Odzyskać nadzieję

środa, 20 lipca 2016

Rozdział 130

Dziękuję Kasi za motywacje :*

Nicole:

Nie wiem co się dzieje, ale krzyki, które słyszę muszą oznaczać coś złego. Czuję jak wnętrze mojego ciała płonie, po raz kolejny, a przecież nic takiego już nie miało się dziać. Ból jest okropny, lecz z moich ust nie może się wydobyć żaden dźwięk jakby coś mnie powstrzymywało. To co teraz czuję to strach, strach przed kolejną możliwością spojrzenia twarzą w twarz ze śmiercią, której nie chciałam oglądać.
Nie wiem ile to trwa parę minut, godzin a może dzień. Nic nie wiem, ale obecność, nie bliską, ale ta tyle wyczuwalną, by strać się walczyć.

Dymitr:

Gdy Loren zabrał ją z mojego pokoju do skrzydła medycznego w szkole, nie wpuścił nikogo z nas, tylko kazał pielęgniarce po dyrektora szkoły. Za drzwi słychać tylko krzyki i głośno wypowiadane zaklęcia. Cassie wciąż płakała w moich objęciach. Na końcu korytarza zauważyłem biegnącego dyrektora z pielęgniarką. Za nim ktokolwiek zdołał o coś zapytać weszli do środka, nie pozwalając nam niczego zobaczyć.
Boże nie pozwól mi jej stracić.Błagałem w myślach.
Nie chciałem stąd wychodzić, ale nie miałem wyboru gdy Jason się zjawił i kazał mi iść na watrę. Obiecał, że gdy tylko coś będą wiedzieć powiadomi mnie.

Loren:

Gdy tylko do środka wszedł dyrektor, podszedł do łóżka córki króla wampirów.
- Co jest?- spytał.
- Sam zobacz.
Wraz z pomocą pielęgniarek odwróciliśmy ciało młodej dziewczyny. Pod koronkowym szyciem bluzki był widoczny czarne znamię, które jak widać powiększało się.
- Jak to możliwe, żeby atakowali w ten sposób.
- Podaliście napar?- spytał.
- Oczywiście, ale nie za wiele wypiła. Poza tym trzeba zawiadomić jej rodzinę.
- Tak, ale pierw ją musimy uratować.
Oboje stanęliśmy po obu stronach jej łóżka, mocno chwyciliśmy jej ramiona i dotknęliśmy czoła. Natomiast pielęgniarki mocno trzymały jej nogi by się nie ruszała. Gdy ją zobaczyłem w tym pokoju, nie było najlepiej. Dobrze, że Cassie mnie wezwała. Nie wiedziałem co się wydarzyło i czemu nagle tyle osób było w pokoju tego strażnika, a poza tym dlaczego zanieśli ją tam a nie od razu tutaj. Myśl o Cassie była najlepszą rzeczą, ale nie mogłem jej mieć.
Używanie zaklęć czarnej magii jest zabronione, ale i tak znajdą sie tacy, którzy będą jej zwolennikami. Jak ktoś mógł tego używać wiedząc, że zaklęcia za bram szkoły nie zadziałają odpowiednio. Lecz dzięki temu szczęściu dziewczyna ma szansę przeżyć, bo inaczej umarła by nawet nie zdążając się odwrócić. Teraz czas odwrócić atak i usunąć znamię śmierci, którym ktoś ją oznaczył.
Byłem wykończony całym tym dniem, odsunąłem się od dziewczyny. Jej stan nie był najgorszy.
- Wpuść jedną osobę pewnie się o nią martwią- powiedział dyrektor.
Skinąłem głową, następnie ruszyłem w stronę wyjścia. Przestępując próg zobaczyłem dość wiele osób, którym na niej zależy. Spojrzałem na twarz Cassie była cała we łzach. Bolało mnie, że tak wyglądała, chciałbym by nigdy nie cierpiała.
- Jedna osoba może do niej wejść.
Gdy to powiedziałem jeden chyba jej kuzyn ruszył na przód, ale pewna dziewczyna go zatrzymała.
- Damon zaczekaj może niech jedna z jej przyjaciółek wejdzie.
- Jestem jej kuzynem.
- Tak, ale ona potrzebuję kogoś komu ufa.
- A mi nie...
- Nie kłóć się ze mną- weszła mu w słowo.- Która z was wejdzie?
Spojrzała na Cassie i jakąś wampirzycę.
- Idź Cassie ciebie z pewnością bardziej potrzebuję.
- Jesteś pewna?
- Tak, idź.
Przytuliła ją po czym ruszyła w stronę drzwi, które dla niej przytrzymałem. Gdy szliśmy w stronę łóżka dziewczyny. Najpiękniejsza dziewczyna jaką znam nerwowo zaciskała dłonie.
- Jest przytomna?- spytała.
- Jest słaba, więc nie wysilaj jej.
Poruszyła tylko głową na znak, że rozumnie, po czym szybko usiadła na brzegu jej łóżka.

Cassie:

Gdy ją zobaczyłam na tym łóżku chciało mi się bardziej płakać. Lorem się oddalił dając nam trochę przestrzeni.
- Tak mi przykro. - powiedziałam dotykając jej dłoni. 
- Ej, to nic wyliże się. Dużo tam was jest?
-  Trochę. - Po jej minie zauważyłam, że chciała zapytać o niego.- Nie ma go, ale był- dodałam szybko.- Tylko musiał iść chociaż bardzo nie chciał. Nikki ja naprawdę nie wiem jak to się stało.
- To może ja wyjaśnię - usłyszałam za sobą głos dyrektora.
Obie na niego spojrzałyśmy i sposób w jaki na nas patrzał oznaczał tylko jedno kłopoty, z których łatwo się nie wyjdziemy.
- Ale czy jest coś o czym powinienem wiedzieć?- spytał podchodząc na drugą stronę łóżka mojej przyjaciółki.- Nic?- zapytał po naszym milczeniu.- No cóż. W takim razie, zacznę. Zostałaś naznaczona przez czarną magię, gdyby Loren zjawił się parę minut później już byś nie żyła.
- Jak to możliwe?- spytałam.
- Jak wszystko inne, wśród nas jest magia. Nawet teraz, was przecież również płynie. Ale interesuje mnie jeszcze coś. Dlaczego znalazłaś się w pokoju strażnika a nie swoim czy na imprezie?
Nicole była przerażona, patrzała na twarz dyrektora, ściskając mocniej moją dłoń.
- Powinnyśmy mu powiedzieć.
- A co jeśli powiadomi radę starszych?
- Usunę to z jego pamięci.
- Czy to w ogóle bezpieczne?
- A mamy wyjście, muszą znać prawdę by pomóc mi, nam.
Byłam przerażona, ale zgodziłam się.
- Wyznam panu prawdę pod warunkiem, że w pomieszczeniu zostaniemy tylko my troje. Mówił pan, że mogę się do pana zwrócić. Teraz to robię.
Powiedziała wszystko spokojnie.
- Zgoda.

Nicole:

Nic nie jest dobrze. Kiedyś gdy byłam młodsza chciałam by moje życie było trochę zwariowane jak to filmach czy książkach, ale teraz chcę tylko wrócić do normalności. Mieć chłopaka, z którym będę miała spokojny, normalny związek. Wyjść za mąż w odpowiednim momencie mojego życia, mieć dzieci, pracę. Kłócić się o błahostki z kimś kto jest dla mnie ważny..
Z sali wyszli wszyscy i została nasza trójka. Może i nie chcę tego mówić, ale muszę. Potrzebuję pomocy kogoś kto ma doświadczenie, kogoś kto może wiedzieć jak pomóc walczyć by żyć.
Ściskam dłoń przyjaciółki, by czuć się spokojniejszą i silniejszą.
- Czy to co panu powiem zostanie między nami?
- Jeśli tego zechcesz, a także na twoje niewypowiedziane pytanie: nie powiadomiłem twoich rodziców.
- Dziękuję. Od czego zacząć- powiedziałam do siebie, lecz dyrektor i tak usłyszał.
- Może od początku.
- Parę dni temu przeszłam tak zwane ukształtowanie, w którym moja moc wybiera co zostaje wzmocnione a co słabnie. Nie potrafię tego wytłumaczyć i nie jestem pierwsza, która to przeżyła. Lecz z całą pewnością jestem ostatnia, tak przynajmniej twierdzą moje poprzedniczki. Ostatnim etapem była wieź między mną a Cassie. Potrafimy kilka rzeczy, ale dzięki temu i ona stała się silniejsza niż inne czarownice.
- Co?- spytała zaskoczona.
- Nie wiedziałaś- spytał dyrektor mojej przyjaciółki.
- Nie.
- Nie tylko z nią mam więź. Jest ktoś jeszcze, mężczyzna o którym nikt nie może wiedzieć. Nie chcę by zginął przeze mnie tak jak ginęli poprzedni. Rozumie pan?- przytaknął.- Dlatego Zayn mnie do niego zaniósł tylko z nim lub z Cassie czuję się najbardziej bezpiecznie. Są ludzie wśród, których żyje moja matka i dziadkowie, którzy zrobią wszystko by dotrzeć do mnie i do nich, by poznać sekret mojej mocy i zdolności. Dla swojej wiedzy zrobią wszystko, a moje poprzedniczki ginęły, bo nie wytrzymywały presji, a ich ukochani oddawali za nich życia, ja tego nie chcę. Moje życie nie jest aż tak cenne.
- Rozumiem, nic co mi powiedziałaś nie wyjdzie z tego pokoju, ale wrócimy do rozmowy gdy wydobrzejesz. Jeśli Cassie jest silniejsza tak jak mówisz, zajmiemy się tym. Teraz zostawię na chwile same, ale potem musisz wyjść dobrze Cassie?
- Tak panie dyrektorze.
Gdy tylko się oddalił, Cass spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś o mnie?
- Nie mów, że nie czułaś, ja czułam od jakiegoś czasu. A poza tym może teraz będziesz miała więcej czasu z Lorenem sam na sam.
- O czym ty mówisz?
- Dyrektor chcę, żeby nauczył cię poznać twoją nową siłę mocy- uśmiechnęła się z głupim uśmieszkiem.
- Nienawidzę cię.
- Taa jasne.
- No dobra zostawię cię, załatwić ci coś?- wstała z brzegu łóżka.
- Przemycie tu z Care Dymitra i Zayn, ale oddzielnie.
- Jasne. Jesteś niezwykła wiesz?
- Wolałabym być normalna.
- Nie możesz być, bo za bardzo cię wszyscy wielbią.
- Idź.
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła na korytarz pewnie gdzie wszyscy chcieli się czegoś dowiedzieć.
Czułam się strasznie zmęczona, ułożyłam głowę na poduszce a oczy jakoś same mi się zamknęły.

No napisałam a już się bałam, że go nie skończę choć nie wiem czemu, ale nie ważne.
Czy ten czas nie leci trochę za szybko? Chciałabym by trochę zwolnił, bo jak tak dalej pójdzie to za szybko dotrzemy do września.
Liczę, że miło wypoczywacie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz