Odzyskać nadzieję

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 46

Nicole:

Stałam przed drzwiami do pokoju Elizabeth. Zapukałam raz i nic, zapukałam drugi raz i znów nic. Proszę otwórz drzwi. Postanowiłam zapukać jeszcze raz. Zapukałam i czekałam. Usłyszałam, że ktoś się zbliża i otwiera drzwi.
- Nicole?
- Obudziłam cię.
Przetarła oczy i spojrzała na mnie.
- Kochanie co się stało, wchodź.
Aż tak widać. No tak aura zapewne.
Usiadłam na łóżku matki, ona usiadła obok i mnie przytuliła. Wtuliłam się w nią a z moich oczu znów leciały łzy. Matka dotykała moich włosów.
- Moje biedactwo, powiedz mi co się stało.
Odsunęłam się lekko.
- Widziałam go. Nie chciałam, go podglądać, ale potem zobaczyłam jak ona go całuję.
Nie wytrzymałam i wtuliłam się w nią i zaczęłam znów płakać.
- To tak bardzo boli- wyszeptałam.
- Ciii, jestem przy tobie- uspokajała Elizabeth.
Muszę jej powiedzieć wszystko, wiec znów się oderwałam. Zaczęłam od początku- to znaczy od rozmowy przez telefon a skończywszy na tym co mnie boli.
- Nie mogłam w końcu patrzeć więc uciekłam i wpadłam na swojego strażnika i on zaprowadził mnie do pokoju.
- Musisz się przespać, chodź dziś śpisz tu.
Położyłam się u niej na łóżku, a łzy leciały powoli. Matka przytuliła mnie od tyłu.
- Gdy się obudzisz, będzie lepiej zobaczysz, a teraz śpij.

Elizabeth:

Spałam jak usłyszałam jak ktoś pukała, wstałam i podeszłam do drzwi. Otarłam przespane oczy i przyjrzałem się osobie. To była moja córka, byłam zaskoczona. Spojrzałam na jej aurę. Wpuściłam ją do środka. Usiadła na łóżku, więc usiadłam obok i przytuliłam. Córka wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Muszę wiedzieć co się stało, nie mogę patrzeć jak ona cierpi.
Gdy powiedziała co się stało zaczęłam ją uspokajać. Poprosiłam by spała dziś tu. Gdy się położyła przytuliłam ją od tyłu i zaczęłam ją pocieszać. Gdy zrozumiałam, że zasnęła. Podniosłam się na łóżku i spojrzałam na Nicole. Od nie dawna jest w tym świecie, a już tyle musi pogodzić.
Kocha ludzi, którzy ją wychowali. Lecz czuję, że nowe życie także zaczęła akceptować. Jest mi ciężko, gdyż Michael ma brata, który chcę go zniszczyć- przynajmniej z tego co wiem. A na dodatek ludzie tacy jak ja chcą mi ją odebrać. Już raz się z nią rozstałam. Teraz chcę być przy niej, mieć z nią kontakt.
W końcu sama położyłam się spać.

Nicole:

Przez kilka kolejnych dni unikałam Dymitra. Co było na początku łatwe gdyż spędzałam czas z matką i jej rodzicami. Czasami spotkałam się z Eleną czy Lorenem. Gorzej było z Caroline, ale najczęściej wybierałam czas gdy miał wartę.
Dziś Caroline postanowiła mnie zaciągnąć na zakupy z nią, po długim przekonywaniu mnie zgodziłam się. Ból, który czułam po tym co zobaczyłam zmalał.
Gdy ubierałam kurtkę do pokoju wszedł Jason.
- Możemy iść?- spytał.
Chwyciłam torebkę i podeszłam do strażnika.
- Tak.
Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do garaży. Wydawało mi się, że strażnik coś wiedział na temat mojego zachowania wtedy gdy na niego wpadłam, ale nie wiedziałam. Doszliśmy do garaży Caroline już czekała ze swoim strażnikiem. Podeszłam do przyjaciółki, nie patrząc na Dymitra. Gdyż wiedziałam, że jeśli to zrobię znów zaczną lecieć łzy a tego nie chciałam. Przytuliłam ją i wzeszłyśmy do samochodu. Ja, Caroline i Powell siedzieliśmy z tyłu, lecz z przodu siedział Dymitr a za kierownicą był chyba Cross. Tak mi się wydawało. Siedziałam w środku nie chcą patrząc na osoby z przodu przez cała drogę rozmawiał z Caroline. Powiedziałam, że jutro się nie mogę z nią zjeść obiadu, gdyż nagle się z kimś umówiłam.
- Z kim, no mów.
Była ciekawa, choć chyba sądziła, że tą osobą może być Dymitr.
- Z Lucasem Johnsonem, fajnie nie?
Musiałam udawać, że Lucas jest kimś jak kolega, choć naprawdę był moim kuzynem. Care pewnie pomyśli, że chcę go poderwać lub coś i będzie mi to odmawiać czy też wypytywać skąd go znam i w ogóle.
- Z nim, serio?
- A czemu nie. Jest przystojny, wolny i  z nikim nie kręci na boku.
Nie wiem skąd mi to przyszło, by to powiedzieć. Ale nie mogłam się powstrzymać. Może chciałam w ten sposób skrzywdzić Dymitra, sama nie wiem. Ale tym co powiedziałam na pewno nie oszukałam mojego strażnika, gdyż on jako jedyny w tym aucie wiedział kim jest dla mnie Lucas.
- Ale... No cóż mam nadzieje, że potem do mnie wpadniesz, tak?
- Jasne.
Chyba jednak nie chciała nic na temat mówić i chyba i dobrze. Wreszcie dojechaliśmy do galerii. Wszyscy wysiedliśmy, a kierowca pojechał zaparkować.
Wchodziliśmy właśnie do trzeciego sklepu. Między wieszakami Caroline chyba nie wytrzymała.
- Co ci jest?
- Nie rozumiem.
- Nie jestem ślepa. Wcześniej gdy jeździliśmy ukradkiem na niego patrzałaś, a teraz wcale. Jakbym nie wiem. Powiesz o co chodzi?
Podeszłam do niej.
- Chcesz wiedzieć dlaczego go unikam.- przytaknęła.- Bo widziałam jak całował się z Emmą jakiś czas po tym jak się ze mną całował.
- O mój Boże. Nicole tak mi przykro. Czemu nie powiedziałaś.
- A co miałam mówić. Po tym co zobaczyłam wylałam dużo łez i nie chcę więcej, a wiem że tak będzie jeśli na niego spojrzę. A co gorsza to będzie znów boleć.
- Może chodź coś zjeść i powiesz mi jak to było.
Potrzebowałam przyjaciółki, o tylu rzeczach chciałam z nią rozmawiać. Ale o tym także i tak też zrobiłyśmy. Poszłyśmy do jakiejś knajpki i zamówiłyśmy coś do picia.

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 45

Pocałowała go, poczułam łzy na policzkach. Patrzałam na to i nie mogłam tam już stać, odwróciłam się i zaczęłam biec. Oni się całowali, ale tak nie dawno to on całował mnie. W pewnym momencie wpadłam na kogoś. Spojrzałam na tą osobę był to mój strażnik. Powell był dla mnie jak rodzina. łzy wciąż leciały i pod jakąś siłą, przytuliłam się do niego. Nie zawsze był poważny, czasami jak źle się czułam lub coś było nie tak pomagał mi. Tym razem też zrobił to co trzeba. Przytulił mnie do siebie i pozwolił się wypłakać. Gdy przestałam w końcu płakać strażnik odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał na mnie.
- Wszystko w porządku Nicole?
Rzadko zwracał się do mnie moim imieniem. Najczęściej używał go, bym lepiej się go słuchała lub gdy byłam w ciężkim stanie jak ten. Lecz taki stan zdarza mi się bardzo rzadko.
- Nie. Zaprowadzisz mnie do pokoju, proszę.
- Dobrze.
Cała się trzęsłam, zrobiło mi się zimno więc mężczyzna mnie objął i zaprowadził do pokoju.
- Zrobić coś jeszcze?
- Powiadom Shannę, że chcę ją zobaczyć. Oczywiście jak wstanie.
- Dobrze.
Weszłam do pokoju, położyłam się na łóżku i zaczęłam znów płakać. Dla czego mnie to tak boli. To nie on ją pocałował, tylko ona. Ale całowali się. A przecież matka mówiła, że ja i on. Nie muszę przestać. Elizabeth no tak, nie mogę czekać, a z kimś muszę porozmawiać. Wyszłam z pokoju po około dwudziestu minutach gdy się już ogarnęłam, ale pierw napisałam kartkę gdzie jestem gdyby ktoś mnie szukał. Wyszłam i poszłam do matki.

