Odzyskać nadzieję

wtorek, 30 maja 2017

Rozdział 4

Nicole:

Zaczęła się moja nauka w gimnazjum, co oznacza, że zacznę naukę z nauczycielem, którego uwielbiam. Mam niewielką moc, ale czuję dużą liczbę bestii, w moim kraju. Nie mam pojęcia jak, lecz czuję ich i wiem, że wkrótce zjawią się i tu.
Mam pytanko kto lubi w-f na pierwszej lekcji, bo ja nie. Ledwo się człowiek ubierze to musi się zaraz znów przebrać, czysty koszmar. Nie mam nic do w-f, gdyż odkąd pamiętam zrobiłam wszystko, by nie wyglądać jak wtedy, ale zachowanie jest różne. Nie raz jestem taka jak zwykła trzynastolatka a nie raz czuję się jak osoba dużo starsza. To okropne.
Po skończonej lekcji szłam z dziewczynami z klasy odwieść strój do szatni, ale zauważyłam wchodzących mężczyzn na teren szkoły. Pierwszy szedł... Boże Loren, a za nim Powell już chciałam podbiec, ale trzeci mężczyzna był bestią. A ich miny nie były miłe. Chciałam płakać ze szczęścia, że to właśnie oni tu są, jak również z bólu, że są tu tylko po to by się mnie pozbyć.
Jak najszybciej weszłam do szkoły, przerwa jest krótka, ale wystarczająca by się dowiedzieć co tu robią.
Stałam pod klasą i czekałam na informacje, gdy tylko chłopacy wrócili ze sklepiku. Zaczęli mówić o tym co podobno ktoś słyszał.
- Podobno ktoś ze szkoły coś wygrał i będę poszukiwać tej osoby.
- A co to za wygrana?
- Podobno kasa ale kto ich wie.
Kasa jasne, chyba moja śmierć. Spokojnie wystarczy pozbyć się bestii i przekonać dawnych przyjaciół.
Była już czwarta lekcja a jeszcze do nas nie dotarli, ale za nim zapukano w drzwi już wiedziała, że czas na moją klasę. Wyciągnęłam ostrze z plecaka i włożyłam do kieszeni bluzy, którą dzięki Bogu dziś włożyłam.
Gdy weszli modliłam się tylko by Loren od razu mnie nie wyczuł. Nauczyciel poinformował nas, że wychodzimy według dziennika, co oznaczało, że pójdę na samym początku.
Nie czekałam długo nikt nie spędził z nimi dłużej niż dwóch minut. Gdy nadeszła moja kolej włożyłam dłoń do kieszeni zaciskając ją na ostrzu. Serce biło mi strasznie szybko, gdy tylko bestia otworzyła drzwi przede mną weszłam do środka.
- Mówisz po angielsku?- spytał Loren.
- Tak.
Miałam zamiar mówić tyle ile mogę puki się nie zorientuje.
- Dobrze. Jak masz się nazywasz?
Mój wzrok latał od niego po Powella.
- Paulina Lewandowska.
- Napij się.- przesunął w moją stronę szklankę.
- Nie, dziękuje.
- Nie jest zatruta, a nam bardzo na tym zależy.
Wiem co tam jest i nie pozwolę sobie tego wypić. Nie pozwolę by pod tym wpływem wyszło wszystko na jaw. Wolę to zrobić szybko
- Wam? Czy może im Loren?
Podniosłam się i wiedziałam, że bestia będzie pierwsza przy mnie, gdyż stała cały czas za mną. Wyciągnęłam ostrze w momencie gdy bestia pochylała się w moją stronę. Wiedziałam gdzie uderzyć i miałam na to tylko jedną szansę. Mając strażnika za chłopaka wiele potrafiłam i dzięki wspomnieniom potrafiłam to wykorzystać. Wbite ostrze wcisnęłam jak najmocniej odblokowałam je przez co podziurawiło szyję, z której wypłynęła krew, Gdy tylko wyciągnęła ostrze a ciało padło na ziemie. Ustawiłam się w pozycji bojowej nie wiedząc czego mogę się spodziewać.
