Odzyskać nadzieję

piątek, 9 listopada 2018

Rozdział 24

Nicole:

Dużo nie kojarzyłam najpierw czułam jak się unoszę, lecz następnie spadek tak nagły, że poczucie ciepła, które miałam zniknęło.
Wiedziałam że tracę nie tylko przytomność, bo czułam chłód chciałabym się objąć, ale nie mogę.

Lucyfer

Gdy poczułem siłę z tam tego świata wiedziałem, że ma to związek z moją córką. Ruszyłem do niej gdy zauważyłem znikającą zasłonę a na ziemi ciała ludzi i nie tylko.
- Puść ją, bracie.
- Popełniła zbrodnie. Jest tak zła jak ty.
- Nie znasz mojej córki. Oddaj mi ją.
- Nigdy.
Gdy tylko to wypowiedział uciekł z nią w ramionach, ruszyłem za nim. Gdy zderzyłem się z nim swą siłą, wypuścił z rąk moje dziecko. Chciałem ruszyć by ją chwycić i uchronić przed śmiercią, lecz mój brat mnie zaatakował.
***
Na niebie nagle zniosły się uderzenia grzmotów tak blisko, że rodzice Nicole spojrzeli na siebie. Lecz zaraz potem jej matka wybiegła z pokoju w poszukiwaniu córki.
Nad jeziorem Zayn tłumaczył co się wydarzyło, ale gdy zaczęły roznosić się grzmoty. Wszyscy spojrzeli na siebie rozumiejąc, że to nie jest naturalne.
Gdy do matki dotarła wiadomość, że jej córka zniknęła. Z krzykiem osunęła się w ramionach męża. Dziewczyny zabrały kobietę z powrotem do środka. Ojciec po odejściu ukochanej kazał reszcie zająć się wciąż nieprzytomnymi osobami. Natomiast sam ruszył do strażników by ruszyli przeszukiwać teren i odnaleźli jego córkę.
W tym czasie ciało Nicole uderzyło w ziemie, by chwilę potem zatrzymało się przy niej auto, a pewna para wezwała karetkę.

Po prawie godzinę zadzwonił telefon Michaela,  w którym został poinformowany o tym, że jego córka przebywa w szpitalu i jest operowana a rodzice są proszeni o przyjazd. Kucnął przed żoną.
- Kochanie- dotknął jej policzka- znalazła się.
Spojrzała swoimi oczami pełnymi łez
- Musimy do niej jechać.

Cassie

Gdy zjawiłam się na dworze wiedziałam, że wydarzyło się coś złego gdyż dopiero teraz mój telefon zaczął odbierać wszystkie połączenia.
Czułam go, czułam życie, które dała Nicole. Biegłam ile sił by być teraz przy nim. Dobiegłam do miejsca szpitalnego a na korytarzu stało pełno ludzi.
- Cassie- nagle rzuciła mi się Caro.
- Co się tu dzieje?
- Nie odczytałaś wiadomości?
- Dopiero włączyłam telefon, rozładował mi się przed lotem. Powiesz co się dzieje.
- Nicole wykonała zaklęcie w czasie ślubu, ale zniknęła podobno zaraz po jego wykonaniu. Wilki są ze wróconymi - tak sobie ich nazwałam- Dymitr sobie przypomniał i leży także tutaj. Tu się dzieje jakiś horror.- mówiła coś wcześniej ale tak szybko że jej nie zrozumiałam.
- Cassie- spojrzałam na Zayn'a który wyszedł.-Chodź ze mną.
Szłam za wilkołakiem aż zniknęliśmy z oczu innym
- Zayn może ty mi wyjaśnisz co tu się dzieje, tylko zwięźle bo Caroline trochę poniosły emocję.
- Sprowadziła ich, potem zniknęła. Ten strażnik podobna pamięta, ale teraz jest nieprzytomny. Przed chwilą podobno rodzice Nicole pojechali do niej bo się odnalazła. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- To chyba dużo jak na jeden wieczór. A co ty chciałeś?
- Wszystkich którym ona dała życie teraz badają ale jedna osoba nie pozwala im na to. On woła twoje imię.
- Zaprowadź mnie do niego- ścisnęłam jego przedramię.

- Nie zbliżajcie się!- krzyk głosu tak znajomego.
- Elijah.
Podbiegłam do niego a jego ramiona zacisnęły się wokół mnie.
- Już dobrze jestem przy tobie.
- Musimy go zbadać.
- Elijah pozwólmy im pracować.
- Jesteś...
- Tak. Proszę doktorze.
Lekarz i pielęgniarka niepewnie podeszli, ale mój brat trzymając moją dłoń pozwolił im na wszystko. Gdy lekarz wyszedł, usiadłam koło niego.
- Dlaczego nie pozwoliłeś się im zbadać.
- Mam złe wspomnienia z tym związane.
- Rozumiem. Jak się czujesz?
- Dobrze wciąż śpiący, ale nie jest źle. Gdzie Nicole?
- Jej rodzice z nią są- powiedziałam po dłuższej chwili.- A ty musisz wypocząć.
- Myślisz, że nas wypuszczą?
- Tak. Nicole miała wszystko pod kontrolą sam wiesz. Nie martw się już i prześpij trochę jak się obudzisz ja wciąż tu będę.

Michael:

- Niech ktoś nam powie co z naszą córką!
- Proszę nie krzyczeć i poczekać, aż ktoś do państwa podejdzie.
Czekać i czekać. Mam już dość.
- Nie denerwuj się, jeśli tu jest to ją zobaczymy.
- Skąd u ciebie nagle ten spokój kochanie?
- Ja narwana ty spokojny, ty narwany ja spokojna.  Gdyby było coś nie tak już by nam powiedzieli.
- Kocham ciebie i naszą córkę.
- Wiem.
- Są już rodzice tej dziewczyny ?- spytała pielęgniarka tej obrzydliwej recepcjonistki.
- Tam stoją tylko uważaj ojciec jakiś narwany.
- Proszę państwa.
- No nareszcie ile można czekać.
- Proszę ze mną.
Otworzyła jeden z pokoi chorych i wpuściła nas.
- O co tu chodzi?- spytałem zły widząc puste łóżka
- Państwa córka poniosła ogromne obrażenia, ale udało się nam je unormować.
- Gdzie nasza córka?- spytała Elizabeth.
- Wkrótce zostanie przetransportowana na dwór, ale jej stan jest bardzo ciężki. Serce zatrzymało się dwa razy- na te słowa musiałem przytrzymać Elizabeth.- Lekarz będzie chciał wiedzieć co spowodowało takie zagrożenie życia.
- Oczywiście, możemy ja  zobaczyć?
- Niestety nie. Bardzo mi przykro Wasza Wysokość. Lekarz zaraz tutaj przyjdzie.
- Dziękuje.
Nie miałem sił poprawiać dziewczyny, przyzwyczajenia trudno zmienić.
Gdy wszedł lekarz wyjaśnił nam stan córki oraz możliwości leczenia. Na dwór wracaliśmy dopiero wtedy gdy specjalny transport przewoził naszą córkę na leczenie do dworu.

Elizabeth ruszyła zaraz za naszą córka, ja natomiast ruszyłem do brata, który miał spróbować dowiedzieć co się wydarzyło po tym jak poinformowałem go o stanie mojej córki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz