Odzyskać nadzieję

czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział 131

Nicole:

W końcu święta dziś jadę do Polski. Czas od ostatnich zdarzeń minął spokojnie. Tak przynajmniej mi się wydaję. Nie informują mnie o niczym a ja sama chyba nie chce wiedzieć. Dyrektor sam zaczął się mną zajmować,  natomiast Cassie ma zajęcia z Lorenem, po których widać uśmiech na jej twarzy. Niewiele mi mówi, ale widać, że między nimi coś się zmieniło.
Dyrektor szkoły wiele pomógł mi, Cassie oraz Zaynowi. Ja i Zayn zaczęliśmy rozumieć więź, która nas połączyła. Tylko czasami się zastanawiam czy to wszystko jest w ogóle możliwe? Znaczy gdyby mi ktoś kiedyś powiedział coś takiego może uznałabym go za wariata, ale teraz myśl, że mogę zwrócić komuś życie jest nie tylko niezwykłe, lecz także niewiarygodnie absurdalne. Żaden czarodziej nie może zwrócić życia komuś kto nie żyje, a ja mam to zrobić? Trudno w to uwierzyć. Spędzenie świąt w domu dobrze mi zrobi, z dala od tego wszystkiego będę mogła spokojnie pomyśleć.
Poza tym sam wyjazd będzie najlepszą rzeczą od długiego czasu. Po długich rozmowach Jason zgodził się poświadczyć, że wyjazd świąteczny spędzi ze mną choć tak naprawdę będzie w Nowym Jorku ze swoją dziewczyną- o której nic nie wiedziałam. A całe święta spędzę z Dymitrem i rodziną, za którą strasznie tęsknie.
- Spakowana?- usłyszałam za sobą głos przyjaciółek.
- Tak- odwróciłam się do nich.
- Cieszysz się na wyjazd?- spytała Care.
- Bardzo, nie mogę się doczekać aż zobaczę rodzinę, a wy jesteście gotowe?
- Ja tak. Loren mnie zabiera za godzinę- od Cassie biło szczęście jakby całe życie zaczynało być takie jakie chciała by było.
- Jak wrócę wszystko mi, nam opowiesz.
- Ale
- Doskonale wiesz co chcemy wiedzieć.- Care weszła w doskonałym momencie.
Cassie chciała coś powiedzieć, ale ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.
- Wasza Wysokość jesteśmy gotowi- do środka wszedł Powell.- Mogę zabrać walizkę?
- Tak, zejdę zaraz na dół.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, podeszłam do szafy i wyjęłam dwa małe pakunki dla przyjaciółek.
- Wesołych Świąt- powiedziałam to do każdej przytulając,- Na mnie już pora.
- Baw się dobrze- powiedziała każda z nich gdy żegnałyśmy się przy samochodzie.
Gdy zamknęłam za sobą drzwi samochód ruszył a wraz z nim mój powrót do domu. Za nim się obejrzałam byliśmy na lotnisku, na którym objęłam mojego strażnika i podziękowałam za jego poświęcenie- bo jeśli ktoś by się dowiedział miałby kłopoty.
Mówiłam już, że uwielbiam prywatne samoloty, gdy tylko weszłam na pokład usiadłam wygodnie w fotelu i czekałam na moment, w którym będę mogła się swobodnie poruszać. Dymitr był strasznie zajęty non stop coś robił na tablecie.
Gdy nadarzyła się pierwsza lepsza okazja przeszłam się po pokładzie i zaczęłam wszystkich hipnotyzować. No co ?! Nie chcę być zakablowana przez pracowników o dziwnych dźwiękach i dłuższej nieobecności strażnika. Podeszłam do mojego chłopaka i wyciągnęłam z jego rąk tablet, szybkim spojrzeniem sprawdziłam co robi, po czym go wyłączyłam i położyłam na fotelu obok. Złapałam jego dłoń.
- Potrzebuje pomocy, chyba nie odmówi pan księżniczce?
- Muszę pracować.- no nie wierzę.
- Wiem, ale tylko pan może mi pomóc- naciskałam dalej.- Bardzo proszę, potem dam panu spokój.
Wstał z fotela i pochylił się do mojego ucha, jego ciepły oddech ogrzewał moją skórę.
- Nikki co ty kombinujesz? Nie jesteśmy tu sami.- wyszeptał.
Uśmiechnęłam się lekko, złapałam go za dłoń i nakazałam iść ze mną.

Wtulona w jego ciało, wiedziałam, że nie zostanie tu ze mną do końca lotu.
- Chcesz wstać- powiedziałam.
Jego dłoń wciąż toczyła kółka na moich nagich plecach.
- Muszę popracować.
- Dlaczego? Do końca lotu moglibyśmy tu zostać i nikt by nic nie podejrzewał.
- Może i tak, ale muszę dokończyć pracę, a potem przez całe święta będę tylko dla ciebie i z tobą, ciałem jak i umysłem.
- Dymitr?- spojrzał na mnie gdy zapinał spodnie.- Czy gdyby była taka możliwość, oczywiście hipotetycznie, zrezygnowałbyś z tego?
- Z bycia strażnikiem?- przytaknęłam- Gdyby hipotetycznie była taka możliwość, to tak, zrobił bym to by być z tobą.- przysiadł na łóżku i położył dłoń na moim policzku.- Dlaczego o to pytasz.
- Nie wiem. Nie powinnam była- spuściłam wzrok.
- Ej, - podniósł moją twarz- możemy rozmawiać o wszystkim. I tak kiedyś będzie. Ale na razie musi zostać tak jak jest.
Musnął moje usta swoimi, ale ja przyciągnęłam go bliżej siebie by poczuć jego ciepło bliżej mnie.
- Kocham cię - powiedziałam gdy się ode mnie odsunął i poszedł w stronę drzwi.

Gdy weszłam do domu poczułam zimno, więc objęłam się mocniej kurtką i zeszłam zrobić ogień, by rozgrzać wnętrze, w którym się wychowałam. Dymitr w tym czasie wnosił wszystkie rzeczy do środka. Ciekawiło mnie co jest w reszcie rzeczy, które zostały włożone do samochodu.
- Dymitr, czemu to stoi w kuchni?
- Twój kuzyn to zorganizował, więc sama sprawdź. Zaniosę walizki na górę.- pocałował mnie w skroń i poszedł.
Otworzyłam każde z walizek, w którym było jedzenie- świąteczne. Kocham cię Damon- pomyślałam i włożyłam wszystko do lodówki.

środa, 20 lipca 2016

Rozdział 130

Dziękuję Kasi za motywacje :*

Nicole:

Nie wiem co się dzieje, ale krzyki, które słyszę muszą oznaczać coś złego. Czuję jak wnętrze mojego ciała płonie, po raz kolejny, a przecież nic takiego już nie miało się dziać. Ból jest okropny, lecz z moich ust nie może się wydobyć żaden dźwięk jakby coś mnie powstrzymywało. To co teraz czuję to strach, strach przed kolejną możliwością spojrzenia twarzą w twarz ze śmiercią, której nie chciałam oglądać.
Nie wiem ile to trwa parę minut, godzin a może dzień. Nic nie wiem, ale obecność, nie bliską, ale ta tyle wyczuwalną, by strać się walczyć.

Dymitr:

Gdy Loren zabrał ją z mojego pokoju do skrzydła medycznego w szkole, nie wpuścił nikogo z nas, tylko kazał pielęgniarce po dyrektora szkoły. Za drzwi słychać tylko krzyki i głośno wypowiadane zaklęcia. Cassie wciąż płakała w moich objęciach. Na końcu korytarza zauważyłem biegnącego dyrektora z pielęgniarką. Za nim ktokolwiek zdołał o coś zapytać weszli do środka, nie pozwalając nam niczego zobaczyć.
Boże nie pozwól mi jej stracić.Błagałem w myślach.
Nie chciałem stąd wychodzić, ale nie miałem wyboru gdy Jason się zjawił i kazał mi iść na watrę. Obiecał, że gdy tylko coś będą wiedzieć powiadomi mnie.

Loren:

Gdy tylko do środka wszedł dyrektor, podszedł do łóżka córki króla wampirów.
- Co jest?- spytał.
- Sam zobacz.
Wraz z pomocą pielęgniarek odwróciliśmy ciało młodej dziewczyny. Pod koronkowym szyciem bluzki był widoczny czarne znamię, które jak widać powiększało się.
- Jak to możliwe, żeby atakowali w ten sposób.
- Podaliście napar?- spytał.
- Oczywiście, ale nie za wiele wypiła. Poza tym trzeba zawiadomić jej rodzinę.
- Tak, ale pierw ją musimy uratować.
Oboje stanęliśmy po obu stronach jej łóżka, mocno chwyciliśmy jej ramiona i dotknęliśmy czoła. Natomiast pielęgniarki mocno trzymały jej nogi by się nie ruszała. Gdy ją zobaczyłem w tym pokoju, nie było najlepiej. Dobrze, że Cassie mnie wezwała. Nie wiedziałem co się wydarzyło i czemu nagle tyle osób było w pokoju tego strażnika, a poza tym dlaczego zanieśli ją tam a nie od razu tutaj. Myśl o Cassie była najlepszą rzeczą, ale nie mogłem jej mieć.
Używanie zaklęć czarnej magii jest zabronione, ale i tak znajdą sie tacy, którzy będą jej zwolennikami. Jak ktoś mógł tego używać wiedząc, że zaklęcia za bram szkoły nie zadziałają odpowiednio. Lecz dzięki temu szczęściu dziewczyna ma szansę przeżyć, bo inaczej umarła by nawet nie zdążając się odwrócić. Teraz czas odwrócić atak i usunąć znamię śmierci, którym ktoś ją oznaczył.
Byłem wykończony całym tym dniem, odsunąłem się od dziewczyny. Jej stan nie był najgorszy.
- Wpuść jedną osobę pewnie się o nią martwią- powiedział dyrektor.
Skinąłem głową, następnie ruszyłem w stronę wyjścia. Przestępując próg zobaczyłem dość wiele osób, którym na niej zależy. Spojrzałem na twarz Cassie była cała we łzach. Bolało mnie, że tak wyglądała, chciałbym by nigdy nie cierpiała.
- Jedna osoba może do niej wejść.
Gdy to powiedziałem jeden chyba jej kuzyn ruszył na przód, ale pewna dziewczyna go zatrzymała.
- Damon zaczekaj może niech jedna z jej przyjaciółek wejdzie.
- Jestem jej kuzynem.
- Tak, ale ona potrzebuję kogoś komu ufa.
- A mi nie...
- Nie kłóć się ze mną- weszła mu w słowo.- Która z was wejdzie?
Spojrzała na Cassie i jakąś wampirzycę.
- Idź Cassie ciebie z pewnością bardziej potrzebuję.
- Jesteś pewna?
- Tak, idź.
Przytuliła ją po czym ruszyła w stronę drzwi, które dla niej przytrzymałem. Gdy szliśmy w stronę łóżka dziewczyny. Najpiękniejsza dziewczyna jaką znam nerwowo zaciskała dłonie.
- Jest przytomna?- spytała.
- Jest słaba, więc nie wysilaj jej.
Poruszyła tylko głową na znak, że rozumnie, po czym szybko usiadła na brzegu jej łóżka.

Cassie:

Gdy ją zobaczyłam na tym łóżku chciało mi się bardziej płakać. Lorem się oddalił dając nam trochę przestrzeni.
- Tak mi przykro. - powiedziałam dotykając jej dłoni. 
- Ej, to nic wyliże się. Dużo tam was jest?
-  Trochę. - Po jej minie zauważyłam, że chciała zapytać o niego.- Nie ma go, ale był- dodałam szybko.- Tylko musiał iść chociaż bardzo nie chciał. Nikki ja naprawdę nie wiem jak to się stało.
- To może ja wyjaśnię - usłyszałam za sobą głos dyrektora.
Obie na niego spojrzałyśmy i sposób w jaki na nas patrzał oznaczał tylko jedno kłopoty, z których łatwo się nie wyjdziemy.
- Ale czy jest coś o czym powinienem wiedzieć?- spytał podchodząc na drugą stronę łóżka mojej przyjaciółki.- Nic?- zapytał po naszym milczeniu.- No cóż. W takim razie, zacznę. Zostałaś naznaczona przez czarną magię, gdyby Loren zjawił się parę minut później już byś nie żyła.
- Jak to możliwe?- spytałam.
- Jak wszystko inne, wśród nas jest magia. Nawet teraz, was przecież również płynie. Ale interesuje mnie jeszcze coś. Dlaczego znalazłaś się w pokoju strażnika a nie swoim czy na imprezie?
Nicole była przerażona, patrzała na twarz dyrektora, ściskając mocniej moją dłoń.
- Powinnyśmy mu powiedzieć.
- A co jeśli powiadomi radę starszych?
- Usunę to z jego pamięci.
- Czy to w ogóle bezpieczne?
- A mamy wyjście, muszą znać prawdę by pomóc mi, nam.
Byłam przerażona, ale zgodziłam się.
- Wyznam panu prawdę pod warunkiem, że w pomieszczeniu zostaniemy tylko my troje. Mówił pan, że mogę się do pana zwrócić. Teraz to robię.
Powiedziała wszystko spokojnie.
- Zgoda.

Nicole:

Nic nie jest dobrze. Kiedyś gdy byłam młodsza chciałam by moje życie było trochę zwariowane jak to filmach czy książkach, ale teraz chcę tylko wrócić do normalności. Mieć chłopaka, z którym będę miała spokojny, normalny związek. Wyjść za mąż w odpowiednim momencie mojego życia, mieć dzieci, pracę. Kłócić się o błahostki z kimś kto jest dla mnie ważny..
Z sali wyszli wszyscy i została nasza trójka. Może i nie chcę tego mówić, ale muszę. Potrzebuję pomocy kogoś kto ma doświadczenie, kogoś kto może wiedzieć jak pomóc walczyć by żyć.
Ściskam dłoń przyjaciółki, by czuć się spokojniejszą i silniejszą.
- Czy to co panu powiem zostanie między nami?
- Jeśli tego zechcesz, a także na twoje niewypowiedziane pytanie: nie powiadomiłem twoich rodziców.
- Dziękuję. Od czego zacząć- powiedziałam do siebie, lecz dyrektor i tak usłyszał.
- Może od początku.
- Parę dni temu przeszłam tak zwane ukształtowanie, w którym moja moc wybiera co zostaje wzmocnione a co słabnie. Nie potrafię tego wytłumaczyć i nie jestem pierwsza, która to przeżyła. Lecz z całą pewnością jestem ostatnia, tak przynajmniej twierdzą moje poprzedniczki. Ostatnim etapem była wieź między mną a Cassie. Potrafimy kilka rzeczy, ale dzięki temu i ona stała się silniejsza niż inne czarownice.
- Co?- spytała zaskoczona.
- Nie wiedziałaś- spytał dyrektor mojej przyjaciółki.
- Nie.
- Nie tylko z nią mam więź. Jest ktoś jeszcze, mężczyzna o którym nikt nie może wiedzieć. Nie chcę by zginął przeze mnie tak jak ginęli poprzedni. Rozumie pan?- przytaknął.- Dlatego Zayn mnie do niego zaniósł tylko z nim lub z Cassie czuję się najbardziej bezpiecznie. Są ludzie wśród, których żyje moja matka i dziadkowie, którzy zrobią wszystko by dotrzeć do mnie i do nich, by poznać sekret mojej mocy i zdolności. Dla swojej wiedzy zrobią wszystko, a moje poprzedniczki ginęły, bo nie wytrzymywały presji, a ich ukochani oddawali za nich życia, ja tego nie chcę. Moje życie nie jest aż tak cenne.
- Rozumiem, nic co mi powiedziałaś nie wyjdzie z tego pokoju, ale wrócimy do rozmowy gdy wydobrzejesz. Jeśli Cassie jest silniejsza tak jak mówisz, zajmiemy się tym. Teraz zostawię na chwile same, ale potem musisz wyjść dobrze Cassie?
- Tak panie dyrektorze.
Gdy tylko się oddalił, Cass spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś o mnie?
- Nie mów, że nie czułaś, ja czułam od jakiegoś czasu. A poza tym może teraz będziesz miała więcej czasu z Lorenem sam na sam.
- O czym ty mówisz?
- Dyrektor chcę, żeby nauczył cię poznać twoją nową siłę mocy- uśmiechnęła się z głupim uśmieszkiem.
- Nienawidzę cię.
- Taa jasne.
- No dobra zostawię cię, załatwić ci coś?- wstała z brzegu łóżka.
- Przemycie tu z Care Dymitra i Zayn, ale oddzielnie.
- Jasne. Jesteś niezwykła wiesz?
- Wolałabym być normalna.
- Nie możesz być, bo za bardzo cię wszyscy wielbią.
- Idź.
Uśmiechnęła się do mnie i wyszła na korytarz pewnie gdzie wszyscy chcieli się czegoś dowiedzieć.
Czułam się strasznie zmęczona, ułożyłam głowę na poduszce a oczy jakoś same mi się zamknęły.

No napisałam a już się bałam, że go nie skończę choć nie wiem czemu, ale nie ważne.
Czy ten czas nie leci trochę za szybko? Chciałabym by trochę zwolnił, bo jak tak dalej pójdzie to za szybko dotrzemy do września.
Liczę, że miło wypoczywacie :)

wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział 129

Nicole:

Co miałam zrobić z tym co odkryłam. Gdy chłopacy wyszli myślałam o tym tylko jak zrozumieć to co jest między mną a Zayn’em. Przynajmniej udało mi się mu wytłumaczyć, że mam już kogoś, a ja i on to coś innego i postaramy się to zrozumieć. Byłam strasznie zmęczona a czekała mnie rozmowa z Dymitrem. Najbardziej obawiam się, że moja ściema mogła nie przejść a między nami pojawią się kłótnie, których nie chcę, bo jestem cholernie szczęśliwa od czasu powrotu do szkoły.
Gdy weszłam do środka sali było strasznie ciemno, niewielką jasność dawał księżyc wpadający przez okna, ale to mało dało.
- Dymitr?- wypowiedziałam cicho.
Odpowiedziała mi cisza. Usiadłam na podłodze, mrugałam powiekami, by pozbyć się niepotrzebnych łez i skupić się na nim, by wiedzieć gdzie jest.
- Nie wierzę – powiedziałam do siebie, po czym biegiem udałam się do jego pokoju.
Nie interesowała mnie czy może w tym czasie ktoś do niego przyszedł. Gdy weszłam zastałam go w bokserkach, stał do mnie tyłem i szukał czegoś w szufladzie. Zamknęłam drzwi, gdy się obróciłam staliśmy przodem do siebie.
- Czemu nie przyszedłeś?!
- A czemu ty skłamałaś?! Poza tym powinnaś stąd wyjść.
- O nie. Co ty sobie myślisz, że jestem jakimś przedmiotem.
- Myślałem, że skoro jesteśmy razem mówimy sobie prawdę- mówił z wyrzutem, co oznaczało jedno moje kłamstwo wyszło jakoś na jaw.
- Jak się dowiedziałeś?- powiedziałam siadając na brzegu łóżka a głowę spuściłam na podłogę.
- Schodząc spotkałem Cassie i powiedziała, że nic nie wie o waszym spotkaniu, choć potem próbowała coś kombinować, że niby zapomniała. Dlaczego mnie okłamujesz?- podniósł mój podbródek bym patrzała mu w oczy.
- Nie chcę tego- w oczach miałam łzy- ale to też nie jest coś czym powinieneś się martwić. Nie chcę się kłócić, poza tym przed powrotem tutaj było tak dobrze.
- Nicole, kocham cię i nie musisz mnie okłamywać. Jeśli jest coś czego nie chcesz bym w pełni wiedział to nie mów, ale nie wymyślaj jakiś wymówek bym sobie poszedł, dobrze?
Boże jak ja go kocham, czym sobie zasłużyłam za taka miłość. Szybko przytaknęłam po czym złączyłam nasze usta, zbyt długo byłam z daleka od niego. Przyciągnęłam go bliżej siebie, moje dłonie przesunęłam pod jego podkoszulek unosząc go w górę.
- Nicole- miała to brzmieć jak ostrzeżenie, ale pragnęłam go.
- Proszę- powiedziałam, powracając do jego ust.

