Nicole:
Czuje, że od śniadania czarownik i mój strażnik, zaczęli się dziwnie zachowywać, ale może mi się to tylko wydaje. Ksiądz wyszedł do kościoła, Powell poszedł zadzwonić i coś sprawdzić, tak przynajmniej mi powiedział, w czasie gdy ja siedzę w salonie i czytam książkę, która jest dla mnie tak wciągająca. Tak wiele ich spotkało. Tam gdzie jest mowa o mnie. Wciąż jest pisane, że zrobię coś wielkiego, ale co to ma być? Królową raczej nie będę najlepszą, nie czuję do tego powołania. Sama już nie wiem co jest prawdziwe.
Nie mam zamiaru tu siedzieć i czytać do powrotu Jean-Luca. Siedzę mu na głowie, więc by sprawić przyjemność. Zrobię obiad, a przynajmniej tyle ile potrafię zrobić.
Zaglądam do szafek w kuchni, nie mam zamiaru zrobić czegoś, co mogę przypalić lub mi się nie uda. Najlepiej zrobię naleśniki przy tym mam pewność, że niczego nie przypalę. Najgorzej będzie z jajkami, ale po co mam Jasona-na tą myśl na moich ustach pojawi się szeroki uśmiech.
Powell:
Rano zanim księżniczka wstała w kuchni kawę pił już czarownik. Musiałem go uprzedzić o tym co się dzieje. Gdyż w jakiś sposób może ją ochroni póki tu jesteśmy i jej tak szybko nie odnajdą.
- Kawy?- zapytał.
- Tak, chętnie.
Zauważyłem, że chcę wstać, ale go powstrzymałem. Nie był już młody, a nalać sam potrafię. Usiadłem na krześle obok księdza.
- Czy coś się dzieje?
Jak na czarownika wydawał się strasznie ludzki w zachowaniu, ale to przecież nie moja sprawa jaki ktoś jest.
- Niestety tak. Nie chcę by coś się panu stało, więc proszę o ostrożność i chcę prosić o pomoc w ochronie księżniczki do póki nie wyjedziemy z Francji.
- Czy to coś poważnego? Proszę zrozumieć, nigdy nie interesuje się sprawami wampirów, ale Nicole jest inna i bardzo ważna dla nas wszystkich.
- Tak to prawda Jej Wysokość jest naprawdę niezwykłą osobą. Ścigają ją ktoś. A tak dokładnie to ludzie jej wuja. Jest niebezpieczny, wszyscy uważamy na dworze, że ma ją na celu w dojściu do władzy.
- Skoro tak, zrobię co w mojej mocy. Chcę, by ona zrobiła wszystko co najlepsze dla naszej społeczności. Może zakończy całkowicie różnice i da nam wszystkim spokój życia.
- To by było coś wspaniałego. Pójdę po nią, by coś zjadła, koło południa wyjedziemy.
- Tak prędko?
- Tak, jej ojciec bardzo nalega, by chronić ją na dworze.
Przytaknął, a ja poszedłem obudzić księżniczkę na śniadanie.
Jean- Luc
Wiem, że ona jest tą ostatnia. Mam nadzieje, że Bóg da mi tyle sił, by zobaczyć jej cuda, które ma stworzyć. Dziewczyna na wielką przyszłość, o której jeszcze nie wie, o której nikt nie wie.
Jak długo to możliwe będą ją chronił, ale skoro są tu tak krótko. Muszę jej zapisać to co ważne i gdyby czegoś potrzebowała kontakt do mnie.
Niech Bóg Jej błogosławi.
Nicole:
Czas minął tak szybko w południe pod dom księdza przyjechał mój kuzyn. Dziwiło mnie tylko zachowanie strażników, ale może po prostu za mało sypiam. I to wszystko wydaje mi się takie z przemęczenia.
Na pożegnanie Jean- Luc dał mi kopertę i powiedział, że zawsze mogę się do niego zwrócić, a ja jak na księżniczkę przystało podziękowałam.
W samolocie Lucas zasnął, ja niestety nie mogłam znowu. Dlatego włączyłam sobie muzykę …. I zaczęłam czytać.
Chcę śmierci, nie zniosę dłużej tego wykorzystania. Wydaje mi się, że z każda chwilą chcą coraz więcej.
Uwierzcie mi chcę żyć, mam przecież dla kogo, mam cudowną matkę, brata i ojca. Chociaż wiem, że on nie jest moim. On chyba uważa mnie za swoją córkę. Matka od moich urodzin bardzo stara się bym nie wyróżniała się od innych, ale to nie łatwe. Gdy nie potrafi się robić tego co inni.
Zaczynam chyba coś czuć do zwykłego człowieka, którego spotykam z matką na zakupach każdego ranka. W nocy ciągle mi się śni. Na jego widok serce me wariuje, a przy dniach, w których musze wziąć krew matki by żyć, chcę pożywić się nim. Gdy mojego brata i ojca nie ma, błagam matkę o to by wyjawiła mi prawdę, na temat mego prawdziwego ojca.
Sił nie mam na życie, chciałabym mieć więź, bo wtedy może ona by mnie tu trzymała w jakiś sposób, ale jeśli ktoś się o nim dowie zabiją go.
Rada i cała społeczność uważają ludzi za nie równych nam w sensie małżeńskim, ale wszędzie indziej ludzie są dla nich równi.
Uważają, że nasza krew nie może być mieszana z krwią ludzką i krwią mego ojca/ naszych ojców- wampirów. Obelga dla równowagi świata.
Równowaga świata- kpina. W szkole, w której uczą naszą społeczność. Równość jest wtedy gdy krew czarownika miesza się z krwią czarownika, wampira z wampirem, wilkołaka z wilkołakiem, ludzka z ludzką. Co to za równość?
Wilkołaki? Słyszałam, ale to … niesamowite. Muszę znaleźć coś o ukształtowaniu mocy.
Czuję nadchodzi. Wyjechaliśmy z Jean-Luciem do oddalonego domku by mieć spokój.
Poznałam nie dawno kogoś jest taki jak moja matka, ale coś jest w nim. Co każe mi być ufną , jak i ostrożną. By pokazać mu swoje oblicze powoli.
Nie spałam kilka ostatnich nocy, a wczoraj spałam cały dzień. Jean- Luc uważa, że już czas. Spakował nas oboje. Boję się tego.
Dojechaliśmy nareszcie na miejsce. Muszę się położyć, czuję jak moje ciało płonie. Gdy tylko się położyłam. Jean przywiązał moją jedną rękę sznurkiem, który zaczarował.
Noc minęła spokojnie, Angelika jest tylko cała rozpalona. Wszystko wygląda na mocniejsza chorobę, które przechodzi zwykłe dziecko. Usłyszałem krzyk.
Zaczęło się od płonięcia dłoni, ale z czasem jej ciało zaczęło płonąć. Nic nie spłonęło. Nawet piżama, w której leży. Ciągle używam zaklęć, które mogą jej ulżyć. Gdy wszystko się uspokoiło, zacząłem przygotowywać wywar na jej głód.
Piąta noc była straszna, po raz pierwszy przez jej krzyki wyszło błaganie o śmierć. Nie mogę znieść patrzenia na jej ból, ale pomogę jej. W końcu to mnie wybrała.
Pije chyba litrami wywar.
Ciało przez ostatnie pół godziny strasznie zmniejszyło temperaturę. Zniknęła mi w tym czasie chyba ze trzy razy.
Dzień szósty, po południe.
Wyszedłem na chwilę na dwór, Angelika śpi. Sam jestem zmęczony. Piszą to za nią, ale gdy jej się polepszy z cała pewnością napiszę co ona czuje.
Gdy wszedłem do środka w pokoju, na jej łóżku jej nie było. Znalazłem ją w łazience, gdzie na podłodze jest pełno krwi. A ona drżącymi rękami próbuje się zabić.
Nie wytrzymałam zamknęłam książkę. Oddychałam szybko i głęboko ustami, Będę chciała się zabić. Nie, to niemożliwe
- Czy wszystko w porządku?
Dopiero zauważyłam stewardesę obok fotela, która podsunęła mi paczkę z chusteczkami. Wzięłam je i gdy odeszła, przyłożyłam jedną do twarzy. Nie czułam łez, lecz chusteczka było mokra.
Boję się tego co jeszcze tam mogę wyczytać. Księga miała mi pomóc, a zamiast tego to ona mnie przeraża.
Nie długo przed lądowaniem, poprosiłam o coś mocnego. Nawet mój kuzyn chciał wiedzieć po co mi to.
Niestety droga do dworu mi się strasznie dłużyła mimo, że kierowca jechał dziwnie strasznie szybko. W mojej głowie ciągle siedziało to co przeczytałam. Lecz gdy tylko ujrzałam dwór coś mi się nie spodobało.
- Lucas od kiedy przy bramie jest więcej straży?
- Od niedawna, ale nie martw się. Ojciec ci wszystko wyjaśni.
Mówił na jednym wydechu. Wzruszyłam ramionami i zmarszczyłam usta na to co powiedział.
Byłam wykończona, głodna i stęskniona za Dymitrem. Powell powiedział, że ktoś zajmie się bagażem. Więc wzięłam torebkę, w której była księga i poszłam do kuchni coś zjeść.
Po drodze do sypialni zadzwoniłam do Polski. Przed otworzeniem drzwi do pokoju rozłączyłam się z ciotką. Marzę o kąpieli w wannie i łóżku. Gdy weszłam do środka, zastałam ciemno. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam macać ścianę w poszukiwaniu włącznika. Już miałam wcisnąć, gdy poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach i usta na szyi. Opuściłam torbę.
- Dymitr- wyszeptałam odwracając się.
Jego usta prowadziły ścieżkę po mojej szyi w górę do mojego ucha. Ręce położyłam na jego ramionach. Jego usta wędrowały z mojego policzka powoli w stronę moich ust. Aż wreszcie się połączyły. Na początku powoli, aż pochłonęła nas tęsknota i miłość, a może i pożądanie. Gdy się oderwaliśmy, Dymitr włączył światło.
- Nie możesz wyjeżdżać na tak długo.
- To prawda.
Gdy po tej ciemności moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Zauważyłam, że mój ukochany ściął włosy i nawet teraz lepiej wyglądał, w krótszych.
- Ściąłeś włosy.
- Tak, wyglądasz na zmęczoną.
- I jestem, marzę tylko o kąpieli i łóżku.
- Dam ci odpocząć.
- Idziesz?
- Nie na daleko, poza tym wkrótce znów się zobaczymy.
- Zostań ze mną.
Złapałam go za dłoń i zaczęłam ciągnąć w stronę łazienki. Chcę z nim teraz być.
- To dobry pomysł?- zapytał gdy zamknęłam drzwi.
- Nikt już raczej nie przyjdzie. Ale..
- Wiem- przerwał mi i złożył lekki pocałunek.
Woda zaczęła się lać do wanny, a ja z Dymitrem pomiędzy pocałunkami zaczęliśmy się pozbywać naszych ubrań. Gdy ja zostałam w bieliźnie jak i Dymitr. Poczułam krępowanie, ale gdy mnie pocałował mocno i głęboko.
Opierałam się o klatkę piersiową ukochanego, woda zakrywała nasze ciała. Teraz czułam się bezpieczna i kochana. To drugie może i mam, ale takie uczucie mogę mieć tylko od niego.
Po raz pierwszy było tak spokojnie tylko my. Tak bardzo chciałabym więcej takich chwil.
Po dobrych pół godzinny w wannie wyszliśmy z wanny. Ubrałam piżamę, a Dymitr swój t-shirt i bokserki. Leżeliśmy razem w moim łóżku, twarzami do siebie. Palcami jeździłam po jego twarzy i włosach.
- Znalazłaś to po co jechałaś?
- Tak.
Dymitr podniósł się na łokciach.
- Co jest?
- Przeczytałam … Proszę nie chcę teraz o tym mówić.
Dotknął mojej twarzy i pocałował w czoło.
- Dobrze, ale powinnaś się przespać.
- Zostaniesz?
- Jak długo tylko będę mógł.
Zsunął się i objął mnie od tyłu. Czułam jego oddech na mojej szyi.
- A teraz śpij- wyszeptał mi do ucha i mocniej objął.
Przy nim zasnęłam szybciej niż zwykle.