Odzyskać nadzieję

wtorek, 30 maja 2017

Rozdział 4

Nicole:

Zaczęła się moja nauka w gimnazjum, co oznacza, że zacznę naukę z nauczycielem, którego uwielbiam. Mam niewielką moc, ale czuję dużą liczbę bestii, w moim kraju. Nie mam pojęcia jak, lecz czuję ich i wiem, że wkrótce zjawią się i tu.
Mam pytanko kto lubi w-f na pierwszej lekcji, bo ja nie. Ledwo się człowiek ubierze to musi się zaraz znów przebrać, czysty koszmar. Nie mam nic do w-f, gdyż odkąd pamiętam zrobiłam wszystko, by nie wyglądać jak wtedy, ale zachowanie jest różne. Nie raz jestem taka jak zwykła trzynastolatka a nie raz czuję się jak osoba dużo starsza. To okropne.
Po skończonej lekcji szłam z dziewczynami z klasy odwieść strój do szatni, ale zauważyłam wchodzących mężczyzn na teren szkoły. Pierwszy szedł... Boże Loren, a za nim Powell już chciałam podbiec, ale trzeci mężczyzna był bestią. A ich miny nie były miłe. Chciałam płakać ze szczęścia, że to właśnie oni tu są, jak również z bólu, że są tu tylko po to by się mnie pozbyć.
Jak najszybciej weszłam do szkoły, przerwa jest krótka, ale wystarczająca by się dowiedzieć co tu robią.
Stałam pod klasą i czekałam na informacje, gdy tylko chłopacy wrócili ze sklepiku. Zaczęli mówić o tym co podobno ktoś słyszał.
- Podobno ktoś ze szkoły coś wygrał i będę poszukiwać tej osoby.
- A co to za wygrana?
- Podobno kasa ale kto ich wie.
Kasa jasne, chyba moja śmierć. Spokojnie wystarczy pozbyć się bestii i przekonać dawnych przyjaciół.
Była już czwarta lekcja a jeszcze do nas nie dotarli, ale za nim zapukano w drzwi już wiedziała, że czas na moją klasę. Wyciągnęłam ostrze z plecaka i włożyłam do kieszeni bluzy, którą dzięki Bogu dziś włożyłam.
Gdy weszli modliłam się tylko by Loren od razu mnie nie wyczuł. Nauczyciel poinformował nas, że wychodzimy według dziennika, co oznaczało, że pójdę na samym początku.
Nie czekałam długo nikt nie spędził z nimi dłużej niż dwóch minut. Gdy nadeszła moja kolej włożyłam dłoń do kieszeni zaciskając ją na ostrzu. Serce biło mi strasznie szybko, gdy tylko bestia otworzyła drzwi przede mną weszłam do środka.
- Mówisz po angielsku?- spytał Loren.
- Tak.
Miałam zamiar mówić tyle ile mogę puki się nie zorientuje.
- Dobrze. Jak masz się nazywasz?
Mój wzrok latał od niego po Powella.
- Paulina Lewandowska.
- Napij się.- przesunął w moją stronę szklankę.
- Nie, dziękuje.
- Nie jest zatruta, a nam bardzo na tym zależy.
Wiem co tam jest i nie pozwolę sobie tego wypić. Nie pozwolę by pod tym wpływem wyszło wszystko na jaw. Wolę to zrobić szybko
- Wam? Czy może im Loren?
Podniosłam się i wiedziałam, że bestia będzie pierwsza przy mnie, gdyż stała cały czas za mną. Wyciągnęłam ostrze w momencie gdy bestia pochylała się w moją stronę. Wiedziałam gdzie uderzyć i miałam na to tylko jedną szansę. Mając strażnika za chłopaka wiele potrafiłam i dzięki wspomnieniom potrafiłam to wykorzystać. Wbite ostrze wcisnęłam jak najmocniej odblokowałam je przez co podziurawiło szyję, z której wypłynęła krew, Gdy tylko wyciągnęła ostrze a ciało padło na ziemie. Ustawiłam się w pozycji bojowej nie wiedząc czego mogę się spodziewać.
- Nie używaj mocy, błagam.- powiedziałam widząc zamiar Lorena powstrzymując łzy. - Użyto zaklęcia czasu i wszystko pamiętam- wykrzykując szybko padając na kolana i płacząc.
- Jesteś bezpieczna - usłyszałam głos Lorena.
- Co?- spojrzałam na niego.
- Jesteśmy przeciwko rządom i szukamy ciebie jako naszego wybawiciela. Powiedz, że nim jesteś?
Wpadłam w jego ramiona i płakałam jak mała dziewczynka.
- Nie wiesz jak długo na was czekałam.
- Trzeba się pozbyć ciała.- usłyszałam Powella.
Muszę się otrząsnąć, muszę być silna i wrócić do domu.
- Masz rację.
- Zabierzemy cię i wysłuchamy wraz z radą.- powiedział Loren.
- Żadnej rady - cofnęłam się oburzona.- Cofnięto czas, a ja pomimo, że nie powinnam, pamiętam wszystko. Nie pamiętacie mnie, ale gdy zdejmiesz ze mnie zaklęcie pokaże wam kim dla was byłam.
- Każdy podlega..
- Loren dość! Nie masz pojęcia kim jestem i jaką mam moc. Powell- podeszłam do niego.- Zawsze wiedziałeś czy kłamie, spójrz na mnie. Byłam twoją królową, poświęciłeś wiele dla mnie, byłeś głównym strażnikiem. Przyjacielem moim i mojego męża, wierzysz mi?
- Ja...
- Czy wierzysz moim słowom gdzieś głęboko w sobie?
- Tak - powiedział po dłużej chwili.
- Powiedziałaś męża?- spytał Loren.
-Tak, a ty. Chłopak mojej przyjaciółki, siostry. Czarodziej głównej trójki. Ufam ci, bo ona ufa tobie.
Powiedziałam to dawno temu, a wciąż to pamiętam.
- To nie możliwe.- powiedział czarodziej.
- Tak? To spójrz na mnie. Nie powinnam mieć mocy a mam ją. Nie powinnam pamiętać lecz pamiętam. Wycierpiałam więcej niż sądzisz i wycierpię więcej niż ktokolwiek na ziemi. Nie ważne do jakiej rady mnie weźmiecie każda zechce mej mocy i wiedzy, która jest zbyt wielka dla innych. Mam zamiar zniszczyć tych, którzy odebrali mi wszystko, ale potrzebuje pomocy. Wyjaśnicie mi jak wy nie jesteście z nim?- spytałam patrząc na martwe ciało.
- Wszystko w swoim czasie, teraz musimy cię zabrać i pozbyć się ciała.- powiedział strażnik
- Dobrze.
- Ja zajmę się zwłokami a ty pomyśl jak stąd jak najszybciej wyjść.- powiedział Loren.
Nie byli za moim wujem, nie chcą mojej śmierci. Nie będzie łatwo, ale odzyskam swoje życie. Mając ich przy sobie nie mam się już czego bać.
- Chodźmy.- powiedziałam.
- Co masz zamiar zrobić?- spytał.
- Wrócić do klasy się spakować, ty w tym czasie powiesz, że to ja byłam tą osobą i zabierasz mnie do dyrektorki.
- Mogę o coś zapytać?- staliśmy przed drzwiami klasy.
- Oczywiście.
- Mówiłaś o mężu, kto nim był? Jeśli to wszystko prawda i jak chcesz to udowodnić.
- Moim mężem jest znaczy był Dymitr. Resztę wyjaśnię później, dobrze?
- Naturalnie.
Weszłam do klasy spakowałam wszystko w plecak.
- Co jest?- spytała przyjaciółka.
- Nic, mam iść z nimi. To ja to wygrałam- szepnęłam jej.
- I nic nie powiedziałaś...
- Przepraszam.
- Paulina możesz iść tylko podejdź na chwilę.
- Oczywiście.
Nauczyciel dał mi wskazówki do zadania dodatkowego, które miał dzisiaj zadać, po czym wyszłam z klasy. Loren czekał już przy schodach. Zeszliśmy na dół, Loren zaczarował dyrektorkę by nie robiła problemów i zostałam zwolniona do domu.
- Chodźmy- powiedziałam.
- Samochodem będzie szybciej.- dodał Loren.
- Nie, najpierw poznacie mój plan. Nic nie wiecie i tylko ja znam prawdę, więc jak?
Popatrzeli na siebie.
- Zgoda.
- Świetnie.
Zaprowadziłam nas na stadion, mężczyźni usiedli na ławkach a ja oparłam się o barierkę.
- Chcę wiedzieć jak to wygląda z waszej strony. Wszystko- dodałam.
- Krótko jak twierdzisz ty "twój"wuj objął władze po śmierci twojego dziadka z początku było dobrze, lecz potem umarła jego żona. Wtedy zaś zaczęły się problemy. Do straży dołączone zostały bestie, twój wuj miał olbrzymi wpływ na czarowników, zostali zastraszeni i teraz prowadzi tylko jedna osoba. Król ma blisko jedną osobę, która wie o wszystkim. Parę godzin temu nasi ludzie odkryli, że szukają cię już jakiś czas. Powiesz nam co w tobie takiego cennego i jak dzięki tobie wygramy?
- Naprawdę nazywam się Nicole Katherine Steel-Johnson, ale wole używać tylko nazwiska ojca. Jestem niezwykłą istotą bardziej niż myślicie. Aktualnie mam na sobie zaklęcie maskujące, które będziesz musiał ze mnie zdjąć. Sądzę, że czarownik, który użył zaklęcia zorientował się, że jest coś nie tak i poszukują mnie by się mnie pozbyć oraz by nie wyszła prawda na jaw. Gdy odzyskam swój prawdziwy wygląd i moc, będę mogła zniszczyć wuja i wszystko co złe. Ale żadna rada nie wchodzi w grę. Od wieków wszystkich pcha do wielkiej mocy, a ja mam większą niż ktokolwiek myśli.
- Skąd nas znasz?
- Ty zostałeś moim strażnikiem, byłeś przy mnie gdy cierpiałam z miłości, kryłeś mnie i mojego męża. Dymitr mówił ci o wszystkim, znałeś każdy nasz sekret. Gdy zostałam pośpiesznie koronowana, zostałeś głównym strażnikiem. Wiem, że kochałeś swoją pracę, ale robiłeś wszystko bym była bezpieczna, zgodziłeś się nawet na moją decyzję, która nie weszła w życie. Ciebie natomiast Loren, poznałam jako jednego z trzech głównych czarodziei. Moja przyjaciółka a nawet siostra, kochała się w tobie. Byłeś jej nauczycielem po tym jak zyskała większą moc po naszym połączeniu. Byliśmy przyjaciółmi, znałeś moje plany dzięki Cassie, która mówiła ci wszystko. Popierałeś mnie. Jeśli ją już spotkałeś z pewnością już za tobą wzdycha.
- Skąd mamy mieć pewność, że to wszystko prawda?- spytał Loren.
- Daj mi eliksir, pod jego wpływem powiem wszystko to samo. A magi nie oszukam.
- Nie musisz - wtrącił Powell.
- A co jeśli kłamie?
- Wykonasz zaklęcie, które zechce. Jeśli nas oszukała wydamy ją w odpowiednie ręce.
- Będziemy mieli kłopoty.
- Już je macie, kłócąc się, zamiast działać.- powiedziałam.
- Zgoda, zrobię to pomimo, że nie jestem przekonany.
- Czas wrócić do domu- powiedziałam cicho z uśmiechem.

wtorek, 23 maja 2017

Rozdział 3

Parę lat później

Nicole:

Nic nie było lepiej każdej nocy śniły mi się moje wspomnienia, po których budziłam się z płaczem i bólem. Ale moje problemy były niczym w porównaniu z tym co działo się za granicą. Nie zaglądam w wiadomości, ale słyszałam pogłoski o tym, że to wuj rządzi. Sny są coraz gorsze wczoraj widziałam swoją śmierć. Boję się już od jakiegoś czasu i teraz nie mam zamiaru nie reagować na swoje przeczucia.
Siedziałam pod kołdrą i oglądałam "Twój na zawsze".  Nic nie mogłam na to poradzić, ale nawet teraz czułam, że zaraz odpłynę, by kolejne wspomnienie mnie pociągnęło. To się zdarza coraz częściej, a to może oznaczać tylko kłopoty.

Wykończona oparłam łokcie na biurko, a czoło oparłam o dłonie. Jestem wykończona.
- Za dziesięć minut powinni przyjechać goście.- oznajmiła Shanna.
- Dużo jeszcze na dziś zostało?
- Nie, Nicole.
Bogu dzięki, za to, że nie mówi do mnie tytułem. Większość osób zawraca się do mnie właśnie tytułem, a jak zapomni to przeprasza i błaga o wybaczenie. Co ja kat jestem czy co? Przecież nie zabiję kogoś tylko dlatego, że powie do mnie coś zwracając się na ty. To chore.
- Czy moi kuzyni już wrócili?
- Tak. Widziałam jak nadjeżdżali piętnaście minut temu.
Skończył się rok szkolny, a ja od czasu zostania królową swoich przyjaciół, chłopaka i kuzynów widziałam tylko raz na żywo i to jeszcze tylko przez parę minut z każdym. To okropne, że nie mogę z nimi przebywać. Za nie cały miesiąc wyjeżdżam na "Królewskie Tournee" - tak sobie to nazwałam.
Więc Powell ma za zadanie zebrać nowych strażników dla  mnie, gdyż wcześniej nie miał na to czasu. Całe szczęście to ja mogę decydować o ilości straży na wyjeździe więc będzie dobrze.
Gówno prawda nic nie będzie dobrze, wyjadę i znów nie zobaczę bliskich przez dłuższy czas. Oczywiście Shanna mówi, że wkrótce wszystko się zmieni, ale ja jak na razie tego nie czuję.
- Gotowa?- spytała.
- Nie- powiedziałam wstając.- Ale chodźmy, bo chcę już iść spać.

- Dobranoc Shanna.
- Dobranoc Nicole.
Gdy tylko kobieta zniknęła mi z oczu, zdjęłam te cholerne szpilki z nóg i boso szłam do sypialni. W oddali słyszałam głosy, zastanawiając się jak ludzie mogą jeszcze stać na nogach. Rzecz jasna rozwiązanie jest jedno "oni nie są mną". Przekraczając próg swojego pokoju rzuciłam buty gdziekolwiek by wziąć szybki prysznic i położyć się spać. Miałam chwycić klamkę od łazienki gdy moją uwagę zwróciło światło od spody drzwi. Zostawiłam światło? Pewnie tak, muszę się ogarnąć. Ale gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam wannę pełną wody, zapaloną świeczkę. Co jest... Wtedy poczułam usta na szyi i nie musiałam się odwracać by wiedzieć kto to. Jego perfumy same za siebie mówiły.
- Dymitr- odrzuciłam głowę do tyłu.
- Mhm. Tęskniłem za tobą, a teraz weźmiemy kąpiel i pójdziemy spać. Lecz najpierw pozbędziemy się twoich ubrań.
Odsunął się kawałek a ja zauważyłam, że jego ubrania leżą już w  łazience złożone. Gdy moje ubrania leżały na podłodze, weszliśmy do wany. Oparta o jego klatkę piersiową i ręce błądzące po mym ciele czułam się bezpiecznie jak w domu.
- Kocham cię i bardzo tęskniłam.
- Wiem.
Gdy tylko czułam, że się budzę, na mojej tali spoczywał ciężar męskiej ręki. Został, został na całą noc. Jak najdelikatniej obróciłam się do niego, by móc popatrzeć na przystojną twarz mojego chłopaka.
- Podoba ci się to co widzisz?
- A gdzie dzień dobry, co?- spytałam szturchając go.
- Tu.
Nagle obrócił nas i wisząc nade mną złączył nasze usta. Gdy się oderwał na mojej twarzy był uśmiech, gdyż ten poranek był najlepszy od dłuższego czasu.
- Dzień dobry- wyszeptał przy moich ustach.
Ale romantyczny nastrój prysł wraz z dźwiękiem pukania do moich drzwi.

Znów byłam w sypialni i żałowałam teraz, że to tylko wspomnienie a nie rzeczywistość. Po chwili usłyszałam telefon na biurku..
- Hej, co jest? - spytałam kuzynki.
A tak przy okazji, kto by uwierzył, że mojej własnej kuzynce wyznam swój sekret i całego świata nadprzyrodzonego. Jak do tego doszło. Gdy zostałam u niej na noc, miałam kolejny sen, ale tym razem obudziłam ją przy okazji. Może to nie problem byłoby skłamać, ale będąc samemu miałam dość wyznałam jej wszystko. Na początku nie uwierzyła, ale gdy pokazałam jej zatajnioną przed światem stronę z wszystkimi informacjami dla nadprzyrodzonych. Uwierzyła, bo kto by nie uwierzył gdy wiadomości lecą tam na żywo. Na początku była przerażona, ale minęło to po dosłownie momencie i zaczęła zadawać multum pytań, na które chętnie odpowiadałam.Lecz wracając do teraźniejszości.
- Wejdź na stronę szybko.
- Ale czemu?
- Nie uwierzysz póki nie zobaczysz. Zadzwoń jak zobaczysz i się rozłączyła.
O co jej chodzi?
Miała rację to co zobaczyłam zaskoczyło mnie, ktoś zhakował stronę i na samym środku powtarzał się napis.

Nikt nie jest bezpieczny bestią w szeregach straży. Poszukiwania tajemniczej osoby zaczęto. Więcej informacji nie wiemy kiedy.

Pod spodem zdjęcie Europy z napisem u boku: Pod przymusem trwają poszukiwania, strzeż się tajemnicza osobo.
Chwyciłam telefon.
- Od jak dawna to wisi?
- Od 10 minut. Jak myślisz o co chodzi?
- Nie wiem, ale nie zdziwiłabym się gdyby chodziło mnie.
- Co? Mówiłaś, że nikt nie wie o tobie.
- Bo tak jest.
- Myślisz, że matka cię stąd zabierze?
- Nie za duże ryzyko. Jest zbyt niebezpiecznie. Muszę się sama chronić. Mam prośbę nie wchodź już na tę stronę.
- Dobrze. Nie daj się.
- Nie martw się. Pa, kochana.
- Pa.
Rozłączyłam się. Teraz muszę mieć broń, nie mogę tego zbagatelizować. Nigdy nie wiadomo kiedy nadejdą. Żywcem mnie nie wezmą.

wtorek, 16 maja 2017

Rozdział 2

Nicole:

Co miałam teraz zrobić? Zastanawiałam się przez wszystkie lekcje.
Moja moc jest pobudzona, ale nie tak silna jakbym tego potrzebowała. Poza tym straciłam wszystko o czymkolwiek mogłam marzyć. Męża i dziecko.
- Spotkamy się później? Paulina słuchasz, nas?
- Tak, zamyśliłam się. Jasne, koło piętnastej na kartonach?
- Spoko.
Gdy tylko weszłam do domu poszłam do siebie do pokoju, zamknęłam drzwi, po których zsunęłam się płacząc. Bo dłużej tego bólu nie mogłam znieść.

Nie wiem jak reagowałam na resztę starałam udawać, że wszystko gra, ale tak nie było. A na kim musiałam się wyżyć.

- Mam prośbę, jakbyś zobaczył moich rodziców to powiesz im, że jestem jeszcze zostałam tutaj.
- Jasne, a zostajesz?- spytał zdziwiony przyjaciel.
- Nie.
- Możemy wiedzieć co się dzieje. Cały dzień jesteś jakaś dziwna.
- Nic przyrzekam tylko muszę się przejść. Jesteście najlepsi, pa.

Wchodząc do środka przeszłam cały kościół by mieć pewność, że nikogo nie ma. Podeszłam na sam przód i spojrzałam na cały ołtarz.
- Kim ty jesteś do cholery! Jaki z ciebie Bóg skoro odbierasz to co jest niby darem od ciebie! CO!? Jak możesz coś dać i tak odebrać! Mówią, że jesteś wielki a wiesz co ja uważam, że jesteś SUKINSYNEM tak jak wszyscy inni złoczyńcy ta jej ziemi. Jesteś taki jak ci, którzy chcieli mojej śmierci.! Wiedz jedno Boże zniszczę wszystkie twoje baranki, które zabrali mi moją rodzinę, a jeśli i ty istniejesz tobie również nie wybaczę . Gdyż ktoś tak wielki jak ty powinien był to powstrzymać.!
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i odwróciłam się do tyłu, gdzie stał ksiądz. Nie wiedziałam czy słyszał co krzyczałam, ale musiałam wiać.

Byłam zmęczona tym dniem i chciałam iść spać, by zapomnieć, ale nawet to nie było mi chyba dane.

- Dokąd jedziemy?- spytałam narzeczonego.
Narzeczonego, Boże jak to brzmi. Gdy mi się oświadczył wczoraj nie mogłam w to uwierzyć. A teraz jadę z nim sama nie wiem gdzie.
- Niedługo się przekonasz, kochanie.
Spojrzałam na pierścionek na mojej dłoni. Jest taki piękny. 
- Kocham cię Dymitr.
- Ja ciebie też.
Droga, którą jechaliśmy wydawała mi się znajoma. Dokąd my jedziemy. Na dłoni poczułam uścisk ręki Dymitra. Splotłam nasze palce razem i spojrzałam na jego twarz, która wyglądała jakby się rozluźniła. Dziwne, denerwuje się, czym?
Gdy się zatrzymaliśmy, wysiadłam i rozejrzałam się.
- Co tu robimy?
- Witajcie- usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Jean- odwróciłam się.- Co się dzieje?- spytałam patrząc na uśmiechnięte twarze mężczyzn.
- No nareszcie już myślałam, że nie dotrą, a czasu mamy niewiele.- usłyszałam kobietę, która do nas podeszła.
- Co się dzieje, Dymitr?- spojrzałam na narzeczonego.
- Jak to co bierzecie ślub kochana - wypowiedziała uradowana kobieta.- A teraz choć ze mną wybierzesz sobie coś.
- Dymitr...- powiedziałam gdy kobieta złapała mnie za dłoń.
- Kocham cię- tylko tyle.
Weszłyśmy do salonu, gdzie wisiały z pewnością wspaniałe sukienki ślubne.
- No to czego mam szukać?
- Skąd Pani..- nie wiedziałam jak dokończy a może wiem tylko się boję.
- Kochaniutka to nie pierwszy ślub tutaj, a twój mężczyzna wie chyba czego chcę. I powiem ci w sekrecie, że dawno nie widziałam tu takiej zakochanej pary jak wasza.
- Dopiero co się oświadczył- usiadłam z napływu emocji, który na mnie wpłynął.
- Kochaniutka nie chcesz ślubu.
- Chcę oczywiście, ale gdzieś w głębi marzyłam o takim jak każdy z rodziną, gośćmi, tortem. A to, sama nie wiem.
- Posłuchaj rady starszej kobiety. W takiej chwili liczy się jedna rzecz miłość, czyli ty i on. A ta cała reszta to dodatek, który możesz zrobić zawsze. Tak jak zawsze możesz kupić nowe buty do sukienki. Wiem kim jesteś i kim jest on, obie wiemy, że liczycie się tylko to co wy chcecie a nie to czego chcą inni. Albo pogodzą się z waszym małżeństwem i miłością albo niech idą do diabła. To twój moment więc jak szukamy sukienki.
- Tak, chcę tego ślubu.
- Świetnie.

Stałam w sukience z nerwów ściskałam palce.
"Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, 
nie szuka poklasku, 
nie unosi się pychą; 
nie dopuszcza się bezwstydu, 
nie szuka swego, 
nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; 
nie cieszy się z niesprawiedliwości, 
lecz współweseli się z prawdą. 
Wszystko znosi, 
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję, 
wszystko przetrzyma. " 
Mówiłam do nas gdy szłam do ołtarza, nie pamiętam skąd to jest. Ale myśl, że to znam jest niezwykła.
Gdy doszłam patrzałam tylko w jego oczy nic innego nie miało znaczenia, ale z całych słów, które mówił Jean, usłyszałam te najważniejsze.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować Pannę Młodą.
- Kocham cie - powiedział cicho za nim jego usta zetknęły się z moimi.
Jestem najszczęśliwsza na świecie i jestem mężatką. Pomimo, że nie mam pojęcia jak to zaplanował, ale to teraz nie ma znaczenia od teraz jestem jego żoną a on moim mężem.
Na zawsze - powiedziałam do męża
Na zawsze - usłyszałam jego odpowiedź.

Podniosłam się gwałtownie a po policzku spłynęła łza. Przez najbliższe lata go nie zobaczę i nie poczuję ciężaru obrączki na palcu. Niech to już minię.

Moje kochani mamy 2 rozdział Drugiej Części. 
Nie sprawdzam ich pisze na żywca, więc za wszystkie błędy przepraszam.
Słowa przytoczone są z 1 Listu do Koryntian - Hymn o miłości

sobota, 13 maja 2017

Rozdział 1

Nicole:

Wciąż pogrążała mnie ciemność, lecz nie tak bardzo jak wcześniej. Czułam dezorientacje i ból głowy. Suchość w ustach umożliwiło mi wypowiadanie słów. Ale wystarczyło usłyszeć jedno zdanie.
- Paulina wstawaj czas do szkoły.
Głos zmarłej matki pobudził moje ciało. To kolejny ze snów. Lecz czy aby na pewno? Przecież nigdy się tak nie czułam w śnie, ale jeśli to sen. Obudzę się z łatwością, gdyż chcę wrócić do męża, do rzeczywistości. Wstałam z łóżka, ręce wyciągnęłam przed siebie i skupiona jak zwykle czekałam na wyciągnięcie mnie stąd, ale nic się nie działo. Czemu nic się nie dzieje?!
Zeszłam do łazienki, w której się zakluczyłam i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Patrzałam w odbite w lustrze oczy i oczyściłam umysł ze wszelkich myśli, by móc poczuć siłę mocy, która jest we mnie.
Myśl, która mnie dopadła osłabiła moje ciało, że musiałam usiąść na desce od kibla.
- To niemożliwe- wyszeptałam do siebie.
Przecież żaden czarodziej się nie zdecydowałby się na to by cofnąć czas.
- To po prostu głęboki sen, który może długo trwać, a gdy tu zasnę to obudzę się przy swoim mężu i poczuję ruchy mojego dziecka.- szeptałam do siebie.

To była już druga tabletka w ciągu pół godziny, którą wzięłam. Głowa strasznie bolała. Przyjaciele coś zauważali, ale ich zbywałam.
Do końca pierwszej lekcji zostały sekundy. Wraz z zabiciem dzwonka wybiegłam z klasy prosto do łazienki. Weszłam do jednej z kabin i usiadłam na desce. Przymknęłam powieki z bólu, palce wsunęłam we włosy jakby miała to pomóc. Słyszałam przytłumione odgłosy zaniepokojonej przyjaciółki. Wtedy do mnie napłynęły obrazy wspomnień. Wypuściłam palce z włosów, po policzku spływała łza, a ból głowy minął.
Teraz już nie miałam wątpliwości, czułam w sobie niewielką część swej mocy. Lecz najgorsze było to, że straciłam wszystko i nie mogę w tej chwili chyba nic zrobić. Ktoś cofnął czas o wiele lat, a ja byłam intruzem. Gdyż nie powinnam pamiętać a pamiętam.
Najgorsza jest świadomość, że muszę czekać. Bo mam zbyt słabą moc by móc wrócić do domu, a zagranicę szybko nie wyjadę. Więc muszę czekać, aż miną lata. A wtedy ktoś mnie stąd zabierze.
Starłam łzy i wyszłam z kabiny.
- Hej, wszystko w porządku?
- Tak, chodźmy na lekcje.
Powiedziałam słysząc dzwonek.
Wychodząc z łazienki położyłam jedną dłoń na brzuchu.
Straciłam cię skarbie, ale zawsze będziesz w mym sercu. Pomyślałam wstrzymując łzy i zdejmując szybko dłoń,
Dowiem się kto to zrobił i zniszczę.

W tym czasie w Stanach

Kobieta gdy tylko się obudziłam, wstała oglądając się w lustrze.
- Udało się - powiedziała do siebie.
Czas zdobyć to co powinno być moje- pomyślała z uśmiechem na twarzy wampirzyca.

***

Jeszcze za nim się obudził czuł, że ma przy sobie ukochaną i czas, by chronić ukochaną i zemścić się na bracie.

*** oraz Anglii

Czarodziej wiedział czego chcę, ale coś go niepokoiło ale sam nie wiedział co. Lecz czuł, że musi to odkryć, ale to później. Teraz pragnął ukochanej i władzy, którą tym razem wiedział, że zdobędzie.

Chciałam żeby te posty zapisywały się na nowej stronie tylko, ale za chiny nie wiem jak to zrobić, więc muszę się pogodzić z tym jak to wygląda i będzie wyglądać. Mam nadzieje, że szybko napiszę kolejny rozdział, ale niczego nie obiecuję.

piątek, 12 maja 2017

Rozdział 143

Uwaga to już ostatni rozdział "Życie potrafi zaskoczyć bardziej niż sądzimy", lecz nie oznacza to końca mam zamiar pisać drugą część na tym samym blogu. Ta część zakończy się dość niespodziewanie dużym skokiem czasu. Mam nadzieję, że ze mną zostaniecie i nadal będzie czytać.
Rozdział byłby szybciej, niestety przez przypadek usunęłam rozdział więc musiałam zacząć go pisać od początku co wcale nie jest łatwe.

Rok później

Nicole:

Siedziałam w mieszkaniu zajadając śniadanie i czekałam na powrót męża, które spełnia wszystkie moje zachcianki ciążowe. Może to dziwne, ale nic na to nie poradzę, że odkąd jestem w ciąży mam ochotę na nutelle normalnie ze wszystkim nawet z ogórkami co jest nawet dla mnie dziwne. Ale cóż.
- Tatuś się trochę spóźnia- powiedziałam dotykając mojego brzucha ciążowego.
Nawet nie usłyszałam jak Dymitr wchodzi do mieszkania, lecz poczułam jego dłonie na swoim brzuchu, a nasza córeczka od razu zareagowała na dotyk Dymitra.
- Jak się czują moje skarby?- spytał całując mnie w skroń.
- Dobrze, twoja córka znów daje o sobie znać.
- Kochanie, nie wiemy jeszcze czy to dziewczynka.
- Wiem, że lekarz jeszcze tego nie potwierdził, ale ja czuje i wiem, że to dziewczynka.
- Kocham was bardzo. Zapomniałem ci powiedzieć przed wyjściem, że dzwonił twój kuzyn chyba znów ma problem z twoim dziadkiem.
- Zadzwonię do niego a ty może byś coś ugotował?
- Zgoda.- pocałował mnie w usta.
Przechodząc do salonu zakręciło mi się w głowie, więc złapałam za się za oparcie kanapy i powili na niej usiadłam, głęboko oddychając i dotykając swojego brzucha.
- Cześć maleńka- usłyszałam głos kuzyna.
- Cześć Lucas. Dymitr wspomniał mi, że dzwoniłeś. Znowu problemy z moim dziadkiem.
- Tak, ale nie martw się dałem sobie z nim radę. Mów jak ty się czujesz i moja siostrzenica.
- Dobrze, jesteś daleko stąd a tak samo troskliwy jak mój mąż. Jestem w ciąży i jeśli się nie mylę to nie choroba.
- Wiem Nicole, ale może wróciłabyś do domu.
- Wiesz, że nie mogę. Rodzina to jedno i gdyby chodziło tylko o was zostałabym i pokazała wszystkim, że mam męża i dziecko, ale jest jeszcze Rada. Sam wiesz, że oni by mi nie dali normalnie żyć.
- Tak masz rację, ale długo tak nie ujedziesz.
- Do porodu dam radę. Skoro nie masz już problemu możemy porozmawiać później, bo chcę mi się spać.
- Jasne, opiekuj się tą małą istotką.
- Oczywiście pa.
Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku.

- Kochanie, obudź się- poczułam jak Dymitr lekko muska mój policzek.
- Mhm.
- Powinnaś coś zjeść.
- Chcę spać.
Powiedziałam sennie. Dotknęłam brzucha odruchowa jakbym chciała go chronić.
- Ahaa- cichy krzyk bólu wydobył się z mych ust.
- Kochanie, co się stało.
- Nie czuję jej- powiedziałam spanikowana, jeżdżąc dłońmi- Czemu jej nie czuję.
- Uspokój się. Dzwonię po lekarza.
Dymitr wyciągnął swój telefon, a ja zaczęłam widzieć czarne plamy przed oczami.
- Dymitr- wyszeptałam, po czym całkiem zabrała mnie ciemność.

W tym czasie daleko od Nicole i Dymitra.

W pewnym opuszczonym budynku przebywały trzy osoby. Dwóch mężczyzn i kobieta. Kobieta, która jest piękna i posunęła się do wszystkiego by zdobyć to czego pragnęła. Jeden z mężczyzn cierpiał z powodu straty kobiety, którą kochał i uważał, że ochrona jej jest najważniejsza. Ale wgłębi
czuł, że teraz zyskać może więcej (władzę) jak również przebiegła mu myśl, że robi błąd. Drugi mężczyzna od lat szukał zemsty choć może nigdy nie myślał o takim pomyśle. Lecz gdy kobieta zjawiła się u niego i powiedziała co może mu dać nie zastanawiał się i teraz również odrzucił wszystko, by się nie rozmyślić.
- Tylko my troje będziemy pamiętać. To zakazane i gdyby coś się wydarzyło nie będę żadnego chronił, jasne.- powiedział czarownik
- Jasne zacznij- powiedziała zniecierpliwiona kobieta.
Oboje mężczyzn interesował jej cel, którego nie ujawniła, lecz podała czego od nich żąda.
Żaden nie wiedział, że kobieta popełniła zbrodnię i będzie zbrodnią ciągnącą ich na dno po tym co zrobią

Mam nadzieje, że zakończenie mi się udało. Czekajcie na początek nowej części. :)

poniedziałek, 8 maja 2017

Rozdział 142

Dymitr:

Wróciłem z moją podopieczną i resztą tydzień temu, od tego czasu nikt nie miał żadnego znaku od Nicole. Ukochana nie odpowiada na żadne wiadomości z mojej czy przyjaciół strony, ale wiem, że dziś będzie gdyż dostałem wiadomość, że dziś zjawi się po swoje rzeczy. Zobaczę ją i wtedy może uda nam się porozmawiać.
Jako jeden z najlepszych strażników stałem przy dyrektorze szkoły, który czekał na przybycie nowej królowej wampirów. Samochód się zatrzymał, jeden ze strażników podszedł otworzyć drzwi z których wysiąść ma Nicole. Jakie było moje zdziwienie gdy z samochodu wyszła ciotka Nicole a za nią zostały zamknięte drzwi. Lecz nie ja jeden byłem skołowany.
Dyrektor pomimo swojego zaskoczenia podszedł do ciotki Nicole.
- Witam, przepraszam, że zacznę niezbyt miło, ale sądziłem, że królowa przyjedzie osobiście.
Nie rozumiałem dlaczego jej nie ma. Byłem na siebie zły, że jej nie obudziłem gdy mieliśmy wyjeżdżać, ale sądziłem, że zjawi się tu i wszystko wyjaśnię lub odpowie na jakikolwiek kontakt ze mną czy być może z kimkolwiek.
- Bardzo pragnęła tu przyjechać, ale nie mogła moja siostrzenica stara się być silna, ale często słyszę, że wstaje krótko po tym jak się położy. Ja i jej asystentka przekonałyśmy ją bym ja załatwiła sprawy za nią tutaj i spakowała jej rzeczy.
- Rozumiem w takim razie przejdźmy do mojego gabinetu, tam wszystko omówimy.
- Świetnie.
W takim wypadku nie byłem potrzeby i mogłem się ulotnić, lecz jeden z kierowców mnie zaczepił.
- Bielikov, mógłbyś mi w czymś pomóc?
- W czym?
- Mam coś przekazać pewnym osobom od królowej podobno to ważne.
- Komu?
- Nie znam ludzi na kopertach są tylko imiona, ale powiedziała, że ty mi pomożesz.
- Pokaż je.
Na kopertach były napisane imiona : Cassie, Caroline i Zayn.
- Przekaż mi je sam im je oddam.
- Nie. - cofnął dłoń z kopertami.- Królowa zaznaczyła, że do rąk własnych.
- Dobrze więc chodźmy.

