Dymitr:
Jak moje poczynania mogą sprawić, że ktoś umrze. Nic z tego ni rozumiem, a poza tym skoro mam możliwość odzyskania starych wspomnień czemu nikt mnie nie poinformował.
Ale przecież na dworze dzieje się wiele rzeczy, o których większość nie wie.
Chciałbym znać prawdę tylko kto może mi ją wyjawić. Nikt nigdy nie mówi do kogo zjawia ją się po wspomnienia sprzed czasu gdy cofnięto czas.
Ludzie przybywali tu by poznać swoją przyszłość, która już się zdarzyła. Lecz mówiono, że wiele wracało z kwitkiem. Ale Jason potwierdził, że ja także mam ukryte wspomnienia. A po jego oburzeniu moje dawne życie musiało coś znaczyć, prawda?
Nicole:
Jak zwykle kolacja do czasu przebiegła spokojnie a znów nie wyszedł temat Dymitra. Mama i babcia starały się uspokoić tatę i dziadka, ale szli łeb w łeb i dobrze wiedzieli jak skończy się ta kłótnia. Wyszłam wściekła i nie zastanawiając się poszłam prosto do kuzyna, by nie czekać dłużej na to co miało nadejść.
Niestety przed całym procesem wyjaśniłam mu co ma robić i by nie robił nic innego. Ale czy mogę go winić za to, że puścił mą dłoń, by pomóc zjawionej z zaświatów zmarłej matce, która osłabiona opada na ziemie. Raczej nie.
Lecz przez to nim zamknęłam czar osłabłam, gdyż do sprowadzenia niej potrzebowałam więzi, która została zerwana i zostałam sama i zamknięcie bramy zabrało wiele moich sił.
Ale udało mi sprowadziłam ciotkę do żywych i teraz wiem ile będzie mnie kosztować sprowadzenie tylu dusz do życia bez posiadania więzi.
Gdybym tylko Dymitr mnie pokochał więź złączyła by nas od razu wiem to i byłabym ponad to, ale bez niej danie życia będzie mnie srogo kosztować.
Lecz ile jest warte jedne życie za większą grupę. Poza tym bez niego moje życie było by puste więc śmierć była by lepsza a w ten sposób jeszcze lepsza. Czyż nie?
Wokół siebie słyszę wiele głosów, ale na prawdę muszę zasnąć, by odpocząć, pomimo głosu który każe mi walczyć.
***
Spędziłam przy jej łóżku dwie noce, lekarka mówi, że organizm osłab i regeneruje się, ale co mnie to interesuje gdy moje dziecko nie budzi się.
- Połóż się, kochanie.- dłoń Michaela spoczywa na mym ramieniu.
- Nie zostanę z nią.
- Chcesz jej pomóc, lecz ona by chciała byś odpoczęła i wróciła rano.
- Skąd to wiesz?
- To nasza córka i myśli o innych bardziej niż o sobie, więc idź i prześpij się trochę a ja z nią posiedzę.
- Dobrze- powiedziała do mnie zrezygnowana wiedząc, że mam rację.
Gdy tylko wyszła matka mojej ukochanej córki, nadgryzłem koniuszek swojego palca by móc wzmocnić jej ciało moją krwią. Gdy tylko dowiedzieliśmy się prawdy co się stało. Nie mogłem być zły na to co się stało. Ona chciała pomóc komuś wrócić do życia- kiedyś coś nie zgodnego z prawem, a teraz to ona ustalała zasady. Jej kuzyn obarczał się winą gdyż podobno powiedziała mu co się stanie. Dopiero matka ukazała mu co się wydarzyło. Był taki przerażony i zły, że mógł dopuścić do czegoś takiego.
Lecz wszyscy dobrze wiedzą, że ona nie umrze, bo walczy dla niego. I nikt nie może tego zmienić, że to on będzie ważny dla niej bez względu na to co się stanie.
Miłość bywa wspaniała, ale dla niej nie ma litości. Gdy znów o mało jej nie straciłem wiem, że pogodzę się z tym co ona robi i czuje. I jako ojciec będę ją wspierał, bo po ostatniej kłótni wiem, że nasze kłótnie i słowa nie zmienią jej walki.
- Więc obudź się kochanie, a pomożemy ci walczyć o twoje szczęście.
Chwyciłem jej dłoń by móc odczuć zaciskające się na niej palce moje księżniczki.
Grudzień
Nicole:
Za dwa tygodnie święta. Moja ciotka czuję się świetnie, kuzyn wdzięczny, a ja idę do Powella po dokumenty, które jak powiedziała jego sekretarka zabrał do pokoju by dokończyć przed urlopem, który mu się należy. Już chciałam pukać gdy.
- Stary zastanów się!- Boże, ale krzyk.
Nie chciałam być wścibska, ale coś kazało mi słuchać.
- Co to zły pomysł, by zrobić to w święta?- Dymitr?
- Ale oświadczać się?
Co takiego, to niemożliwe prawda? Serce zaczęło mi bić szybciej.
- Kocham ją i nad czym mam się zastanawiać. Jesteśmy ze sobą już dość długo.
- A pierścionek?
- Dostałem wolne na święta czego się nie spodziewałem i wpadłem na pomysł by wyjechać do Rosji. Babcia miała pierścionek, który kiedyś miała mi dać bym się oświadczył.
Cofnęło mnie do tyłu i ślepo patrzałam w drzwi. To się kurwa nie dzieje. Nie, nie,...
Telefon zaczął dzwonić więc go jak najszybciej wyjęłam i odebrałam.
- Tak?
- Nicole a co powiesz gdyś te święta spędziła u mnie. Wiem, że wyjechałem parę godzin temu, ale...
- Zgoda Zayn.
- Co? Serio? Świetnie. Moment czy coś się stało?
Oparłam się o ścianę za budynkiem i zaczęłam szlochać.
- Nikki czemu płaczesz? Co on znów zrobił?
- Skąd pomysł, że to jego wina?
- A nie jest?
- Oświadcza się
Dopiero zaczęłam ryczeć, a przechodzący strażnik widząc mnie nawet nie próbował podchodził. Gdyż każdy z nich wiedział co to może dla niego oznaczać. Zgubę.
- Co ty pierdolisz.
- Pogadamy kiedy indziej.
- Ni..
Urwałam połączenie. W dupie miałam te pierdolone dokumenty i wszystko inne. Wytarłam łzy i ruszyłam do siebie.
Wcześniej zabije tę sukę niż mój pierścionek zaręczynowy znajdzie się na jej palcu. W czasie pakowania zadzwoniłam na lotnisko by przygotowali prywatny samolot na podróż. Nie miałam zamiaru wyjść drzwiami więc chwyciłam torbę i szłam tajnymi przejściami.
Gdy tylko byłam za dworem zadzwoniłam do rodziców i powiadomiłam o swoich zmianach planu. Byli zaskoczeni i chcieli wiedzieć co się dzieje. Ale nic nie powiedziałam. Bo co miałam powiedzieć.
W samolocie wypiłam chyba trochę za dużo bo oddałam się w objęcia Morfeusza.
- Nicole- usłyszałam jego głos.
Nic nie powiedziałam tylko kręcić głową na jego widok. Gdy tylko w czasie lata odkryłam przypadkiem, że weszłam w jego sen a on w mój i tam jest tym jakby prawdziwym sobą. Nie mogłam uwierzyć. Tu byliśmy kochankami a po obudzeniu ja byłam uczniem a on mistrzem.
- Co się stało, płakałaś?
- Tak bardzo żałuje że to sen.
- Kochanie- dotknął mojej twarzy.
- To koniec- powiedziałam cicho bo boje się tego.
- O czym ty mówisz?
- Spróbuj przypomnieć sobie co dziś mówiłeś Jasonowi.
- Wiesz, że to trudne.
- To ważne.
- Dobrze.
Przypomnienie sobie tutaj tego co się robiło za nim się zasnęło jest trudne, ale możliwe.
Nikt też nie wie, że odkryłam sposób bycia z nim. Tym który mnie kocha. Ale teraz to się zakończy, bo po dzisiejszej wiadomości to musi się skończyć. Gdyż trudno było się budzić gdy tutaj byłam szczęśliwa. Gdy on był tylko mój a tam musiałam widać przy nim Emme.
- Miał podniesiony głos, chciał...
Urwał, otworzył swoje cudowne oczy i spojrzał na mnie.
- Kochanie,- to słowa starczyło bym znów pragnęła płakać.
- To koniec.
- Nie. TY jesteś tą jedyną i ...
- Ożenisz się z Emmą. Walczyłam tak długo, sprowadzałam czarownice, dawałam ci mikstury i nic. Ja tego nie zniosę. Nie zniosę jej widoku z pierścionkiem od ciebie. A tego nie unikniesz i nie powstrzymasz, po prostu się stanie a ja nie zniosłabym tego widoku.
Pad na kolana i objął mnie ramionami wokół talii.
- Kocham tylko ciebie. Nie zrobię tego.
- Zrobisz. Czasu spędzonego ze mną tutaj nie pamiętasz. Nigdy mnie już tu nie spotkasz. To ostatni raz- uklękłam przy nim.- Więc zrób coś dla mnie. Pocałuj mnie, bo chcę czuć się kochana.
- Kocham cię- dotknął mój policzek, obrysował usta i zbliżył się do mnie.
- Ja ciebie też kocham.
Lecz gdy usta dotknęły moje wiedziałam, że nie odczuje pocałunku gdyż ktoś mnie wybudzał i straciłam ostatni pocałunek.
- Pani jesteśmy na miejscu- usłyszałam od stewardessy.
Gdy tylko zdobyłam jakiś samochód ruszyłam do rodziny, która była moja.
Stałam przed drzwiami minutkę nim użyłam dzwonka, by po chwili otworzył mi mały chłopiec.
- Hej- powiedziałam miło z uśmiechem.
- Mamo!- zawołał chłopiec po rosyjsku, a by zaraz potem przyszła siostra Dymitra.
- Tak?- spytała wycierając ręce, by unieść głowę po chwili i zorientować się kto przed nią stoi.- Pani. Proszę wejdź.
Wszyscy znali moją twarz z jednej strony cieszy mnie fakt, że wiem kim jestem, ale z drugiej nie długo cała rodzina dowie się kim jestem na prawdę dla nich.
- Dziękuje.
Na fotelu jak zwykle siedziała babcia mojego ukochanego mając na kolanach robótki, które robiła na drutach.
- Babciu mamy gościa.
- Więc dobrze ci radziłam byś upiekła ciasto.
- Pani wybacz.
- Nie trzeba. Przyjechałam bez uprzedzenia i zapewne jesteś ciekawa co tu robię.
- Masz prawo Pani.
- Nicole. Mam na imię Nicole.
Podeszłam do Anja i uklękłam przy niej, która spojrzała w moje oczy.
- Cierpisz moja droga.
- Babciu to..
- Ja już dobrze wiem kto lepiej zrób nam herbaty, prawda moje dziecko?- spojrzała na mnie i dłoniom nakryła moją. Mój wzrok zjechał na jej dłoń, gdzie znajdował się pierścionek.
- Dobrze babciu.- Sonia wyszła a jej synek zaczął się bawić zabawkami.
- Mój wnuk jest z tobą.
Czułam jakby ciepło bijące z pierścionka a to oznaczało, że mając go na sobie Anja pamięta.
- Nie. Chcę dać wam wspomnienia i odzyskać pierścionek nim Dymitr zechcę go dać innej w święta.
- To niemożliwe. Wy jesteście przeznaczeni sobie od wieków. Co on zrobił?
- Nic. W nocy był mój za dnia już nie. Przeznaczenie musiało się pomylić.
- Kochasz go ty i ... brakuje czegoś.
- Tak brakuje. Sasza chodź na chwile.
Mały podszedł do mnie, jest taki śliczny jego oczy są takie jak jego matki.
- Jesteś ladna.
- Dziękuje, dam ci coś.
Zbliżyłam koniuszek palca do ust i ugryzłam.
- To moja krew, chcę ci nią posmarować usta.
- Mama nie pozwoli.
- Babcia się zgodziła.
- Sasza to nic złego, a w nagrodę dostaniesz na wieczór dwa ciastka.
- Tak?
Anja skinęła głową i mały spojrzał na mnie i zaczął skinać głową. Gdy dotknęłam jego ust weszła Sonia.
- Co ty robisz?!
- Soniu to ona- powiedzia Anja gdy zabrała ode mnie chłopca.
Nic nie rozumiałam. Ale wiedziałam, że rodzina wierzyła w przepowiednie babki i być może i o mnie im wspomniała.
- Ty jesteś..
- Dam ci i całej rodzinie wspomnienia i wyjaśnienia po to przyjechałam.
Pod wieczór cała rodzina znała prawdę a babcia Dymitra oddała mi pierścionek, który mi podarował podczas oświadczyn. Gdy wszyscy odzyskali wspomnienia wyjaśniłam jak wygląda sytuacja.
- Mój syn...
- To nie ma już znaczenia. Zrobiłam już wszystko i pomimo, że kocham go ponad swoje życie nie zniosę już więcej.
- Mamo, Nicole ma rację. Musisz być zmęczona przygotuje ci pokój.
- Nie trzeba. Wracam na dwór. Proszę nie miejcie mi tego za złe, ale muszę wrócić.
- Kochana- Anja dotknęła mych dłoni.- Rozumiemy oczywiście, ale pamiętaj dla nas ty jesteś członkiem tej rodziny.
- Wiem.- lekko się uśmiechnęłam, podniosłam dłonie Anji i ucałowałam.
Zanim jeszcze wsiądę do samochodu poprosiłam Sonię o przyniesienie sygnetu, który miał od niej dostać.
- Co masz zamiar zrobić?- spytała.
- Gdy mu go dasz każ mu go nigdy nie zdejmować. W ten sposób będzie bezpieczny.
Wyjęłam go z pudełka i nałożyłam na niego swoje życie, które ochroni jego. Po czym oddałam go jej z powrotem.
- Obiecuje.- Przytuliła mnie - Przyjedź do nas z rodzicami kiedy tylko zechcesz.- po czym szepnęła mi.- Nie mówiła przy innych, ale przykro mi z powodu dziecka.
Nie wiedziałam co na to powiedzieć więc przytuliłam ją po czym odjechałam, w drodze na lotnisko powiadomiłam o powrocie do Stanów.