Odzyskać nadzieję

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 36

Ten rozdział chcę zadedykować mojej wiernej komentatorce.
Dzięki niej mam siłę pisać. Dziękuję ci Deathalie [Ditali] :*
A teraz życzę miłego czytania :)
*****************
Wyszliśmy przed lotnisko gdzie czekały na nas (jak się domyślałam) dwa czarne samochody. Tylko czemu dwa?
Odwróciłam się do kuzyna.
- Mówiłeś o niespodziance?
- Tak.
I wtedy usłyszałam jak otwierają się tylne drzwi drugiego samochodu, z którego wyszedł Jack. Uśmiechnęłam się.
- To twoja niespodzianka - przytaknął.- Dziękuję.
Podbiegłam do Jacka i go przytuliłam. Boże nie wiedziałam, że tak można się za kimś tęsknić.
- Hej- powiedziałam wciąż go przytulając.
- Hej, skąd takie przywitanie?
- Tęskniłam, bardzo.
Jack tylko się uśmiechnął.
- Wsiadajmy do samochodów.- powiedział Damon.
I tak zrobiliśmy. Damon i Lissa siedli do pierwszego, a ja i Jack do drugiego.
- Mówiłaś o tym, że będziesz Caroline?- zapytał Jack w czasie gdy jechaliśmy na dwór.
- Nie i proszę byś ty też nie mówił.
- Dobrze.
- A co u niej?
- Tęskni za tobą od ostatniego waszego spotkania minęło wiele czasu.
- Wiem.
- Niki, czemu wybrałaś bal maskowy? Bo nie rozumiem.
- Nie chcę by ona mnie zobaczyła tak na balu czy się w ten sposób dowiedziała.
- No tak, to ma sens.
- No właśnie.
Przez całą drogę na dwór rozmawialiśmy.

Damon:

Usiadłem z Lissą na tylne siedzenie samochodu.
- Powiedziałeś jej?- pytała ukochana.
- O czym?
- Damon nie udawaj. Słyszałam część twojej rozmowy z wujem.
- A co słyszałaś?
- Czy ona wie o tym, że będzie nie tylko miała więcej strażników, ale będzie miała asystentkę jak twój wuj?
- Nie.
- Czemu jej nie powiedziałeś?
- Chciałem, ale gdy weszła do samolotu nie wiedziałem jak, a potem zobaczyłem jak się cieszy z zobaczenia tego chłopaka.
- Fakt, ale musisz jej powiedzieć za nim ona dowie się, ale nie od ciebie.
Lissa miała rację miałem jej to powiedzieć przed lotem wtedy, by..... No właśnie co by zrobiła.
- Damon? Przestań już o tym myśleć. Ona nie wyszła by z samolotu nawet jeśli byś jej wtedy powiedział, ale powinieneś był to zrobić.
- Skąd wiesz o czym myślę?
- Znam cię- dotknęła mojego policzka.- Poza tym Nicole zachowa spokój gdy jej powiesz przed spotkaniem z asystentką.
- A jeśli nie?
- A jeśli jej nie powiesz i zobaczy ją  wcześniej także go zachowa, ale później nie wiem co zrobi.
- Wiem, że ciężko jej być ochronioną i wiem ,że to zrozumie. Liss wiesz, że próbowałem to wybić Michaelowi?
- Tak, ale to nie ty ani on powinniście decydować o tych sprawach, ale ona. Podjęła wiele decyzji. Ma problemy, których nie wie jak się pozbyć.
- Problemy, nie wiedziałem.
- Tak, ale to jej sprawa. Nie wtrącaj się. Nie chcę bym ja to robiła, więc ty tym bardziej.
- Ty wiesz prawda, co ją dręczy?
- Tak i możliwe, że ktoś jeszcze.
Nagle samochód się zatrzymał.
- Jesteśmy na miejscu- powiedział Cross.
Wysiadłem z samochodu i podałem rękę Lissie.
- Idź jej to powiedz, teraz.
Lissa wyszła a ja podszedłem do drugiego samochodu. Nicole właśnie wyszła. Widziałem jak w oddali zbliża się kobieta. Oj muszę się pospieszyć.
- Nicole- odwróciła się do mnie.- Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham. -powiedziała uśmiechnięta.
- Będziesz miała asystentkę, która właśnie tu idzie.
Tylko nie bądź zła, tylko mi wybacz, że ci nie powiedziałem wcześniej. Proszę. Powtarzałem w głowie.
- Asystentkę?- Odwróciła się i zobaczyła zbliżającą się kobietę.
Nagle obok mnie znalazła się Liss i złapała mnie za rękę.
- Wiedziałaś?- pytała się Lissy.
- Nie. Wiesz, żebym ci powiedziała.
Kobieta była już przy nas i zwróciła się do Nicole.
- Wasza Wysokość- pokłoniła jej się.

Nicole:

Ciekawe czyj to pomysł Damona czy Michaela, bo z pewnością, któregoś z nich. Teraz to nie ważne muszę się zachowywać tak jak przystoi.
- Wasza Wysokość- pokłoniła się mi. Nie znoszę jak się do mnie tak wszyscy zwracają.- Jestem Shanna Draganesti.
Kobieta wyglądała na jakieś może 25 lat. Krótko obcięta brunetka, o zielonych oczach. Ubrana jakby pracowała w biurze- tak mi się kojarzyło.
Uśmiechnęłam się do niej i podałam rękę.
- Witam, pani zapewne będzie moją asystentką.
- Tak.
- Jack możemy się spotkać później.
- Jasne Nicole- podszedł do mnie pocałował w policzek i poszedł.
- Liss pójdziesz ze mną do pokoju.
- Oczywiście.
- Dziękuję- podeszłam do niej wzięłam pod rękę i zaczęłyśmy się kierować w stronę pokoju, który ostatnio miałam. Gdy nagle usłyszałam głos Shanny.
- Wasza Wysokość, radziłabym pójść ze mną.
- Dlaczego?
- Gdyż Pani pokój jest w innej części dworu.
- Dobrze.
Poszłyśmy za Shanną. Gdy stałyśmy przed drzwiami, Shanna odwróciła się do nas.
- To Waszej Wysokości pokój.
- Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłaś- uśmiechnęłam się.- I mam prośbę mów do mnie po imieniu.
Miałam dziwne uczucie, ale wydawało mi się że ona nie jest taka jak strażnicy czy moja nowa rodzina.
- Dobrze.
Otworzyła drzwi i zaprosiła do środka. Powoli weszłam do środka. To co zobaczyłam nie przypominało pokoju.
Gdy weszłam miałam coś na wzgląd salonu i części gabinetu razem. Wszystko odpowiednio przygotowane. Sypialnie miałam oddzieloną rozsuwanymi drzwiami. W części sypialnianej były jeszcze trzy pary drzwi. Jedne od łazienki, która była bajeczna- czy można tak mówić na łazienkę? Następnie otworzyłam drugie drzwi. Była to garderoba i to większa od ostatniej i znów była pełna ubrań. Pełna sukienek, spódnic- wszystko było tak idealne, że chyba nie prawdziwe. Usiadłam na środku garderoby i zaczęłam płakać- sama nie wiem czemu.

Lissa:

Weszłam do pokój Nicole z Shanną i pozwoliłyśmy się rozejrzeć. Usiadłyśmy na kanapie, lecz nie długo potem usłyszałam płacz. Wstałam a chwilę później również asystentka. Poszłam w stronę, którego dobiegał płacz. Nicole siedziała na środku swojej garderoby i płakała. Odwróciłam się do kobiety za mną.
- Dziękuję za wszystko, ale nie będziesz teraz potrzebna.
Skinęła głową i wyszła z pokoju. Uklękłam koło Niki.
- Co się stało? Czemu płaczesz?
- To za dużo, za dużo- powiedziała przez łzy.
- Chodź, powinnaś się położyć i odpocząć.
Wzięłam ją w ramiona i zaprowadziłam do łóżka.
- Liss zostań ze mną, dopóki nie zasnę.
- Dobrze- położyłam się obok niej.

Gdy zrozumiałam, że zasnęłam wyszła z pokoju. Gdy zamknęłam drzwi, zbliżał się do jej pokoju Michael.
- Wasza Wysokość - ukłoniłam się.
- Witaj Lisso, czy Nicole jest u siebie?
- Tak, ale teraz śpi.
- Aha, no dobrze później się z nią zobaczę.- król zaczął odchodzić.
- Wasza Wysokość.
Król odwrócił się a ja podeszłam.
- O co chodzi moja droga?
- O Nicole.
- Jest chora?- zmartwił się.
- Nie, ale czy mogę być szczera?
- Naturalnie.
Michael był dobry, wielkoduszny, ale musi wiedzieć, że dla Nicole to za dużo. A ona mu tego nie powie.
- Chciałabym, żeby nie robić pewnych rzeczy dla Nicole.
- Jakich rzeczy?
- Wasza Wysokość, ona nie jest przyzwyczajona do takiego życia i dla niej to dużo.
- Wiem, ale zasługuje na wszystko co najlepsze.
- Tak, ale.... Gdy zobaczyła swój nowy pokój, była trochę obciążona tym wszystkim. Dla niej to wszystko czasami jest jak sen, ale później uświadamia sobie, że to rzeczywistość i  to dla niej za dużo.
- Rozumiem o co ci chodzi. I chcesz pewnie bym zwolnił.
- Tak, ale dla niej, by wszystko do niej powoli docierało.
- Dobrze zrobię tak. Poza tym spędzasz z moją córką wiele czasu i znasz ją lepiej niż ja.
- Dziękuję- ukłoniłam się i odeszłam.

Nicole:

Obudziłam się i poczułam się lekko zdezorientowana, ale po chwili uświadomiłam sobie gdzie jestem. Wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic.
Umyta i ubrana, postanowiłam otworzyć trzecie drzwi. Za drzwiami znajdował się balkon. Poczułam chłód i wróciłam do pokoju. Postanowiłam wyjść na dwór więc chwyciłam kurtkę i wyszłam z budynku.
Mimo, że było zimno słońce dawało miłe ciepło. Poszłam w stronę stajni, by choć trochę wrócić do siebie. Po drodze mijałam strażników.
Nie wiele osób chodzi za dnia po dworze. Życie rodzi się tu bardziej po zachodzie słońca.
Weszłam do środka i podeszłam do konia, który należał do mnie.
- Witaj śliczna- przywitałam klacz, na której wcześniej jeździła, dotykając delikatnie dłonią.
Po chwili usłyszałam czyjś głos.
- Nie wolno tu być!- zbliżał się ktoś.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam mężczyznę w podeszłym wieku, ale czy na pewno w podeszłym. Gdy zobaczył moją twarz zatrzymał się i opuścił głowę.
- Wasza Wysokość.
- Dzień dobry- uśmiechnęłam się do niego.
- Co tu robi Wasza Wysokość?
- Nicole, dobrze. Proszę mi mówić Nicole- zgodził się.- Chyba pomyśleć.
Wpadłam na pomysł.
- Mogłabym się przejechać po terenie?- spytałam.
- Oczywiście, przygotuję konia.
Wyprowadziłam klacz i wsiadłam na siodło. Powoli jechałam po terenie. Znalazłam się przy jeziorze. Zeszłam z klaczy i poszłam na pomost. Stanęłam na końcu, złapałam się barierki i przypomniały mi się słowa Alice w dniu Wszystkich Świętych gdy ją widziałam i nie tylko ją.
Wróciłam do pokoju i poszłam coś zjeść. Po śniadaniu poszłam do Hansa.
Zapukałam w drzwi i weszłam do środka.
Wracałam do siebie i zauważyłam, że zbliża się do mnie kobieta, a za nią dwóch facetów w spódniczce. Co faceci w spódniczkach? Gdy kobieta już dość blisko rozpoznałam ją.
- Witaj Shanno.
- Witaj Nicole.
- Czy ci mężczyźni za tobą mają na sobie spódniczki?- spytałam nie mogąc ukryć rozbawienia.
- To nie spódniczki, ale też tak pomyślałam na początku. Oni są Szkotami.
- To wszystko tłumaczy. Co cię tu sprowadza?
- Mam cię zaprowadzić do twojego ojca, który chcę się z tobą spotkać, a potem masz ostatnie poprawki sukni.
- Więc wszystko ustalone- przytaknęła.- Ty również idziesz na bal?
- Tak idziemy oboje z mężem.
- Masz męża?
- Tak, I z tego co wiem to przyjaźni się z twoim ojcem.
- Mogę o coś zapytać.
- Tak.
- Nie jesteś wampirem ani damphirem, prawda?
- Tak. Nie jestem żadnych z nich. Jestem można by powiedzieć zwykłym człowiekiem. A czemu pytasz?
- Z ciekawości.
Doszłyśmy i weszłam do pokoju. Chwilę potem Michael był już blisko mnie i przytulił na powitanie. Shanna nas zostawiła, ale powiedziała, że wróci nie długo.
- To twój pomysł?- spytałam po pewnym czasie rozmowy.
- Tak, ale jeśli nie chcesz mogę ja...
- Nie- przerwałam.- Niech zostanie.
- Dobrze, jeśli tego chcesz.
Ktoś zapukał do drzwi Michael kazał wejść. Do pomieszczenia weszła Shanna, która musiała mnie zgarnąć.

******************
Na dziś to tyle :)

środa, 18 marca 2015

Rozdział 35

Nareszcie piątek i ostania lekcja. Pogodziłam się ze myślą o tym, że będzie mnie chronić więcej osób.
Przez całą lekcje patrzałam na zegar na ścianie, by wreszcie zadzwonił dzwonek. Gdy zadzwonił zaczęłam pakować zeszyt, książkę i piórnik do plecaka. Ubrałam kurtkę i wyszłam z klasy.
Gdy wyszliśmy ze szkoły weszłam do samochodu, w którym siedział Powell, po chwili wsiedli Lissa i Damon. Po jechaliśmy do nich ( czy może także do mnie, nie ważne). Weszliśmy do domu i poszliśmy coś zjeść. Atmosfera przy stole była spokojna tak jakby nic złego się nie działo, lecz to nie prawda.
Zawsze gdy gdzieś szłam i widziałam ludzi mnie mijających, bałam się, że ta osoba może być kimś kto chcę mnie zabić. Elizabeth od tamtego czasu mnie nie odwiedza w snach. A z Michaelem rozmawiałam raz, trzy dni temu, ale także krótko.
Gdy zjadłam przypomniało mi się, że rano włożyłam do bagażnika małe prezenty dla nich na święta i prezenty dla Caroline i Jacka. Wyszłam z domu i szłam w stronę garażu, minęłam jednego ze strażniku, który co jakiś czas sprawdzał teren. Spojrzał na mnie i lekko skinął głową, a ja tylko się uśmiechnęłam i poszam dalej.
Gdy miałam pakunki wróciłam do domu, zdjęłam kurtkę i poszłam do salonu gdzie siedziała Lissa i Damon. Podeszłam do nich i odłożyłam pakunki na podłogę obok fotela, w którym usiadłam.
- Co to?- spytała Lissa pokazując na pakunki.
- To prezenty na święta dla was. Chciałabym prosić byście je przekazali Caroline i Jackowi. -powiedziałam wstawiając na stolik prezenty przeznaczone dla nich.
- Oczywiście - powiedziała Liss.
- To co oglądamy?- zapytał Damon.
To ostatni dzień ich w Polsce, gdyż jutro jadą na dwór na święta i wrócą dopiero po nich. Dziś na szczęście zostaje tu na noc.
- A co mamy do wyboru?- spytałam.
Pokazał mi na filmy które były na stoliku.
- Tylko nie romanse błagam.- powiedział Damon gdy wybierałam film.
- A czemu nie?- spytała Liss.
A ja wzięłam film romantyczny i im pokazał.
- Może być?- spytałam Lissę i głupio się uśmiechając do Damona.
- Jasne - powiedziała uśmiechając się do mnie Liss.
- To wy sobie oglądajcie a ja wychodzę.- powiedział Damon i wstał z kanapy.
- Siadaj Damon- nie pierwszy już raz go do czegoś zmuszam.
Czasami robiłam to jemu i innym w tym domu. Na początku nie wiedziałam, że ich hipnotyzuję i robią co karzę, ale później nauczałam się to kontrolować.
Damon usiadł jak kazałam. Nie odrywałam od niego wzroku.
- Nicole przestań.- powiedziała Liss.
Spuściłam wzrok z kuzyna, który siedział na kanapie i niczego nie podejrzewał.
- Przepraszam- zwróciłam się do Lissy. - To może to. - pokazałam inny film.
- No to zostaje z wami- powiedział uśmiechając się Damon.

Gdy film się skończył Lissa poszła się położyć spać do pokoju. A ja i Damon zostaliśmy w salonie.
- Jak się czujesz?- spytał nagle kuzyn.
- Dobrze, a co?
- Nie jesteś głodna?
A więc o to chodzi.
- Nie i tak wiem ile czasu już opłynęło od ostatniego razu. Nie martw się wytrzymam do waszego powrotu.
- Wiem, tylko martwię się o ciebie.
- Nie potrzebnie.
- Na pewno?
- Tak, poza tym jak wyjedziecie ja wciąż będę bezpieczna.
- Wiem, ale może zmień zdanie i leć z nami.
- Damon proszę. Tyle razy już to przerabialiśmy, nie lecę.
- Ja wiem, ale..
- Michael nie bardzo- wtrąciłam.- Poza tym nie długo przyjadę na dwór.
- Ale nie na długo.
Dwa tygodnie może to nie dużo dla Michaela. Wiem, ze tęskni za mną- jestem jego jedynym dzieckiem. Ale te dwa tygodnie będą dla mnie trudne.
- Może będę krótko, ale dla mnie będzie to strasznie długo.
- Nie rozumiem.
No tak Damon nie wie tego co Lissa i nie sądzę bym mu o tym powiedziała. Kuzyn jest dla mnie ważny, ale nie mogę wyznać mu wszystkiego.
" Nie mów o tym nikomu zachowaj to dla siebie w ten sposób będziesz bezpieczniejsza"- przypomniały mi się słowa Alice.
Wiele rzeczy chowam dla siebie, może i miała rację w tamtą noc. Nie wiem zobaczę.
- I nie musisz. Jestem zmęczona chyba także pójdę się położyć. Dobranoc Damon.
- Dobranoc Nicole.
Poszłam do siebie i szybko zasnęłam.

Święta minęły szybko, może trochę za szybko. Od paru dni czuję głód, ale kontroluję siebie.
Dziś znów jadę do Damona. Moim rodzicom nie bardzo pasuję, że tak często tam bywam i zostaje na noc, ale tłumaczenia mam dobre: jedno to, że przygotowuję się z nimi do matury, a drugie to, że jestem dorosła i sama podejmuję decyzje.

Siedziałam w pokoju przed biurkiem i kończyłam zadanie, gdy ktoś otwierał drzwi. Odwróciłam się, do pokoju wchodził mój kuzyn.
- Hej- przywitał się.
- Hej- odpowiedziałam.
Usiadł na kanapie, wstałam z krzesła i usiadłam obok niego.
- Od kiedy?- zapytał.
- Parę dni.
Pokazał mi swoją szyje, zbliżyłam powoli swoje usta do niego i wbiłam się. Krew była dobra, ale przy jej piciu czułam się inaczej jakby nic innego nie było. Oderwałam się od niego, wstałam i poszłam po opatrunek. Zajęłam się miejscem, które ugryzłam. Damon nigdy mi nie odmawiał bym z niego piła.
- I jak?- spytał.
- Lepiej. Damon znalazłeś rozwiązanie bym się z ciebie nie karmiła?
- Nie i Nicole mi nie przeszkadza, że się ze mnie karmisz.
- Może tobie to nic nie robi, ale ja..- urwałam, a łzy napłynęły mi do oczu.
Kuzyn mnie przytulił.
- Nie martw się mną, nic nie jest- szepnął mi do ucha.
Muszę zacząć myśleć o czymś innym lub coś zrobić.
- Możemy zacząć od dziś lekcję ?
- Teraz- przytaknęłam.- Dobrze.

Damon:

Nie rozumiałem Nicole, gdyż uważałem, że tańczy nawet lepiej niż ja. Poszliśmy do salonu, przestawiliśmy meble by zrobić miejsce. Gdy szedłem włączyć muzykę do pokoju weszła moja ukochana dziewczyna.
- Co robicie? - spytała moja ukochana.
- Postanowiłam zacząć od dziś lekcje- powiedziała kuzynka.
- Niki, po co przecież ty dobrze tańczysz,  a może i lepiej.
- Nie prawda.
Nicole jest mądra, ambitna i dobra, ale sama chyba nie wierzy w swoje siły. Włączyłem wolną piosenkę. I podszedłem do dziewcząt.
- Więc jaki taniec wybrałaś?- zwróciłem się do kuzynki.
- Walc.
- Dobrze a jaki?- wyprzedziła mnie z tym pytaniem Lissa.
- Angielski. Wybrałam walc angielski.
- Tańczyłaś już go ?- spytałem.
- Kilka lat temu w szkole.
Później zaczęliśmy tańczyć. Nicole świetnie szło, ale gdy to mówiłem wciąż zaprzeczała.

Wieczorem po kolacji Nicole poszła po swoje rzeczy i pojechała do siebie. Gdy zostałem sam z Lissą w salonie postanowiłem się dowiedzieć o co chodziło wcześniej Niki z tym czasem.
- Liss?
- Tak.
- Muszę cię o coś spytać.
- O co?
- Rozmawiałem z Nicole o wyjeździe na dwór.
- No dobrze i co z tego?
- Powiedziała, że " Może będę krótko, ale dla mnie będzie to strasznie długo", wiesz może o co jej chodziło?
Jej wyraz twarzy uległ zmianie, ale tylko na moment.
- Może denerwuje się balem w końcu to będzie wielkie wydarzenie.
Chyba chodzi o coś więcej, ale Liss mi nie powie, a nie mam zamiaru jej zmuszać.
- Tak może masz rację- uśmiechnąłem się lekko.
- Jestem zmęczona idę spać- wstała z kanapy.- Idziesz ?
- Jeszcze nie, muszę coś zrobić. Niedługo przyjdę.
Liss wyszła i słyszałem jak idzie do góry.

Jeśli Nicole nie chcę balu lub nie jest gotowa może go przesunąć, ale sądzę, że chodzi o coś więcej niż o bal.
Może zrobię jej niespodziankę, która może poprawi jej humor i odsunie z niej dziwne myśli, które ją dręczą.

Nicole:

Jak każdy ucieszyłam zbliżającej się imprezy szkolnej, ale im bliżej było ferii tym bardziej dręczyło mnie, że w czasie balu Caroline może mnie rozpoznać mimo maski.

Czas minął nie miłosiernie szybko. Zaczęłam się pakować do wyjazdu.
Wszystko było wybrane, zostało tylko ostatnie poprawki sukni a potem wydarzenie roku- tak je określała Lissa- mój bal.
Zamknęłam torbę i usiadłam na łóżku. Nie mogłam uwierzyć, że wszystko co mnie otacza nie długo zniknie tak jak i ja z tego domu na początku sierpnia.
Kiedyś pragnęłam innego życia, ale zrozumiałam, że czas dorosnąć a gdy to do mnie dotarło, nie długo potem moje życie się zmieniło.

Wieczorem pod dom przyjechał Powell. Wysiadł z samochodu podszedł do mnie i wziął torbę, którą włożył do bagażnika i usiadł za kierownicą. Pożegnałam się z rodzicami i siadłam na tylne siedzenie.

W samolocie siedzieli już Lissa z Damonem. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam na start. Gdy samolot wystartował nagle odezwał się do mnie Damon.
- Mam dla ciebie niespodziankę, którą dostaniesz po wylądowaniu.- oznajmił.
- Jaką znowu niespodziankę ?
- Zobaczysz, ale zapewniam, że miłą.- uśmiechnął się.
Odwzajemniłam się także uśmiechem. Cały lot moi towarzysze przespali, ale ja nie mogłam zasnąć, więc całą podróż czytałam.

*****************************
To tyle na razie następny za tydzień.
Czekam na komentarze.
Pozdrawiam Autorka :)

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 34

Dziś coś trochę innego mam nadzieję, ze się spodoba.
Pozdrawiam Autorka
***********************
Nicole:

Niestety nie odbierał. Odłożyłam telefon na biurko i odrobiłam lekcje.
Muszę wiedzieć co się dzieje, przecież bez przyczyny nie powiększyliby mi ochrony. Mam nadzieję, że przyjdzie dziś do mnie Elizabeth i wszystkiego się do wiem.
Poszłam późno spać. Gdy zasnęłam przyszła Elizabeth. Tym razem byłyśmy na łące pełnej przepięknych kwiatów. Ciekawi mnie skąd ona bierze ten krajobraz.
Żałuję czasami, że sama nie potrafię wchodzić do czyiś snów, ale może to nie należy do moich zdolności.
Podeszłam do niej.
- Powiesz mi co się dzieję?- muszę wiedzieć.
- Nie mam wiele czasu.
- Jak to?
- Posłuchaj, musisz być silna.
- Czemu, co się dzieje?- wyglądała jakby się o mnie bała, tylko czemu?
- Gdy oznajmiłam całkiem niedawno, że ty obejmiesz tron. Wszystko wyglądało normalnie, ale nie dawno usłyszałam od dobrej przyjaciółki, że są ludzie, którzy uważają, że masz umrzeć.
- Umrzeć !?
- Nie pozwolę na to, wkrótce będziesz miała zwiększoną ochronę i gdy będziesz uznana na dworze ojca i tam wszystko się ułoży będzie łatwiej tu ci wejść na tron.
- Dobrze, ale ci ludzie co z nimi?
- Będą cię szukać i zrobią wszystko by cię zabić, ale nie uda im się to. Obiecuję -przytuliła mnie.- Muszę iść. Niczym się nie martw.
I odeszła, obudziłam się z przyspieszonym oddechem.

Damon:

W czasie gdy z Lissą wracałem do domu. Wciąż myślałem o kuzynce.
Gdy ją poznałem była szczęśliwa z życia - tak przy najmniej wyglądała. Nie byłem pewny czy chcę to zrobić- sprowadzić kogoś obcego do dworu, ale nie odmówiłem wujowi. Gdy poznałem ją lepiej, wiedziałem, że nie będzie jej łatwo w nowym życiu, które będzie przeżywać i że gdy pozna prawdę  nie mi wybaczy, że ją oszukałem. Na szczęście była inna.
Wiem, że wszystko musi być dla niej skomplikowane i dziwne, więc robię wszystko by jej pomóc.
Moje myśli przerwała Liss. Jest wspaniała- pomogła mi porozumieć się na początku z Nicole ( czy raczej Pauliną), a teraz także pomaga jej w nowym życiu.
Tak bardzo ją kocham. Spojrzałem na nią.
- Nie martw się o nią. Gdy wyjaśni tą sytuację z rodzicami będzie lepiej się czuła.
- Wiem, ale tyle się w jej życiu zmieniło. Myślę, że to dla niej za dużo jak na tak krótki czas.
- Tak, ale pamiętaj to ona podjęła pewne decyzje. A poza tym sam wiesz, że ona ich już nie zmieni.
- Nie zmieni i nie może.
Dojechaliśmy do domu wyszedłem z samochodu i poszedłem otworzyć drzwi Lissie. Weszliśmy do domu służba podała nam obiad.
Zrobiłem z Lissą zadania domowe. Następnie obejrzeliśmy jakiś film i poszliśmy spać.

Caroline:

Do moich drzwi ktoś pukał. Nie mogłam już dłużej spać. Nałożyłam szlafrok i poszłam otworzyć drzwi. Przed nimi stała kobieta. Spojrzała na nią za zaspanych oczu.
- Caroline Dragomir?
- Tak.
Podała mi kopertę i odeszła. Weszłam do środka pokoju, usiadłam na łóżku. Obróciłam kopertę, na wierzchu było napisane moje imię i nazwisko pięknymi literami. Rzadko coś takiego widziałam. Ostatnio widziałam coś takiego jak byłam mała i rodzice dostali coś podobnego chyba od rodziny królewskiej, ale nie pamiętam dobrze. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam kartkę. Na środku widniał napis " Zaproszenie". Zaczęłam czytać zaproszenie, które było na maskowy bal następczyni tronu. Więc plotki były prawdziwe i jest następca- naprawdę. Tylko czemu bal będzie maskowy ? Muszę o tym napisać Nicole, mam nadzieję, że przyjedzie na bal. Tak bardzo chcę się z nią zobaczyć i dowiedzieć co za sekret ma przede mną. Jack usuwa mi wielu pomysłów na to by się z nią spotkać.

Ubrana, poszłam coś zjeść- gdyż powinnam dziś coś wypić.
Wychodząc z kliniki krwi poszłam do Jacka.

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 33

Rano włączyłam komputer i sprawdziłam pocztę, był tam list od Caroline. Otworzyłam wiadomość.

Nie uwierzysz plotki były słuszne, dziś dostałam zaproszenie na bal królewski.
Mam nadzieje, że przyjedziesz na bal.
Odpisz do mnie.
Tęsknie za tobą
Caroline.

Także za nią tęsknie, czasami chciałabym jej wyznać prawdę, ale wiem, że jeśli chcę to zrobić muszę to zrobić powoli i delikatnie.
Dostała zaproszenie czyli już się nie wycofam. Mam szczęście, że ciotka mi pomaga tak jak większość rodziny. Martwię się, że nie dostaję wiadomości od Lucasa, choć do niego pisałam. Będę musiała to wyjaśnić jak przyjadę na dwór.
Otworzyłam nową wiadomość i napisałam do Caroline.

Nie mogę uwierzyć na prawdę. Cieszysz się z zaproszenia ?
Nie wiem zobaczę czy przyjadę.
Też za tobą tęsknie, tak bardzo chciałabym z tobą porozmawiać, ze nawet sobie ie wyobrażasz.
Całuski Nicole

Wciskam wyślij i wyłączam komputer.
Zostało mi pół godziny i potem zaczynam ostatni tydzień nauki w szkole i nareszcie będzie wolne.
Przy jedzeniu śniadania moje myśli krążą wokół tego w jaki sposób subtelnie powiedzieć o tym kim jestem Care, ale nic nie wnioskuje dobrego zakończenie. I takiego nie będzie wiem to.

Jadąc do szkoły zauważam, że Powell jest bardziej spięty lub jest coś o czym nie wiem.
- Czy coś się stało strażniku Powell ?- pytam zaniepokojona jego stanem dziś.
- Nie Wasza Wysokość wszystko w porządku.
- To dobrze.- nie wierzę w jego słowa, wiem, że coś jest nie tak.
Gdy dojeżdżamy Liss i Damon czekają przed szkołą na mnie, by się przywitać a potem idziemy na pierwszą lekcję. W czasie pierwszej przerwy postanawiam spytać Damona co się dzieję.
Na reszcie dzwonek, wychodzimy z klasy. Po chwili zaczynam wypytywać Damona.
- Co się dzieję?- pytam lekko zdenerwowana.
Wiem, że coś się dzieję strażnik, on i Lissa są trochę spięci dzisiaj.
- Nic a co ma się dziać.- odpowiada spokojnie, ale wiem, że tak nie jest.
- Gadaj wiem, że coś się dzieje. Gadaj sam, bo jeśli nie to cię zmuszę a wiesz, że nie lubię tego robić.
- Proszę wyjaśnię ci później, bo teraz mamy kolejną lekcję.- zadzwonił dzwonek.
- Dobrze, masz szczęście uratował cię dzwonek. Damon nie okłamuj mnie.
- Nie zrobię tego, poza tym i tak byś wymusiła ze mnie prawdę, gdyby coś ci nie pasowało, prawda?
- Tak masz rację.- weszliśmy do klasy.
Lekcja się zaczęła i trwała już chyba wieczność, gdy spojrzałam na zegar na ścianie minęło pół lekcji. Gdy nareszcie zadzwonił dzwonek i wyszliśmy z klasy, Damon kazał mi wyjść na dwór i tak zrobiłam. Przed wyjściem założyłam kurtkę na siebie.
Gdy staliśmy już na dworze spojrzałam na ich dwójkę.
- No więc co się dzieję?- nie odpowiedzieli- Słucham. Nie mamy wieczności.
Byłam już zirytowana ich zachowaniem. Na reszcie Damon wyglądał jakby chciał coś powiedzieć i dobrze, bo dobrze wie co mogę zrobić.
- Posłuchaj. - Zaczął niespokojnie to nie wróży dobrze. A Lissa trzymała go uspokajająco za rękę.
- Słucham- wtrąciłam.
- Musisz mieć zwiększoną ilość strażników.
- Co ? Czemu nie rozumiem?
- Sprawy zaczęły się podobno komplikować i rodzice chcą ci zwiększyć ochronę.
- Sprawy? Czego mi nie mówisz?
- Nie wiem dużo, naprawdę.
- A ilu mam mieć od teraz strażników?- miałam umowę z ojcem a teraz ją zerwał. Tylko czemu?
- Ma cię chronić dodatkowo chyba jeszcze trzech czy czterech strażników.
Jeszcze nie jestem królową, ani prawie nikt o mnie nie wie a już mam mieć tyle ochrony.
Muszę o tym pomyśleć później w domu na spokojnie i dowiedzieć się co się dzieję.
- Chodźmy do środka, nie długo zacznie się lekcja- muszę skupić myśli na czymś innym.
Musiałam na razie zapanować nad emocjami by czegoś nie zrobić w szkole przez przypadek. Tak jak około dwa miesiące temu gdy mało co nie zniszczyłam czyjegoś życia przez zbyt długie zebranie emocji.
Gdy o tym myślę uważam, że powinnam umrzeć, gdyż sama prawie zabiłam kogoś. Może nie celowo, ale wiedziałam, że to moja winna i od tam tego zdarzenia wyrzucam silne emocje z siebie po przez wysiłek i próbuje się uspokajać.
Matka uważa, że to ma związek z moją mocą, która jest silna i niszczy mnie. I że tylko wyładowanie emocji mi pomoże w utrzymaniu jej. Lecz to nie jest proste.

Przed wejściem do domu pozwalam zimnemu wiatru na to by ochłodził moje nerwy i by nie zrobić niczego czego będę żałować.
Po odrobieniu lekcji dzwonie do Michaela z telefonu na urodziny, który od niego dostałam.

**************************
A jednak udało się napisać. Liczę na komentarze.

czwartek, 5 marca 2015

Liebster Blog Award

Hej. Zostałam nominowana do LBA, czyli Liebster Blog Award.
Dziękuję Nathalie za nominację.

Zasady:
„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Pytania skierowane do mnie:
1. Jak długo prowadzisz bloga?
2. Ile masz lat?
3. Zastanawiasz się czasem nad sensem życia?
4. Ulubiona para z TVD?
5. Ulubiona czarownica i wampirzyca?
6. Kim chcesz zostać w przyszłości?
7. Chciałabyś kiedyś wylądować na planie swojego ulubionego serialu?
8. Ulubiona książka?
9. Chciałabyś zostać wampirem?
10. Czy masz kontakt (np. na facebooku) ze swoimi czytelnikami?

11. Ile masz aktualnie wyświetleń?

Moje odpowiedzi:
1. Pisać bloga zaczęłam 31.10.2014 r
2. 16, lecz w wrześniu skończę 17
3. Tak i zawsze nie wiem co zrobię z przyszłością
4. Damon i Elena
5. Czarownica- Bonnie Bennett
     Wampirzyca- Caroline Forbes
6. Nie wiem
7. Tak, bardzo
8. Ciemniejsza strona Grey'a
9. Tak
10.Tak
11. 1639

Pytania zadane przeze mnie:
1. Kogo byś zagrała w swoim ulubionym serialu?
2. Co robisz w czasie wolnym?
3. Wolałabyś być czarownicą czy wampirem?
4. Ulubiona książka?
5. Kim chcesz byś w przyszłości?
6. Kto jest dla ciebie ważny w życiu?
7. Ulubiony aktor?
8. Stefan Salvatore czy Damon Salvatore?
9. Ulubiona piosenka?
10. Kogo książki najczęściej czytasz?
11. Co robisz na zabicie nudy?

Nominuję:
http://julia-niki-4ever.blogspot.com/
http://dlaczego-kochamy-tak-mocno.blogspot.com/
http://moooojeszalonezycie.blogspot.com/
http://opowiadania-nastolatki-julka-i-spolka.blogspot.com/

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 32

Nagle znalazłam się na sali treningów a przede mną stała Elizabeth. Obróciła się w moją stronę.
- Czemu się tu znalazłyśmy?- zapytałam, gdyż nie było to jej ulubione miejsce, w którym ja przebywałam.
- Nie wiem, może ty mi powiedz. Gdyż to ty nas tu sprowadziłaś,- podeszła do mnie- a poza tym co się stało Nicole?
No tak walnięte aury.
- Nic czym by było trzeba się martwić, możesz coś z tym zrobić.- pokazałam na miejsce gdzie byłyśmy.
Nie mogłam tego miejsca znieść, a zarazem pragnęłam tu być. To straszne mieć tak mieszane uczucia.
- Dobrze, ale powiedz co się stało. - Prosiła.
Martwi się o mnie, ale nie potrzebnie. Gdyż z tym uczuciem sama muszę się pozbierać. Po chwili otoczenie się zmieniło a my wylądowałyśmy nad morzem.
Podeszłam nad wodę, a Elizabeth szła obok mnie.
- Więc?- nalegała.
- Co widzisz w mojej aurze?
- Twoja aura jest urozmaicona.
- Czyli?
- Widzę radość, smutek, gniew, miłość.
- Więc po co mam ci mówić skoro widzisz moje uczucia.
- Kochanie, twoje życie wkrótce się uspokoi i będziesz żyć szczęśliwie.- usiadła na piasku.
- Chyba sama w to nie wierzysz, ono nigdy nie będzie już stabilne, a przy najmniej takie jakie było. Wtedy uważałam, że żyję na ryzyku, ale teraz to chyba jeszcze bardziej,a poza tym będę musiała okłamywać tych, których kocham. I moje życie nie może być szczęśliwe.
Zaczęłam odchodzić plażą. Matka wstała i mnie dogoniła.
- Nicole- zaczęła, ale nie chciałam już z nią dziś rozmawiać.
- Mam dość, możemy porozmawiać kiedy indziej proszę.
- Dobrze- powiedziała po dłuższej chwili.
Matka odeszła a z nią cały obraz i nadszedł zwykły sen.

Początek roku był taki jak każdy, Lissa i Damon chcieli bym z nimi pojechała do domu, ale odmówiłam i strażnik Powell odwiózł mnie do domu.
Przebrana i spakowana na następny dzień do szkoły, poszłam pobiegać, aż znalazłam się nad jeziorem około 4 kilometrów od mojego domu. Lekko zmęczona weszłam na pomost, usiadłam, zdjęłam buty i zanurzyłam nogi w wodzie.
Po pewnym czasie usłyszałam dzwonek mojego telefonu, odebrałam.
- Gdzie jesteś?- spytała mama.
- Nad jeziorem za około godzinki będę z powrotem dobrze?
- Dobrze.
Rozłączyłam się i spacerkiem wracałam do domu.

Dni mijały prawie tak samo. Zaczynały się od wstanie, potem szkoła, powrót do domu, nauka. a co drugi weekend spędzałam z Lissą i Damonem na nauce przygotowań mnie do roli następcy tronu i na przygotowaniach do balu.

To już będzie ostatni tydzień przed świętami Bożego Narodzenia w szkole. Teraz jest sobota i jadę z Lissą do Paryża do salonu jakiejś kobiety po wybór sukni na bal i od razu na studniówkę.
Po raz drugi wyjadę lub też wylecę za granicę.
Ubrana czekałam na Powella przed domem, przyjechał punktualnie jak zwykle. Podjechaliśmy po Lissę i pojechaliśmy dalej.
Po kilku godzinach byłyśmy już w Paryżu. Samochód już czekał na nas ze strażnikiem za kierownicą.
Liss przez całą podróż opowiadała mi jak wspaniale będzie w Paryżu, ale ja zadręczałam się mailami, które pisałam z Caroline. Często pisała, że chętnie by mnie odwiedziła, ale ja ją zbywałam ty, że wkrótce to ja przyjadę na dwór i się zobaczymy.
Wytchnienie miałam tylko wtedy gdy o wszystkim mogłam napisać Jackowi, który pomagał mi pozbyć się dziwnych pomysłów Caroline, choć to nie jest łatwe.
Od jakiegoś czasu nie myślę już o liście od Dymitra, ale wciąż mam uczucie pustki i smutku przez ten list.
Nagle nie wiem kiedy to minęło weszłyśmy do salonu z sukniami.

*****************************
Udało mi się napisać szybciej, ale następny pojawi się w weekend, mam nadzieję, że będziecie czekać.
Liczę na komentarze
Autorka