Nicole:
- Biblioteka, to ta twoja kryjówka?
- Tak. Myślisz, że ten plastik tu wejdzie?
- Chyba nie. Powiesz mi kto cię przysłał i czemu kłamiesz? A najważniejsze kim jesteś?
- Mam na imię Gwen, moi rodzice są strażnikami. Bardzo oddani.
- A ty?- spytałam opierając moje cztery litery o stół.
- Cenie rodzinę królewską.
- Nie musisz tak mówić. Ja nie rozumiem trochę tej hierarchii w dwudziestym pierwszym wieku, więc nie wysilaj się. Traktuj mnie jak zwykłą osobę a nie jak córkę króla i mów co myślisz. Za prawdę cię nie zabije. I jeszcze jedno nie mów do mnie tytułem. Jestem Nicole.
- Moi rodzice są oddani naprawdę, ale kochają mnie i moje decyzje. A ja nie czuję, by być jakąś strażniczką. Wolę być kimś innym, pomagać innym bez względu na ich odmienność.
Ostatnie słowo użyła pokazując niewidzialny cudzysłów.
- Moja przyjaciółka cię nie zna, więc skąd o mnie wiesz?
- Dwóch strażników zwróciło się do mojej rodziny bym ci towarzyszyła. Uznałam, że to mogę zrobić dla moich rodziców, skoro mnie namawiali.
- Dwóch strażników, wiesz jak się nazywają?
- Tak są bardzo znani, przynajmniej wśród nowicjuszy, którzy się uczą. Każdy kto się uczy zna wszystkich ważnych.
- Mówiłaś, że nie szkoliłaś się na strażniczkę.
- Nie, ale na zajęcia musiałam uczęszczać bez względu na wszystko. Taki urok bycia córką strażników.
- Powiesz mi jak się nazywają?
- Powell i Bielikov.
- Mogłam się domyślić, że będę chroniona.
Spojrzałam na zegar.
- Zajęcia!- chwyciłam torbę.
- Spokojnie mamy je razem i zdążymy nauczyciel zawsze się spóźnia i to dużo.
- To normalne tutaj?
- Tylko z tym nauczycielem. Sama zobaczysz.
Gdy weszłam do sali uczniowie patrzeli w telefony a nauczyciela nie było. Szłam by zająć miejsce. Gdy otworzyły się gwałtownie drzwi, przez które w bieg chłopak i krzyknął.
- Idzie!
- To normalka siadajmy- powiedziała Gwen.
Chwilę gdy siadłyśmy weszły kolejne dwie osoby. Dziewczyna szła w stronę pozostałych, ale chłopak... moment to jest wykładowca. Spojrzałam na moją nową koleżankę.
- Tak- wyszeptała jakby wiedziała o co chcę zapytać.
Boże to obrzydliwe, niby się słyszy o takich rzeczach, ale robić to tak by wszyscy wiedzieli to obrzydliwe.
- Dyrektor wie?- spytałam szeptem.
- Jasne, że nie. Dziewczyny ciągną na te zajęcia by być jego. A on by nikt nie wiedział daje dobre oceny- odszeptała.
- Panią z tyłu przeszkadzają zajęcia?- usłyszałam głos mężczyzny z przodu.
Gwen nic nie powiedziała, a twarz miała czerwoną. A ja z natury spokojna i cicha, nie wiedząc całkiem czemu odezwałam się.
- Nie, ale Panu raczej owszem skoro przyszedł Pan w połowie wyznaczonego czasu.
- Może odważna i niemądra dziewczyna się przedstawi?
- Nicole Johnson- kąciki ust lekko mi się uniosły, a twarze wszystkich zwróciły się na mnie po wypowiedzeniu nazwiska.- Kontynuuję Pan zajęcia czy to koniec już?
Wszyscy patrzeli to na mnie to na wykładowcę.
- Proszę na przyszłość rozmawiać z koleżanką na przerwie a nie w czasie zajęć Panno Johnson.
Nawet u niego widziałam strach gdy wypowiedziałam nazwisko.
Gdy wyszłam z sali razem z Gwen, dziewczyna zaprowadziła mnie na świeże powietrze.
- Czy ja odpyskowałam wykładowcy?
- W pewien sposób. Nie sądziłam, że coś takiego zrobisz.
- Ja też. Masz teraz zajęcia?
- Tak, ale spotkamy się później. Jeśli będziesz chciała?
- Taa jasne, do zobaczenia.
Gwen poszła, a ja powiadomiłam Powella o tym, że ma do mnie przyjść.
Chwilę po tym jak weszłam do pokoju, wszedł również mój strażnik.
- Wasza Wysokość.
- Zamilcz i słuchaj. Jakim prawem zrobiliście coś bez mojej wiedzy? Mogłeś mnie chociaż uprzedzić o tym, że ktoś wewnątrz będzie nad mną czuwać. Obiecałaś mi szczerość, jestem przyszłą królową - mówiła szybko i ze zdenerwowanie. Gdy doszło do mnie po chwili co powiedziałam, usiadłam na łóżko schowałam twarz w dłonie i znów spojrzałam na strażnika. - Przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło, nie powinnam tak mówić.
- Nic się nie stało, powinienem powiedzieć o swoich zamiarach.
- O waszych. Wiem, że Dymitr też o tym wie, ale zakończmy to. Chcę szczerości czy to jasne?
- Tak. Bardzo mi przykro, że nie uprzedziłem Jej Wysokości.
- To wszystko.
Strażnik skinął głową i wyszedł z pokoju. Położyłam plecy na materac, wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Wybrałam numer, który należał do osoby, której również należy się wykład.
- Abonent nie odpowiada. Proszę zadzwonić później.- usłyszałam.
- Co do cholery.- wciskając ponowne połączenie i znów ten tekst.
- Tak. Myślisz, że ten plastik tu wejdzie?
- Chyba nie. Powiesz mi kto cię przysłał i czemu kłamiesz? A najważniejsze kim jesteś?
- Mam na imię Gwen, moi rodzice są strażnikami. Bardzo oddani.
- A ty?- spytałam opierając moje cztery litery o stół.
- Cenie rodzinę królewską.
- Nie musisz tak mówić. Ja nie rozumiem trochę tej hierarchii w dwudziestym pierwszym wieku, więc nie wysilaj się. Traktuj mnie jak zwykłą osobę a nie jak córkę króla i mów co myślisz. Za prawdę cię nie zabije. I jeszcze jedno nie mów do mnie tytułem. Jestem Nicole.
- Moi rodzice są oddani naprawdę, ale kochają mnie i moje decyzje. A ja nie czuję, by być jakąś strażniczką. Wolę być kimś innym, pomagać innym bez względu na ich odmienność.
Ostatnie słowo użyła pokazując niewidzialny cudzysłów.
- Moja przyjaciółka cię nie zna, więc skąd o mnie wiesz?
- Dwóch strażników zwróciło się do mojej rodziny bym ci towarzyszyła. Uznałam, że to mogę zrobić dla moich rodziców, skoro mnie namawiali.
- Dwóch strażników, wiesz jak się nazywają?
- Tak są bardzo znani, przynajmniej wśród nowicjuszy, którzy się uczą. Każdy kto się uczy zna wszystkich ważnych.
- Mówiłaś, że nie szkoliłaś się na strażniczkę.
- Nie, ale na zajęcia musiałam uczęszczać bez względu na wszystko. Taki urok bycia córką strażników.
- Powiesz mi jak się nazywają?
- Powell i Bielikov.
- Mogłam się domyślić, że będę chroniona.
Spojrzałam na zegar.
- Zajęcia!- chwyciłam torbę.
- Spokojnie mamy je razem i zdążymy nauczyciel zawsze się spóźnia i to dużo.
- To normalne tutaj?
- Tylko z tym nauczycielem. Sama zobaczysz.
Gdy weszłam do sali uczniowie patrzeli w telefony a nauczyciela nie było. Szłam by zająć miejsce. Gdy otworzyły się gwałtownie drzwi, przez które w bieg chłopak i krzyknął.
- Idzie!
- To normalka siadajmy- powiedziała Gwen.
Chwilę gdy siadłyśmy weszły kolejne dwie osoby. Dziewczyna szła w stronę pozostałych, ale chłopak... moment to jest wykładowca. Spojrzałam na moją nową koleżankę.
- Tak- wyszeptała jakby wiedziała o co chcę zapytać.
Boże to obrzydliwe, niby się słyszy o takich rzeczach, ale robić to tak by wszyscy wiedzieli to obrzydliwe.
- Dyrektor wie?- spytałam szeptem.
- Jasne, że nie. Dziewczyny ciągną na te zajęcia by być jego. A on by nikt nie wiedział daje dobre oceny- odszeptała.
- Panią z tyłu przeszkadzają zajęcia?- usłyszałam głos mężczyzny z przodu.
Gwen nic nie powiedziała, a twarz miała czerwoną. A ja z natury spokojna i cicha, nie wiedząc całkiem czemu odezwałam się.
- Nie, ale Panu raczej owszem skoro przyszedł Pan w połowie wyznaczonego czasu.
- Może odważna i niemądra dziewczyna się przedstawi?
- Nicole Johnson- kąciki ust lekko mi się uniosły, a twarze wszystkich zwróciły się na mnie po wypowiedzeniu nazwiska.- Kontynuuję Pan zajęcia czy to koniec już?
Wszyscy patrzeli to na mnie to na wykładowcę.
- Proszę na przyszłość rozmawiać z koleżanką na przerwie a nie w czasie zajęć Panno Johnson.
Nawet u niego widziałam strach gdy wypowiedziałam nazwisko.
Gdy wyszłam z sali razem z Gwen, dziewczyna zaprowadziła mnie na świeże powietrze.
- Czy ja odpyskowałam wykładowcy?
- W pewien sposób. Nie sądziłam, że coś takiego zrobisz.
- Ja też. Masz teraz zajęcia?
- Tak, ale spotkamy się później. Jeśli będziesz chciała?
- Taa jasne, do zobaczenia.
Gwen poszła, a ja powiadomiłam Powella o tym, że ma do mnie przyjść.
Chwilę po tym jak weszłam do pokoju, wszedł również mój strażnik.
- Wasza Wysokość.
- Zamilcz i słuchaj. Jakim prawem zrobiliście coś bez mojej wiedzy? Mogłeś mnie chociaż uprzedzić o tym, że ktoś wewnątrz będzie nad mną czuwać. Obiecałaś mi szczerość, jestem przyszłą królową - mówiła szybko i ze zdenerwowanie. Gdy doszło do mnie po chwili co powiedziałam, usiadłam na łóżko schowałam twarz w dłonie i znów spojrzałam na strażnika. - Przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło, nie powinnam tak mówić.
- Nic się nie stało, powinienem powiedzieć o swoich zamiarach.
- O waszych. Wiem, że Dymitr też o tym wie, ale zakończmy to. Chcę szczerości czy to jasne?
- Tak. Bardzo mi przykro, że nie uprzedziłem Jej Wysokości.
- To wszystko.
Strażnik skinął głową i wyszedł z pokoju. Położyłam plecy na materac, wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Wybrałam numer, który należał do osoby, której również należy się wykład.
- Abonent nie odpowiada. Proszę zadzwonić później.- usłyszałam.
- Co do cholery.- wciskając ponowne połączenie i znów ten tekst.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz