Odzyskać nadzieję

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 105

Nicole:

Wszystko zostało wyjaśnione, Powell zaczął się o mnie troszczyć jak starszy brat. Oberwało mi się od Dymitra, że go nie posłuchałam, ale jemu także. Choć może i nie bo nie potrafię być na niego zła. Powinnam zostać u matki jeszcze tydzień, ale nie mogę. Gdyż muszę coś zrobić.
- Halo- usłyszałam głos Lucasa.
Szczerze to nie miałam dużego w wyborze pomocy. Jest Damon, któremu ufam i w ogóle, ale boję się, że mógłby coś wygadać. Lissa czy Caroline  obie są oczywiście wspaniałe, ale moje problemy nie są ich problemami choć wiem, że zawsze mi pomogą jeśli poproszę. Lecz Lucas wydawał się kimś bezpiecznym.
- Tu Nicole, nie przeszkadzam ci.
- Nie. Cieszę się, że dzwonisz, nawet po tak długim czasie.
- Ja też. Mam nadzieje, że się nie obrazisz, ale chcę byś mi pomógł.
- Coś w głębi mi mówiło, że nie dzwonisz do mnie bez przyczyny. A czym sobie zasłużyłem za ten zaszczyt?
- Umm
- Albo lepiej nie mów. I powiedz o co chodzi.
- Dałbyś radę przyjechać do mnie jeszcze dziś.
- To znaczy do domu twojej matki.
- Tak.
- Jeśli chcesz wrócić na dwór to wiesz, że nie muszę przyjeżdżać.
- Nie wracam na dwór.
- Co?!
- To znaczy muszę jeszcze gdzieś, po coś pojechać i dopiero potem wrócę.
- Mogę wiedzieć gdzie i po co?
- Tak, ale wolałabym nie rozmawiać o tym przez telefon, zgoda?
- Zgoda. Będę za godzinę, a potem mi wszystko wyjaśnić.
- Dziękuję. Poczekaj godzinę?
- Yhm, tak. Do zobaczenia, dziwolągu.
- Ej..- ale zanim zdarzyłam coś powiedzieć rozłączył się.
Teraz zostało czekać na jego przyjazd. Oczywiście tym razem w moje plany był wpisany mój strażnik, który wszystko wie. Ale jedna rzecz mnie ciekawiła. W jaki sposób mój kuzyn ma się tu znaleźć tak szybko.
Nie czekałam długo, bo tak jak powiedział tak przyjechał. Otworzyłam drzwi zanim zadzwonił w dzwonek. Stęskniłam się za nim mimo wszystko, więc go objęłam.
- Tęskniłam- wyszeptałam.
- Widzę.
Gdy opuszczałam ręce z jego szyi, powoli w stronę dłoni i wtedy mnie to zalało. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie tego się spodziewałam.
Czułam jak moje serce szybciej bije, cofnęłam się do tyłu o krok.
- Czemu nikt mnie nie powiadomił?!
- Wiesz?- był zaskoczony.
- Teraz tak. Wyjaśnij mi to.
- Dobrze, gdzie możemy spokojnie porozmawiać?
Zaprowadziłam go do gabinetu.
Gdy zaczął mówić o tym co się wydarzyło nie mogłam uwierzyć.
- To wszystko?
- Nie do końca.- spojrzałam znacząco.- Szukali ciebie, ale ciebie nie było. Więc porwali innych.
Innych. Tylko to siedziało mi w głowie.
- Wiadomo kogo?
- Ciotkę i kilku strażników i służby podobno.Nicole nie przejmuj się tym. Powiedz mi co ty chciałaś zrobić?
Przerzucił pałeczkę, ale ja chciałam zobaczyć tylko jego. Wiedzieć, że nic mu nie jest.
- Muszę lecieć do Francji i to jak najszybciej.
- Francja?
- Tak, najlepiej jutro. Oczywiście nikt nie może wiedzieć.
- Przerażasz mnie, ale to ważne, prawda?
- Tak. Jeśli tego nie będę miała mogę nawet umrzeć.
- Co?!
- Spokojnie, jeśli dobrze pójdzie będę żyć ponad dwadzieścia lat.
- Pocieszające, a co to jest?
- Tego nie mogę powiedzieć.
- Jesteś szalona, wiesz to?
- Nie ja jedna.

Lucas:

Nikt nie chciał jej denerwować ani martwić. Sytuacja na dworze się uspokoiła, a strażnicy planują już odbicie naszej ciotki. Więc nie ma co się martwić. Ważne, że następcy nic nie jest. Siedzę w jadali z resztą rodziny Nicole. Oboje ustaliliśmy jeden powód, ale by nikt się nie doczepił, że kłamiemy. Kuzynka mnie zahipnotyzowała, nie byłem przekonany, ale obiecała, że to całkowicie bezpieczne. Podając jako dowód Damona, który raczej nie jest najlepszym.
- To naprawdę takie ważne, by nasza wnuczka z tobą wyjechała?- spytał jej dziadek, który do miłych ludzi chyba za bardzo nie należy.
- Tak. Obiecuje, że będzie ze mną całkowicie bezpieczna.
Obserwował mnie i nie tylko on, bo matka Nicole również. Jezu a jeśli się nie uda i zaraz to odkryją. Co ja wyczyniam. Jeśli to przeżyję robię sobie długie wakacje.
- Tak zapewne. Nicole będzie z tobą bezpieczna.
Uhh co za ulga.
- Kochanie wszystko w porządku?
Spojrzałem na kuzynkę była strasznie nieobecna. Cały czas dłubie widelcem w talerzu.
- Tak, w porządku. Jestem zmęczona pójdę się położyć.
Gdy dziewczyna wyszła z jadalni. Sam przeprosiłem i poszedłem do niej.
- Hej mogę?
- Tak.
- Powiesz co jest?
- Nic takiego. Jestem zmęczona i tyle.
- Widać, że nie jest w porządku ani że to nic takiego. Więc mów.
- Pokłóciłam się z kimś i tyle.
- Kiedy?
- Dziś.
- To idź z nim pogadaj i wyjaśnij.
- Ta, świetne rozwiązanie czemu na nie sama nie wpadłam. A tak już wiem, gdyż ta osoba jest kilkaset kilometrów stąd.
- Oj nie wiedziałem, a kiedy się pokłóciłaś.
- Czy ja wiem z dziesięć minut temu.
- Przecież wtedy siedziałaś przy stole nie rozumiem.
- To skomplikowane.
- Mamy dużo czasu, słucham.
Usiadłem na skraju jej łóżka i poklepałem miejsce obok siebie.
- Więc? Zaufaj mi, pozwól sobie pomóc. Ale mówię od razu nie jestem dziewczyną.
- A co to ma wspólnego z moją wypowiedzią.
- Nie pomogę ci jak dziewczyna tylko ja facet.
- Naprawdę, bo jak chcesz potrafię to łatwo zmienić.- uśmiechnęła się chytrze.
- O nie wolę by tak zostało jak jest.
Powiedziałem pewnie i odsunąłem się kawałek z strachu.
- Szkoda- powiedziała smutno.
Boże ona to rozważała na serio. Damon miał rację, że trzeba uważać. Po chwili moich rozmyśleń w pokoju rozszedł się jej śmiech. Spojrzałem nie wiedząc o co chodzi.
- Żebyś widział swoją minę.- mówiła śmiejąc się.
Taką chciałbym ją widzieć zawsze w moim towarzystwie.

Kolejny udało mi się napisać, ale coś czuję, że ostatnie rozdziały dziwnie brzmią. Jak wy sądzicie?
Ale mimo to mam nadzieje, że się podobają.
W czasie przy świątecznym i przerwy zimowej rozdziały postaram się napisać częściej.
Pozdrawiam wszystkich Autorka :)

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 104

Uwaga wszystkie rozdziały, które będą się pojawiać mogą być nie sprawdzone. Gdyż mam tak wiele nauki, że piszę kiedy tylko zdobędę dłuższą chwilę na to. Poza tym mam nadzieje, że rozdział się podoba i zostawicie po sobie ślad w komentarzu. Za wszystkie wejścia i komentarze z góry dziękuję.
A teraz życzę miłego czytania :)