Strażnik  Jason Powell:

Szedłem właśnie robić obchód wokół budynków, gdy wpadła na mnie dziewczyna. Gdy na mnie spojrzała zobaczyła moją podopieczną. Po jej twarzy leciały łzy. Rzadko była w takim stanie. Ciekawe co się stało. Wtuliła się we mnie, więc pozwoliłem jej na to. Sam usłyszałem jak ktoś podnosi głos. Księżniczka chyba tego nie słyszała. W oddali zobaczyłem idącego mojego przyjaciela Dymitra. A zaraz za nim jakaś kobieta szła w trochę innym kierunku. Gdy chyba przestała płakać odsunąłem ja od siebie i spytałem czy wszystko w porządku. Widziałem jej stan, była załamana więc użyłem jej imienia, które najczęściej działało gdy coś ważnego jej przekazywałem. Poprosiła bym ją zaprowadził do pokoju tak też zrobiłem. Gdy poprosiła mnie bym coś dla niej zrobił zgodziłem się i gdy weszła do pokoju, odszedłem. Poszedłem do siedziby strażników gdzie rzadko ktoś jest. Lecz tym razem zastałem mojego kumpla.
- Dymitr. Myślałem, że skończyłeś już wartę.
- Tak, ale się zamieniłem.- był lekko chyba wkurzony.
- Coś się stało, stary?
- Pamiętasz Emmę- przytaknąłem.- Wracałem z warty i zaczęliśmy gadać, później mnie przytuliła.
- No i co z tego?
- Może i nic, gdyby mnie wtedy mnie nie pocałowała. Oderwałem ją od siebie. A ona powiedziała, że chcę mi dać wszystko, że mnie kocha.
- Och.- tylko tyle wydusiłem.
- No tak, ale powiedziałem, że to na nic.
- A to czemu? Przecież Emma nie jest wcale tak brzydka, a poza tym mógłbyś mieć z nią dzieci.
- Może i tak, ale jest ktoś inny od jakiegoś czasu.
- Co? To czemu nic nie gadasz. Jaka jest ta wampirka?
Rzadko zdarza się by wampirzyca chciały mieć damphira za męża, ale ten mógł mieć dwie. A to farciarz.
- To nie wampirzyca.
- Nie!
- Nie, jest damphirką.
- Więc kto to?
Znamy się lata, ale to, by mój kumpel był z którąś teraz,  o tym nie wiedziałem. A poza tym długo mnie nie było na dworze. Nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech. Boże to coś innego. Miał zwykle już kilka dziewczyn, ale czegoś takiego nie widziałem nigdy u niego. To jest zaskoczenie.
- Pamiętasz dziewczynę z wakacji.
- Tu było dużo osób na czas wakacji, ale chyba zawsze jest.
- No tak. Ta która przyjaźniła się z moja podpieczoną.
Z jego podopieczną, w czasie wakacji. O mój Boże. Przecież tą osobą jest Nicole. Nagle zrozumiałem nie dawną sytuacją z księżniczką i jej łzy. Boże ona i on. Przecież jak ktoś się dowie, a może już wie.
- Stary oszalałeś.- wyszło z moich ust.
- A tobie co?
- Posłuchaj. Nie skrzywdź tej dziewczyny.
Nicole była niezwykła. Odkąd ją mam pod opieką wiem, że jest taka od ostatnich wakacji i że żyje w jakby dwóch światach. Przynajmniej ona tak to nazywa. Ale jeśli on chcę z nią być, to musi znać prawdę. Chyba, że jej nie zna, jeszcze. Ale i tak to nie będzie łatwe i ciekawe czy będzie z nią gdy ją pozna. Ona byłaby zapewne szczęśliwa, a czy on mógłby być z nią.
- A poza tym uważaj też w co się pakujesz.- dodałem.
- Nie mam zamiaru jej zranić. A z nią w co się mogą wpakować, Jason no co ty?
- Na tak, ale mówię serio. Miej się na baczności.
Spojrzałem na zegar.
- Dobra z kończyłem na dziś na razie Dymitr.
- No razie.
Poszedłem do siebie i położyłem się spać.

sobota, 25 kwietnia 2015

Liebster Blog Award

Hej! Zostałam  po raz drugi nominowana do LBA, czyli Liebster Blog Award.
Dziękuję Hopeless Writer za nominację.

Pytania skierowane do mnie:

1. Jaką magiczną moc chciałabyś posiadać?
2. Jakie trzy rzeczy zabrałabyś na bezludną wyspę?
3.Jak chciałabyś spędzić ostatni dzień życia?
4.Chciałabyś coś w sobie zmienić? Jak tak to co?
5.Ulubiona bajka dzieciństwa?
6. Co najbardziej cenisz u przyjaciół?
7.Do której klasy chodzisz?
8.Co najbardziej podoba ci się w czytaniu książki?
9.Ulubiony cytat?
10. Ulubiony aktor/ aktorka?
11. Ulubiony piosenkarz/ piosenkarka/ zespół?

Moje odpowiedzi:

1. Może coś takiego jak w X-men ma Profesor X.
2. Książki, telefon i laptopa.
3. Nie wiem, ale na pewno z kimś kogo bym kochała.
4. Tak, z pewnością to by być bardziej rozmowną i pewną siebie, i może jeszcze być ładniejsza.
5. Czyja wiem może Reksio i Bolek i Lolek.
6. Szczerość i zaufanie.
7. Do pierwszej technikum ekonomicznego.
8. Przygody bohaterów. Świat, który jest tam przedstawiony a którego nie ma w rzeczywistości oraz miłość, która tam jest.
9. Jest zbyt wiele takich cytatów.
10. Aktor - Johnny Depp
    Aktorka - Kristen Stewart
11. Piosenkarz- Ed Sheeran
      Piosenkarka- Taylor Swift i Ellie Goulding oraz Indila, i wiele innych
      Zespół- The Calling, Maroon 5,Evanescence i jeszcze inne

Tym razem nikogo nie nominuję

Rozdział 44

Stałam przed jej pokojem. Złapałam oddech i zapukałam do drzwi. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się uśmiechać. Słyszałam kroki, aż w końcu Caroline otworzyła drzwi.
- Hej- powiedziałam.
Caroline była zaskoczona, ale po chwili mnie przytuliła.
- Nicole, wchodź.
Weszłam do jej pokoju, gdzie na kanapie zauważyłam kobietę. Podeszłam bliżej.
- Nicole to ciotka Jacka, Emma.
- Miło mi poznać.- podałam jej dłoń, ale nie wiem czemu, ale coś mi się w niej nie podobało.
- Mi także- stała z kanapy i podeszła do Caroline.- To ja was zostawię.
Pożegnała się z Caroline przy drzwiach a ja usiadłam. Emma poprosiła jeszcze na chwilę Caroline i wyszły. Nie chciałam być wścibska, ale jakoś nie umiałam się powstrzymać. Wstałam i podeszłam do drzwi, które lekko zostały uchylone.
- Mam nadzieję, że przyjdziesz później do mnie z Jackiem.
- Oczywiście Emmo.
- To świetnie. A wiesz gdzie jest teraz twój strażnik?
Czemu o to pyta? Mam nadzieję, że nie ma namyśli. Wzdrygnęłam się.
- Dymitr ma pewnie wartę, ale nie jestem pewna, a coś się stało?
- Nie tylko, znamy się i chciałam się z nim spotkać, a wiesz jak u strażników trudno z wolną chwilą.
- No tak.
- Wracaj do koleżanki.
Przytuliła ją i chyba odeszła, bo ja w tym czasie szybko poleciałam do kanapy. Po chwili weszła Caroline i usiadła koło mnie.
- Kiedy przyjechałaś? Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- Nie dawno, a poza tym tak niespodzianka.
- Do kiedy zostajesz?
- Około tygodnia może dzień lub dwa dłużej zobaczymy. Jak było na balu, no i jak tam ta księżniczka?
- Bal był cudowny, a córka króla.. Miła przynajmniej taka się wydaję. Mam nadzieję, że ją spotkam.
Czułam się dziwnie, jak mam się zachowywać. Ale wiem, co zrobię niedługo i wtedy się wszystko wyjaśni.
- Z pewnością ją spotkasz.
Zaczęłyśmy rozmawiać, spędziłam z Caroline chyba trzy godziny, po czym wyszłam i poszłam do siebie. Wchodząc do pokoju sprawdziłam telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń. Teraz było za wcześnie, by dzwonić więc nastawiłam budzik w telefonie i położyłam się, by się zdrzemnąć.

Znajdowałam się w jakimś korytarzu na dworze, usłyszałam jakiś dźwięk i zaczęłam biec przed siebie. Byłam przy schodach i biegłam w dół od zejścia dzieliło mnie kilka schodów, ale jak to ja potknęłam się i upadłam. Podniosłam się jak najszybciej, ale ta osoba była już bliżej z oddali usłyszałam jej śmiech. Wstałam i poczułam ból w kostce i jak najszybciej weszłam do jakiegoś pokoju i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie, a za drzwi usłyszałam czyjś głos.
- Nie uciekniesz, znajdziemy cię i zniszczymy.
Wtedy coś poczułam.
Obudziłam się nagle z bólem w przy kostce. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk, ale zrozumiałam, że to mój budzik. Wyłączyłam go i dotknęłam jeszcze nie tak dawno obolałej kostki, która już przestała. Lubiłam widzieć w snach miłą przyszłość a nie to co mi się ostatnio śni.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do rodziców do Polski. Mama martwiła się, bo przez jakiś czas nie dałam znaku życia, ale uspokoiłam się, że wiele się dzieje i całkiem zapomniałam.
Gdy skończyłam rozmawiać, ubrałam strój do biegania i poszłam na dwór. Zaczęłam biec wokół budynku. Po pewnym czasie zauważyłam Dymitra, postanowiłam się z nim przywitać. Byłam zaledwie kilkanaście metrów od niego gdy zobaczyłam kobietę, która go zawołała. Podszedł do niej a ja stanęłam tak, by ich lepiej widzieć oraz by oni mnie nie zauważyli. Poznałam tą kobietę, to jest Emma. Rozmawiali ze sobą już chyba trochę czasu. W pewnym momencie Emma zbliżyła się do niego i przytuliła. Poczułam jak coś się we mnie gotuję. Zaczęłam sobie powtarzać sobie, że to nic takiego.  Wtedy ona zbliżyła się do niego swoją twarz i pocałowała.

Liebster Blog Award

Hej! Zostałam nominowana do LBA, czyli Liebster Blog Award.
Dziękuję Hopeless Writer za nominację.

Pytania skierowane do mnie:
1.Przy jakiej książce najbardziej płakałaś?
2.Najkrótsza książka jaką czytałaś?
3.Czego za nic w świecie być nie zrobiła?
4.Co robisz jak masz doła?
5.Ulubiony sport?
6.Ulubiony aktor i aktorka?
7. Jaka piosenka opisuje twoje życie?
8.Najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś?
9.Jaka książka wywarła wpływ na twoje życie?
10. Ulubiony cytat z książki?
11.Gdybyś mogła wybrać to w jakiej książce byś żyła?

Moje odpowiedzi:

1. Chyba przy czytaniu Grey
2. Chyba Sylvia Day "Rozkosze Nocy".
3. Nie zdjęła z zabitej  kury piór.
4. Słucham muzyki lub włączę jakiś film, który uwielbiam.
5. Na razie chyba żaden.
6. Aktor - Johnny Depp
    Aktorka - Kristen Stewart
7. Nie wiem, ale chyba jakaś beznadziejna.
8. Nie wiem.
9. Nie wiem, ale wiem jedno. Dzięki Akademii wampirów zaczęła mi się ochota na czytanie książek i od tego czasu nie mogę przestać, a rodzice są trochę wkurzeni, ale nie przejmuję się tym.
10.Jest zbyt wiele takich cytatów.
11. Najlepiej gdzie są istoty nadprzyrodzone i gdzie moje życie miałoby nawet najgorsze i najmilsze zdarzenia, ale żebym miała tam swoją wielką miłość.

Moje pytania:

1. Ulubiona książka?
2. Co najbardziej co ci się podoba w czytaniu książki?
3. Skąd pomysł na taką historię by pisać?
4. Czy podobają ci się filmy na podstawie książek?
5. W jakiej książce chciałabyś się znaleźć?
6. Masz ulubionego autora?
7. Co chcesz robić w przyszłości?
8. Czy masz kogoś kto wie, że piszesz bloga?
9. Co jest twoją inspiracją na pisanie bloga?
10. W jakiej jesteś klasie?
11. Co robisz w wolnym czasie?

Nominuję:

http://obozksiezycowy.blogspot.com/
http://szczesliwaliczba.blogspot.com/

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 43

Caroline:

Po odejściu od rodziny królewskiej mam dziwne wrażenie, że księżniczką jest Nicole. Ale to nie możliwe damphirka nie może być następcą tronu. Nie mówiłam o tym Jackowi. Bal był wspaniały. Po wszystkim padłam na łóżko i zasnęłam wtulona w Jacka.

Nicole:

- Witaj Nicole.
- Witaj Elana. Nie wiedziałam, że tu będziesz?
- No cóż, jestem jedną z trzech przywódcą osób takich jak ja, więc powinnam być- uśmiechnęła się.
- No tak, jedną z trzech jest ktoś jeszcze?- spytałam ciekawa.
- Tak, chcesz ich poznać?
- Bardzo chętnie.
Podeszłyśmy do dwóch osób. Jedną z nich była kobieta starsza od Eleny, a drugą osobą był mężczyzna, wyglądał dość młodo.Znaczy starszy ode mnie, ale z pewnością młodszy od Eleny.
- Nicole, to jest Simone mieszka w Rio de Janerio.
Podałam rękę kobiecie.
- Miło mi poznać.
- Mnie również Wasza Wysokość.- uścisnęła ją, a ja się uśmiechnęłam.
- A to Loren i mieszka w Monachium.- powiedziała Elena wskazując na mężczyznę.
Jemu również podałam dłoń.
- Wasza Wysokość- powiedział ściskając ją lekko.
- Miło mi i proszę wystarczy Nicole.
W sali nagle znalazło się więcej osób. Przy drzwiach zauważyłam jak wchodzi Elizabeth. Spojrzałam na osoby przy mnie, przeprosiłam i poszłam w stronę matki.
- Witaj córeczko.- powiedziała gdy byłam już przy niej.
- Nie wiedziałam, że jesteś na dworze. Poza tym mówiłaś.
- Wiem-przewała mi.- Ale nie mogłam pozostać na miejscu. Poza tym będziesz mogła poznać swoich dziadków.
- Dziadków? Masz namyśli swoich rodziców.
- Tak.
Zawinęła mi kosmyk włosów.
Nie mogę uwierzyć poznam moich dziadków. A co jeśli im się nie spodobam albo mnie nie zaakceptują przecież matka nie bez przyczyny mnie nie chroniła w ten sposób.
- Nie denerwuj się.-powiedziała.- Aura, pamiętasz- wyjaśniła.- Chodź twój ojciec już jest.
Wszyscy mieli już kieliszki. Stanęłam koło Michaela, który podał mi kieliszek. A Elizabeth odeszła kawałek. Zobaczyłam, że staje koło pary starszych osób, do których coś mówiła. Po czym przywitała się ze stojącą niedaleko Eleną. Ojciec coś mówił. Podeszłam do niego gdy o to poprosił. I wzniósł toast za gości i ich przybycie oraz za mnie.
Później wraz z ojcem przywitałam osoby na kolacji. Gdy usiedliśmy do stołu i wszyscy zaczęli jeść. Przypomniał mi się mój sen i odeszła mi ochota na jedzenie. Po obu moich stronach siedzieli rodzice. Matka spojrzała na mnie.
- Coś nie tak?- spytała.
- Nie, wszystko w porządku.
- Przecież widzę.
- Nie martw się.
Kolacja minęła raczej spokojnie. Najczęściej rozmawiałam z Lorenem można by powiedzieć, że jest spoko. Dowiedziałam się, że mieszka w Monachium już osiem lat i że ma pod sobą wszystkich czarowników w Europie.
Po kolacji poszłam z matką do jej pokoju, musiałam chwilę poczekać. Stałam tyłem do głównych drzwi, gdy usłyszałam, że są otwierane odwróciłam się. Do pokoju weszłam Elizabeth z dwójką starszych ludzi. Para zaczęła się zbliżać, a ja nie miałam pojęcia jak się zachować.
- Witaj moja droga.- powiedziała starsza pani i podała dłoń, którą uścisnęłam.
- Miło mi w końcu państwa poznać- wydusiłam z siebie.
Kobieta wydawała się miłą osobą, ale mężczyzna jakby raczej nie bardzo. Podałam mu swoją dłoń, którą uścisnął.
- Jest do ciebie podobna.- powiedział moja "babcia" do Elizabeth.
- Wiem.
Byliśmy w jednym pokoju przez około dziesięć minut, które były dla mnie straszne. Matka chciała ze mną porozmawiać więc zostałam i poczekałam aż odprowadzi swoich rodziców. Gdy wróciła usiadła obok mnie na kanapie.
- Co się dzieje? Chodzi o wczorajszy bal?
- Nie, nie chodzi o bal. Bal był cudowny.
Przypomniałam sobie taniec z Dymitrem.
- Wiem, widziałam twoją aurę, gdy tańczyłaś.
- Byłaś na balu, czemu ze mną nie rozmawiałaś. Chociaż nie ważne czemu. A co takiego w niej zobaczyłaś.
- Naprawdę się nie domyślasz.
OMG to kicha. Przed nią nic nie ukryję.
- O czym chciałaś rozmawiać.
- Masz jakiś problem i nie mów, że mam się nie martwić, bo wiem, że jest coś nie tak.
Nie powiem jej przecież o moich snach. Ale coś muszę. Myśl Nicole.... Już mam.
- Chodzi o moją przyjaciółkę, bo widzisz ona nie wie kim jestem. Ukrywam to przed nią, ale dłużej już nie mogę. To mnie zabija, a boję się, że jak jej powiem to mnie znienawidzi.
Oby uwierzyła.
- Nie martw się jeśli naprawdę się przyjaźnicie, wybaczy ci i będzie jakbyś nic nie ukrywała.
- Obyś miała rację. Pójdę, muszę się przebrać i się z kimś spotkać.
- Z nim?
- Z kim?- spytałam choć dobrze wiem o kogo chodzi.
- No wiesz przecież.
- Nie- choć może będzie wtedy blisko niej i jego też zobaczę.- Lecę, pa.
- Do zobaczenia córeczko.
Jak najszybciej poszłam do siebie i się przebrałam. Wyglądając raczej tak jak zwykle, wyszłam z pokoju i skierowałam się do Caroline.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 42

Nicole:

Przez pierwszą godzinę poznałam część gości zaproszonych na bal. Wiele par tańczyło. W pewnym momencie podeszła do nas pewna para. Kobieta chodź w masce wydawała się znajoma. Oboje ukłonili się mi i ojcu.
- Wasza Wysokość. Księżniczko.- powiedział mężczyzna.
Facet nawet w masce był nawet przystojny, ale dla mnie raczej za stary.
- Roman, witaj- powiedział ojciec.- To zapewne twoja żona.
- Tak - powiedziała kobieta.- Nazywam się Shanna.- powiedziała do mojego ojca, po czym spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Więc to twój mąż- powiedziałam do niej, uśmiechając się.
- Powinniśmy iść- powiedział mężczyzna.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.- Powiedziałam przed ich odejściem od nas.
Znów ktoś do nas podchodził. Trochę mi się to nudziło, przez ostatnie trzy godziny cały czas kogoś poznawałam. A podobno jeszcze jutro mam poznać ważniejsze osoby na osobności na jakiejś kolacji. Więc po prostu wspaniale.
- Wuju może pozwolisz porwać moją kuzynkę do tańca- co za szczęście, ze to Lucas.
- Jestem za- powiedziałam nie czekając na to co powie Michael.
Podeszłam do Lucasa, a on chwycił moją dłoń, odeszliśmy od Michaela i zaczęliśmy tańczyć wśród innych par.
- Dziękuję- powiedziałam tańcząc.
- Za co?- spytał rozbawiony.
- Wiesz za co. Zmieniając temat czy twój ojciec już jest?
- Tak i wiesz co chyba do nas podchodzi.
Nagle Lucas przestał tańczyć. Obróciłam się i zobaczyłam Faceta w garniturze, chodź nie powinno mnie to dziwić.
- Mogę zatańczyć z Jej Wysokością.- powiedział.
- Naturalnie.- uśmiechnęłam się.
Lucas oddał mnie ojcu. Zaczęłam z nim tańczyć.
- Cieszę się, że przybyłeś.
- Ja także nawet nie wiesz jak.- powiedział Daniel.
Tańczyliśmy do końca piosenki. Następnie wuj odprowadził mnie do ojca. Gdy stanęłam obok ojca, zwróciłam się do Daniela.
- Dziękuję za taniec wuju.
- Nie ma za co, Nicole- powiedział, po czym odwrócił się do Michaela.- Witaj bracie, masz wspaniałą córkę.
- Co ty tu robisz?!- uniósł się ojciec.
Oj, chyba będę miała kłopoty, a jeśli nie to na pewno coś się tu zaraz wydarzy.
- Zostałem zaproszony przez twoją córeczkę.
- Nikt nie wysyłał zaproszenia.
- Nie, ale ona mi je dała, gdy dowiedziała się, że go nie mam. A i ona nie podpisała dokumentu, więc.
Wuj się uśmiechnął, ale nie podobał mi się ten uśmiech i jakiego dokumentu znów nie podpisałam.
- Nie zbliżaj się do niej i wynoś się stad.- Ojciec stanął przede mną, ale czemu.
Daniel odwrócił się od brata i spojrzał na mnie.
- Miłego wieczoru Nicole.
Powiedział to i odszedł w głąb gości. Chwilę później ojciec się do mnie odwrócił.
- Czy to prawda dałaś mu zaproszenie?!- spytał głośniej niż powinien.
Zauważyłam, że część gości, musiała widzieć całe zajście. Nie chciałam robić sceny na balu, który powinien być dla mnie czymś szczęśliwym. Musiałam zachować spokój i ukazać swoją siłę.
- Nie będziemy teraz o tym rozmawiać, goście czekają. Po wszystkim musimy sobie wszystko wyjaśnić.- powiedziałam wszystko tak stanowczo jak nigdy przedtem.
- Masz rację.
Potem znów witałam czy też i poznawałam ludzi. Gdy znów podeszła para, jak może i każda inna. By nie było to nic dziwnego, ale gdy dziewczyna się odezwała. Poznałam głos Caroline. Musiałam się odezwać, ale mnie rozpozna. Uspokoiłam się trochę w środku i odezwałam.
- Miło mi was poznać.
- Nam także księżniczko.- powiedział Jack, który był obok niej.
- Wasze Wysokość. Księżniczko.- Powiedzieli, lekko się ukłonili i odeszli.
Gdy już był koniec witania, ojciec ze mną zatańczył, a później wiele innych mężczyzn. Ludzie tańczyli, rozmawiali, jedli lub pili szampana. Było trochę mi duszno, więc powoli tak by może nikt się nie skapną wyszłam na balkon. Gdy zamknęłam drzwi poczułam chłód, ale nie przeszkadzał mi. W oddali za drzewami zauważyłam lekkie promienie słońca, co oznaczało, ze bal także się kończy. To dobrze bo już nogi mnie bolały od tych tańców i butów. Podeszłam do barierki, chwyciłam  ją, zamknęłam oczy. Nie wiem kiedy poczułam jak ktoś zakłada mi na ramiona marynarkę. Otworzyłam oczy i odwróciłam się. Przede mną stał strażnik. Gdy witałam gości, miałam dość czasu się przyjrzeć innym. Zauważyłam, że wiele mężczyzn ma podobne ubiór, a do tego maski takie same. Gdy spytałam o to kuzyna potwierdził, ze to strażnicy.
- Powinnaś już wrócić do środka.
No tak Powell zawsze jest blisko.
- Dobrze.
Przed wejściem do środka oddałam mu jego marynarkę. Weszłam w samą porę, ojciec miał wygłosić mowę kończącą bal i dziękującą za przybycie.

Gdy byłam już w piżamie gotowa do spania, ktoś zapukał. Poszłam otworzyć drzwi. Do środka weszła Lissa i usiadła na kanapie a ja obok niej.
- I jak ci się podobał pierwszy taniec?
- Haha. Czemu to zrobiłaś?
- Nicole, przecież wiesz, że nie chciałaś tańczyć z Damonem. A ja doskonale wiedziałam lub czułam z kim byś chciała. No chyba nie powiesz mi, że ci się nie podobało.
No i jeszcze się uśmiechnęłam.
- Nie będę zaprzeczać, ale jak to zrobiłaś?
- A jak myślisz.
- Liss!
- No dobra, więcej się nie wtrącam. Chyba, że sama poprosisz. No dobra, mów mi jak się czułaś gdy zrozumiałaś, że to on.
Lissa wyszła po dwudziestu minutach, gdy w końcu przestałam kręcić i powiedziałam prawdę.
Położyłam się spać, gdyż dziś czeka mnie jeszcze kolacja z ważniejszymi osobami, które teraz zobaczą moją całą twarz, a nie tak jak na balu.

Siedziałam przy stole i jadłam kolację z wieloma osobami. Nagle zauważyłam, że ktoś zaczyna obchodzić stół dookoła jakby może czegoś szukał. Spojrzałam na ludzi przy stole, ale wszyscy byli pogrążeni w jedzeniu. Poczułam jak ktoś się pochyla nade mną i przybliża usta do mojego ucha. Zesztywniałam nie wiedziałam co robić.
- Znajdziemy cię i nikt cię nie ukryje.
Nagle obudziłam się z krzykiem. A drzwi od pokoju się otworzyły i ktoś wbiegł do sypialni. To była Shanna. Podeszła do łóżka i usiadła na brzegu.
- Co się stało?- spytała.
Nie mogłam nic z siebie wydusić. Usiadłam, przytuliłam się do niej i zaczęłam płakać. O nic nie pytała, po prostu mnie przytuliła i pozwoliła się wypłakać. W końcu przestałam i lekko się od niej odsunęłam.
- Co tu robisz?- spytałam.
- Przyszłam cię obudzić za godzinę jest kolacja.
- Aha. No tak. Pójdę pod prysznic.
- Dobry pomysł. Zrobić coś dla ciebie?
- Nie, możesz wracać do siebie, poradzę sobie.
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju. Weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływająca po moim ciele pozwoliła ochłonąć moim nerwom. Gdy weszłam do garderoby zdecydowałam ubrać sukienkę, ale jaką? Przejrzałam wszystkie chyba pięć razy, aż w końcu wzięłam. Prostą kremową z czarnym paskiem do kolan, do tego jakieś szpilki, których nie znoszę. Na palec założyłam pierścień, który dostałam. I wyszłam z pokoju. Przed drzwiami stał Powell. Przywitałam się, po czym strażnik zaprowadził mnie do pokoju, w którym już stało kilka osób. Weszłam w głąb pokoju, po chwili zauważyłam wśród tych osób Elena, więc poszłam się z nią przywitać.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 41

Nicole:

Godzina minęła może trochę za szybko. Szłyśmy z Shanną do pokoju, w którym będę przygotowywana do balu.
- Denerwujesz się?- spytała asystentka w drodze.
- Nie wiem, może trochę. A ty nie idziesz się przygotowywać?
- Pójdę za około dwie godziny muszę coś jeszcze zrobić.
- Aha.
Weszłyśmy do pokoju, w którym już było kilka osób. Shanna mi je przedstawiła i powiedziała co będą robić.
- Dobrze, ale wezwij do mnie Lissę musi coś dla mnie zrobić.
- Dobrze Nicole.
- A i poproś Jack, chłopaka który przyjechał ze mną na dwór jednym samochodem.
- Tak wiem który.
Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście, że wiesz. Niech przyjdzie za około półtora godziny tu.
Przytaknęła, zostawiła mnie w rękach specjalistek i wyszła. Gdy miałam zrobioną fryzurę i jedna z dziewczyn chciała zając się makijażem, ale mówiłam, że jeszcze nie. One się denerwowały- widziałam to. Ale ja nie wiedziałam gdzie podziewa się Liss powinna już tu być.
Wiem to głupie, no ale cóż. Mam już ponad osiemnaście lat, a się ani nie maluje a tym bardziej nie lubię być malowana. Wreszcie do pokoju weszła Lissa.
- No gdzieś ty była !- powiedziałam przytulając ją.
- Przepraszam, co się stało?
Wskazałam na kobiety i na kosmetyki.
- Rozumiem, chodź do łazienki. Zamknęłyśmy drzwi.
- Zrób to.
- Jesteś pewna?- potwierdziłam.
Wyszłyśmy z łazienki i Lissa została do czasu aż jedna z kobiet skończyła nakładać makijaż. Na szczęście przymus powstrzymał mnie i dałam się pomalować. Chodź nie rozumiem po co skoro na oczach i trochę na twarzy mam mięć maskę. Lissa podeszła do szafy i wyjęła moją maskę. Dziewczyna, która robiła mi fryzurę założyła mi maskę i poprawiła moje włosy.
Kobiety wyszły gdyż to było wszystko co miały zrobić.
- Ja też muszę iść, ale przyjdę.
- Dobrze.
Po piętnastu minutach do pokoju wszedł Jack, a za nim jakaś kobieta i facet. Nie za bardzo interesowało mnie co oni ze mną będą robić, chciałam chodź przez chwilę porozmawiać z Jackiem przed balem. I tak się nam udało przez około dziesięć minut, bo wtedy weszła Lucy i go wygoniła.
Kobieta podała mi buty do założenia, a mężczyzna z tego co zauważyłam robił coś przy mojej sukni.
- Będziesz pięknie wyglądać- powiedziała ciocia.
Mężczyzna kazał mi podejść do siebie gdy założyłam buty. Kobieta i mężczyzna pomogli mi przy założeniu sukni. Gdy byłam ubrana wszyscy wyszli ciotka z kimś rozmawiała, a ja poszłam do łazienki. Na ścianie było wielkie lustro, nie mogłam uwierzyć, że osoba w lustrze to ja była taka piękna - ja jestem. Nagle przez drzwi łazienki weszła ciocia.
- Masz gościa, ja muszę iść. Pamiętasz kiedy wyjść?
- Tak- powiedziałam wychodząc.
- To dobrze ja muszę już iść.
Weszłam do części salonowej, przy szafie odwrócony stał, ale już nie. Michael. Uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam się.
- Wyglądasz przepięknie.
Usłyszałam zamykane drzwi i podeszłam do ojca. Zbliżając się zauważyłam na szafie jakieś pudełka.
- Co to ?- spytałam.
- Dla ciebie.
Podał mi jedno, które otworzyłam. Był tam naszyjnik, był piękny, ale musiał kosztować majątek.
- Założysz mi go- poprosiłam.
Ojciec wyjął go i zapiął go na mojej szyi.
- A co jest w drugim?
Tym razem sam go otworzył i kazał podejść bliżej. Nad szafką było lustro, gdzie widziałam naszyjnik i twarz. Spojrzałam na pudełko.
- Chce byś go miała na sobie.
Wzięłam delikatnie diadem w dłonie i wsunęłam na głowę.
- Jesteś księżniczka i moją kochaną córka- pocałował mnie w policzek.
Spojrzał na zegar.
- Już czas.
Uśmiechnął się i wyszedł. Ja miałam jeszcze pięć minut dla siebie. Przez cały ten czas się nie denerwowałam, ale nagle tak. Pięć minut minęło strasznie szybko. Otworzono drzwi, wzięłam głęboki wdech by opanować nerwy i wyszłam.
Stałam przed schodami do zejścia na dół do sali balowej pełnej ludzi. Schodziłam powoli, na twarzy pojawił mi się uśmiech. Byłam już trochę ponad połowę drogi w dół i w tym czasie powinien pojawić się Damon. Zaczęłam się denerwować. Gdy byłam przy końcu pojawił się mężczyzna i podał mi swoją dłoń. Nie był to Damon. Podałam mu swoją. Wszystko odbyło się prawidłowo, gdy stanęliśmy na środku do tańca. Spojrzałam mu w oczy. Znałam te oczy, poczułam dopiero teraz znajomy zapach. To był Dymitr. Muzyka zaczęła grać, a ja nie mogłam przestać myśleć i czuć, że jestem w jego ramionach i z nim tańczę. Patrzałam w jego oczy. Gdy muzyka przestała grać, chciałam by grała dłużej bym mogła być z nim dłużej, ale Dymitr odprowadził mnie do ojca, a ja poszłam wzrokiem za miejscem, w które odchodził.
Nie wiem dlaczego to Dymitr tańczył ze mną zamiast Damona, ale nie interesuję mnie to- no moze trochę, ale tym będę myśleć później.

********************
Następny w piątek ;) I postaram się by był dłuższy.

******************
Sukienka Nicole

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 40

Caroline:

Szliśmy właśnie z Jackiem na kolację do jego ciotki, która przyjechała specjalnie na bal. Chodź wydaje mi się, że nie tylko. W pewnym momencie zauważyłam jak z budynku, w którym przeważnie żyje rodzina królewska wychodzi pewna dziewczyna, ale to w końcu nic dziwnego. Zaczęła biec mając coś w ręku, nie jestem pewna tylko co. Przez chwilę widziałam jej twarz.
To niemożliwe to nie mogłaby być Nicole. Ona przecież by mnie powiadomiła albo od razu się ze mną spotkała.
- Jack widziałeś tą dziewczynę.
- Którą dziewczynę?- odpowiedział, ale jakby lekko zdenerwowany.
- Tą z budynku, ona wyglądała jak Nicole.
- Zdawało ci się pewnie. Przecież sama mówiłaś mi kiedyś, że gdyby przyjechała na dwór to by cie powiadomiła lub przyszła do ciebie.
- Tak, może mi się wydawało.
Na te słowa Jack jakby poczuł ulgę.
- No dobrze, chodźmy już.

Nicole:

Na początku przywołanie ciotki nie było tak proste jak mówiła, ale w końcu się udało. Do wschodu słońca zostało nie wiele czasu. Z ciotką rozmawiałam jak z przyjaciółką. Opowiedziałam jej o wszystkim co mnie spotkało od pobytu na dworze. Nagle mi się przypomniało, że  nie powiedziałam jej o Danielu- dziwne, ze o tym zapomniałam.
- Alice, nie uwierzysz kogo nareszcie poznałam.
- Więc słucham.
- Lucas zaprowadził mnie do Daniela.
- Co takiego?! Proszę uważaj na siebie i nie zbliżaj się do niego.
- Ciociu co ty mówisz. Wuj mi nic nie zrobił, był bardzo miły.
- Kochanie wiem, ale zaufaj mi i trzymaj się od niego z dala.
Wyglądała jakby się bała o mnie, tak jak reszta rodziny jak mówiłam, że byłam z Lucasem. Tylko czemu oni tak reagują. Muszę wiedzieć o co chodzi.
- Dobrze, będę trzymać się z daleka- kłamałam.
Spojrzałam na niebo, czułam że niedługo wzejdzie słońce. Świeca, którą miałam ze sobą też niedługo się skończy świecić.
- Muszę cię odesłać- powiedziałam.
- Dobrze, pamiętasz jak.- przytaknęłam.
Zamknęłam oczy. A w myślach zaczęłam skupiona wypowiadać słowa: Przyszłaś z zaświatów i wrócisz tam z powrotem. Ja cie wezwałam i ja cię odsyłam.
Ciotka powiedziała mi na początku jak mam to zrobić, słowa wydawały mi się trochę śmieszne, ale cóż to nie ona to wymyśliła.
Czułam jakbym się unosiła mówiąc te słowa w myślach i wtedy podniosłam świecę wyżej i zdmuchnęłam płomień. Czułam się jakbym opadała odłożyłam świece na deski i otworzyłam oczy. Alice wróciła do siebie a ja poszłam do siebie.
Otworzyłam drzwi od pokoju, gdy nagle zobaczyłam Jacka.
- Jack?! Co ty tu robisz?
Wstał z kanapy i podszedł do mnie, gdy zamykałam drzwi.
- Wychodziłaś z budynku kilka godzin przed świtem?
- Tak, a czemu pytasz. Coś się stało?
- Lepiej usiądź- tak też zrobiłam.
- Gadaj, bo nie wytrzymam.
- Szedłem z Caroline do mojej ciotki na kolację i szliśmy nie daleko budynku, w którym mieszkasz.
- No i co z tego?
- Caroline cię zauważyła, ale nie martw się po chwili uznała, że się mogła przewidzieć.
- O mój boże, przecież gdyby...- nie mogłam myśleć co by było.
- Wiem, muszę iść- podszedł do drzwi i się odwrócił gdy go zawołałam.
- Przyjdziesz jutro do mnie przed balem?
- Pewnie. Miłych snów, Nicole.
- Nawzajem Jack- i wyszedł.
Poszłam się umyć i spać.

