Odzyskać nadzieję

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 93

Nicole:

Zaraz po pielęgniarce do sali weszła moja przyjaciółka ze łzami w oczach. Podeszła do łóżka i mnie przytuliła.
- Udusisz mnie- powiedziałam.
Po chwili mnie puściła.
- Przepraszam.
- To nic. Powiesz mi co się działo na dworze jak mnie nie było?
- Prócz porwania ciebie to nic ciekawego.
Uderzyłam ją lekko w ramię i zaczęłyśmy się śmiać. To moim zdaniem lepsze niż płakać.
Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut gdy ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka. Mój kuzyn Lucas i uścisnęłam mocniej dłoń Caroline.
- Hej, jak się czujesz?- spytał.
A moja przyjaciółka spojrzała na mnie przerażona.
- Lepiej, ale to nie twoja zasługa.
- Wszystko w porządku?
- Caroline zostawisz nas samych, później może przyjdziesz.
- Jesteś pewna?- przytaknęłam.- Do zobaczenia- przytuliła mnie i wyszła.
- Czy to prawda?- spytałam.
- Ale co?
- Czy mieli rację w tym, że miałam się od ciebie trzymać z daleka?
- Nicole..
- Czy mieli rację?- byłam już mocno zdenerwowana.
- Tylko na początku.
- Wyjdź!
- Daj mi wyjaśnić.
- Wyjdź stąd!
Podszedł bliżej a ja dzięki moim zdolnością otworzyłam drzwi i wskazałam mu wyjście.
- Chcę ci wyjaśnić.
- Zostaw mnie.
Lecz zamiast do drzwi podszedł do mnie i nie wytrzymałam sama pchnęłam go do drzwi.
- Jak?
Pchnęłam jeszcze bardziej, następnie zamknęłam drzwi, położyłam się na boku i zaczęłam płakać.
Przez godzinę ludzie próbowali się dostać do środka, ale nikomu nie pozwoliłam. Nie wiem, która jest teraz dopóki nie usłyszałam jego głosu.
- Nicole, wpuść mnie- prosił.
Podniosłam się.
- Spokojnie jestem sam, jeśli chcesz wejdę tylko ja.
Mówił spokojnie jak zawsze. Nie pewnie otworzyłam drzwi, lecz gdy Dymitr wszedł do środka od razu je zamknęłam. Usiadł na brzegu łóżka.
- Wszyscy próbowali się do ciebie dostać, powiesz mi czemu nie weszli.
Dotknęłam jego dłoni i złączyłam je. Następnie spojrzałam na niego.
- Wszyscy mieli rację, a ja nie słuchałam.
- Rację z czym?
- Z Lucasem.
- Aha, kochanie to ty miałaś rację. Twój kuzyn się zmienił dzięki tobie.
- Nie prawda. Wuj mi powiedział, że oni razem. Że Lucas..
- Wiem, Lucas wyjawił prawdę twojemu ojcu. On się zmienił.
- Jak to możliwe, a poza tym jak  mam na niego spojrzeć?
- Daj czas sobie na przemyślenia i gdy uznasz to za słuszne porozmawiasz z nim. A poza tym pamiętasz obiecałaś mi wyjaśnić swoje zachowanie.
- Wiem, pamiętam. - wzięłam wdech i wydech.
Spojrzałam na niego. Musi znać prawdę.
- Nicole- dotknął mojego policzka.
- Więc, każdy wie żeby wampir przeżył musi pić krew.
- To oczywiste.
- Ja... mój ojciec też nim jest. A ja by żyć także muszę ją pić, ale nie tak często jak reszta. A moje zachowanie wynika z tego, że byłam na głodzie.
- I potrzebowałaś krwi?
- Tak.
- Kochanie, mogłaś powiedzieć Powell i ja pomoglibyśmy ci kogoś znaleźć.
- Ty nie rozumiesz!
- Rozumiem byłaś spragniona i musiałaś się na pić krwi.
- Ale nie ludzkiej- po czym odwróciłam od niego wzrok.
- Jak to?
- Piję ją tylko raz w miesiącu. Gdy stało się to pierwszy raz to było... Nie ważne, mój kuzyn mi pomógł
- Damon.
- Tak. I próbowałam krwi, ale wyszło, że nie piję ludzkiej.
- Więc czyją?
Jezu jak ja mam to powiedzieć. Wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić mimo, że miałam leżeć.
- Oprócz tej miał jeszcze dwa rodzaje. Należały one do osób przebywających stale na dworze.
- Przecież na dworze żyją wampiry i strażnicy.
- No właśnie.
Dymitr wstał i podszedł do mnie, przez co stanęłam i opuściłam głowę. Patrzałam na podłogę jakby tam coś było. Lecz on podniósł ją bym patrzała w jego oczy.
- Pijesz krew wampirów i damphirów- stwierdził.
- Tak.- powiedziałam cicho.
Wróciłam na łóżko i zaczęłam płakać, znowu. No pięknie, moje życie jest beznadziejne.
Miałam spokojne  życie, a teraz wszystko jest popieprzone.
Poczułam jak ktoś mnie obraca i z moich policzków zabiera łzy.

Dymitr:

Ona pije krew na początku to mnie nie zaskoczyło, lecz gdy zostało wyjawione czyją pije. Wróciła na łóżko i zaczęła płakać.
Teraz rozumiem jej zachowanie dlaczego kazała się trzymać z daleka. Była na głodzie a my byliśmy blisko niej. Ale mimo to nie zrobiła nam krzywdy, powstrzymała się. Podszedłem i obróciłem ją w moją stronę i starłem z jej policzków jej łzy.
- Trzymałaś nas z daleka by nie wypić naszej krwi.Prawda?
- Tak- powiedziała cicho.
- Powiedz mi, wszystko to czego jeszcze nie wiem.
Spojrzała na mnie zdezorientowana, ale ja tylko lekko się uśmiechnąłem.
Ona jest niezwykła, ma w sobie wszystko co najlepsze.

Informacja

Tak jak w poprzednim roku szkolnym w tym także rozdziały będą się pojawiać co tydzień i zapewne to będzie sobota.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 92

Michael:

Gdy w drodze na spotkanie z moim bratem dostałem wiadomość o odzyskaniu córki. Poczułem ulgę. Koło mnie siedział mój bratanek, który naprawdę się zmienił. Gdy tylko się dowiedział co spotkało jego kuzynkę. Przyszedł ze mną szczerze porozmawiać. I prawda była taka, że moja córka miała rację. Zmienił się- dzięki niej.
- Co się stało?- spytał Lucas.
- Wracamy na dwór, Nicole jest w drodze na dwór.
- Ale jak to?
- Nie wiem, ale ważne, że wraca.
Następnie kazałem jechać na lotnisko, by być jak najszybciej na dworze. Gdy wysiadłem z samochodu, mój bratanek jeszcze siedział.
- Lucas nie wychodzisz?- spytałem.
- Chciałbym pojechać zamiast ciebie na to spotkanie.
- Wiesz, że Daniel nie dostanie....
- Wiem- urwał.- Lecz chcę go zobaczyć jego minę.
- Dobrze, ale wracaj na dwór szybko.
- Oczywiście wuju.

Jestem na dworze minęło trochę czasu, ale nie liczę tego. Powiadomiłem matkę Nicole o jej powrocie. Wiem, że za chwilę ma wjechać na dwór. Przy mnie stoją także nie które osoby z kliniki, gdyż moja córka podobno jest cała pobita i chcą ją zbadać. Zauważyłem samochód, który zaczął się do nas przybliżać.

Nicole:

Gdy tylko skończyłam rozmawiać z Dymitrem zasnęłam. Czułam się zmęczona. Nagle poczułam jak ktoś mnie dotyka.
- Jesteśmy na dworze, Nicole.- usłyszałam głos ukochanego.
- Już?
- Tak. Obudź.
Gdy tylko samochód się zatrzymał pomógł mi wysiąść mój strażnik, lecz gdy tylko zobaczyłam Michaela mimo bólu przytuliłam się do niego. A na twarzy poczułam jak lecą mi łzy.
- Już jesteś bezpieczna córeczko- pocieszał.
Następnie zabrano mnie do kliniki na badania. Leżałam na łóżku szpitalnym w sali i czekałam na pielęgniarkę.
Dobrze jest być na dworze i czuć się bezpieczną.

Przepraszam za błędy i na prawdę nie wiem kiedy wstawię kolejny, możliwe, że kolejny będzie dopiero w przyszłym tygodniu, ale nic nie jest pewne. Mam nadzieje, że mimo to tu będziecie :)
A także dziękuję za wszystkie komentarze.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 91

Nicole:

Gdy wstałam z fotela do pokoju weszła kobieta z początku wizyty.
- Wasza Wysokość.- pokłoniła się.
Ludzie, by mogli w końcu przestać to robić.
- Proszę mi mówić po imieniu. Bardzo dziękuję, za to co pani dla mnie zrobiła.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. Lecz wygląda, że przydadzą się nowe ubrania.
- Nie, nie trzeba. Podobno za parę godzin mam być na dworze.
- Ale..
- Naprawdę.- przerwałam.
Podeszłam do niej.
- Jeszcze raz dziękuję, ale chciałabym już jechać.- podałam jej swoją dłoń.
- Rozumiem.- uścisnęła ją.
Gdy zeszłyśmy na dół przy drzwiach stali już moi strażnicy.
- Miłej podróży, Wasza Wysokość.
Uśmiechnęłam się lekko, gdy się pożegnałam. Poprosiłam Powella by pomógł mi wsiąść do samochodu. Może było już lepiej, ale ból wciąż czułam chciałam już wrócić na dwór i być bezpieczna. Gdy ruszyliśmy poczułam się lepiej, ale Dymitr się nie odzywał.
- Dymitr?
Nic siedział z przodu i zero reakcji.
- Dymitr, odezwij się do mnie, proszę.
- Czemu się tak zachowałaś jak się obudziłaś. Co się stało?
- Ja... Ci nie powiedziałam wszystkiego.
- Co to znaczy?
- Powiem ci obiecuję, ale nie tak. Gdy będziemy na dworze sami.
- Wiesz, że nie będziemy mieli. Sam na sam często.
- Wiem. Tylko zostań ze mną.- łzy zaczęły mi lecieć.
- Nicole, nie płacz. Zostanę z tobą, kochanie. Obiecuję. Prześpij się.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.

Daniel:

Wyjechaliśmy z miejsca przetrzymywania mojej bratanicy. Mój brat chyba zrozumiał i wreszcie odzyskam to co moje. Władzę i nareszcie wrócę na dwór. Kto by pomyślał, żeby mój brat się zgiął wystarczyła jedna głupia małolata, ale cóż. Dziewczyna ma charakterek ojca. Ludzie, z którymi współpracuję chcą ją przetrzymywać do uzyskania informacji. Często ją przenoszą jakby się czegoś bali, ale ludzie z dworu są daleko i nigdy jej tu nie znajdą. Za dwie godziny odzyskam wszystko co moje.
Wszedłem na umówione miejsce, lecz zamiast mojego brata siedział mój syn. Nie wiedząc co się dzieje usiadłam naprzeciw niego.
- Gdzie Michael?
- W drodze na dwór.
- Co?! A nie chcę odzyskać córki.
- Nie tato. Gdyż już ją odzyskał. Moja kuzynka właśnie wraca do domu.
To niemożliwe.
- Kłamiesz!
- Skoro tak, sprawdź.
Wyjąłem telefon i zadzwoniłem. Gdy w końcu odebrał.
- Dziewczyna?!
- Ona...
- Wy sukinsyny...
Po czym się rozłączyłem. Gdy spojrzałem na syna na jego twarzy gościł uśmiech.
- Sam widzisz.- powiedział.
- Nie ciesz się. Żałuję, że nie zobaczę widowiska, gdy dziewczyna wróci na dwór.- uśmiechnął się.
- O czym ty mówisz?
- Sam się przekonasz.
Następnie wstałem i wyszedłem. Gdy wróciłem do mieszkania, kazałem zabić tych, którzy byli tam z nią i nie zabili strażników z dworu. Kurwa, ale jak to możliwe, że ją znaleźli?

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 90

Nicole:

Znów się budziłam, ale czułam jak ktoś mnie dotyka. Przez moment byłam przerażona, ale zdałam sobie sprawę, że ten dotyk jest mi tak znajomy. Chciałam się podnieść, ale wszystko mnie bolało.
- Dymitr- wypowiedziałam.
- Obudziłaś się, nareszcie. Za parę godzin będziemy na dworze.
Pomógł mi usiąść i wtedy poczułam zapach jego krwi, byłam tak strasznie głodna. Odsunęłam się od ukochanego.
- Powell zatrzymaj się- rozkazałam.
Czułam jak zapach ich krwi wisi w całym samochodzie i kontrola, którą tak długo utrzymywałam nie była już tak silna.
- Ale, Wasza Wysokość...
- Zatrzymaj się do cholery.-wydarłam się.
- Nicole, co się dzieje?- spytał Dymitr.
Nic nie powiedziałam gdy Powell się zatrzymał wyszłam z auta, mimo bólu i zmęczenia, które czułam. Strażnicy stali za mną i zaczęli podchodzić.
- Nie podchodzie.
Próbowałam oddychać, ale nie szło mi najlepiej.
- Czy wszystko w porządku?- spytał mój strażnik.
Odwróciłam się do nich.
- Czy mój kuzyn wam coś przekazał?
Spojrzeli na siebie, zaskoczeni moim pytaniem.
- Nie.- opowiedział Dymitr.- Powiesz co się dzieje.
Zaczął do mnie podchodzić.
Nie podchodź.
Stanął na mój poważny ton.
Co się dzieje?
- Muszę zadzwonić.- powiedziałam.
Powell podszedł do mnie powoli po czym dał mi komórkę. Odeszłam kawałek i z moim szczęściem zapamiętałam numer Damona na pamięć. Gdy wcisnęłam przycisk i czekałam aż odbierze. Było dla mnie wiecznością.
- Halo?- usłyszałam jego głos.
- Damon. To ja Nicole.
- Nicole, mój boże nic ci nie jest?
- Mam problem. Są ze mną strażnicy- i w tym momencie z angielskiego przeszłam na francuski, który oboje znaliśmy- a ja mam straszne pragnienie. A mamy jechać jeszcze kilka godzin. Damon ja nie wytrzymam pomóż.
- Spokojnie, wiem, że minęło sporo czasu. Gdzie dokładnie jesteś?
- Poczekaj zapytam.- następnie zwróciłam się do strażników.- Gdzie jesteśmy dokładnie?
Gdy odpowiedziałam Damonowi. Powiedział, że zadzwoni za chwile. Usiadłam na ziemi i czekałam. Strażnikom nie pozwoliłam się zbliżyć więc stali przy samochodzie. Gdy telefon zadzwonił odebrałam.
- I ?-spytałam.
- Znalazłem rozwiązanie powstrzymasz się jeszcze trochę choć wiem, że nie będzie łatwo.
- Spróbuję.
- Świetnie daj telefon temu, który kieruje.
Zawołałam Powella, który otrzymywał zadanie od mojego kuzyna. Po czym się rozłączył. Dymitr patrzał na mnie z taką troską i miłością. Wiem, że tego nie wyjawiłam ani mu ani Care, ale teraz będę musiała mu to wyjawić. bez względu na konsekwencje.

Dymitr:

Odkąd się obudziła dziwnie się zachowuje. Nie wiem co się dzieje. Martwię się o nią. Gdy Powell skończył rozmawiać pomógł jej wsiąść do samochodu, ale trzymając się jak najdalej co było dziwne. Chciałem usiąść z nią, ale Powell mnie powstrzymał.
- Siadaj z przodu, ja prowadzę.
- Co się dzieje?
- Mamy ją gdzieś zawieść a dopiero potem wrócić na dwór.
- Czemu?
- Nie wiem, ale lepiej to zrobić. Jej kuzyn był bardzo nieustępliwy.
Bez większych rozmów usiadłem z przodu i ruszyliśmy. Dziewczyna cały czas leżała na tyłach samochodu.
Gdy wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Z domu wyszło kilka osób. Już chciałem wziąć księżniczkę gdy mnie powstrzymano.
- My się tym zajmiemy.- odezwał się młody mężczyzna.
Dziwne człowiek wyciągnął moją ukochaną. po chwili zjawił się drugi i zabrali ją do środka. Poszliśmy za nim.

Nicole:

Normalni ludzie zabrali mnie do środka domu. Gdzie ze schodów zeszła do mnie kobieta po trzydziestce.
- Wasza Wysokość, wszystko gotowe.
- Dziękuję i przepraszam za problem.
- To dla mnie nie problem. Panowie zaprowadźcie córkę króla do pokoju. A panowie - zwróciła się do moich strażników- mogę coś zjeść.
- Jeszcze raz dziękuję.
Jestem jej wdzięczna za to co dla mnie robi. Mam nadzieje, że kiedyś się jej odwdzięczę. Mężczyźni zaprowadzili mnie do pokoju na górze.Usiadłam na fotelu i sięgnęłam na pierwszą szklankę na stoliku. Piłą ją tak zachłannie, że część po przechyleniu miałam rozlaną po moich ciuchach. Po wypiciu pół czwartej szklanki. Miałam dość zaspokoiłam głód, ale wypiłam ją do końca. Po ich wypiciu poczułam się lepiej czułam się silniejsza.

Info- ważne

Może jej porwanie i trochę za szybko to opisałam, ale cóż....
A teraz informacja trochę smutna od dnia 28 sierpnia przez około dwa miesiące rozdziały będę się pojawiać zapewne rzadko ze względów osobistych, ale gdy wróci wszystko do normy rozdziały będą się pojawiać regularnie. Mam nadzieje, że mimo tego będzie tu wpadać i czytać.
To raczej tyle. Miłej końcówki wakacji.
Autorka :)

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 89

Elizabeth:

Wszyscy ją szukają, a minął już tydzień. Michael informuję mnie na bieżąco, ale tylko mogę czekać. Gdyż mimo to nie mogę wejść do jej snów.
Mam tylko nadzieje, że szybko wróci do domu i będzie bezpieczna.

Nicole:

Gdy znów się obudziłam siedziałam na krześle, przywiązana. Do środka weszły dwie osoby.
- Odchyl jej głowę na bok.
Gdy to zrobił drugi. Wyją strzykawkę i wbił w moją szyję. Poczułam ból. Mężczyzna mocno mnie trzymał bym się nie ruszała. Gdy ją wyjął, wyszli obaj i znów zostałam sama.
- Dymitr.
Ale nic nie usłyszałam. To jest straszne. Skupiłam się na nim. Czułam go, żył i wiedziałam, że zrobi wszystko bym znów była z nim.
Nie wiem ile czasu minęło gdy do środka wszedł znów facet z tacą. Przystawił stolik, na którym położył tacę. I zaczął mnie karmić, ale nie otworzyłam ust.
- Musisz jeść.
Wtedy poczułam głód, który powinnam zaspokoić.
- Ile czasu już minęło?- spytałam.
Jego wyraz twarzy był inny. Przyjrzałam mu się, jego twarz była dziwnie znajoma. Wyglądał na starszą osobę.
- Dziewięć dni, a teraz jedz.
Przysunął mi jedzenie, a ja jadłam. Dziewięć dni, to strasznie dużo dni, to by oznaczało, że od trzech dni jestem bez krwi. 
Gdy skończyłam facet się oddalił, lecz przed wyjściem. Zawołałam.
- Zaczekaj. Czy ja cię gdzieś nie widziałam, wyglądasz znajomo.
Obrócił się w moją stronę, lecz nic nie powiedział. Następnie wyszedł i zostałam sama.

Często ktoś wchodził i wychodził. Zadawali pytanie, lecz ja nie odpowiadałam. Gdy zasypiałam, budzili mnie uderzeniem w twarz, po czym przykładali do mnie jakąś szmatę i odpływałam. Kilka razy rozmawiałam z tym mężczyzną, który wyglądał znajomo. Teraz wiem skąd mimo, że jest z nimi jest po moje stronie.

Do pokoju znów ktoś wszedł gdy podszedł bliżej rozpoznałam jego twarz.
- Daniel... Pomóż mi i zabierz.
Po moich słowach, ojciec Lucasa zaczął się śmiać.
- Kochana, nie pomogę ci. Za to coś ci powiem. Nikt cię nie znajdzie, a ja już byłem tu kilka razy i dzisiaj. Jeśli twój ojciec zrobi to co mu kazałem, ty wrócisz na dwór ze mną, ale musisz odpowiedzieć tym panom na ich pytanie.
- Co takiego?! 
- Wszyscy cię ostrzegali przede mną i przed moim synem a ty nie słuchałaś.- Ktoś zapukał do drzwi.- Wejść. Odpowiedz, a wrócisz do domu.
Do środka weszło więcej osób.
- Nic nie powiem.
Po czym splunęłam na twarz Daniela.
Dwóch mężczyzn zaczęło mnie odwiązywać z krzesła, ale trzymali mnie. Wciąż byłam słaba, ale ich bliskość, ich zapach. Powstrzymywałam się z uczuciem głodu, ale gdy byli tak blisko. Chciałam się napić. Starałam się wyrwać.

Dymitr:

Przez cały czas nie mogę z nią rozmawiać, ale wciąż ją czuję. Jej uczucia i wiem, że żyje. Dwa dni temu do Powella ktoś zadzwonił i powiedział gdzie mamy przyjechać. Nie wiedzieliśmy co zrobić, ale ruszyliśmy tam. Gdyż znaliśmy lokalizację, Jason postanowił prowadzić. Byliśmy przed budynkiem, z którego pięć minut temu odjechały samochody. Wiedziałem, że ona tam jest i z całą pewnością ją odzyskam.
Za nim weszliśmy do środka zabiliśmy dwóch mężczyzn. W środku nie było wiele osób, więc ogłuszyliśmy ich i poszliśmy do góry. Przed jednym drzwiami stał strażnik zabiliśmy go.
Gdy weszliśmy do środka. Jeden facet zaczął ją odwiązywać z krzesła.
Podbiegłem do niej i podniosłem jej twarz.
- Ona śpi. Jest cała pobita, ale cała. Zabierz cię ją. Dziewczyna jest silna.- powiedział do nas.
- Kim jesteś?- spytał Powell.
- Ja do was dzwoniłem. Wytrzymała najdłużej z nich.- jego wzrok spoczął na mnie z Nicole na rękach.- To ty jesteś z nią związany?
Pomógł nam więc z pewnością można mu ufać.
- Tak.
Podszedł do nas i dotknął jej twarz.
- Dbaj o nią i daj jej więcej niż inne przeżyły. A mógłbyś mnie uderzyć bym był nie przytomny, bo jakby to wyglądało- zwrócił się do mojego przyjaciela.
- Masz rację.
Za nim strażnik księżniczki go uderzył podziękowałem mu za pomoc. I jak najszybciej wyszliśmy. Powell wsiadł na miejscu kierowcy, a ja z nią z tyłu. Położyłem jej głowę na moich udach dotykając lekko jej twarzy, która była w siniakach. W tym czasie Powell zadzwonił na dwór i powiadomił, że księżniczka jest w drodze na dwór.

czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 88

Nicole:

Otworzyłam oczy, pod sobą czułam miękkie łóżko. Moment łóżko? Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju, w którym jestem. Okna były zasłonięte, lecz gdy je odsłoniłam za nimi były kraty co oznaczało, że w ten sposób nie ucieknę. Czułam się słabo. I dopiero teraz zaczęło wszystko do mnie docierać. Wypadek, porwanie, śmierć strażnika przed wzięciem mnie. Ile czasu minęło? Czy przyjaciółka oddała list mojemu ojcu? Ilu jest rannych? I czy ukochany już mnie szuka?
Wróciłam na łóżko, usiadłam na brzegu. By ta ukończona więź coś nam dała.
- Dymitr?
- Nicole. Boże nic ci nie jest?
- Nie chyba nie. Dymitr boję się.
- Nie bój Powell i ja już dwa dni cię szukamy tak jak reszta.
- Dwa dni?
- Tak. Przez cały czas próbowałem z tobą rozmawiać.
- Ja się dopiero obudziłam.
Poczułam jak po policzkach płyną łzy. Dwa dni. Dwa pieprzone dni, byłam nie przytomna.
- Kochanie będzie dobrze znajdę cię. I wrócisz na dwór, do mnie. Obiecuję.
Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
- Ktoś idzie.
Do pokoju weszło trzech mężczyzn. Wsunęłam się bardziej na łóżko i podkuliłam nogi.
- Nareszcie się obudziłaś.
- Czego ode mnie chcę cię?
- Spokojnie, nic ci nie zrobimy. Jak będziesz grzeczna to szybko stąd wyjdziesz.
- Porwaliście mnie, ojciec na pewno mnie szuka i znajdzie.
- Nie sądzę jesteśmy daleko od niego.
- To znaczy?
- Czy to ważne. A teraz bądź grzeczna i odpowiedz na pytania.
- Pytania?
- Tak. A potem wrócisz do domu. Więc może zaczniemy.
Spojrzałam na mężczyzn po jego obu stronach. Poczuła znajomy słodki zapach, ale tylko od nich.
- Ty nie jesteś taki jak oni.- powiedziałam przerażona.
- Nie i dziękuję za odpowiedź do jednego z pytań.
- Co takiego?!
- Wróćmy do pytań. Czy twoja moc się ukształtowała?
- Co zrobiła?
- Czyli zapewne jeszcze nie.
- Kolejne. Czy masz więź?
Więź. Kłamiąc przetrwam. Udając, że nic  nie wiem. Przypomniały mi się rozmowy z poprzedniczkami i to co mówiły.
- Więź?
- Tak to zapewne za wcześnie dla ciebie, więc nie.
Uwierzył co za szczęście. Poczułam ulgę.
- Albo nie. Przytrzymać ją.
Co?! Myślałam, że uwierzył. Mężczyźni znaleźli się tak szybko. Postawili mnie na podłodze. Chciałam ich odepchnąć lecz nie mogłam co jest?
- Czemu poczułaś ulgę?
- Nie rozumiem !
- Wyraz twarzy ci się zmienił.- podszedł do mnie bliżej.- Ty odmieńcze masz więź!
Po czym uderzył mnie w twarz. Wydał rozkaz i wyszedł z pokoju z towarzyszami.
- Dymitr, mam kłopoty.
- Jakie kłopoty?
- Oni wiedzą o więzi między nami. Oczywiście nie wiedzą, że to ty.
- Uspokój się. Czuję, że jesteśmy blisko ciebie, nie martw się. Odzyskam cię.

Dymitr:

Odkąd się odezwała czuję ją bardziej. Jedziemy już z moim przyjacielem dwa dni. Niestety tylko ja mogę kierować. Gdyż to ja czuję i wiem gdzie jechać. Obiecałem, że ją odzyskam i to zrobię. Jej odczucia są bardzo silne. Jechaliśmy gdy znów poczułem i usłyszałem jej głos w mojej głowie, aż zahamowałem.
Dymitr!
Wykrzyczała tak bardzo głośno. Coś musiało się stać, lecz gdy zacząłem ją wołać. Nie odezwała się.
- Co się dzieje Dymitr? Czemuś, żeś zahamował?
- Oni wiedzą o jej więzi i coś zrobili. Jeszcze nigdy nie słyszałem jej tak głośno.
- To nie hamuj tylko dodaj gazu. Może chcą ją wywieźć.
Bez czekania ruszyłem lecz wiedziałem, że ona także się przenosi.
Znajdę ją.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 87

Michael:

Przed chwilą wyszła dziewczyna, a ja usiadłem na fotelu a w dłoniach miałem kopertę od mojej córki. Powoli ją otworzyłam, następnie wyciągnęłam kartkę zgiętą na pół.

Drogi Michaelu,
jeśli to czytasz to znaczy, że mi się nie udało. Stało się to czego chciałam uniknąć. Pewnie nie rozumiesz, więc wyjaśnię. Mam sny, w których widzę co się wydarzy. Mój ostatni był o tym, że w drodze na dwór zdarzy się wypadek, a moja przyjaciółka i jej chłopak zginą a wraz z nimi kilku strażników. Więc by tego uniknąć wysłałam ich szybciej na dwór. Ale mój strach wciąż istnieje. A skoro to czytasz to tak się właśnie stało- wypadek się zdarzył a ja zostałam porawana. Wiem, że każesz mnie odnaleźć. Lecz ja także mam prośbę. Chcę byś dwóm strażnikom dał wyjechać z dworu oddzielnie na poszukiwanie mnie. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale taka jest prawda. Lecz niech nikt o tym nie wie tylko ty. Jeśli się nie mylę znajdą mnie szybciej niż pozostali. Ale nie chcesz wiedzieć  czemu. Musisz mi zaufać. Nazywają się Powell i Bielikov. Jeden jest moim strażnikiem, a drugi jest strażnikiem Caroline Dragomir mojej przyjaciółki, która dała ci ten list. Obiecuję, że zrobię wszystko, by żyć.
Nicole
PS Gdy to przeczytasz i zrozumiesz zniszcz ten list proszę, by nikt nie mógł go już przeczytać. I jeszcze jedna rzecz kocham ciebie i Elizabeth.

Czytam to już trzeci raz. Czy to w ogóle możliwe, by moja córka mogła to przewidzieć? Jak dwóm strażnikom będzie łatwiej znaleźć moją córkę. Zaufać im i jej?
Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Elizabeth.
- Halo?
- Elizabeth, muszę ci o czymś powiedzieć.
- Czy coś się stało?
- Usiądź najlepiej.
- No więc słucham.
- Nasza córka została porwana.
- Co jak to? To nie możliwe.
Była zdenerwowana i słychać, że miała płakać.
- Jest jeszcze coś. Przed chwilą była u mnie jej przyjaciółka.
- Caroline?
- Tak, dała mi list od Nicole, który jej dała.
- Co w nim jest?
- Pisze, że wiedziała o wypadku, a także że mam wysłać dwóch strażników na jej poszukiwanie i oni mają ją szybciej znaleźć. Myślisz, że mam to zrobić?
- Nie wiem. A napisała jak się nazywają?
- Tak jeden to Powell jej strażnik a drugi to Bielikov..
- Strażnik Caroline- dokończyła za mnie.
- Tak skąd wiesz?
- Michael zrób to o co prosi. Jestem pewna, że wie co robi. Spróbuję się z nią zobaczyć.
- Dobrze, będę czekał. A i jeszcze jedna rzecz napisała, że nas kocha.
Gdy się rozłączyliśmy poszedłem na zebranie związane z znalezieniem mojej córki.

Nicole:

Nie wiem, co się dzieje. Gdy kilka razy czułam, że wraca mi świadomość czy też się budzę. Zaraz znów zasypiam i tak już kilka razy.

Dymitr:

Skończyło się spotkanie i plan poszukiwania księżniczki, ale bez udziału mojego i Powella. Wiem co jej obiecałem i co on jej obiecał. Lecz przed wyjściem król kazał nam zostać. Gdy wszyscy wyszli a drzwi zostały zamknięte. Jej ojciec się odezwał.
- To co powiem zostaje tajemnicą i nikt nie ma wiedzieć. Zrozumiano?
- Tak, Wasza Wysokość- odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Świetnie. Chcę by panowie sami wyjechali jak najszybciej na jej poszukiwanie. Gdyż podobno szybciej ją odnajdziecie.
To jest zaskakujące. Lecz oboje się zgodziliśmy. Ustaliliśmy, że wyjeżdżamy za godzinę. Poszedłem się spakować. Przed wyjściem z pokoju.
Znajdę cię Nicole. Nawet na końcu świata.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 86

Dymitr:

Dziś miała wrócić. Za kilka godzin znów ją zobaczę. To dziwne, że nie widzę ją tak krótko a tak za nią tęsknie. Wcześniej czas rozłąki trwał dłużej, ale mimo to da się to odczuć.
Gdy poszedłem zdać raport po swojej warcie, w pomieszczeniu wszyscy strażnicy byli zdenerwowani. Podszedłem do jednego.
- Co się dzieje?
- Przyjazd córki króla się opóźnia.
- Opóźnia?- spytałem zaskoczony.
- Tak, pół godziny temu ktoś pojechał to sprawdzić i czekamy.
- Czemu do nich nie zadzwonicie?
- Zrobiliśmy tak, ale nikt nie odbiera.
Nie odbiera. Oby nic się nie wydarzyło i by była cała. Nagle zadzwonił telefon. Jeden ze strażnik go odebrał i zaczął słuchać.
- Tak.....Straty?......Jak to możliwe?- podniósł głos.- Rozumiem sprowadźcie ich na dwór, musimy wiedzieć co się wydarzyło.- po czym się rozłączył.
Nic nie mówiąc wszedł do gabinetu Hansa. Nie chciałem stąd wychodzić więc czekałem. Strażnik strasznie długo tam siedział. Gdy wreszcie wyszedł z Hansem.
- Powiadomcie lekarzy, że przyjadą rani.
- A księżniczka?- spytał ktoś.
- O tym porozmawiamy gdy przyjadą z rannymi.
Jeśli dopiero wtedy to by oznaczało...Nie to niemożliwe.
Gdy przyjechali rani jako pierwszy poszedłem do Powella. Na szczęście nie wyglądał najgorzej i był przytomny.
- Co się tam stało? Co z nią?
- Wyjaśnię gdy przyjdzie Hans.
I jak na zawołanie do pomieszczenia wszedł strażnik Hans.
- Jak się czujesz?- spytał Hans.
- Nie najgorzej.
- Możesz powiedzieć co się wydarzyło?
- Oczywiście.
Zaczął opowiadać. A ja starałem zachować kamienną twarz chociaż w środku nie mogłem tego przeżyć.

Caroline:

Gdy usłyszałam co się wydarzyło. Nie mogłam w to uwierzyć. I wtedy przypomniało mi się to co mówiła mi Nicole przed wyjazdem i list który mi dała. Szłam korytarzem po czym weszłam do środka.
- Chcę się zobaczyć z królem.- powiedziałam kobiecie za biurkiem.
- Król jest zajęty.
- To ma związek z jego córką.
Gdy to powiedziałam poszła do gabinetu coś tam powiedział, po czym kazała mi wejść do środka.
Gdy weszłam pokłoniłam się królowi.
- Powiedziano, że wiesz coś o mojej córce.
- Tak, Wasza Wysokość. Przed moim powrotem na dwór. Nicole kazała mi to przekazać w razie gdyby coś się wydarzyło.
Po czym podałam mu kopertę.
- Co to?
- Nie wiem Wasza Wysokość. Miał to tylko dać.
Następnie wyszłam, lecz przed opuszczeniem pokoju usłyszałam "Dziękuję" z ust króla.

piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 85

Nicole:

Zaraz po tym jak odjechali. Poszłam do domu porozmawiać z Powellem. Poprosiłam, żeby usiadł.
- Mogę wiedzieć skąd ta zmiana Wasza Wysokość?
W domu byli jeszcze inni strażnicy. Dlatego używał tytułu, ale wiem że nie tylko. Po prostu był zgodny z zasadami. I bardzo go za to ceniłam.
- Są sprawy, które mnie zmusiły do zmiany decyzji.
- Jakie?
- Ile strażników będzie ze mną w drodze do dworu.
- Ci którzy są tu i dwoje z dworu. Odbiorą nas z lotniska.
- Dobrze. Plany się nie zmieniły przebiorę się i pojadę do rodziny. A moje zmiany podlegają moim zdolnością. Mam nadzieje, że to wystarczy.
- A mogę wiedzieć co dokładnie.
- Sen. I mam prośbę. Jeśli coś się stanie dopilnuj by Dymitr dotrzymał obietnicy.
- Coś się stanie. Obiecuje, że Jej Wysokość jest bezpieczna.
- Wiem. Ufam ci.

Strażnik Powell:

Gdy skończyliśmy rozmawiać księżniczka poszła si przebrać. Jej inność jest niezwykła, ale to co ją zmusiło do tego musiało być ciężkie. Zadzwoniłem do przyjaciela dopytać co takiego jej obiecał. Gdy mi powiedział co takiego mu kazała. Rozłączyłem się. Wiem, że jest niezwykła i będę ją chronił własnym życiem. Za kilka dni i ona wróci na dwór i będzie się przygotowywać do objęcia władzy. Dziewczyna jest silna, uparta więc z całą pewnością będzie świetną królową. Lecz także jej inność zmusza nas do tego, że musi być bardzo dobrze chroniona.

Dzień wyjazdu na dwór

Nicole:

Siedzę właśnie w samolocie, którym wracam na dwór. Do dzisiejszego dnia nic złego się mi nie przydarzyło. Strażnik zapewnił, że powrót będzie bezpieczny, ale ja nie czuję się bezpiecznie. Nie chciałam by cokolwiek z mojego snu się potwierdziło. Nawet rano ubrałam inne ciuchy, które poplamiłam i musiałam się przebrać przed startem. Lecz niestety i tak mam na sobie strój ze snu. Co mnie jeszcze bardziej dobija.
Gdy wreszcie wylądowaliśmy wiedziałam jak niewiele zostało, by sen się nie spełnił. Wsiadłam do samochodu. Po obu moich stronach siedzieli strażnicy tak samo z przodu. Gdy ruszyliśmy. Zaczęłam powtarzać w kółko te same słowa: Jestem bezpieczna, sen się nie spełni. To jest jak bezpieczeństwo, które mnie trzymało. Aż do skrzyżowania, na którym wjechał w nas samochód. Wszystko działo się tak szybko. Nie miałam ani chwili by myśleć. Zbyt przerażona byłam by się bronić. Strażnicy próbowali mnie ratować, chronić. Lecz gdy zorientowałam się, że mnie zabierają i że odpływam. Było za późno.

Strażnik Powell:

Podróż była spokojna, bezproblemowa aż do skrzyżowania. Gdzie w nasz samochód wjechał inny. Wyrzucili z tylu samochodu strażników  a następnie księżniczkę. Wszyscy próbowaliśmy ją bronić, chronić. Wszystko działo się strasznie szybko. Była blisko jednego ze strażników. Gdy nagle go zabili następnie by ją zabrać przyłożyli jej coś do twarzy. Wyglądała na tak przerażoną, że nie wiedziała zapewne co się dzieje. Ruszyłem  w jej stronę, lecz dostałem w głowę i upadłem. A moją podopieczną zabrali.

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 84

Kilka dni później

Nicole:

Gdy nagle się obudziłam, zaczęłam głęboko oddychać. Po chwili do pokoju wszedł Dymitr, po czym przysiadł koło mnie na łóżku. Następnie wtuliłam się w jego ciało. Gdy on miał swoje dłonie na moich plecach i włosach. Gdy się uspokoiłam odsunął się lekko.
- Jak?- spytałam.
- Nie jestem pewien, ale to raczej przez więź. Co się stało?
- To nic. To tylko zły sen, zły sen.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Połóż się. Zostanę póki nie zaśniesz.
Przytaknęłam. Położyłam głowę na poduszce. Następnie wzięłam w moje dłonie jego dłoń. Gdy drugą ręką dotykał moich włosów.
Gdy tym razem się obudziłam. Nie czekałam na rozwój wydarzeń. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Powella.
- Słucham ?
- Niech ktoś przyjedzie za około trzy godziny po moich gości i odwiezie na lotnisko.
- Czy coś się stało?
- Wyjaśnię jak przyjedziesz, dobrze?
- Oczywiście.
- Dziękuję.
Rozłączyłam się. Weszłam do pokoju moich przyjaciół. Jeszcze spali jak zwykle. Zaczęłam ich pakować. Gdy zakończyłam zeszłam na dół. Strażnik siedział w kuchni.
- U góry są walizki trzeba je znieść na dół.
- Oczywiście.
Wstał i zabrał się za to. Zrobiłam sobie coś do jedzenia.
Gdy minęło półtorej godziny i miałam pewność, że samolot na nich czeka, weszłam do pokoju, w którym spał Dymitr i zamknęłam drzwi. Oparta o drzwi patrzałam jak mój ukochany śpi.
Dobrze robię - powtarzałam sobie.
Za pół godziny przyjedzie samochód, więc poszłam ich obudzić, by mogli się przygotować.
Oboje byli ubrani, gdy dawałam im coś do jedzenia.
- Nicole, dlaczego naszych ciuchów nie ma w szafach?- spytała Caroline.
- Gdyż wyjeżdżacie.
- Co?!
- Caroline nie podnoś głosu. Wracacie na dwór, dzisiaj.
- My? A ty?
- Też, lecz nie dziś.
- Ale mieliśmy wracać razem. Co się dzieje?
Usiadłam przy stole.
- Jesteście dla mnie ważni, wiecie o tym prawda?
- Oczywiście- odpowiedział Jack.
- Więc zróbcie to o co proszę. Poza tym samochód przyjechał.- usłyszałam jak coś wjeżdża.
- Ale co się dzieje?
- Zaufaj mi, proszę.
Do kuchni wszedł Dymitr.
- Podjechał samochód.
- Wiem- spojrzałam na niego.
Po chwili wszedł także Powell z jeszcze jednym strażnikiem.
- Zanieście walizki do samochodu.
- Tak, Wasza Wysokość.
- Czas się zbierać.

Dymitr:

Gdy moja podopieczna poszła do samochodu, ja wróciłem się do domu za Nicole. Gdyż o czymś zapomniała.
- Co się dzieje?- spytałem.
- Jak to co, Caroline wraca na dwór.
- Widzę, ale czemu?
- Tak będzie lepiej. - dotknęła mojego policzka.- Obiecaj mi coś. Obiecaj, że gdyby coś się wydarzyło. Nie będziesz nic robił sam, obiecaj.
- Dlaczego coś takiego mówisz, nic się nie wydarzy.
- Obiecaj.
Jest strasznie uparta.
- Dobrze, obiecuję.
Pociągnęła mnie do pokoju i zamknęła drzwi.
- Kocham cię.
Pocałowała mnie, ale inaczej niż zwykle. Odwzajemniałem jej pocałunek.
- Ja ciebie też kocham Nicole.
- Chodźmy.
Gdy wyszliśmy podeszła do mojej podopiecznej. Coś jej powiedziała i dała jakąś kopertę. Podszedłem do Powella.
- Dymitr, wiesz czemu ten wyjazd?
- Chciałem spytać o to samo ciebie. Nie mam pojęcia. A ty?
- Nie, ale zaraz jak odjedziecie myślę, że się dowiem. Dymitr, ty i ona?
- Tak.
Wiedziałem o co chodzi.
- Nie rób niczego głupiego. Ona jest silna, ale widziałem ją w momentach dla niej ciężkich. I..
- Wiem, stary- przerwałem mu.- Od teraz żadnych głupot. Nie będzie łatwo, ale ani ona ani ja nie chcemy bez siebie żyć. Musimy być razem.
- Wpadłeś po uszy. Ale pamiętaj kim ona jest i kim zawsze będzie. Chyba pora żebyś wsiadał.
- Chyba tak. Do zobaczenia wkrótce.
Wsiadłem do samochodu i odjechaliśmy na lotnisko a następnie na dwór. Moja podopieczna wciąż patrzała na kopertę.
- Wszystko w porządku? spytałem.
- Tak.
Po czym schowała kopertę.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 83

Nicole:

Czas mija strasznie szybko. Damon i Lissa wracają jutro do Stanów, a ja jeszcze zostaje. Caroline i Jack zawsze długo śpią. Prawie koniec miesiąca. Wstałam na dole zjadłam śniadanie. Ubrana czekałam na wymianę strażników i przyjazd mojego strażnika.
Gdy wjechał na podwórko, wyszłam na dwór z przygotowanymi zniczami. Z samochodu wyszedł Dymitr, by wymienić się z innym strażnikiem. Powell również wyszedł.
- Gotowa?- spytał.
- Tak, możemy jechać.
Jechać?
Usłyszałam w swojej głowie głos ukochanego.
Wrócę niedługo.
Chciałam się uśmiechnąć, chociaż raczej mi nie wyszło. Tylko szybko weszłam do samochodu. Z drugim strażnikiem.

Dymitr:

Chciała się uśmiechnąć, lecz jej nie wyszło. Po czym szybko weszła do samochodu. Podszedłem do kumpla.
- Co jej jest?- spytałem Jasona.
- Nie mogę powiedzieć, stary. Muszę jechać.
Przyjaciel nic nie powiedział. Po prostu odjechał samochodem. A ja wszedłem do domu.
Chciałbym wiedzieć co się stało. Było jej smutno, wiem to.

Nicole:

Jason wyszedł ze mną z samochodu i szedł za mną na cmentarz. Gdy stanęłam nad grobem rodziców. Pomodliłam się, zapaliłam znicze.
- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin tato- wyszeptałam  ze łzami w oczach.
Następnie wróciłam do samochodu, a z tam tond pojechaliśmy do mojego kuzyna. Weszłam do kuchni po szklankę czegoś do picia. Następnie poszłam do pokoju kuzyna.
- Hej.
- Nicole, jesteś. Już się martwiłem, że nie przyjedziesz.
- Przecież musiałam przyjechać. Spakowany?- spojrzałam na walizki.
- Ja tak. Liss jeszcze nie. Chcesz teraz czy trochę później.
Odstawiłam szklankę i odwróciłam się do Damona.
- Przecież wiesz.
- Ej, to nic takiego.
Podszedł i mnie przytulił. Nie cierpię tego, ale on zawsze uważa, że to nic takiego.
- Siadaj- wskazał na łóżko.
Podeszłam i usiadłam na łóżku z kuzynem. Po czym podał mi swoją rękę, chwyciłam ją i spojrzałam na niego. Kiwnął głową bym to zrobiłam. Po czym zaczęłam pić. Gdy skończyłam poszłam do łazienki po opatrunek, którym zakleiłam ranę. A sama znów wróciłam do łazienki i umyłam  usta po śladach krwi, które zostały. Gdy tylko wyszłam z łazienki do pokoju weszła przyszła członkini mojej rodziny.
- Nicole.
Podeszłam i mnie przytuliła.
- Hej, Liss.
- Zostajesz z nami.
- Chciałabym, ale nie długo zapewne reszta się u mnie obudzi.- lekko uniosłam kąciki ust.- Więc muszę lecieć. Życzę wam miłej podróży- spojrzałam na kuzyna, po czym wróciłam wzrokiem do dziewczyny.- Ale wkrótce wrócę i ja na dwór, na dość długo.
- A co ze świętami?- spytał Damon,
- Jeszcze nie wiem, poza tym do świąt dużo czasu.
- Powinnaś spędzić je na dworze.
Lissa chciała dobrze jak zawsze, ale sama muszę podjąć tą decyzje.
- Zobaczymy.
Gdy się pożegnałam Powell odwiózł mnie z powrotem do mnie.

Dymitr:

Gdy na podwórko znów wjechał samochód, wyszedłem na dwór, by na chwilę porozmawiać z Jasonem. Lecz gdy z samochodu wyszłam Nicole upadła, a ja poczułem ból w klatce piersiowej. Jakbym nie mógł złapać powietrza. Powell wyszedł z auta i podbieg do księżniczki.
Sprawdzał czy oddycha, ale gdy zauważyłem, że chce zrobić jej sztuczne oddychanie. W tej samej chwili. Znów mogłem nabrać powietrza w płuca. Tak samo było z nią. Otworzyła szeroko oczy i zaczerpnęła powietrza. Z ust jej strażnika wydobył się dźwięk zdumienia.
- Wasza Wysokość wszystko w porządku?- spytał strażnik.
- Tak.
- Zaprowadzę ją do domu, żeby odpoczęła- pochyliłem się i wziąłem na ręce.
- Dobrze, wrócę jutro.- pokłonił się jej lekko i odjechał.
Zaniosłem ją do salonu i położyłem. Na szczęście drugi strażnik teraz spał więc mogłem z nią porozmawiać dopóki reszta śpi.
- Co to było?
- Nie wiem. Wyjmiesz świece.
- Oczywiście.
Gdy dałem jej jedną. Znów się skupiała. Po chwili pojawiła się kobieta.
- Czy coś ci się stało?- spytała.
- Chciałabym to wiedzieć od ciebie.
- Ode mnie.- po czym spojrzała na nas oboje.- Niezwykłe.
- Co jest takiego niezwykłego?- spytałem.
- Nie czujecie. No tak ja też nie czułam na początku.
- Ale czego?- dopytałem.
- Wasza więź jest ukończona.
- Ukończona?- spytała Nicole.
- Tak, choć to niezwykłe. Jeszcze żadnej z nas więź nie powstała do końca tak szybko jak u ciebie.
- To znaczy?- dopytała.
- Lepiej o tym nie rozmawiać. Jest pewna księga, w której każda z nas opisuje jej rozwój mocy, więzi.
- Księga?- spytała
- Tak. Ja byłam przed tobą, więc ja ją ukryłam jeśli ją znajdziesz będziesz mogła znaleźć odpowiedzi na każde pytanie.

Nicole:

Księga, w której znajdę odpowiedzi. Dzięki której zrozumiem siebie.
- Gdzie jest?
- Nie mogę powiedzieć.
- Co?!
- Przykro mi. Wiem, że to dziwne. Ja także nie otrzymał odpowiedzi na to pytanie od mojej poprzedniczki. Ale powiem ci to co mnie powiedziano. Skup się na mnie a zrozumiesz.
- A co to znaczy?
- Odeślij mnie.
- Ale...
- Więcej nie pomogę. Odeślij mnie, proszę.
No świetnie. Odesłałam kobietę i spojrzałam na Dymitra.
- W porządku?- spytał ukochany.
- Nie wiem.
Przytulił mnie.
- Jak myślisz co miała na myśli, że mam się na niej skupić.
- Nie mam pojęcia. Jesteś głodna?
Nie czułam się głodna, ale gdy to powiedział od razu zaburczało mi w brzuchu. Może trochę brakowało mi zwykłego jedzenia.
- Może trochę.

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 82

Czerwiec

Nicole:

Martwię się, ale nie egzaminami, gdyż został mi tylko jeszcze jeden, który jest jutro. Martwię się gdyż za długo jest spokój. Caroline postanowiła zostać do końca i wrócić ze mną na dwór. Powiedziałam jej o tym, ale powiedziała, że powinnam się cieszyć. Może ma rację, ale nie podoba mi się to. Dwa tygodnie temu do Caroline przyjechał jej chłopak. Miło jest mieć przyjaciół przy sobie.
Moi przyjaciele nocują u mnie, a razem z tym dwoje strażników, na których Powell się zgodził. Gdy strażnicy się wymieniają, przywożą krew dla moich gości. Care i Jack, poszli spać ponad godzinę temu. A ja nie mogę więc siedzę na huśtawce na zewnątrz. I martwię się czymś z czegoś czego powinnam się cieszyć. Ze spokoju, którego trwa dla mnie dziwnie długo. Nie usłyszałam jak ktoś podchodzi. Poczułam gdy usiadł koło mnie i objął ramieniem.
- Co się dzieje?
Zawsze spokojny. Położyłam głowę na jego ciele i się przytuliłam. Nasza więź miała rosnąć i rośnie. Czuję to za każdym razem.
- Martwię się, Dymitr.
- Chyba nie egzaminem. Jeśli tak to z całą pewnością sobie poradzisz.
- Nie egzaminem.
- Więc czym? Czuję, że coś jest nie tak.
- To co powiem jest dziwne, nawet głupie.
Odsunął się lekko. Po czym podniósł mój podbródek tak bym na niego spojrzała. W oczy, które w nim kocham.
- Nic co powiesz nie jest głupie ani dziwne. Przestań tak myśleć.- dotknął mojego policzka.- A teraz powiesz mi co się dzieje.
- Chodzi o spokój.
- Spokój?
- Mówiłam, że to głupie.
- A co z nim nie tak?
- Właśnie w tym problem, że nic. Nic się nie dzieje i  to mnie martwi.
- Gdyż nic się nie dzieje?- przytaknęłam.-To chyba dobrze.
- Pewnie tak. Caroline mówi, że przesadzam. Ale ...
- Ci się to nie podoba.
- Właśnie. Mówiła, że to głupie.
- Jeśli cię to martwi, to spytaj poprzedniczki. I na tą chwilę przestań.
- Dobrze. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Po czym złączył nasze usta w lekkim pocałunku, który zaczął się pogłębiać z każdą chwilą co raz bardziej. Gdy przesunął mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem. Poczułam jego ręce pod moją bluzką. Wiedziałam, że nie posuniemy się dalej. Ja go kocham, ale nie wiem czemu. Czułam czasami chęć, by się z nim kochać. Lecz w domu jednym i drugim jest wiele osób. A ja chcę być z nim sama.
Gdy się od siebie odsunęliśmy, nasze oddechy były przyśpieszone.
- Chodź, musisz się wyspać.
Nie chciałam jeszcze iść. Więc owinęłam ręce wokół jego szyi i oparłam moje czoło o jego.
- Jeszcze nie.
- Jest późno. Mam cię zanieść do łóżka.
Większość domu spała. Więc czemu nie. Lubiłam być blisko niego.
Poproszę.

Dymitr

Kocham ją. To czym się martwi mnie zdziwiło, ale tyle przeżyła ostatnio więc może teraz jej dziwnie, że ma spokój. Wciąż siedziała na mnie okrakiem. Ręce owinęła wokół mojej szyi.
- Jest późno. Mam cię zanieść do łóżka.
Chwile się nad czymś zastanawiała. Po czym usłyszałem odpowiedź.
Poproszę.
Jej głos w mojej głowie, to dość niezwykłe. Tak samo jak mój w jej. Ale czasami zdawał nam się bardzo pożyteczny.
Tak? Jak ładnie prosisz?
Lubiłem mieć ją w ramionach, ona także to lubiła.
Bardzo ładnie.
Po czym mnie pocałowała.
Skoro tak. To może to zrobię.
Uśmiechnęła się. Jej uśmiech był wspaniały, cała była wspaniała. Złapałem ją tak, że gdy stanąłem owinęła nogi wokół mnie.
Kocham cię.
Powtarzała to całą drogę jaką ją niosłem. Noszenie ją miała swoje plusy, gdyż cały czas mnie całowała w skroń, policzek, kącik ust. Lecz gdy stanąłem na korytarzu u góry. Pocałowała mnie w usta. Odwzajemniałem jej pocałunek, każdy dotyk. Nigdy nie posunęliśmy się za daleko. Ona tego nie chciała. A ja to rozumiem. Od niedawna jesteśmy jakby na czysto i oboje się nie śpieszymy. Poza tym nie łatwo być razem gdy dom, który nie gdyś był pusty teraz  jest pełen.
Gdy się od siebie oderwaliśmy położyła się spać. Zostałem z nią na jakiś czas, po czym wyszedłem, by zadzwonić i zdać, że tu wszystko w porządku.
Po dwóch godzinach drugi strażnik mnie zmienił, a ja poszedłem się położyć.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 81

Dymitr:

Gdy wczoraj zdałem relacje z tego co się dzieje. Powell kazał mi dopilnować, by się nie upiła. Więc dałem jej do wypicia specyfik dzięki, któremu nie będzie czuła tak bardzo kaca. I by najlepiej wstała o szóstej. Obudziłem się, gdy Nicole wciąż spała, wtulona we mnie. Nawet gdy śpi jest bardzo piękna. Dotknąłem jej policzka.
- Nicole, musisz wstać.
Lecz ona tylko jeszcze bardziej się we mnie wtuliła.
Podniosłem się, a jej głowa leżała na poduszce. Lekko pocałowałem ją w skroń, następnie w policzek, kącik ust. I w końcu w usta. Lekko poruszałem wargami, po chwili zaczęła powoli odwzajemniać pocałunek. Jej ręce przeniosły się na moje ramiona. Gdy się oderwałem patrzałem na jej twarz i piękne oczy.
- To bardzo miły sposób na obudzenie.- uśmiechnęła się.
- Tak. A teraz musisz wstać. Powell przyjedzie o wpół do ósmej.
Jej uśmiech zszedł z twarzy i obróciła twarz. Gdy zobaczyła, która godzina, poczuła ulgę.
- Dziękuję, że mnie obudziłeś- powiedziała patrząc w moje oczy.
- Zrobię śniadanie, a ty weź prysznic.
Wstałem z łóżka razem z kobietą, którą kocham. Wyszła z pokoju pierwsza, po czym się do mnie odwróciła.
- Dziękuję- powiedziała i znów pocałowała.
Do przyjazdu mojego przyjaciela, zostało nam trochę czasu.