Dymitr:

Jej nagie ciało obejmowało moje, kocham ją więc zanim sam zasnąłem złożyłem na czubku jej głowy pocałunek.
Gdy się obudziłem, słyszałem wodę spływającą z prysznica, oparłem się o zagłówek łóżka i czekałem aż z łazienki wyjdzie moja dziewczyna. Wyszła owinięta w ręcznik, nie spojrzała w stronę łóżka przez co mogłem ją obserwować. Wyciągnęła z mojej szafy jeden T-shirtów, następnie opuściła ręcznik przez co mogłam widzieć jej piękne ciało.
- Ładny widok- usłyszałem jej głos, nie zauważyłem nawet, że odwróciła się do mnie przodem zakładając dopiero ubranie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Chodź tu.
Wspięła się na łóżko i pocałowała mnie zdecydowanie zbyt krótko.
- Dzień dobry.
- Jak spałaś?
- Bardzo dobrze, może będę codziennie tu przychodzić co ty na to.
Jej uśmiech był najlepszym co mogło mnie spotkać z samego rana.
- Wiesz..
- Wiem- urwała mi.- Ale tak bardzo chciałabym być blisko ciebie.
- Wiem, skarbie i zobaczysz, że tak będzie. – Pocałowałem ją i wstałem.
Patrzała wszędzie byle nie poniżej mojego pasa, ale i tak na jej twarz wpłynął rumieniec.
- Rumienisz się.
Gdy się odwróciłem oberwałem w głowę poduszką, odwróciłem się i przerzuciłem ukochaną przez ramię i wszedłem do kabiny prysznicowej. Spuściłem wodę, następnie ją postawiłem.
- Dymitr ty..!- Krzyknęła.
Pocałowałem ją zanim dokończyła i zanim mógłby ktoś coś za ściany coś podejrzewać, ale pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, Z całej siły się powstrzymałem. Mój T-shirt pod wpływem wody przywierał do jej ciała co wcale nie ułatwiało sytuacji.
- Zabiję cię- odpyskowała gdy jej ciało się opanowało.
- Nie sądzę.
- Ale z problemem radź sobie sam.
Zakręciła wodę i wyszła, dopiero jak wyszła. Miałem ochotę ten „problem” rozwiązać z nią.

Nicole:

Zmyłam się z jego pokoju i pobiegłam na zajęcia. W czasie przerwy poszłam tam gdzie zawsze, by móc popatrzeć jak mój chłopak. Jak to brzmi? W życiu bym nie pomyślała... błąd i tak kiedyś musiał być pierwszy.
- Nie szczerz się jak głupia- usłyszałam głos czarownicy.
- A ty co zabronisz mi? A tak poza tym to hej.
- Dzisiaj jest impreza, idziesz?
- Impreza, u kogo?
- A jak myślisz?
No tak cała szkoła mówiła tylko o tym jak czeka na imprezy u moich głupich wilczków. Ale impreza to impreza.
- Jasne, przyjdę do ciebie i się przygotujemy.
- I Caroline.
- Uuuu aż tak daleko się rozwinęła znajomość.
- Ej, nie przesadzaj staramy się dla ciebie.
- Nie róbcie tego ze względu na mnie. A przy okazji, będziesz mi potrzebna. Zayn i ja.
- Gadałaś z nim.
- Taa..
- I co?
- To nie miłość, ale coś jest na rzeczy. Więc za twoim pośrednictwem chcemy to zrozumieć.
- Za moim?
- Jezu nie zadawaj ciągle durnych pytań. Tak za twoim. O mało wczoraj się z Dymitrem o to nie pokłóciłam.
- Wiem, mogłaś..
- Wiem- wepchnęłam się- przepraszam, zapomniałam. Więc o której ta impreza?Myślisz, że Loren będzie?
- OMG.
- No co?
- Nie jestem przyzwyczajona do takiej rozmowy.
- Dasz radę, ale chciałabyś, żeby przyszedł, nie udawaj.
- HALO- zaczęła nam machać Care przed oczami.- No nareszcie wyglądałyście jakbyście gadały bez... OMG, bo gadałyście. To niezwykłe co jeszcze robicie.
- Caroline to tajemnica, poza tym ja muszę już spadać mam zajęcia. Widzimy się na imprezie.- spakowałam rzeczy- Pa dziewczyny, miłej rozmowy.

Caroline:

Gdy podeszłam gapiły się na siebie jakby gadały, ale usta im się nie otwierały. Trochę zazdroszczę Cass tej całej więzi z Nikki. Gdy księżniczka- a wcale tak się nie zachowuje odeszła.
- Idzie na imprezę?
- Jasne. Care jeśli chodzi o ...
- Spoko, jesteście jak siostry. To o której się przygotowujemy?
- U mnie, godzinę przed imprezą?
- Jasne i Cassie dziękuję jesteś świetna.
Wstałam i także poszłam na zajęcia. Wiem, że czarownica nie ufa mi tak jak Nicole, ale lubię ją i chciałabym by mi również zaufała- oczywiście na to potrzeba czasu.

Nicole:

Teraz rozumiem o co tyle szumu. Pełno alkoholu, głośna muzyka a na dodatek nikt się nie dowie bo pomieszczenie ma na sobie zaklęcie zagłuszające. Chciałam się bawić, ale po godzinie imprezy, nie czułam się najlepiej. To tak jakby coś się miało wydarzyć. Odstawiłam kubek z sokiem i wódką, w momencie którym chciałam wychodzić ktoś złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę.
- Już wychodzisz?- spytał Zayn.
- Odprowadzisz mnie- starałam się przekrzyczeć muzykę.
- Jasne, chodź.
Odstawił swój kubek, po czym objął mnie i odprowadził do wyjścia. Gdy byliśmy na zewnątrz zimny wiatr poczułam na swojej twarzy, chłód owinął sie wokół mojego ciała. Zayn widząc to objął mnie mocniej.
- Nie podobała ci się impreza?
- Nie, impreza bardzo mi się podobała, ale źle się poczułam.
- Mam nadzieje, że nie miałaś kłopotów przez to co wygadywałem.
- Nie. Zayn może spotkamy się jutro, a raczej dziś koło dwudziestej trzydzieści, by na spokojnie pogadać.
- A czemu nie teraz. Chodź znam miejsce gdzie nikt nam nie przeszkodzi.
- Zgoda.
Szkoła jest olbrzymia. Zayn otworzył drzwi do ... biblioteki.
- Serio?- spytałam
- No co? Nikogo tu nie ma, no i mamy ciszę i spokój. Idealny motyw romantyczny.
- Zayn- powiedziałam podirytowana.
- No wiem, wiem. Nikt nie ma szans z tym twoim ideałem.
- A żebyś wiedział, że jest idealny pod każdym względem.
- Hola, hola, aż tak dużo nie chcę wiedzieć- zachichotałam.
Usiedliśmy oboje przy jednym ze stolików i zaczęliśmy rozmowę. Wszystko miało by sens, ale głowa zaczynała mnie boleć, od momentu szperania mu w głowie i łączenia ich z moimi, by wszystko zrozumieć. Zayn wyrwał mi swoją dłoń.
- Nicole, wszystko w porządku, bo źle wyglądasz.
- Możemy wyjść na dwór.
- Tak.
Pomógł mi wstać, na zewnątrz Zayn usiadł ze mną na jednej z ławek.
- Pójść po kogoś.
Czułam się naprawdę źle jakby miałabym rzygać, ale nie mogła.
- Zaprowadź mnie do Dymitra- mówiłam ciężko oddychając.- A potem po Cassie, zgoda?
- Okej.
Wziął mnie jak pannę młodą, po czym szybkim tempem poszedł w stronę mojego ukochanego.

Zayn:

Nie wyglądała najlepiej, wziąłem ją na ręce i biegiem ruszyłem w stronę tego faceta. Miałem nadzieje, że nic jej nie będzie. Będąc przed jego drzwiami, opuściłem ją i mocno objąłem w talii.. Zapukałem mocno w jego drzwi. Kurwa a jeśli ktoś jeszcze to usłyszał. To będziemy mieli przerąbane. W końcu te jebane drzwi się otworzyły, a gdy facet zauważył mnie z nią w takim stanie od razu wpuścił mnie do środka.
- Co jej zrobiłeś?- spytał gdy położyłem ją do jego łóżka.
- Nic, źle się czuła i kazała mi przyjść tu. Zajmij się nią, a ja lecę po tę czarownicę.
Wybiegłem jak poparzony z jego pokoju. Wchodząc do pomieszczenia gdzie balowała zapewne cała szkoła musiałem znaleźć jedną osobę. Wszędzie było czuć alkohol. Szukając czarownicy, znalazłem tylko tą wampirzycę. Pociągnęła mnie za sobą. Przy oknie, które było lekko uchylone stała dziewczyna, której szukałem.
- Chodź ze mną- krzyknąłem do jej ucha.
- Co jest?
- Nicole.
Widać więcej nie musiałem mówić, dziewczyna tylko powiedziała coś drugiej, po czym oboje ruszyliśmy do dziewczyny, która w niezwykły sposób stała się dla mnie bardzo ważna
Gdy tylko weszliśmy do środka czarownica znalazła się przy jej ciele, złapała ją za dłoń i coś mamrotała. Nie raz widziałem coś takiego. Mężczyzna, którego kochała córka króla wampirów, był przerażony jej stanem.
- Cassie, co jej jest? Przecież miało być już dobrze.- mówił głośno strażnik.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko pisała coś na telefonie. To ma być kurwa pomoc, było trzeba ją zanieść do pielęgniarki a nie tu. Czemu jej posłuchałem? Po paru minutach to pokoju wpadły kolejne dwie osoby. Co to pokaz fajerwerków czy pomoc?
Mężczyzna, który tu wszedł także usiadł przy jej ciele.
- Loren, ja nie wiedziałam co robić- mówiła cicho czarownica.
- Co ona... zresztą nie ważne.
Po jego wyrazie twarzy było widać, że jest zły. Kurwa mamy przerąbane. Położył dłonie na jej czole i zaczął gadać jakieś zaklęcia. Jeszcze nigdy nie czułem się tak zdenerwowany, zły i wystraszony o czyjeś życie.

wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 128

Nicole:

To przecież niemożliwe jak on może coś do mnie czuć. No fakt Zayn Malik jest przystojny, ale ja nigdy nic do niego nie poczuję. Kocham Dymitra.
- O czym wy mówicie? Obie przecież wiecie, że ja mam już więź z Dymitrem i kocham tylko jego. Więc Zayn nie może mnie kochać. To niemożliwe.
- My to wiemy Nicole, ale może jest coś o czym nie wiemy i jakimś sposobem utworzyła się druga więź.- sugerowała Cassie.
- Nie utworzyła się wiedziałabym o tym. Dobra zostawmy to sama się tym zajmę gdy go spotkam. A i ani słowa o tym Dymitrowi, nie chcę kłopotów w związku zaraz po tym jak udało się nam być szczęśliwym.
W pokoju rozbieg się dźwięk telefonu, którego Caroline wyjęła z kieszeni spodni.
- Do Jack muszę lecieć, pogadamy później zgoda ?
- Jasne.
- Na razie dziewczyny.- pożegnała się i wyszła.
Przesiadłam się do przyjaciółki.
- Co jest?- spytałam.
- Jesteś czasami zazdrosna?
- O Dymitra? Jasne nawet często, a co?
- Jak to znosisz, gdy widzisz go z inną a ty sama nie możesz przy nim stać?
- Chyba nie chodzi o mnie, co? Tylko o Lorena.
Czarownica położyła się na moim łóżku i patrzała w sufit. Zrobiłam to samo.
- Hej, wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.
- Co mam zrobić? Kocham go odkąd po raz pierwszy go zobaczyłam. Zawsze mi się podobał, a on nie zwraca na mnie uwagi. Myślisz, że gdyby nie to, że jestem córką jednej z ważniejszych czarownic zwrócił by na mnie uwagę?
- Chcesz mojej opinii. Widzę to samo co ty, ale trochę inaczej. Loren to facet, który spotyka się z dziewczynami, bo nie może mieć jednej, której pragnie. Ciebie. Czuję coś, ale się boi jak to przyjmiesz ty i inni. Nie widzisz tego bo to ukrywa i to nawet nieźle. Chcesz dowiedzieć się prawdy, więc wejdź do moich wspomnień i zobacz to co ja zobaczyłam u niego.
- Co?
- Mamy więź Cassie. Jesteśmy jak siostry. Możemy rozmawiać ze sobą na odległość, to samo potrafię z Dymitrem. Skup się i na mnie, a potem gdy będziesz pewna czego chcesz pomyśl o Lorenie. A zobaczysz, że te wszystkie dziewczyny są wybierane pod twoje podobieństwo. Nie mów, że tego nie zauważyłaś.
- Jesteś pewna?
- A ty?
- Nie śpiesz się- dodałam.

Gdy zadzwonił budzik przebrałam się i poszłam na pierwsze zajęcia. Dzisiaj czekał mnie egzamin na koniec dnia, więc miedzy przerwami postanowiłam się pouczyć.
Wyszłam na dwór tam gdzie przyszli strażnicy i wilkołaki najczęściej ćwiczą. Położyłam plecak obok ławki w oddali zobaczyłam Dymitra, który uczył innych. Uśmiechnęłam się lekko, po czym wyjęłam książkę i zaczęłam się uczyć miałam godziną przerwę między zajęciami więc powinnam sporo powtórzyć. Lecz nie dane mi to było gdyż podeszła do mnie grupa wilczków. Powiem szczerze nie lubimy się, uważają się za wielkich bo każda dziewczyna na nich leci. Co moim zdaniem jest lekko straszne, gdyż nawet moje przyjaciółki uważają, że są głupi, ale seksowni. Piątka debili, gdy tylko się zjawiłam każdy z nich próbował mnie poderwać. Najbardziej wtedy zaskoczyło mnie to, że robił to także Liam- a on ma już dziewczynę.
Przymknęłam książkę i spojrzałam na nich.
- Podpasek wam zabrakło, że musieliście przyjść do mnie.
- Śmieszne wiesz, ale nie. Chcemy byś naprawiła Zayna dziwaczko.- odezwał się Harry.
- Nie jestem mechanikiem więc won mi stąd.
- Nicole, kocham cię- nagle zaczął krzyczeć Zayn.
Spakował książkę, miałam tylko nadzieje, że Dymitr tego nie usłyszał.
- Bierzcie go i idziemy- zaczęłam iść, a oni stali, obróciłam się.- Już.
Otrząsnęli się chyba i poszli za mną do mojego pokoju. Zamknęłam za naszą szóstką drzwi.
Podeszłam do Zayna kazałam mu usiąść i nic nie mówić.
- Ile to trwa?- spytałam.
- Kilka dni, coś ty mu zrobiła?- odezwał się Liam.
- Przyjaciółki mi powiedziały, że Zayn lata i gada, że coś do mnie czuję. To jest jakiś wasz kolejny głupi żart?
- Oszalałaś na cholerę by miał udawać, że coś do ciebie czuję.- odpowiedział Louis.
Nie mogli kłamać, więc co jest z Zaynem?
- Nie wiem co się dzieję, ale jeśli mam pomóc musicie obiecać, że nikt się nie dowie, a szczególnie mój chłopak.
- Ty masz chłopaka?- spytali razem.
- Tak, ale obiecajcie mi. Mój związek nie jest łatwy, bo gdy ktoś się do wiem kim on jest. I ja i on będziemy w niebezpieczeństwie, rozumiecie?- musiałam być szczera.
- Zgoda, ale tylko dopóki Zayn się nie uspokoi.- odpowiedział Harry.
- Zabierzcie go i gdy skończę zajęcia przyprowadźcie go tu.
Zwolniłam Zayna z hipnozy, a wilki wzięli go ze sobą. Stanęłam przy oknie, położyłam dłoń na czole i wzięłam głęboki oddech.
- To niemożliwe- szepnęłam do siebie.
Postanowiłam dokończyć naukę w pokoju i skończyć ten dzień jak najszybciej. Przed salą  w której miałam zdawać egzamin, ręce mi się pociły, serce biło szybciej i obawiałam się, że czegoś nie będę umiała. Emocje opadły gdy wyszłam z sali i poszłam prędko do siebie. Gdy weszłam do środka, zastałam tam ukochanego.
- Dymitr- powiedziałam zaskoczona.
- Nie cieszysz się- podszedł do mnie.
- Bardzo- musnęłam jego usta.- Ale musisz iść.
Nie mógł tu zostać, bo Bóg jeden wie czy Zayn znów się nie uwolni się spod rąk Niall'a i czegoś nie powie.
- Co jest?
Wiem, że zachowuję się niestosownie a szczególnie po tym co się wydarzyło niedawno, ale muszę to załatwić tak by on o niczym nie wiedział.
- Nic, złego. Kocham cię. Może spotkamy się za godzinę w sali numer trzy od ćwiczeń, dobrze?
- Coś się dzieje, coś czego nie chcesz mi powiedzieć.
Wymyśl coś. Myśl. Powtarzałam w kółko.
- Pomagam Cassie, babskie sprawy i wolałybyśmy być same.
- I wystarczy wam godzina?
- Tak, a teraz idź, bo muszę wszystko przygotować- uśmiechnęłam się. Uwierz mi.
- Zgoda.
Podszedł do mnie i złączył nasze usta ze sobą w powolny i pełen miłości pocałunek.
- Do zobaczenia za godzinę.- po czym wyszedł.
Usiadłam na łóżku i odetchnęłam z ulgą, ale za raz potem wpadli do mojego pokoju wilki.
- To jest twój chłopak?- zapytał zdziwiony Styles.
- Skąd?
- Byliśmy pod drzwiami i słyszeliśmy jak jesteś z kimś w środku więc zaczekaliśmy, ale strażnik.
- Nikomu nie powiecie, prawda?
- Jasne.- odpowiedzieli.
- Dobra do roboty, posadźcie go na krześle.- zrobili co kazali.- Horan weź dłoń z jego ust.
- Pewna tego jesteś?- spytał.
- Tak.
- Jak chcesz.
Zrobił to, po czym usiadł koło reszty na moim łóżku.
- Cześć Zayn.
- Hej, skarbie.
- Pozwolisz mi coś zrobić.
- Tobie wszystko- wyszczerzył swoje białe zęby.
- Dzięki- po czym chwyciłam jego dłoń z całej siły i szukałam.

