Nicole:
W końcu święta dziś jadę do Polski. Czas od ostatnich zdarzeń minął spokojnie. Tak przynajmniej mi się wydaję. Nie informują mnie o niczym a ja sama chyba nie chce wiedzieć. Dyrektor sam zaczął się mną zajmować, natomiast Cassie ma zajęcia z Lorenem, po których widać uśmiech na jej twarzy. Niewiele mi mówi, ale widać, że między nimi coś się zmieniło.
Dyrektor szkoły wiele pomógł mi, Cassie oraz Zaynowi. Ja i Zayn zaczęliśmy rozumieć więź, która nas połączyła. Tylko czasami się zastanawiam czy to wszystko jest w ogóle możliwe? Znaczy gdyby mi ktoś kiedyś powiedział coś takiego może uznałabym go za wariata, ale teraz myśl, że mogę zwrócić komuś życie jest nie tylko niezwykłe, lecz także niewiarygodnie absurdalne. Żaden czarodziej nie może zwrócić życia komuś kto nie żyje, a ja mam to zrobić? Trudno w to uwierzyć. Spędzenie świąt w domu dobrze mi zrobi, z dala od tego wszystkiego będę mogła spokojnie pomyśleć.
Poza tym sam wyjazd będzie najlepszą rzeczą od długiego czasu. Po długich rozmowach Jason zgodził się poświadczyć, że wyjazd świąteczny spędzi ze mną choć tak naprawdę będzie w Nowym Jorku ze swoją dziewczyną- o której nic nie wiedziałam. A całe święta spędzę z Dymitrem i rodziną, za którą strasznie tęsknie.
- Spakowana?- usłyszałam za sobą głos przyjaciółek.
- Tak- odwróciłam się do nich.
- Cieszysz się na wyjazd?- spytała Care.
- Bardzo, nie mogę się doczekać aż zobaczę rodzinę, a wy jesteście gotowe?
- Ja tak. Loren mnie zabiera za godzinę- od Cassie biło szczęście jakby całe życie zaczynało być takie jakie chciała by było.
- Jak wrócę wszystko mi, nam opowiesz.
- Ale
- Doskonale wiesz co chcemy wiedzieć.- Care weszła w doskonałym momencie.
Cassie chciała coś powiedzieć, ale ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.
- Wasza Wysokość jesteśmy gotowi- do środka wszedł Powell.- Mogę zabrać walizkę?
- Tak, zejdę zaraz na dół.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, podeszłam do szafy i wyjęłam dwa małe pakunki dla przyjaciółek.
- Wesołych Świąt- powiedziałam to do każdej przytulając,- Na mnie już pora.
- Baw się dobrze- powiedziała każda z nich gdy żegnałyśmy się przy samochodzie.
Gdy zamknęłam za sobą drzwi samochód ruszył a wraz z nim mój powrót do domu. Za nim się obejrzałam byliśmy na lotnisku, na którym objęłam mojego strażnika i podziękowałam za jego poświęcenie- bo jeśli ktoś by się dowiedział miałby kłopoty.
Mówiłam już, że uwielbiam prywatne samoloty, gdy tylko weszłam na pokład usiadłam wygodnie w fotelu i czekałam na moment, w którym będę mogła się swobodnie poruszać. Dymitr był strasznie zajęty non stop coś robił na tablecie.
Gdy nadarzyła się pierwsza lepsza okazja przeszłam się po pokładzie i zaczęłam wszystkich hipnotyzować. No co ?! Nie chcę być zakablowana przez pracowników o dziwnych dźwiękach i dłuższej nieobecności strażnika. Podeszłam do mojego chłopaka i wyciągnęłam z jego rąk tablet, szybkim spojrzeniem sprawdziłam co robi, po czym go wyłączyłam i położyłam na fotelu obok. Złapałam jego dłoń.
- Potrzebuje pomocy, chyba nie odmówi pan księżniczce?
- Muszę pracować.- no nie wierzę.
- Wiem, ale tylko pan może mi pomóc- naciskałam dalej.- Bardzo proszę, potem dam panu spokój.
Wstał z fotela i pochylił się do mojego ucha, jego ciepły oddech ogrzewał moją skórę.
- Nikki co ty kombinujesz? Nie jesteśmy tu sami.- wyszeptał.
Uśmiechnęłam się lekko, złapałam go za dłoń i nakazałam iść ze mną.
Wtulona w jego ciało, wiedziałam, że nie zostanie tu ze mną do końca lotu.
- Chcesz wstać- powiedziałam.
Jego dłoń wciąż toczyła kółka na moich nagich plecach.
- Muszę popracować.
- Dlaczego? Do końca lotu moglibyśmy tu zostać i nikt by nic nie podejrzewał.
- Może i tak, ale muszę dokończyć pracę, a potem przez całe święta będę tylko dla ciebie i z tobą, ciałem jak i umysłem.
- Dymitr?- spojrzał na mnie gdy zapinał spodnie.- Czy gdyby była taka możliwość, oczywiście hipotetycznie, zrezygnowałbyś z tego?
- Z bycia strażnikiem?- przytaknęłam- Gdyby hipotetycznie była taka możliwość, to tak, zrobił bym to by być z tobą.- przysiadł na łóżku i położył dłoń na moim policzku.- Dlaczego o to pytasz.
- Nie wiem. Nie powinnam była- spuściłam wzrok.
- Ej, - podniósł moją twarz- możemy rozmawiać o wszystkim. I tak kiedyś będzie. Ale na razie musi zostać tak jak jest.
Musnął moje usta swoimi, ale ja przyciągnęłam go bliżej siebie by poczuć jego ciepło bliżej mnie.
- Kocham cię - powiedziałam gdy się ode mnie odsunął i poszedł w stronę drzwi.
Gdy weszłam do domu poczułam zimno, więc objęłam się mocniej kurtką i zeszłam zrobić ogień, by rozgrzać wnętrze, w którym się wychowałam. Dymitr w tym czasie wnosił wszystkie rzeczy do środka. Ciekawiło mnie co jest w reszcie rzeczy, które zostały włożone do samochodu.
- Dymitr, czemu to stoi w kuchni?
- Twój kuzyn to zorganizował, więc sama sprawdź. Zaniosę walizki na górę.- pocałował mnie w skroń i poszedł.
Otworzyłam każde z walizek, w którym było jedzenie- świąteczne. Kocham cię Damon- pomyślałam i włożyłam wszystko do lodówki.
Dziękuję za wspomnienie o mnie <3
OdpowiedzUsuńRozdział piękny :)
Kasia :*