Odzyskać nadzieję

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Rozdział 25

Matka siedzi przy swym dziecku, które już kilka dni leży bez grama poprawy. Jej cera jest bledsza niż zwykle. Jej ojciec nie powiedział ukochanej o wizycie prawnika, którego wynajęła ich córka i który przywiózł jej jakby to powiedz ostatnią wolę. Zrozumiał pojawienie się ludzi i pomoc im, ale nie pozwoli córce umrzeć- nigdy.

Nicole:

Czuję się obolała leżąc na łóżku przeciągam się chcąc rozruszać swoje mięśnie. Mój wzrok skupia się na miejscu gdy wspomnienia i wiedza zaczynają mnie zalewać. Pokój w czerni obejmuje całą przestrzeń.
- Nie wstawaj z łóżka- mój wzrok skupia się własnie na nim na Lucyferze.
- Nie żyje- tylko to wychodzi z moich ust.
- Chciałabyś, ale jeszcze nie umarłaś- przysiada się na brzegu łóżka, a ja patrzę na niego zdziwiona.
- Przecież..
- Dałaś życie innym to prawda i miałaś ponieś cenę. Lecz coś cię uratowało w pewien sposób. I póki co musisz zostać tutaj aż wrócisz tam.
- A jeśli nie zechce? Tam nic na mnie nie czeka.
- Jak możesz tak mówić. Twój brat i siostra się zamartwiają. Ludzie, którzy są twoimi rodzicami cierpią. Masz po co wrócić.
- Pogodziłam się, że tu będę czemu to zmieniać.
- To nie czas dla ciebie, jesteś jeszcze młoda.
- Od wieków umieramy młodo nie zauważyłeś.
- Tym razem może tak nie być, będąc tutaj wiele sobie przypomnisz i zrozumiesz. Teraz wyjdę, a ty zostaniesz w łóżku a ktoś przyniesie coś do jedzenia.
Chciałam coś powiedzieć ale zniknął. Zostałam więc sama w tym piekle.

***
Lucyfer udał się na ziemie gdzie jego pozostałe dzieci szły by zobaczyć swą siostrę. On sam znalazł się za nimi i dotknął ich ramienni . Brat z siostrą zatrzymali się by spojrzeć za siebie, gdzie zobaczyli swego pierwszego ojca.
- Co tu robisz?- spytał syn.
- Nicole jest w domu, ale musi tu wrócić. Zadbajcie o to.
- Jeszcze jej nie widzieliśmy.
- Ona nie chcę tu wrócić?- spytała córka. A dłoń diabła dotknęła jej policzka.
- Cierpi, ale kocha was. Musi tylko zrozumieć co się z nią dzieje, a gdy wróci będzie inna.
- Wiemy, przecież zawsze była wyjątkowa.
- Synu, cała wasza trójka jest dla mnie wyjątkowa i kocham was. Chcę dla was jak najlepiej. Idźcie już do niej.
- Lucyfer, czy tym razem będziemy żyli dłużej?- spytała córka, bo wgłębi siebie martwiła się czy to życie będzie dłuższe niż ich pozostałe.
- Gdy będziecie już razem wszystko zrozumiecie.
- Czemu nam nie powiesz?- spytał syn również ciekaw jak długie będzie ich życie.
- Bo odpowiedź na to pytanie nie należy do mnie. - dotknął ich twarzy i zniknął. Lecz rodzeństwo spojrzało na siebie.
Gdy weszli do sali matka ich siostry podniosła na nich wzrok.
- Cassie, miło cię widzieć.
- Panią również. To Elijha. Chcielibyśmy pomóc Nicole.
- Kochanie wiem, ale wie lekarzy pochodzi od czarownic i robią wszystko by jej pomóc.
- Wiemy, ale my jesteśmy inni, może ją sprowadzić.- odezwał się Elijha.- Zależy nam na niej bardziej niż może Pani sądzić.
Elijha podszedł do Nicole i dotknął jej dłoni. Spojrzał na swoją drugą siostrę a już po chwili odezwała się matka.
- Mój Boże- powiedziała patrząc na swą córkę, jej przyjaciółkę i nowego chłopaka.
- Proszę nam zaufać, a gdy Nicole się obudzi wszystko wyjaśnimy.- Cassie miło się uśmiechnęła do kobiety.
- Proszę pójść coś zjeść i się napić, my z nią posiedzimy.
Spojrzała na nich dwoje i mimo pytań które zaczęły powstawać w jej głowie. Postanowiła zaufać im, bo wiedziała, że oni pragną jej powrotu do zdrowia tak jak ona.

Minęło kilka dni, jej stan odrobinę się poprawił przez obecność rodzeństwa, które się wymieniało i nigdy jej nie opuszczało przez te kilka dni. Dziadek dziewczyny gdy wczoraj zobaczył tu tego strażnika przez którego jego wnuczka cierpiała wyrzucił go zanim mężczyzna zdążył wejść do pokoju. Nie rozumiał jak ktoś taki miał czelność tu wejść.
Gdy powiedział o tym Michaelowi ten również się wściekł, natomiast gdy strażnik miał już wejść przy jej łóżku siedział brat, zobaczył że drzwi się uchylają a maszyny które kontrolowały jej stan lekko się podniosły. Gdy usłyszał hałas wystawił głowę za drzwi i zobaczył jak on odchodzi. W głowie zaczęły mu chodzić różne myśli. A co jeśli się połączyli i dlatego jest tam lecz może wrócić.
Gdy siostra go wymieniła nie powiedział jej o swojej teorii.
Gdy znalazł się na dworze chciał czegoś spróbować. Zaczął przeglądać rzeczy siostry. Zrobił się straszny bałagan, ale musiał coś znaleźć. Aż znalazł dobrze schowany na dnie szafy t-shirt męski. Chwycił go i pobiegł znowu do swej siostry choć na chwilę sprawdzić teorię.
Gdy mijał korytarz widział jak Rosjanin rozmawiał z pielęgniarką.
- Niech pani mi coś powie błagam.
- Przykro tylko rodzina, a pan nie jest...
- Bielikov- w końcu się odezwał, a gdy ten się obrócił w jego stronę schował bluzkę za siebie.- Chodź ze mną.
Lepszej okazji nie będzie.
~ jesteś sama?
~ Oczywiście, braciszku, ale..
~ świetnie.
- Idziesz?
Dymitr nie wiedział co myśleć o tym gościu, wiedział, że został sprowadzony zresztą i że jest teraz nierozłącznie z Cassie i Nicole. Loren chłopak Cassie powiedział, że lepiej nie narażać się, bo nawet sama czarownica ostrzegła swojego chłopaka, że jeśli coś będzie kombinować wybierze tego z zaświatów.  On i Loren razem zastawiali sie kim on jest ale Cassie powiedziała, że póki Nikki się nie obudzi nic nie powie i poza tym to nie ich interes.
- Miałeś iść spać- zaraz po otworzeniu drzwi było słychać słowa siostry.
- Tak wiem, pójdę za parę minut.
Siostra spojrzała na niego tęgim wzrokiem jak na małe dziecko, by po chwili zobaczyć za nim Dymitra.
- Zaraz ma tu być jej dziadek z matką.
- Więc się pospieszy, prawda?
Strażnik nie wiedział co powiedzieć. Chciał wiedzieć co się z nią dzieje, ale jej dziadek ojciec a nawet sam wuj chronili ja przed nim, uważali, że to jego winna i mieli rację.
Elijha podszedł za swą siostrę i dotknął jej ramion.
- Podejdź i dotknij jej.- Dłoń Cassie pokryła jedną z jego dłoni a jej oczy uniosły się ku niemu
- Myślisz, że to pomoże?
- Trzeba spróbować.
- Dymitrze, proszę.
To mogła być jego jedyna szansa. Podszedł do jej łóżka. Gdy czarownica patrzała ze łzami w oczach na swą leżącą siostrę. Dymitr zobaczył że ci dwoje wyglądają jakby byli zakochani, ale to by nie mogłoby być prawdziwe bo ona do szaleństwa kochała Lorena.
Nie chcąc nad tym się rozwodzić spojrzał na twarz swej ukochanej, wyglądała tak jakby zasnęła a on ją podziwiał. Dłoń którą uniósł dotknęła jej policzka, tak chłodnego.
Nagle coś zaczęło pikać więc z przerażenia odsunął dłoń.
- Nie- zawołała Cassie- znów jej dotknij.
- Mów Cassie do niej.- uścisnął Elijha jej ramiona.
- Nicole wróć do mnie i Elijha. Musimy być razem.
- Co tu się dzieje?! Co ty tu robisz?- wściekły starszy pan już wyrzucał go za drzwi. Cassie już zaczęła płakać na ramię brata który koło niej kucnął.
- Cassie co tu się dzieje?- spytała delikatnie matka Nikki.
- Ona może wrócić, ale to on musi tu siedzieć. Oni ...- przez płacz nic nie mogła powiedzieć.
- Są połączeni tak jak wtedy- wyjaśnił Elijha.- Proszę mu pozwolić z nią siedzieć, czuć go, a ona wróci do niego. Z tym nie bedzie mogła walczyć.

Nicole zwiedzała korytarze swojego wiecznego domu gdy nagle poczuła silne uczucie ciepła na policzku i głos siostry niosący się po korytarzu, wszystko wypełnione siłą magii. Ale wrażenie szybko uciekło jak się pojawiło. Lecz mimo to sama wciąż dotykała swojego policzka na którym rozlał się żar ciepła.

nie mam pojęcie ile tu może być błędów, więc wybaczcie

1 komentarz:

  1. Jak dawno niczego tu nie komentowałam! Nieważne, że sa błędy, rozdział i tak jest świetny!

    Pozdrawiam i duuużo weny życzę ;)

    Kasia ;)

    OdpowiedzUsuń