Powell:

Nie powinienem zostawać na zewnątrz, ale znałem ją. Spędziłem z nią wiele czasu. Minęła dobra godzina, gdy z domu wyszła matka księżniczki. Nie czekałem dłużej, wiedziałem, że coś się stało. Kolejny raz.
Gdy tylko ją zobaczyłem sprawdziłem czy żyje i wziąłem na ręce.
- Czy wiesz co jej jest?- spytała królowa.
- Nie, ale możliwe, że jest ktoś to wie.- odpowiedziałem.
Gdy tylko wyszedłem pojechaliśmy do jej domu. Nie wiedziałem czy zawiadamiać króla. Gdy tylko położyłem ją w sypialni na łóżku. Wybrałem numer do Dymitra.
Sama powiedziała mi, że w razie potrzeby mam dzwonić do niego i tylko niego.
- Jason, czemu dzwonisz o tej porze?
- Posłuchaj nie wiem co się stało, ale kazała w razie czego dzwonić do ciebie.
- Co z nią?!
- Coś z nią robili, ale nie wiem co. Królowa nagle wyszła.
Zacząłem mu wszystko mówić. Zapewne jest zdenerwowany.
- Wygląda jakby spała, tak?- spytał. Gdy skończyłem.
- Tak.
- Posłuchaj nic nie rób, ale zostań z nią i czekaj. Najlepiej, żeby nikt inny.
- Czemu co się dzieje?
- Czy ostatnio nie wyglądała jakby była zmęczona lub zdezorientowana?
- Nie wiem, może. A co wiesz coś?
- Tak jakby, nic ci nie mówiła?
- Nie.
- Powiedz jej jak wróci, że miałem racje i powinna się słuchać.
- Wróci niby skąd? I jaką racje?
- Sam się dowiesz. Muszę kończyć zaczynam wartę. Zadzwoń do mnie jak się obudzi.
- Jasne.
Rozłączyłem się, wieść, że nic -chyba- jej nie jest. Jest dobrą wiadomością. Tylko trzeba coś wymyślić dla jej matki gdyby się pytała.

Nicole:

Nienawidzę swojego życia, znów jestem w przeszłości. Pytanie tylko jakiej. Do środka weszła kobieta. Jak ja czułam to. Wyciągnęła z szafy w pośpiechu jakąś kartkę i coś dopisania. Zaczęła coś pisać była zdenerwowana. Rozglądała się co jakiś czas. Jakby może wiedziała, że tu jestem. Gdy skończyła pisać zgięła kartkę na pół i schowała pod jakby kanapę. Przyglądałam jej się, w takich chwilach mogłam wyraźnie zobaczyć jakie są czy też jakie były. I co mogę zrobić bym przeżyła więcej lub też żyła dłużej niż każda z nich.
Kobieta zamknęła oczy, wyglądało to jakby cierpiała lub miała coś utracić jak i uratować.
- Kocham Cię i przepraszam.- usłyszałam jej głos.
- Nie rób tego, znajdziemy rozwiązanie.
To nie był jej głos, lecz głos mężczyzny. Łączy ją więź.
Starła z policzków swoje pojedyncze łzy. Jej wzrok patrzał na pomieszczenie jakby miała tu być ostatni raz. Następnie wybiegła, a ja za nią. Chcę wiedzieć co tu robię. Biegłam za nią aż nad jezioro. Rozejrzałam się po okolicy znałam to miejsce tylko skąd. Dziewczyna weszła do wody, a ja razem z nią jakby coś mnie ciągnęło. Nagle za plecami usłyszałam jakby wystrzał. Obróciłam się równo z nią. Czułam się teraz jak lalka, którą ktoś steruje. Nigdy wcześniej tak nie było.
- Powiedz nam kim on jest.- usłyszałam pytanie.
Z moich ust wydobył się śmiech.
- Nigdy.
Następnie moje ręce jakby coś otwierały a następnie coś przepływało przez moje gardło.
- Zawsze będę twoja.
Po tych słowach cofnęłam się jeszcze bardziej wgłąb jeziora. Słyszałam krzyki, lecz ja się położyłam na wodzie, gdzie następnie spadałam. Lecz moment przed moim całkowitym snem usłyszałam jego głos. Moje usta wdarł się uśmiech. Gdy poczułam powierzchnię. Do moich płuc wdarło się powietrze.
Gdy znów znalazłam się w tym domu lecz był tam mężczyzna.