Nicole:

Poranek był miły. Nie. Był wspaniały. Gdyby nie to, że muszę pisać egzamin. Spałabym w objęciach ukochanego dłużej.
Zawsze denerwuje się egzaminami i tym razem nie jest inaczej. Podjechaliśmy pod szkołę.
- Na pewno sobie poradzisz.- powiedział Powell, odwracając się w moją stronę.
- Mam taką nadzieje.

Gdy Powell stanął pod moim domem. Przed wyjściem z samochodu, zwróciłam się do niego.
- Możesz kogoś poprosić, by przywiózł jeszcze dziś Caroline.
- Oczywiście.
- Pewnie zostanie na noc.- dodałam
Skinął tylko głową. Pożegnałam się i wyszłam z auta, prosto do domu.
W środku przywitał mnie strażnik. Poszłam do góry się przebrać, następnie zabrałam się do sprzątania. Na szczęście strażnik mi pomógł. Zawsze mi pomagają, mimo, że ich o to nie proszę.
Gdy włączyłam zmywarkę, na podwórko wjechał samochód. Cieszyłam się, że zobaczę przyjaciółkę.
Gdy ją zobaczyłam od razu ją przytuliłam. Tęskniłam za nią. Za nią był Dymitr i mój uśmiech od razu był szerszy.
- Chodźmy do środka.- powiedziałam.
Zrobiłam nam coś do picia. A strażnicy zajęli się... Sama nie wiem.
- Więc, rozmawialiście?
Jak zawsze ciekawska Caroline. Ale na myśl o rozmowie i pocałunku, spaniu razem. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Specjalnie przyjechałaś, prawda?
- Tak, ale mów rozmawialiście?- nagliła.
- Tak- przytuliłam ją.- Dziękuję.
- Cieszę się. Jeden ze strażnik mówił, że zostaje na noc.
- Jeśli chcesz. Możesz nocować w drugim domu.
- Co ty. Jasne, że zostaje musimy porozmawiać.

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 80

Nicole:

Jest już chyba dwudziesta pierwsza lub może trochę później. Wuj znów nalał do mojego kieliszka. Na początku szło łatwo rozmowy. Poznanie Dymitra. Lecz gdy rozmowy zeszły na moich rodziców, zaczęłam brać kolejki po kolei. Nie jest łatwo rozmawiać, gdy wie się, że to przez siebie. Umierają ludzie, których kocham. Gdy chciałam chwycić kieliszek. Silna dłoń zacisnęła mi się na nadgarstku.
- Tobie już wystarczy, na dzisiejszy wieczór.
Spojrzałam na jego twarz. Dymitr nie wyglądał na złego, ale na zatroskanego. Puścił mój nadgarstek i odsunął kieliszek.
- Co robisz?
- Jesteś pijana, skarbie.
- Skarbie?- uśmiechnęłam się do niego.
- Wystarczy ci na dziś.
- Nic mi nie będzie, wszyscy piją.
To fakt prawie wszyscy, bo niektórzy muszą kierować. Wszyscy jedli, pili i rozmawiali.
- Ale nie tyle co ty. Masz  wypij to.- podsunął do mnie szklankę.
- Co to?
- Wypij.
Dotknął moich włosów. Miał rację, ale jestem dorosła i mam mocną głowę, prawda?
Nie chciałam się kłócić, więc wzięłam szklankę i wypiłam. Gdy wypiłam ostatni łyk, odstawiłam na stół szklankę.
- Zadowolony.
- Bardzo.
Gdy się do mnie uśmiechnął, podeszła do mnie kuzynka.
- Paulina choć zagraj z nami.
- Dobra.
 Wstałam i poszłam z kuzynką do reszty kuzynostwa. Usiadłam na podłodze. Zaczęliśmy zabawę. Obracaliśmy butelką. Butelka wskazała na mnie.
- No to co wybierasz?- spytał Michał.
- Wyzwanie.
- Pójdź do tego faceta- wiedziałam, że ma namyśli Dymitra-, usiądź okrakiem i pocałuj, przy wszystkich.
- Jesteś pijany.
To fakt dziś najbardziej to my dwoje się upiliśmy. Michał ponieważ stracił dziewczynę, a ja...
- Ty też, więc. A może tchórzysz.
Reszta była we mnie wpatrzona, a co mi tam. Wstałam i poszłam do pokoju. Cała graja, która grała razem ze mną. Dymitr siedział koło jednego z wujów i rozmawiał. Podeszłam do nich.
Spojrzałam na czekających i się uśmiechnęłam.
- Mogę na chwilę przeszkodzić.
Dymitr na mnie spojrzał, a ja tylko się uśmiechałam. Po czym usiadłam i go pocałowałam. Wstałam i pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję.
Po czym poszłam dalej grać.

Koło jedenastej ciotki i cała reszta zaczęli się zbierać. Gdy wszyscy odjechali i weszłam do pokoju, było wiele, do sprzątnięcia. Nagle poczułam jak ktoś obejmuję mnie od tyłu.
- Czas spać- szepnął mi do ucha.
- Trzeba posprzątać.
- Jutro. Teraz musisz iść spać.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do góry do sypialni., co jest całkiem miłe czy może bardzo.Wyszedł na chwilę i wrócił z jednym  z jego T-shirtów.
- Obróć się do mnie plecami.
- Plecami?
- Tak.
Zrobiłam co kazał. Po czym rozebrał mnie od pasa w górę i założył mi swój t-shirt. Ze spodniami sama sobie poradziłam. Gdy chciał wyjść, usiadłam na łóżku.
- Dymitr, śpij dziś ze mną.
Byłam zmęczona i pijana, ale chciałam by został ze mną.
- Kładź się spać.
- Zostań ze mną.
- Zostanę, a teraz do łóżka.
Wyszedł a ja się położyłam. Powieki mi się zamykały. Byłam tak blisko zaśnięcia, gdy poczułam, że Dymitr będzie dziś ze mną. Objął mnie i zasnął razem ze mną.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 79

Nicole:

Po rozmowie zaczęliśmy przygotowywać jedzenie. Nie odzywaliśmy się przy tym za bardzo. Postanowiłam, że później ja wszystko wyjaśnię. Dymitr czasem przyglądał mi się jakby nie mógł uwierzyć, że jest tu ze mną, ale sama nie wiem. I znowu to. Naprawdę chyba czas wszystko wyjaśnić, bym  nie miała tyle nie wiadomych w swoim życiu.
Nastał wieczór zrobiłam nam coś do jedzenia, w czasie gdy Dymitr zadzwonił do mojego strażnika zdać raport.
Jedliśmy w ciszy, gdy odniosłam naczynia do kuchni i wróciłam do salonu. Uznałam, że nareszcie czas wszystko sobie wyjaśnić.
- Chyba czas żebym ja zaczęła.- usiadłam wraz z nim na kanapie.
- Ustaliliśmy, że zrobisz to później, ale jeśli jeszcze nie chcesz.
- Nie. Czas, przestać kłamać. Najlepiej zacznę od początku. Pamiętasz jak się poznaliśmy.
- Oczywiście.
- Wtedy okłamałam cię pierwszy raz. Nie było pająka.
- Domyśliłem się. Wiec co cię tak przeraziło?
- Moje odbicie w lustrze. Widzisz zdjęcia w ramkach. To ja. Przynajmniej tak wyglądałam do ostatniego lata. Wtedy wszystko się zmieniło w moim życiu. Zostałam sprowadzona na dwór.
Zaczęłam wszystko mu mówić tak jak Caroline, lecz jemu bardziej. Gdy było mi ciężko, dotykał mojej dłoni. Powiedziałam mu o balu o tym jak się wtedy czułam.
Było po północy gdy wszystko powiedziałam. Byłam zmęczona całym dniem i wszystkim co się wydarzyło w moim życiu.
Gdy wyszłam z łazienki Dymitr stał oparty o ścianę i patrzał na mnie ze współczuciem i miłością.
- W łazience jest czysty ręcznik, u góry jest pokój. - westchnęłam.- Dobranoc.
Zaczęłam iść, gdy Dymitr mnie zatrzymał, łapiąc mnie za rękę i obracając w jego stronę.
- Dobranoc, księżniczko.
Gdy to powiedział, nie czułam się źle czy dziwnie. Po raz pierwszy po czułam się inaczej słysząc to. Gdy mnie puścił poszłam na górę do pokoju i położyłam się spać.

Dymitr:

Opowiedziała mi wszystko, nie było jej łatwo mówić tego. Ale powiedziała. Kochała mnie tak samo jak ja ją. Wiedziałem to gdy mówiła mi o tym co czuła będąc ze mną. Oczywiście zostało do wyjaśnienia to jak to możliwe, że widziałem pewne kobiety, ale to możemy zrobić jutro.
Gdy się obudziłem, po czułem pyszny zapach. Co musiało oznaczać, że już wstała. Ubrany zszedłem na dół i do kuchni.
- Dzień dobry- powiedziałem wchodząc.
- Dzień dobry, mam nadzieje, że będzie ci smakować.
Nałożyła na talerze jajecznicę, którą zrobiła.
- Jeszcze żaden strażnik się nie skarżył, ale jeśli ci nie będzie smakować to powiedz.
Miała dziś dobry humor. Zastanawiałem się z jakiego powodu. Czy dlatego, że wyjawiła mi prawdę czy też, że miała do niej dziś przyjechać rodzina. Potrawa, którą zrobiła była dobra.
Gdy sprzątała po śniadaniu, postanowiłem zapytać o to co się wydarzyło.
- Mogę cię o coś zapytać.
Oparła się o szafki i kuchni i spojrzała na mnie.
- Oczywiście, słucham.
- Kim były te kobiety wczoraj?
- Są takie jak ja, ale już  nie żyją.
- Widziałem je, ale gdy coś mówiły nie słyszałem.
- Nie wiedziałem, że je zobaczysz. Według nich jest między nami więź, która rośnie w siłę. Dlatego je widziałeś, lecz jeszcze nie słyszałeś.
- Więź?
- Moja matka widzi aury. Powiedziała mi, że nasze jakby się łączą.
Znów zaczęła mi wyjaśniać, ale przyzna że sama jeszcze nie rozumie.
Wiedziałem, że to co zrobiłem było złe. Ona przeżyła w czasie ostatniego roku strasznie wiele.
Podszedłem do niej i dotknąłem jej policzka.
- Przepraszam.
- Ty? Za co? To ja kłamałam, wszystko co się stało i stanie to moja wina.
Patrzeliśmy sobie w oczy. W jej spojrzeniu było wszystko: ból, troska, przyjaźń i z całą pewnością miłość. Miłość, którą darzy również mnie.
- Nie. I jest jeszcze coś.
- Tak?
- Kocham cię, Nicole i zawsze będę.
Po czym lekko pocałowałem ją. Miałem nadzieje, że mnie nie odepchnie. Nie zrobiła tego. Odwzajemniła pocałunek, który złożyłem na jej usta. Gdy przerwaliśmy pocałunek. Dotknęła mojej twarzy.
- A co z tym, że jestem księżniczką. Że jestem inna. To ci już nie przeszkadza?
- Będziemy mieli problemy, ale jestem pewien, że sobie z nimi poradzimy. Razem.
Oczy miała jakby miała zaraz płakać.
- Kocham cię Dymitr. Bardzo cię kocham.
Po tych słowach znów ją pocałowałem.

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdiał 78

Nicole:

Stałam w kuchni wraz z brunetem. Czemu jego widok działa na mnie tak dezorientująco. Czuję przy nim ból , który się wiąże się z tym co wiem co zrobił. Mimo tego, że nie ustaliliśmy, że oficjalnie jesteśmy razem. Ale wciąż go kocham i nie wiem, czy to boli czy uszczęśliwia.
- Niestety musisz się wymienić. Gdyż na ten weekend potrzebny mi Phil nie ty więc wybacz, ale muszę zadzwonić.
Chciałam przejść, ale mi nie pozwolił.
- Chodzi ci o gotowanie, ja także potrafię i nie potrzebny ci Phil.
Co?
- Ty gotować?
- Tak, więc zostaje tu z tobą.
No pięknie to mój pomysł poszedł w siną dal. Innego pomysłu nie mam, by tu nie był. Chyba, że...
- A Caroline. Gdzie jest?
- W domu, podobno nie chcesz nikogo widzieć, więc została.
- A ty musiałeś być tu. Jak to możliwe, że Powell cię tu wpisał.
- Czy to ważne. Musi porozmawiać, chcę ci wytłumaczyć. To co wiesz.
- Może później, teraz muszę jechać na zakupy. Więc przepraszam muszę się przebrać.
Przepuścił mnie i biegiem poleciałam do sypialni rodziców, która teraz jest moja. I którą zmieniłam, by nie cierpieć. Wiem, że go nie przepędzę stąd, ale rozmowę z nim mogę przekładać. Gdy zeszłam na dół strażnik już czekał. Ubrałam trampki i wzięłam torebkę, kluczyki i naszyjnik.
- Powell powiedział co masz robić.
- Raczej tak.
Raczej, no jasne lepiej wyjaśnić.
- Lepiej ci przypomnę. Po pierwsze jest kolegą, który zostaje u mnie na noc. Po drugie mówisz do mnie Paulina. I po trzecie nie uważaj każdego za zagrożenie, gdyż nikogo nie znasz.
- Wiem, możemy iść.
Zaczęłam zapinać naszyjnik i chwilę przed zmianą twarzy, powiedziałam.
- Tylko się nie przeraź.
Gdy spojrzałam na Dymitra, który wydał dźwięk szoku, zdumienia. I gdy wyszłam na zewnątrz a  on  mną wciąż się na mnie patrzył.
- No co?- spytałam zamykając drzwi.
- Ty..
Zaczęłam się śmiać i poszłam po samochód.
Gdy weszłam do piekarnio cukierni, gdzie miałam zamówione ciasta na jutrzejszy przyjazd. Sprzedawczyni uśmiechnęła się do mnie, po czym zabrałam ciasta i zapłaciłam. Gdy pojechałam do sklepu na dalsze zakupy, wciąż czułam na sobie jego wzrok. Zawsze to uwielbiałam, ale tym razem mnie wnerwiało. W sklepie się do niego odwróciłam.
- Przestań się tak już patrzeć. To- chwyciłam naszyjnik- to nic niezwykłego.
- Ale jak?
- Później, błagam.
Na szczęście się chyba opamiętał i zachowywał normalnie. W domu wypakowałam wszystkie produkty i zostawiłam mięso. Dymitr również był ze mną w kuchni, gdy zdjęłam naszyjnik. Lecz tym razem nic z jego ust się nie wydobyło.
- Miałeś mi pomóc, pamiętasz.
- Tak nie zapomniałem, ale najpierw porozmawiamy.
- Na to mamy czas.
- Przekładasz rozmowę, dlaczego?- Czy on musi wszystko wiedzieć?
- A jak myślisz.
- Chcę wyjaśnić, proszę Nicole.
Gdy wypowiedział moje imię przeszedł po mnie miły dreszcz. I co robić. W końcu i tak będę musiała z nim porozmawiać.
- Dobrze, porozmawiajmy- westchnęłam.
Weszliśmy do salonu i usiedliśmy. Gdyby było normalnie cieszyłabym się, że jestem sama z nim. Ale tak nie jest i czeka mnie ciężka rozmowa, lecz nie tylko mnie.
- Mam zacząć ja czy ty?- zapytałam
Czy wolałabym ja zacząć, nie wiem. Strasznie dużo rzeczy nie wiem.
- Chyba lepiej ja, bo ty masz raczej więcej.
Więcej a to dobre. Nie odezwałam się tylko milczałam. Chcę by było już po tej rozmowie, a jeszcze się nie zaczęła.
- Co ci powiedziała Emma?
Boże daj mi siły.
- Mam zacytować. - Nic nie mówił tylko czekał.- W porządku, spytałam co robiła u ciebie, powiedziała, że rozmawialiście. Nie była tego taka pewna więc spytałam czy to wszystko. Ale powiedziała, że- zamknęłam oczy na szybko i wzięłam głęboki wdech- pocałowała cię ty to odwzajemniłeś. A gdy nie strażniczka... nie każ mi tego mówić, bo sam dobrze wiesz.
Gdy na niego spojrzałam, widziałam ból.

Dymitr:

Gdy to mówiła to z takim bólem, a to wszystko moja wina. To przeze mnie tak cierpi. Dobrze, by było jej beze mnie i bez tej rozmowy. Sam jej chciałem i muszę przez nią przejść i ona także.
- Musisz znać powód.
Wyraz jej twarzy wskazywał jeszcze większe cierpienia i za nim znów chciałem się odezwać wyprzedziła mnie.
- Ja mam być tym powodem.
- Musisz mnie wysłuchać.
Wstała i wyjęła z szafy dwie świece. Przejechała nad nimi dłoniom,, które się zapaliły.
- Nie przebrnę tego sama.
Co to znaczy gdy na nią spojrzałem była bardzo skupiona.

Nicole:

Chciałam być silna, dać radę sama, ale nie dam. Gdy spojrzałam na dwie kobiety blisko mnie, nie patrzały na mnie lecz na bruneta. Dymitr był...jak to określić.
- No proszę rośniecie w siłę.- powiedziała ruda.
- Co takiego? My?
- Tak, więź między wami rośnie. Dzięki czemu nas widzi, ale chyba nie słyszy.
Patrzał na strażnika i na duchy, które wezwałam.
- Widzisz je?- spytałam mężczyznę.
- Tak powiesz co się dzieje?
- Kochana, spokojnie. Powiedz czemu wezwałaś naszą dwójkę.- odezwała się druga, z tego co wiem jest najstarsza z nas.
- Nie dam rady sama, bądźcie przy mnie.
- Zawsze będziemy jesteś taka jak my.
Dotknęła mojego ramienia a ja poczułam lekki chłód w tym miejscu.
- Dziękuję.
- Powiesz mi..
- Ja zdążę, sam mówiłeś, że mam więcej. Więc słucham.
Zaczął tłumaczyć czemu to robił, że zależy mu na mnie. Choć trudno mu. Słuchanie tego wszystkiego było trudne, ale dzięki kobietą. Było łatwiej. Kilka razy chciałam stąd wyjść, ale mnie powstrzymały.

Jak spędzacie wakacje?  Ja sama spędziłam wczoraj cały dzień nad morzem i odpoczywałam. Mam nadzieje, że się podoba i będziecie czekać na kolejny.
Miłego odpoczynku :)