Nicole:

Byłam strasznie zmęczona, ciągłym wypełnieniem dokumentów i odbywającym się spotkaniami. Miałam dość wszystkiego, nie mogłam nawet spotkać się z przyjaciółmi bo musiałam zostać tu i wypełniać swe obowiązki

Cassie:

Własnie wraz z Caroline miałyśmy się spotkać zresztą naszej paczki, ale zostałyśmy zatrzymane przez strażników.
- Czy coś się stało?- spytała Caroline.
- Mogłybyście poprosić Zayna by tu przyszedł to ważne.- wyjaśnił tyle o ile Dymitr.
- Jasne- odpowiedziała i zaczęła pisać.
- Nie powinieneś być teraz na jakimś spotkaniu?- spytałam go szeptem.
- Nie przyjechała, opowiem co się stało tylko niech przyjdzie Zayn.
- Jasne.
Obie usiadłyśmy na brzegu łóżku patrząc na dwóch stojących strażników. Zaczęłam się przyglądać temu drugiemu. Wyglądem przypominał każdego inne strażnika, lecz zaciekawiły mnie te koperty w jego rękach.
- Wiesz o co chodzi?- wyszeptała Caroline.
- Nie, ale sądzę, że jak bałwan z dworu wyjdzie to wszystkiego się dowiemy.
Zayn nawet nie zapukał wlazł jak gdyby nigdy nic.
- Co się dzieje?- zapytał.
- To oni możesz im je oddać.- powiedział Dymitr.
Facet dał po jednej kopercie każdemu z nas.
- Jeśli to wszystko co miałeś zrobić możesz odejść.
Gdy drzwi się zamknęły cała nasza trójka patrzała na strażnika.
- Czemu tu teraz jesteś?- spytała Caroline.
- Właśnie - dodał Zayn.
- Nicole nie przyjechała, zamiast niej zjawiła się jej ciotka. Lecz kazała temu strażnikowi przekazać te koperty do rąk własnych.
- Nie przyjechała, a miała być wielka impreza dla niej- oburzył się Zayn.
- A dla ciebie?- spytałam.
- Nic nie dostałem.
- W to nie uwierzę - powiedziałam otwierając swoją kopertę i wyjmując kartkę z kilkoma zdaniami od mojej siostry.

Jeśli się nie mylę to ty przeczytasz pierwsza. Przykro mi, że mnie tam nie ma, ale nie miałam wyboru musiałam zostać na dworze. Tak bardzo chciałabym zobaczyć twoją i ich twarze, lecz nie mogę. Szybko was nie zobaczę gdyż prędko nie zjawie się w szkole, a nawet jeśli to nie wiem czy zdąrze was zobaczyć. Mam tak głęboki harmonogram. Ale teraz koniec o mnie. Chcę dostawać wieści nawet gdy wy nie będzie mieli ich ode mnie. Spędzaj czas z Lorenem i pozwól sobie na spontaniczność, w której zobaczy, że nie ma się bać miłości. Czasu nigdy nie ma za dużo. Walcz o niego. Tylko tak mogę przekazać słowa, które bym powiedziała będąc tam teraz.
Tęsknie za tobą
Twoja siostra
PS Przekaż dalszą część do czytania Dymitrowi.

- Przeczytajcie je. Reszta jest do ciebie.
Przekazałam kartkę Dymitrowi.

Dymitr:

Wziąłem kartkę od Cassie, prześledziłem wzrokiem tekst i zacząłem czytać.

PS Przekaż dalszą część do czytania Dymitrowi
Jestem na ciebie strasznie zła, rozumiesz?! Jak mogłeś mnie nie obudzić jak przyszedłeś ?! A mimo to kocham cię tak mocno. Nie wiem kiedy się zobaczymy, ale możesz być pewnym, że będziesz mnie długo przepraszał. 
Chcę byś tu był, bo przy tobie nie czuję się tak źle.
Kocham cię Nicole

Nicole:

Nic nie było takie proste. Ojciec mówił, że z czasem się wdrożę i bycie królową przestanie być obowiązkiem lecz codziennością z która się pogodzę i będę traktować jak prace oraz normalność. Natomiast ja nie sądzę bym kiedykolwiek się tak poczuła zbyt ciężko mi z tym wszystkim, a gdzie tu moja rodzina. Lecz jako królową mogę wiele zmienić i taki mam zamiar, ale najpierw muszę być przykladna królową, która zna swoje zadania i wypełnia je prawidłowo. Gdy nadejdzie właściwa porą wprowadze olbrzymie zmiany, które zaskoczą wszystkich.