Nicole:
Wszystko zostało wyjaśnione, Powell zaczął się o mnie troszczyć jak starszy brat. Oberwało mi się od Dymitra, że go nie posłuchałam, ale jemu także. Choć może i nie bo nie potrafię być na niego zła. Powinnam zostać u matki jeszcze tydzień, ale nie mogę. Gdyż muszę coś zrobić.
- Halo- usłyszałam głos Lucasa.
Szczerze to nie miałam dużego w wyborze pomocy. Jest Damon, któremu ufam i w ogóle, ale boję się, że mógłby coś wygadać. Lissa czy Caroline obie są oczywiście wspaniałe, ale moje problemy nie są ich problemami choć wiem, że zawsze mi pomogą jeśli poproszę. Lecz Lucas wydawał się kimś bezpiecznym.
- Tu Nicole, nie przeszkadzam ci.
- Nie. Cieszę się, że dzwonisz, nawet po tak długim czasie.
- Ja też. Mam nadzieje, że się nie obrazisz, ale chcę byś mi pomógł.
- Coś w głębi mi mówiło, że nie dzwonisz do mnie bez przyczyny. A czym sobie zasłużyłem za ten zaszczyt?
- Umm
- Albo lepiej nie mów. I powiedz o co chodzi.
- Dałbyś radę przyjechać do mnie jeszcze dziś.
- To znaczy do domu twojej matki.
- Tak.
- Jeśli chcesz wrócić na dwór to wiesz, że nie muszę przyjeżdżać.
- Nie wracam na dwór.
- Co?!
- To znaczy muszę jeszcze gdzieś, po coś pojechać i dopiero potem wrócę.
- Mogę wiedzieć gdzie i po co?
- Tak, ale wolałabym nie rozmawiać o tym przez telefon, zgoda?
- Zgoda. Będę za godzinę, a potem mi wszystko wyjaśnić.
- Dziękuję. Poczekaj godzinę?
- Yhm, tak. Do zobaczenia, dziwolągu.
- Ej..- ale zanim zdarzyłam coś powiedzieć rozłączył się.
Teraz zostało czekać na jego przyjazd. Oczywiście tym razem w moje plany był wpisany mój strażnik, który wszystko wie. Ale jedna rzecz mnie ciekawiła. W jaki sposób mój kuzyn ma się tu znaleźć tak szybko.
Nie czekałam długo, bo tak jak powiedział tak przyjechał. Otworzyłam drzwi zanim zadzwonił w dzwonek. Stęskniłam się za nim mimo wszystko, więc go objęłam.
- Tęskniłam- wyszeptałam.
- Widzę.
Gdy opuszczałam ręce z jego szyi, powoli w stronę dłoni i wtedy mnie to zalało. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie tego się spodziewałam.
Czułam jak moje serce szybciej bije, cofnęłam się do tyłu o krok.
- Czemu nikt mnie nie powiadomił?!
- Wiesz?- był zaskoczony.
- Teraz tak. Wyjaśnij mi to.
- Dobrze, gdzie możemy spokojnie porozmawiać?
Zaprowadziłam go do gabinetu.
Gdy zaczął mówić o tym co się wydarzyło nie mogłam uwierzyć.
- To wszystko?
- Nie do końca.- spojrzałam znacząco.- Szukali ciebie, ale ciebie nie było. Więc porwali innych.
Innych. Tylko to siedziało mi w głowie.
- Wiadomo kogo?
- Ciotkę i kilku strażników i służby podobno.Nicole nie przejmuj się tym. Powiedz mi co ty chciałaś zrobić?
Przerzucił pałeczkę, ale ja chciałam zobaczyć tylko jego. Wiedzieć, że nic mu nie jest.
- Muszę lecieć do Francji i to jak najszybciej.
- Francja?
- Tak, najlepiej jutro. Oczywiście nikt nie może wiedzieć.
- Przerażasz mnie, ale to ważne, prawda?
- Tak. Jeśli tego nie będę miała mogę nawet umrzeć.
- Co?!
- Spokojnie, jeśli dobrze pójdzie będę żyć ponad dwadzieścia lat.
- Pocieszające, a co to jest?
- Tego nie mogę powiedzieć.
- Jesteś szalona, wiesz to?
- Nie ja jedna.
Lucas:
Nikt nie chciał jej denerwować ani martwić. Sytuacja na dworze się uspokoiła, a strażnicy planują już odbicie naszej ciotki. Więc nie ma co się martwić. Ważne, że następcy nic nie jest. Siedzę w jadali z resztą rodziny Nicole. Oboje ustaliliśmy jeden powód, ale by nikt się nie doczepił, że kłamiemy. Kuzynka mnie zahipnotyzowała, nie byłem przekonany, ale obiecała, że to całkowicie bezpieczne. Podając jako dowód Damona, który raczej nie jest najlepszym.
- To naprawdę takie ważne, by nasza wnuczka z tobą wyjechała?- spytał jej dziadek, który do miłych ludzi chyba za bardzo nie należy.
- Tak. Obiecuje, że będzie ze mną całkowicie bezpieczna.
Obserwował mnie i nie tylko on, bo matka Nicole również. Jezu a jeśli się nie uda i zaraz to odkryją. Co ja wyczyniam. Jeśli to przeżyję robię sobie długie wakacje.
- Tak zapewne. Nicole będzie z tobą bezpieczna.
Uhh co za ulga.
- Kochanie wszystko w porządku?
Spojrzałem na kuzynkę była strasznie nieobecna. Cały czas dłubie widelcem w talerzu.
- Tak, w porządku. Jestem zmęczona pójdę się położyć.
Gdy dziewczyna wyszła z jadalni. Sam przeprosiłem i poszedłem do niej.
- Hej mogę?
- Tak.
- Powiesz co jest?
- Nic takiego. Jestem zmęczona i tyle.
- Widać, że nie jest w porządku ani że to nic takiego. Więc mów.
- Pokłóciłam się z kimś i tyle.
- Kiedy?
- Dziś.
- To idź z nim pogadaj i wyjaśnij.
- Ta, świetne rozwiązanie czemu na nie sama nie wpadłam. A tak już wiem, gdyż ta osoba jest kilkaset kilometrów stąd.
- Oj nie wiedziałem, a kiedy się pokłóciłaś.
- Czy ja wiem z dziesięć minut temu.
- Przecież wtedy siedziałaś przy stole nie rozumiem.
- To skomplikowane.
- Mamy dużo czasu, słucham.
Usiadłem na skraju jej łóżka i poklepałem miejsce obok siebie.
- Więc? Zaufaj mi, pozwól sobie pomóc. Ale mówię od razu nie jestem dziewczyną.
- A co to ma wspólnego z moją wypowiedzią.
- Nie pomogę ci jak dziewczyna tylko ja facet.
- Naprawdę, bo jak chcesz potrafię to łatwo zmienić.- uśmiechnęła się chytrze.
- O nie wolę by tak zostało jak jest.
Powiedziałem pewnie i odsunąłem się kawałek z strachu.
- Szkoda- powiedziała smutno.
Boże ona to rozważała na serio. Damon miał rację, że trzeba uważać. Po chwili moich rozmyśleń w pokoju rozszedł się jej śmiech. Spojrzałem nie wiedząc o co chodzi.
- Żebyś widział swoją minę.- mówiła śmiejąc się.
Taką chciałbym ją widzieć zawsze w moim towarzystwie.
Kolejny udało mi się napisać, ale coś czuję, że ostatnie rozdziały dziwnie brzmią. Jak wy sądzicie?
Ale mimo to mam nadzieje, że się podobają.
W czasie przy świątecznym i przerwy zimowej rozdziały postaram się napisać częściej.
Pozdrawiam wszystkich Autorka :)
Nic się nie przejmuj! Jest naprawdę świetnie! Jak u Ciebie? Śnieg już jest? Pozdrawiam i weny życzę kochana! ♡
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, śnieg padał tylko dwa razy, ale to zawsze coś. A u mnie ciężko strasznie dużo nauki.
UsuńJa chce wiedzieć o co poszło z Dymitrem. Bo dobrze myślę nie? Ja nie wytrzymam...
OdpowiedzUsuńA co do rozdziałów to jest super!