Stałam przed schodami do zejścia na dół do sali balowej pełnej ludzi. Schodziłam powoli, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Czuję się szczęśliwa w tej chwili, przy ostatnim schodzie stał mężczyzna w masce- nie był to mój kuzyn, ale nie obchodziło mnie to. Podałam mu swoją dłoń. Gdy zrobiliśmy kółko wokół wszystkich, aż wreszcie stanęliśmy na środku i zaczęliśmy tańczyć. Na początku wszyscy w maskach się uśmiechali,  lecz później słyszałam ich śmiechy. Zauważyłam nawet moją rodzinę, która także się śmiała. W czasie tańca zauważyłam postać w kapturze, mijając gości był coraz bliżej. Zaczął być jakby cieniem mojego partnera. W pewnym momencie zauważyłam, że w dłoni trzyma szpadę. Zaczęłam się bać, chciałam się wyszarpnąć z objęciom mojego partnera, ale nie mogłam trzymał mnie mocno. Nie widziałam jego twarzy, lecz czułam, że się uśmiecha. Widziałam jak unosi szpadę do oddania ciosu. Bałam się coraz bardziej, aż zaczęłam krzyczeć.
I wtedy nagle otworzyłam oczy. Podparłam się na rękach i usiadłam, oddychałam ciężko.
- To był tylko sen, to się nie wydarzyło- zaczęłam mówić nagłos, by się uspokoić.
Było mi za ciepło, poszłam wziąć prysznic. Ubrana usiadłam i zaczęłam oglądać telewizję, nie miałam ochoty już spać, a poza tym za godzinę przyjdzie mnie zgarnąć Shanna.

Elizabeth:

- Może jej powiedzieć, że będziesz?- odezwał się Michael.
- Nie, tak będzie lepiej poza tym będzie pełno osób, które musi poznać.
- Tak, ale..
- Nie, Michael- wtrąciłam- wolę by nie wiedziała. W ten sposób będzie może bezpieczniejsza.
Michael przytulił mnie i zaczęłam płakać na jego koszulę.
Mimo że jestem w jego śnie, czuję trochę jakbym z nim była naprawdę.
- Będzie bezpieczna, nie pozwolę jej skrzywdzić.- szeptał mi.
Odsunęłam się trochę od niego uniosłam ręce ominęłam wokół jego szyi i pocałowałam. Kocham Michaela i tylko jego. Wiem, że nie mogliśmy być razem, ale nasza córka zmieniła wszystko w naszym życiu a tym bardziej w ostatnich kilku latach.
Na początku nie uwierzył mi, ale gdy po pewnym czasie zrozumiał. Odnalazł ją i sprowadził. Wiem, że ona jest dla niego tak samo ważna jak dla mnie.
W pewnym momencie przerwałam pocałunek.
- Ktoś mnie próbuje obudzić, muszę znikać.
- Zobaczymy się wkrótce.- Powiedział i na koniec lekko pocałował.

******************
Już niedługo kolejny.

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 39

Słyszałam jak szybko bije moje serce, jak szybko płynie krew w moim ciele. Gdy w pewnym momencie Dymitr odsunął się od moich ust, łapał zaciekle powietrze. Wciąż przytrzymywał mnie przy ścianie. Owinęłam nogi wokół jego pasa, jedną rękę wciąż miałam w jego włosach a drugą przesunęłam na twarz. Dotykałam jego policzka, czoło, brodę, a kciukiem przesunęłam po jego ustach, które przed chwilą dotykały moich. Moja ręka wróciła do policzka, a potem sunęła się na jego szyję. Wciąż patrząc sobie w oczy, mając już spokojniejszy oddech. Pochyliłam lekko głowę i pocałowałam szyję, na początku lekko sunęłam niżej pocałunki. Ale w pewnym momencie poczułam coś innego, moja ręka wróciła do jego włosów. Pragnęłam, pragnęłam .... się napić.
Opuściłam nogi, Dymitr był zdziwiony i nie dziwie się. Pozwolił moim nogą stanąć na podłodze. Wzięłam ręce, żeby jednak czegoś nie zrobić i odsunęłam się o krok od niego.
A jeśli pomyśli, że się od niego odsuwam, że tylko żartowałam z pocałunkiem.
Spojrzałam w jego oczy.
- Czy za to też chcesz przerosić?!- spytałam go.
- Nie chcę.- powiedział po chwili zastanowienia się.
Bicie serca jemu i mnie się uspokoiło, i już nie pragnęłam jego krwi. Nie wiem nawet jak to możliwe, przecież nie powinnam tego czuć. Dymitr spojrzał na zegar, a potem na mnie.
- Muszę iść- podszedł do mnie.- I teraz nie będę żałował.
- Czego nie będziesz żałował?- spytałam wiedząc o co mu chodzi.
- Tego.
Złapał moją twarz w dłonie i pocałował mnie delikatnie, słodko. Gdy się wreszcie odsunął i szedł w stronę drzwi. Zawołałam.
- Dymitr-odwrócił się.- Nie mów nikomu, że mnie widziałeś, dobrze?
Lekko się uśmiechnął, złapał za klamkę i gdy otwierał drzwi usłyszałam jego potwierdzenie, że nikomu nie powie.
Po pewnym czasie poszłam spać.
Obudzona i ubrana szłam na dół po schodach do kuchni, gdy przed sobą zobaczyłam Shannę.
- Witaj Nicole- uśmiechnęła się.
Odwzajemniłam uśmiech i poszłyśmy w stronę kuchni. Dziś miałam wspaniały sen, który z pewnością wkrótce się spełni.
- Wyglądasz na szczęśliwą- zauważyła asystentka.
- Tak, bo miałam cudowną noc.
Czy raczej dzień, gdyż znów musiałam się przestawić na czas, w którym żyje cały dwór. Czyli nocny, ale szczerze nawet nie wyczuwam różnicy. No oczywiście prócz słońca, którego nie ma w nocy, ale z tym sobie poradzę.
- Mogę cię o coś prosić.
- Oczywiście o co tylko zechcesz.
- Załatwiłabyś jeszcze jedno zaproszenie na bal.
- Zobaczę co da się zrobić a na kiedy i na kogo.
- Na Daniela Johnsona najlepiej żeby tak na koło drugiej buło gotowe, bo muszę je jeszcze przekazać.
- Zrobię co w mojej mocy, coś jeszcze?
- Tuzin świec, ale nie zwykłych i też bym chciała jeszcze je na dziś.
Wyjaśniłam jakie mają być te świece i że gdy wszystko zrobi ma mi to zostawić u mnie w pokoju. Shanna poszła załatwić to o co poprosiłam, ale przedtem zaprowadziła mnie do miejsca gdzie odbyć się ma bal, by wszystko dokończyć i wyjaśnić mi jak wszystko ma przebiegać.
W sali balowej zobaczyłam ciocię Lucy, która już na mnie czekała. Przywitałam się i ciotka zabrała się do wyjaśniania mi jak wszystko będzie wyglądać. Pokazała mi miejsce gdzie jutro będę ubierana i przygotowywana, następnie kiedy wyjdę z tego pokoju i kiedy będę schodzić. Kiedy mój partner do pierwszego tańca podejdzie do schodów  i jak będzie wyglądać cała reszta.
Po około trzech godzinach weszła moja asystentka i dała mi znać, że wszystko gotowe. Pod jakimś pretekstem wyrwałam się na chwilę z tam tond, poszłam do siebie do pokoju, na biurku leżała koperta, zajrzałam do środka, by sprawdzić jak jest wykonana, następnie biegiem poszłam do Lucasa i zapukałam. Nie otwierała więc pewnie nie ma go w środku, wsunęłam kopertę pod drzwi i poszłam z powrotem do ciotki. Gdy weszłam do środka w pomieszczeniu byli także Lissa i Damon. Ciotka kazała Damonowi i mnie poćwiczyć całe zajście od moje schodzenia po schodach aż do końca tańca i odprowadzenia mnie do ojca. Wszystko było dobrze poza dziwnym przeczuciem, które miałam gdy widziałam jak Damon dziwnie patrzył na Lissę. Może to chodziło o ich zaręczyny, które widziałam w śnie a może o coś całkiem innego, ale to nie moja sprawa i nie mam zamiaru się w trącać. Gdy ciotka w końcu powiedziała, że to chyba wszystko i mogę iść, podeszłam do asystentki czy to koniec na dzisiaj i czy mogę wracać. Gdy powiedziała, że nic już nie mam na dziś, kazałam jej wracać do męża i miło spędzić resztę czasu. Następnie popędziłam do siebie i z pudła na podłodze koło kanapy wyjęłam jedną świece i poszłam do kuchni po zapałki. Gdy miałam już wszystko pobiegłam nad jezioro. Na miejscu weszłam na pomost i na samym jego końcu uklękłam i zapaliłam świece.

