Odzyskać nadzieję

sobota, 28 stycznia 2017

Rozdział 137

Nicole:
Odkąd moi bliscy są tu czuję się lepiej- silniej. Dziewczyny poszły do łazienki a ja stoją obejmowana od tyłu przez Zayn'a. Jego wilk jest bardzo zaborczy i opiekuńczy ze względu na mnie. Wiem, że mam w sobie część jego bratniej duszy i tylko moja bliskość jest mu potrzebna.
- Nikki, czy znalazłaś coś, no wiesz? - wyszeptał  mi do ucha.
Obróciłam się twarzą do niego.
- Jeszcze nie, ale gdy znajdę rozwiązanie pierwszy się dowiesz. Wiem, że chciałbyś ją obejmować.
Gdy tylko się tu zjawili. Zayn wiedział, że tutaj mogę znaleźć więcej informacji niż w Ameryce, ale nie znalazłam jeszcze nic, by móc mu w jakiś sposób pomóc. Przykro mi jest patrzeć na jego ból. Sama także liczę, że znajdę tu coś co pomoże mi sprowadzić jego mate do żywych.
- To nie oto tylko chodzi, ale mój wilk bardzo pragnie jej bliskości, mimo, że twoja również ją sprawia, ale nie tak mocno jakby mógł jej. Rozumiesz?
- Tak.
- O czym rozmawiacie?- usłyszałam Caroline
- O niczym szczególnym, chodźmy do sali.
O moich poszukiwaniach wie tylko Zayn, Cassie i Dymitr, choć sądzę, że Jason też się czegoś domyśla. Jack zjawił się po chwili obejmując swoją dziewczynę.
W momencie gdy zmierzaliśmy wejść do środka, usłyszałam głos, który przez kilka ostatnich dni dawał mi spokój.
- Wasza Wysokość.
Czułam jak wilk Zayn wyczuł chyba moją nie chęć, bo objął mnie silniej swoim ramieniem. Obróciłam się w jej stronę z wymuszonym uśmiechem.
- Tak Amando?
- Urządzamy imprezę i pomyślałam, że może chciałabyś w niej uczestniczyć ze swoimi przyjaciółkami.
- Impreza cudownie, prawda Jack- odezwała się Care.
- To impreza zamknięta tylko dla dziewczyn- dodała Amanda i podała do mnie jakiś papier.
- Och- usłyszałam z ust przyjaciółki.
- Mam nadzieje, że wpadniecie,
Ale za nim wzięłam zapewne zaproszenie Caroline trzymała jej już w dłoniach.
- Pomyślimy dzięki.
- No cóż to na razie- odpowiedziała cała trójka plastiku
- W końcu jakąś impreza- krzyknęła uradowana Care.
- Taa- odpowiedziałam z Cassie.
- Oj, no nie bądźcie takie. Przyda nam się coś co nas rozluźni.
- Care ma rację- powiedział Zayn- To dobrze zrobi waszej dwójce.- mówiąc to patrzał na mnie i Cassie.
- On dobrze mówi, to nam poprawi samopoczucie siostrzyczko.
- Może i tak, ale od kiedy na imprezy daje się zaproszenia?
- Może tutaj taka moda. Nie myśl o tym.
 - Nie cierpię jak tak robicie, pomimo, że jest to urocze.- usłyszałam Caroline.
Przytuliłam ją i ruszyliśmy do sali.
Jest południe, dobra połowa szkoły śpi a ja siedzę w bibliotece wśród książek szukając legend, nitów i opowiadań, w których znajdę coś o sobie.
Przetarłam oczy ze zmęczenia, usłyszałam jak ktoś się do mnie zbliża.
- Wasza Wysokość- usłyszałam Powella.
- Tak?
- Czy wszystko w porządku, nie odpowiada Jej Wysokość na telefon.
Byłam zmęczona, więc nie chciałam znów mu wypominać o nie mówieniu do mnie tytułem, ale to jest nie ważne.
- Wyciszyłam telefon, przepraszam, że się martwiłeś.
- Rozumiem. Powinnaś się przespać.
Jeśli coś takiego mówi mi mój strażnik, którego zachowanie jest zgodne z zasadami oznacza, że wyglądam gorzej niż myślę. Zamykam wszytkie książki i odkładam na miejsce. Zabieram plecak i wychodzę wraz ze strażnikiem w stronę mojego pokoju.

- Nie wierzę, że Cię przekonałyśmy.- krzyczy na cały pokój radosna Care.
- Nie wy tylko Dymitr. Choć wy trochę się do tego dołożyłyście. Ale jak coś mi się nie spodoba to spadam stamtąd, jasne?
- Taa, a teraz przebierz się.- po czym podała mi sukienkę.
Może nie byłam ulubienicą sukienek, ale czasami potrafiłam się do nich przemóc. Wszyscy mają rację potrzebuję trochę zabawy. Jestem młoda powinnam się bawić póki nie jestem jeszcze królową i nie mam ważnych obowiązków.
Ale czemu mam w sobie jakąś dziwną chęć zrezygnowania z tej imprezy. Jakby coś miało się wydarzyć, tylko nie wiem co.
- Ale się zabawimy- powiedziała rozradowana Caroline gdy szłyśmy wyznaczone miejsce.

- Jak to musimy iść gdzie indziej, myślałyśmy, że tu jest impreza?- spytałam zaskoczona i oburzona.
- To normalne, inaczej nie moglibyśmy spokojnie się bawić- tłumaczyła Amanda.
- Spoko rozumiemy, to idziemy - wtrąciła się Care.- To nic. Wyluzuj- szepnęła mi do ucha.
Może racja, przesadzam. Uśmiechnęłam się - sztucznie- i ruszałam za grupą. Pomimo, że nie podobało mi się to.
Schodziliśmy krętymi schodami coraz niżej, aż usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ale moment , w których przekroczyłam próg pomieszczenia. 
Wiedziałam, że to co się wydarzy nie wróży nic dobrego, a moje przeczucia ... No cóż na przyszłość posłucham tylko siebie.

czwartek, 5 stycznia 2017

Rozdział 136

Nicole:

Stoję przy umywalce wpatrzona w krew, która została mi w kącikach ust. Nie sądziłam, że będę do tego zdolna. Przez jedną chwilę czułam, że mogę się nie powstrzymać. Powell zajął się Dymitrem, ale ja stoję tu już nie wiem jak długo. Coś głęboko we mnie mówiło, że to zły pomysł pić jego krew, ale co by się stało gdybym się nie powstrzymała? Czy mogłabym go zabić, wypić tak wiele?

Dymitr:

- Strasznie długo tam siedzi.
- Sprawdzę.
Mój najlepszy kumpel wstał i chciał otworzyć drzwi, ale nie mógł.
Wciąż widzę moment, w którym Nicole odrywa się od mojej szyi, na jej ustach widzę moją krew. Lecz jej oczy przez moment wydają się takie inne. Jej oddech jest szybki i głęboki. Zamyka na niewielką chwilę oczy, po czym woła Jasona. Zrywa się z moich nóg jakby ją paliły. Każe się mu mną zająć, natomiast sama wchodzi do łazienki i nie wychodzi z tam tond już od dobrych dwudziestu minut.
- Wezwę lepiej tu kogoś. Obie czy ?- spytał się mnie.
- Lepiej Cassie.
Przytaknął po czym wykonał telefon i poprosił jej przyjaciółkę o przyjście tutaj. Nic dziwnego, że wpadła do pokoju bez żadnego pukania.
- Gdzie jest?
- Łazienka.- odpowiedzieliśmy równo z Jasonem,
- Długo?
- Jakieś z dwadzieścia może dwadzieścia pięć minut.
Patrzałem jak blondynka podchodzi do drzwi łazienki.
- Niki, siostrzyczko to ja Cassie wpuścisz mnie?- jej głos jest łagodny i spokojny.
Dziewczyna pociągnęła lekko za klamkę, która ustąpiła jakby drzwi wcale nie były wcześniej zamknięte, ale gdy tylko zniknęła w środku dało się usłyszeć ponowne zamknięcie.
- Co się tu wydarzyło?

Cassie:

Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Nicole stała przed lustrem wpatrzona w swoje odbicie.
- Nicole?- powiedziałam cicho, ale nie zareagowała- Siostrzyczko?- spróbowałam w ten sposób.
Gdy odwróciła na mnie swe spojrzenie, w oczach pojawiły się łzy, w kącikach ust była krew zapewne Dymitra. Gdy zrozumiała, że jestem tu na prawdę wpadła moje ramiona. Cicho łkając powtarzała, że się bała. Usadziłam ją na sedesie, chwyciłam ręcznik, który zamoczyłam w wodzie, następnie starłam krew z jej kącików ust oraz otarłam twarz ze śladów łez.
- Co się stało?- spytałam.
- Czy mogę być morderczyniom?
- O co ty się pytasz? Oczywiście, że nie. Dlaczego tak myślisz?
- Mogłam go zabić, a potem i siebie, bo nie przeżyłabym tego.
Mówiła słowa, ale jej wzroku tu wcale nie było.
- Jestem z tobą. A ty nigdy byś go nie zabiła. Spójrz na mnie. Poradzisz sobie, powiesz o tym Dymitrowi.
- Nie. Nie zniosłabym jego...
- Przestań. Kocha ciebie, nic go nie przerazi. Jesteś silna i on również. Pójdziemy teraz do twojego pokoju i się prześpisz. A ja zostanę z tobą. Dobrze?
- Dobrze. Jesteśmy siostrami.
- Właśnie.
Dotknęłam jej dłoni i wypowiedziałam krótkie zaklęcie, które jej pomoże się troszkę uspokoić.
Otworzyłam drzwi i wyszłyśmy obie.
- Strażniku Powell wyprowadzisz ją spokoju na chwilę?
- Naturalnie, czy wszystko już dobrze?
U strażnika jest widać głęboką troskę o jego przyszłą królową.
- Tak.
Gdy mężczyzna ją wyprowadził, podeszłam do łóżka i przysiadłam przy Dymitrze.
- Co z nią? - spytał.
- Jest roztrzęsiona, gdy się prześpi i uspokoi. Porozmawiacie o tym. Będziesz musiał być bardzo wyrozumiały i przekonujący. Bardzo przeżyła karmienie się tobą.
- Zrobię wszystko by nie cierpiała.
- Wiem, powiadomisz Care gdzie jestem?
- Tak, oczywiście. Cassie zajmij się nią.
- Nie martw się, poza tym ty też musisz odpocząć, wzięła dużo twojej krwi.

Gdy dotarłyśmy do jej pokoju Caroline stała już przed drzwiami i czekała na nas. Care położyła się na podłodze a ja z Niki na łóżku. Nic nie mówiłyśmy, po prostu byłyśmy przy niej, teraz wydaje mi się, że ten przyjazd był najlepszym wyjściem i pomysłem Caroline.
Czułam jak jakaś cząstka mnie oddaje się jej i pomaga jej dojść do siebie.

Nicole:

Gdy się obudziłam czułam jak czyjaś ręka jest na moim ciele, a z dołu słyszałam lekkie wypusty powietrza. Obróciłam twarz w drugą stronę i zobaczyłam Cassie śpiącą w moim łóżku. Zdjęłam delikatnie jej rękę z mojego ciała i podniosłam się. Na podłodze leżała Caroline obejmująca swoją poduszkę. Przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia, więc wstałam z łóżka napisałam na kartce wiadomość dla dziewczyn i wyszłam z pokoju, gdy zamykałam drzwi skupiłam się na Dymitrze i poszłam za więzią nas łączącą.
Stanęłam przy drzwiach tworząc iluzję dla innych. Sama czekałam aż skończy ćwiczyć, to niewiarygodne, że pomimo, że zabrałam tyle jego krwi wciąż ma siły. Gdy się odwrócił i mnie zobaczył zaprzestał swoich czynności i podszedł do mnie. Po jego ciele spływał pot.
- Nie powinieneś ćwiczyć.
- Jestem całkiem sprawny, a ty jak się czujesz?
- Lepiej chyba. Powinnam siebie bardziej kontrolować.
- Kochanie to twoja natura nie zmienisz tego. Chcesz o tym porozmawiać?
- Nie spodobają ci się moje słowa, mi się także nie podobają.
- To nie ważne czy się podobają czy nie, jesteśmy razem i razem będziemy walczyć z problemami. Jesteśmy partnerami.
- Twoja krew smakowała tak dobrze, w pewnej chwili miałam ochotę nie przerywać. Rozumiesz mogłam się zabić, a tego bym nie przeżyła. Myśl, że możesz umrzeć przeraża mnie, a gdy dotarło do mnie, że to ja cię mogę zabić. Przestałam pić, przestraszyłam się, a co gdybym się nie powstrzymała. Może Jason mógłby cię ode mnie uratować. Jestem niebezpieczna.
- Przestań! Nie jesteś niebezpieczna. Dawno nie piłaś normalnie i tyle. Młode wampiry także się nie kontrolują, ale ty jesteś silna i dałaś radę. Nigdy mnie nie zabijesz ani siebie słysz wiem  co sobie myślałaś i nie zgadzam się. Nie zabijesz nas. Kochamy się i nic nas nie zniszczy. Przestań się zadręczać i powiedz mi jak ci było tu bez nas- powiedział przytulając mnie do siebie.- Ojej, jestem spocony.
- Nie puszczaj mnie. Chcę być teraz tylko w twoich ramionach.