Słyszałam jak szybko bije moje serce, jak szybko płynie krew w moim ciele. Gdy w pewnym momencie Dymitr odsunął się od moich ust, łapał zaciekle powietrze. Wciąż przytrzymywał mnie przy ścianie. Owinęłam nogi wokół jego pasa, jedną rękę wciąż miałam w jego włosach a drugą przesunęłam na twarz. Dotykałam jego policzka, czoło, brodę, a kciukiem przesunęłam po jego ustach, które przed chwilą dotykały moich. Moja ręka wróciła do policzka, a potem sunęła się na jego szyję. Wciąż patrząc sobie w oczy, mając już spokojniejszy oddech. Pochyliłam lekko głowę i pocałowałam szyję, na początku lekko sunęłam niżej pocałunki. Ale w pewnym momencie poczułam coś innego, moja ręka wróciła do jego włosów. Pragnęłam, pragnęłam .... się napić.
Opuściłam nogi, Dymitr był zdziwiony i nie dziwie się. Pozwolił moim nogą stanąć na podłodze. Wzięłam ręce, żeby jednak czegoś nie zrobić i odsunęłam się o krok od niego.
A jeśli pomyśli, że się od niego odsuwam, że tylko żartowałam z pocałunkiem.
Spojrzałam w jego oczy.
- Czy za to też chcesz przerosić?!- spytałam go.
- Nie chcę.- powiedział po chwili zastanowienia się.
Bicie serca jemu i mnie się uspokoiło, i już nie pragnęłam jego krwi. Nie wiem nawet jak to możliwe, przecież nie powinnam tego czuć. Dymitr spojrzał na zegar, a potem na mnie.
- Muszę iść- podszedł do mnie.- I teraz nie będę żałował.
- Czego nie będziesz żałował?- spytałam wiedząc o co mu chodzi.
- Tego.
Złapał moją twarz w dłonie i pocałował mnie delikatnie, słodko. Gdy się wreszcie odsunął i szedł w stronę drzwi. Zawołałam.
- Dymitr-odwrócił się.- Nie mów nikomu, że mnie widziałeś, dobrze?
Lekko się uśmiechnął, złapał za klamkę i gdy otwierał drzwi usłyszałam jego potwierdzenie, że nikomu nie powie.
Po pewnym czasie poszłam spać.
Obudzona i ubrana szłam na dół po schodach do kuchni, gdy przed sobą zobaczyłam Shannę.
- Witaj Nicole- uśmiechnęła się.
Odwzajemniłam uśmiech i poszłyśmy w stronę kuchni. Dziś miałam wspaniały sen, który z pewnością wkrótce się spełni.
- Wyglądasz na szczęśliwą- zauważyła asystentka.
- Tak, bo miałam cudowną noc.
Czy raczej dzień, gdyż znów musiałam się przestawić na czas, w którym żyje cały dwór. Czyli nocny, ale szczerze nawet nie wyczuwam różnicy. No oczywiście prócz słońca, którego nie ma w nocy, ale z tym sobie poradzę.
- Mogę cię o coś prosić.
- Oczywiście o co tylko zechcesz.
- Załatwiłabyś jeszcze jedno zaproszenie na bal.
- Zobaczę co da się zrobić a na kiedy i na kogo.
- Na Daniela Johnsona najlepiej żeby tak na koło drugiej buło gotowe, bo muszę je jeszcze przekazać.
- Zrobię co w mojej mocy, coś jeszcze?
- Tuzin świec, ale nie zwykłych i też bym chciała jeszcze je na dziś.
Wyjaśniłam jakie mają być te świece i że gdy wszystko zrobi ma mi to zostawić u mnie w pokoju. Shanna poszła załatwić to o co poprosiłam, ale przedtem zaprowadziła mnie do miejsca gdzie odbyć się ma bal, by wszystko dokończyć i wyjaśnić mi jak wszystko ma przebiegać.
W sali balowej zobaczyłam ciocię Lucy, która już na mnie czekała. Przywitałam się i ciotka zabrała się do wyjaśniania mi jak wszystko będzie wyglądać. Pokazała mi miejsce gdzie jutro będę ubierana i przygotowywana, następnie kiedy wyjdę z tego pokoju i kiedy będę schodzić. Kiedy mój partner do pierwszego tańca podejdzie do schodów i jak będzie wyglądać cała reszta.
Po około trzech godzinach weszła moja asystentka i dała mi znać, że wszystko gotowe. Pod jakimś pretekstem wyrwałam się na chwilę z tam tond, poszłam do siebie do pokoju, na biurku leżała koperta, zajrzałam do środka, by sprawdzić jak jest wykonana, następnie biegiem poszłam do Lucasa i zapukałam. Nie otwierała więc pewnie nie ma go w środku, wsunęłam kopertę pod drzwi i poszłam z powrotem do ciotki. Gdy weszłam do środka w pomieszczeniu byli także Lissa i Damon. Ciotka kazała Damonowi i mnie poćwiczyć całe zajście od moje schodzenia po schodach aż do końca tańca i odprowadzenia mnie do ojca. Wszystko było dobrze poza dziwnym przeczuciem, które miałam gdy widziałam jak Damon dziwnie patrzył na Lissę. Może to chodziło o ich zaręczyny, które widziałam w śnie a może o coś całkiem innego, ale to nie moja sprawa i nie mam zamiaru się w trącać. Gdy ciotka w końcu powiedziała, że to chyba wszystko i mogę iść, podeszłam do asystentki czy to koniec na dzisiaj i czy mogę wracać. Gdy powiedziała, że nic już nie mam na dziś, kazałam jej wracać do męża i miło spędzić resztę czasu. Następnie popędziłam do siebie i z pudła na podłodze koło kanapy wyjęłam jedną świece i poszłam do kuchni po zapałki. Gdy miałam już wszystko pobiegłam nad jezioro. Na miejscu weszłam na pomost i na samym jego końcu uklękłam i zapaliłam świece.
*********************
Na razie to tyle, jestem trochę chora, ale to nic.
Dziękuję Kostce za to, że się odezwała :)
Mam nadzieje, że rozdział się podoba i przepraszam, że jest krótszy od pozostałych.
Przepraszam, ze dopiero teraz komentuje, Ale dzisiaj przeczytałam ostatnie rodziały, bo nie miałam Internetu. Są super! Daj nn szybciutko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
~Your Queen (Nathalie)
Dziękuje za rozdzialik życzę zdrowia i weny.
OdpowiedzUsuńNIGDY NIE PRZESTAWAJ PISAĆ BO WIDAĆ ŻE JESTEŚ W TYM DOBRA I LUBISZ TO ROBIĆ!
Świetne,czekam na kolejny
-Kostka
Fajny proszę dodaj next <3
OdpowiedzUsuńhttp://obozksiezycowy.blogspot.com/search?updated-min=2015-01-01T00:00:00-08:00&updated-max=2016-01-01T00:00:00-08:00&max-results=20
OdpowiedzUsuńco prawda nie mój ale warto poczytać zapraszam do komentowania.