- Nie używaj mocy, błagam.- powiedziałam widząc zamiar Lorena powstrzymując łzy. - Użyto zaklęcia czasu i wszystko pamiętam- wykrzykując szybko padając na kolana i płacząc.
- Jesteś bezpieczna - usłyszałam głos Lorena.
- Co?- spojrzałam na niego.
- Jesteśmy przeciwko rządom i szukamy ciebie jako naszego wybawiciela. Powiedz, że nim jesteś?
Wpadłam w jego ramiona i płakałam jak mała dziewczynka.
- Nie wiesz jak długo na was czekałam.
- Trzeba się pozbyć ciała.- usłyszałam Powella.
Muszę się otrząsnąć, muszę być silna i wrócić do domu.
- Masz rację.
- Zabierzemy cię i wysłuchamy wraz z radą.- powiedział Loren.
- Żadnej rady - cofnęłam się oburzona.- Cofnięto czas, a ja pomimo, że nie powinnam, pamiętam wszystko. Nie pamiętacie mnie, ale gdy zdejmiesz ze mnie zaklęcie pokaże wam kim dla was byłam.
- Każdy podlega..
- Loren dość! Nie masz pojęcia kim jestem i jaką mam moc. Powell- podeszłam do niego.- Zawsze wiedziałeś czy kłamie, spójrz na mnie. Byłam twoją królową, poświęciłeś wiele dla mnie, byłeś głównym strażnikiem. Przyjacielem moim i mojego męża, wierzysz mi?
- Ja...
- Czy wierzysz moim słowom gdzieś głęboko w sobie?
- Tak - powiedział po dłużej chwili.
- Powiedziałaś męża?- spytał Loren.
-Tak, a ty. Chłopak mojej przyjaciółki, siostry. Czarodziej głównej trójki. Ufam ci, bo ona ufa tobie.
Powiedziałam to dawno temu, a wciąż to pamiętam.
- To nie możliwe.- powiedział czarodziej.
- Tak? To spójrz na mnie. Nie powinnam mieć mocy a mam ją. Nie powinnam pamiętać lecz pamiętam. Wycierpiałam więcej niż sądzisz i wycierpię więcej niż ktokolwiek na ziemi. Nie ważne do jakiej rady mnie weźmiecie każda zechce mej mocy i wiedzy, która jest zbyt wielka dla innych. Mam zamiar zniszczyć tych, którzy odebrali mi wszystko, ale potrzebuje pomocy. Wyjaśnicie mi jak wy nie jesteście z nim?- spytałam patrząc na martwe ciało.
- Wszystko w swoim czasie, teraz musimy cię zabrać i pozbyć się ciała.- powiedział strażnik
- Dobrze.
- Ja zajmę się zwłokami a ty pomyśl jak stąd jak najszybciej wyjść.- powiedział Loren.
Nie byli za moim wujem, nie chcą mojej śmierci. Nie będzie łatwo, ale odzyskam swoje życie. Mając ich przy sobie nie mam się już czego bać.
- Chodźmy.- powiedziałam.
- Co masz zamiar zrobić?- spytał.
- Wrócić do klasy się spakować, ty w tym czasie powiesz, że to ja byłam tą osobą i zabierasz mnie do dyrektorki.
- Mogę o coś zapytać?- staliśmy przed drzwiami klasy.
- Oczywiście.
- Mówiłaś o mężu, kto nim był? Jeśli to wszystko prawda i jak chcesz to udowodnić.
- Moim mężem jest znaczy był Dymitr. Resztę wyjaśnię później, dobrze?
- Naturalnie.
Weszłam do klasy spakowałam wszystko w plecak.
- Co jest?- spytała przyjaciółka.
- Nic, mam iść z nimi. To ja to wygrałam- szepnęłam jej.
- I nic nie powiedziałaś...
- Przepraszam.
- Paulina możesz iść tylko podejdź na chwilę.
- Oczywiście.
Nauczyciel dał mi wskazówki do zadania dodatkowego, które miał dzisiaj zadać, po czym wyszłam z klasy. Loren czekał już przy schodach. Zeszliśmy na dół, Loren zaczarował dyrektorkę by nie robiła problemów i zostałam zwolniona do domu.
- Chodźmy- powiedziałam.
- Samochodem będzie szybciej.- dodał Loren.
- Nie, najpierw poznacie mój plan. Nic nie wiecie i tylko ja znam prawdę, więc jak?
Popatrzeli na siebie.
- Zgoda.
- Świetnie.
Zaprowadziłam nas na stadion, mężczyźni usiedli na ławkach a ja oparłam się o barierkę.
- Chcę wiedzieć jak to wygląda z waszej strony. Wszystko- dodałam.
- Krótko jak twierdzisz ty "twój"wuj objął władze po śmierci twojego dziadka z początku było dobrze, lecz potem umarła jego żona. Wtedy zaś zaczęły się problemy. Do straży dołączone zostały bestie, twój wuj miał olbrzymi wpływ na czarowników, zostali zastraszeni i teraz prowadzi tylko jedna osoba. Król ma blisko jedną osobę, która wie o wszystkim. Parę godzin temu nasi ludzie odkryli, że szukają cię już jakiś czas. Powiesz nam co w tobie takiego cennego i jak dzięki tobie wygramy?
- Naprawdę nazywam się Nicole Katherine Steel-Johnson, ale wole używać tylko nazwiska ojca. Jestem niezwykłą istotą bardziej niż myślicie. Aktualnie mam na sobie zaklęcie maskujące, które będziesz musiał ze mnie zdjąć. Sądzę, że czarownik, który użył zaklęcia zorientował się, że jest coś nie tak i poszukują mnie by się mnie pozbyć oraz by nie wyszła prawda na jaw. Gdy odzyskam swój prawdziwy wygląd i moc, będę mogła zniszczyć wuja i wszystko co złe. Ale żadna rada nie wchodzi w grę. Od wieków wszystkich pcha do wielkiej mocy, a ja mam większą niż ktokolwiek myśli.
- Skąd nas znasz?
- Ty zostałeś moim strażnikiem, byłeś przy mnie gdy cierpiałam z miłości, kryłeś mnie i mojego męża. Dymitr mówił ci o wszystkim, znałeś każdy nasz sekret. Gdy zostałam pośpiesznie koronowana, zostałeś głównym strażnikiem. Wiem, że kochałeś swoją pracę, ale robiłeś wszystko bym była bezpieczna, zgodziłeś się nawet na moją decyzję, która nie weszła w życie. Ciebie natomiast Loren, poznałam jako jednego z trzech głównych czarodziei. Moja przyjaciółka a nawet siostra, kochała się w tobie. Byłeś jej nauczycielem po tym jak zyskała większą moc po naszym połączeniu. Byliśmy przyjaciółmi, znałeś moje plany dzięki Cassie, która mówiła ci wszystko. Popierałeś mnie. Jeśli ją już spotkałeś z pewnością już za tobą wzdycha.
- Skąd mamy mieć pewność, że to wszystko prawda?- spytał Loren.
- Daj mi eliksir, pod jego wpływem powiem wszystko to samo. A magi nie oszukam.
- Nie musisz - wtrącił Powell.
- A co jeśli kłamie?
- Wykonasz zaklęcie, które zechce. Jeśli nas oszukała wydamy ją w odpowiednie ręce.
- Będziemy mieli kłopoty.
- Już je macie, kłócąc się, zamiast działać.- powiedziałam.
- Zgoda, zrobię to pomimo, że nie jestem przekonany.
- Czas wrócić do domu- powiedziałam cicho z uśmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz