Odzyskać nadzieję

wtorek, 31 maja 2016

Rozdział 125

Nicole:

Gdy znów się obudziłam było jasno, ale Dymitra przy mnie nie było. Na fotelu były ułożone ciuchy dla mnie. Ubrana zeszłam na dół, dość powoli ale całe szczęście samej. W kuchni siedziała Cassie, ubrana w krótkie spodenki i top.
- Hej. - przywitałam się wchodząc.
- Hej- obróciła się w moją stronę.- Już wstałaś.
- Gdzie Dymitr ?
- Pojechał na zakupy. Jak się czujesz?
- Lepiej, ale wciąż słabo.
- Usiądź zrobię ci coś.
- Zgoda.
Przyjaciółka zaczęła się kręcić po kuchni, a ja musiałam wiedzieć co się wydarzyło.
- Powiesz gdzie masz księgę? - spytałam.
Widziałam jak lekko się spina.
- W salonie na stoliku przy oknie.- odpowiedziała. Gdy już chciałam wyjść z kuchni znów się odezwała.- Nicole może lepiej przeczytaj ją później.
- Niby czemu?- spytałam, ale nie odpowiedziała. - Będę w salonie.
Usiadłam w fotelu i zaczęłam czytać wpisy Cassie, ale szczególnie interesował mnie jeden wpis.
Gdy tylko go znalazłam i zaczęłam czytać nie mogłam w to uwierzyć. Jak mogło coś takiego wyjść z moich ust?  Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Nikki to nie byłaś ty. Ja wiem, że tak nie myślisz. Nie płacz.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mam łzy na policzkach. Zabrała ode mnie księgę i podała mi za to śniadanie.
- Zjedz coś.
Gdy tylko zjadłam rozmawiałam o tym co się wydarzyło z Cassie.
Cassie wyszła jakiś czas temu porozmawiać ze swoją mamą. Słyszałam jak ktoś podnosi głos w domu. Wiedziałam, że to Dymitr, ale nie mogłam na niego spojrzeć, bo jak mam spojrzeć w jego oczy po tym co powiedziałam. Utworzyłam barierę na taras przez którą nikt nie przejdzie.

Dymitr:

Wróciłem właśnie z zakupów. W salonie zobaczyłem czarownicę rozmawiającą przez telefon. Skierowałem się do kuchni przechodząc zauważyłem ukochaną na tarasie. Rozkładałem produkty gdy do środka weszła Cassie.
- Muszę ci coś powiedzieć- powiedziała unikając mojego wzroku.
- Słucham - powiedziałem siadając obok niej przy wyspie.
- Chodzi o Nicole, ona ...
- No powiedz o co chodzi!
- Przeczytała księgę. Kiedy weszłam czytała moment, w którym ... no boże wiesz o co mi chodzi.
- Pójdę do niej.- wstałem
- Nie!- zatrzymała mnie
- Co?!
- Ona czuję się winna.
- Przecież nie musi, to nie była prawdziwa ona!
Oboje mieliśmy podniesione głosy. Podszedłem do drzwi na taras, ale nie mogłem przejść przez nie.
- Cassie- zawołałem.
- Co się stało?
- Nie mogę przejść. Jak to możliwe?
- Musiała utworzyć barierę.
- Zlikwiduj ją. Błagam cię.
Czarownica przymknęła oczy i zaczęła wypowiadać zaklęcie.
- Możesz przejść, nie wie, że w jej barierze utworzyła się dziura.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się lekko i odeszła. Podszedłem do ukochanej i objąłem ją od tyłu.
- Jak tu wszedłeś?
- Przez drzwi.- Obróciłem ją do siebie.- Spójrz na mnie.
Pokręciła głową, więc podniosłem jej podbródek przez co musiała na mnie spojrzeć.
- Jak możesz na mnie patrzeć po tym co powiedziałam?- w jej oczach były łzy.
- Kocham cię, rozumiesz. A to co powiedziałaś to nie byłaś prawdziwa ty. Poza tym sam nie byłem lepszy wyszedłem gdy ty mnie potrzebowałaś.
- Miałeś prawo wtedy wyjść.
- Nie. Okazałem słabość, za to Cassie nigdy cię nie opuściła.
Położyła dłoń na moim policzku i lekko gładziła kciukiem.
- To ja okazałam słabość. Nie miałam już siły i umarłam, pomimo, że to był tylko moment. Nigdy nie byłam silna.
- Jesteś silna, gdyż tylko dzięki twojej sile ma ochotę żyć. Kocham cię, dam ci wszystko co zechcesz, ale nie zamykaj się przede mną.
- Kocham cię.
Dotknęła moich warg. Przyciągnąłem ją bliżej siebie. Owinęła ręce wokół mojej szyi, Pocałunek z delikatnego stał się bardziej namiętny. Gdy się oderwaliśmy, usłyszeliśmy jak ktoś puka w szybę.
- Przepraszam, że przeszkodziłam, ale Nicole twój ojciec dzwoni.
Gdy spojrzałem na dziewczynę na jej twarzy był rumieniec. Puściłem ją i weszliśmy do środka.

Nicole:

Nudziło mi się. Czułam się w miarę dobrze, a Cassie wraz z Dymitrem karzą mi odpoczywać. Siedziałam w salonie i czytałam księgę. Jest teraz gdzieś koło dwudziestej, przyjaciółka z pół godziny gdzieś wyszła a ja załatwiłam sprawy powrotne dla niej na jutro.  Ja wraz z ukochanym zostaniemy tu dzień lub dwa dłużej bym była wypoczęta.
Dwa dni sama ze swoim chłopakiem. Na tę myśl uśmiech sam wchodzi na twarz.
- Cieszysz się?- usłyszałam strażnika.
- Tak, w końcu mam z czego, nieprawdaż?
- Masz. O której jutro będą?- wiedziałam, że pytał o samolot.
- Koło dziesiątej zawieziesz Cass.
- Jesteś pewna, że chcesz zostać sama?
- Tak, przecież nic mi nie będzie przez niecałą godzinę. Poza tym dom ma ochronę magiczną, a ja będę zapewne spała do późna. Będę bezpieczna.
- No ja myślę- podszedł i pocałował mnie w czoło, po czym wrócił do kuchni.
Gdy zaczęłam kłaść talerze do domu wróciła czarownica- całe szczęście bo zaczęłam się trochę bać, że coś się stało.

Cassie:

Po kolacji, którą zrobił strażnik. Poszłam z przyjaciółką do pokoju, w którym do późna rozmawiałyśmy. Gdy Nicole się zmyła do swojej sypialni jej chłopak zapewne już spał. 
Budzik obudził mnie o ósmej. Na szczęście spakowałam się wczoraj a dziś wystarczyło znieść walizki, zjeść śniadanie i zostawić prezent. Po śniadaniu wróciłam do sypialni po prezent i zanieść go do pokoju Nicole. Strażnik w tym czasie zaniósł walizki do samochodu. Weszłam po cichu do jej pokoju wzięłam coś do pisania. Zostawiłam prezent i liścik w widocznych miejscach i wyszłam. 
Czas wrócić do szkoły i do Lorena. Nie jesteśmy razem, ale moje serce należy do niego, tęsknie za jego widokiem i uśmiechem.

1 komentarz:

  1. JUPIKA JEJ! Nareszcie kolejny rozdział :D Twoje rozdziały są po prostu bajkowe! <3 Kocham je i po przeczytaniu jednego czuję się jak narkoman--- po prostu chcę więcej. Tak jest również tym razem :D
    Czekam z niecierpliwością <3 <3 <3
    <3 <3 <3
    <3 <3 <3
    <3 <3 <3

    Kasia :*

    OdpowiedzUsuń