Liam:

Patrzałem jak dziewczyna chwyta kumpla za jego dłoń.
- Co ona wyrabia?- spytał mnie szeptem Louis.
- Nie wiem, trzyma za rękę i się nie rusza.
- A co jeśli go nie naprawia?- spytał Harry.
- Oj zamknijcie się w końcu, chyba wie co robi i  tak gorzej nie będzie.
Powiedziałem zły. No bo w końcu dziewczyna chcę nam pomóc a oni zaczynają mnie wnerwiać.
W tym czasie było można obejrzeć jej pokój, nie wyglądał jak każdej dziewczyny, no może trochę. Na szafce nocnej miała postawione zdjęcie z dwójką zapewne małżeństwa, ale muszą być dla niej ważni skoro ma ich zdjęcie, a nie idzie zauważyć zdjęcia jej ojca- króla wampirów.
Nagle w pokoju dało się zauważyć niemy krzyk z Zayn'a  i Nicole, która puściła jego dłoń.
- Na prawdę tak uważasz?- spytał Zayn dziewczyny.
- Stary wróciłeś, w końcu.- powiedział Harry.
- Tak, a teraz won z jej pokoju wszyscy.
- Chłopie co ci?- spytał Louis.
- Musimy pogadać- zaczynała się kłótnia, w która ani ja ani Niall się nie wtrącaliśmy.
- Dość- odezwała się dziewczyna. - Zayn pogadamy o tym jutro zgoda?
- Jeśli chcesz.- uśmiechnęła się do niego.- No dobra spadamy chłopaki.
Zayn otworzył drzwi i czekał, aż wszyscy wyjdziemy. Natomiast ja podszedłem do niej.
- Dziękuje za wszystko.
- Nie ma za co Liam, ale pamiętaj, że i tak was nie lubię.
- Ale to się zmieni zobaczysz- usłyszałem za sobą.
- Taa. Liam powiedz coś nie tak?
- Co zrobiłaś?
- Z Zayn'em- machnęła mu by już poszedł.-To skomplikowane, ale może kiedyś się dowiesz, ale nie od Zayn'a. Poza tym czas na ciebie, jak słyszeliście mam randkę więc muszę się przygotować.
- To też jest skomplikowane- powiedziałem już przy drzwiach, do których mnie odprowadziła.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, a teraz- otworzyła mi drzwi- dobranoc.
Uśmiechnęła się. Wyszedłem wracając do chłopaków. Zastanawiałem się jak ktoś taki może być tak miły, a zarazem wyrozumiałym dla innych. Mam nadzieje, że jej życie się ułoży. W końcu mi tego także życzyła.