Odzyskać nadzieję

sobota, 31 grudnia 2016

Rozdział 135

Cassie:

- To kiepski pomysł.
- Żartujesz to wspaniały pomysł, poza tym twój kochaś też leci został wezwany czy coś. Więc jak?- spytała Care.
- Kto leci?
- Wiedziałam, że polecisz z nami. Niech pomyśle ty, ja, wilk, Dymitr, Jack i twój facet.
- On nie jest mój.
- Tak sobie mów, ja i Nikki wiemy swoje.
- Jak chcesz to załatwić?
- A jak myślisz - magią to przecież oczywiste. To będzie wspaniała niespodzianka.
- Obyś się nie pomyliła.

Nicole:

Denerwuje się żadna z dziewczyn nie odbiera ode mnie telefonu, kuzyni nic nie wiedzą. Plastiki przestały się jako tako do mnie odzywać, ale słyszę plotki o tym jakimi wspaniałymi przyjaciółkami jesteśmy. Gdyby nie Gwen zwariowałabym tu. Po zajęciach idę najczęściej do siebie do pokoju i czytam różne legendy, w których może odnajdę coś o sobie.
Kiepsko spałam tej nocy i  niezdziwie się jeśli gdy wejdę do łazienki okaże się, że dostałam okresu. I bez ściemy co się okazuje, że mam czerwone plamy. No po prostu cudownie, jeszcze okresu mi dziś brakowało. Ubrałam się w czarne spodnie i bluzkę w biało granatowe paski. Siadając na brzegu łóżka zaczęłam szukać tabletek przeciwbólowych bez których z pewnością nie przeżyję. Ale czy ten dzień może być gorszy niż jest jasne, że tak. Tabletki się skończyły.
- Nie, no po prostu cudownie.
Ten dzień jest po prostu piękny. Gwen nie ma dziś, więc będę dręczona przez plastik, mam okres, zero tabletek przeciwbólowych i na dodatek jestem głodna.
Muszę znaleźć Powella, ale zamykając drzwi od pokoju usłyszałam najgorsze co chodziło po tym świecie. Czułam jak wewnątrz zaczynam buzować, a to nie najlepsze połączenie. Ich krew krążyła, a ja byłam głodna. Opanowałam się jak to tylko możliwe i czekałam na rozwój wypadku. Przecież jeśli ... nawet wole o tym nie myśleć. Cholera ich wie co by mi się stało pijąc z nich, jeszcze bym zachorowała. Zaśmiałam się na tą myśl.
- Słyszała Jej Wysokość, że przyjechali nowi uczniowie podobno ze Stanów.
Wielka nowość, ta plotka chodzi od dwóch dni.
- Tak, to niesamowite. Wybaczcie ale śpieszę się.
- Dokąd?
Wścibska zdzira wszystko musi wiedzieć by potem rozgadać.
- Na spotkanie, a teraz przepraszam.
Bóg dał mi to szczęście, że w szpilkach się nie biega, a w adidasach tak. Weszłam do budynku dla strażników, zapukałam pod odpowiednie drzwi i czekałam aż lokator mi je otworzy.

Powell:

- Nie spodziewałem się, że tu przylecisz.
- Ja również, ale cieszę się, że tu jestem.
- Nie rozumiem czemu z nią nie rozmawialiście. Była tak zmartwiona, że do mnie przychodziła, ale nic nie mówiłem.
- Mnie również było ciężko każdego dnia słyszałem jak chce mnie usłyszeć.
- Dymitr ona przeżywa wszystko co związane z tobą. Ona nawet myślała, że zostałeś ranny. Ale cieszę się, że jesteś, bo jest tu ktoś zaufany i znany.
Wtedy usłyszałem jak ktoś puka w drzwi.

Nicole :

Z momentem otwarcia zobaczyłam strażnika trochę zaskoczonego, ale wpuścił mnie do środka.
- Przepraszam, że Cię nie uprzedziłam - wchodząc głębiej, aż zobaczyłam jego. - Dymitr !
Wskoczyłam na niego i całując go mocno upewniałam się, że to nie jest sen. Jego ramiona owinęły się wokół mnie.
- Jesteś.
Stanęłam na własnych noga i patrzałam na jego twarz, moja dłoń uniosła się i nawet najlepszy strażnik nie mógł się domyślić co się stało. Gdy moja dłoń spotkała się z jego ciałem. Czułam ból w dłoni a także przesuniętą twarz ukochanego po uderzeniu.
- Jak mogłeś mi to zrobić, wiesz jak się martwiłam - mówiłam głośno z bólem w głosie.
- Kochanie- chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył.
- Przestań. Co ty sobie myślałeś nie odpowiadając w żaden sposób na moje wołania. A ty wiedziałeś- spojrzałam na mojego strażnika?- Albo lepiej nic nie mów, dość już mam problemów. Jesteś..
Chciałam dokończyć, ale jego usta były szybsze i znalazły moje wargi.
- Wiedziałem, że to zły pomysł, wybacz mi kochanie.
- Będziesz mnie musiał bardzo długo przepraszać.
Oderwał się ode mnie, po czym obrócił mnie tak by moje plecy wtulone były w jego silną pierś.
- Jak się tu znalazłeś? Możecie mi to wyjaśnić.
- Wasza miłość ja nie miałem z tym nic wspólnego.
- No prawie- dodał Dymitr.- Twoi przyjaciele nie mogli znieść szkoły bez ciebie, więc będą tu z tobą.
- I dyrektor się od tak zgodził?- spytałam zaskoczona.
- Mieli mocne argumenty.
- Argumenty? Powell jak się im udało?
- Magia- powiedział cicho.
- Nie wierze. Gdzie są teraz?
- Śpią
Dymitr mocno mnie obejmował a ja dopiero teraz przypomniałam sobie czemu tu przyszłam. Jego zapach, krew.. Tylko to czułam
- Puść mnie - powiedziałam zaczynając głęboko oddychać.
- Wasza Wysokość co się dzieję?- spytał Jason.
- Jestem strasznie głodna.
- Przyniosę.
- Nie. Czy Cassie?
- Jesteś spragniona?- spytał Dymitr patrząc mi w oczy.
- Odsuń się.
- Jason przytrzymaj ją.- rozkazał ukochany.
- Co ty chcesz zrobić?- spytałam gdy zaczął zdejmować z siebie koszulę.- Nie, nie zrobię tego.
Usiadł na brzegu łóżka, skinięciem głowy dał znak strażnikowi, który mnie obejmował.
- Zrobisz to.
Strażnik przybliżył mnie tak blisko ukochanego, że teraz to on mnie obejmował trzymając dłonie na moich biodrach.
- Zostawię was- powiedział strażnik, a potem usłyszałam tylko dźwięk zamknięcia drzwi.
Przyciągnął mnie w taki sposób, że musiałam usiąść okrakiem, wziął moją dłoń i położył na żyle na szyi. Pod palcami czułam krew która płynie strasznie szybko.
- Kocham cię. To nic, ufasz mi i zrobisz to. Wiesz, że czarownicy by zajęło trochę czasu przygotowanie wywaru tutaj. Będzie dobrze.
Przyciągnął moją twarz do siebie łącząc nasze wargi, trzymając dłoń w tym samym miejscu czułam przyspieszenie przepływu i jej zapach mnie owinął. Zeszłam ustami na skroń i coraz niżej. Pragnęłam jej, Oderwałam się od niego, szepnęłam krótkie przepraszam, po czym wbiłam się w jego szyję.

czwartek, 8 grudnia 2016

Rozdział 134

Nicole:

- Biblioteka, to ta twoja kryjówka?
- Tak. Myślisz, że ten plastik tu wejdzie?
- Chyba nie. Powiesz mi kto cię przysłał i czemu kłamiesz? A najważniejsze kim jesteś?
- Mam na imię Gwen, moi rodzice są strażnikami. Bardzo oddani.
- A ty?- spytałam opierając moje cztery litery o stół.
- Cenie rodzinę królewską.
- Nie musisz tak mówić. Ja nie rozumiem trochę tej hierarchii w dwudziestym pierwszym wieku, więc nie wysilaj się. Traktuj mnie jak zwykłą osobę a nie jak córkę króla i mów co myślisz. Za prawdę cię nie zabije. I jeszcze jedno nie mów do mnie tytułem. Jestem Nicole.
- Moi rodzice są oddani naprawdę, ale kochają mnie i moje decyzje. A ja nie czuję, by być jakąś strażniczką. Wolę być kimś innym, pomagać innym bez względu na ich odmienność.
Ostatnie słowo użyła pokazując niewidzialny cudzysłów.
- Moja przyjaciółka cię nie zna, więc skąd o mnie wiesz?
- Dwóch strażników zwróciło się do mojej rodziny bym ci towarzyszyła. Uznałam, że to mogę zrobić dla moich rodziców, skoro mnie namawiali.
- Dwóch strażników, wiesz jak się nazywają?
- Tak są bardzo znani, przynajmniej wśród nowicjuszy, którzy się uczą. Każdy kto się uczy zna wszystkich ważnych.
- Mówiłaś, że nie szkoliłaś się na strażniczkę.
- Nie, ale na zajęcia musiałam uczęszczać bez względu na wszystko. Taki urok bycia córką strażników.
- Powiesz mi jak się nazywają?
- Powell i Bielikov.
- Mogłam się domyślić, że będę chroniona.
Spojrzałam na zegar.
- Zajęcia!- chwyciłam torbę.
- Spokojnie mamy je razem i zdążymy nauczyciel zawsze się spóźnia i to dużo.
- To normalne tutaj?
- Tylko z tym nauczycielem. Sama zobaczysz.
Gdy weszłam do sali uczniowie patrzeli w telefony a nauczyciela nie było. Szłam by zająć miejsce. Gdy otworzyły się gwałtownie drzwi, przez które w bieg chłopak i krzyknął.
- Idzie!
- To normalka siadajmy- powiedziała Gwen.
Chwilę gdy siadłyśmy weszły kolejne dwie osoby. Dziewczyna szła w stronę pozostałych, ale chłopak... moment to jest wykładowca. Spojrzałam na moją nową koleżankę.
- Tak- wyszeptała jakby wiedziała o co chcę zapytać.
Boże to obrzydliwe, niby się słyszy o takich rzeczach, ale robić to tak by wszyscy wiedzieli to obrzydliwe.
- Dyrektor wie?- spytałam szeptem.
- Jasne, że nie. Dziewczyny ciągną na te zajęcia by być jego. A on by nikt nie wiedział daje dobre oceny- odszeptała.
- Panią z tyłu przeszkadzają zajęcia?- usłyszałam głos mężczyzny z przodu.
Gwen nic nie powiedziała, a twarz miała czerwoną. A ja z natury spokojna i cicha, nie wiedząc całkiem czemu odezwałam się.
- Nie, ale Panu raczej owszem skoro przyszedł Pan w połowie wyznaczonego czasu.
- Może odważna i niemądra dziewczyna się przedstawi?
- Nicole Johnson- kąciki ust lekko mi się uniosły, a twarze wszystkich zwróciły się na mnie po wypowiedzeniu nazwiska.- Kontynuuję Pan zajęcia czy to koniec już?
Wszyscy patrzeli to na mnie to na wykładowcę.
- Proszę na przyszłość rozmawiać z koleżanką na przerwie a nie w czasie zajęć Panno Johnson.
Nawet u niego widziałam strach gdy wypowiedziałam nazwisko.
Gdy wyszłam z sali razem z Gwen, dziewczyna zaprowadziła mnie na świeże powietrze.
- Czy ja odpyskowałam wykładowcy?
- W pewien sposób. Nie sądziłam, że coś takiego zrobisz.
- Ja też. Masz teraz zajęcia?
- Tak, ale spotkamy się później. Jeśli będziesz chciała?
- Taa jasne, do zobaczenia.
Gwen poszła, a ja powiadomiłam Powella o tym, że ma do mnie przyjść.
Chwilę po tym jak weszłam do pokoju, wszedł również mój strażnik.
- Wasza Wysokość.
- Zamilcz i słuchaj. Jakim prawem zrobiliście coś bez mojej wiedzy? Mogłeś mnie chociaż uprzedzić o tym, że ktoś wewnątrz będzie nad mną czuwać. Obiecałaś mi szczerość, jestem przyszłą królową - mówiła szybko i ze zdenerwowanie. Gdy doszło do mnie po chwili co powiedziałam, usiadłam na łóżko schowałam twarz w dłonie i znów spojrzałam na strażnika. - Przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło, nie powinnam tak mówić.
- Nic się nie stało, powinienem powiedzieć o swoich zamiarach.
- O waszych. Wiem, że Dymitr też o tym wie, ale zakończmy to. Chcę szczerości czy to jasne?
- Tak. Bardzo mi przykro, że nie uprzedziłem Jej Wysokości.
- To wszystko.
Strażnik skinął głową i wyszedł z pokoju. Położyłam plecy na materac, wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Wybrałam numer, który należał do osoby, której również należy się wykład.
- Abonent nie odpowiada. Proszę zadzwonić później.- usłyszałam.
- Co do cholery.- wciskając ponowne połączenie i znów ten tekst.

niedziela, 23 października 2016

Rozdział 133

Nicole:

Macie czasem myśl, że czas płynie za szybko lub za wolno. Ja tak właśnie mam. Myślałam, że czas do wyjazdu do Europy minie choć trochę wolniej, ale tak nie było. Minął tak szybko, że gdy teraz stoję przed nowym budynkiem szkoły do której będę uczęszczać. Myślę o tym jak ja tu wytrwam sama - bez przyjaciół i ukochanego.
- Jak pies na wybiegu- wyszeptałam.
Nie sądząc, że ktokolwiek to usłyszy, ale Powell jak zwykle blisko i wszystko słyszący.
- Nie będzie tak źle- powiedział do mnie.
Nie chcę znów być jak pies na pokazie. Księżniczka wielki szał i ploteczki, podrywy i przechwałki. Jestem zwykłą dziewczyną i to się dla mnie liczy.
- Witam panno Johnson- wyszedł przede mną zapewne dyrektor.
- Dzień dobry.

Gotowa na pierwsze zajęcia w szkole w Europie otworzyłam drzwi. Przed którymi stała farbowana blondynka i dwie brunetki za nią.
- Witaj, Wasza Wysokość.
Nie byłam znawcą, ale jej uśmiech był tak sztuczny jak cała ona i jej świta.
- Hej.
- Jestem Amanda, a to moje przyjaciółki Kira i Marika. Chętnie cię wprowadzimy do szkoły.
- Dzięki.
A co miałam im powiedzieć innego. Kultura obowiązuję, na moje szczęście żadna nie zna polskiego co oznacza, że jakoś przy nich przeżyję ten dzień.
Szłyśmy korytarzem, a wszyscy nam schodzili z drogi, co było dla mnie dziwne, bo nawet w Stanach nikt tego nie robi. Ludzie dziwnie patrzeli na mnie. Amanda ciągle mówiła o tym jak podzielona jest szkoła. Z czego wynika jedno. Ona i jej psiapsiółki są żałosne, trzymają się ze mną ze względu na to, że jestem księżniczką. Gdy zobaczyłam jak obrażała jedną z dziewczyn. Myślałam, że ją uderzę. Uważa się za lepszą przez głupi tytuł i pieniądze - idiotka. Przez cały czas uśmiecham się jak głupia do nich. Drugie zajęcie mam z nimi, ledwo weszłam do sali i zajęłam miejsce one siadły koło mnie. Wiedziałam, że nie wytrzymam ich gadek przez całe zajęcia na temat ubrań i innych pierdół. Wykładowca nawet nie zwrócił im uwagi.
- Słyszałaś o nowej kolekcji w Anglii, jest wspaniała powinnaś ją kupić, droga też nie jest.
Ta jasne bo uwierzę- czuję cię mój humorek. Do sali weszła nagle jakaś dziewczyna, przeprosiła, że się spóźniła. Zanim zajęła miejsce rozejrzała się po sali i widząc mnie uśmiechnęła się. Przechodząc koło mnie upuściła kartkę na mój notes. Z napisem- Nie zobaczy jej :)- Obejrzałam się za dziewczyną która siadła dwa rzędy wyżej. Rozwinęłam kartke.

Jestem Gwen i znam twoją przyjaciółkę Cassie. Dała mi znać, że tu przyjeżdżasz i mam się tobą zająć. Po zajęciach wyjdź jak najszybciej i pójdź do najbliższej męskiej toalety. Wiem to dziwne, ale to zrób.

Przez dłuższy okres zajęć myślałam, że tego nie zrobię, ale nie mogłam już znieść dziewczyn siedzących koło mnie. Gdy tylko zadzwonił dzwonek Chwyciłam książkę i notes w ręce i zbiegłam w stronę drzwi. Ale wychodząc na korytarz zastanowiłam się jak dotrzeć do tego jebanego kibla.
Ale gdy tam weszłam, oczywiście cudem. Poczułam się głupio, bo w środku było kilku chłopaków.
- Hej- powiedziałam do nich.
Nie powinno mnie tu być, co ja wyprawiam.
- Siemka- odezwali się.- To męska ubikacja.- usłyszałam jednego z nich.
- Wiem i ...
Ale zanim zdążyłam dokończ zwróciłam uwagę na dziewczynę z zajęć wchodzącą do środka. Chwyciła mnie za rękę i wyciągnęła mnie z tam tond.
- Dokąd idziemy?
- W miejsce gdzie cię nie znajdą, chyba tego chcesz?- odwróciła się w moją stronę.
Teraz gdy stałyśmy poczułam jej zapach czy raczej smak.
- Jesteś strażniczką.
- Nie.
Wiedziałam jedno ona nie zna Cass.
- Nie znasz Cassie, więc kto cię przysłał?
- Ja...
Nie wykrztusi z siebie nic, widzę to. Dowiem się potem.
- Nie ważne chodźmy.
- Nie ukażesz mnie?
- Za co?
- Jesteś przyszłą królową i mówili..
- Nie wierz w to co mówią na mój temat.
- WASZA WYSOKOŚĆ!- usłyszałam za sobą piskliwy krzyk lalek.
- Spadajmy.

czwartek, 15 września 2016

Rozdział 132

Nicole:

Jak minęły święta- szybko. Ledwo przyjechałam do Polski to już musiałam wyjechać, czas na dworze też minął w miarę szybko, ale czy ja tego chcę? Czas mija strasznie szybko gdy ma się wolne od nauki. Jedno przy najbliższej okazji zrobię na pewno.
No bo co to jest, że gdy tylko zjawiam się w moim pokoju w czasie nauki. Na biurku odnajduję pięć kartek od nauczycieli o przygotowaniu do egzaminu, ja rozumiem, że uczę się krócej od pozostałych, ale to już przesada. Wściekła rzucam papiery na łóżku, chwytam telefon i bez względu na to czy inni uczniowie się na mnie dziwnie patrzą czy nie. Nie mam już zamiaru czekać do jutra aż zobaczę dyrektora.
Sekretarka czy kim jest ta kobieta tutaj widząc moją twarz zanim jeszcze do niej podeszłam. Wstaje z fotela i idzie do dyrektora, który wychodzi natychmiast ze swojego gabinetu, ale czemu dziwnie na mnie patrzy?
- Moja droga uspokój się, oboje wiemy, że nie chcesz zrobić nic złego- mówi dyrektor.
Zdezorientowana jego zachowaniem skupiam się bardziej na nim. I nie patrzy mi w oczy ale niżej, więc sama spuszczam wzrok, ale gdy zauważam jak moje dłonie płoną, czuje panikę w swoim ciele. Niby to nie pierwszy raz, ale mimo to jestem przerażona.
- Wdech i wydech, i pomyśl o czymś spokojnym, o czymś co otrzeźwi twój umysł.
- Ja nie mogę- wypowiadam jąkając się lekko.
W tej chwili nie myślę już nawet o tym po co tu przyszłam, tylko o dłoniach, na których ogień nagle wzrósł.
- No dobrze, powoli idź w moją stronę.
Nic nie mogłam powiedzieć, nawet ledwo przytaknęłam głową. Ale gdy robiłam krok do przodu starszy mężczyzna się cofał do swojego gabinetu. W połowie drogi ciepło ognia podeszło do góry.

W momencie gdy dostałam się do środka, kazano mi usiąść, ale zanim to zrobiłam do środka w bieg lekko zdyszany strażnik. Widziałam jego ból, widząc strach w moich oczach.
- Niech pan ją uspokoi, ale radzę to robić ostrożnie.
- Oczywiście.
Widząc jak podchodzi do mnie, musiałam go powstrzymać.
- Nie podchodź, zrobię ci krzywdę.
- Nie zrobisz, za bardzo mnie kochasz by mnie skrzywdzić- był coraz bliżej.
Gdy zaczął unosić dłoń. Mogłam powiedzieć tylko jedno.
- Proszę- lecz było to tak cicho jak szept.
Jego dłoń znalazła się na moi policzku lekko gładząc go kciukiem, z kącików oczu spłynęły pierwsze łzy.
- Nie płacz.
Dłonie spoczęły na ramionach by potem móc zjechać niżej, ale ani przez moment nie spuściłam wzroku z jego oczu. Gdy poczułam jak splata nasze palce, wtuliłam się w jego klatkę.
- Byłam taka przerażona- mówiłam przez łzy.
- Już dobrze- powiedział obejmując mnie mocno w swych ramionach i całując w czubek głowy.
- Co to było?- spytałam dyrektora, po obróceniu się z ramion ukochanego.
- Wiele rzeczy, ale nie przybiegłaś tu przez płomienie. Gdyż widziałem twoje przerażenie po spuszczeniu wzroku ze mnie, więc słucham? Dziękuję strażniku, a teraz chciałbym zostać z moją uczennicą sam.- zwrócił się do Dymitra

Gdy wszystko wyjaśniłam, mężczyzna wytłumaczył mi skąd mógł wziąć się tę ogień, ale jest jeszcze coś. Coś o czym ktoś zapomniał mnie powiadomić.
- Jakim prawem mi nie powiedziałeś!- krzyczę na cały pokój do telefonu.
- Córeczko...
- Nie. Jak możecie  mnie wysłać na dwa miesiące do szkoły w Europie ustalając to tylko z dyrektorem. Ja również mam tu coś do powiedzenia.
- Masz rację.
Kurwa jak on może mówić to tak spokojnie, no do cholery. Ja mam porzucić za miesiąc wszystkich tu, by być tam. To jakaś kpina. Oczywiście dyrektor wyjaśnił mi, że tam mogę znaleźć coś na swój temat, ale ja chcę zostać tutaj.
- No wreszcie, więc zostaje.
- Nie, ale powinien ci powiedzieć.
Zaraz kogoś zabiję obiecuję.
- Ta rozmowa nigdzie nie zmierza- zaraz potem się rozłączyłam.
Pieprzony król i ojciec w jednym. Drzwi nagle się otworzyły, a przez nie wszedł wspaniały Zayn z uśmiechem na ustach. Ale widząc mnie uśmiech mu zszedł.
- Hej..Co jest?
- A jak myślisz?- Zaczął wyglądać na bardzo skupionego.
- Wiem, powrót do szkoły jest poważnym problemem.
- Tak jak jego wyjazd.
- Że co?!
- To co słyszałeś, za miesiąc wyjeżdżam i dowiedziałam się o tym z pół godziny temu. Wiec jest zajebiście.
- Mała tak mi przykro, ale nie na długo co nie?
- Dwa miesiące.
- Nie możesz wyjechać.- zaprotestował
- Mogę, dyrektor wysłał już papiery a moi rodzice je podpisali.
- Bez twojej zgody to świnie. Ej ale mamy miesiąc dla się.- poruszając przy tym zabawnie brwiami, co spowodowało u mnie śmiech.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział 131

Nicole:

W końcu święta dziś jadę do Polski. Czas od ostatnich zdarzeń minął spokojnie. Tak przynajmniej mi się wydaję. Nie informują mnie o niczym a ja sama chyba nie chce wiedzieć. Dyrektor sam zaczął się mną zajmować,  natomiast Cassie ma zajęcia z Lorenem, po których widać uśmiech na jej twarzy. Niewiele mi mówi, ale widać, że między nimi coś się zmieniło.
Dyrektor szkoły wiele pomógł mi, Cassie oraz Zaynowi. Ja i Zayn zaczęliśmy rozumieć więź, która nas połączyła. Tylko czasami się zastanawiam czy to wszystko jest w ogóle możliwe? Znaczy gdyby mi ktoś kiedyś powiedział coś takiego może uznałabym go za wariata, ale teraz myśl, że mogę zwrócić komuś życie jest nie tylko niezwykłe, lecz także niewiarygodnie absurdalne. Żaden czarodziej nie może zwrócić życia komuś kto nie żyje, a ja mam to zrobić? Trudno w to uwierzyć. Spędzenie świąt w domu dobrze mi zrobi, z dala od tego wszystkiego będę mogła spokojnie pomyśleć.
Poza tym sam wyjazd będzie najlepszą rzeczą od długiego czasu. Po długich rozmowach Jason zgodził się poświadczyć, że wyjazd świąteczny spędzi ze mną choć tak naprawdę będzie w Nowym Jorku ze swoją dziewczyną- o której nic nie wiedziałam. A całe święta spędzę z Dymitrem i rodziną, za którą strasznie tęsknie.
- Spakowana?- usłyszałam za sobą głos przyjaciółek.
- Tak- odwróciłam się do nich.
- Cieszysz się na wyjazd?- spytała Care.
- Bardzo, nie mogę się doczekać aż zobaczę rodzinę, a wy jesteście gotowe?
- Ja tak. Loren mnie zabiera za godzinę- od Cassie biło szczęście jakby całe życie zaczynało być takie jakie chciała by było.
- Jak wrócę wszystko mi, nam opowiesz.
- Ale
- Doskonale wiesz co chcemy wiedzieć.- Care weszła w doskonałym momencie.
Cassie chciała coś powiedzieć, ale ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.
- Wasza Wysokość jesteśmy gotowi- do środka wszedł Powell.- Mogę zabrać walizkę?
- Tak, zejdę zaraz na dół.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, podeszłam do szafy i wyjęłam dwa małe pakunki dla przyjaciółek.
- Wesołych Świąt- powiedziałam to do każdej przytulając,- Na mnie już pora.
- Baw się dobrze- powiedziała każda z nich gdy żegnałyśmy się przy samochodzie.
Gdy zamknęłam za sobą drzwi samochód ruszył a wraz z nim mój powrót do domu. Za nim się obejrzałam byliśmy na lotnisku, na którym objęłam mojego strażnika i podziękowałam za jego poświęcenie- bo jeśli ktoś by się dowiedział miałby kłopoty.
Mówiłam już, że uwielbiam prywatne samoloty, gdy tylko weszłam na pokład usiadłam wygodnie w fotelu i czekałam na moment, w którym będę mogła się swobodnie poruszać. Dymitr był strasznie zajęty non stop coś robił na tablecie.
Gdy nadarzyła się pierwsza lepsza okazja przeszłam się po pokładzie i zaczęłam wszystkich hipnotyzować. No co ?! Nie chcę być zakablowana przez pracowników o dziwnych dźwiękach i dłuższej nieobecności strażnika. Podeszłam do mojego chłopaka i wyciągnęłam z jego rąk tablet, szybkim spojrzeniem sprawdziłam co robi, po czym go wyłączyłam i położyłam na fotelu obok. Złapałam jego dłoń.
- Potrzebuje pomocy, chyba nie odmówi pan księżniczce?
- Muszę pracować.- no nie wierzę.
- Wiem, ale tylko pan może mi pomóc- naciskałam dalej.- Bardzo proszę, potem dam panu spokój.
Wstał z fotela i pochylił się do mojego ucha, jego ciepły oddech ogrzewał moją skórę.
- Nikki co ty kombinujesz? Nie jesteśmy tu sami.- wyszeptał.
Uśmiechnęłam się lekko, złapałam go za dłoń i nakazałam iść ze mną.

Wtulona w jego ciało, wiedziałam, że nie zostanie tu ze mną do końca lotu.
- Chcesz wstać- powiedziałam.
Jego dłoń wciąż toczyła kółka na moich nagich plecach.
- Muszę popracować.
- Dlaczego? Do końca lotu moglibyśmy tu zostać i nikt by nic nie podejrzewał.
- Może i tak, ale muszę dokończyć pracę, a potem przez całe święta będę tylko dla ciebie i z tobą, ciałem jak i umysłem.
- Dymitr?- spojrzał na mnie gdy zapinał spodnie.- Czy gdyby była taka możliwość, oczywiście hipotetycznie, zrezygnowałbyś z tego?
- Z bycia strażnikiem?- przytaknęłam- Gdyby hipotetycznie była taka możliwość, to tak, zrobił bym to by być z tobą.- przysiadł na łóżku i położył dłoń na moim policzku.- Dlaczego o to pytasz.
- Nie wiem. Nie powinnam była- spuściłam wzrok.
- Ej, - podniósł moją twarz- możemy rozmawiać o wszystkim. I tak kiedyś będzie. Ale na razie musi zostać tak jak jest.
Musnął moje usta swoimi, ale ja przyciągnęłam go bliżej siebie by poczuć jego ciepło bliżej mnie.
- Kocham cię - powiedziałam gdy się ode mnie odsunął i poszedł w stronę drzwi.

Gdy weszłam do domu poczułam zimno, więc objęłam się mocniej kurtką i zeszłam zrobić ogień, by rozgrzać wnętrze, w którym się wychowałam. Dymitr w tym czasie wnosił wszystkie rzeczy do środka. Ciekawiło mnie co jest w reszcie rzeczy, które zostały włożone do samochodu.
- Dymitr, czemu to stoi w kuchni?
- Twój kuzyn to zorganizował, więc sama sprawdź. Zaniosę walizki na górę.- pocałował mnie w skroń i poszedł.
Otworzyłam każde z walizek, w którym było jedzenie- świąteczne. Kocham cię Damon- pomyślałam i włożyłam wszystko do lodówki.

środa, 20 lipca 2016

Rozdział 130

Dziękuję Kasi za motywacje :*

Nicole:

Nie wiem co się dzieje, ale krzyki, które słyszę muszą oznaczać coś złego. Czuję jak wnętrze mojego ciała płonie, po raz kolejny, a przecież nic takiego już nie miało się dziać. Ból jest okropny, lecz z moich ust nie może się wydobyć żaden dźwięk jakby coś mnie powstrzymywało. To co teraz czuję to strach, strach przed kolejną możliwością spojrzenia twarzą w twarz ze śmiercią, której nie chciałam oglądać.
Nie wiem ile to trwa parę minut, godzin a może dzień. Nic nie wiem, ale obecność, nie bliską, ale ta tyle wyczuwalną, by strać się walczyć.

Dymitr:

Gdy Loren zabrał ją z mojego pokoju do skrzydła medycznego w szkole, nie wpuścił nikogo z nas, tylko kazał pielęgniarce po dyrektora szkoły. Za drzwi słychać tylko krzyki i głośno wypowiadane zaklęcia. Cassie wciąż płakała w moich objęciach. Na końcu korytarza zauważyłem biegnącego dyrektora z pielęgniarką. Za nim ktokolwiek zdołał o coś zapytać weszli do środka, nie pozwalając nam niczego zobaczyć.
Boże nie pozwól mi jej stracić.Błagałem w myślach.
Nie chciałem stąd wychodzić, ale nie miałem wyboru gdy Jason się zjawił i kazał mi iść na watrę. Obiecał, że gdy tylko coś będą wiedzieć powiadomi mnie.

Loren:

Gdy tylko do środka wszedł dyrektor, podszedł do łóżka córki króla wampirów.
- Co jest?- spytał.
- Sam zobacz.
Wraz z pomocą pielęgniarek odwróciliśmy ciało młodej dziewczyny. Pod koronkowym szyciem bluzki był widoczny czarne znamię, które jak widać powiększało się.
- Jak to możliwe, żeby atakowali w ten sposób.
- Podaliście napar?- spytał.
- Oczywiście, ale nie za wiele wypiła. Poza tym trzeba zawiadomić jej rodzinę.
- Tak, ale pierw ją musimy uratować.
Oboje stanęliśmy po obu stronach jej łóżka, mocno chwyciliśmy jej ramiona i dotknęliśmy czoła. Natomiast pielęgniarki mocno trzymały jej nogi by się nie ruszała. Gdy ją zobaczyłem w tym pokoju, nie było najlepiej. Dobrze, że Cassie mnie wezwała. Nie wiedziałem co się wydarzyło i czemu nagle tyle osób było w pokoju tego strażnika, a poza tym dlaczego zanieśli ją tam a nie od razu tutaj. Myśl o Cassie była najlepszą rzeczą, ale nie mogłem jej mieć.
Używanie zaklęć czarnej magii jest zabronione, ale i tak znajdą sie tacy, którzy będą jej zwolennikami. Jak ktoś mógł tego używać wiedząc, że zaklęcia za bram szkoły nie zadziałają odpowiednio. Lecz dzięki temu szczęściu dziewczyna ma szansę przeżyć, bo inaczej umarła by nawet nie zdążając się odwrócić. Teraz czas odwrócić atak i usunąć znamię śmierci, którym ktoś ją oznaczył.
Byłem wykończony całym tym dniem, odsunąłem się od dziewczyny. Jej stan nie był najgorszy.
- Wpuść jedną osobę pewnie się o nią martwią- powiedział dyrektor.
Skinąłem głową, następnie ruszyłem w stronę wyjścia. Przestępując próg zobaczyłem dość wiele osób, którym na niej zależy. Spojrzałem na twarz Cassie była cała we łzach. Bolało mnie, że tak wyglądała, chciałbym by nigdy nie cierpiała.
- Jedna osoba może do niej wejść.
Gdy to powiedziałem jeden chyba jej kuzyn ruszył na przód, ale pewna dziewczyna go zatrzymała.
- Damon zaczekaj może niech jedna z jej przyjaciółek wejdzie.
- Jestem jej kuzynem.
- Tak, ale ona potrzebuję kogoś komu ufa.
- A mi nie...
- Nie kłóć się ze mną- weszła mu w słowo.- Która z was wejdzie?
Spojrzała na Cassie i jakąś wampirzycę.
- Idź Cassie ciebie z pewnością bardziej potrzebuję.
- Jesteś pewna?
- Tak, idź.
Przytuliła ją po czym ruszyła w stronę drzwi, które dla niej przytrzymałem. Gdy szliśmy w stronę łóżka dziewczyny. Najpiękniejsza dziewczyna jaką znam nerwowo zaciskała dłonie.
- Jest przytomna?- spytała.
- Jest słaba, więc nie wysilaj jej.
Poruszyła tylko głową na znak, że rozumnie, po czym szybko usiadła na brzegu jej łóżka.

Cassie:

Gdy ją zobaczyłam na tym łóżku chciało mi się bardziej płakać. Lorem się oddalił dając nam trochę przestrzeni.
- Tak mi przykro. - powiedziałam dotykając jej dłoni. 
- Ej, to nic wyliże się. Dużo tam was jest?
-  Trochę. - Po jej minie zauważyłam, że chciała zapytać o niego.- Nie ma go, ale był- dodałam szybko.- Tylko musiał iść chociaż bardzo nie chciał. Nikki ja naprawdę nie wiem jak to się stało.
- To może ja wyjaśnię - usłyszałam za sobą głos dyrektora.
Obie na niego spojrzałyśmy i sposób w jaki na nas patrzał oznaczał tylko jedno kłopoty, z których łatwo się nie wyjdziemy.
- Ale czy jest coś o czym powinienem wiedzieć?- spytał podchodząc na drugą stronę łóżka mojej przyjaciółki.- Nic?- zapytał po naszym milczeniu.- No cóż. W takim razie, zacznę. Zostałaś naznaczona przez czarną magię, gdyby Loren zjawił się parę minut później już byś nie żyła.
- Jak to możliwe?- spytałam.
- Jak wszystko inne, wśród nas jest magia. Nawet teraz, was przecież również płynie. Ale interesuje mnie jeszcze coś. Dlaczego znalazłaś się w pokoju strażnika a nie swoim czy na imprezie?
Nicole była przerażona, patrzała na twarz dyrektora, ściskając mocniej moją dłoń.
- Powinnyśmy mu powiedzieć.
- A co jeśli powiadomi radę starszych?
- Usunę to z jego pamięci.
- Czy to w ogóle bezpieczne?
- A mamy wyjście, muszą znać prawdę by pomóc mi, nam.
Byłam przerażona, ale zgodziłam się.
- Wyznam panu prawdę pod warunkiem, że w pomieszczeniu zostaniemy tylko my troje. Mówił pan, że mogę się do pana zwrócić. Teraz to robię.
Powiedziała wszystko spokojnie.
- Zgoda.

Nicole:

Nic nie jest dobrze. Kiedyś gdy byłam młodsza chciałam by moje życie było trochę zwariowane jak to filmach czy książkach, ale teraz chcę tylko wrócić do normalności. Mieć chłopaka, z którym będę miała spokojny, normalny związek. Wyjść za mąż w odpowiednim momencie mojego życia, mieć dzieci, pracę. Kłócić się o błahostki z kimś kto jest dla mnie ważny..
Z sali wyszli wszyscy i została nasza trójka. Może i nie chcę tego mówić, ale muszę. Potrzebuję pomocy kogoś kto ma doświadczenie, kogoś kto może wiedzieć jak pomóc walczyć by żyć.
Ściskam dłoń przyjaciółki, by czuć się spokojniejszą i silniejszą.
- Czy to co panu powiem zostanie między nami?
- Jeśli tego zechcesz, a także na twoje niewypowiedziane pytanie: nie powiadomiłem twoich rodziców.
- Dziękuję. Od czego zacząć- powiedziałam do siebie, lecz dyrektor i tak usłyszał.
- Może od początku.
- Parę dni temu przeszłam tak zwane ukształtowanie, w którym moja moc wybiera co zostaje wzmocnione a co słabnie. Nie potrafię tego wytłumaczyć i nie jestem pierwsza, która to przeżyła. Lecz z całą pewnością jestem ostatnia, tak przynajmniej twierdzą moje poprzedniczki. Ostatnim etapem była wieź między mną a Cassie. Potrafimy kilka rzeczy, ale dzięki temu i ona stała się silniejsza niż inne czarownice.
- Co?- spytała zaskoczona.
- Nie wiedziałaś- spytał dyrektor mojej przyjaciółki.
- Nie.
- Nie tylko z nią mam więź. Jest ktoś jeszcze, mężczyzna o którym nikt nie może wiedzieć. Nie chcę by zginął przeze mnie tak jak ginęli poprzedni. Rozumie pan?- przytaknął.- Dlatego Zayn mnie do niego zaniósł tylko z nim lub z Cassie czuję się najbardziej bezpiecznie. Są ludzie wśród, których żyje moja matka i dziadkowie, którzy zrobią wszystko by dotrzeć do mnie i do nich, by poznać sekret mojej mocy i zdolności. Dla swojej wiedzy zrobią wszystko, a moje poprzedniczki ginęły, bo nie wytrzymywały presji, a ich ukochani oddawali za nich życia, ja tego nie chcę. Moje życie nie jest aż tak cenne.
- Rozumiem, nic co mi powiedziałaś nie wyjdzie z tego pokoju, ale wrócimy do rozmowy gdy wydobrzejesz. Jeśli Cassie jest silniejsza tak jak mówisz, zajmiemy się tym. Teraz zostawię na chwile same, ale potem musisz wyjść dobrze Cassie?
- Tak panie dyrektorze.
Gdy tylko się oddalił, Cass spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś o mnie?
- Nie mów, że nie czułaś, ja czułam od jakiegoś czasu. A poza tym może teraz będziesz miała więcej czasu z Lorenem sam na sam.
- O czym ty mówisz?
- Dyrektor chcę, żeby nauczył cię poznać twoją nową siłę mocy- uśmiechnęła się z głupim uśmieszkiem.
- Nienawidzę cię.
- Taa jasne.
- No dobra zostawię cię, załatwić ci coś?- wstała z brzegu łóżka.
- Przemycie tu z Care Dymitra i Zayn, ale oddzielnie.
- Jasne. Jesteś niezwykła wiesz?
- Wolałabym być normalna.
- Nie możesz być, bo za bardzo cię wszyscy wielbią.
- Idź.
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła na korytarz pewnie gdzie wszyscy chcieli się czegoś dowiedzieć.
Czułam się strasznie zmęczona, ułożyłam głowę na poduszce a oczy jakoś same mi się zamknęły.

No napisałam a już się bałam, że go nie skończę choć nie wiem czemu, ale nie ważne.
Czy ten czas nie leci trochę za szybko? Chciałabym by trochę zwolnił, bo jak tak dalej pójdzie to za szybko dotrzemy do września.
Liczę, że miło wypoczywacie :)

wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział 129

Nicole:

Co miałam zrobić z tym co odkryłam. Gdy chłopacy wyszli myślałam o tym tylko jak zrozumieć to co jest między mną a Zayn’em. Przynajmniej udało mi się mu wytłumaczyć, że mam już kogoś, a ja i on to coś innego i postaramy się to zrozumieć. Byłam strasznie zmęczona a czekała mnie rozmowa z Dymitrem. Najbardziej obawiam się, że moja ściema mogła nie przejść a między nami pojawią się kłótnie, których nie chcę, bo jestem cholernie szczęśliwa od czasu powrotu do szkoły.
Gdy weszłam do środka sali było strasznie ciemno, niewielką jasność dawał księżyc wpadający przez okna, ale to mało dało.
- Dymitr?- wypowiedziałam cicho.
Odpowiedziała mi cisza. Usiadłam na podłodze, mrugałam powiekami, by pozbyć się niepotrzebnych łez i skupić się na nim, by wiedzieć gdzie jest.
- Nie wierzę – powiedziałam do siebie, po czym biegiem udałam się do jego pokoju.
Nie interesowała mnie czy może w tym czasie ktoś do niego przyszedł. Gdy weszłam zastałam go w bokserkach, stał do mnie tyłem i szukał czegoś w szufladzie. Zamknęłam drzwi, gdy się obróciłam staliśmy przodem do siebie.
- Czemu nie przyszedłeś?!
- A czemu ty skłamałaś?! Poza tym powinnaś stąd wyjść.
- O nie. Co ty sobie myślisz, że jestem jakimś przedmiotem.
- Myślałem, że skoro jesteśmy razem mówimy sobie prawdę- mówił z wyrzutem, co oznaczało jedno moje kłamstwo wyszło jakoś na jaw.
- Jak się dowiedziałeś?- powiedziałam siadając na brzegu łóżka a głowę spuściłam na podłogę.
- Schodząc spotkałem Cassie i powiedziała, że nic nie wie o waszym spotkaniu, choć potem próbowała coś kombinować, że niby zapomniała. Dlaczego mnie okłamujesz?- podniósł mój podbródek bym patrzała mu w oczy.
- Nie chcę tego- w oczach miałam łzy- ale to też nie jest coś czym powinieneś się martwić. Nie chcę się kłócić, poza tym przed powrotem tutaj było tak dobrze.
- Nicole, kocham cię i nie musisz mnie okłamywać. Jeśli jest coś czego nie chcesz bym w pełni wiedział to nie mów, ale nie wymyślaj jakiś wymówek bym sobie poszedł, dobrze?
Boże jak ja go kocham, czym sobie zasłużyłam za taka miłość. Szybko przytaknęłam po czym złączyłam nasze usta, zbyt długo byłam z daleka od niego. Przyciągnęłam go bliżej siebie, moje dłonie przesunęłam pod jego podkoszulek unosząc go w górę.
- Nicole- miała to brzmieć jak ostrzeżenie, ale pragnęłam go.
- Proszę- powiedziałam, powracając do jego ust.

Dymitr:

Jej nagie ciało obejmowało moje, kocham ją więc zanim sam zasnąłem złożyłem na czubku jej głowy pocałunek.
Gdy się obudziłem, słyszałem wodę spływającą z prysznica, oparłem się o zagłówek łóżka i czekałem aż z łazienki wyjdzie moja dziewczyna. Wyszła owinięta w ręcznik, nie spojrzała w stronę łóżka przez co mogłem ją obserwować. Wyciągnęła z mojej szafy jeden T-shirtów, następnie opuściła ręcznik przez co mogłam widzieć jej piękne ciało.
- Ładny widok- usłyszałem jej głos, nie zauważyłem nawet, że odwróciła się do mnie przodem zakładając dopiero ubranie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Chodź tu.
Wspięła się na łóżko i pocałowała mnie zdecydowanie zbyt krótko.
- Dzień dobry.
- Jak spałaś?
- Bardzo dobrze, może będę codziennie tu przychodzić co ty na to.
Jej uśmiech był najlepszym co mogło mnie spotkać z samego rana.
- Wiesz..
- Wiem- urwała mi.- Ale tak bardzo chciałabym być blisko ciebie.
- Wiem, skarbie i zobaczysz, że tak będzie. – Pocałowałem ją i wstałem.
Patrzała wszędzie byle nie poniżej mojego pasa, ale i tak na jej twarz wpłynął rumieniec.
- Rumienisz się.
Gdy się odwróciłem oberwałem w głowę poduszką, odwróciłem się i przerzuciłem ukochaną przez ramię i wszedłem do kabiny prysznicowej. Spuściłem wodę, następnie ją postawiłem.
- Dymitr ty..!- Krzyknęła.
Pocałowałem ją zanim dokończyła i zanim mógłby ktoś coś za ściany coś podejrzewać, ale pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, Z całej siły się powstrzymałem. Mój T-shirt pod wpływem wody przywierał do jej ciała co wcale nie ułatwiało sytuacji.
- Zabiję cię- odpyskowała gdy jej ciało się opanowało.
- Nie sądzę.
- Ale z problemem radź sobie sam.
Zakręciła wodę i wyszła, dopiero jak wyszła. Miałem ochotę ten „problem” rozwiązać z nią.

Nicole:

Zmyłam się z jego pokoju i pobiegłam na zajęcia. W czasie przerwy poszłam tam gdzie zawsze, by móc popatrzeć jak mój chłopak. Jak to brzmi? W życiu bym nie pomyślała... błąd i tak kiedyś musiał być pierwszy.
- Nie szczerz się jak głupia- usłyszałam głos czarownicy.
- A ty co zabronisz mi? A tak poza tym to hej.
- Dzisiaj jest impreza, idziesz?
- Impreza, u kogo?
- A jak myślisz?
No tak cała szkoła mówiła tylko o tym jak czeka na imprezy u moich głupich wilczków. Ale impreza to impreza.
- Jasne, przyjdę do ciebie i się przygotujemy.
- I Caroline.
- Uuuu aż tak daleko się rozwinęła znajomość.
- Ej, nie przesadzaj staramy się dla ciebie.
- Nie róbcie tego ze względu na mnie. A przy okazji, będziesz mi potrzebna. Zayn i ja.
- Gadałaś z nim.
- Taa..
- I co?
- To nie miłość, ale coś jest na rzeczy. Więc za twoim pośrednictwem chcemy to zrozumieć.
- Za moim?
- Jezu nie zadawaj ciągle durnych pytań. Tak za twoim. O mało wczoraj się z Dymitrem o to nie pokłóciłam.
- Wiem, mogłaś..
- Wiem- wepchnęłam się- przepraszam, zapomniałam. Więc o której ta impreza?Myślisz, że Loren będzie?
- OMG.
- No co?
- Nie jestem przyzwyczajona do takiej rozmowy.
- Dasz radę, ale chciałabyś, żeby przyszedł, nie udawaj.
- HALO- zaczęła nam machać Care przed oczami.- No nareszcie wyglądałyście jakbyście gadały bez... OMG, bo gadałyście. To niezwykłe co jeszcze robicie.
- Caroline to tajemnica, poza tym ja muszę już spadać mam zajęcia. Widzimy się na imprezie.- spakowałam rzeczy- Pa dziewczyny, miłej rozmowy.

Caroline:

Gdy podeszłam gapiły się na siebie jakby gadały, ale usta im się nie otwierały. Trochę zazdroszczę Cass tej całej więzi z Nikki. Gdy księżniczka- a wcale tak się nie zachowuje odeszła.
- Idzie na imprezę?
- Jasne. Care jeśli chodzi o ...
- Spoko, jesteście jak siostry. To o której się przygotowujemy?
- U mnie, godzinę przed imprezą?
- Jasne i Cassie dziękuję jesteś świetna.
Wstałam i także poszłam na zajęcia. Wiem, że czarownica nie ufa mi tak jak Nicole, ale lubię ją i chciałabym by mi również zaufała- oczywiście na to potrzeba czasu.

Nicole:

Teraz rozumiem o co tyle szumu. Pełno alkoholu, głośna muzyka a na dodatek nikt się nie dowie bo pomieszczenie ma na sobie zaklęcie zagłuszające. Chciałam się bawić, ale po godzinie imprezy, nie czułam się najlepiej. To tak jakby coś się miało wydarzyć. Odstawiłam kubek z sokiem i wódką, w momencie którym chciałam wychodzić ktoś złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę.
- Już wychodzisz?- spytał Zayn.
- Odprowadzisz mnie- starałam się przekrzyczeć muzykę.
- Jasne, chodź.
Odstawił swój kubek, po czym objął mnie i odprowadził do wyjścia. Gdy byliśmy na zewnątrz zimny wiatr poczułam na swojej twarzy, chłód owinął sie wokół mojego ciała. Zayn widząc to objął mnie mocniej.
- Nie podobała ci się impreza?
- Nie, impreza bardzo mi się podobała, ale źle się poczułam.
- Mam nadzieje, że nie miałaś kłopotów przez to co wygadywałem.
- Nie. Zayn może spotkamy się jutro, a raczej dziś koło dwudziestej trzydzieści, by na spokojnie pogadać.
- A czemu nie teraz. Chodź znam miejsce gdzie nikt nam nie przeszkodzi.
- Zgoda.
Szkoła jest olbrzymia. Zayn otworzył drzwi do ... biblioteki.
- Serio?- spytałam
- No co? Nikogo tu nie ma, no i mamy ciszę i spokój. Idealny motyw romantyczny.
- Zayn- powiedziałam podirytowana.
- No wiem, wiem. Nikt nie ma szans z tym twoim ideałem.
- A żebyś wiedział, że jest idealny pod każdym względem.
- Hola, hola, aż tak dużo nie chcę wiedzieć- zachichotałam.
Usiedliśmy oboje przy jednym ze stolików i zaczęliśmy rozmowę. Wszystko miało by sens, ale głowa zaczynała mnie boleć, od momentu szperania mu w głowie i łączenia ich z moimi, by wszystko zrozumieć. Zayn wyrwał mi swoją dłoń.
- Nicole, wszystko w porządku, bo źle wyglądasz.
- Możemy wyjść na dwór.
- Tak.
Pomógł mi wstać, na zewnątrz Zayn usiadł ze mną na jednej z ławek.
- Pójść po kogoś.
Czułam się naprawdę źle jakby miałabym rzygać, ale nie mogła.
- Zaprowadź mnie do Dymitra- mówiłam ciężko oddychając.- A potem po Cassie, zgoda?
- Okej.
Wziął mnie jak pannę młodą, po czym szybkim tempem poszedł w stronę mojego ukochanego.

Zayn:

Nie wyglądała najlepiej, wziąłem ją na ręce i biegiem ruszyłem w stronę tego faceta. Miałem nadzieje, że nic jej nie będzie. Będąc przed jego drzwiami, opuściłem ją i mocno objąłem w talii.. Zapukałem mocno w jego drzwi. Kurwa a jeśli ktoś jeszcze to usłyszał. To będziemy mieli przerąbane. W końcu te jebane drzwi się otworzyły, a gdy facet zauważył mnie z nią w takim stanie od razu wpuścił mnie do środka.
- Co jej zrobiłeś?- spytał gdy położyłem ją do jego łóżka.
- Nic, źle się czuła i kazała mi przyjść tu. Zajmij się nią, a ja lecę po tę czarownicę.
Wybiegłem jak poparzony z jego pokoju. Wchodząc do pomieszczenia gdzie balowała zapewne cała szkoła musiałem znaleźć jedną osobę. Wszędzie było czuć alkohol. Szukając czarownicy, znalazłem tylko tą wampirzycę. Pociągnęła mnie za sobą. Przy oknie, które było lekko uchylone stała dziewczyna, której szukałem.
- Chodź ze mną- krzyknąłem do jej ucha.
- Co jest?
- Nicole.
Widać więcej nie musiałem mówić, dziewczyna tylko powiedziała coś drugiej, po czym oboje ruszyliśmy do dziewczyny, która w niezwykły sposób stała się dla mnie bardzo ważna
Gdy tylko weszliśmy do środka czarownica znalazła się przy jej ciele, złapała ją za dłoń i coś mamrotała. Nie raz widziałem coś takiego. Mężczyzna, którego kochała córka króla wampirów, był przerażony jej stanem.
- Cassie, co jej jest? Przecież miało być już dobrze.- mówił głośno strażnik.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko pisała coś na telefonie. To ma być kurwa pomoc, było trzeba ją zanieść do pielęgniarki a nie tu. Czemu jej posłuchałem? Po paru minutach to pokoju wpadły kolejne dwie osoby. Co to pokaz fajerwerków czy pomoc?
Mężczyzna, który tu wszedł także usiadł przy jej ciele.
- Loren, ja nie wiedziałam co robić- mówiła cicho czarownica.
- Co ona... zresztą nie ważne.
Po jego wyrazie twarzy było widać, że jest zły. Kurwa mamy przerąbane. Położył dłonie na jej czole i zaczął gadać jakieś zaklęcia. Jeszcze nigdy nie czułem się tak zdenerwowany, zły i wystraszony o czyjeś życie.

wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 128

Nicole:

To przecież niemożliwe jak on może coś do mnie czuć. No fakt Zayn Malik jest przystojny, ale ja nigdy nic do niego nie poczuję. Kocham Dymitra.
- O czym wy mówicie? Obie przecież wiecie, że ja mam już więź z Dymitrem i kocham tylko jego. Więc Zayn nie może mnie kochać. To niemożliwe.
- My to wiemy Nicole, ale może jest coś o czym nie wiemy i jakimś sposobem utworzyła się druga więź.- sugerowała Cassie.
- Nie utworzyła się wiedziałabym o tym. Dobra zostawmy to sama się tym zajmę gdy go spotkam. A i ani słowa o tym Dymitrowi, nie chcę kłopotów w związku zaraz po tym jak udało się nam być szczęśliwym.
W pokoju rozbieg się dźwięk telefonu, którego Caroline wyjęła z kieszeni spodni.
- Do Jack muszę lecieć, pogadamy później zgoda ?
- Jasne.
- Na razie dziewczyny.- pożegnała się i wyszła.
Przesiadłam się do przyjaciółki.
- Co jest?- spytałam.
- Jesteś czasami zazdrosna?
- O Dymitra? Jasne nawet często, a co?
- Jak to znosisz, gdy widzisz go z inną a ty sama nie możesz przy nim stać?
- Chyba nie chodzi o mnie, co? Tylko o Lorena.
Czarownica położyła się na moim łóżku i patrzała w sufit. Zrobiłam to samo.
- Hej, wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.
- Co mam zrobić? Kocham go odkąd po raz pierwszy go zobaczyłam. Zawsze mi się podobał, a on nie zwraca na mnie uwagi. Myślisz, że gdyby nie to, że jestem córką jednej z ważniejszych czarownic zwrócił by na mnie uwagę?
- Chcesz mojej opinii. Widzę to samo co ty, ale trochę inaczej. Loren to facet, który spotyka się z dziewczynami, bo nie może mieć jednej, której pragnie. Ciebie. Czuję coś, ale się boi jak to przyjmiesz ty i inni. Nie widzisz tego bo to ukrywa i to nawet nieźle. Chcesz dowiedzieć się prawdy, więc wejdź do moich wspomnień i zobacz to co ja zobaczyłam u niego.
- Co?
- Mamy więź Cassie. Jesteśmy jak siostry. Możemy rozmawiać ze sobą na odległość, to samo potrafię z Dymitrem. Skup się i na mnie, a potem gdy będziesz pewna czego chcesz pomyśl o Lorenie. A zobaczysz, że te wszystkie dziewczyny są wybierane pod twoje podobieństwo. Nie mów, że tego nie zauważyłaś.
- Jesteś pewna?
- A ty?
- Nie śpiesz się- dodałam.

Gdy zadzwonił budzik przebrałam się i poszłam na pierwsze zajęcia. Dzisiaj czekał mnie egzamin na koniec dnia, więc miedzy przerwami postanowiłam się pouczyć.
Wyszłam na dwór tam gdzie przyszli strażnicy i wilkołaki najczęściej ćwiczą. Położyłam plecak obok ławki w oddali zobaczyłam Dymitra, który uczył innych. Uśmiechnęłam się lekko, po czym wyjęłam książkę i zaczęłam się uczyć miałam godziną przerwę między zajęciami więc powinnam sporo powtórzyć. Lecz nie dane mi to było gdyż podeszła do mnie grupa wilczków. Powiem szczerze nie lubimy się, uważają się za wielkich bo każda dziewczyna na nich leci. Co moim zdaniem jest lekko straszne, gdyż nawet moje przyjaciółki uważają, że są głupi, ale seksowni. Piątka debili, gdy tylko się zjawiłam każdy z nich próbował mnie poderwać. Najbardziej wtedy zaskoczyło mnie to, że robił to także Liam- a on ma już dziewczynę.
Przymknęłam książkę i spojrzałam na nich.
- Podpasek wam zabrakło, że musieliście przyjść do mnie.
- Śmieszne wiesz, ale nie. Chcemy byś naprawiła Zayna dziwaczko.- odezwał się Harry.
- Nie jestem mechanikiem więc won mi stąd.
- Nicole, kocham cię- nagle zaczął krzyczeć Zayn.
Spakował książkę, miałam tylko nadzieje, że Dymitr tego nie usłyszał.
- Bierzcie go i idziemy- zaczęłam iść, a oni stali, obróciłam się.- Już.
Otrząsnęli się chyba i poszli za mną do mojego pokoju. Zamknęłam za naszą szóstką drzwi.
Podeszłam do Zayna kazałam mu usiąść i nic nie mówić.
- Ile to trwa?- spytałam.
- Kilka dni, coś ty mu zrobiła?- odezwał się Liam.
- Przyjaciółki mi powiedziały, że Zayn lata i gada, że coś do mnie czuję. To jest jakiś wasz kolejny głupi żart?
- Oszalałaś na cholerę by miał udawać, że coś do ciebie czuję.- odpowiedział Louis.
Nie mogli kłamać, więc co jest z Zaynem?
- Nie wiem co się dzieję, ale jeśli mam pomóc musicie obiecać, że nikt się nie dowie, a szczególnie mój chłopak.
- Ty masz chłopaka?- spytali razem.
- Tak, ale obiecajcie mi. Mój związek nie jest łatwy, bo gdy ktoś się do wiem kim on jest. I ja i on będziemy w niebezpieczeństwie, rozumiecie?- musiałam być szczera.
- Zgoda, ale tylko dopóki Zayn się nie uspokoi.- odpowiedział Harry.
- Zabierzcie go i gdy skończę zajęcia przyprowadźcie go tu.
Zwolniłam Zayna z hipnozy, a wilki wzięli go ze sobą. Stanęłam przy oknie, położyłam dłoń na czole i wzięłam głęboki oddech.
- To niemożliwe- szepnęłam do siebie.
Postanowiłam dokończyć naukę w pokoju i skończyć ten dzień jak najszybciej. Przed salą  w której miałam zdawać egzamin, ręce mi się pociły, serce biło szybciej i obawiałam się, że czegoś nie będę umiała. Emocje opadły gdy wyszłam z sali i poszłam prędko do siebie. Gdy weszłam do środka, zastałam tam ukochanego.
- Dymitr- powiedziałam zaskoczona.
- Nie cieszysz się- podszedł do mnie.
- Bardzo- musnęłam jego usta.- Ale musisz iść.
Nie mógł tu zostać, bo Bóg jeden wie czy Zayn znów się nie uwolni się spod rąk Niall'a i czegoś nie powie.
- Co jest?
Wiem, że zachowuję się niestosownie a szczególnie po tym co się wydarzyło niedawno, ale muszę to załatwić tak by on o niczym nie wiedział.
- Nic, złego. Kocham cię. Może spotkamy się za godzinę w sali numer trzy od ćwiczeń, dobrze?
- Coś się dzieje, coś czego nie chcesz mi powiedzieć.
Wymyśl coś. Myśl. Powtarzałam w kółko.
- Pomagam Cassie, babskie sprawy i wolałybyśmy być same.
- I wystarczy wam godzina?
- Tak, a teraz idź, bo muszę wszystko przygotować- uśmiechnęłam się. Uwierz mi.
- Zgoda.
Podszedł do mnie i złączył nasze usta ze sobą w powolny i pełen miłości pocałunek.
- Do zobaczenia za godzinę.- po czym wyszedł.
Usiadłam na łóżku i odetchnęłam z ulgą, ale za raz potem wpadli do mojego pokoju wilki.
- To jest twój chłopak?- zapytał zdziwiony Styles.
- Skąd?
- Byliśmy pod drzwiami i słyszeliśmy jak jesteś z kimś w środku więc zaczekaliśmy, ale strażnik.
- Nikomu nie powiecie, prawda?
- Jasne.- odpowiedzieli.
- Dobra do roboty, posadźcie go na krześle.- zrobili co kazali.- Horan weź dłoń z jego ust.
- Pewna tego jesteś?- spytał.
- Tak.
- Jak chcesz.
Zrobił to, po czym usiadł koło reszty na moim łóżku.
- Cześć Zayn.
- Hej, skarbie.
- Pozwolisz mi coś zrobić.
- Tobie wszystko- wyszczerzył swoje białe zęby.
- Dzięki- po czym chwyciłam jego dłoń z całej siły i szukałam.

Liam:

Patrzałem jak dziewczyna chwyta kumpla za jego dłoń.
- Co ona wyrabia?- spytał mnie szeptem Louis.
- Nie wiem, trzyma za rękę i się nie rusza.
- A co jeśli go nie naprawia?- spytał Harry.
- Oj zamknijcie się w końcu, chyba wie co robi i  tak gorzej nie będzie.
Powiedziałem zły. No bo w końcu dziewczyna chcę nam pomóc a oni zaczynają mnie wnerwiać.
W tym czasie było można obejrzeć jej pokój, nie wyglądał jak każdej dziewczyny, no może trochę. Na szafce nocnej miała postawione zdjęcie z dwójką zapewne małżeństwa, ale muszą być dla niej ważni skoro ma ich zdjęcie, a nie idzie zauważyć zdjęcia jej ojca- króla wampirów.
Nagle w pokoju dało się zauważyć niemy krzyk z Zayn'a  i Nicole, która puściła jego dłoń.
- Na prawdę tak uważasz?- spytał Zayn dziewczyny.
- Stary wróciłeś, w końcu.- powiedział Harry.
- Tak, a teraz won z jej pokoju wszyscy.
- Chłopie co ci?- spytał Louis.
- Musimy pogadać- zaczynała się kłótnia, w która ani ja ani Niall się nie wtrącaliśmy.
- Dość- odezwała się dziewczyna. - Zayn pogadamy o tym jutro zgoda?
- Jeśli chcesz.- uśmiechnęła się do niego.- No dobra spadamy chłopaki.
Zayn otworzył drzwi i czekał, aż wszyscy wyjdziemy. Natomiast ja podszedłem do niej.
- Dziękuje za wszystko.
- Nie ma za co Liam, ale pamiętaj, że i tak was nie lubię.
- Ale to się zmieni zobaczysz- usłyszałem za sobą.
- Taa. Liam powiedz coś nie tak?
- Co zrobiłaś?
- Z Zayn'em- machnęła mu by już poszedł.-To skomplikowane, ale może kiedyś się dowiesz, ale nie od Zayn'a. Poza tym czas na ciebie, jak słyszeliście mam randkę więc muszę się przygotować.
- To też jest skomplikowane- powiedziałem już przy drzwiach, do których mnie odprowadziła.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, a teraz- otworzyła mi drzwi- dobranoc.
Uśmiechnęła się. Wyszedłem wracając do chłopaków. Zastanawiałem się jak ktoś taki może być tak miły, a zarazem wyrozumiałym dla innych. Mam nadzieje, że jej życie się ułoży. W końcu mi tego także życzyła.

wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział 127

Dymitr:

Gdy się przebudziłem Nicole wciąż spała. Jej ciało było na wpół odkryte. Gdy tylko pomyślę o tej nocy, zastanawiam się czy było jej dobrze. Czy nie byłem zbyt brutalny, przecież powinienem być delikatny. Pierwszy raz zawsze jest bolesny. W momencie gdy odwróciła głowę w moją stronę. Wiedziałem, że nie warto o tym myśleć. Kocham ją.
Musnąłem jej ramię, po czym znów zasnąłem.

Nicole:

Gdy tylko się obudziłam. Miałam myśl, że wczorajsza noc była snem, ale była prawdziwa. Czułam to, ból między nogami był nowym uczuciem, ale dla mnie pozwalał urzeczywistnić to co stało się między nami.
- Dzień dobry- usłyszałam głos mężczyzny.
- Hej- podniosłam się na rękach i spojrzałam na jego twarz.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, tylko trochę mnie boli.
- Przepraszam.
Że co?
- Za co?
- Mogłem być delikatniejszy.
Usiadłam na nim okrakiem i spojrzałam w jego oczy.
- Ta noc była najwspanialsza w całym moim życiu- musnęłam jego wargi swoimi.- Nic bym w niej nie zmieniła, kocham cię.
Jego dłonie znalazły się na moim ciele, przewrócił nas tak, że teraz to ja byłam na dole. Gdy się ode mnie oderwał, powiedział.
- Weź kąpiel ja zrobię nam śniadanie.
- A może..
- Nie- przerwał mi nie pozwalając dokończyć.- Bo wtedy możemy nie wyjść z tego pokoju, a musimy coś zjesz.
Musnął szybko moje usta, po czym wstał z łóżka. Zakryłam się kołdrą, gdy Dymitr ubierał na siebie bokserki.
- Nie musisz się zakrywać prócz nas nikogo tu nie ma, a ja widziałem cię nago.
Poczułam jak robię się czerwona na twarzy, chwyciłam poduszkę i rzuciłam nią w niego, następnie popędziłam go do zrobienia tego śniadania. Gdy mężczyzna wyszedł weszłam do łazienki wziąć kąpiel. Woda była idealna do moich zbolałych mięśni.
Gdy spojrzałam w lustro, nie widziałam dziewczyny, lecz szczęśliwą, zakochaną kobietę - w każdym znaczeniu tego słowa.
Nie wiedząc co założyć wzięłam jeden z T-shirtów ukochanego, które i tak sięgają mi do połowy uda.
Wchodząc do kuchni śniadanie czekało już na mnie. Gdy wzięłam do ust pierwszy kęs kanapki poczułam, ze jest naprawdę głodna.
Zaczęłam opłukiwać naczynia, gdy Dymitr objął mnie od tyłu i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Zostawiłam naczynia i oddałam się przyjemności jego ust na mojej skórze. Zanim jeszcze zdążyłam położyć swoje dłonie na jego odwrócił mnie i posadził na blacie. Jego ręce na moich udach przesuwały się w górę, gdy odkrył, że mam na sobie tylko jego T-shirt zdjął go ze mnie. Wzrokiem wpatrywał się w moje nagie ciało. Składał pocałunki na każdym kawałku mojego ciała, z moich ust wydobywały się jęki i westchnienia. Palce dotykały mojego miejsca intymnego. Gdy znów poczułam w sobie jego męskość czułam, że kolejny orgazm jest blisko. Za nim sam doszedł wyszedł przez co całe nasienie wylądowało na moim ciele. Ukochany ściągnął je ze mnie za pomocą ręcznika.

Reszta dnia minęła nam spokojnie do wieczora gdy siedziałam w salonie i próbowałam użyć niektórych zaklęć, Dymitr wyszedł na taras odebrać telefon. Obróciłam twarz w stronę szybę za która było go widać. Niestety wyraz jego twarz mi się nie spodobał. Wchodząc do środka domu schował telefon w kieszeń spodni.
- Idź się spakować - rozkazał.
- Co się dzieję?
- Proszę zrób to w miarę szybko.
Coś było nie tak, ale nie chcąc drążyć wstałam i pobiegłem się spakować. Słyszałam z dołu stukanie naczyń. Cokolwiek się działo nie oznaczało to nic dobrego. Przestraszona zaczęłam wszystko zbierać z sypialni i łazienki.
- Gotowa?
- Tak. Powiesz mi co się dzieję?
- Najpierw muszę Cię wywieźć.
Czemu ja mam takiego pecha. Zawsze gdy jestem szczęśliwa coś musi się wydarzyć. Ukochany Chwycił moją walizkę, ja wzięłam torebkę i ruszyłam za nim do samochodu. Zapięłam pasy A zaraz potem strażnik dość ostro ruszył z podjazdu.
Niedługo potem dojechaliśmy do lotniska. Z budynku wyszedł Powell - co on tu robi i to tak szybko? Strażnicy wzięli rzeczy i kazali iść blisko nich. Gdy tylko weszłam na podkład samolotu obaj mężczyźni poszli w stronę kabiny pilotów a ja sama usiadłam w fotelu. Chwilę po tym jak usłyszałam , że startujemy mężczyźni usiedli w fotelach nie daleko mnie. Gdy tylko było można chodzić po wnętrzu samolotu podeszłam do nich.
- Co się do cholery dzieję?!
- Uspokój się,  powinnaś ...- zaczął Dymitr ale mu przerwałam.
- Nie uspokajaj mnie. Mam prawo wiedzieć co się dzieję.
Spojrzeli na siebie, czy oni w ogóle chcą wyznać prawdę? Jeśli nie wykorzystał to czego za bardzo nie chcę.
- W ochronie Jej Wysokości odkryliśmy przeciek, nie wiemy kto to, ale wiemy, że musiał wiedzieć o Jej pobycie tutaj. Wkrótce w domu znalazły by się bestie a jeden strażnik nie dałby rady ochronić księżniczki samej.- Odpowiedział Powell.
Oparłam się o fotel, z lekko otworzonymi ustami. Znów ktoś mógł mnie chcieć porwać, a może i zabić. Czy to kim jestem jest tak niesamowite by chcieć mnie zniszczyć?

Na terenie szkoły czekał na mnie dyrektor oraz zaprowadził mnie do swojego gabinetu w tym samym czasie strażnicy mieli się zająć moimi bagażami. Dyrektor szkoły starał się być wyrozumiały, ale również chciał bym i mu zaufała i powiedziała co się działo.
- Wiem, że to co się dzieje nie jest dla ciebie łatwe, ale jakbyś chciała o czymś porozmawiać lub o coś dopytać jestem tutaj. Dla ciebie jak i każdego z uczniów mojej szkoły.
- Wiem i dziękuję za rozmowę, a teraz jeśli Pan pozwoli poszłabym do swojego pokoju.
- Naturalnie.
Uśmiechnął się delikatnie, po czym otworzył mi drzwi.
Gdy tylko weszłam do środka swojego pokoju moje dwie przyjaciółki. Pomimo, że Care starała się to ukryć wiem, że niezbyt lubiła Cassie chyba nawet i z wzajemnością, ale muszą się kiedyś polubić, bo w końcu obie będę istnieć w moim życiu.
- Hej- witam się z nimi.
- No nareszcie wiesz jak ja tęskniłam- mówiąc to Caroline mocno mnie przytuli.
Lecz w chwilę przed tym jak przyjaciółka mnie puszcza twarz Cassie wydaje się dziwna.
- Cass, co jest?
Może jestem trochę chamska względem Care, ale wynagrodzę jej to później. Teraz muszę się dowiedzieć co się dzieje, ale gdy dziewczyny stają obok siebie i patrzą to na siebie to na mnie, zaczynam się bać.
- Co jest?
- Mamy niewielki problem- zaczęła czarownica.
- A szczególnie ty.- wyjaśniła Care.
- Powiecie coś konkretnego czy będziemy bawić się w kotka i myszkę?
Obie usiadły na brzegu łóżka a ja wzięłam krzesło od biurka i usiadłam naprzeciw nich.
- Gdy wróciłam sama do szkoły Caroline chciała wiedzieć co z tobą. Więc urządziłyśmy sobie szczerą rozmowę i teraz jest między nić porozumienia.
- No dobrze, ale co to za problem?
- Od jakiegoś czasu chodzi za mną Zayn i pyta o ciebie, ale po powrocie Cassie jego zachowanie się zmieniło.
- Moment, Zayn to ten wilkołak, tak?- obie przytaknęły.- Ale co on ma do tego.
- On coś do ciebie czuję- wypaliła Cassie.
- Że co?!

Mam nadzieje, że nie jest zbyt denny. Piszcie co sądzicie.

niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 126

Nicole:

Gdy tylko się obudziłam i spojrzałam na zegarek w telefonie, który zostawiłam na stoliku przy łóżku wskazywał dopiero za dwadzieścia dziesiątą. Czyli jest jeszcze wcześnie a moje wygodne łóżko tak przyciąga. Nie chcę mi się spać, ale wstać również. Położyłam się na brzuchu i włączyłam internet w telefonie i sprawdzam wiadomości na facebooku i innych portalach. Leżenie w łóżku jest przyjemne nawet i bardzo, ale nie mając już na to ochoty o dziesiątej wstałam wtedy dopiero zauważyłam na fotelu paczkę i kartę obok na stoliku, na której było moje imię.

Nicole
Mam nadzieję, że prezent ci się spodoba i będzie pasować. Ubierz ją na wieczór lub na cały dzień.
Liczę, że miło spędzisz czas ze swoim chłopakiem sam na sam.

Cassie
PS Gdy wrócisz czekam na małą relację. :)

Szybko odłożyłam kartkę i zajęłam się torbą z prezentem. Wyciągnęłam sukienkę, która jest śliczna. Nie jest taka jak większość rzeczy, które mam.



- Dziękuję Cassie.
Wyciągnęłam bieliznę i poszłam do łazienki się ubrać, by móc potem zjeść śniadanie.

Dymitr:

Przed samym wylotem czarownica dała mi radę, z której zapewne skorzystam. Nim wróciłem do domu w którym jest moja dziewczyna. Wjechałem na dodatkowe małe zakupy. Mam nadzieję, że oboje spędzimy ten czas sam na sam bardzo miło.
Gdy dojechałem pod można by powiedzieć wille, w środku ogarnął mnie zapach jakby coś było wciąż smażone, a w tle słychać jest muzykę.
Wchodząc do kuchni zauważyłem Nicole, stojąc do mnie tyłem stała przy patelni poruszając się w rytm muzyki i cicho podśpiewując. Postawiłem torbę na blacie podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu. Lekko się przestraszyła, ale po chwili obróciła się w moją stronę i pocałowała.
- Jak się czujesz?- spytałem rozpakowując zawartość zakupów w czasie gdy Nikki zdejmowała i nalewała kolejnego naleśnika.
- Dobrze. Wylecieli bez problemów?
- Tak.
Gdy skończyłem Nicole nakładała już sobie na talerz.
- Co powiesz na kolacje?
- Mamy prawie południe.
Uśmiechnęła się.
- Wiesz o co mi chodzi?
- Nie bardzo.
Wiedziałem, że wie o co mi chodzi.
- Jesteśmy sami- powiedziałem podchodząc do niej. Chciała normalności a ja chciałem być z nią bez względu na wszystko.- Co powiesz na randkę?
Lekko wydymała usta i wyglądała jakby się zastanawiała nad odpowiedzią.
- Tak.

Wieczór

Nicole:

Przez pewien czas siedziałam w kuchni i przyglądałam się jak Dymitr gotuje. Aż dotarło do mnie, że będę miała randkę. Wybiegłam z kuchni jak poparzona, by móc się przygotować.
To, że nigdzie nie wychodzimy nie musi oznaczać, że nie mogę się ekscytować. Gdy weszłam do łazienki i zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Wiedziałam czego chcę, na samą myśl serce bije mi szybciej. Zdjęłam sukienkę i zaczęłam od prysznica.
Gdy kończyłam suszyć włosy, naszła mnie myśl, że przecież on może tego nie będzie chciał. Zsunęłam się po ścianie, po policzku spłynęło kilka łez. Do momentu, w którym usłyszałam pukanie i informacje o kolacji.
- Zaraz zejdę- odpowiedziałam.
Wstałam, podeszłam do lustra, wzięłam kilka wdechów.
- Nie dramatyzuj, ciesz się- powiedziałam do siebie, po czym wyszłam z łazienki.
Cokolwiek się stanie lub nie. Będę szczęśliwa.

Dymitr:

Przez czas gdy robiłem nam kolację Nikki siedziała i mnie obserwowała, aż wybiegła z kuchni.
Gdy tylko skończyłem, poszedłem się przebrać.
Gdy usłyszałem odpowiedz ukochanej zszedłem na dół, włączyłem muzykę by grała nam w tle. Chcę dać jej szczęście na jakie zasługuje.

Nicole:

Gdy zeszłam słyszałam muzykę w tle. Dymitr czekał na mnie na zewnątrz z pięknie pachnącymi daniami. Kolacja, którą zrobił była świetna, a zachodzące słońce ukazywało romantyczną atmosferę. Mój mężczyzna wstał i podszedł do mnie.
- Zatańcz ze mną.
- Tutaj?
- Tak.
Chwyciłam jego dłoń, odeszliśmy kawałek by móc spokojnie się poruszać. Muzyka stała się mniej spokojna niż na początku tańca. Nawet nie zauważyłam kiedy przestaliśmy się poruszać. Jego dłoń była ułożona na moim policzku, moje oczy wpatrzone w jego. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe, a przecież mnie jeszcze nie pocałował.
- Kocham cię na zawsze- mówiąc mi to patrzał prosto w moje oczy.
Po czym jego wargi dotknęły moich ust łącząc je w delikatnym pocałunku. Przeniosłam swoje ręce na jego szyję, zatapiając palce w jego włosach. Czułam jak z każdą chwilą nasz pocałunek się  zmienia, jak rośnie w nim nasza miłość oraz namiętność. Gdy nasze usta oderwały się od siebie, a oboje mieliśmy szybszy oddech, wyszeptałam:
- Kochaj się ze mną.
Przez moment myślałam, że znów powie nie, ale jego usta wróciły na moje z tym samym zapałem a może i silniejszym.
Owinęłam go nogami gdy niósł mnie nie przerywając pocałunku. Serce biło mi jak oszalałe na myśl o tym co się ma właśnie wydarzyć. Dymitr puścił mnie dopiero w pokoju, przechodząc na moją szyję. Moje dłonie zaczęły pozbywać się jego górnego ubrania. Poczułam jak moja sukienka zostaje podniesiona, a ja wkrótce potem stałam przed nim w samej bieliźnie. Przez ten moment patrzeliśmy sobie w oczy, lecz potem jego usta wróciły na moje ciało. Z moich ust wydobywały się westchnienia i jęki. Ułożył mnie na łóżku, jedną rękę przesunął moje plecy by rozpiąć mój stanik. Oddech uwiązł mi w gardle, za nim go ze mnie zdjął spojrzał w moje oczy.
- Na pewno?
Przytaknęłam, sama zjechałam dłońmi do jego spodni. Lustrował moje ciało.
- Jesteś piękna.
Jego dłoń przesuwała się po moim ciele w kierunku moje bielizny. Czułam jak jego palce przesuwają się po moim miejscu intymnym, a ja pragnęłam mocniej jego dotyku i ust.
Czułam jak coś we mnie się zaciska, plecy wygięły się w łuk a z ust wykrzyczałam jego imię.
Po moim pierwszym orgazmie tej nocy, nadszedł kolejny, aż pragnęła go poczuć w sobie.
- Proszę cię- wysapałam.
Na jego usta wpłynął lekki uśmiech, sięgnął do stolika nocnego zaraz po tym jak pozbył się bielizny. Patrzał jak nakłada prezerwatywę i  teraz lekko się przestraszyłam. Czułam jak jego męskość się o mnie ociera, ale teraz widząc go w całej okazałości ciekawiło jak coś takiego się we mnie zmieści.
Usadowił się między moimi nogami, przesunął członek w moje wejście.
- Zegnij kolana- spełniam jego prośbę.- Kocham cię.
Po czym wchodzi we mnie.
- Aaa!- krzyczę gdy przebija się przez moje dziewictwo, wbijam paznokcie w jego plecy.
- W porządku?
Czuję ból, który znika i przeradza się w przyjemność. Całuję go, a on powoli się wycofuje i znów we mnie wchodzi.
- Okej?
- Tak.
Dymitr poruszał się powoli pozwalając mi się przyzwyczaić i poczuć rozkosz, ale czułam, że pragnę więcej.
- Proszę- błagałam.
Ukochany pocałował mnie mocno i przyspieszył ruchy, wysuwałam biodra na spotkanie z nim. Czuję w swoim ciele kolejny raz jak rozchodzi we mnie orgazm, a zaraz czułam jak ciało Dymitra przeżywa swoje doznanie wykrzykując moje imię tak jak ja jego przed chwilę. Jego ciało opada na mnie, dyszę. Gdy spoglądamy sobie w oczy, ukochany całuje mnie delikatnie, po czym wysuwa się ze mnie,
- Uuu- wzdrygam się na to uczucie.
Mój mężczyzna pozbywa się zużytego zabezpieczania, wraca i kładzie się obok mnie.
- Wszystko okej?- pyta z czułością.
- Tak, tylko czuję się trochę obolała.
- Chcesz wziąć kąpiel?
- Tak.
Gdy wstałam i spojrzałam na łóżko zobaczyłam krew, która oznaczała, że stałam się kobietą.
- To nic takiego, skarbie.
- Wiem.
Objęłam go i pocałowałam przysuwając się bliżej go. Jęknął w moje usta. Poczułam jak jego erekcja rośnie, a przecież nic nie zrobiłam, chyba?
- Kochanie, jeśli nie przestaniesz nie wejdziemy do łazienki.
Spojrzałam w jego oczy i myśl, że mogę wybrać między ciepłą wodą w wannie a ponownym wylądowaniu w łóżku. Uśmiechnęłam się i znów go pocałowałam, przybliżając się do jego nagiego ciała.
Gdy Dymitr doszedł i wyszedł ze mnie. Czułam się szczęśliwa. Ciepła woda łagodziła wciąż lekko obolałe mięśnie. Dłonie ukochanego przesuwają się po moim ciele, wargi muskają moje ramię. Gdy woda zaczęła się robić chłodna wyszliśmy. Wytarłam się i wróciłam do pokoju, gdzie przed w chwilą wszedł mężczyzna. Podeszłam do niego i objęłam go, pocałowałam go w plecy. Złapał mnie i przeciągnął mnie bym stała przodem do niego.
Chcę by ta noc się nie skończyła, chcę być tak szczęśliwa jak teraz już zawsze.
Ręcznik upadł, a ja zostałam położona, pomimo uczucia zmęczenia chcę by ta noc była najlepsza w moim życiu.
Gdy Dymitr po raz kolejny tej nocy się ze mną kochał, poszedł wyrzucić prezerwatywy, obróciłam się przytuliłam do poduszki. Poczułam jak  łóżko ugina się pod ciężarem ukochanego. Siłami, które mi pozostały obróciłam się i wtuliłam się w jego ciało.
- Zmęczona?
- Tak.- odpowiedziałam cicho.
- Dobranoc kochanie.
Pocałował mnie w czoło, a ciepło bijące od niego jeszcze szybciej pozwoliło mi zasnąć.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Jeszcze poczekajcie

Wiem,że wystawiam was na długi czas czekania. Lecz niestety rozdział może się pojawić dopiero zapewne w przyszłym tygodniu. Gdyż w tym mam egzamin i ostatnie naciąganie ocen, ale jak tylko to się skończy dokończę rozdział i go wstawię. Obiecuję :)

wtorek, 31 maja 2016

WATTPAD

Moi drodzy
Od jakiegoś czasu można moje opowiadania znaleźć także na wattpadzie. Rozdziały są te same tylko w wolniej wstawiane.
Znajdziecie tam również inne książki i opowiadanie, które warto przeczytać.

Moje opowiadanie ma tam nazwę " Życie potrafi zaskoczyć"

Rozdział 125

Nicole:

Gdy znów się obudziłam było jasno, ale Dymitra przy mnie nie było. Na fotelu były ułożone ciuchy dla mnie. Ubrana zeszłam na dół, dość powoli ale całe szczęście samej. W kuchni siedziała Cassie, ubrana w krótkie spodenki i top.
- Hej. - przywitałam się wchodząc.
- Hej- obróciła się w moją stronę.- Już wstałaś.
- Gdzie Dymitr ?
- Pojechał na zakupy. Jak się czujesz?
- Lepiej, ale wciąż słabo.
- Usiądź zrobię ci coś.
- Zgoda.
Przyjaciółka zaczęła się kręcić po kuchni, a ja musiałam wiedzieć co się wydarzyło.
- Powiesz gdzie masz księgę? - spytałam.
Widziałam jak lekko się spina.
- W salonie na stoliku przy oknie.- odpowiedziała. Gdy już chciałam wyjść z kuchni znów się odezwała.- Nicole może lepiej przeczytaj ją później.
- Niby czemu?- spytałam, ale nie odpowiedziała. - Będę w salonie.
Usiadłam w fotelu i zaczęłam czytać wpisy Cassie, ale szczególnie interesował mnie jeden wpis.
Gdy tylko go znalazłam i zaczęłam czytać nie mogłam w to uwierzyć. Jak mogło coś takiego wyjść z moich ust?  Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Nikki to nie byłaś ty. Ja wiem, że tak nie myślisz. Nie płacz.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mam łzy na policzkach. Zabrała ode mnie księgę i podała mi za to śniadanie.
- Zjedz coś.
Gdy tylko zjadłam rozmawiałam o tym co się wydarzyło z Cassie.
Cassie wyszła jakiś czas temu porozmawiać ze swoją mamą. Słyszałam jak ktoś podnosi głos w domu. Wiedziałam, że to Dymitr, ale nie mogłam na niego spojrzeć, bo jak mam spojrzeć w jego oczy po tym co powiedziałam. Utworzyłam barierę na taras przez którą nikt nie przejdzie.

Dymitr:

Wróciłem właśnie z zakupów. W salonie zobaczyłem czarownicę rozmawiającą przez telefon. Skierowałem się do kuchni przechodząc zauważyłem ukochaną na tarasie. Rozkładałem produkty gdy do środka weszła Cassie.
- Muszę ci coś powiedzieć- powiedziała unikając mojego wzroku.
- Słucham - powiedziałem siadając obok niej przy wyspie.
- Chodzi o Nicole, ona ...
- No powiedz o co chodzi!
- Przeczytała księgę. Kiedy weszłam czytała moment, w którym ... no boże wiesz o co mi chodzi.
- Pójdę do niej.- wstałem
- Nie!- zatrzymała mnie
- Co?!
- Ona czuję się winna.
- Przecież nie musi, to nie była prawdziwa ona!
Oboje mieliśmy podniesione głosy. Podszedłem do drzwi na taras, ale nie mogłem przejść przez nie.
- Cassie- zawołałem.
- Co się stało?
- Nie mogę przejść. Jak to możliwe?
- Musiała utworzyć barierę.
- Zlikwiduj ją. Błagam cię.
Czarownica przymknęła oczy i zaczęła wypowiadać zaklęcie.
- Możesz przejść, nie wie, że w jej barierze utworzyła się dziura.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się lekko i odeszła. Podszedłem do ukochanej i objąłem ją od tyłu.
- Jak tu wszedłeś?
- Przez drzwi.- Obróciłem ją do siebie.- Spójrz na mnie.
Pokręciła głową, więc podniosłem jej podbródek przez co musiała na mnie spojrzeć.
- Jak możesz na mnie patrzeć po tym co powiedziałam?- w jej oczach były łzy.
- Kocham cię, rozumiesz. A to co powiedziałaś to nie byłaś prawdziwa ty. Poza tym sam nie byłem lepszy wyszedłem gdy ty mnie potrzebowałaś.
- Miałeś prawo wtedy wyjść.
- Nie. Okazałem słabość, za to Cassie nigdy cię nie opuściła.
Położyła dłoń na moim policzku i lekko gładziła kciukiem.
- To ja okazałam słabość. Nie miałam już siły i umarłam, pomimo, że to był tylko moment. Nigdy nie byłam silna.
- Jesteś silna, gdyż tylko dzięki twojej sile ma ochotę żyć. Kocham cię, dam ci wszystko co zechcesz, ale nie zamykaj się przede mną.
- Kocham cię.
Dotknęła moich warg. Przyciągnąłem ją bliżej siebie. Owinęła ręce wokół mojej szyi, Pocałunek z delikatnego stał się bardziej namiętny. Gdy się oderwaliśmy, usłyszeliśmy jak ktoś puka w szybę.
- Przepraszam, że przeszkodziłam, ale Nicole twój ojciec dzwoni.
Gdy spojrzałem na dziewczynę na jej twarzy był rumieniec. Puściłem ją i weszliśmy do środka.

Nicole:

Nudziło mi się. Czułam się w miarę dobrze, a Cassie wraz z Dymitrem karzą mi odpoczywać. Siedziałam w salonie i czytałam księgę. Jest teraz gdzieś koło dwudziestej, przyjaciółka z pół godziny gdzieś wyszła a ja załatwiłam sprawy powrotne dla niej na jutro.  Ja wraz z ukochanym zostaniemy tu dzień lub dwa dłużej bym była wypoczęta.
Dwa dni sama ze swoim chłopakiem. Na tę myśl uśmiech sam wchodzi na twarz.
- Cieszysz się?- usłyszałam strażnika.
- Tak, w końcu mam z czego, nieprawdaż?
- Masz. O której jutro będą?- wiedziałam, że pytał o samolot.
- Koło dziesiątej zawieziesz Cass.
- Jesteś pewna, że chcesz zostać sama?
- Tak, przecież nic mi nie będzie przez niecałą godzinę. Poza tym dom ma ochronę magiczną, a ja będę zapewne spała do późna. Będę bezpieczna.
- No ja myślę- podszedł i pocałował mnie w czoło, po czym wrócił do kuchni.
Gdy zaczęłam kłaść talerze do domu wróciła czarownica- całe szczęście bo zaczęłam się trochę bać, że coś się stało.

Cassie:

Po kolacji, którą zrobił strażnik. Poszłam z przyjaciółką do pokoju, w którym do późna rozmawiałyśmy. Gdy Nicole się zmyła do swojej sypialni jej chłopak zapewne już spał. 
Budzik obudził mnie o ósmej. Na szczęście spakowałam się wczoraj a dziś wystarczyło znieść walizki, zjeść śniadanie i zostawić prezent. Po śniadaniu wróciłam do sypialni po prezent i zanieść go do pokoju Nicole. Strażnik w tym czasie zaniósł walizki do samochodu. Weszłam po cichu do jej pokoju wzięłam coś do pisania. Zostawiłam prezent i liścik w widocznych miejscach i wyszłam. 
Czas wrócić do szkoły i do Lorena. Nie jesteśmy razem, ale moje serce należy do niego, tęsknie za jego widokiem i uśmiechem.

niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 124

Nicole:

Nieraz słyszałam lub czytałam, że wszystko ma w życiu jakiś cel. Ale teraz zastanawiałam się czy moim celem było umrzeć i nie poznać wszelkich doświadczeń ludzkich? Przez pierwsze chwilę starłam się być silna i walczyć, ale nie mogłam. Uczucie mocy w moim ciele było tak silne i palące. Chciałam już nic nie czuć- może to był tylko moment, ale to on zaważył o tym, że dopadła mnie śmierć. Teraz dopiero dobiegły do mnie słowa z filmu, którego słowa mogę powtarzać bez zająknięcia. Tylko one powtarzały mi się dziwnie w głowie.
" Śmierć jest spokojna. Łatwa. Życie jest trudniejsze."
Ale teraz doceniłam naprawdę życie. Pragnęłam teraz jednego wrócić do niego. Do tego, którego kocham, bo tylko to w życiu się liczy. Liczy się tylko ona "miłość", nic inne nie jest ważne.
Czułam jak moje nogi mnie prowadzą, aż je zobaczyłam stały ubrane przede mną w to samo co ja.

Ja umarłam a na ich twarzach gościł uśmiech. Dziwne. Gdyż zawsze sądziłam, że chcą bym żyła i myślałam, że niby mam być kimś niezwykłym innym niż one, zrobić coś niezwykłego.
- Mamy parę minut.- odezwała się najstarsza z nas wszystkich.
- Parę? Przecież umarłam.
- Nie do końca. Ty tego nie czujesz, ale my owszem.
- Będę żyć?
- To możliwe, ale wszystko może się zmienić.
Dlaczego moje życie jest tak skomplikowane. Może kiedyś pragnęłam przygód, niesamowitych historii, lecz teraz pragnę życia i miłości.
Słowa, które mówiły wzbudzały we mnie zaskoczenie, ponieważ jak to możliwe, że każda z nich umarła tak jak ja, ale niektóre wracały do życia.
Szepty z tyłu doszły do kobiety przede mną. Uśmiechnęła się do mnie promiennie jak i każda z pozostałych. zaczęły kłaść dłonie na ramieniu dziewczyny przed sobą.
- Już czas - gdy tylko to powiedziała pchnęła mnie bardzo mocno do tyłu.

Zaczerpnęłam tam mocno powietrza jakbym nie mogła po bardzo długim czasie oddychać. Obróciłam się a z moich ust wypluwałam krew, Nie czułam się dobrze, ale poczucie kogoś za mną - tak nagłe. Dało mi zrozumieć kim jest ta osoba i co się wydarzyło.
- Nicole.- obróciłam się po dłuższej chwili w jego stronę. Miałam nadzieję, że to nie jest kolejna iluzja.
Dotykał mojej twarzy. Przymknęłam oczy, ale gdy znów je otworzyłam zobaczyłam znów jego i nic się nie zmieniło. Owinęłam ręce wokół jego szyi i przytuliłam się pragnąc jego bliskość.Gdy się lekko odsunęłam na jego twarzy zobaczyłam ślady po łzach, co nie było chyba naturalne.
Czułam się słaba a zarazem taka silna. Czy to jest w ogóle możliwe?
- Już po wszystkim- wyszeptałam
Jego twarz zbliżała się do mnie i wiedziałam co chciał zrobić, ale powstrzymałam go. Nie chciałam pocałunku, krótko po tym jak wyplułam z siebie krew.
- Gdzie Cassie?
Spytałam po chwili gdy zorientowałam się, że nie ma jej.
- O Boże
Skąd taka nagła reakcja, wybiegł z pokoju jakby coś się paliło. Może wydarzyło się coś o czym nie wiem.
Po czułam w sobie coś dziwnego - więź, ale inną niż przedtem.
- Cassie- powtarzałam.
Usłyszałam szybki bieg a po chwili wparowała moja przyjaciółka. Objęła mnie tak mocno, że myślałam, że mnie udusi.
- Cassie udusisz mnie
- O jeju, ale jak przecież....
Obróciła się w stronę mojego chłopaka.
- Jak co ? Powiecie mi w końcu co się stało?
Patrzą na mnie wzrokiem dziwnym. Znaczy wiem, że prawdopodobieństwo pamiętania tego co się działo jest małe, ale chyba mam prawo wiedzieć co się takiego wydarzyło, że oboje wyglądali jakby płakali. Co jest lekko przerażające.
- Nikki ty ... umarłaś.- powiedziała z trudem.
Czy jestem zszokowana - jasne, że tak. Własnie się dowiedziałam, że umarłam, a pomimo to żyję.
- Kochanie- Dymitr podszedł usiadł na skraju łóżka i złapał moje dłonie w jego.- Pamiętasz coś ?
Przez dłuższy czas nic nie móiłam, bo co miałam powiedzieć.
- Nic na siłę, może jesteś głodna?- Cassie chyba myśli o wszystkim, bo jak na zawołanie w mój brzuch zaczął burczeć.- Pójdę coś przygotować.
Wyszła zostawiając mnie z ukochanym, który cały czas obserwował moje ciało.
- Hej- uniosłam jego spojrzenie na moją twarz- nic mi nie jest. Żyję.
- Obiecaj, że nigdy nie będę musiał tego przeżywać. Za bardzo cię kocham by cię stracić, rozumiesz?
- Tak. Nie powiadomiliście chyba nikogo z mojej rodziny? - dziwne, że o coś takiego pytam z uśmiechem na twarzy.
- Całe szczęście nie.
- Pomożesz mi? Przyda mi się kąpiel.
- Tak, oczywiście.
Chciałam wstać, ale widać jak sobie radziłam. Dymitr wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. W czasie gdy woda lała się do wanny. Starałam się umyć zęby, ale stanie na nogach nie było łatwe. Czułam się jakby były z galarety. Czuć się jak małe dziecko nie jest przyjemne.

Dymitr:

W momencie gdy znów usłyszałem jej oddech. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nic nie było cenniejsze niż jej życie i moja miłość do niej.
Teraz wydawała się być taka silna i krucha zarazem.
Woda lała się do wanny, pomogłem Nicole wstaniu gdy myła zęby. Ciekawiło mnie jak to możliwe, że żyła, ale mamy czas na odpowiedzi.
Gdy woda była już dość wysoko zakręciłem ją i obróciłem się do mojej ukochanej.
- Zamknij drzwi na klucz- jej głos był cichy, ale zrobiłem to o co prosiła.
Obróciłem ją do siebie tyłem i zacząłem z niej zdejmować ubranie.
- Weźmy kąpiel razem.
Pomogłem jej wejść do wanny, po czym sam zacząłem się rozbierać. W pewnym momencie odwróciła się, Jej niewinność i nieśmiałość, pociągały mnie w niej.
Gdy wszedłem przyciągnąłem ją do swojego ciała. Jej ciało się rozluźniło, więc chwyciłem gąbkę i zacząłem ją myć, składając lekkie pocałunki na jej szyi.

Cassie:

Gdy tylko ją zobaczyłam, nie mogłam w to uwierzyć. Więc gdy zeszłam na dół łzy znów mi leciały, lecz tym razem były one powodem szczęścia. W czasie robienia czegoś nam wszystkim do jedzenia sprawdzałam księgę, bo może coś pominęłam.
Danie miałam gotowe, ale oni wciąż nie schodzili. Nie byłam tym jakoś zaskoczona, ale Nicole powinna zjeść coś ciepłego. Chciałam iść po nich na górę, ale zatrzymałam się. Coś głęboko we mnie powiedziało, że nie muszę. To dar ode mnie dla was. Nie miałam pojęcia skąd ten głos we mnie, ale czułam zaufanie. Czułam coś podobnego już wcześniej słysząc głos przyjaciółki w mojej głowie.
- Możecie zejść coś zjeść.
- Już schodzimy.- usłyszałam odpowiedź.
 To niezwykłe. Muszę z nią o tym porozmawiać. Gdy trochę odpocznie

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale nawał po powrocie z praktyk nie jest łatwy. A koniec roku coraz bliżej więc jest jeszcze ciężej. Mam nadzieję, że mimo to ze mną zostaniecie. 
Liczę na wasze komentarze i reakcje na temat rozdziału.

czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 123

Cassie:

To trwa już trzy dni. Ciągle podaje jej wywar z krwi bestii, zmieniam okłady, ponieważ ma gorączkę. Dymitr i ja pilnujemy ją na zmianę. Dymitr aktualnie siedzi u niej na górze, a ja czytam przeżycia jej poprzedniczek. Według opisów dziś najprawdopodobniej będzie mówić rzeczy, które mnie i jego mogą zaboleć, a ona nawet tego nie będzie pamiętać. Znaczy będę musiała wszystko zapisać by po wszystkim mogła przeczytać.
- Cassie!- usłyszałam krzyk chłopaka przyjaciółki.
Wzięłam z kuchni kolejny wywar w razie czego. Po czym wbiegłam na górę do pokoju.
- Co się dzieje?- zapytałam gdy weszłam, ale nie potrzebnie.
Dłonie Niki zaczęły płonąć chyba już trzeci raz podczas pobytu tutaj. Zaczęłam otwierać okna i rozkładać świece na odpowiednie miejsca.
Ogień zaczął przenosić się po jej ciele. Przez prawie cały czas jej oddech jest ciężki, płytki lub szybki. Wiem, że to się mi i strażnikowi wydaje, że się z nią dzieję to tylko odrobina.
Ona toczy walkę z mocą która ją wybiera.
Gdy ogień zniknął z jej ciała a na świecach zaczął przygasać do środka wszedł jej ukochany.
- Jak długo to będzie trwać?
- Tak długo jak musi. Też bym chciała by już było koniec, ale ona potrzebuje czasu.
- Wygląda na taką spokojną.
- Ale oboje wiemy, że tak nie jest.
- Oczywiście, że nie- usłyszeliśmy jej głos i oboje na nią spojrzeliśmy.
- Niki- powiedziałam ostrożnie.
Jej wzrok wydawał się jakby pusty.
- Cassie, może czas na prawdę. Chyba, że mam zacząć od ciebie Dymitr. O już wiem po jednym dla każdego.- uśmiechnęła się szyderczo.
Wiem, że to nie jest prawdziwa ona, ale mimo to za bolą mnie jej słowa. Tak samo jak zapewne i jego.
- Usiądźcie chyba, że wolicie stać. – Poczekała chwilę i znów zaczęła mówić.
Obelgi, słowa które kierowała do mnie bolały. Mówiła o tym jaką idiotką jest kochającą Lorena, który nie zwróci na mnie uwagi bo jestem zbyt głupia i brzydka dla niego. W czasie tego całego jej gadanie powtarzałam sobie, że ona tak nie myśli i że gdy to się skończy będzie ją to bolało bardziej niż mnie. Choć słowa do Dymitra były gorsze i nie wytrzymał i wyszedł w trakcie jej mowy. Gdy tylko skończyła upadła na poduszki. Wyszłam z jej sypialni. Dymitra znalazłam na dole na tarasie. Stał przy barierkach tyłem do mnie. Odwrócił się do mnie gdy podchodziłam.
- Zasnęła?- przytaknęłam.
Oparłam się koło niego.
- Wiesz, że ona tak nie myśli. To…
- Wiem- przewał mi.- Lecz pomimo to, że wiedziałem to. Nie zniosłem tego. Czy to o mnie źle świadczy?- spojrzał na mnie smutno.
- Nie, oczywiście, że nie. Przecież wiesz, że ona cię bardzo kocha.
- Wiem. Tylko chcę by wreszcie do mnie wróciła.
- Wróci. Odpocznij, ja się nią zajmę. Wyglądasz na wykończonego.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Zgoda.

Nicole:

Paliło mnie całe ciało, głowa boli mnie niemiłosiernie. Słyszę głos ukochanego i łzy przyjaciółki – tak mi się przynajmniej wydaje.
Chcę się obudzić i być w ramionach chłopaka, poczuć smak jego ust na swoich, zaciągnąć się zapachem jego perfum. Walczę, byle nie umrzeć, ale czuję śmierć, która mnie goni. Ja uciekam, ale pomimo kryjówek czuję ją blisko. Chcę jej uciec i przeżyć, by przeżyć jeszcze i poznać świat oraz poznać bardziej uczucie miłości. Słowa Dymitra dają mi siłę do walki.

Dymitr:

Miałem właśnie się iść po czarownice, by teraz ona posiedziała z Niki. Lecz w momencie gdy dziewczyna weszła do środka. Usłyszeliśmy mocne zabranie powietrza, więc spojrzałem na moją ukochaną. Jej ciało lekko się podniosło, po czym opadło na łóżko. Ale nie zobaczyłem jak jej klatka się unosi. Tylko krzyk Cassie i jej ciało na łóżku, które pochyla się nad ciałem córki króla wampirów i moim.
- Nie umieraj mi tu teraz.
Cały czas powtarzało mi się to w głowie. Słowa dziewczyny są jak echo. Wypowiadała jakieś zaklęcia. A ja nie mogłem się ruszyć jakiś czas. Dopiero po dłuższej chwili nogi mi się ruszyły. Teraz klęczałem przy jej łóżku.
- Mów do niej - kazała mi czarownica.- Każ jej walczyć i mów, że ją kochasz.
Zacząłem to robić. Nie wiem co się ze mną działo nigdy się tak nie czułem. A czułem się jak maszyna, jak ktoś bezsilny.
Po zapewne kilkunastu minutach Cassie przestała wypowiadać zaklęcie i opadła na łóżko, kładąc dłonie na udach.
- Czemu przestałaś?!
- Ona..
- Nie- przerwałem jej. To nie możliwe ona nie umarła. Nie może mnie zostawić.
Pochyliłem twarz nad jej ciałem, w oddali słyszałem kroki i zapewne łzy przyjaciółki mojej ukochanej.
- Nie zostawiaj mnie, nie teraz gdy cię odnalazłem. Miłość mojego życia.
Pochyliłem się i pocałowałem ją. W pocałunek włożyłem wszystko co czułem.

Cassie:

Tak długo wypowiadałam to zaklęcie. Wiedziałam, że muszę już przerwać, bo już nic nie zrobię. Moja przyjaciółka nie żyję. Zeszłam z łóżka i wyszłam, łzy leciały po mojej twarzy. Wyszłam na taras, po czym się skuliłam przy barierkach. Dopiero po dłuższej chwili doszło do mnie, że będę musiała to powiedzieć jej rodzinie, a jeśli nie ja to on będzie musiał to zrobić.
Nie była w moim życiu długo, a chyba była w moim życiu ważna. Nawet teraz w czasie rozmyślań o niej. Słyszałam. To nie możliwe.

Co za ulga, napisałam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Bardzo czekam na Wasze komentarze i opinie.

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 122

1 listopada

Nicole:

Gdy się obudziłam czułam silne ramię obejmujące moje ciało. Wiedziałam co ci dziś za dzień i ból po stracie znów wrócił, ale wiem, że muszę być silna- oni by tego chcieli i ja również tego chcę. A będę silna mając przy sobie tego kocham. Spojrzałam na jego twarz, wyglądał na zrelaksowanego i spokojnego.
- Dzień dobry.
- Myślałam, że śpisz.
- Ale już nie śpię. Jak się czujesz?
Ostatnio często pytał, jestem szczęśliwa mając przy sobie kogoś kto się o mnie troszczy. Nigdy bym nie pomyślała, że znaleźć miłość będzie tak łatwo, lecz trudniej jest ją utrzymać przy życiu. I siebie przy życiu.
- Dobrze tylko trochę mi smutno. Czu to kiedyś minie?
- Nie, ale smutek się zmniejszy z czasem.
Przyłożyłam dłoń do jego policzka, lekko gładząc kciukiem. Drugą ręką się podniosłam by musnąć jego usta.
- Kocham cię, nie wiem co bym zrobiła gdybym i ciebie straciła.
- Ale nie stracisz rozumiesz, zawsze będę przy tobie, bo w moim życiu jesteś tylko ty i nikt inny. Pamiętaj o tym.
Po czym przybliżył znów moją twarz do siebie i połączył nasze usta w pełnym miłości pocałunku. W czasie którego byliśmy tylko my dwoje i nikt inny, cały świat dla mnie mógł się zatrzymać w momencie gdy jego usta, dłonie dotykały mojego ciała. Gdyż tylko on dawał mi bezpieczeństwo i miłość, która jest dla mnie najważniejsza właśnie teraz.

Po południu jak co roku, odbyła się procesja na cmentarz- nie mam bladego pojęcia jak to się technicznie nazywa. Stałam przy grobie rodziców, który był wypełniony zniczami. Jeszcze przed przybyciem księży na cmentarz. Rodzinna, która również była na cmentarzu była się ze mną przywitać i chwilę porozmawiać. Od wejścia na cmentarz Dymitr wciąż trzyma mnie za dłoń, choć teraz musi mnie podtrzymywać. Gdyż słabo się poczułam a nie chcę wyjść dopóki się nie skończy ceremonia.
- Zbladłaś- powiedział mi do ucha.
- Nic mi nie jest. To nie potrwa długo.
- Czemu jesteś taka uparta?
Spojrzałam na niego i na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Ale kochasz mnie za to.
- Tak, masz rację.
Gdy tylko się skończyło Dymitr wyprowadził mnie z cmentarza przez tłum, a strażnik już przy bramie czekał w samochodzie by bez przeszkód szybko wyjechać. Gdy weszłam do samochodu. Poczułam nagły chłód na całym swoim ciele przez to wtuliłam się mocniej w bok ciała swojego chłopaka.
- Co jest?
- Zimno mi.
- Zaraz wyjedziemy do Stanów.
- Co?
Nie mogę wyjechać tak szybko, miałam spotkać się z rodziną- tak długo ich nie widziałam.
- Nie mogę…
- Bez dyskusji- przerwał mi.- Teraz będziesz się słuchać i wykonywać moje polecenia bez sprzeciwu. Rozumiesz?
Znałam ten ton jego głosu, nie znosiłam go. Gdyż wtedy wiedziałam, że nie mam nic do gadania. Starałam się skupić na jego uczuciach w tym momencie. Bał się o mnie i chcę o mnie dbać i chronić.
- Musimy wyjechać rozumiesz przecież co się dzieje.
- Tak.
Wiem doskonale, ale teraz dotarło to do mnie i jeszcze bardziej boję się tego co się będzie ze mną działo.
- Będę tam z tobą.
Gdy tylko byliśmy pod domem Powell otworzył drzwi i pobiegł powiadomić pilotów. A Dymitr zostawił mnie na kanapie w salonie, a sam pobiegł nas spakować.
Jason chyba złamał wiele przepisów drogowych, bo na lotnisko pędził jak szalony. Dymitr zadzwonił do Cassie, by powiadomić ją o tym, że chyba się zaczęło. Ale ja wiem, że na pewno się zaczęło.
W czasie podróży strażnicy robili wszystko by było mi ciepło, bo ja czułam na sobie coraz większe zimno.
Kolejnym przystankiem był Nowy Jork, gdzie już czekała na nas moja czarownica. A z tam tond lecieliśmy do letniego domu mojej rodziny w Kalifornii.

Dymitr:

Cassie mówiła, że odczuwanie chłodu jest możliwie ostateczne. Gdy tylko mi to powiedziała wystraszyłem się.
Wszystko działo się szybko. Gdy tylko dojechaliśmy na lotnisko. Jason wniósł ją na pokład, a do mnie znów zadzwoniła Cassie.
- Tak?
- Ona musi się rozgrzać.
- To wiem.
- Ale inaczej, na pokładzie jest łóżko?
- Z pewnością tak a co?
- Zabierz ją tam, zamknij drzwi i rozbierz ją. Po czym połóż się z nią. Nie ma mnie przy niej więc to ty musisz jej pomóc.
- Ale jak ?
- Położysz się z nią i nikt niech nie wchodzi. Ona musi tak jakby odebrać twoje ciepło.
- To pomoże.
- Do momentu mojej obecności powinno pomóc… raczej.
- Muszę kończyć zaraz lecimy.
- Będę na was czekać.
Gdy wszedłem na pokład. Zabrałem ją z fotela do pomieszczenia z łóżkiem.
- Co masz zamiar zrobić?
- Cassie uważa, że moje ciepło jej pomoże. Lecz nikt nie może tu wejść.
- Co?!
- Musimy jej zaufać.
- I tobie. Nie wierzę, że zostawię ją na tak długo.
- Ze mną nic jej nie będzie grozić.
-Wiem, zajmę się pracownikami.
- Dzięki.
Zamknął za sobą drzwi, a ja zacząłem rozbierać Nicole.
- Dymitr?
- Zimno ci?- przytaknęła.- Nie długo przestanie.
- Dlaczego mnie rozbierasz?- mówiła trzęsąc zębami.
- By ci pomóc. Zaufaj mi.
Zostawiłem ją w bieliźnie, po czym położyłem ją. Następnie sam zdjąłem ubranie do bielizny. Położyłem się obok, przyciągnąłem ją na swoje ciało. Po chwili owinęła się o moje ciało.
Nie wiem ile leżeliśmy razem, ale Nicole zasnęła, a mi zrobiło się chłodniej.
Niedługo potem zasnąłem. Nawet nie wiem kiedy minęły te godziny a do środka weszła Cassie, która zaczęła mnie budzić.
- Skąd się tu wzięłaś?
- Przed chwilą dolecieliście.
Przeszła dookoła i dotknęła Nicole.
- Jest ciepła. Możesz wstać teraz ja się nią zajmę.
Po powolnym uwolnieniu się z objęć ukochanej wyszedłem ubrany. Przejąłem informację od Powella jakie otrzymali strażnicy z dworu. Po czym zaczęliśmy lecieć dalej. A z kabiny tylko raz było słychać krzyk, ale nie poszedłem sprawdzić. Gdyż musiałem zaufać czarownicy w tym co robi.

Gdy znaleźliśmy się w domu. Przyjaciółka ukochanej otwierała drzwi a ja wziąłem spokojnie śpiącą Nicole, ale Cass powiedziała, że to złudzenie. Gdy położyłem ja do łóżka, dziewczyna poprosiła mnie bym wniósł walizki. Sama była przerażona.

Cassie:

Mam nadzieje, że w szkole nie zauważą braku kilku litrów krwi bestii. Gdy weszłam na pokład samolotu zastałam śpiącą parę. Zostałam sama z Nicole, gdy się obudziła musiałam ją uspokoić, ale to nie było wcale proste. Używałam najsilniejszych zaklęć jakie poznała, ale nie wiem czy cos dały. Więc użyłam sporej siły by ją powstrzymać przed wyjściem z pomieszczenia. Z całą pewnością było słyszeć jej krzyki, ale nawet jeśli to nikt nie wchodził.
Mam nadzieję, że nie popełnię błędu i czasem nie doprowadzę do jej śmierci. Ale muszę być optymistką.

Gdy dojechaliśmy Dymitr dał mi kluczę bym otworzyła drzwi, a sam wziął moją przyjaciółkę, która zapewne tylko wyglądała na zanurzoną w spokojnym śnie.
Gdy strażnik położył ją położył na łóżku, poprosiłam by wziął nasze walizki. A sama wyjęłam z plecaka linę, lekko owinęłam ją wokół nadgarstka księżniczki a drugi koniec o zagłówek łóżka. Zaczęłam wypowiadać zaklęcie z księgi, którą dała mi Nicole. Lina zaciskała się na ciele i meblu coraz mocniej. Gdy skończyłam do pokoju wszedł chłopak przyjaciółki. Jego wzrok był pełen troski i miłości do niej. Jak ja bym chciała by Loren tak na mnie patrzał.
Potrząsnęłam głową, teraz najważniejsza była Nicole.
- Teraz musi poczekać aż się obudzi.
Wyszliśmy z pokoju.
- Twoja walizka jest w pokoju po prawej.
- Dzięki.
Weszłam i wyjęłam z walizki potrzebne składniki i zeszłam do przestronnej kuchni i zaczęłam gotować wywar dla przyjaciółki, by go jej podać w momencie jej przebudzenia.