Odzyskać nadzieję

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 46

Nicole:

Stałam przed drzwiami do pokoju Elizabeth. Zapukałam raz i nic, zapukałam drugi raz i znów nic. Proszę otwórz drzwi. Postanowiłam zapukać jeszcze raz. Zapukałam i czekałam. Usłyszałam, że ktoś się zbliża i otwiera drzwi.
- Nicole?
- Obudziłam cię.
Przetarła oczy i spojrzała na mnie.
- Kochanie co się stało, wchodź.
Aż tak widać. No tak aura zapewne.
Usiadłam na łóżku matki, ona usiadła obok i mnie przytuliła. Wtuliłam się w nią a z moich oczu znów leciały łzy. Matka dotykała moich włosów.
- Moje biedactwo, powiedz mi co się stało.
Odsunęłam się lekko.
- Widziałam go. Nie chciałam, go podglądać, ale potem zobaczyłam jak ona go całuję.
Nie wytrzymałam i wtuliłam się w nią i zaczęłam znów płakać.
- To tak bardzo boli- wyszeptałam.
- Ciii, jestem przy tobie- uspokajała Elizabeth.
Muszę jej powiedzieć wszystko, wiec znów się oderwałam. Zaczęłam od początku- to znaczy od rozmowy przez telefon a skończywszy na tym co mnie boli.
- Nie mogłam w końcu patrzeć więc uciekłam i wpadłam na swojego strażnika i on zaprowadził mnie do pokoju.
- Musisz się przespać, chodź dziś śpisz tu.
Położyłam się u niej na łóżku, a łzy leciały powoli. Matka przytuliła mnie od tyłu.
- Gdy się obudzisz, będzie lepiej zobaczysz, a teraz śpij.

Elizabeth:

Spałam jak usłyszałam jak ktoś pukała, wstałam i podeszłam do drzwi. Otarłam przespane oczy i przyjrzałem się osobie. To była moja córka, byłam zaskoczona. Spojrzałam na jej aurę. Wpuściłam ją do środka. Usiadła na łóżku, więc usiadłam obok i przytuliłam. Córka wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Muszę wiedzieć co się stało, nie mogę patrzeć jak ona cierpi.
Gdy powiedziała co się stało zaczęłam ją uspokajać. Poprosiłam by spała dziś tu. Gdy się położyła przytuliłam ją od tyłu i zaczęłam ją pocieszać. Gdy zrozumiałam, że zasnęła. Podniosłam się na łóżku i spojrzałam na Nicole. Od nie dawna jest w tym świecie, a już tyle musi pogodzić.
Kocha ludzi, którzy ją wychowali. Lecz czuję, że nowe życie także zaczęła akceptować. Jest mi ciężko, gdyż Michael ma brata, który chcę go zniszczyć- przynajmniej z tego co wiem. A na dodatek ludzie tacy jak ja chcą mi ją odebrać. Już raz się z nią rozstałam. Teraz chcę być przy niej, mieć z nią kontakt.
W końcu sama położyłam się spać.

Nicole:

Przez kilka kolejnych dni unikałam Dymitra. Co było na początku łatwe gdyż spędzałam czas z matką i jej rodzicami. Czasami spotkałam się z Eleną czy Lorenem. Gorzej było z Caroline, ale najczęściej wybierałam czas gdy miał wartę.
Dziś Caroline postanowiła mnie zaciągnąć na zakupy z nią, po długim przekonywaniu mnie zgodziłam się. Ból, który czułam po tym co zobaczyłam zmalał.
Gdy ubierałam kurtkę do pokoju wszedł Jason.
- Możemy iść?- spytał.
Chwyciłam torebkę i podeszłam do strażnika.
- Tak.
Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do garaży. Wydawało mi się, że strażnik coś wiedział na temat mojego zachowania wtedy gdy na niego wpadłam, ale nie wiedziałam. Doszliśmy do garaży Caroline już czekała ze swoim strażnikiem. Podeszłam do przyjaciółki, nie patrząc na Dymitra. Gdyż wiedziałam, że jeśli to zrobię znów zaczną lecieć łzy a tego nie chciałam. Przytuliłam ją i wzeszłyśmy do samochodu. Ja, Caroline i Powell siedzieliśmy z tyłu, lecz z przodu siedział Dymitr a za kierownicą był chyba Cross. Tak mi się wydawało. Siedziałam w środku nie chcą patrząc na osoby z przodu przez cała drogę rozmawiał z Caroline. Powiedziałam, że jutro się nie mogę z nią zjeść obiadu, gdyż nagle się z kimś umówiłam.
- Z kim, no mów.
Była ciekawa, choć chyba sądziła, że tą osobą może być Dymitr.
- Z Lucasem Johnsonem, fajnie nie?
Musiałam udawać, że Lucas jest kimś jak kolega, choć naprawdę był moim kuzynem. Care pewnie pomyśli, że chcę go poderwać lub coś i będzie mi to odmawiać czy też wypytywać skąd go znam i w ogóle.
- Z nim, serio?
- A czemu nie. Jest przystojny, wolny i  z nikim nie kręci na boku.
Nie wiem skąd mi to przyszło, by to powiedzieć. Ale nie mogłam się powstrzymać. Może chciałam w ten sposób skrzywdzić Dymitra, sama nie wiem. Ale tym co powiedziałam na pewno nie oszukałam mojego strażnika, gdyż on jako jedyny w tym aucie wiedział kim jest dla mnie Lucas.
- Ale... No cóż mam nadzieje, że potem do mnie wpadniesz, tak?
- Jasne.
Chyba jednak nie chciała nic na temat mówić i chyba i dobrze. Wreszcie dojechaliśmy do galerii. Wszyscy wysiedliśmy, a kierowca pojechał zaparkować.
Wchodziliśmy właśnie do trzeciego sklepu. Między wieszakami Caroline chyba nie wytrzymała.
- Co ci jest?
- Nie rozumiem.
- Nie jestem ślepa. Wcześniej gdy jeździliśmy ukradkiem na niego patrzałaś, a teraz wcale. Jakbym nie wiem. Powiesz o co chodzi?
Podeszłam do niej.
- Chcesz wiedzieć dlaczego go unikam.- przytaknęła.- Bo widziałam jak całował się z Emmą jakiś czas po tym jak się ze mną całował.
- O mój Boże. Nicole tak mi przykro. Czemu nie powiedziałaś.
- A co miałam mówić. Po tym co zobaczyłam wylałam dużo łez i nie chcę więcej, a wiem że tak będzie jeśli na niego spojrzę. A co gorsza to będzie znów boleć.
- Może chodź coś zjeść i powiesz mi jak to było.
Potrzebowałam przyjaciółki, o tylu rzeczach chciałam z nią rozmawiać. Ale o tym także i tak też zrobiłyśmy. Poszłyśmy do jakiejś knajpki i zamówiłyśmy coś do picia.

1 komentarz:

  1. Zaiste to ARCYDZIEŁO te emocje które towarzyszą mi czytając to CUDO normalnie brak mi słów. Jeśli napiszesz w życiu książkę (a tak się zapewne stanie z twoim talentem) to pierwsza ją kupie. Wiec pragnę ci podziękować za to ze piszesz i życzę sukcesów. Pamiętaj nie każdy pisze komentarze. Nawet moje koleżanki (a poleciłam im tego bloga ) mówią zajebisty lecz nie piszą komentarzy To ze nie komentują nie znaczy ze nie czytają. To chyba na tyle, w życiu tak się nie rozpisałam w komentarzu. A i Jeszce dużo weny.<3 -K. (Kostka)

    OdpowiedzUsuń