Odzyskać nadzieję

środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 114

Nicole:

Siedziałyśmy wszystkie w jednym z pokoi. Zjadłyśmy śniadanie i pojechaliśmy na zakupy. Zaskoczona i szczęśliwa byłam, że Michael zgodził się na ten wyjazd. Warunkiem był powrót przed zachodem słońca. Przed wyjazdem wzięłam coś przeciwbólowego, bo strasznie zaczęła mnie boleć głowa. Śmiałyśmy się cały czas. Dziewczyny były szczęśliwe będąc tutaj, a ja jestem szczęśliwa móc znów poczuć się sobą. Strażnicy robili wszystko by dać nam jak największą swobodę. Biegałyśmy jak oszalałe po galerii już od godziny. Gdy spojrzałam na Powella pokazał mi na swój nadgarstek. Wiedziałam, że nasz czas w mieście się kończy.
Kuzynki wcisnęły mi kolejną bluzkę i wepchnęły do przebieralni. Zaczęłam zdejmować górną bluzkę. Gdy musiałam podtrzymać się ściany przede mną,  Zrobiło mi się słabo i zawołałam Dymitra. Starałam się oddychać głęboko, ale zanim Dymitr odsłonił materiał mnie już nie było.

Dymitr:

Staliśmy dość daleko od Nicole i jej kuzynek. Wciąż widziałem jej uśmiech i śmiech, gdy biegała po całej galerii i po mieście.
Nicole weszła z powrotem przebieralni. Obserwowałem z resztą strażników cały teren. Gdy usłyszałem jej głos. Zacząłem iść dość szybkim tempem w jej stronę, by niczego nie wyglądało może zbyt dziwnie. Ale gdy odsłoniłem już zasłonę Nicole upadła.

Kuzynki:

Stany są niesamowite. Od czasu gdy chodzimy po galerii. Jeden z mężczyzn bardzo skupiał na niej swój wzrok i nawet był u nas kiedyś.
- Jak myślisz pójdzie do niej?
- Trudno powiedzieć, ale widać, że Paulina jest szczęśliwa tutaj.
- Tak. Tylko dziwnie tu trochę.
- A tam. Dbają o nasze bezpieczeństwo. Jeśli to ważne byśmy byli bezpieczni to się zgadzam. Poza tym ten po lewej też niezły jest?
- Może i tak.
- Co?
- No co? Ja już mam chłopaka.
- No tak.
- Patrz.
Uśmiechałyśmy się na widok mężczyzny idącego do przebieralni.

Dymitr:

Zasłoniłem nas, starałem się ją obudzić, ale na nic. Zostało tylko czekanie. Dla mnie to była wieczność, ale na zegarku minęło ledwie trzy minuty.
- Kochanie?- spytałem gdy jej oczy spojrzały na moją twarz.
- Już jest dobrze.
- Na pewno?
- Tak.
Gładziłem jej policzek dłonią.
- Porozmawiamy później, zgoda?
- Tak. Może wyjdziesz?- spytała już z uśmiechem.
Dopiero teraz zauważyłem, że nie miała na sobie bluzki.
- Może.
Podniosłem ją. Jedna ręka zaczęła błądzić po jej ciele.
- Czy to nie jest czasem niebezpieczne?
Mimo, że starała brzmieć poważnie, nie udało jej się.
- To ja powinienem się o to martwić.
Następnie złączyłem nasze usta. Mimo, że chciałbym to pogłębić wiem, że nie mogę. Przynajmniej nie tutaj i nie teraz.
Z całych sił oderwałem się od Nicole i wyszedłem.

Nicole:

Moment w przebieralni pozwolił mi na moment zapomnieć o tym co się wydarzyło w ciągu kilku minut.
Dziewczyny zjadły obiad i poszły do łazienki. Powell w tym czasie podszedł do mnie.
- Czy coś nie tak?
- Gdzie jest drugi samochód?
- Wasza...
- Nie jestem głupia. Ojciec nie puścił by mnie tylko z wami, więc?
- Na parkingu.
- Wasza trójka pojedzie z moim kuzynkami na dwór.
- Ale...
- Nie przerywaj mi. Pojedziecie na dwór i zadbasz o to by nic im się nie stało. Ja wrócę drugim samochodem. Czy to jasne?
- Tak, ale chcę wiedzieć co się dzieje?
- Coś się wydarzy. Nie mów Dymitrowi. Powiadomisz Hansa o stanie gotowości. Proszę cię, zrób to o co proszę.
- Dobrze Wasza Wysokość.

Dziewczyny mnie posłuchały i pojechały ze strażnikami. Dymitr nie dawał mi spokoju, pytaniami. Wyznałam mu, że go kocham i odcięłam się od niego.
Strażnik objeżdża Central Park i dopiero rusza na dwór. Żaden się nie sprzeciwia i robią co każę.
Robi się ciemniej i to mnie przeraża. A najgorsze się zacznie wkrótce.

Już niedaleko jest dom widzę, ale nagle opony po czymś przejeżdżają, a samochód zwalnia. Puszczam sygnał do Powella. Kierowca wychodzi by sprawdzić co się stało. Ale ja jestem cała przerażona. Odpuściłam barierę i mówię Dymitrowi co ma zrobić. Gdzieś za samochodem słychać straszne dźwięki. Strażnicy wychodzą z auta, a mnie każą zostać w środku. Nie chcę by tylu ludzi za mnie ginęło, ale wiem też, że jest to nieuniknione. Bez ostrzeżenia tylna szyba samochodu się roztrzaskuję pod naporem rzuconego ciała strażników. Samochód nie jest bezpieczny wysiadam jak najprędzej i biegnę do bramy. Przede mną z drzew zeskakują bestie. Przekręcają głowy i wciągają zapach jakby byli w kuchni i czuli coś smacznego. Ruszyli w moją stronę, ale odepchnęłam ich i biegłam dalej. Słyszałam odgłosy walki i krzyki, że mam uciekać do bramy.
Byłam już blisko. Widzę już wychodzących strażników, część już biegnie w moją stronę. Ale gdy czuję szarpnięcie za rękę obracam się i czuję ból po przebiciu skóry, który nie trwa długo. Gdyż słychać krzyk gdy strażnik przebija bestie. Strażnicy pomagają mi się dostać na teren dworu. Ledwo przedostaję się przez bramę. Wszystko dzieje się tak szybko i brutalnie. Zostaje podnoszona, chwila pozwala mi zauważyć Dymitra, który rusza na koniu w ucieczce by mnie chronić. Minimalnie za jego ramieniem widzę bestię wchodzące na dwór i próbę zamknięcia bramy. Po dłuższej chwili Dymitr schodzi z konia, następnie robię to samo. Nie wiedząc co robić społaszam konia. Dymitr bierze mnie za dłonią mocno ściskając. Biegniemy schodami i korytarzami, ale gdy wchodzimy do jego sypialni jestem zaskoczona.
- Ubierz to.
Podaje mi jakieś dresy i T-shirt z mojego pokoju. Nie chcą tracić czasu zdejmuje przy nim swoje ubranie i zakładam to które mi dał. Ubraną ciągnie mnie do tajemnego korytarza.
- Dokąd biegniemy?
Nie dostałam odpowiedzi. Spytał tylko gdzie ją mam. Na początku nie rozumiałam o co mu chodzi, ale powiedziałam gdzie ją mam. Ukochany kazał mi tu zostać i się nie ruszać. Strach ogarniał całe moje ciało. Martwiłam się o moje dwie kuzynki, o moją rodzinę a teraz w szczególności o ukochanego.Nagle zjawił się przymnie zauważyłam na jego twarzy odrobinę. Wystraszyłam się.
- Nie jest moja. Musimy iść.
Nikt nie mógł nas tu znaleźć, ale dźwięki za ścianami było słychać.
Wszystko dzieje się szybko, moje nogi bolą mnie od biegu. Dymitr nie odzywa się do mnie. Nie wiem nawet, w którym momencie byliśmy w podziemiach, a kiedy się stało, że biegniemy lasem.
Po dobrych chyba dwudziestu minutach biegu przez las zobaczyłam samochód.
Dymitr kazał mi wsiadać, wcisnął gaz. Za nami nikogo nie ma.
Nie wiedziałam co się dzieje.
Do momentu gdy zatrzymaliśmy się przy jakimś motelu.

1 komentarz:

  1. Że co? Co się dzieje?? Kurde no..za dużo na raz xd czekam z niecierpliwością na nexta ♡

    OdpowiedzUsuń