Odzyskać nadzieję

środa, 22 maja 2019

Rozdział 27

Cassie

Gdy Nicole wyznała prawdę swoim rodzicom wiedziałam, że i ja to muszę zrobić. Teraz oni muszą zrozumieć nasze przywiązanie. Ale jak również i Lorenowi. Kocham go z całego serca od wieków.
- Musimy się połączyć tak jak byliśmy złączeni na samym początkiem.
- Masz racje- usłyszałam głosy rodzeństwa.
- Czy to niebezpieczne?- spytała matka Nikki, która została, natomiast jej ojciec poszedł załatwić pewne rzeczy o które Nicole poprosiła a raczej wymusiła.
- Nie. Cassie wszystko w porządku?- spytała Nikki
- Tak
- Cassie - bardziej naciskając odezwał się nasz braciszek.
- Uhg. Powinnam powiedzieć prawdę rodzicom i Lorenowi.
- Więc jedź z nim do domu i tam wszystko wytłumacz. Ja będę u dziadków w domu powiesz ochłoniecie i przyjedziesz. Nie martw się teraz już będziemy zawsze razem i nie będzie już problemów. Obiecuję.
Lekko się uśmiechając  dotknęła mojej dłoni po czym przytuliła.
- Idź zajmę się nią- poczułam dotyk brata.
- Kocham was- objęłam ich oboje.
- A my ciebie.

Elijha

Przenieśli ją do pokoju poszedłem po coś do jedzenia dla nas, ale gdy wszedłem do jej sypialni płakała. Odłożyłem rzeczy i objąłem ją by mogła się wypłakać. Grała silną dla wszystkich, chroniła i walczyła o wszystkich, ale zapominała, że emocje i tak ją dosięgną.
- Już dobrze skarbie - zacząłem ją głaskać po plecach- Bez względu na wszystko kocham cię i zostanę.
Zaczęła głośniej płakać.
- Siostrzyczko spójrz na mnie. Nie płacz i powiedz co się dzieje.
- Połóż się ze mną.
Objęła mnie wtulając się w moją klatkę piersiową.
- Nie musisz się z tym mierzyć sama. Masz teraz nas.
- Kocham cię, ale z tym nikt mi nie pomoże.
Powiedziała cicho i zamilkła by po chwili zasnąć.
- Czemu zawsze chcesz grać tą która cierpi by inni byli szczęśliwi?- Spytałem cicho.
Nie otrzymując odpowiedzi, ale przypomniałem sobie gdy spotkałem ją raz dawno temu. W innych czasach, gdzie panowały inne zasady. Urodziła się w pewnej rodzinie i widząc jak dziewczynę  która była jej siostrą kochała mężczyznę z którym to ona miała wziąć ślub. Ubłaga ojca o zamianę mężów. Gdyż jej siostra miała wyjść za tyrana, a ona za mężczyznę który pokochał jej siostrę. Nie chcąc zniszczyć prawdziwej miłości, poświęciła się. Choć widywałem ją po ślubie z tym mężczyzną. Straciła swój blask i grała silną, a tylko ja to widziałem. Aż pół roku po ślubie nadeszła wieść, że umarła podobno spadła ze schodów, ale przekupiłem służącą która wyznała, że pan ją zbił tak bardzo, że po cichu wezwano lekarza, który stwierdził śmierć. Cała służba wiedziała jak naprawdę zginęła. Zabił ją na śmierć za to że tego wieczoru tańczyła z uśmiechem razem z jakimś mężczyzną.
A jej siostra zamknięta w miłości nie widziała bólu który jej siostra zabrała za nią. Żyjąc z tyranem każdego dnia. Poświęciła się dla bliskiej jej osobie. Teraz też chciała to zrobić, poświęcić się dla innych jak i dla samej siebie by już nie cierpieć.

Gdy się obudziłem Nicole nie była już w łóżku, ale słyszałem szum wody dochodzący z łazienki. Za drzwi sypialni usłyszałem delikatne uderzenie i wejście jej matki.
- Mam nadzieje, że już wstaliście.
- Tak, Dziękuję Pani.
- Proszę mówmy sobie po imieniu. Jesteś ważną częścią życia naszej córki a teraz i naszej. To niesamowite i przerażające, ale kochamy ją, Cassie a teraz i ciebie.
- To bardzo miłe.
- Mama zawsze mówi to co miłe- odezwała się Nikki wychodząc z łazienki.
- Jak się czujesz córeczko?
- Świetnie nawet dziś moglibyśmy wyjechać, ale pewnie się nie zgodzicie.
- Jedziemy jutro a ty masz odpocząć. Po południu chcę cię widzieć lekarz.- upomniała ją.
- Pójdę z nią.
- Świetnie. Pójdę powiadomić, że zaraz będziecie na śniadaniu.
Gdy wyszła, Nicole podeszła do mnie i wtuliła się we mnie.
- Przepraszam za wczoraj.
- Ej, nie musisz. Ubierz się, ja wezmę szybki prysznic i pójdziemy coś zjeść.
Ucałowałem jej czoło i wszedłem do łazienki.

Nicole:

Nie wiem co mi się wczoraj stało gdy mój brat przyszedł, ale potrzebowałam tego i siły wokół mnie. Gdy do środka wszedł ON płakałam mocniej, nie chciałam myśleć o tym co myślał widząc mnie. A skoro Elijha nie poruszył jego imienia oznacza, że nawet się nie zorientował się, że nas widział. Muszę się oddalić i zacząć znów żyć. Gdy się połączymy wyjadę do Polski ukończę tam szkołę a potem pomyślę co dalej. Moje serce jest zranione tak jak i dusza i potrzebuje czasu.
Po śniadaniu brat zaprowadził mnie do gabinetu ojca. Przed zostawieniem nas samych ucałował moje czoło i wyszedł.
- Córeczko jak się czujesz?
- Dobrze. Chcę wiedzieć co zresztą osób które sprowadziłam.
- Mają przydzielone pokoje oraz są pilnowani. Kochanie- uklęknął przy mnie i objął moje dłonie.- Wiem, że chcesz im pomóc.
- Tak. Sprowadzając ich dałam im tylko to co pozwoli im być tym kim powinni.
- wiem o tym. Twój przyjaciel odnalazł wśród nich swoją mate, która również jest wilkiem. Dałaś im bardzo wiele, więc wysłałem prośby o zaopiekowanie się nimi do rożnych ważnych osób, które się zgodziły.
- Dziękuje.- dotknął mojego policzka.
- Kocham cię. Jesteś taka dobra, chcę twojego szczęścia. Rano pojedziemy dobrze. Chciałbym byś tu została, ale..
- Nie mogę. Kocham was, ale gdy się połączymy muszę wrócić do Polski.
Ojciec nie chciał bym wyjeżdżała, ale w głębi rozumiał mnie. Dla nich również jest to trudne, ale świetnie sobie radzą.
- Pójdę już, musisz jeszcze popracować.
- Nic nie jest ważniejsze niż ty i twoja matka. Pomogę ci.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
Uśmiechnęłam się lekko i musnęłam jego policzek.
Powoli wyszłam odprowadzona opiekuńczym wzrokiem rodzica. Na powietrzu przymknęłam powieki i zaniosłam modlitwę do niego. Gdy uniosłam powieki stał przede mną.
- Silna jak zawsze.
- Przejdźmy się- na moje słowa wziął mnie pod ramię.
- Mam z nim żyć jakby nic się nie wydarzyło?- spytałam po dłuższej chwili.
- Córko..
- Oboje wiemy, że tym razem czeka nas długie życie. Gdy wróciłam poczułam to.
- Nikt nie oczekuje od ciebie.
- Wszyscy oczekują- wcięłam się.- Obserwują jak za pierwszym razem. Jeden mój zły ruch i
- Nic wam nie zrobią. Macie wolną wolę i to wy decydujecie o tym jak wyglądać będzie wasze życie.
- Ona tu jest.
- Wiem. Ale ona nigdy was sobie nie przypomnij, aż znajdzie się po drugiej stronie.
- Nie powiem im. W końcu zawsze noszę wszystkie tajemnice.
- Nie musi tak być. Miłość jest waszą siłą.
- Dla mnie jest bólem, miłość od wieków sprowadza na mnie śmierć. Elijha i Cassie mają szansę, ale ja mam tylko jedną drogę.
Dotknął mojego policzka.
- Chciałbym odebrać od ciebie ten los.
Miłość w jego głosie i szczerość były silne, ale mój los był przypieczętowany od stuleci.
- Idź do niej.
Powiedziałam i zostawiłam go. Miłość jest ukojeniem dla wszystkich, ale jest coś jeszcze wiem to, I gdy złączę się z nimi dowiem się tego co ukryłam przed samą sobą.
Bo jest coś ukryte we mnie.

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Rozdział 26

- Chyba nie jesteś poważna?!- oburzył się jej ojciec..
- Jestem jak najbardziej poważna i chcę by moja córka żyła. Michaelu proszę, ufam im i...
Ukochany dotknął jej policzka.
- Choć ty bądź poważny- spojrzenie teścia prawie mogłoby zabić.
- To nasza córka i tylko jej zdrowie powinno być najważniejsze. Powiedz im że się zgadzamy, a twój ojciec nie będzie przeszkadzał.
- Oszaleliście oboje- zrezygnowany dziadek usiadł.
- Ojcze to dla jej dobra.
- Oby tylko jej się nie pogorszyło- mruknął cicho.
Matka wyszła pośpiesznie z pokoju gdzie czekał Elijha. Gdy podeszła do niego matka Nicole wstał.
- Mój ojciec nie będzie robił wam problemów, tylko niech ona się obudzi.
Posłał jej swój uśmiech, złożył całus na jej policzku.
- Wróci a wtedy wszystko będzie już dobrze.
Wybiegł uradowany w poszukiwaniu strażnika.

Cassie leżała z głową na łóżku siostry aż poczuła jak ktoś ją budzi. Po otworzeniu swych oczu zobaczyła twarz swojego brata.
- Już czas kochana.
Na jego twarzy był uśmiech, oznaczający przychylność do jego wizyt. Wstała i będąc obejmowaną przez brata spojrzała na Dymitra.
- Nie puszczaj jej ani przez moment i mów do niej. Sprowadź ją do nas.
Jej wzrok spadł na siostrę by wrócić do brata.
- Będziemy już razem na zawsze, a on będzie potrzebował czasu by ją udobruchać. Chodźmy maleńka, zostawmy ich samych.- przy drzwiach przepuścił siostrę i odwrócił się do Dymitra w myślach życząc mu powodzenia.

Siedziałem już tu kilka dni mówiąc do niej o wszystkim, na początku mówiłem o tym,  że pamiętam i żałuje, że nie byłem silniejszy ale pragnę by po obudzeniu dała mi szansę, ale nie opuściłem jej  ani na chwilę- Cassie i ten Elijha chcieli mnie zamienić bym się przebrał, wziął prysznic i coś zjadł, ale nie miałem takiego zamiaru. Urządzenia które ją wspomagały czasem wariowały, ale potem wracały do stanu pierwotnego. Nie wiedziałem  już czy moja obecność jej pomaga, może na początku, ale dziś dałem się namówić na to by ją zostawić. Stojąc pod prysznicem zacząłem się zastanawiać jak ona mogła by chcieć znów być ze mną, skrzywdziłem ją, złamałem jej serce. Jak moge być jej wart, ona walczyła o mnie, o nas oraz o innych. A ja nie mogłem nawet przerwać tego zaklęcia w czasie jego trwanie czułem czasem że coś nie gra ale nic z tym nie zrobiłem. Nie zasługuję na to by błagać o jej przebaczenie i miłość, ale nie wyobrażam sobie życia bez niej.
Przebrałem się i biegiem wróciłem do sali.
- Miałeś się przespać.
- Wybacz Cassie, ale zostaw nas samych na chwilę, potem pójdę spać.
- Dobrze, ale pamiętaj tylko na chwilę.
Gdy tylko wyszła usiadłem na brzegu łóżka i dotknąłem jej policzka i ust.
- Ciągle ci mówię jak cię kocham i znam prawdę. Mówię ci że żałuję, ale tak naprawdę żal jest zbyt słabym określeniem tego co czuję. Nienawidzę siebie za to, że byłem słaby, za to, że cierpiałaś każdego dnia patrząc na mnie. Nienawidzę siebie za tak wiele rzeczy. A mimo to, że pomimo krzywd które ci sprawiłem ty się obudzisz bym miał szansę ich naprawić. Ale jeśli nie będziesz chciała mnie widzieć oddalę się na jakiś czas, ale nie zrezygnuję z ciebie. Powinnaś wrócić. Jeśli nie dla mnie to dla Cassie i Elijhy, dla swoich rodziców i dla innych którzy cię kochają.
~ Bo ja zawsze będę kochał tylko ciebie i dla ciebie zrobię wszystko.

Brałam prysznic w piekle - kto by pomyślał- gdy poczułam znowu to ciepło na policzku, które od kilku dni mnie nie opuszczało. Owinięta w ręcznik zmierzałam do lustra z umywalką i tym razem uczucie było inne słowa brzęczały mi w głowie, aż echo rozbiło się po łazience. Głos należał do niego. Nie wiem co się stało poczułam się słabo podtrzymałam się umywalki by nie upaść, ale na ustach poczułam żar tak ciepły, że poczułam jak przejmuję moje ciało. Ciepło mnie wypełniło i już czułam co się ze mną działo. Wracałam. Gdy zrozumiałam, że to on jest przyczyną tego ciepła którego nie potrafiłam powstrzymać , postarałam  się odciąć od jego głosu, a teraz nie wiem jakim cudem ten mur runął. Usiadłam na kafelki i nie mając sił walczyć poddałam się i czekałam a jego głos który mówił do mnie przez kilka ostatnich dni wbijał mi się do głowy.
Przymknęłam powieki, a dłońmi zasłoniłam uszy, co trwało tylko chwilę może dłużej.
Bo teraz czułam się inaczej. Wróciłam z piekła. Na dłoni czułam uścisk i głos który zaczął się przedzierać się przez mój umysł. Poruszyłam lekko palcami.
- Nicole?- kojarzyłam ten głos.
Chcąc ujrzeć twarz tego kogoś starałam się unieść powieki, ale czułam się na strasznie wykończoną i nawet to było dla mnie trudnością, ale gdy ujrzałam twarz Cassie i spojrzałyśmy sobie w oczy.
- Siostrzyczko- opadła na mnie wylewając z siebie łzy, ale szybko się ode mnie oderwała.- Boże...mhm, pójdę po lekarza tylko nie zasypiaj.
Mówiąc to wybiegła jak z procy
Wszystko mnie bolało i pomyśleć, ,że jeszcze parę minut temu czułam się świetne. W piekle było inaczej, czułam niby tak samo jak tu, ale poznałam więcej informacji o sobie i moim rodzeństwie. Teraz już będziemy tylko my troje. Ale gdy drzwi się otworzyły i wszedł lekarz zabłysła jeszcze jedna myśl a raczej imię które postanowiłam od siebie odsunąć. To musi być od teraz moja przeszłość, moja przyszłość zależy tylko od naszej trójki.
Ledwo lekarz wyszedł z mojego pokoju a pojawili się moi rodzice. W ciągu dwóch godzin przez mój pokój przewinęło się wiele osób, żeby zobaczyć na własne oczy że się obudziłam, ale jakaś część myślała że i on przyjdzie, ale nie pojawił się.
- Gdzie on jest?- spytałam rodziców którzy byli cały czas przy mnie.
- Poszedł...
- Nie- przerwałam, bo nie chciałam słuchać o nim a może tak sama nie wiem, ale interesowała mnie jeszcze jedna osoba.- Pytam o Elijha.
Rodzice spojrzeli zaskoczeni na siebie.
- Kochanie musisz nam coś wyjaśnić.
Wiedziałam, że do tego dojdzie.
- Zgoda, ale najpierw chcę go zobaczyć.
- Pójdę po niego- zdeklarował ojciec
- I po Cassie- dodałam
- Tak- pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Gdy się przebudziłem na fotelu koło łóżka siedział Jason.
- Coś się stało?- spytałem zdziwiony jego pobytem. Zerknął na zegar i znów na mnie.
- Cztery godziny temu się obudziła.
- Co?!- wstałem szybko.- Muszę ją zobaczyć.
- Nie wpuszczą cię.
- Co?
- Nikt jej jeszcze nie powiedział o tobie,a poza tym jej dziadek ma zamiar zabrać ją stąd do siebie na kilka dni a potem ma wyjechać.
- Ale to nie wyjaśnia dlaczego mnie nie wpuszczą.
- Bo pół godziny temu przeniesioną ją do jej pokoju i straż wpuszcza tylko kilka osób. Tak rozkazał jej ojciec.
- Co ale dlaczego?
- Zadzwoniłem i spytałem Caroline była na chwilę u niej w pokoju. Wszystko to co się dzieje to jej decyzja podobno.
Ubrałem się i ruszyłem do drzwi.
- A ty gdzie?
- Do niej.
Przechodziłem przez korytarze a gdy znalazłem się przy jej drzwiach znokautowałem strażników. Chwytając klamkę wziąłem uspakajający oddech i otworzyłem je. Lecz gdy wszedłem na łóżku siedziała moja jedyna wypłakując łzy w ciało tego chłoptasia, który cały czas się kręcił wokół.
- Już dobrze skarbie- słyszałem jak mówi do niej dotykając jej pleców.- Bez względu na wszystko kocham cię i zostanę.
Wtedy wciąż niezauważony wycofałem się. Nie rozumiałem tego czule zwracał się do Cassie   a teraz do Nicole mówi, że ją kocha. Za dużo nie wiadomych. Odszedłem. Ale wiedziałem, że wrócę. Gdyż mimo wszystko Ja i Ona musimy sobie wyjaśnić wiele spraw.

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Rozdział 25

Matka siedzi przy swym dziecku, które już kilka dni leży bez grama poprawy. Jej cera jest bledsza niż zwykle. Jej ojciec nie powiedział ukochanej o wizycie prawnika, którego wynajęła ich córka i który przywiózł jej jakby to powiedz ostatnią wolę. Zrozumiał pojawienie się ludzi i pomoc im, ale nie pozwoli córce umrzeć- nigdy.

Nicole:

Czuję się obolała leżąc na łóżku przeciągam się chcąc rozruszać swoje mięśnie. Mój wzrok skupia się na miejscu gdy wspomnienia i wiedza zaczynają mnie zalewać. Pokój w czerni obejmuje całą przestrzeń.
- Nie wstawaj z łóżka- mój wzrok skupia się własnie na nim na Lucyferze.
- Nie żyje- tylko to wychodzi z moich ust.
- Chciałabyś, ale jeszcze nie umarłaś- przysiada się na brzegu łóżka, a ja patrzę na niego zdziwiona.
- Przecież..
- Dałaś życie innym to prawda i miałaś ponieś cenę. Lecz coś cię uratowało w pewien sposób. I póki co musisz zostać tutaj aż wrócisz tam.
- A jeśli nie zechce? Tam nic na mnie nie czeka.
- Jak możesz tak mówić. Twój brat i siostra się zamartwiają. Ludzie, którzy są twoimi rodzicami cierpią. Masz po co wrócić.
- Pogodziłam się, że tu będę czemu to zmieniać.
- To nie czas dla ciebie, jesteś jeszcze młoda.
- Od wieków umieramy młodo nie zauważyłeś.
- Tym razem może tak nie być, będąc tutaj wiele sobie przypomnisz i zrozumiesz. Teraz wyjdę, a ty zostaniesz w łóżku a ktoś przyniesie coś do jedzenia.
Chciałam coś powiedzieć ale zniknął. Zostałam więc sama w tym piekle.

***
Lucyfer udał się na ziemie gdzie jego pozostałe dzieci szły by zobaczyć swą siostrę. On sam znalazł się za nimi i dotknął ich ramienni . Brat z siostrą zatrzymali się by spojrzeć za siebie, gdzie zobaczyli swego pierwszego ojca.
- Co tu robisz?- spytał syn.
- Nicole jest w domu, ale musi tu wrócić. Zadbajcie o to.
- Jeszcze jej nie widzieliśmy.
- Ona nie chcę tu wrócić?- spytała córka. A dłoń diabła dotknęła jej policzka.
- Cierpi, ale kocha was. Musi tylko zrozumieć co się z nią dzieje, a gdy wróci będzie inna.
- Wiemy, przecież zawsze była wyjątkowa.
- Synu, cała wasza trójka jest dla mnie wyjątkowa i kocham was. Chcę dla was jak najlepiej. Idźcie już do niej.
- Lucyfer, czy tym razem będziemy żyli dłużej?- spytała córka, bo wgłębi siebie martwiła się czy to życie będzie dłuższe niż ich pozostałe.
- Gdy będziecie już razem wszystko zrozumiecie.
- Czemu nam nie powiesz?- spytał syn również ciekaw jak długie będzie ich życie.
- Bo odpowiedź na to pytanie nie należy do mnie. - dotknął ich twarzy i zniknął. Lecz rodzeństwo spojrzało na siebie.
Gdy weszli do sali matka ich siostry podniosła na nich wzrok.
- Cassie, miło cię widzieć.
- Panią również. To Elijha. Chcielibyśmy pomóc Nicole.
- Kochanie wiem, ale wie lekarzy pochodzi od czarownic i robią wszystko by jej pomóc.
- Wiemy, ale my jesteśmy inni, może ją sprowadzić.- odezwał się Elijha.- Zależy nam na niej bardziej niż może Pani sądzić.
Elijha podszedł do Nicole i dotknął jej dłoni. Spojrzał na swoją drugą siostrę a już po chwili odezwała się matka.
- Mój Boże- powiedziała patrząc na swą córkę, jej przyjaciółkę i nowego chłopaka.
- Proszę nam zaufać, a gdy Nicole się obudzi wszystko wyjaśnimy.- Cassie miło się uśmiechnęła do kobiety.
- Proszę pójść coś zjeść i się napić, my z nią posiedzimy.
Spojrzała na nich dwoje i mimo pytań które zaczęły powstawać w jej głowie. Postanowiła zaufać im, bo wiedziała, że oni pragną jej powrotu do zdrowia tak jak ona.

Minęło kilka dni, jej stan odrobinę się poprawił przez obecność rodzeństwa, które się wymieniało i nigdy jej nie opuszczało przez te kilka dni. Dziadek dziewczyny gdy wczoraj zobaczył tu tego strażnika przez którego jego wnuczka cierpiała wyrzucił go zanim mężczyzna zdążył wejść do pokoju. Nie rozumiał jak ktoś taki miał czelność tu wejść.
Gdy powiedział o tym Michaelowi ten również się wściekł, natomiast gdy strażnik miał już wejść przy jej łóżku siedział brat, zobaczył że drzwi się uchylają a maszyny które kontrolowały jej stan lekko się podniosły. Gdy usłyszał hałas wystawił głowę za drzwi i zobaczył jak on odchodzi. W głowie zaczęły mu chodzić różne myśli. A co jeśli się połączyli i dlatego jest tam lecz może wrócić.
Gdy siostra go wymieniła nie powiedział jej o swojej teorii.
Gdy znalazł się na dworze chciał czegoś spróbować. Zaczął przeglądać rzeczy siostry. Zrobił się straszny bałagan, ale musiał coś znaleźć. Aż znalazł dobrze schowany na dnie szafy t-shirt męski. Chwycił go i pobiegł znowu do swej siostry choć na chwilę sprawdzić teorię.
Gdy mijał korytarz widział jak Rosjanin rozmawiał z pielęgniarką.
- Niech pani mi coś powie błagam.
- Przykro tylko rodzina, a pan nie jest...
- Bielikov- w końcu się odezwał, a gdy ten się obrócił w jego stronę schował bluzkę za siebie.- Chodź ze mną.
Lepszej okazji nie będzie.
~ jesteś sama?
~ Oczywiście, braciszku, ale..
~ świetnie.
- Idziesz?
Dymitr nie wiedział co myśleć o tym gościu, wiedział, że został sprowadzony zresztą i że jest teraz nierozłącznie z Cassie i Nicole. Loren chłopak Cassie powiedział, że lepiej nie narażać się, bo nawet sama czarownica ostrzegła swojego chłopaka, że jeśli coś będzie kombinować wybierze tego z zaświatów.  On i Loren razem zastawiali sie kim on jest ale Cassie powiedziała, że póki Nikki się nie obudzi nic nie powie i poza tym to nie ich interes.
- Miałeś iść spać- zaraz po otworzeniu drzwi było słychać słowa siostry.
- Tak wiem, pójdę za parę minut.
Siostra spojrzała na niego tęgim wzrokiem jak na małe dziecko, by po chwili zobaczyć za nim Dymitra.
- Zaraz ma tu być jej dziadek z matką.
- Więc się pospieszy, prawda?
Strażnik nie wiedział co powiedzieć. Chciał wiedzieć co się z nią dzieje, ale jej dziadek ojciec a nawet sam wuj chronili ja przed nim, uważali, że to jego winna i mieli rację.
Elijha podszedł za swą siostrę i dotknął jej ramion.
- Podejdź i dotknij jej.- Dłoń Cassie pokryła jedną z jego dłoni a jej oczy uniosły się ku niemu
- Myślisz, że to pomoże?
- Trzeba spróbować.
- Dymitrze, proszę.
To mogła być jego jedyna szansa. Podszedł do jej łóżka. Gdy czarownica patrzała ze łzami w oczach na swą leżącą siostrę. Dymitr zobaczył że ci dwoje wyglądają jakby byli zakochani, ale to by nie mogłoby być prawdziwe bo ona do szaleństwa kochała Lorena.
Nie chcąc nad tym się rozwodzić spojrzał na twarz swej ukochanej, wyglądała tak jakby zasnęła a on ją podziwiał. Dłoń którą uniósł dotknęła jej policzka, tak chłodnego.
Nagle coś zaczęło pikać więc z przerażenia odsunął dłoń.
- Nie- zawołała Cassie- znów jej dotknij.
- Mów Cassie do niej.- uścisnął Elijha jej ramiona.
- Nicole wróć do mnie i Elijha. Musimy być razem.
- Co tu się dzieje?! Co ty tu robisz?- wściekły starszy pan już wyrzucał go za drzwi. Cassie już zaczęła płakać na ramię brata który koło niej kucnął.
- Cassie co tu się dzieje?- spytała delikatnie matka Nikki.
- Ona może wrócić, ale to on musi tu siedzieć. Oni ...- przez płacz nic nie mogła powiedzieć.
- Są połączeni tak jak wtedy- wyjaśnił Elijha.- Proszę mu pozwolić z nią siedzieć, czuć go, a ona wróci do niego. Z tym nie bedzie mogła walczyć.

Nicole zwiedzała korytarze swojego wiecznego domu gdy nagle poczuła silne uczucie ciepła na policzku i głos siostry niosący się po korytarzu, wszystko wypełnione siłą magii. Ale wrażenie szybko uciekło jak się pojawiło. Lecz mimo to sama wciąż dotykała swojego policzka na którym rozlał się żar ciepła.

nie mam pojęcie ile tu może być błędów, więc wybaczcie