Odzyskać nadzieję

czwartek, 27 kwietnia 2017

Rozdział 141

Nicole:

Sala pełna gości czekała na moje przyjście i moje złożenie przysięgi. Zapare minut to ode mnie będzie zależeć dalsze życie świata zamkniętego dla zwykłych ludzi. To na mnie teraz wszyscy nabiorą cel, gdyż jestem młoda i nie rozeznania dokładnie w tym świecie jak inni. Lecz mam przy sobie ludzi, którzy będą mnie wspierać i ochraniać.


Wzrok wszystkich spoczywa na mojej osobie, z czym nie czuję się zbyt dobrze. Na samym przodzie stoi moja rodzina oraz członkowie rady, za nimi inne ważne osoby, które w pośpiechu przybyły na nagłą koronację młodej królowej. Natomiast na końcach stoją strażnicy gotowi na oddanie życia za mnie. Rodzice stoją po obu moich stronach gdyż to oni przekazują mi swą władze. Pragnę by to już minęło i mogła wrócić do swojego pokoju, w którym zostawiłabym kolejne łzy z powodu swego smutku.
- Przysięgasz kierować się prawami i godnie rządzić swymi podanymi, słuchać ich oraz sprawiać, że prawda nie ujrzy świata ludzkiego.
Zaczęłam słuchać tylko początku przysięgi, na którą miałam się zgodzić.
- Będzie dobrze, odpowiedz.- usłyszałam Cassie.
Nie odpowiedziałam od razu byłam tak strasznie wyłączona, a zebrani tu ludzie czekali na moją odpowiedź. Na ramieniu poczułam delikatny lecz stanowczy dotyk dłoni mojej matki.
- Przysięgam na krew, która we mnie płynie, na historię mych przodków i całego ludu mego. Oddaje się w ręce prawu ja Nicole Katherine Steel-Johnson.
Wypowiedziałam formułę, którą Caroline i Shanna powtarzały ze mną, bym w razie czego wypowiedziała słowa, które muszę powiedzieć.
Na mą głowę została włożona złota korona pokryta gdzie nie gdzie brylantami. Wstałam ze swojego miejsca.
- Oto królowa Nicole Katherine Steel-Johnson, niech żyję ze szczęściem gwiazd.
- Niech żyję królowa - usłyszałam krzyki i oklaski.
Zostałam królową.

W wielkiej sali odbyła się cała reszta a ja tańczyłam z tak wieloma osobami, Shanna była cały wieczór przy mnie wspomagała mnie swą wiedzą i poradami. Przyjaciółki zniknęły już jakiś czas temu, a ja muszę tu zostać aż wszyscy znikną z sali a potem odbyć zebranie z przywódcami. Czuję się taka bezsilna. Tak bardzo pragnę zniknąć stąd, lecz nie mogę. Robiono mi tysiące zdjęć.
Wszyscy wyjadą a ja tu zostanę.
- Proszę- podała mi Shanna kieliszek szampanu.
- Wolałabym coś mocniejszego w tej chwili.- odbierając kieliszek.
- Wiem, ale nie w tej chwili.
- Co teraz?
- Spotkanie, a potem zajmiemy się spotkaniami, które miał  w planie twój ojciec. Następnie zmieni wszystko na twe decyzje, lecz teraz musisz się ocknąć. Musisz wysłuchać wszystkiego co powiedzą na spotkaniu to bardzo ważne.
- Chcę by ta noc się skończyła.
- Wkrótce teraz musisz się przebrać. Powell z tobą pójdzie i przyprowadzi na spotkanie.

Powell nie wszedł ze mną do środka czekał przed drzwiami. W pokoju byłam sama, czego chyba się nie spodziewałam, bo w głębi sądziłam, że jednak Dymitr tu będzie bym po tym wszystkim się w niego w tuliła choć na chwilę. Na tą maleńką chwilę.
 Zdjęłam sukienkę z koronacji, za to zmieniłam ją na kremową sukienkę do kolan z cienkim czarnym paseczkiem i czarne niezbyt wysokie szpilki. Gotowa ruszyłam na spotkanie, które zakończy ten piekielny dzień.
Wchodząc do środka wzrok każdej osoby spoczął na mnie, byłam jedyną osobą w tak młodym wieku, pocieszał mnie fakt, że był tu także Loren, który jest tylko parę lat starszy ode mnie.
Gdy tylko zasiadłam na swoim miejscu matka Cassie wypowiedziała słowa, które miały mnie przywitać na nowym stanowisku. Po czym każdy z osobna zaczął mówić o problemach i możliwości rozwiązania dzięki współpracy. Starałam wszystko przyjmować do siebie, przez cały czas popijałam kawę, którą niezbyt lubię, ale chciałam by zobaczyli we mnie kogoś godnego, a nie głupią dziewczynę, która wpadła po uszy w oczach rady.
Zebranie się w końcu zakończyło z sali wyszli wszyscy prócz mnie i Lorena.
- Dobrze sobie dziś poradziłaś- powiedział podchodząc do mnie.
- Tak sądzisz?
- Tak, lepiej niż ktokolwiek kto byłby na twoim miejscu. Posłuchaj ja na początku też nie miałem łatwo w tym towarzystwie. Pokaż im, że nie można cię traktować jak dziecko tylko jak królowa a sama się tak poczujesz tylko tak będzie ci łatwiej.
- Boję się.
- Nie potrzebnie masz wiele osób, którzy ci pomogą a to najważniejsze. A teraz dobranoc.
- Dobranoc Loren. Dziękuję.- pocałowałam go w policzek po czym zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka z myślą, że kolejny dzień będzie lepszy.
Obudziłam się a na szafce nocnej była zostawiona kartka z moim imieniem.

Musieliśmy wyjechać, a nie chciałem cię budzić.
Wkrótce się zobaczymy
Twój D.

Zgniotłam kartkę w dłoni a w oczach pojawiły się łzy. Jak on mógł mnie tak zostawić? Jakim prawem mnie nie obudził? Czułam pojedyncze krople łzy na policzku. Chciałam cisnąć kartką w podłogę, ale już jej nie było w mej dłoni. Spłonąła pod wpływem mych odczuć.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam na tyle głośno, by osoba usłyszała w tym czasie poprawiając pościel.
-  Obudziłaś się - powiedziała Shanna widząc mą twarz.- Gotowa?
- A czy kiedykolwiek byłabym gotowa?
- Ubierz się zaczekam.
Wzięłam to co potrzebowałam i w łazience ubrana i pomalowana spojrzałam jeszcze raz w lustro.

Poszłam z asystentką do gabinetu, w którym pracował Michael, a który od teraz należy do mnie. Czas zacząć czuć się królową, sprostać zadaniom, które zostały mi powierzone.

1 komentarz: