Ten rozdział chcę zadedykować mojej wiernej komentatorce.
Dzięki niej mam siłę pisać. Dziękuję ci Deathalie [Ditali] :*
A teraz życzę miłego czytania :)
*****************
Wyszliśmy przed lotnisko gdzie czekały na nas (jak się domyślałam) dwa czarne samochody. Tylko czemu dwa?
Odwróciłam się do kuzyna.
- Mówiłeś o niespodziance?
- Tak.
I wtedy usłyszałam jak otwierają się tylne drzwi drugiego samochodu, z którego wyszedł Jack. Uśmiechnęłam się.
- To twoja niespodzianka - przytaknął.- Dziękuję.
Podbiegłam do Jacka i go przytuliłam. Boże nie wiedziałam, że tak można się za kimś tęsknić.
- Hej- powiedziałam wciąż go przytulając.
- Hej, skąd takie przywitanie?
- Tęskniłam, bardzo.
Jack tylko się uśmiechnął.
- Wsiadajmy do samochodów.- powiedział Damon.
I tak zrobiliśmy. Damon i Lissa siedli do pierwszego, a ja i Jack do drugiego.
- Mówiłaś o tym, że będziesz Caroline?- zapytał Jack w czasie gdy jechaliśmy na dwór.
- Nie i proszę byś ty też nie mówił.
- Dobrze.
- A co u niej?
- Tęskni za tobą od ostatniego waszego spotkania minęło wiele czasu.
- Wiem.
- Niki, czemu wybrałaś bal maskowy? Bo nie rozumiem.
- Nie chcę by ona mnie zobaczyła tak na balu czy się w ten sposób dowiedziała.
- No tak, to ma sens.
- No właśnie.
Przez całą drogę na dwór rozmawialiśmy.
Damon:
Usiadłem z Lissą na tylne siedzenie samochodu.
- Powiedziałeś jej?- pytała ukochana.
- O czym?
- Damon nie udawaj. Słyszałam część twojej rozmowy z wujem.
- A co słyszałaś?
- Czy ona wie o tym, że będzie nie tylko miała więcej strażników, ale będzie miała asystentkę jak twój wuj?
- Nie.
- Czemu jej nie powiedziałeś?
- Chciałem, ale gdy weszła do samolotu nie wiedziałem jak, a potem zobaczyłem jak się cieszy z zobaczenia tego chłopaka.
- Fakt, ale musisz jej powiedzieć za nim ona dowie się, ale nie od ciebie.
Lissa miała rację miałem jej to powiedzieć przed lotem wtedy, by..... No właśnie co by zrobiła.
- Damon? Przestań już o tym myśleć. Ona nie wyszła by z samolotu nawet jeśli byś jej wtedy powiedział, ale powinieneś był to zrobić.
- Skąd wiesz o czym myślę?
- Znam cię- dotknęła mojego policzka.- Poza tym Nicole zachowa spokój gdy jej powiesz przed spotkaniem z asystentką.
- A jeśli nie?
- A jeśli jej nie powiesz i zobaczy ją wcześniej także go zachowa, ale później nie wiem co zrobi.
- Wiem, że ciężko jej być ochronioną i wiem ,że to zrozumie. Liss wiesz, że próbowałem to wybić Michaelowi?
- Tak, ale to nie ty ani on powinniście decydować o tych sprawach, ale ona. Podjęła wiele decyzji. Ma problemy, których nie wie jak się pozbyć.
- Problemy, nie wiedziałem.
- Tak, ale to jej sprawa. Nie wtrącaj się. Nie chcę bym ja to robiła, więc ty tym bardziej.
- Ty wiesz prawda, co ją dręczy?
- Tak i możliwe, że ktoś jeszcze.
Nagle samochód się zatrzymał.
- Jesteśmy na miejscu- powiedział Cross.
Wysiadłem z samochodu i podałem rękę Lissie.
- Idź jej to powiedz, teraz.
Lissa wyszła a ja podszedłem do drugiego samochodu. Nicole właśnie wyszła. Widziałem jak w oddali zbliża się kobieta. Oj muszę się pospieszyć.
- Nicole- odwróciła się do mnie.- Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham. -powiedziała uśmiechnięta.
- Będziesz miała asystentkę, która właśnie tu idzie.
Tylko nie bądź zła, tylko mi wybacz, że ci nie powiedziałem wcześniej. Proszę. Powtarzałem w głowie.
- Asystentkę?- Odwróciła się i zobaczyła zbliżającą się kobietę.
Nagle obok mnie znalazła się Liss i złapała mnie za rękę.
- Wiedziałaś?- pytała się Lissy.
- Nie. Wiesz, żebym ci powiedziała.
Kobieta była już przy nas i zwróciła się do Nicole.
- Wasza Wysokość- pokłoniła jej się.
Nicole:
Ciekawe czyj to pomysł Damona czy Michaela, bo z pewnością, któregoś z nich. Teraz to nie ważne muszę się zachowywać tak jak przystoi.
- Wasza Wysokość- pokłoniła się mi. Nie znoszę jak się do mnie tak wszyscy zwracają.- Jestem Shanna Draganesti.
Kobieta wyglądała na jakieś może 25 lat. Krótko obcięta brunetka, o zielonych oczach. Ubrana jakby pracowała w biurze- tak mi się kojarzyło.
Uśmiechnęłam się do niej i podałam rękę.
- Witam, pani zapewne będzie moją asystentką.
- Tak.
- Jack możemy się spotkać później.
- Jasne Nicole- podszedł do mnie pocałował w policzek i poszedł.
- Liss pójdziesz ze mną do pokoju.
- Oczywiście.
- Dziękuję- podeszłam do niej wzięłam pod rękę i zaczęłyśmy się kierować w stronę pokoju, który ostatnio miałam. Gdy nagle usłyszałam głos Shanny.
- Wasza Wysokość, radziłabym pójść ze mną.
- Dlaczego?
- Gdyż Pani pokój jest w innej części dworu.
- Dobrze.
Poszłyśmy za Shanną. Gdy stałyśmy przed drzwiami, Shanna odwróciła się do nas.
- To Waszej Wysokości pokój.
- Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłaś- uśmiechnęłam się.- I mam prośbę mów do mnie po imieniu.
Miałam dziwne uczucie, ale wydawało mi się że ona nie jest taka jak strażnicy czy moja nowa rodzina.
- Dobrze.
Otworzyła drzwi i zaprosiła do środka. Powoli weszłam do środka. To co zobaczyłam nie przypominało pokoju.
Gdy weszłam miałam coś na wzgląd salonu i części gabinetu razem. Wszystko odpowiednio przygotowane. Sypialnie miałam oddzieloną rozsuwanymi drzwiami. W części sypialnianej były jeszcze trzy pary drzwi. Jedne od łazienki, która była bajeczna- czy można tak mówić na łazienkę? Następnie otworzyłam drugie drzwi. Była to garderoba i to większa od ostatniej i znów była pełna ubrań. Pełna sukienek, spódnic- wszystko było tak idealne, że chyba nie prawdziwe. Usiadłam na środku garderoby i zaczęłam płakać- sama nie wiem czemu.
Lissa:
Weszłam do pokój Nicole z Shanną i pozwoliłyśmy się rozejrzeć. Usiadłyśmy na kanapie, lecz nie długo potem usłyszałam płacz. Wstałam a chwilę później również asystentka. Poszłam w stronę, którego dobiegał płacz. Nicole siedziała na środku swojej garderoby i płakała. Odwróciłam się do kobiety za mną.
- Dziękuję za wszystko, ale nie będziesz teraz potrzebna.
Skinęła głową i wyszła z pokoju. Uklękłam koło Niki.
- Co się stało? Czemu płaczesz?
- To za dużo, za dużo- powiedziała przez łzy.
- Chodź, powinnaś się położyć i odpocząć.
Wzięłam ją w ramiona i zaprowadziłam do łóżka.
- Liss zostań ze mną, dopóki nie zasnę.
- Dobrze- położyłam się obok niej.
Gdy zrozumiałam, że zasnęłam wyszła z pokoju. Gdy zamknęłam drzwi, zbliżał się do jej pokoju Michael.
- Wasza Wysokość - ukłoniłam się.
- Witaj Lisso, czy Nicole jest u siebie?
- Tak, ale teraz śpi.
- Aha, no dobrze później się z nią zobaczę.- król zaczął odchodzić.
- Wasza Wysokość.
Król odwrócił się a ja podeszłam.
- O co chodzi moja droga?
- O Nicole.
- Jest chora?- zmartwił się.
- Nie, ale czy mogę być szczera?
- Naturalnie.
Michael był dobry, wielkoduszny, ale musi wiedzieć, że dla Nicole to za dużo. A ona mu tego nie powie.
- Chciałabym, żeby nie robić pewnych rzeczy dla Nicole.
- Jakich rzeczy?
- Wasza Wysokość, ona nie jest przyzwyczajona do takiego życia i dla niej to dużo.
- Wiem, ale zasługuje na wszystko co najlepsze.
- Tak, ale.... Gdy zobaczyła swój nowy pokój, była trochę obciążona tym wszystkim. Dla niej to wszystko czasami jest jak sen, ale później uświadamia sobie, że to rzeczywistość i to dla niej za dużo.
- Rozumiem o co ci chodzi. I chcesz pewnie bym zwolnił.
- Tak, ale dla niej, by wszystko do niej powoli docierało.
- Dobrze zrobię tak. Poza tym spędzasz z moją córką wiele czasu i znasz ją lepiej niż ja.
- Dziękuję- ukłoniłam się i odeszłam.
Nicole:
Obudziłam się i poczułam się lekko zdezorientowana, ale po chwili uświadomiłam sobie gdzie jestem. Wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic.
Umyta i ubrana, postanowiłam otworzyć trzecie drzwi. Za drzwiami znajdował się balkon. Poczułam chłód i wróciłam do pokoju. Postanowiłam wyjść na dwór więc chwyciłam kurtkę i wyszłam z budynku.
Mimo, że było zimno słońce dawało miłe ciepło. Poszłam w stronę stajni, by choć trochę wrócić do siebie. Po drodze mijałam strażników.
Nie wiele osób chodzi za dnia po dworze. Życie rodzi się tu bardziej po zachodzie słońca.
Weszłam do środka i podeszłam do konia, który należał do mnie.
- Witaj śliczna- przywitałam klacz, na której wcześniej jeździła, dotykając delikatnie dłonią.
Po chwili usłyszałam czyjś głos.
- Nie wolno tu być!- zbliżał się ktoś.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam mężczyznę w podeszłym wieku, ale czy na pewno w podeszłym. Gdy zobaczył moją twarz zatrzymał się i opuścił głowę.
- Wasza Wysokość.
- Dzień dobry- uśmiechnęłam się do niego.
- Co tu robi Wasza Wysokość?
- Nicole, dobrze. Proszę mi mówić Nicole- zgodził się.- Chyba pomyśleć.
Wpadłam na pomysł.
- Mogłabym się przejechać po terenie?- spytałam.
- Oczywiście, przygotuję konia.
Wyprowadziłam klacz i wsiadłam na siodło. Powoli jechałam po terenie. Znalazłam się przy jeziorze. Zeszłam z klaczy i poszłam na pomost. Stanęłam na końcu, złapałam się barierki i przypomniały mi się słowa Alice w dniu Wszystkich Świętych gdy ją widziałam i nie tylko ją.
Wróciłam do pokoju i poszłam coś zjeść. Po śniadaniu poszłam do Hansa.
Zapukałam w drzwi i weszłam do środka.
Wracałam do siebie i zauważyłam, że zbliża się do mnie kobieta, a za nią dwóch facetów w spódniczce. Co faceci w spódniczkach? Gdy kobieta już dość blisko rozpoznałam ją.
- Witaj Shanno.
- Witaj Nicole.
- Czy ci mężczyźni za tobą mają na sobie spódniczki?- spytałam nie mogąc ukryć rozbawienia.
- To nie spódniczki, ale też tak pomyślałam na początku. Oni są Szkotami.
- To wszystko tłumaczy. Co cię tu sprowadza?
- Mam cię zaprowadzić do twojego ojca, który chcę się z tobą spotkać, a potem masz ostatnie poprawki sukni.
- Więc wszystko ustalone- przytaknęła.- Ty również idziesz na bal?
- Tak idziemy oboje z mężem.
- Masz męża?
- Tak, I z tego co wiem to przyjaźni się z twoim ojcem.
- Mogę o coś zapytać.
- Tak.
- Nie jesteś wampirem ani damphirem, prawda?
- Tak. Nie jestem żadnych z nich. Jestem można by powiedzieć zwykłym człowiekiem. A czemu pytasz?
- Z ciekawości.
Doszłyśmy i weszłam do pokoju. Chwilę potem Michael był już blisko mnie i przytulił na powitanie. Shanna nas zostawiła, ale powiedziała, że wróci nie długo.
- To twój pomysł?- spytałam po pewnym czasie rozmowy.
- Tak, ale jeśli nie chcesz mogę ja...
- Nie- przerwałam.- Niech zostanie.
- Dobrze, jeśli tego chcesz.
Ktoś zapukał do drzwi Michael kazał wejść. Do pomieszczenia weszła Shanna, która musiała mnie zgarnąć.
******************
Na dziś to tyle :)
Kolejny dedyk dzisiaj! Oczywiście wielkie dzięki za notkę. Rozdział bombowy! Chce dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Deathalie.
Świetny rozdział :) życzę dużo weny i pozdrawiam ~Roza
OdpowiedzUsuń