Powell:

Już ponad godzinę księżniczka tak śpi. drzwi zamknąłem na klucz. Siedzę i czekam. Nawet Dymitr dzwonił i pytał czemu nie dzwonię. Gdy mu powiedziałem, że się nie obudziła. W jego ciszy jak i następnych słowach słyszałam strach, ból. Znałem go, kochał ją i zrobiłby wszystko by była bezpieczna.
Nagle usłyszałem jak nabiera powietrza w płuca. Jakaś reakcja od tak długiego czasu. Podszedłem do łóżka. Gdy nagle się podniosła. Jej twarz i włosy miała lekko mokre jakby wyszła spod prysznica lub brała jakiś czas temu kąpiel. Przejechała palcami po włosach.
- Wasza Wysokość.
Dopiero teraz na mnie spojrzała jakby mnie zauważyła.
Nic nie mówiła przez dwie może trzy minuty.

Nicole:

Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Czułam się jakbym brała prysznic - zimny. Po jakimś czasie doszło do mnie, że w pokoju jest Powell, spojrzałam na niego.
Wiedziałam, że dzwonił do Dymitra, a on zapewne mu powiedział.
- Jak długo tak byłam?
- Ponad godzinę. Może mi Jej Wysokość wyjaśnić co się stało?
Nie wiedział. To oznacza, że czas się przyznać.
- Dobrze, ale powiedz mi co się wydarzyło.
Gdy strażnik skończył, poprosił bym w końcu wyjaśniła mu coś się wydarzyło. Wiedząc, że nie mam wyjścia zaczęłam mu mówić jak najbardziej zrozumiale co się wydarzyło.

wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 103

Nicole:

Gdy tylko przekroczyłam próg, poczułam zapach pieczonego ciasta. Wystrój, w którym  się znalazłam był taki sam jak mój pokój.
- Paulina- usłyszałam.
Spojrzałam na drzwi od pokoju i znów wołanie. Poczułam łzy w oczach i szczęście, otworzyłam szybko drzwi.
- Mamo!
Zbiegłam na dół jak najszybciej. Zajrzałam do jednego pokoju nikogo nie było, następnie kuchnia też nikt. Weszłam do salonu gdzie stała moja mama. Po mojej twarzy leciały łzy, ale wszystko się zatrzymało z chwilą zobaczenia dwóch osób.
- Wybieraj- powiedziała.
Nie rozumiem jak to miałam wybrać między bestią- przed, którą uratował mnie Dymitr- a tym przez których już nie żyła.
- Nie.
Przez chwilę panowała cisza, którą bałam  się przerwać. W mojej głowie toczyła się walka.
- Wybrałaś.
Tylko tyle powiedziała a z dwóch osób została bestia.
- Nie!
Podbiegłam do mamy, po czym ją odepchnęłam w bok a sama nastawiłam się na bestię

Elizabeth:

Widzieliśmy jej decyzje. Gdy zobaczyłam jak woła do tej kobiety "mamo" poczułam się zraniona, ale nie zła gdyż wiedziałam, że dla niej to ona była matką. To ona ją wychowała na wspaniałą i silną dziewczynę.

Nicole:

Nie wiem czemu, ale gdy istota znalazła się blisko mnie. Ścisnęłam mocniej prawą dłoń, a następnie wyciągnęłam ją w stronę istoty. Po czym gdy istota padła, zobaczyłam w bity w nie kołek przez który on nie żył a ja i moja mama byłyśmy bezpieczne. Spojrzałam na swoje ręce od krwi.
- Umyj ręce zaraz obiad.
Spojrzałam na mamę stała jakby tu się nic nie wydarzyło. Jakby był to zwykły dzień. Patrzała na mnie w sposób za jakim tęsknie i będę tęsknić. Podeszłam do niej, gdyż poczułam, że to ostatni raz kiedy mogę jej to powiedź. Przytuliłam się do niej.
- Bardzo cię kocham. Przepraszam tak bardzo przepraszam.
- Ja cię też kocham, córeczko. A teraz umyj ręce.
Odsunęłam się i chwyciłam klamkę od łazienki, lecz po wejściu do niej przypominała mi łazienkę ze starej szkoły.
Nie rozumiałam czemu się tak dzieje. Wiedziałam, że ma ona sprawdzić jak bardzo jestem podobna do nich a jak do wampirów.
Wyszłam z pomieszczenia, gdyż jaki sens był myć ręce. Weszłam na korytarz, gdzie stali uczniowie. Widziałam jak rozmawiają, śmieją się, uczą czy piszą sms-y . Zobaczyłam otwarte drzwi do jednej z klas czułam, że właśnie tam powinnam się teraz znaleźć. Więc weszłam do środka. Ledwo weszłam już siedziałam z cała klasą gdzie nauczyciel od matematyki coś tłumaczył spojrzałam na mój zeszyt na ławce, ale po chwili także swoje imię. Podniosłam głowę, wstałam wzięłam zeszyt i podeszłam do tablicy.Nauczyciel podał mi pisak, na środkowej tablicy był początek zadania do rozwiązania. Zastanawiałam się po co mi zeszyt skoro zadania jest proste. Zbliżyłam się do niej i zaczęłam rozwiązywać zerkając wciąż w zeszyt czy przepisuje poprawnie. Lecz gdy skończyłam i usiadłam obok mojej koleżanki spojrzałam na tablice. Patrzałam na to co napisałam, nie wiedziałam skąd wzięły mi się dziwne nie wiadome, ale z drugiej strony nie mogą nimi być, ponieważ na początku ich nie było.
Poczułam jak znów mnie wciąga.

Elizabeth:

Sposób w jaki doszłam do rozwiązania był dziwny, lecz poprawny.
- Ojcze jak długo ma to trwać, przecież widać, że nie jest zła.
- Tak, ale została jeszcze jedna. Chce mieć pewność.
Nagle usłyszałam głos z pomieszczenia obok.
- Coś się dzieje, serce przyśpieszyło.
Spojrzałam na obraz lecz był biały.
- Co się dzieje?!
Wyszłam i weszłam do pokoju, do którego weszła moja córka.
- Co się dzieje ?- spytałam kobietę.
- Serce nagle przyśpieszyło, następnie szybko zwolniło. Na szczęście teraz jest w normie.
- Widać coś?
- Nie- odpowiedział ojciec.
Miałam gdzieś wszystko, mojej córce coś się stało.
- Odłącz ją natychmiast.
Po czym wyszłam przed dom i kazałam jej strażnikowi iść za mną. Po czym wyjaśniłam mu wszystko. Nic nie powiedział, ale z pewnością był zły.
Wziął moją córkę na ręce, lecz przed tym sprawdzając jej tętno.
- Czy wiesz co jej jest?- spytałam gdy wychodził z domu w kierunku samochodu.
- Nie, ale możliwe, że jest ktoś to wie.
Zgodziłam się by zabrał ją do domu. Gdy odjechał sama weszłam do środka.
W środku wszyscy rozmawiali o tym co się wydarzyło. Gdy w końcu mnie zauważyli. Postanowiłam, że to co mają musi wystarczyć, gdyż już nigdy nie pozwolę im zrobić tego z moją córką.
Mam nadzieje, że to nic takiego.

Cóż znalazłam czas i napisałam kolejny. Zapewne są błędy, gdyż rozdział nie jest sprawdzany.
Jak myślicie co się stało Nicole?

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 102

Nicole:

Mam przed sobą talerz naleśników, na które głupio się patrzę.
- Moja droga wszystko w porządku?- spytała babcia.
- Tak- uśmiechnęłam się słabo.
Przyzwyczaiłam się do takiego życia, ale dwie ostatnie noce nie były łatwe i nie tylko noce. To był koszmar, który nie ma końca. W nocy męczą mnie sny z Angeliką gdyż tylko tak znajdę księgę. A w dzień coraz częściej przenoszę się w przeszłość. Tu trwa to nie długo, ale tam to dla mnie minuty, godziny. A ten ostatni to cały dzień. Męczy mnie to. Czuję się niewyspana a na dodatek dziś jeszcze test.
Nie lubię kawy, ale przez ostatnie wydarzenia muszę pić by przeżyć.
Wgryzłam się w moje danie. Gdy do pomieszczenia w parował dziadek.
- Już czas- oznajmił i wyszedł.
Na początku mojego przyjazdu dziwnie się zachowywał, ale po rozmowie zrozumiałam go.
Dokończyłam posiłek i poszłam do samochodu.
Dojechaliśmy do pewnego domu. Nie wyglądał na niezwykły. Wyszliśmy z samochodu. Następnie dziadek odwrócił się do moich strażników.
- Dalej nie pójdziecie. Musicie tu zaczekać na nas.
- Słucham ? Naszym zadaniem jest ją chronić, więc pójdziemy z nią. - odezwał się Powell.
- Nie tym razem - odezwała się Elizabeth.
- Co?-  spytał zszokowany strażnik.
- Powell - spojrzał na mnie. -  Zostańcie nic mi się nie stanie. Obiecuję. - uśmiechnęłam się słabo.
Spojrzał na mnie, zawsze wiedział kiedy mi zaufać. Znał mnie spędził ze mną tyle czasu i wiedział kiedy kłamie, mówię prawdę czy też potrzebuje czasu. Tym razem jest tak samo.
- Dobrze Wasza Wysokość.
Dziadek nie czekając na nic kazał nam iść za nim. Czy się bałam jasne, że tak w końcu nie wiedziałam na co się pisze. Dom w środku był prawie pusty. Żadnych obrazów, roślin po prostu puste ściany. Po mojej prawie było kolejne pomieszczenie lecz puste. Za to po lewej w kolejnym pomieszczeniu stali ludzie, których się bałam. Człowiek, któremu jako jedynemu ufam i inni którzy są dla mnie obcy.
- Zaczynajmy - oznajmili chórem wszyscy zebrani.
Elizabeth ścisnęła mnie za rękę. Weszliśmy do pokoju po lewej. W głębi były z całą pewnością mocne drzwi. Szepty zaczęłam słyszeć gdy podeszłam do drzwi. Weszłam do środka. Przy fotelu podobnym do tego u dentysty stała kobieta po trzydziestce. Ciemne włosy, które związane są w kitka, ubrana w czarne ciuchy.
- Usiądź.
Przy fotelu był jakiś panel. Usiadłam na przeciw mnie była lustrzana ściana.
- Wypij to do dna.
- Co to?- spytałam biorąc od niej kieliszek z płynem.
- To nam pomoże, a teraz do dna.
Przyłożyłam kieliszek do ust. Płyn nie był dobry, wprost przeciwnie był gorzki. Zamknęłam oczy przy wypiciu do końca jakby to miało mi pomóc.
- Co teraz? - spytałam otwierając oczy, ale kobiety nie było.
Wstałam z krzesła by się rozejrzeć, ale zorientowałam się że szkło, które było w mojej dłoni zniknęło. Rozejrzałam się pomieszczenie było puste.
Moją uwagę przykuła lustrzana ściana. Podeszłam do niej, uniosłam rękę na wysokości głowy. I palcami zaczęłam przesuwać w dół po lustrze. Na wysokości brzucha poczułam opór spojrzałam na to miejsce, zobaczyłam klamkę. Nie byłam pewna co robię, ale pchnęłam. Zalało mnie światło, zasłoniłam oczy, a następnie przekroczyłam próg.

To chyba na tyle w tym rozdziale. W kolejnym postaram się rozwinąć akcje.
Możliwe, że rozdział się pojawi w następną niedziele- 8 lub też drugi weekend listopada. Wiem , że to długi czas czekania, ale jestem strasznie zawalona nauką w drugiej klasie technikum.
Choćbym chciała nie mogę pisać tak często jak w pierwszej.
Przykro mi :( ale mam nadzieję, że będzie cie czekać.
Dziękuję za komentarze :)
Autorka