*********************
Na razie to tyle, jestem trochę chora, ale to nic.
Dziękuję Kostce za to, że się odezwała :)
Mam nadzieje, że rozdział się podoba i przepraszam, że jest krótszy od pozostałych.

sobota, 4 kwietnia 2015

Wielkanoc

Życzę Wam, Kochani,
aby te święta wielkanocne
wniosły do Waszych serc
wiosenną radość i świeżość,
pogodę ducha, spokój, ciepło i nadzieję.
Pauli

Rozdział 38

Dymitr:

Nie wiem jak znalazłem się w tej części dworu, ale stanął gdy ją zauważyłem. To musi być Nicole, jej nie można z nikim poróżnić. Jest taka piękna, w całym moim dotychczasowym życiu nie spotkałem takiej kobiety.
Widziałem jak całuję w policzek jakiegoś mężczyznę i coś mu mówi. Aż się we mnie gotowało. Gdy jestem przy niej czuję się inaczej, ale wiem, że ona i ja nie możemy być razem.
O czym ja myślę do cholery.
Mężczyzna się odwrócił i szedł w moją stronę, gdy ja patrzałem jak piękna kobieta wchodzi do pokoju. Gdy mężczyzna był bliżej mnie zrozumiałem, że to Lucas Johnson. Musiałem mu się lekko ukłonić gdy mnie mijał. Wszyscy wiedzą, że on nie ma w sobie nic dobrego od czasu gdy jego ojciec zrobił przedstawienie i stanął razem z nim.
Ale to nie było ważne, co on zrobił tylko co on robił z Nicole. Zapewne widziała się już  z moją podopieczną, a jeśli nie to spotka się z nią wieczorem. Obie bardzo się zaprzyjaźniły.
Nagle przypomniał mi się pocałunek w sali treningów, który był między nami i list, który jej napisałem. Postanowiłem jej to teraz wyjaśnić, więc podszedłem do drzwi i zapukałem. Czekałem przed drzwiami.
Myślałem, ze się pomyliłem lub źle zobaczyłem i gdy już chciałem iść. Drzwi się otworzyły i zobaczyłem ją. Jest jeszcze piękniejsza niż gdy ją ostatnim razem widziałem. Wtedy spojrzałem na jej ciało, jest w szlafroku. Znów spojrzałem na jej twarz. Lustrowała moje ciało i gdy spojrzała na mnie nasze oczy się spotkałem. Znów poczułem coś dziwnego.

Nicole:

Weszłam do pokoju i prosto do łazienki, Wzięłam szybki prysznic i wtedy usłyszałam słabo, ale zawsze pukanie do drzwi. Owinęłam się szybko szlafrokiem i poszłam otworzyć drzwi.
Gdy byłam pod drzwiami przestraszyłam się, że może mi się oberwać za nagłe zniknięcie, ale uświadomiłam sobie, że jestem księżniczką i nic mi nie może się stać. Więc otworzyłam drzwi.
Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego, że przed drzwiami zobaczę Dymitra. Najpierw patrzał mi na twarz i później na całe ciało, a gdy wrócił do twarzy nasze oczy się spotkały poczułam coś dziwnego.
To prawda sama oglądałam jego ciało od stup do głowy. Serce biło mi jak szalone.
Ale co on tu robi? Przecież nikt nie wie, że przyjechałam, prócz rodziny no i Jacka, więc jak on?
- Co tu robisz?- spytałam szeptem.
- Widziałem cię przed drzwiami i postanowiłem po mówić o tym coś się zdarzyło na sali.
Gdy to mówił uświadomiłam sobie, że mam na sobie tylko szlafrok.
Nie mogę z nim rozmawiać przez drzwi. Jeśli ktoś nas zobaczy, a mnie w szlafroku.
- Wejdź.- powiedziałam.
Tak zrobił.
- Pozwolisz, że się ubiorę i wtedy porozmawiamy- szłam w stronę sypialni.- Rozgość się- rzuciłam w chodząc do garderoby.

Dymitr:

Gdy wszedłem do środka nie był to pokój, który miała ostatnim razem. Jest dużo większy, można powiedzieć, że jest taki jaki ma raczej każdy członek rodziny królewskiej. Ale on jest damphirzycą.
Jak usłyszałem, że chcę się ubrać. Zrozumiałem, że miała na sobie tylko ten szlafrok.
Usiadłem na kanapie i po chwili weszła ubrana w piżamę. usiadła wygodnie obok mnie.
- Kiedy przyjechałaś?- spytałem.
- Nie dawno. Skąd wiedziałaś gdzie jest mój pokój?
- Byłem na korytarzu gdy zobaczyłem się z Lucasem Jonhsonem. Nie powinnaś się z nim spotykać.
- A to mi by dlaczego, on mi nic nie zrobi jest moim....- była lekko zła.
Gdy powiedziała, że jest jej..... no właśnie kim?
- Kim jest dla ciebie?
Poczułem się źle, jakby coś się we mnie rozrywało. Do głowy przyszło mi, że może ona jest z nim, ale jeśli tak to czemu mnie pocałowała wtedy.
- To nie twoja sprawa- powiedziała spokojnie.- A teraz jeśli o to co się wydarzyło w lato między nami.- Słyszałem jak ciężko jest jej o tym mówić.
- No właśnie, powinienem się powstrzymać i ...
- Przeprosić- wtrąciła.- Nie chcę twoich przeprosin. I zrozum to ja cię pocałowałam, a nie ty, poza tym odwzajemniłeś pocałunek. Jeśli ktoś miałby przepraszać to ja, ale wiedz, że tego nie zrobię ani dziś ani nigdy.- Oddychała szybko.
- Tak odwzajemniłem to co zrobiłaś, ale nie powstrzymałem cię, bo....
No właśnie, bo co? Bo sam tego pragnąłem, a ty zrobiłaś to za mnie.
Jej oczy były tak piękne jak cała ona.

Nicole:

Nie zrobił tego bo co? Znów na mnie patrzał, ale inaczej. Sama poczułam jakby znów zapragnęła go pocałować albo raczej on mnie.
- Bo co?- Chciałam wiedzieć.
Czekałam a on jakby się zastanawiał co mi powiedzieć albo wiedział tylko nie wiedział...
Nie mogę tego roztrząsać. Powtórzyłam pytanie i złapałam go za rękę.
Nagle to on uchwycił moją rękę i przykuł moją uwagę.
- Bo sam tego pragnąłem- wykrzyczał.
Wstrzymałam oddech gdy to powiedział.
- Więc czemu mnie przepraszasz za coś czego sam także chciałeś?
Jeśli mam spędzić cały dzień rozmawiając z nim i poznać prawdę o tym co on do mnie czuję. To tak będzie.
- Bo nie powinienem był tego robić choć bardzo chciałem.
Mój oddech stał się płytszy i patrzałam w jego piękne oczy.
- A teraz czego chcesz, ale szczerze. Chcę prawdy.
- Chcesz prawdy- przytaknęłam.- Dobrze, prawda jest taka, że cię pragnę i chciałbym więcej, ale nie mogę.
- Pragniesz mnie i chciałbyś więcej.
- Tak.
Boże jakbym chciała, żeby mnie teraz pocałował.

Dymitr:

Przy niej czułem, że mogę być szczery i chyba to dobry pomysł by być teraz szczerym oraz wszystko wyjaśnić. Jeśli ja jestem to niech ona także.
- A ty czemu mnie pocałowałaś, ale szczerze.
Jeśli mnie wtedy pocałowała to czemu. A teraz jest z kimś to pewnie już to minęło. Nagle usłyszałem w swojej głowie jej głos. "Boże jakbym chciała, żeby mnie teraz pocałował". Spojrzałem jej usta ani drgnęły, więc jak to możliwe. A jestem pewny, że to jej głos.
- Bo tego chciałam, a skoro i tak miałam wyjechać to nie miałam czego żałować. Poza tym myślałam, że gdy znów przyjadę nie będę z tobą o tym teraz rozmawiać.
- Przecież wiesz, żebyś się spotkali.
- Może i byś się spotkali, ale później, bo teraz gdy jestem nie wiem czy bym spotkała się z Caroline.
- Nie chcesz jej zobaczyć.
- Chcę, ale nie teraz może później po balu.
- Idziesz na bal?
- Tak, można by powiedzieć że nie mam wyboru.
Nastała cisza oboje patrzeliśmy tylko na siebie. A ja znów chciałem mieć ją przy sobie jak podczas pocałunku.

Nicole:

- To wszystko, co chciałeś wiedzieć.
- Tak, chyba tak.
- Więc wszystko wyjaśnione.- przytaknął.
Boże przyznał, że mnie pragnie wiec czemu mnie nie pocałuje.
Wstałam a on ze mną szłam w stronę drzwi.
Bycie z nim w jednym pomieszczeniu sam na sam to nie jest dobre wyjście. Jest taki przystojny, silny...Nie muszę przestać.
Byłam już przy drzwiach, gdy nagle zostałam złapana za rękę i odwrócona. Dymitr przyciągnął mnie do siebie i dotknął swoimi wargami moje. Jego ręce owinęły się wokół mojej tali. A moje ręce zarzuciłam mu na szyję. Na początku był to lekki pocałunek a teraz poczułam, że nie chcę być nigdzie indziej niż w jego silnych ramionach. Kocham go.

Dymitr:

Szła przede mną i nie wiem co we mnie wstąpiło, ale musiałem to zrobić.
Musiałem zrobić to by przekonać się, że nic nie jest między nią a Lucasem? Czy dlatego, że za bardzo jej pragnę.
Złapałem ją za rękę, odwróciłem i przyciągnąłem blisko do siebie. Opuściłem swoje wargi na jej cudowne usta i pocałowałem. Moje ręce przesunęły się na jej talię, a gdy swoje ręce owinęła wokół mojej szyi. Zbliżyłem ją bliżej i pocałowałem mocniej, oddawała pocałunek. I gdy wciąż się całowaliśmy znów usłyszałem w głowie jej głos ale tym razem wyznała, że mnie kocha.
Nagle przestało mnie obchodzić, moja pozycja ani co o mnie pomyślą inni. Czułem się przy niej inaczej, czułem że mogę być z nią szczery, wolny i wiedziałem jeszcze jedno. Kocham ją.
Zbliżyłem się do najbliższej ściany, uniosłem ją. Wbiła palce w moje włosy i przyciągałam bliżej.
Teraz chcę być blisko niej.

Nicole:

Czułam, że mnie pragnie. Całował mnie mocno i namiętnie. Nagle w głowie usłyszałam jego głos, który mówił że mnie kocha. Nie mogłam myśleć o niczym innym niż o nim i tego, że mnie kocha.

****************
To chyba tyle. Następny jeszcze nie wiem kiedy.
Oraz wiem, że zapewne są błędy, ale nie mam  za bardzo czasu sprawdzić, bo można by powiedzieć "gorączka świąteczna" i nie mam za dużo czasu.
Czekam na komentarze. :)

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 37

Nastąpił wieczór i nie chciałam za bardzo wychodzić z pokoju. Gdyż bałam się, że spotkam Caroline. Siedziałam przed telewizorem w pokoju, gdy ktoś wszedł do środka. Odwróciłam się i zobaczyłam Lucasa. Uśmiechnęłam się, wstałam i przy witałam .
- Chciałbym cię zabrać w pewne miejsce- powiedział.
- Dokąd?
- Zobaczysz.- Otworzył drzwi.- Idziesz?
Byłam ciekawa gdzie chcę mnie zabrać, więc poszłam z min. Gdy szliśmy w stronę garaży. Zaczęły mnie nękać dziwne myśli.
- Jedziemy gdzieś?
- Tak- był spokojny.
- Powinnam powiadomić Powella lub Shannę- odwróciłam się w stronę dworu- że się gdzieś wybieram.
- No co ty, chodź, nie jedziemy daleko i zapewniam nic ci nie będzie grozić.
Otworzył mi drzwi od samochodu. Część mnie kazała iść i powiedzieć, że jadę za dwór, ale druga część kazała jechać bez mówienia niczego nikomu. Poza tym nic mi będzie, przecież jadę z Lucasem. Wsiadłam do środka. Lucas zamknął drzwi, obszedł samochód i siadł na miejscu kierowcy.
Lucas ruszył w stronę bramy. Zatrzymaliśmy się i od strony kuzyna podszedł strażnik. Kuzyn otworzył okno.
- Dokąd pan jedzie?- spytał strażnik.
- To nie ważne, proszę przekazać by otworzyli bramę.
Strażnik odszedł, a Lucas zamknął okno i podjechał bliżej bramy. Odwróciłam się do kuzyna.
- Zmusiłeś go, prawda?
- Tak.
Jechaliśmy jeszcze jakiś czas w samej ciszy. Gdy się zatrzymaliśmy byliśmy przed jakimś budynkiem, którymi mi wyglądał mi na jakiś klub nocny. Wysiedliśmy z samochodu.
- Co tu robimy? - zapytałam.
- Nadal chcesz poznać mojego ojca?
- Oczywiście.
- Więc chodź.
Weszliśmy do budynku na piętrze zauważyłam palące się światło. Weszliśmy bocznymi schodami i Lucas otworzył drzwi i zaprosił do środka. Na fotelu od biurka siedział odwrócony mężczyzna. Gdy usłyszałam zamykane drzwi, fotel się odwrócił. Zobaczyłam mężczyznę przypominał Daniela, którego widziałam (w przeszłości) tylko trochę starszego. Wstał z fotela i podszedł do mnie i wyciągnął dłoń, którą uścisnęłam.
- Witaj jestem Daniel Johnson.
- Nicole, cieszę się, że nareszcie cię poznaję- uśmiechnęłam się.

Daniel:

Siedziałem odwrócony w fotelu i czekałem aż mój syn zamknie drzwi. Gdy wstałem z fotela przed sobą zobaczyłem młodą dziewczynę. Miło będzie zniszczyć mojego brata niszcząc życie jego córeczce.
Wiele słyszałem od swoich informatorów, że już polują na nią inni by ją zabić. Taka młodziutka, niedoświadczona i naiwna. Ale ona mnie nie obchodzi. Tylko mój brat, bo wiem, że to przez niego moja kochana Alice nie żyje.
Przywitałem się z dziewczyną i poprosiłem usiąść.
Z tego co mówił Lucas, wszyscy ją ostrzegają przed nim, ale ona im nie wierzy. A to tylko na moją korzyść. A mój braciszek chyba nic jej o mnie i mojej zmarłej ukochanej też nic nie mówił, więc będzie nią jeszcze łatwiej manipulować i zmienić zdanie do ojca oraz by przyłączyła się do mojej zemsty na nim.
Nagle z zamyśleń wyrwało mnie jej pytanie.
- Wybiera się pan na bal?
- Bal?
A to ciekawe. Mam iść na bal, jeśli ona mnie zaprosi to bez przeszkód będę mógł wejść i nikt mi nie zabroni.
- I mów mi na ty jesteśmy rodziną.- dodałem.
Na razie bo nie sądzę byś długo pożyła.
- Tak na mój bal, nie dostałeś zaproszenia przecież dopisałam cię do listy gości- była zaskoczona tą wiadomością.
- Nie, nic nie dostałem. Lucas wiesz coś o tym?
- Nie ojcze nic mi o tym nie wiadomo.- powiedział Lucas również  tym zaskoczony.
- Przyjdź proszę, będę szczęśliwa jeśli się zjawisz.
- No dobrze, ale potrzebne jest zaproszenie.
- Załatwię i oddam je Lucasowi, może być?
Nie sądziłem, ale ta dziewucha dużo ułatwia.
- Oczywiście, możesz być pewna, że mnie zobaczysz.
Cicho zachichotała, co jest?
- Tak zobaczę jak mi powiesz, że to ty. Bał jest maskowy- wyjaśniła.
- Na pewno będzie udany. Zjedzmy coś- zaproponowałem.

Lucas:

Ojciec rozmawiał z nią jakby nigdy nic, ale ja i tak wiem, że ma on plan.
Od niedawna czuję się dziwnie. Jakby bycie po stronie ojca było czymś złym.
Przy spożywaniu posiłku kuzynka wydaje się zadowolona z poznania Daniela.
Nagle z moich myśli wyrwała mnie Nicole.
- Powinnam już wracać na dwór, choć bardzo miło się rozmawia.
- Skoro tak no cóż- powiedział ojciec i wstał i podał rękę Nicole.- Miło było cię spotkać.
- Mnie również- uścisnęła jego dłoń.

Wjechaliśmy na teren dworu. Zaparkowałem samochód i wysiedliśmy z samochodu. Nicole zamknęła drzwi i oparła się o samochód, podszedłem do niej.
- Cieszę się, że poznałam twojego ojca.
- Ja także,-ale czy na pewno.- Miło, że zaprosiłaś go na bal.
- Jest teraz moją rodziną, dlaczego miałabym tego nie robić.
- Odprowadzę cię do pokoju.
Zgodziła się i zaczęliśmy iść. Za drzew było widać, że zaczyna świtać. Co oznacza, że większość na dworze poszła spać. Przed wejściem do pokoju kuzynka pocałowała mnie w policzek i podziękowała za miły wieczór.
Gdy szedłem do siebie korytarzem zauważyłem strażnika, który patrzał w stronę drzwi do których weszła kuzynka.
Wyszedłem z tej części dworu i poszedłem do siebie.

***********************
I to następny.
Postaram się by kolejny rozdział pojawił się już w ten weekend
Pozdrawiam Pauli