Nicole:
Nic nigdy nie dzieje się bez przyczyny, tylko czemu ja mam bronić świata. W czasie gdy wszyscy spali w sali konferencyjnej. Loren poszedł dowiedzieć się jak idzie Jasonowi. Żałuję, że nie mogę tam być. Tak bardzo pragnę zobaczyć siostrę i samej jej wyznać prawdę. Natomiast musiałam powierzyć to komuś zaufanemu.
Wróciłam zaledwie godzinę temu z mojego "Królewskiego Tournee". Dymitr zniknął z resztą strażników, a ja siedzę w sypialni i patrzę w moją obrączkę. Jestem mężatką. Na samą tą myśl mam uśmiech na twarzy i łzy w oczach. Nawet nie zauważam kiedy ktoś obejmuję od tyłu.
- Nareszcie wróciłaś.- usłyszałam Caroline
- Hej- przywitałam się.
- Chodź ze mną mam niespodziankę.
- Ja też.
- Dobra, ale to potem bo moja jest większa.
Nie odezwałam się już, wiedziałam, że to nic nie da. Więc dałam się jej zaprowadzić.
- Zamknij oczy.- powiedziała gdy stałyśmy przed drzwiami do jej pokoju.
- Po co?
- Zamykaj a nie gadaj.
- Dobrze- powiedziałam ze śmiechem.
Powoli przekroczyłam próg pokoju.
- Otwórz.
Dwa kroki ode mnie stała Cassie. Uśmiechnęłam się i obie wpadłyśmy sobie w objęcie.
- Tęskniłam.- wyznałam
- Ja też. No pokaż się.- okręciła mnie, po czym dodała.- Nie masz żadnych uszczerbków, to cud. Bo myślałam, że będziesz już stara.
- Że co?
Podniosłam dłoń.
- O Boże!- chwyciła moją dłoń.- Czy to?
Wiedziałam co chcę powiedzieć.
- Ale co?- zaraz i Caroline obejrzała mą dłoń.- O Boże!
- Nie krzyczcie tak.
- Czy to?- tym razem Caroline się wyrwało.
- Tak. Jestem mężatką. Pogratulujecie mi?- spytałam i znów chciałam płakać ze szczęścia.
- Naturalnie. - wampirzyca mocno mnie objęła.
~ Cassie?
~ Bardzo się cieszę twoim szczęściem.- po czym sama mnie objęła.
- Opowiadaj jak to się stało?- spytała wampirzyca.
- A rada?- spytała czarownica.
- Musicie mi obiecać, że nikomu nie powiecie. Nawet Jackowi Caroline. Im mniej wie tym lepiej. Gdy wszystko się uspokoi to wyznam wszystkim prawdę.
- Nicole?- poczułam uścisk na ramieniu.
- Witaj Mike.
- Powiesz co się dzieje.
- Poczekajmy, aż wszyscy się obudzą, dobrze?
- Oczywiście.
Gdy tylko mój dziadek się obudził podszedł do mnie dotknął mojego policzka swoją ciepłą dłonią, po czym przytulił mnie do siebie.
- Moja wnuczka- wyszeptał mi do ucha.
- Możemy wiedzieć czego od nas chcesz dziecko?
Odsunęłam się od dziadka po czym spojrzałam na zgromadzonych. Poczułam uścisk na dłoni. Dziadek ścisnął moją dłoń dając mi wsparcie i otuchę.
- Chcę byście mnie ogłosili królową po cichu bym mogła zniszczyć tych, którzy popełnili przestępstwo.
- Możemy to zgłosić radzie i ona się tym zajmie.
- Rada nie robi nic od dłuższego czasu mimo, że zna prawdę.
- Jak śmiesz oskarżać radę!
Poczułam w sobie tak wielki gniew, że podeszłam i przycisnęłam mężczyznę do ściany.
- Ja jestem ponad nią i radzę się tak do mnie nie odzywać.
Wysyczałam, wbijając paznokieć w jego skórę. Nikt się nie odzywał, gdy puściłam mężczyznę odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy. Jakby czegoś szukał.
- Jestem za- powiedział mężczyzna, którego dusiłam.
Wszyscy spojrzeli na niego zdumieni.
- Co?- spytał go jeden z nich.
- Ta dziewczyna, była naszą królową i powinna nią być teraz gdy mamy wśród siebie wrogów.
- Jestem za- patrzałam tylko jak każdy z nich wypowiada to same słowa. Jedni pewnie, drudzy trochę może ze strachem.
Loren:
Gdy się zdenerwowała myślałem, że zrobi coś strasznego, ale gdy się odwróciła po tym jak puściła tego mężczyznę. Jej oczy przez moment świeciły w niezwykły sposób. Jej wzrok przyciągał nas wszystkich. Natomiast miałem dziwne wrażenie jakbym to już widział.
Kilku mężczyzn wyszło z sali konferencyjnej, ale jej dziadek kazał nam czekać.
Po lekko ponad godzinie wrócili.
- Jesteś pewna?- usłyszałem jak jej dziadek się jej pyta.
- Tak. Chcę znów mieć rodzinę.
Ale wiedziałem, że ostatnie zdanie nie dotyczyło tylko rodziców i dziadka. Lecz również kogoś o kim wie niewiele osób. Ja i Powell wiemy dlaczego to wszystko robi.
Na początku chciała zacząć w Rosji, ale gdy Jason przekonał ją, że ON już tam nie bywa, zmieniła zdanie i postanowiła ruszyć na Stany. Niestety i tak wiem, że robi to ze względu na NIEGO, a potem ze względu na siostrę.
Gdy wszyscy spali zadzwoniłem do strażnika spytać jak mu idzie. Powiedział, że przekonać Elenę poszło łatwo, ale Cassie musiało wystarczyć słowo strażnika i jej chęć poznania już za chwile młodej królowej.
Nicole:
Gdy wszystko się skończyło i zostałam królową dziadek postanowił mnie zabrać ze sobą do domu. Denerwowałam się tym jak mama zareaguje.
- Kochanie, wszystko w porządku?- spytał dziadek.
- Trochę się denerwuję.- przyznałam.
- Czemu mama i babcia bardzo się ucieszą.- powiedział w momencie gdy zatrzymał się samochód.- Chodźmy.
Gdy przeszłam przez próg drzwi, poczułam się lepiej.Bezpiecznie.
- Nareszcie wróciłeś w samą porę- usłyszałam głos babci, która przestała mówić na mój widok.- i mamy gościa - dodała.
- Gdzie Elizabeth?- spytał.
- W kuchni. Przedstawisz mi tą uroczą dziewczynkę?
- Jestem Nicole- powiedziałam z uśmiechem i wyciągniętą dłonią.
- Witaj dziecko, jestem Sara*.- uścisnęła moją dłoń.
- Chodźmy do kuchni- powiedział dziadek.
Babcia w drodze do kuchni wciąż mi się przyglądała.
- Córeczko, mamy gościa- powiedział dziadek.
- Tak?- spytała odwracają się w moją stronę.
Gdy mnie zobaczyła spuściła talerz na podłogę.
- Mój Boże!
- Elizabeth, co ty wyczyniasz?- spytała babcia.
- Mamo?
- Co?- spojrzała na nas babcia.
Elizabeth wciąż patrzała a ja nie wiedziałam co robić.
- Kochanie to..- chciał dokończyć dziadek.
Lecz mama jakby się ocknęła i podbiegła do mnie.
- Nicole?- dotykała mojej twarzy, przytaknęłam.- Moja córeczka, ale jak?
- To długa historia.
- Mamy czas- dodała babcia. - Gdyż ja również jestem ciekawa.
Gdy skończyłam mówić swoją historię, a mama swoją. Podałam im swoją krew. Babcia uznała, że to był ciężki dzień i poszli spać z dziadkiem. Elizabeth chciała zostać ze mną, ale poradziłam jej by poszła spać i jutro rano porozmawiamy. Sama zaś siedziałam z kubkiem herbaty i rysunkami bliskich mi osób, lecz teraz patrzałam szczególnie w jeden szkic, który narysowałam niedawno z pamięci. Pochodził on z mojego telefonu, przedstawiał on mnie i Dymitra w dniu ślubu. Było to krótko po ceremonii i Jean postanowił zrobić nam pamiątkę. Dymitr mnie mocno obejmuje patrząc prosto w moje oczy, by po chwili mnie pocałować. Ksiądz ujął to wtedy w idealnym momencie. Na samym dole dorysowałam powiększony wygląd obrączek, tylko w ten sposób mam coś cennego blisko siebie.
Ostatnio chyba robię się chyba zbyt płaczliwa, prawie wszystko mnie wzrusza. Uniosłam jedną dłoń, wyznaczyłam kółko w powietrzu palcem wskazującym tworząc z ognia choć na chwilę wspomnienie obrączki, którą nosiłam.
- Już niedługo wszystko się ułoży.
Ale marzenia i nadzieja nigdy nie idzie w parze z rzeczywistością, która nas przytłacza.
* Tak postanowiłam nazwać babcie Nicole, jeśli się nie mylę to nigdy nie podałam imion dziadków (jak na razie tylko babcia).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz