Odzyskać nadzieję

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 11

Czytałam każdą z zasad zaskoczona w jak dziwny sposób są ułożone. Lecz jedna mnie zaskoczyła, wzięłam książkę i szybko wybiegłam w stronę sali królewskiej. Otworzyłam drzwi zanim kobieta się odezwała, chwyciłam klamkę od pomieszczenia, w którym był Michael nie zważywszy na to czy tam ktoś jest czy nie. Na szczęście w środku nie było nikogo prócz Michaela.
- Kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć ?!- Rzuciłam książkę na biurko.
- O czym ?- Był zaskoczony, ale jak śmiał mi o tym nie powiedzieć.
Otworzyłam mu stronę na której znajdowała się ta zasada, przeczytał ją i chyba a raczej na pewno wiedział o co jestem zła.
- No więc słucham.
Na chwilę wyszedł do pokoju w którym była kobieta, z którą się nawet nie przywitałam. Z powrotem wszedł usiadł na krześle.
- Usiądź. - Tak też zrobiłam.
- Czekam na wyjaśnienie tych zasad .
- Zasady dotyczą rodzin królewskich mających prawo przejęcia tronu. Każdy najstarszy potomek musi dużą część z nich spełnić.
- No dobrze, ale kiedy miałeś zamiar mnie o nich powiedzieć ?
- Niedługo.
- Niedługo.- prychnęłam- Musimy coś sobie wyjaśnić. Przez większość czasu żyłam w Polsce, byłam zwykłą dziewczyną, kończę szkołę. Został mi ostatni rok i mam zamiar ją skończyć. A ty sądziłeś, że kiedy mi o tym powiesz, co?
- Chcesz ją skończyć?
- Oczywiście co w tym takiego dziwnego. Zaczęłam ją jako człowiek i skończę jako nie wiem kto, ale chcę ją wybrałam ja sobie. Poza tym jak bym ją rzuciła to co bym powiedziałam rodzinie, z którą żyłam przez 17 lat jako człowiek.
- No dobrze, jeśli chcesz skończ ją. Ale zasady musisz znać, więc musimy coś wymyślić.- I nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Mam pomysł, dopóki tu jestem będę się uczyć zasad tu, a gdy wyjadę jeszcze nie wiem, ale do tego czasu coś wymyśle.
- Jesteś pewna, że tego chcesz ?
- Tak, muszę to zrobić, bo jestem twoją córką i następczynią tronu, prawda?
- Tak jesteś.
- A co z tym balem, który jest wskazany?
- Na razie poczekamy, gdy będziesz chciała to wtedy dopiero go zrobimy.
- A co z zasadami, przecież jest napisane.
- Nie martw się najwyżej je trochę naciągniemy to nic takiego.- Wstałam a Michael razem ze mną.
Podszedł i przytulił mnie.
- Kocham cię, jesteś cudowna córeczko.- szepnął.
- Ja ciebie też kocham tato.- Szepnęłam i doszło do mnie, że niekontrolowanie z moich ust wyszło słowo "tato".  Wzięłam książkę i wyszłam.
Na zewnątrz słońce świeciło jasno. I naszła mnie myśl : Czas poznać Elizabeth. "Twoją matkę"- mówiła moja podświadomość.
Po odłożeniu książki na miejsce w bibliotece, poszłam poszukać Damona, bo może on wie gdzie mogę znaleźć Elenę.
Damon wskazał mi drogę a ja tam właśnie poszłam. Elena siedziała na krześle a przed nią był stolik z biżuterią. Dziwne. Podeszłam i usiadłam obok niej na krześle.
- Dzień dobry.
- Witaj Nicole, co cię sprowadza do mnie ?
Chciałam najpierw, żeby...ale moją uwagę zwróciła biżuteria.
- Po co ci ta biżuteria?
- Ta jest mi potrzebna do zaklęcia dla ciebie, ale skoro tu jesteś wybierz sobie ?
- Dla mnie do zaklęcia...ach no tak.- Zaklęcie całkiem zapomniałam tyle się wydarzyło. Patrzyłam na biżuterię. Co by wybrać i w końcu wybrałam bransoletkę i naszyjnik.
- Czemu to wybrałaś?
- Tak jakoś, ale mogłam wybrać dwa ?
- Oczywiście, ale chyba nie po to tu przyszłaś?
- Masz rację, przyszłam tu po to byś...

1 komentarz:

  1. Serio!? Konczyc w takim momencie!? Czekam na nn. Rozdzial oczywiacie jest super. Z reszta jak zawsze. :*

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń