Cassie:
To trwa już trzy dni. Ciągle podaje jej wywar z krwi bestii, zmieniam okłady, ponieważ ma gorączkę. Dymitr i ja pilnujemy ją na zmianę. Dymitr aktualnie siedzi u niej na górze, a ja czytam przeżycia jej poprzedniczek. Według opisów dziś najprawdopodobniej będzie mówić rzeczy, które mnie i jego mogą zaboleć, a ona nawet tego nie będzie pamiętać. Znaczy będę musiała wszystko zapisać by po wszystkim mogła przeczytać.
- Cassie!- usłyszałam krzyk chłopaka przyjaciółki.
Wzięłam z kuchni kolejny wywar w razie czego. Po czym wbiegłam na górę do pokoju.
- Co się dzieje?- zapytałam gdy weszłam, ale nie potrzebnie.
Dłonie Niki zaczęły płonąć chyba już trzeci raz podczas pobytu tutaj. Zaczęłam otwierać okna i rozkładać świece na odpowiednie miejsca.
Ogień zaczął przenosić się po jej ciele. Przez prawie cały czas jej oddech jest ciężki, płytki lub szybki. Wiem, że to się mi i strażnikowi wydaje, że się z nią dzieję to tylko odrobina.
Ona toczy walkę z mocą która ją wybiera.
Gdy ogień zniknął z jej ciała a na świecach zaczął przygasać do środka wszedł jej ukochany.
- Jak długo to będzie trwać?
- Tak długo jak musi. Też bym chciała by już było koniec, ale ona potrzebuje czasu.
- Wygląda na taką spokojną.
- Ale oboje wiemy, że tak nie jest.
- Oczywiście, że nie- usłyszeliśmy jej głos i oboje na nią spojrzeliśmy.
- Niki- powiedziałam ostrożnie.
Jej wzrok wydawał się jakby pusty.
- Cassie, może czas na prawdę. Chyba, że mam zacząć od ciebie Dymitr. O już wiem po jednym dla każdego.- uśmiechnęła się szyderczo.
Wiem, że to nie jest prawdziwa ona, ale mimo to za bolą mnie jej słowa. Tak samo jak zapewne i jego.
- Usiądźcie chyba, że wolicie stać. – Poczekała chwilę i znów zaczęła mówić.
Obelgi, słowa które kierowała do mnie bolały. Mówiła o tym jaką idiotką jest kochającą Lorena, który nie zwróci na mnie uwagi bo jestem zbyt głupia i brzydka dla niego. W czasie tego całego jej gadanie powtarzałam sobie, że ona tak nie myśli i że gdy to się skończy będzie ją to bolało bardziej niż mnie. Choć słowa do Dymitra były gorsze i nie wytrzymał i wyszedł w trakcie jej mowy. Gdy tylko skończyła upadła na poduszki. Wyszłam z jej sypialni. Dymitra znalazłam na dole na tarasie. Stał przy barierkach tyłem do mnie. Odwrócił się do mnie gdy podchodziłam.
- Zasnęła?- przytaknęłam.
Oparłam się koło niego.
- Wiesz, że ona tak nie myśli. To…
- Wiem- przewał mi.- Lecz pomimo to, że wiedziałem to. Nie zniosłem tego. Czy to o mnie źle świadczy?- spojrzał na mnie smutno.
- Nie, oczywiście, że nie. Przecież wiesz, że ona cię bardzo kocha.
- Wiem. Tylko chcę by wreszcie do mnie wróciła.
- Wróci. Odpocznij, ja się nią zajmę. Wyglądasz na wykończonego.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Zgoda.
Nicole:
Paliło mnie całe ciało, głowa boli mnie niemiłosiernie. Słyszę głos ukochanego i łzy przyjaciółki – tak mi się przynajmniej wydaje.
Chcę się obudzić i być w ramionach chłopaka, poczuć smak jego ust na swoich, zaciągnąć się zapachem jego perfum. Walczę, byle nie umrzeć, ale czuję śmierć, która mnie goni. Ja uciekam, ale pomimo kryjówek czuję ją blisko. Chcę jej uciec i przeżyć, by przeżyć jeszcze i poznać świat oraz poznać bardziej uczucie miłości. Słowa Dymitra dają mi siłę do walki.
Dymitr:
Miałem właśnie się iść po czarownice, by teraz ona posiedziała z Niki. Lecz w momencie gdy dziewczyna weszła do środka. Usłyszeliśmy mocne zabranie powietrza, więc spojrzałem na moją ukochaną. Jej ciało lekko się podniosło, po czym opadło na łóżko. Ale nie zobaczyłem jak jej klatka się unosi. Tylko krzyk Cassie i jej ciało na łóżku, które pochyla się nad ciałem córki króla wampirów i moim.
- Nie umieraj mi tu teraz.
Cały czas powtarzało mi się to w głowie. Słowa dziewczyny są jak echo. Wypowiadała jakieś zaklęcia. A ja nie mogłem się ruszyć jakiś czas. Dopiero po dłuższej chwili nogi mi się ruszyły. Teraz klęczałem przy jej łóżku.
- Mów do niej - kazała mi czarownica.- Każ jej walczyć i mów, że ją kochasz.
Zacząłem to robić. Nie wiem co się ze mną działo nigdy się tak nie czułem. A czułem się jak maszyna, jak ktoś bezsilny.
Po zapewne kilkunastu minutach Cassie przestała wypowiadać zaklęcie i opadła na łóżko, kładąc dłonie na udach.
- Czemu przestałaś?!
- Ona..
- Nie- przerwałem jej. To nie możliwe ona nie umarła. Nie może mnie zostawić.
Pochyliłem twarz nad jej ciałem, w oddali słyszałem kroki i zapewne łzy przyjaciółki mojej ukochanej.
- Nie zostawiaj mnie, nie teraz gdy cię odnalazłem. Miłość mojego życia.
Pochyliłem się i pocałowałem ją. W pocałunek włożyłem wszystko co czułem.
Cassie:
Tak długo wypowiadałam to zaklęcie. Wiedziałam, że muszę już przerwać, bo już nic nie zrobię. Moja przyjaciółka nie żyję. Zeszłam z łóżka i wyszłam, łzy leciały po mojej twarzy. Wyszłam na taras, po czym się skuliłam przy barierkach. Dopiero po dłuższej chwili doszło do mnie, że będę musiała to powiedzieć jej rodzinie, a jeśli nie ja to on będzie musiał to zrobić.
Nie była w moim życiu długo, a chyba była w moim życiu ważna. Nawet teraz w czasie rozmyślań o niej. Słyszałam. To nie możliwe.
Co za ulga, napisałam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Bardzo czekam na Wasze komentarze i opinie.
Rozdział świetny, ale nie możesz jej zabić! Nie zgadzam się! Co bez niej zrobi Dymitr? A jej rodzina? Przyjaciele? Ona musi żyć! :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia i weny w pisaniu życzę,
Kasia :*