Nicole:
Rozmowy z Cassie podczas oprowadzania były świetne. Czułam się przy niej inaczej niż przy kimkolwiek innym. Jakbym mogła wszystko jej wyznać- jakby była siostrą, której nie mam.
Gdy odprowadziła mnie do mojego pokoju, drzwi się nie zamykały. Najpierw zjawili się Lissa i Damon, potem Lucas z Meg, następnie Caroline i Jack. Gdy jedni wychodzili, wchodzili kolejni. Od ich uścisków i gadek zrobiłam się zmęczona, a musiałam się rozpakować, ale ledwo zaczęłam a drzwi od pokoju w szkole znów się otworzyły i tym razem wszedł strażnik Powell. Rozmowa nie trwała długo, zapewne widział moje zmęczenie.
Skończyłam wkładać ubrania do szafy i położyłam się na łóżku mając nogi na podłodze, po czym wypuściłam powietrze z ust i przymknęłam powieki. I znów usłyszałam pukanie do drzwi. Marzę tylko by ten dzień się skończył, a ja zasnęła w ramionach Dymitra.
I dopiero do mnie dotarło, że teraz tak nie będzie. Smutek wstąpił na moją twarz, ale zwlekłam się z łóżka, by otworzyć kolejnemu cholerykowi drzwi.
Ale w momencie gdy je otworzyła i zobaczyłam ukochanego. Wciągnęłam go do środka, zamknęłam drzwi i przywarłam do jego ust. Dymitr złapał mnie mocno w talii i przyciągnął do siebie pogłębiając pocałunek. Gdy się oderwaliśmy czułam, że moje usta są lekko jakby nabrzmiałe od pocałunku.
- Tego mi było trzeba- powiedziałam zarzucając ręce na jego szyję.
- Mam nadzieje, że mówisz o mnie.- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Ciebie najbardziej mi brakuje.
Jego zapach wypełniał teraz cały pokój a to wszystko czego teraz potrzebowałam.
- Ale chyba nie przyszedłeś tu tylko dla pocałunku.
- Nie. Miała przyjść teraz Cassie po ciebie, ale po drodze spotkała mnie i poprosiła bym po ciebie poszedł. I no cóż skorzystałem z okazji.
- A dokąd mam się udać?
- Na kolacje.
- A potem?
- Nie wiem, ale ty chyba już coś masz w planach, hmm?
- Mam, ciebie. Bo bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też kocham. Ale powinniśmy już iść.
- Dobrze.
Puścił mnie, otworzył drzwi i szłam z boku wraz z nim, by się nie zgubić. Bo mimo, że Cassie wszystko mi pokazała to i tak miałam poczucie, że szybko mogę się tu zgubić.
Drzwi do wielkiej sali były szeroko otwarte. Długie stoły zastawione jedzeniem, zapach dobiegł i do mnie a ja poczułam się naprawdę głodna.
Poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń, ale nie była to dłoń Dymitra. Spojrzałam na bok i zobaczyłam uśmiechniętą Cassie.
- Głodna?- spytała.
- Jasne.
Spojrzałam w drugą stronę, ale Dymitra już nie było. Czy mogłam się aż tak zamyślić i ominąć jego odejście ode mnie.
- Więc chodźmy.
Weszłyśmy do środka. Pomimo, że rozpoczęcie jest dopiero za dwa dni, w szkole i tak znajdowało się już dość sporo uczniów.
Rozglądałam się po sali szukając kogoś z bliskich- rodziny, przyjaciół. Czułam na sobie wzrok innych uczniów, ale to były lekkie spojrzenia.
Byłam wdzięczna, że może nikt jeszcze nie zna mojej tożsamości. Gdy byłyśmy w połowie drogi zobaczyłam machającą do mnie narzeczoną kuzyna. Uśmiechnęłam się, złapałam Cassie za rękę i pociągnęłam w stronę bliskich, ale czułam jak się opiera. Więc stanęłam i spojrzałam na nią.
- Co jest?
- Ja… może lepiej jak sama do nich pójdziesz.
- Czemu tak mówisz, oni nie gryzą. No chodź.
- Rzadko tutaj ktoś taki jak oni siedzą z kimś obcym, a szczególnie ze mną.
- Ej, dla mnie jesteś ważna i chcę byś poszła ze mną. Obiecuję, że będą grzeczni. Proszę- zrobiłam dziwną smutną minkę, a Cass się uśmiechnęła i zgodziła się.
Usiadłyśmy koło siebie. Wszyscy rozmawialiśmy jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Jakby mnie nic nie goniło, nic nie pragnęło mojej śmierci. Chciałabym mieć jak najwięcej takich chwil jak ta. Cieszyć się normalnością.
Gdy skończyliśmy jeść kolację. Razem z Cassie udaliśmy się do mojego pokoju, by porozmawiać.
- Więc powiesz mi coś o sobie i Lorenie?
Nigdy nie byłam wścibska czy zbyt ciekawska. Byłam po prostu cicha, ale wiele słyszałam, bo przecież w słuchaniu jestem dobra.
- Nic miedzy nie ma.
- Ale się w nim kochasz, mam rację?
- Tak, ale on jest straszy, a poza tym teraz będzie nas uczył.
- Uważasz, że to skomplikowane zapewne, ale to nie prawda. Jesteście tacy sami- oboje magowie. Nie to co ja i Dymitr. On jest kimś ważnym, ale ty jesteś córką kogoś ważnego i kiedyś też będziesz kimś ważnym. On jest straszy. Właśnie ile on ma dokładnie lat?
- Dwadzieścia cztery skończy teraz w październiku.
- No, no dokładna jesteś, datę też znasz?
- Niki- powiedziała lekko nabuzowana.
- No dobrze. Ale co ci przeszkadza różnica wynosi cztery. Nikt cię nie zabije za kochanie go, a może i on kocha ciebie.
- Raczej nie.
- Skąd ta pewność.
- Od lat się w nim kocham i od lat słucham o tym jak często zmienia dziewczyny, a z tego co wiem są śliczniejsze ode mnie. Nie mam u niego szans. Przestańmy o tym mówić i powiedz mi, o tym czego wcześniej nie powiedziałaś.
- Zgoda, w końcu od teraz to dotyczy i ciebie.
- Mam się bać?
- Nie wiem, ja się boję.
- No to czas rozwiązać twój kłopot.
- No dobrze.
Zaczęłam jej mówić o innych kobietach takich jak ja i o tym jak umarły. O tym co się dzieje między mną a Dymitrem. Oraz do najważniejszego. O tym jaki cel ma ona w tym wszystkim.
Po tym jak wyszedł Powell, zadzwoniłam jeszcze do Jean-Luc’a by usłyszeć z jego ust wyjaśnienie tego co się wydarzyło między mną a Cassie. Wolę mieć księgę zamkniętą i użyć ją w ostateczności. Jej zawartość mnie przyciąga i odstrasza. Te uczucia są takie mieszane.
Uczucie to przypomina mi inne, z klasy drugiej szkoły średniej. Gdzie w małej sali były zajęcia związane z gimnastyką i siłownią. Mieliśmy się właśnie przygotowywać z dziewczynami do utrzymania się do podporu na drążku i zejścia za pomocą pochylenia się do przodu. Nie zbyt lubię w-f, ale nie mam nic przeciwko niemu. Jak zwykle do zrobienia czegokolwiek jestem prawie na końcu. Z pomocą nauczyciela utrzymałam się na drążku, to akurat nie jest trudne, ale to ćwiczenie nie budziło we mnie lęku, ale pochylenie już tak. Jakby coś odbierało mi wyobrażenie o łatwości z jaką reszta dziewczyn to robiło. A mnie pożera strach, pomimo, że według nauczyciela każda powinna to zrobić. Lecz strach odbiera mi siłę. W pierwszej klasie powiedziałam sobie, że zrobię ten wymyk w drugiej klasie, ale dziwne uczucie strachu odebrało mi odwagę, którą miałam przed jego wykonaniem. Ale w momencie gdy nadszedł czas na ocenę. Zebrałam w sobie siłę i odepchnęłam uczucie, które nie pozwalało mi na wykonanie ćwiczenia. Nauczyciel był zadowolony, ale ja czułam się jeszcze lepiej.
Czy uczucia, które ma w sobie mogą się aż tak mieszać? Sama już czasem się zastanawiam kim tak naprawdę jestem.
Mówiłam jej o tym co mnie czeka już niedługo i o tym jaką rolę ma w moim życiu.
- Chyba oszalałaś. Ja …
Wstała i kręciła się po niewielkim pokoju w kółko, aż gdy się zatrzymała spojrzała na mnie.
- Wierzysz w to?
- Chyba tak. Dam ci coś, ale nikt nie może go zobaczyć, ani czytać.
Podałam jej księgę, którą wyjęłam z szafy.
- Przeczytaj, a potem sama zdecyduj.
Wzięła ją nie pewnie. Pożegnała się i wyszła. Wzięłam dość długi prysznic. Już dobrze zasypiałam gdy poczułam jak niewielkie łóżko ugina się pod czyimś ciężarem. Chciałam krzyknąć, ale objął mnie znajomy zapach. Obróciłam się, przełożyłam rękę przez jego ciało. Poczułam jak całuje mnie w głowę i mówi dobranoc. Byłam tak wykończona, że z łatwością zasnęłam.
Dymitr:
Wiedziałem, że nie powinienem może przychodzić, ale chciałem z nią być tej nocy. Czułem jak jej ciepłe ciało wtula się we mnie. Kocham ją, a dzisiejszy dzień był zapewne męczący.
Czuję się lepiej mając pewność, że moja ukochana jest bezpieczna.
Gdy się obudziłem było wcześnie i idealnie by wyjść i nikt się nie dowiedział o tym, że byłem z nią. Gdy jak najdelikatniej się wyswobadzałem się z jej objęć, bałem się, że się obudzi. A chciałem by spała jak najdłużej i wypoczęła.
Przed wyjściem spojrzałem jeszcze raz na jej spokojną twarz.
Gdy wyszedłem na korytarz spotkałem jednego ze strażników, więc dałem mu jakieś wyjaśnienie i poszedłem do siebie.
Cassie:
Od momentu gdy poznałam Nicole czułam, że ona i ja mamy coś wspólnego. Nie mogłam uwierzyć w to co mi mówiła. Gdy tylko weszłam do siebie położyłam książkę na łóżku. Wzięłam prysznic , a gdy wyszłam z łazienki wzrok spoczął na książce od Niki.
A co tam, nie umrę od tego.
Zaczęłam czytać od początku z każdą stroną było lepiej lub gorzej. Pisali o niej- miała być ważną osobą, miała odmienić los wszystkich, a ja miałam jej w tym pomóc czy raczej być częścią tego co zrobi.
Skończyłam czytać po paru godzinach. Gdy zasnęłam myślałam o tym co zrobić związku z Nicole. Decyzja, którą podejmę może zapewne zmienić moje życie, ale jeśli Nicole ma rację i się nie zgodzę ona umrze, a wraz z tym będę odczuwała poczucie winny.
Nicole:
Za godzinę rozpoczęcie roku szkolnego. Nie miałam możliwości zobaczenia Cassie przez ten czas. Ubrałam na siebie biało-czarną sukienkę do tego czarne baleriny, naszyjnik od Dymitra i kolczyki. Włosy spięłam spinką.
Gdy nadszedł czas Caroline wraz z Jackiem przyszli po mnie i razem poszliśmy na rozpoczęcie.
Dyrektor zaczął wymawiać przemówienie, przedstawiał nowych nauczycieli i zaczął mówić o specjalnym gościu, dopiero wtedy się skupiłam gdy wymówił nazwisko mojej rodziny. Spojrzałam na przód i zobaczyłam mojego ojca. Koło siebie zaczęłam słuchać szepty na temat przybycia króla wampirów i na swój temat.
Gdy wszystko wyjaśnione uczniowie się rozeszli do odpowiednich sal. Gdy w końcu weszłam do klasy usiadłam do jednej z ławek. Nauczycielka starała się uciszyć wszystkich.
Nowa wychowawczyni Nicole
Przedstawiła plan zajęć dla nas. Gdy wszyscy mieli chęć już wyjść powstrzymała nas i kazała nam coś o sobie powiedzieć.
Gdy przyszła moja kolej, czułam przerażenie- choć nigdy w takim momencie nie czułam czegoś takiego.
- Nazywam się Nicole- lepiej będzie bez nazwiska- Lubię książki i miło mi was poznać.
Myślałam, że kolejka pójdzie dalej. Do momentu, w którym usłyszałam pytanie na temat mojego nazwiska. Nauczycielka spojrzała na mnie wzrokiem, który nakazywał mi odpowiedzieć.
- Steel-Johnson.
Wtedy słyszałam szepty, nauczycielka zaczęła wszystkich uspokajać i kazała przedstawiać się dalej. A ja skuliłam się bardziej na krześle. Gdy tylko wyszłam z klasy poszłam jak najszybciej do siebie.
Cassie:
Słyszałam już plotki o Nicole, wieści o córce króla wampirów bardzo szybko się rozniosły. Wzięłam księgę i poszłam do jej pokoju. Bo gdzie lepiej się schować niż u siebie w pokoju. Zapukałam i weszłam do środka.
- Hej- przywitałam się.
- Hej.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, wszyscy już wiedzą?
- Zapewne, ale się nie przejmuj. Proszę jest twoja- podałam jej książkę.
- Dzięki.
- I muszę ci coś powiedzieć. Jestem za.
- Więc wierzysz w to co tam napisały?
- Tak i pomogę ci. Od teraz jesteśmy w tym razem.- poddałam jej dłoń.
Lecz jednak mnie uścisnęła i podziękowała.