Odzyskać nadzieję

piątek, 9 listopada 2018

Rozdział 24

Nicole:

Dużo nie kojarzyłam najpierw czułam jak się unoszę, lecz następnie spadek tak nagły, że poczucie ciepła, które miałam zniknęło.
Wiedziałam że tracę nie tylko przytomność, bo czułam chłód chciałabym się objąć, ale nie mogę.

Lucyfer

Gdy poczułem siłę z tam tego świata wiedziałem, że ma to związek z moją córką. Ruszyłem do niej gdy zauważyłem znikającą zasłonę a na ziemi ciała ludzi i nie tylko.
- Puść ją, bracie.
- Popełniła zbrodnie. Jest tak zła jak ty.
- Nie znasz mojej córki. Oddaj mi ją.
- Nigdy.
Gdy tylko to wypowiedział uciekł z nią w ramionach, ruszyłem za nim. Gdy zderzyłem się z nim swą siłą, wypuścił z rąk moje dziecko. Chciałem ruszyć by ją chwycić i uchronić przed śmiercią, lecz mój brat mnie zaatakował.
***
Na niebie nagle zniosły się uderzenia grzmotów tak blisko, że rodzice Nicole spojrzeli na siebie. Lecz zaraz potem jej matka wybiegła z pokoju w poszukiwaniu córki.
Nad jeziorem Zayn tłumaczył co się wydarzyło, ale gdy zaczęły roznosić się grzmoty. Wszyscy spojrzeli na siebie rozumiejąc, że to nie jest naturalne.
Gdy do matki dotarła wiadomość, że jej córka zniknęła. Z krzykiem osunęła się w ramionach męża. Dziewczyny zabrały kobietę z powrotem do środka. Ojciec po odejściu ukochanej kazał reszcie zająć się wciąż nieprzytomnymi osobami. Natomiast sam ruszył do strażników by ruszyli przeszukiwać teren i odnaleźli jego córkę.
W tym czasie ciało Nicole uderzyło w ziemie, by chwilę potem zatrzymało się przy niej auto, a pewna para wezwała karetkę.

Po prawie godzinę zadzwonił telefon Michaela,  w którym został poinformowany o tym, że jego córka przebywa w szpitalu i jest operowana a rodzice są proszeni o przyjazd. Kucnął przed żoną.
- Kochanie- dotknął jej policzka- znalazła się.
Spojrzała swoimi oczami pełnymi łez
- Musimy do niej jechać.

Cassie

Gdy zjawiłam się na dworze wiedziałam, że wydarzyło się coś złego gdyż dopiero teraz mój telefon zaczął odbierać wszystkie połączenia.
Czułam go, czułam życie, które dała Nicole. Biegłam ile sił by być teraz przy nim. Dobiegłam do miejsca szpitalnego a na korytarzu stało pełno ludzi.
- Cassie- nagle rzuciła mi się Caro.
- Co się tu dzieje?
- Nie odczytałaś wiadomości?
- Dopiero włączyłam telefon, rozładował mi się przed lotem. Powiesz co się dzieje.
- Nicole wykonała zaklęcie w czasie ślubu, ale zniknęła podobno zaraz po jego wykonaniu. Wilki są ze wróconymi - tak sobie ich nazwałam- Dymitr sobie przypomniał i leży także tutaj. Tu się dzieje jakiś horror.- mówiła coś wcześniej ale tak szybko że jej nie zrozumiałam.
- Cassie- spojrzałam na Zayn'a który wyszedł.-Chodź ze mną.
Szłam za wilkołakiem aż zniknęliśmy z oczu innym
- Zayn może ty mi wyjaśnisz co tu się dzieje, tylko zwięźle bo Caroline trochę poniosły emocję.
- Sprowadziła ich, potem zniknęła. Ten strażnik podobna pamięta, ale teraz jest nieprzytomny. Przed chwilą podobno rodzice Nicole pojechali do niej bo się odnalazła. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- To chyba dużo jak na jeden wieczór. A co ty chciałeś?
- Wszystkich którym ona dała życie teraz badają ale jedna osoba nie pozwala im na to. On woła twoje imię.
- Zaprowadź mnie do niego- ścisnęłam jego przedramię.

- Nie zbliżajcie się!- krzyk głosu tak znajomego.
- Elijah.
Podbiegłam do niego a jego ramiona zacisnęły się wokół mnie.
- Już dobrze jestem przy tobie.
- Musimy go zbadać.
- Elijah pozwólmy im pracować.
- Jesteś...
- Tak. Proszę doktorze.
Lekarz i pielęgniarka niepewnie podeszli, ale mój brat trzymając moją dłoń pozwolił im na wszystko. Gdy lekarz wyszedł, usiadłam koło niego.
- Dlaczego nie pozwoliłeś się im zbadać.
- Mam złe wspomnienia z tym związane.
- Rozumiem. Jak się czujesz?
- Dobrze wciąż śpiący, ale nie jest źle. Gdzie Nicole?
- Jej rodzice z nią są- powiedziałam po dłuższej chwili.- A ty musisz wypocząć.
- Myślisz, że nas wypuszczą?
- Tak. Nicole miała wszystko pod kontrolą sam wiesz. Nie martw się już i prześpij trochę jak się obudzisz ja wciąż tu będę.

Michael:

- Niech ktoś nam powie co z naszą córką!
- Proszę nie krzyczeć i poczekać, aż ktoś do państwa podejdzie.
Czekać i czekać. Mam już dość.
- Nie denerwuj się, jeśli tu jest to ją zobaczymy.
- Skąd u ciebie nagle ten spokój kochanie?
- Ja narwana ty spokojny, ty narwany ja spokojna.  Gdyby było coś nie tak już by nam powiedzieli.
- Kocham ciebie i naszą córkę.
- Wiem.
- Są już rodzice tej dziewczyny ?- spytała pielęgniarka tej obrzydliwej recepcjonistki.
- Tam stoją tylko uważaj ojciec jakiś narwany.
- Proszę państwa.
- No nareszcie ile można czekać.
- Proszę ze mną.
Otworzyła jeden z pokoi chorych i wpuściła nas.
- O co tu chodzi?- spytałem zły widząc puste łóżka
- Państwa córka poniosła ogromne obrażenia, ale udało się nam je unormować.
- Gdzie nasza córka?- spytała Elizabeth.
- Wkrótce zostanie przetransportowana na dwór, ale jej stan jest bardzo ciężki. Serce zatrzymało się dwa razy- na te słowa musiałem przytrzymać Elizabeth.- Lekarz będzie chciał wiedzieć co spowodowało takie zagrożenie życia.
- Oczywiście, możemy ja  zobaczyć?
- Niestety nie. Bardzo mi przykro Wasza Wysokość. Lekarz zaraz tutaj przyjdzie.
- Dziękuje.
Nie miałem sił poprawiać dziewczyny, przyzwyczajenia trudno zmienić.
Gdy wszedł lekarz wyjaśnił nam stan córki oraz możliwości leczenia. Na dwór wracaliśmy dopiero wtedy gdy specjalny transport przewoził naszą córkę na leczenie do dworu.

Elizabeth ruszyła zaraz za naszą córka, ja natomiast ruszyłem do brata, który miał spróbować dowiedzieć co się wydarzyło po tym jak poinformowałem go o stanie mojej córki.

niedziela, 16 września 2018

Rozdział 23

Nicole:

Za pół godziny znajdę się na głównej sali gdzie będę sam na sam z Dymitrem. Patrzę w lustro na swoją twarz i oczy, które przed chwilą skończyłam malować cieniami do powiek. Chwytam krwisty odcień szminki do ust by dokończyć makijaż. Jeszcze nigdy w moim życiu nie miałam tak mocnego makijażu. Podchodząc do łóżka wiem, że już pora, zakładam szlafrok i wychodzę z pokoju.
Zayn i reszta szykowali główną salę cały wczorajszy dzień. Nie mam zamiaru spanikować ani ponieść się wspomnieniom. Jestem silna dam radę.

Jason:

Wraz z kilkoma strażnikami zabraliśmy Dymitra do miasta wypiliśmy trochę alkoholu.
- Już wracamy a myślałem że masz coś w zanadrzu - powiedział Dymitr.
Będąc przy bramie wysyłam sms Nicole tak jak prosiła. Nie mam pojęcia co chcę zrobić. Zayn sprowadził tu swoich przyjaciół i razem coś robili na jej zlecenie.
- O to się nie martw mamy jeszcze niespodziankę dla ciebie.
- Czyli co jednak striptiz odbędzie się tutaj- zaśmiał się.
- To niespodzianka tylko dla ciebie. Chodź
Gdy otworzyłem drzwi w środku panowała ciemność.
- Nie wchodzicie?
- Mówiłem to niespodzianka dla ciebie a jeszcze jedno musisz zdjąć swój T-shirt.
- Stary co wyście wymyślili.
Spojrzał po nas wszystkich, a zdjął bluzkę i oddał mi ją. Po czym zamknąłem drzwi a nam zostało czekanie przed nimi aż Nicole nie wyjdzie.

Dymitr:

Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale gdy zamknęli drzwi w pomieszczeniu było strasznie ciemno. By po chwili spłynęło światło na krzesło. Podszedłem bliżej siadając zauważyłem przed sobą chyba scena, ale nie byłem tego w stu procentach pewny. Światło które mnie oświetlało zgasło by ukazać scenę na której stało krzesło a kawałek za nim dziewczynę. Wraz z muzyką jej ciało zaczęło się poruszać. Nie miałem pojęcia czemu byłem tu sam, ale jej oczy i twarz, i to ciało.
Tańczyła dla mnie, ubrania powoli znikały z jej ciała a gdy zbliżyła się blisko mnie - rozpoznałem ją. Jakaś część mnie chciała uciec, lecz jakby moje ciało miało inny cel i nie miało zamiaru tego robić. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nie mam pojęcia kiedy ale nagle siedziała na mnie okrakiem w samej bieliźnie. Jej dłonie przesuwały się po mojej klatce usta sunęły w górę mojej szyi.
- Nie myśl, pozwól swojemu ciału robić to co chce- powiedziała mi do ucha.
A ja zrozumiałem, że moje dłonie ściskają jej biodra, ale chyba nie po to by ją odepchnąć.
Chyba po raz pierwszy straciłem całkowitą kontrolę nad swoim ciałem i nie wiem co robić. Moje dłonie sunęły w górę jej pleców.
- Używasz magi na mnie.
- Nigdy. Nie masz wspomnień, ale ja mogę ci je dać. Ale mam warunek zapomnij o wszystkim i pozwól mi, bo jestem tu tak jak ci mówiłam.
Nie zrozumiałem jej końcówki. Przecież nic mi nie mówiła. Wspomnienia.
O co tu chodzi? Nie to zbyt dziwne chciałem ją odsunąć.
Lecz jej ręce objęły moją szyję a usta nasunęły się na moje, jej ciało przycisnęło się do mojego.
Kilka razy gdy na nią patrzałem czułem coś dziwnego, ale w tym momencie gdy jej palce wsunęły się w moje włosy. Coś dziwnego kazało mi ją przyciągnąć. Nasze języki spotkały się w namiętnym tańcu. Nie mam pojęcia gdzie moja świadomość, ale wstałem z nią z krzesła i podszedłem pod scenę.
A gdy oderwaliśmy od siebie usta jej dłonie również zniknęły z mojego ciała. Poczułem jak coś ze mnie ulatuje, wzrok spoczął na jej dłonie gdzie zobaczyłem wisior.
Przed oczami robiło mi się ciemno. Zanim zniknąłem w ciemności zdołałem coś usłyszeć co mi się wryło w pamięć z jej ust : "mój mężu".

Jason:

Drzwi się otworzyły i wyszła z nich Nicole.
- Zajmijcie się nim.
- Oczywiście - odpowiedzieliśmy równo.
Dziewczyna odeszła, a my weszliśmy do środka gdzie na podłodze leżał Dymitr, a na jego szyi nie zwisał jego wisior. Udało się. Teraz wystarczy zaczekać aż się obudzi i zniszczy ten ślub.

Nie mogę uwierzyć, że to nic nie dało. Gdy Dymitr się obudził powiedział, że za dużo wypił. Kurwa co jest? Za parę chwil ma wyjść do udekorowanego ołtarzu i czekać na tę sukę. Nie mogę tego zrozumieć.
- Stary jesteś pewien tego ślubu, bo wiesz zawsze możemy stąd spieprzyć.
- Jasne że go chcę. Co z tobą cały czas gadasz o jednym. Zrezygnuj już. Jesteś moim kumplem.
- Jasne, sorki. Już przestaje. Chodźmy już.
Boże daj mi sił bym nie zabił tej wampirzycy przy ołtarzu.

Nicole:

Cassie jest w drodze do mnie by być tutaj gdy będzie tu nasz brat. Wiem, że nie odzyskał wspomnień. Nie powinnam była, ale po tym pocałunku miałam głupią nadzieje, że może jednak go odzyskam i nie umrę tak wcześniej mimo, że się z tym już pogodziłam.
- Jesteś pewna, że chcesz tam wejść?
- Tak, Zayn. Zaczekaj tutaj zaraz wrócę.
Stanęłam tuż przy wejściu i spojrzałam wprzód. Nikt się nie odwrócił. Wszyscy patrzyli na nich. W oczach zebrały się łzy, które po chwili zaczęły lecieć. Nie czułam złości z powodu jej czy nawet jej białej sukni i jego garnituru.Natomiast czułam smutek, bo ja tego nie miałam i nie będę mieć.
- Kocham cię, ale nie mogę mieć. Żyj szczęśliwie bez mnie. Nasza miłość nie była silna i przegrała. Teraz już wiem, że chcę tylko umrzeć. 
Spojrzał na mnie jakby mnie słyszał, ale przecież nie mógł.
- Na zawsze.
Wybiegłam z tam tond siadłam na tył motoru a Zayn ruszył na brzeg jeziora.

Dymitr:

Słyszałem głos w mej głowie który był tak słodki i smutny. Odwróciłem swój wzrok od Emmy i spojrzałem w stronę drzwi. Stała tam zapłakana blondynka.
- Na zawsze.
Wybiegła gdy znów spojrzałem na Emmę ...  moment to nie była ona cały wystrój w jednej chwili się zmienił. Stała przede mną dziewczyna. A może nie?
Nicole. Nicole. Biło się w mojej głowie a wraz z imieniem moje nazwisko tuż przy nim.
Żona i coś jeszcze.
Przymknąłem oczy na moment a znów stałem przed Emmą.
- Dymitr przysięga- powiedziała cicho Em do mnie.
- Ja...- i wtedy we mnie uderzyło. Spojrzałem na moją rodzinę i na dłoń Em.- Wybaczcie, ale muszę iść- mówiłem sunąc w stronę wyjścia.
- Dymitr co ty robisz?!- krzyczała Em.
Chciałem powiedzieć coś ale wtedy to poczułem. Odsunięty od czasu.

- Nicole- dotknąłem jej twarzy.
- Zrób coś dla mnie.
- Kochanie wszystko.
- Zobaczysz mnie jutro, ale musisz pozwolić się dotknąć. Cassie uważa, że znalazła rozwiązanie. Nie wiem co o tym myśleć, ale .. To bez znaczenia dla mnie.
- Co ty mówisz? Jeśli ma rację będę znów twój tak jak powinno być.
- Jeśli zdarzysz.
- O czym ty mówisz?
- Muszę coś zrobić, ale bez z naszej więzi umrę. Nic nie mów. Od dawna się na to przygotowuje i jestem gotowa. Jeśli cię nie odzyskam, umrę za sprawę.
- Nie umrzesz. Zaczekaj z tym. Kocham cię. Daj nam szansę.
- Już dałam i ją straciłam. Muszę ponieść karę.
- Nie....Nicole nie znikaj.
- Bardzo cię kocham.
- Kocham cię- pocałowałem ją szybko by ją zatrzymać, lecz już zniknęła z mojego snu.

- TY! Coś ty zrobiła?!- podszedłem znów do niej i ścisnąłem jej gardło.
- Kochanie..
- Dymitr- za ramie złapał mnie Jason.
- Moja żona cię nie zabiła, ale ja chętnie to zrobię.
- To ja...- mocniej ścisnąłem jej gardło. I wtedy do mnie dotarło, że wszyscy wiedzą i ja również zaczynam. Odrzuciłem ją pod nogi przyjaciół strażników.
- Wrzucie jej ścierwo do lochów, za zdradę królowej i wszelkich zasad.
Wzrok tej wampirzycy mnie obrzydzał i myśl, że z nią żyłem.
- Nie możesz...
- Mogę- rozpiąłem koszule i ukazałem jej brak wisiora.- Nicole go ze mnie zdjęła. Zabierzcie ją stąd.
Nikt z gości nic nie mówił. Wzrokiem wyszukałem Caro.
- Gdzie ona jest?
- Miała coś załatwić z Zaynem.
-Gdzie?
- Nie wiem, nie powiedzieli mi.
Wybiegłem wściekły z tam tond, by po chwili podpierać się ściany. Słyszałem za sobą krzyk swojego imienia. Potem zgubiła mnie ciemność.

Nicole:

Wielu zrezygnowało z kolejnego życia ci bez partnerów postanowili znów żyć. W tym także mój brat. Nie mogę za nich zdecydować. Jeśli chcą być martwi to ich decyzja.
- Gotowi?- spytałam postacie wilków.
Usłyszałam tylko ich warczenie w odpowiedzi.
- Powinnaś poczekać na Cassie. Skrzywdzisz się.- mówił mój brat w czasie gdy zaczęłam wypowiadać zaklęcie.

Zayn:

W naszych wilczych postaciach zaczęliśmy krążyć wokół Nicole niby wolno lecz zauważyłem jak przed nią tworzy się jaskrawa ściana która zaczyna się od naszego kręgu. W łapach mego zacząłem czuć ciepło i prąd siły, nasz bieg stał się szybszy a nasze wilcze postacie zaczęły wyć w biegu. Wokół nas zaczęło grzmieć. Z jasnawej ściany zaczęli wybiegać ludzie, aż w pewnym momencie wyczułem słodki zapach, który zniknął. Wszyscy co wybiegli leżeli na ziemi ściana nagle zniknęła. Zwolnieliśmy bieg.
- Zayn, gdzie Nicole?- usłyszałem Harrego.
- Musi być gdzieś wśród tych ludzi, Lou i Harry rozejrzyjcie się w pobliżu może gdzieś odeszła a my nie zauważyliśmy.
- Jasne
Sam z resztą podeszliśmy do gromady leżących. Wszyscy wyglądali jakby spali, nie czułem od nich żadnego zapachu.
~ Ona musi tu być, czułeś ten zapach- odezwał się mój wilk.
~ Tak tylko gdzie ona leży przecież nic nie ma czuć.
~ Nicole z pewnością nam pomoże.
Obszedłem wszystkich ale Nikki nie było wśród nich. Gdy wrócili Lou i Harry, zmienili się w ludzi tak jak my.
- I?- spytałem.
- Nie ma jej nigdzie, ale straż i jej rodzina tu biegnie. Co my im powiemy?
- Zayn!!
Po chwili jej kuzyni mnie dopadli.
- Co tu się stało? Co to za ludzie?- Spytał Damon.
- Gdzie Nicole?!- usłyszałem głos Caroline,
- Ja ... nie wiem.- powiedziałem przytłoczony ilością ludzi i nie wiedzą co robić.

niedziela, 1 lipca 2018

Rozdział 22

Cassie:

- Jesteś pewna? - spytał mój chłopak.
- Wątpisz we mnie- powiedziała zirytowana.
- Wiesz, że nikt nie wątpi w twoje słowa- powiedziała wampirzyca.
- Więc wszyscy wiemy co robić. Do ślubu nie zostało dużo czasu. A Zayn mówił, że ona wkrótce zechce to zrobić.
- Mówiłaś, że to niebezpieczne dla niej bez pełnej więzi między nimi.
Spojrzałam na wszystkich wokół. Moja siostra jest uparta, a ja zaczęłam się zaglądać we wszystko co jest. Każdą legendę. Gdy próbowałam jej coś wyjaśnić zmywała mnie. Troszkę ją okłamałam. A teraz jej rozstanie z nim to moja wina jeśli się nie mylę.
- Przestańmy mówić już o tym tylko zacznijmy działać.
Po paru minutach wszyscy wyszli mój cudowny mężczyzna chciał zostać, ale chciałam zostać sama w pewien sposób.
- Martwisz się?- spojrzałam na ducha mojego brata.
- A co jeśli go nie zdejmie żadne z nas. Jeśli to co widzę w snach to coś więcej. Boję się, że ...
- Jeśli twoje sny ukazują prawdę trudno. Nie zmienimy tego co już się wydarzyło.
- Ale jak mogła go odkryć?
- Nie martw się na zapas pierw musimy uwolnić go spod czaru. Martwię się o naszą siostrę.
- Ja również braciszku. Tylko co my uczynimy jeśli mnie się nie uda.
- Wtedy wyznasz jej nasze przypuszczenia i jej szanse na szczęśliwe życie.
Poczułam lekki jakby powiew w chwili gdy dotknął mego ramienia.

Połowa września

- Przykro mi Cassie, ale to się nie udało. Twoje przypuszczenia były błędne.
- Nie, Caroline. Mam racje.
Chwyciłam telefon. Obawiałam się tego.
- Tak trzeba- usłyszałam słowa brata.
- Powell, słucham?
- Z tej strony Cassie. Musisz coś dla mnie zrobić.
- Już próbowałem.
- Wiem, chodzi o coś innego. Przyjedź do szkoły dam ci coś co przekażesz Nicole i sprowadzisz na dwór przed ślubem Dymitra. Nie informuj nikogo o tym.
- Ale..
- Jeśli życzysz im szczęścia zjawisz się tu jak najszybciej.
- Zaraz wyruszam.
- Świetnie
- Powiesz mi co się dzieje?- spytała przyjaciółka.
- Nie, a teraz proszę cię wyjdź.
- Cass przerażasz mnie.
- Zaufaj mi i wyjdź. Przyjdziesz gdy przybędzie strażnik.
Otworzyłam jej drzwi i czekałam aż wyjdzie. Cóż stało się to czego chciałam uniknąć.
- Ona zawsze była silniejsza- spojrzałam na brata.
- Tym razem jest inaczej przypominamy sobie.

Nicole:

Przebudziłam się i pierwsze co to sprawdziłam godzinę na telefonie, który miał mnie obudzić za dopiero dwie godziny.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na bałagan w swoim pokoju. Na fotelu miałam pełno ciuchów. Biurko zawalone zeszytami i kilkoma kosmetykami. Będzie mi brakować mojej rutyny i całej reszty.
Wczoraj jak na przebudzenie dostałam można by powiedzieć zaproszenie na swoją własną śmierć. Nieco dramatycznie, co nie?
Zaproszenie które podarłam zaraz po jego otrzymaniu. Dzisiejszy sen przyśpieszył mój wyjazd. Czas zaczekać tylko na posłańca.
Zaczęłam sprzątać by odetchnąć przed wszystkim.
Gdy ostatnio wyjechaliśmy z Zaynem do Anglii spotkałam tam się z zaufanym prawnikiem, który wie co robić.

- Chcesz coś ze sklepu?
- Jasne to co zawsze plus dużą czekoladę wiesz jaką.
- Jasne.
Minęły dwa dni od mojego snu. Zaraz dzwonek wraz z jego wybiciem Zayn wyjął portfel z plecaka i wyszedł z klasy. Ja nas z pakowałam i poszłam do klasy gdzie mieliśmy kolejną lekcje. Siedziałam w ławce patrząc na drzwi przez które znajomi z klasy wchodzili i wychodzili. Gdy zobaczyłam minę z jaką wszedł Zayn wiedziałam że już czas.
- Kogo wysłali?
- Skąd?
- Odpowiedz.
- Jasona. Jest na korytarzu.
- Włóż jedzenie do plecaków napisz zwolnienia i zanieś wychowawcy.
- Nicole, powiedz co sie dzieje
- Już pora, sprowadz wilki.
Jason wyróżniał się jak zwykle.
- Wasza..
- Zapominasz się Jason.
- Przepraszam. Przyjechałem tu by cię sprowadzić, ale najpierw poproszono mnie bym ci to przekazał i potem byś zdecydowała.
Chwyciłam kopertę z moim imieniem. Uczniowie się na nas gapili ale na szczęście nauczycieli nie było na korytarzach jak zwykle. Otworzyłam i wyciągnęłam zgiętą kartkę

Wiem, że nie chcesz ze mną za bardzo rozmawiać. Ale musisz przeczytać całość.
Od jakiegoś czasu miewam sny, nikomu nie mówię. Z wyjątkiem naszego brata. Widzę w nich nas jakby nasze przeszłe życie. Ale przejdę do sedna. 

Dymitr jest zaczarowany ma na sobie wisior, który był tylko legendą. Ale to nie legenda. W moich snach ja go tworzę i wykorzystuje, by później go się pozbyć i ukryć. Przed tobą i światem. W snach czuje się gorsza od ciebie. Wisior tworzy uczucie miłości, bardzo prawdziwej i ciężko go zdjąć kogoś. Emma musiała go znaleźć nie wiem jak, ale to zrobiła i dała Dymitrowi. Od jakiegoś czasu próbowaliśmy go zdjąć, ale bez skutku. Uważam, że tylko ty go zdejmiesz a potem on wróci do ciebie. Wiem, że cię krzywdzi jego ukazywanie uczuć innej. Lecz chcę byś mi zaufała, bo naprawdę wierze w to co ci pisze.
Zayn mi pisał co chcesz zrobić i obie wiemy, że to jest dla ciebie niebezpieczne bez pełnej więzi z nim.
Chcę byś chociaż spróbowała ten ostatni raz. Proszę Nicole
Twoja siostra Cassie


- Co to ma znaczyć?
- To chyba nie miejsce na takie rozmowy- oznajmił Jason.
- Mozemy iść- nagle znalazł się koło nas Zayn.
Gdy siedliśmy się w samochodzie znów zaczęłam czytać list siostry. Ma sny podobne do moich, ale co to wszystko znaczy. Wiem, że w tym liście nie napisała wszystkiego. A może jest coś czego ona nie wie?
- Wyjaśni mi któryś z was co się działo ostatnio i o czym mi Cass pisze.
Oboje spojrzeli na siebie by po chwili zacząć mówić.
- Od jakiegoś czasu próbuje na różne sposoby zdjąć z niego wisior, którego nie zauważyliśmy do pewnego czasu. Wielu z nas próbowało ale nie możemy go zdjąć. Gdy orientował się, że to robimy wściekał się. Mamy nadzieje, że może tobie by się udało go uwolnić. Każdy rozumie twój ból, ale może..
Przerwałam strażnikowi.
- Rozumiem i zrobię to, ale nie wierzę, że go odzyskam. Pogodziłam się z tym co mnie spotkało.
A co najważniejsze temu co mnie czeka- ale tego już nie wypowiedziałam.

Gdy znaleźliśmy sie już w Stanach dziwnie się czułam. Gdy podjeżdżaliśmy zauważyłam ludzi zajmujący się ślubem, który ma się tu odbyć za parę dni. Widok tego rozdzielił moją duszę.
- Twoi rodzice czekają.
- Mogą poczekać. Zayn gdy już będą wszyscy powiadom mnie. Poewell chodźmy.
- Nicole..- odezwał się po chwili naszej drogi
- Nie rób tego, to nic nie zmieni. Gdy lecieliśmy miałam dość czasu by pomyśleć. Kiedy ma mieć wieczór kawalerski?
- Uhm ... wieczór wcześniej.
- Świetnie. Pojedzie z nim do miasta spędzicie czas w jakimś barze i o odpowiedniej porze wrócicie. Po czym przyprowadzicie go do głównej sali i zostawicie samego. Gdy wyjdę zabierzecie go.
- Co masz zamiar zrobić?
- Niespodziankę

piątek, 1 czerwca 2018

Rozdział 21

Nicole:

Jechałam tak długo by teraz jechać wolno leśną drogą i zauważyć z daleka jakąś posesje. W czasie całej tej podróży dostałam informacje od Powella. Jak również długą rozmowę z Cassie, która jak się okazuje dużo mi nie mówiła. Okazuje się, że ci fanatycy mogą być bardziej niebezpieczni niż się wszystkim wydawało. A ja jestem w to gówno wkopana po same uszy. Zatrzymałam się i za nim wysiadłam dałam sobie chwilę. Jeszcze nie zamknęłam drzwi od samochodu a główne drzwi domu zostały otwarte i wyszedł z nich mężczyzna w średnim wieku.
- Pani nie masz pojęcia jak twój przyjazd nas ucieszył.
Nie jadłam od dłuższego czasu, ale nie widziałam krwi na jego ciele, ale czułam krew Dymitra gdy podeszłam do mężczyzny.  Wchodząc do środka zauważyłam tłum ludzi, który się zebrał. Wszyscy zaczęli coś szeptac. Czułam coś jeszcze, ale zamknięcie mocy na tak długi kojarzy mi się z murem, który zaczyna się rozpadać. Niestety wciąż wokół tego mężczyzny czuje krew ukochanego. Nie mogę zrobić nic pochopnie jeśli chce nas z tego wyciągnąć całych.
- Pani pozwolimy ci odpocząć a potem chcemy byś uczestniczyła w kolacji, w której każdy będzie mógł spotkać ciebie.
- Oczywiście.
Niestety gdy tylko wpuszczono mnie do środka drzwi zostały zakluczone. Cholera.
Kilka godzin później do pokoju weszła dziewczynka, która nie mogła mieć więcej niż z dwanaście lat. Jej oczy wpatrywały się we mnie.
- Hej - powiedziałam.
- Przepraszam - powiedziała i spuściła wzrok.
- Czemu przepraszasz? - podniosłam jej oczy.
- Jesteś aniołem nie powinnam się tak gabić. Proszę wybacz mi, ale jesteś taka ładna.
Boże taka młoda a mnie uważa za kogoś kim nie jest. Kiedyś może i byłam pół aniołem ale nie teraz. Muszę coś z tym zrobić.
- Wiesz ty też jesteś ładna. A teraz zabierzesz mnie gdzieś?
- Chodźmy.
***
Widziałem jak weszła do środka. Nie obchodzi mnie kim jest, najpierw ktoś nam podsyła informacje, że nasze przypuszczenia są prawdziwe i ona jest aniołem, dlatego jest taka niezwykła a jakiś czas potem umiera mój synek i ktoś podsyła mi film z nią jak to robi. Teraz to ja zniszczę ją.
Po kolacji wypuszczono ją na dwór gdzie ludzie chcieli zaznać jej cudu. Sam wszedłem pierwszy by móc ją ukarać. Gdy znalazłem się dość blisko wysunąłem sztylet i przycisnąłem jej do gardła.
- Co ty robisz?!- rozdarły się krzyki.
- To ona odebrała mi syna, odsuńcie się albo ją zabije.
- Ja nic..
- Nie odzywaj się.
***
Czułam na szyi sztylet, a coś było z nim nie tak. Miał sam w sobie moc, ale nie wydawała się być zwyczajna. Dłońmi chwyciłam jego przedramię nie odciągnę go bo sztylet może zrobić mi krzywdę, a wtedy nie uratuje ukochanego.
- Błagam jeśli chcesz mnie zabić pozwól mi zobaczyć strażnika którego przetrzymujecie.
- Jak to robisz?- mocniej przycisnął sztylet.
- Błagam potem możesz mnie zabić.
***
Głos w mojej głowie był tak zrozpaczony, ale mimo to zacząłem wchodzić do środka. Gdy znalazłem się w odpowiednim pomieszczeniu zaryglowałem drzwi. A dziewczyna spojrzała na mężczyzne.
- Nie wiem co ci uczyniłam, ale jeśli mam umrzeć chcę pocałować męża.
- Męża?
Odwróciłem ją przodem do siebie sztylet mając blisko jej szyi.
- Nie pamięta mnie - łzy leciały po jej twarz.- Żyje z kobietą która wykonała zakazane zaklęcie. A ja wyjechałam by moje serce nie mogło bardziej umierać. Jestem tu by go odzyskać. Ból mu zadawany pojawiał się u mnie.
Odwróciła głowę w jego kierunku, ostrze przycisnęło się do skóry i zaczęła płynąć krew. Zaczęła robić kroki a ja z nią kucnęła przy nim i uniosła jego twarz. Z nosa kapała jej woda, łzy lały się po policzkach. Jak ktoś taki mógł zabić dziecko? Palce gładziły jego twarz i włosy.
- Dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Przycisnęła usta do jego warg. By po chwili wstać i spojrzeć w moje oczy.
- Nie wiem co ci uczyniłam, ale zabij mnie szybko i usuń ciało nim on je zobaczy. Nawet bez wspomnień nie chcę by widział moje martwe ciało.
- Jak mogłaś zabić mi synka.
- Nie mogłabym.
- Nie kłam!- przycisnąłem mocniej.
- Sama straciłam córkę, która powinna zaczynać naukę. Więc zabij mnie a może wtedy będę z nią czekać na męża i ojca.
Nasunęła się bardziej w jej oczach zobaczyłem swoją rozpacz.
Ona chciała umrzeć.
Sztylet wypad z mej dłoni.
- Nie zabiję cię, czuje coś.
- Wiem to mój ból.
Nic nie rozumiałem a ona stanęła zaczęła uwalniać mężczyznę z więzów. Po czym spojrzała na mnie.
- Czy tu są wszyscy?- spytała.- Tylko wy wyznajecie mnie za bóstwo.
- Tak, dostaliśmy informacje o twym przybyciu i wszyscy tu są.- odpowiedziałem szczerze.
- Dobrze.
Przez jej ciało zaczęło coś przechodzić, ręce zaczęła kręci, po czym coś się uwolniło, a ona upadła na kolana przy królewskim strażniku.
- Tylko ty pamiętasz mnie i co tu robiliście reszta zaraz stąd wyjdzie. Pomożesz mi go zabrać do samochodu, a potem ja pomogę tobie. Współczuje ci utraty syna.
I tak było gdy wyszliśmy z pokoju nikogo nie było.
- Co zrobiłaś?
- Coś co wiele mnie kosztowało, a teraz mi pomóż.
Pomogłem jej włożyć nieprzytomnego strażnika do samochodu. Po czym kazała mi wsiąść do auta.
- Teraz mów. Wszystko co wiesz o twoim oskarżeniu wobec mnie.
- Krótko po tym jak dostaliśmy tę informacje, że nasze wierzenia są prawdziwe umarł mój syn a przed tym spotkaniem dostałem wiadomość kto to zrobił.
- Uwierzyłeś w to co napisali?
- Nie to nagranie.
Nagle i gwałtownie wyhamowała na poboczu. Z tyłu samochodu usłyszeliśmy jęk.
- Dymitr- wyszeptała i spojrzała do tyłu.- Pokaż mi je, bo zgaduje, że masz je przy sobie.
Nic nie rozumiałem. W telefonie znalazłem odpowiednie video i podałem jej. Gdy jej wzrok śledził ekran wokół zaczęło się czuć dziwne napięcie.
Zaczęła jechać w nieznanym mi kierunku by po dłuższym czasie stanąć przed jakimś domem. Dziewczyna wysiadła, a strażnik zaczął się wybudzać.
***
Dojechaliśmy czułam wszystko mocniej. Czekałam aż ktoś otworzy te drzwi.
- Tak?
- Hej lub dzień dobry. Nie ważne. Jestem Nicole B...Johnson. Poznaliśmy się już kiedyś.
- Wiem kim jesteś i że się już poznaliśmy. O co chodzi?
- Potrzebuje pomocy. W samochodzie jest Dymitr i jeszcze jeden facet muszę ich tu zostawić i coś załatwić.
- Tom kto przyjechał?- usłyszałam ze środka domu wołanie.
- Przyjaciele- odkrzyknął.- Wejdź do środka a ja zajmę się nimi.
- Dziękuje.
- To ja powinienem dziękować. Moja żona ci pomoże.

Gdy dowiedziałam się wszystkiego co potrzebne odjechałam z powrotem na dwór w czasie gdy oni myśleli, że jadą po mnie.
Gdy dojechałam strażnicy dziwnie na mnie patrzeli ale nie ośmielili się nic powiedzieć. Zeszłam na do lochów. Podeszłam do jej celi i otworzyłam kratę.
- Ty- chciała coś mówić.
- Zamknij się i posłuchaj mnie. Na razie cię nie zabiję ale jeśli zrobisz coś by mnie skrzywdzić lub zniszczyć ostrzegam nie zawaham się. Nie masz pojęcia kim jestem i nawet śmierć nie będzie dla ciebie ucieczką ode mnie.
- On jest mój.
Moja dłoń z całej siły wylądowała na jej twarzy, która pod wpływem siły obróciła się.
- Jeśli naślesz kogoś na mnie zatłukę. A on zawsze należy do mnie. Jeśli usłyszę na twój temat co mi się nie spodoba, nic cię nie uratuje.

Dymitr:

Wczoraj wróciłem na dwór niewiele wiem na temat tego jak się wydostałem, ale gdy wróciłem na dwór dowiedziałem się, że moja ukochana siedzi w lochach. Powiedziano mi że ma tam zostać a ja nic nie mogę zrobić. Co dziwne jak wysiadałem z samochodu wczoraj czułem na sobie czyjś wzrok, ale nikogo nie zauważyłem.
Ale zasypiając czułem się jakbym miało mnie spotkać coś dobrego i to bardzo. Tylko nie wiedziałem co.

Obudziłem mnie dźwięk budzika. Co dziwne miałem dziwne uczucie jakbym coś trzymał w swych ramionach mimo że leżałem sam w łóżku. Nie był to pierwszy raz, ale to pierwszy raz po długim czasie i czułem się naprawdę dobrze. Jakby coś się w czasie mojego snu wydarzyło.
Idąc na wartę zauważyłem na dachu pewną osobę. Jej oczy patrzały prosto na mnie. W jej posturze było coś znajomego, ale z takiej odległości było trudno to rozpoznać. Stałem i patrzałem na nią póki nie zauważyłem za nią strażnika. Gdy się odwróciła ruszyłem dalej.

Po południu wszedłem do Hansa by się dowiedzieć czemu Emma siedzi w lochach. Otwierając drzwi zauważyłem stojącą tyłem dziewczynę tę samą co na dachu i już wiedziałem kim jest.

Nicole:

- Nie będę się ci tłumaczyła. Rób co kazałam i przysyłaj mi informacje zrozumiałeś.- powiedziałam gdy otworzyły się drzwi, ale nie odwróciłam się.
-Tak.
- Świetnie. Mam nadzieje, że nie będzie więcej niespodzianek Hans. Do zobaczenia.
Odwróciłam się i na jego widok lekko się uśmiechnęłam.
- Dobrze wyglądasz Dymitr. Hans jeszcze jedno nie wolno ci nic powiedzieć.
Wiedziałam po co przyszedł do Hansa. Zamknęłam drzwi a w korytarzu czekał już mój wierny wilczek. No cóż pies do niego nie pasuje.
- Gotowa?
- Jasne. Jeźdźmy już. Wrócimy tu w odpowiednim czasie.
Bym mogła umrzeć, ale tego już nie dodałam. Ten krótki i niespodziewany pobyt tu dał mi wszystko co potrzebowałam. Czyli datę mojej śmierci.

niedziela, 18 lutego 2018

Rozdział 20

Nicole:

Gdy tylko wylądowaliśmy na lotnisku wiedziałam, że któryś ze strażników na pewno czeka. Idąc do samochodu wiedziałam, że czeka mnie jeszcze ciężką rozmowa z rodzicami.
Strażnik, który na mnie czekał nic nie powiedział i zachował swój profesjonalizm. Zanim samochód stanął przy dworze wiedziałam, że ojciec stał i czekał
- Mogę chociaż coś zjeść nim będziemy rozmawiać? -spytałam nim zdarzył cokolwiek powiedzieć.
- Nie musimy o tym rozmawiać. Chce tylko wiedzieć czy chcesz byśmy spędzili te święta z rodziną Zayna
Zatrzymałam się u spojrzałam na ojca.
- Nie chcesz rozmawiać o moim wyjeździe? - spytałam zaskoczona.
- Kochanie wiem, że cierpisz a kolejne rozmowy o tym w niczym nie pomogą. A mama chce wiedzieć czy chcesz wyjechać na świeta, bo jeśli tak to musi kupić coś dla Zayna i jego rodziców.
- Kocham cię tato - przytuliłam go.
- Ja ciebie też skarbie, a teraz chodźmy coś zjeść.
Wieść o moim powrocie rozniosła się dość szybko. Dziewczyny moich kuzynów zjawiły się dość szybko, by wyrazić swoje współczucie. A ja tylko słuchałam, później nie wychodziła już z pokoju, gdyż przez resztę czasu rozmawiałam z Cassie przy której się znów rozpłakałam pomimo, że nie chciałam już płakać z jego powodu.

Dwa tygodnie minęły szybko. Na prośbę matki Lucasa wypuściłam z lochów więziennych swego wuja. Oczywiście miał pozostać pod kontrolą strażników, którzy zostali by pracować. Gdy Dymitr wyjeżdżał z dworu stałam na dachu i spoglądałam na niego z góry. Tracąc nadzieję na swoje szczęśliwe zakończenie.
- O czym myślisz ? - spytał Zayn.
Widziałam, że nie powiem mu prawdy, że wciąż o nim myślę. Bo sama wiem, że to bezsensu.
Nasze matki siedziały w kuchni i robi ostatnie poprawki do kolacji wigilijnej.
- Myślę, że powinieneś pokazać mojemu ojcu wasz zbiór alkoholi.
- Kłamiesz, ale masz rację muszę to zrobić.
- Świetnie, więc idź.
Wstał i podszedł do naszych ojców, a gdy już nie było widać ani jego ani mojego ojca, podeszłam do ojca Zayna.
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście.
- Na osobności.
- Chodźmy do gabinetu.
Wpuścił mnie przodem, by zamknąć drzwi.
- Coś się dzieje?
- Wyjeżdżam po świętach do Polski. Zayn w pewien sposób jest do mnie przywiązany. Nie jestem jego mate i nie powinno tak być, ale będzie pragnął mojej obecności.
- Rodzice wiedzą, że chcesz wyjechać?
- Tak. Nie są tym zachwyceni, ale chcą bym była szczęśliwa.
- Zayn mówił mi co przeszłaś i bardzo mi przykro. Jeśli mój syn zechce z tobą wyjechać nie będę mu tego zabraniał. Wiem, że łączy ciebie coś z jego mate.
- Tu jesteście- wchodzi Zayn - Mama mówi, że czas zacząć.
- Już idziemy.

Miesiąc do zakończenia trzeciej klasy gimnazjum

Zayn:

Sam się zastanawiam jak czas z Nicole tak szybko mija. Na początku gdy tu przyjechaliśmy nie było łatwo, ale dałem radę. Ciężko było patrzeć także na nią. Na początku wiele nocy płakała choć nigdy nie powiedziała słowa. Gdy się tu zjawiliśmy zaczęła wymyślać sobie i mi zajęcia. Nicole dużo czasu poświęciła na naukę gry na instrumentach czy uczeniu się hiszpańskiego. Mnie natomiast zmusiła do  weekendowych nauk tańca towarzyskiego. Z początku byłem niezadowolony, ale widząc choć odrobinę jej radości sam zaczęłam wkładać trochę emocji.
Właśnie wracam ze sklepiku, w którym miałem kupić dla siebie i Nikki  coś do zjedzenia. Zbliżając się widzę jak siedzi na korytarzu z nogami podciągniętymi do siebie, na których trzyma szkicownik i rysuje jak nie trudno zgadnąć portret naszego nauczyciela od matematyki, który jest spoko gościem. Facet stoi i rozgląda się, spoglądając na Nicole na pewno zrozumiał co robi.  W końcu nie pierwszy raz go szkicuje. Pamiętam jak facet pierwszy raz zobaczył jej szkice.

(perspektywa Zayna i Nicole)
Siedziałem z chłopakami ze szkoły przy ławkach przed budynkiem w czasie gdy Nicole siedziała na schodach szkoły na dworze było ciepło więc większość uczniów było na zewnątrz. Nikki by nie myśleć często zajmowała się liczeniem zadań z podręcznika od matematyki lub rysowaniem. Dziś znów rysowała i nie musiała patrzeć na swój obiekt do rysowania. Skąd wiem? Pilnuje jej dość długo by ją znać.
- Zayn teraz ty.- powiedział kumpel by ruszył z partią gry.
 Siedziałam na schodach i szkicowałam swojego nauczyciela. To było lepsze od ciągłych myśli które mogły mnie porwać a tego nie chciałam. Zajęta szkicem wyczułam ten wzrok na sobie. Zawsze wiem gdy mój nauczyciel od matematyki jest za mną. Zawsze wtedy czuje się jakoś tak dziwnie obserwowana.  Nie spodziewałam się, ale usiadł koło mnie.
- Mogę wiedzieć co rysujesz?
Przerwałam i spojrzałam na mężczyzne
- Sądzę, że i tak pan widzi co rysuje.
- Masz talent czemu nie wzięłaś udziału w konkursie?
Facet zawsze mnie lubił  na zajęciach byłam zawsze bystra nawet w przeszłości i robił wszystko bym mogła się rozwinąć. Teraz było inaczej, ale nikt nic nie mówił. 
- Wie pan, że nie lubię konkursów. Poza tym wole matematykę. Proszę nie mówić nic pani Nowakowskiej-(nauczycielka plastyki). Rysuje lub liczę by nie myśleć. Mogę o to prosić.
- Jesteś bardzo bystra powinnaś brać udział w konkursach.
- Oboje wiemy, że stres mnie niszczy i nie pisze wtedy dobrze. A rysować wole tylko dla siebie.
- Dobrze, rozumiem, ale chciałbym zobaczyć rysunek gdy skończysz, dobrze?
- Zgoda, ale tylko ten.
- Dobrze.
Uśmiechnął się wstał i poszedł do szkoły a chwile potem zadzwonił budynek. Lekko podsłuchując słyszałem ich rozmowę a Nicole z rzadko widocznym dla mnie widokiem poszła prawdziwie szczęśliwa na lekcje.

Ten nauczyciel ma na nią dobry wpływ wiem to i jej rodzice są z tego zadowoleni. Wiedząc, że jest ktoś kto sprawia, że wraca jej chwila prawdziwego szczęścia.
- Wszystko okay?
Spytałem gdy po raz kolejny w ciągu ostatnich dni Nikki masuje swoje obolałe miejsca.
- Tak, musiało mnie tylko przewiać.
Nie byłem przekonany. Coś mi tu śmierdzi. Do jakiegoś czasu były strażnik Nicole był ze mną w kontakcie. Gdyż mimo, że ona wyjechała on i kilka osób na dworze chciało zniszczyć tę sukę, która zniszczyła życie dziewczynie, która jest tylko swoją powłoką. Oczywiście śmieje się i spędzamy czas ze znajomymi, ale wszyscy z naszego świata wiedzą, że to tylko pokaz. A wracając do sprawy Powell ostatnio nie piszę co mnie dziwi. Jej rodzice a szczególnie ojciec z nią nie gada. No cóż jestem pozorny i poprosiłem jednego z kumpli by to sprawdził.
Wstałem z podłogi gdy poczułem dzwoniący telefon. Odszedłem kawałek od Nicole.
- No nareszcie stary gadaj czegoś się dowiedział.
- Stary nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Nie owijaj w bawełnę. Bo się nie myliłem.
- Kurwa. Jak ci powiem będzie łatwo tylko jak jej to powiesz.
- Harry nie wkurwiaj mnie i gadaj co się dowiedziałeś.
- Nie ma go.
- Kogo?
- Tego popieprzonego ruska. Wdarłem się do pokoju Powella i stary ta wampirzyca robi cyrk na cały dwór czy raczej teraz przemieniający się w hotel. Nie ważne, Powell miał u siebie listy porwali tego gościa. Niestety Powell mnie nakrył.
- Co ?
- Słuchaj. Te listy są do Nikki. Podobno jacyś fanatycy coś sobie ubzdurali. Widziałem kilka przysłanych przez nich fotek. Gościa tną po plecach był we krwi.
Spojrzałem na Nicole znów dotykała pleców.
- Dlaczego nikt nas nie powiadomił.
- Tutaj wszyscy tworzą bloki i nikt nie chce jej powiadamiać uważają, że zrobiła by coś pochopnego.
- Kurwa. Muszę jej powiedzieć.
- Zayn współczuje ci. Nie chciałbym być na twoim miejscu
- Uwierz mi ja też. Dzięki za info.
- Spoko tylko teraz mi się dostanie.
- Czemu?
- Jej ojczulek powiadomił dyrektora, ale wisi mi to. Dla niej warto było, pomimo, że gnój ją zniszczył.
Rozłączyłem się i spojrzałem na blondynkę. Muszę jej powiedzieć. Klęknąłem przy niej i chwyciłem jej podbródek by jej oczy spotkały się z moimi.
- Skarbie- powiedziałem z bólem.- Muszę ci coś powiedzieć.
- Nie spodoba mi się to.- powiedziała cicho.
- Niestety. Wiem, że nie interesuje cię co się tam dzieje, ale miałem złe przeczucia i miałem rację. Chodzi o Dymitra - został porwany. Porywacze pisali do ciebie, ale listy przychodzą na dwór.
- Co takiego?!
- To nie wszystko, oni go torturują, podobno tną plecy.
Jej dłoń przeniosła się na te słowa do tyłu.
- Jak długo?
- Nie wiem.
Schowała swoją głowę pod ręce, ale po uniesieniu wiedziałem, że używa swej mocy, od której ucieka nie wiedząc czemu.

Nicole:

Sama już nie wiem jak i kiedy znalazłam się na dworze. Gdy tylko Zayn mi powiedział co się dzieje nie wiedziałam na kogo się bardziej wściekać.
- Może trochę odpoczniesz.- powiedział Zayn gdy zatrzymał samochód przy głównym wejściu. Lecz gdy się obróciłam w jego stronę wiedział, że nic nie zdziała.
Wychodząc ludzie którzy mnie widzieli patrzeli zaskoczeni. Szłam prosto do gabinetu ojca.
Sekretarka była zaskoczona moim widokiem chciała coś powiedzieć, ale zanim to zrobiłam pchnęłam z całej siły drzwi, za którymi znalazłam ojca, dziadka i kilku strażników. Głowy wszystkich zwróciły się w moją stronę.
- Córeczko.- Michael zaczął wstawać.
- Nie fatyguj się. Jakim prawem nie zostałam powiadomiona.- mówiłam wściekła.
- Skąd wiesz?- spytał dziadek.
- Oczywiście gdyby go od razu nie leczyli nawet żyła bym bez tej wiedzy. A teraz ile czasu to trwa? Nikt nie odpowie. Świetnie nie fatygujcie się.
- Co ty chcesz zrobić?- spytał ojciec.
- Sprawić bym jeszcze po żyła, bo najpierw umrę ja za niego a potem gdy zabiją go drugi raz umrze on.
- O czym ty mówisz?!- spytał dziadek, a strażnicy słuchali tej kłótni.
- Podłączyłam moje życie do niego by go chronić.
- Oszalałaś- usłyszałam krzyk ojca i dziadka.
- To był wasz ostatni sekret przede mną. Następnym razem oddale się od was.
Wychodząc zauważyłam biegnącą w moja stronę największą sukę na tej planecie.
- To twoja wina.
- Nie oskarżaj mnie - wbiłam ją w najbliższą ścianę.- Czuję więcej niż myślisz w tej chwili i jeśli zrobisz coś jeszcze by mnie zniszczyć. Zabiję cię i nie będzie mnie obchodzić, że on mnie nie pamięta gdy nie śpi.
Odrzuciłam ją w stronę nadchodzącej straży
- Zamknąć ją i nie karmić.
Po czym wbiegłam do garaży i ruszyłam jednym z samochodów po ukochanego. W drodze wysłałam kilka sms-ów Powellowi o przesłanie mi fotografii tych lisów. Przejrzałam je dopiero gdy tankowałam samochód.
Długo z własnego wyboru nie używałam swych zdolności, ale teraz czuję jak moc krąży w mych żyłach chcą dać ujście mej złości  Na dworze gdy zobaczyłam tą sukę wiedziałam, że to jej sprawka i gdy zajdzie mi za skórę dość mocno zniszczę ją, ale....
Teraz muszę go odzyskać.

sobota, 13 stycznia 2018

Rozdział 19

Dymitr:

Jak moje poczynania mogą sprawić, że ktoś umrze. Nic z tego ni rozumiem, a poza tym skoro mam możliwość odzyskania starych wspomnień czemu nikt mnie nie poinformował.
Ale przecież na dworze dzieje się wiele rzeczy, o których większość nie wie.
Chciałbym znać prawdę tylko kto może mi ją wyjawić. Nikt nigdy nie mówi do kogo zjawia ją się po wspomnienia sprzed czasu gdy cofnięto czas.
Ludzie przybywali tu by poznać swoją przyszłość, która już się zdarzyła. Lecz mówiono, że wiele wracało z kwitkiem. Ale Jason potwierdził,  że ja także mam ukryte wspomnienia. A po jego oburzeniu moje dawne życie musiało coś znaczyć, prawda?

Nicole:

Jak zwykle kolacja do czasu przebiegła spokojnie a znów nie wyszedł temat Dymitra. Mama i babcia starały się uspokoić tatę i dziadka, ale szli łeb w łeb i dobrze wiedzieli jak skończy się ta kłótnia. Wyszłam wściekła i nie zastanawiając się poszłam prosto do kuzyna, by nie czekać dłużej na to co miało nadejść.
Niestety przed całym procesem wyjaśniłam mu co ma robić i by nie robił nic innego. Ale czy mogę go winić za to, że puścił mą dłoń, by pomóc zjawionej z zaświatów zmarłej matce, która osłabiona opada na ziemie. Raczej nie.
Lecz przez to nim zamknęłam czar osłabłam, gdyż do sprowadzenia niej potrzebowałam więzi, która została zerwana i zostałam sama i zamknięcie bramy zabrało wiele moich sił.
Ale udało mi sprowadziłam ciotkę do żywych i teraz wiem ile będzie mnie kosztować sprowadzenie tylu dusz do życia bez posiadania więzi.
Gdybym tylko Dymitr mnie pokochał więź złączyła by nas od razu wiem to i byłabym ponad to, ale bez niej danie życia będzie mnie srogo kosztować.
Lecz ile jest warte jedne życie za większą grupę. Poza tym bez niego moje życie było by puste więc śmierć była by lepsza a w ten sposób jeszcze lepsza. Czyż nie?
Wokół siebie słyszę wiele głosów, ale na prawdę muszę zasnąć, by odpocząć, pomimo głosu który każe mi walczyć.

***

Spędziłam przy jej łóżku dwie noce, lekarka mówi, że organizm osłab i regeneruje się, ale co mnie to interesuje gdy moje dziecko nie budzi się.
- Połóż się, kochanie.- dłoń Michaela spoczywa na mym ramieniu.
- Nie zostanę z nią.
- Chcesz jej pomóc, lecz ona by chciała byś odpoczęła i wróciła rano.
- Skąd to wiesz?
- To nasza córka i myśli o innych bardziej niż o sobie, więc idź i prześpij się trochę a ja z nią posiedzę.
- Dobrze- powiedziała do mnie zrezygnowana wiedząc, że mam rację.
Gdy tylko wyszła matka mojej ukochanej córki, nadgryzłem koniuszek swojego palca by móc wzmocnić jej ciało moją krwią. Gdy tylko dowiedzieliśmy się prawdy co się stało. Nie mogłem być zły na to co się stało. Ona chciała pomóc komuś wrócić do życia- kiedyś coś nie zgodnego z prawem, a teraz to ona ustalała zasady. Jej kuzyn obarczał się winą gdyż podobno powiedziała mu co się stanie. Dopiero matka ukazała mu co się wydarzyło. Był taki przerażony i zły, że mógł dopuścić do czegoś takiego.
Lecz wszyscy dobrze wiedzą, że ona nie umrze, bo walczy dla niego. I nikt nie może tego zmienić, że to on będzie ważny dla niej bez względu na to co się stanie. 
Miłość bywa wspaniała, ale dla niej nie ma litości. Gdy znów o mało jej nie straciłem wiem, że pogodzę się z tym co ona robi i czuje. I jako ojciec będę ją wspierał, bo po ostatniej kłótni wiem, że nasze kłótnie i słowa nie zmienią jej walki.
- Więc obudź się kochanie, a pomożemy ci walczyć o twoje szczęście.
Chwyciłem jej dłoń by móc odczuć zaciskające się na niej palce moje księżniczki.

Grudzień

Nicole:

Za dwa tygodnie święta. Moja ciotka czuję się świetnie, kuzyn wdzięczny, a ja idę do Powella po dokumenty, które jak powiedziała jego sekretarka zabrał do pokoju by dokończyć przed urlopem, który mu się należy. Już chciałam pukać gdy.
- Stary zastanów się!- Boże, ale krzyk.
Nie chciałam być wścibska, ale coś kazało mi słuchać.
- Co to zły pomysł, by zrobić to w święta?- Dymitr?
- Ale oświadczać się?
Co takiego, to niemożliwe prawda? Serce zaczęło mi bić szybciej.
- Kocham ją i nad czym mam się zastanawiać. Jesteśmy ze sobą już dość długo.
- A pierścionek?
- Dostałem wolne na święta czego się nie spodziewałem i wpadłem na pomysł by wyjechać do Rosji. Babcia miała pierścionek, który kiedyś miała mi dać bym się oświadczył.
Cofnęło mnie do tyłu i ślepo patrzałam w drzwi. To się kurwa nie dzieje. Nie, nie,...
Telefon zaczął dzwonić więc go jak najszybciej wyjęłam i odebrałam.
- Tak?
- Nicole a co powiesz gdyś te święta spędziła u mnie. Wiem, że wyjechałem parę godzin temu, ale...
- Zgoda Zayn.
- Co? Serio? Świetnie. Moment czy coś się stało?
Oparłam się o ścianę za budynkiem i zaczęłam szlochać.
- Nikki czemu płaczesz? Co on znów zrobił?
- Skąd pomysł, że to jego wina?
- A nie jest?
- Oświadcza się
Dopiero zaczęłam ryczeć, a przechodzący strażnik widząc mnie nawet nie próbował podchodził. Gdyż każdy z nich wiedział co to może dla niego oznaczać. Zgubę.
- Co ty pierdolisz.
- Pogadamy kiedy indziej.
- Ni..
Urwałam połączenie. W dupie miałam te pierdolone dokumenty i wszystko inne. Wytarłam łzy i ruszyłam do siebie.
Wcześniej zabije tę sukę niż mój pierścionek zaręczynowy znajdzie się na jej palcu. W czasie pakowania zadzwoniłam na lotnisko by przygotowali prywatny samolot na podróż. Nie miałam zamiaru wyjść drzwiami więc chwyciłam torbę i szłam tajnymi przejściami.
Gdy tylko byłam za dworem zadzwoniłam do rodziców i powiadomiłam o swoich zmianach planu. Byli zaskoczeni i chcieli wiedzieć co się dzieje. Ale nic nie powiedziałam. Bo co miałam powiedzieć.

W samolocie wypiłam chyba trochę za dużo bo oddałam się w objęcia Morfeusza.
- Nicole- usłyszałam jego głos.
Nic nie powiedziałam tylko kręcić głową na jego widok. Gdy tylko w czasie lata odkryłam przypadkiem, że weszłam w jego sen a on w mój i tam jest tym jakby prawdziwym sobą. Nie mogłam uwierzyć. Tu byliśmy kochankami a po obudzeniu ja byłam uczniem a on mistrzem.
- Co się stało, płakałaś?
- Tak bardzo żałuje że to sen.
- Kochanie- dotknął mojej twarzy.
- To koniec- powiedziałam cicho bo boje się tego.
- O czym ty mówisz?
- Spróbuj przypomnieć sobie co dziś mówiłeś Jasonowi.
- Wiesz, że to trudne.
- To ważne.
- Dobrze.
Przypomnienie sobie tutaj tego co się robiło za nim się zasnęło jest trudne, ale możliwe.
Nikt też nie wie, że odkryłam sposób bycia z nim. Tym który mnie kocha. Ale teraz to się zakończy, bo po dzisiejszej wiadomości to musi się skończyć. Gdyż trudno było się budzić gdy tutaj byłam szczęśliwa. Gdy on był tylko mój a tam musiałam widać przy nim Emme.
- Miał podniesiony głos, chciał...
Urwał, otworzył swoje cudowne oczy i spojrzał na mnie.
- Kochanie,- to słowa starczyło bym znów pragnęła płakać.
- To koniec.
- Nie. TY jesteś tą jedyną i ...
- Ożenisz się z Emmą. Walczyłam tak długo, sprowadzałam czarownice, dawałam ci mikstury i nic. Ja tego nie zniosę. Nie zniosę jej widoku z pierścionkiem od ciebie. A tego nie unikniesz i nie powstrzymasz, po prostu się stanie a ja nie zniosłabym tego widoku.
Pad na kolana i objął mnie ramionami wokół talii. 
- Kocham tylko ciebie. Nie zrobię tego.
- Zrobisz. Czasu spędzonego ze mną tutaj nie pamiętasz. Nigdy mnie już tu nie spotkasz. To ostatni raz- uklękłam przy nim.- Więc zrób coś dla mnie. Pocałuj mnie, bo chcę czuć się kochana.
- Kocham cię- dotknął mój policzek, obrysował usta i zbliżył się do mnie.
- Ja ciebie też kocham.
Lecz gdy usta dotknęły moje wiedziałam, że nie odczuje pocałunku gdyż ktoś mnie wybudzał i straciłam ostatni pocałunek.

- Pani jesteśmy na miejscu- usłyszałam od stewardessy.
Gdy tylko zdobyłam jakiś samochód ruszyłam do rodziny, która była moja.
Stałam przed drzwiami minutkę nim użyłam dzwonka, by po chwili otworzył mi mały chłopiec.
- Hej- powiedziałam miło z uśmiechem.
- Mamo!- zawołał chłopiec po rosyjsku, a by zaraz potem przyszła siostra Dymitra.
- Tak?- spytała wycierając ręce, by unieść głowę po chwili i zorientować się kto przed nią stoi.- Pani. Proszę wejdź.
Wszyscy znali moją twarz z jednej strony cieszy mnie fakt, że wiem kim jestem, ale z drugiej nie długo cała rodzina dowie się kim jestem na prawdę dla nich.
- Dziękuje.
Na fotelu jak zwykle siedziała babcia mojego ukochanego mając na kolanach robótki, które robiła na drutach.
- Babciu mamy gościa.
- Więc dobrze ci radziłam byś upiekła ciasto.
- Pani wybacz.
- Nie trzeba. Przyjechałam bez uprzedzenia i zapewne jesteś ciekawa co tu robię.
- Masz prawo Pani.
- Nicole. Mam na imię Nicole.
Podeszłam do Anja i uklękłam przy niej, która spojrzała w moje oczy.
- Cierpisz moja droga.
- Babciu to..
- Ja już dobrze wiem kto lepiej zrób nam herbaty, prawda moje dziecko?- spojrzała na mnie i dłoniom nakryła moją. Mój wzrok zjechał na jej dłoń, gdzie znajdował się pierścionek.
- Dobrze babciu.- Sonia wyszła a jej synek zaczął się bawić zabawkami.
- Mój wnuk jest z tobą.
Czułam jakby ciepło bijące z pierścionka a to oznaczało, że mając go na sobie Anja pamięta.
- Nie. Chcę dać wam wspomnienia i odzyskać pierścionek nim Dymitr zechcę go dać innej w święta.
- To niemożliwe. Wy jesteście przeznaczeni sobie od wieków. Co on zrobił?
- Nic. W nocy był mój za dnia już nie. Przeznaczenie musiało się pomylić.
- Kochasz go ty i ... brakuje czegoś.
- Tak brakuje. Sasza chodź na chwile.
Mały podszedł do mnie, jest taki śliczny jego oczy są takie jak jego matki.
- Jesteś ladna.
- Dziękuje, dam ci coś.
Zbliżyłam koniuszek palca do ust i ugryzłam.
- To moja krew, chcę ci nią posmarować usta.
- Mama nie pozwoli.
- Babcia się zgodziła.
- Sasza to nic złego, a w nagrodę dostaniesz na wieczór dwa ciastka.
- Tak?
Anja skinęła głową i mały spojrzał na mnie i zaczął skinać głową. Gdy dotknęłam jego ust weszła Sonia.
- Co ty robisz?!
- Soniu to ona- powiedzia Anja gdy zabrała ode mnie chłopca.
Nic nie rozumiałam. Ale wiedziałam, że rodzina wierzyła w przepowiednie babki i być może i o mnie im wspomniała.
- Ty jesteś..
- Dam ci i całej rodzinie wspomnienia i wyjaśnienia po to przyjechałam.
Pod wieczór cała rodzina znała prawdę a babcia Dymitra oddała mi pierścionek, który mi podarował podczas oświadczyn. Gdy wszyscy odzyskali wspomnienia wyjaśniłam jak wygląda sytuacja.
- Mój syn...
- To nie ma już znaczenia. Zrobiłam już wszystko i pomimo, że kocham go ponad swoje życie nie zniosę już więcej.
- Mamo, Nicole ma rację. Musisz być zmęczona przygotuje ci pokój.
- Nie trzeba. Wracam na dwór. Proszę nie miejcie mi tego za złe, ale muszę wrócić.
- Kochana- Anja dotknęła mych dłoni.- Rozumiemy oczywiście, ale pamiętaj dla nas ty jesteś członkiem tej rodziny.
- Wiem.- lekko się uśmiechnęłam, podniosłam dłonie Anji i ucałowałam.
Zanim jeszcze wsiądę do samochodu poprosiłam Sonię o przyniesienie sygnetu, który miał od niej dostać.
- Co masz zamiar zrobić?- spytała.
- Gdy mu go dasz każ mu go nigdy nie zdejmować. W ten sposób będzie bezpieczny.
Wyjęłam go z pudełka i nałożyłam na niego swoje życie, które ochroni jego. Po czym oddałam go jej z powrotem.
- Obiecuje.- Przytuliła mnie - Przyjedź do nas z rodzicami kiedy tylko zechcesz.- po czym szepnęła mi.- Nie mówiła przy innych, ale przykro mi z powodu dziecka.
Nie wiedziałam co na to powiedzieć więc przytuliłam ją po czym odjechałam, w drodze na lotnisko powiadomiłam o powrocie do Stanów.