Odzyskać nadzieję

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 31

Od teraz każdy rozdział będzie się pojawiał raczej regularnie co weekend,
nie wiem czy w ten weekend jeszcze coś będzie, ale w następny już raczej tak
Życzę miłego czytania
Autorka
**********************
Wyjęłam z koperty list, który był zgięty na pół i otworzyłam kartkę. Zaczęłam czytać.

Nicole,
chciałem z tobą o tym porozmawiać o tym co się wydarzyło w sali, ale nie mogłem cię znaleźć, a poza tym podobno już wyjechałaś więc zostawiłem list komuś kto tobie go przekaże.
Chciałem byś wiedziała, że to co się wydarzyło na sali z całą pewnością był to jednorazowy incydent i mogę cię zapewnić, że więcej się nie powtórzy. Chciałbym osobiście lecz nie mogę, przeprosić za to, że się nie pohamowałem choć powinienem to zrobić.
Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy i będę mógł to zrobić osobiście.
Przykro mi za moje zachowanie (i pocałunek oczywiście).
Dymitr

Czytając to nie mogłam w to uwierzyć, on przepraszał mnie za swoje niepohamowanie wywołane pocałunkiem, ale to ja go pocałowałam i nie chciałam przeprosin. Włożyłam kartkę do koperty wyszłam z gabinetu. W salonie siedziała Lissa z Damonem, podeszłam do nich. Spojrzałam na Lissę.
- Wyrzuć to- podałam jej kopertę.
Wybiegłam z salonu ze łzami, które leciały mi po policzkach. Wbiegłam do ogrodu na tyłach domu i usiadłam na trawie, podkuliłam kolana do brody i zaczęłam płakać. Po pewnym czasie podeszła do mnie Lissa i przytuliła. Płakałam na jej ramię, gdy przestałam podniosła mi głowę i kazała na siebie spojrzeć.
- Co się stało?- pytała z troska.
Nagle zauważyłam, że w ręce wciąż trzyma list, który kazałam jej wyrzucić.
- Przeczytaj.
Otworzyła niepewnie kopertę, wyjęła kartkę i przeczytała. Gdy spojrzała znów na mnie.
- On mnie przeprasza, za to co ja zrobiłam za to czego pragnęłam.- znów zebrały mi się łzy.
- Będzie dobrze zobaczysz, choć zrobimy coś byś nie myślała o tym, byś poczuła się lepiej niż teraz.
- Dobrze, ale zniszcz to proszę.
- Dobrze- uśmiechnęła się smutno.- Chodź.- wyciągnęła do mnie rękę i pomogła wstać.
Lissa pomogła mi zapomnieć o tym liście zaczynając od dziś moją dalszą naukę.To pomogło, ale tylko do czasu aż musiałam iść spać.
Damon chciał wiedzieć co się stało, ale cały czas mówiłam mu, że to nie jego sprawa i że to nic takiego by było trzeba się martwić. Lissa obiecała, że nie powie nic nikomu i że to jest moja sprawa komu o tym powie. Była wspaniała, ale chciałabym się zwierzyć bardziej Caroline, ale nie mogłam. Był także Jack, ale teraz był daleko. Wiedziałam, że mogę do niego napisać, ale i tak nie zrozumie tego co teraz czuję to mogła zrozumieć tylko dziewczyna (najlepsza przyjaciółka).
Gdy zasnęłam śnił mi się Dymitr i pocałunek, który z nim przeżyłam na sali treningów i o którym nie chcę zapominać czy też otrzymywać przeprosin.
Rano wzięłam długą kąpiel i zjadłam śniadanie. Potem poszłam trochę pobiegać, wysiłek fizyczny dobrze mi zrobił. W domu było trochę osób- kilka strażników i kilka osób które dbały o dom. Budynek nie wyglądał na duży, ale w środku było dość dużo pomieszczeń.
Lissa pomagała mi w zasadach królewskich, a Damon zaczął uczyć mnie francuskiego, ale tylko teraz bo później miała to robić Lissa bo była podobno lepsza, do innych języków mam mieć nauczycieli lub Lissa iDamon mi pomogą, ale dla mnie to nie miało znaczenia.
Fakt był taki, że Damon nie nadaję się na nauczyciela francuskiego. Sam mieszał się w swoich zdaniach, ale Liss była zawsze blisko i go poprawiała.
Wieczorem Powell zawiózł mnie do domu.
Już jutro rozpocznę ostatni rok nauki, z którym wiąże się matura. Gdy się umyłam przygotowałam sobie strój na jutrzejsze rozpoczęcie roku szkolnego, w którego skład wchodziła czarna koronkowa sukienka bez rękawów, opalane rajstopy, (bielizna, którą mam z dworu) i  czarne baleriny.
W tym roku nie martwię się o dojazd do szkoły, bo zawsze będzie po mnie przyjeżdżał strażnik więc nie muszę się martwić.
Koło północy poszłam spać, bo posiedziałam trochę przy laptopie i popisałam z koleżankami i napisałam e-maila do Caroline.Czas tak szybko miną, że nie zauważyłam. kiedy zasnęłam.







czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 30

W pudełku znalazł się złoty pierścień z błękitnym szafirem lub diament, ale nie jestem pewna bo się na tym nie znam. Ale bardzo mi się spodobał, ale czemu go dostałam?
- Co to?
- Pierścień.
- To widzę, ale nie rozumiem...- ucichłam, bo nie wiedziałam jak to ująć, ale kuzyn wiedział o co mi chodzi.
- Na leżysz do rodziny królewskiej, a Michael chciał ci go dać wcześniej,ale nie był gotowy.
- Gotowy?
- Tak zjawiłaś się nagle, podjęłaś decyzje o wszystkim tak szybko, że byłem zaskoczony jak większość z rodziny.
- Uwierz ja także.
- Michael kazał zrobić dodatkowy sygnet rodzinny dla ciebie.
- To znaczy, że ty i reszta rodziny także je mają.
- Tak.
- Nie widziałam żebyś go nosił czy ktokolwiek-z rodziny- wtedy mi się przypomniało- no z wyjątkiem Michaela, ale nie zwracałam na to takiej uwagi.
- Tak to prawda nie noszę go jak prawie większość, zakładamy je gdy jest ważna uroczystość, a Michael nosi bo jest królem i to oznacza jak stara jest nasza rodzina.
Po 15 minutach Damon poszedł do siebie, by się przespać po podróży. A ja poszłam do pokoju, w którym miałam spać.
W pomieszczeniu było duże łóżko, biurko, łazienka można, by powiedzieć, że warunki tutaj są takie jak na dworze tylko, że zmniejszone. Zaśmiałam się na tą myśl. Na biurku zobaczyłam książki o których mówił Damon.Przysłała mu je Elizabeth z myślą, że chciałabym się z nimi zapoznać, choć nadal nie wiedziałam co w nich jest. Usiadłam przy biurku i otworzyłam pierwszą z brzegu.
Miała racje sadząc, że chcę się z nimi zapoznać. Zaczęłam czytać. Po około 3 godzinach odechciało mi się, a poza tym byłam głodna więc zeszłam do kuchni.
W jadalni siedziała Lissa przywitałam się.
- Damon jeszcze śpi? - spytałam siadając.
- Tak. Nicole - oj, coś jest na rzeczy, było można to wyczytać z jej tonu-jeszcze przed twoim wyjazdem poszłam do twojego pokoju  i gdy wychodziłam spotkałam strażnika Bielikova, który chciał wejść do ciebie.
- Do mnie? Jesteś pewna?
- Tak. Powiedziałam, że ciebie nie ma w pokoju i że za chwilę wyjeżdżasz. On powiedział, że musi z tobą porozmawiać, ale powiedziałam, że na to za późno i że ja mogę przekazać ci wiadomość.
- No i ?
Możliwość, że zostawił dla mnie wiadomość była tak cudowna jak i przerażająca, ale nie wiem czy to zrobił. Lissa na chwile się zawiesiła po chwili mówiła dalej.
- Nic na to nie odpowiedział, ale po dwóch dniach przyszedł do mnie i dał mi kopertę i kazał ci przekazać.
- Masz ją?
- Tak w walizce. Nicole chcę byś była szczęśliwa i sądzę, że dzięki uczuciu, które do niego żywisz sprawia, że jesteś szczęśliwsza.
- Nie wiem, co czuję, nigdy się tak nie czułam jak przez ostatnie wydarzenia w tak krótkim czasie.
- Wiem. - po chwili zmieniła temat moich myśli- Jak chcesz mogę teraz pójść po ten list a ty spokojnie zjedz.
- Dobrze.
Zaczęłam jeść po paru minutach Lissa zeszła na dół z kopertą o której mówiła. Byłam ciekawa a zarazem przerażona co znajduję się w środku koperty od Dymitra. Podała mi ją.
- Idź do gabinetu tam ci nikt nie przeszkodzi, a jak co to ja na to nie pozwolę.
- Dziękuję.- Przytuliłam ją.
Poszłam do gabinetu, usiadłam za biurkiem. Położyłam kopertę na blat, wzięłam głęboki wdech i wydech i powoli otworzyłam kopertę.

**************************
Mam nadzieją, że się podoba i liczę na komentarze (nawet anonimowe).
Pozdrawiam Autorka

środa, 25 lutego 2015

Rozdział 29

Szłyśmy ulicą w stronę parku. Trochę rozmawiając, aż Sandra się odezwała.
- Powiedz mi co cię trapi, bo coś czuję, że w domu coś chyba nie mówiłaś całej prawdy.
Znała mnie, poszłyśmy na plac zabaw i usiadłyśmy na huśtawki.
- Fakt w domu nie powiedziałam wszystkiego.
- Więc co się stało w Stanach?- była ciekawa jak zawsze gdy coś mnie trapiło.
- Spotkałam kogoś.
- No i ?- wiedziałam chcę znać szczegóły o nim i o tym czym się zamartwiam.
Była teraz jedyną osobą i to jej musiałam to powiedzieć, bo nie mogę tego dusić do czasu, w którym z kimś o tym porozmawiam.
- Cóż jest przystojny i starszy ode mnie. Przed wyjazdem go spotkałam- tak jakby-  nie wytrzymałam i go pocałowałam.
- Poszalałaś. -uśmiechnęła się.
- A gdy mnie puścił, zwiałam i przez całą podróż myślałam o pocałunku z nim.- Teraz i ja się uśmiechałam jak wariatka na wspomnienie jego ust na swoich.
Sandra na mnie patrzała.
- Paulina ty się zabujałaś i chyba wiem o tym pierwsza- nic nie powiedziałam tylko się uśmiechałam.- Opowiedz mi o nim, chcę poznać faceta, w którym się bujasz.
Z nią mogłam rozmawiać o wszystkim, zawsze. Opowiadałam o nim jaki ma wygląd. Gdy wracałyśmy do domu poprosiłam ją by nikomu o tym nie mówiła.
Gdy wyjechali pomogłam sprzątnąć ze stołu i nie mogą spać przebrałam się i poszłam pobiegać po osiedlu, ale to nie wystarczyło więc biegłam przez park, a później trochę po lesie. Gdy wróciłam do domu była chyba 4, wzięłam prysznic i poszłam spać.
Obudziłam się w południe. Nie jadłam,aż do obiadu.
Po południu spotkałam moją przyjaciółkę gdy poszłam do sklepu. Gadałyśmy trochę czasu, a gdy musiała iść, zastanawiałam się czy uczucia do nich są prawdziwe. Jednak prawda była taka, że ich na prawdę lubiłam a oni mimo, że byłam teraz inna nie zmienili się i raczej mnie nadal lubią- choć spotkałam tylko jedną osobą to z resztą musi być tak samo.

Na stał weekend a co z tym idzie przyjazd Damona i Lissy. Dziś nocuje w ich domu w Polsce, a raczej także moim.
Po południu przyjechał Powell, - który zawsze gdzie jechałam z rodzicami czy sama zawsze był w pobliżu mnie. Wsiadłam na tył samochodu i położyłam obok siebie moją torbę.
Gdy dojechaliśmy strażnik otworzył mi drzwi. Wchodząc do domu strażnik pojechał samochodem do garażu. Będąc w środku pojawiła się służba i wzięła moją torbę i zaniosła do mojego pokoju, w którym mam spać, a druga osoba zaprowadziła mnie do Damona.
Damon siedział w gabinecie, w którym ostatnio jak tu byłam przesiadywał jego ojciec. Gdy weszłam podszedł do mnie i przytulił, następnie usiedliśmy na dwuosobowej kanapie z czerwonej tkaniny.
- Jak się czujesz?- zapytał.
- Dobrze, dzięki. Gdzie Lissa?
- Przesypia podróż, mam coś dla ciebie.
- Dla mnie ?
- Tak.
Podszedł do biurka i z szuflady wyjął niewielkie pudełko, które mnie podał.
- Co to?- zapytałam.
- Otwórz, a się przekonasz.
Było owinięte papierem. Otworzyłam pudełko.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 28

Podeszłam do niego pewnym krokiem i ściągnęłam gumkę z włosów, nie chciałam o tym myśleć tylko po prostu zrobić. Bo wiedząc, że za krótką chwilę wyjadę i go nie zobaczę, a gdy wrócę wszystko się zmieni i nie będę taka jak teraz i on zmieni się zachowaniem względem mnie. Gdyż nie będę nowicjuszką, która chcę być strażniczką- gdyż pewnie tak uważa-, ale księżniczką, następczynią tronu.
Mój oddech był przyspieszony, ale pragnęłam zrobić to i nie żałować nawet jeśli mnie odepchnie.
- Dymitr- wypowiedziałam jego imię i odwrócił się do mnie.
Nie czekałam dłużej, spięłam się szybko na palce, położyłam rękę na jego szyi i dotknęłam swoimi wargami jego ust. Bałam się, że zaraz mnie odepchnie, ale on swoimi silnymi dłońmi przyciągną mnie bliżej i zaczął mnie całować. Wczepiłam palce w jego włosy, on jedną mnie przytrzymał a drugą wczepił w moje włosy. Po dłuższej chwili odsunął się ode mnie. Oddech miał przyspieszony tak jak mój. Spojrzał na mnie. A ja nie chciałam słyszeć tego czego bałam się usłyszeć z jego ust po tym pocałunku, którego tak długo pragnęłam. Spojrzałam na zegar na ścianie, było późno. Musiałam wyjść. Odwróciłam się już miałam iść gdy Dymitr pociągnął mnie za łokieć i odwrócił do siebie.
- Nicole, czemu to zrobiłaś?
Jak mógł pytać po tym jak odwzajemnił mój pocałunek.
- A jak myślisz. Przepraszam cię, ale muszę już iść.- Wyszarpnęłam się i szybko wyszłam.
 Gdy byłam pewien kawałek z dala od sali oparłam się o ścianę budynku i dotknęłam opuszkami palców tam gdzie przed krótkim czasem spoczywały usta faceta, którego pragnę i kocham- po raz pierwszy w moim życiu.
Bałam się iść do swojego pokoju więc poszłam do Lissy. Wzięłam tam prysznic. Dała mi coś swojego do ubrania i zaczęła wypytywać co się wydarzyło, więc wyznałam jej prawdę- gdyż była osobą wiedzącą o tym co czułam do Dymitra. Niedługo potem poszła ze mną do Michaela.
Żegnając się ze wszystkimi, cóż prawie wszystkimi gdyż nie pożegnałam się z Lucasem.
Moje bagaże zostały włożone do samochodu, w którym siedziało dwóch strażników- i jeden z nich leci ze mną i będzie mnie ochraniał. Wsiadłam do samochodu, który ruszył w drogę.
Przez całą drogę do wylądowanie myślałam o tym, że Dymitr za pewne poszedł do mnie do pokoju by ze mną porozmawiać o tym co się wydarzyło, ale mnie nie zastał.
Po wylądowaniu wyciągnęłam z walizki pudełko od Eleny i wsiadłam do samochodu.
W drodze do domu dowiedziałam się, że strażnik, który ma mnie chronić- na co musiałam się zgodzić- nazywa się Jason Powell. Był młody i przystojny, ale nie tak jak Bielikov.
Byliśmy blisko mojego miejsca zamieszkania, więc kazałam się na chwilę zatrzymać. Wyszłam na chwilę z samochodu, by zaczerpnąć powietrza, a następnie założyłam bransoletkę. Poczułam lekki ból na ciele, który szybko minął. Powell nic nie powiedział na to co się stało tylko ruszył dalej samochodem. Zaciekawiona czy zmiana się udała spojrzałam w lusterko, które wyciągnęłam z torby, którą miałam przy sobie. I fakt moja twarz wyglądała tak jakby nic się nie wydarzyło i  jakbym nadal była tą samą osobą z przed wyjazdu do Stanów.
Samochód podjeżdżał pod mój dom i wjechał na podwórko. Wysiadłam z samochodu a strażnik Powell wyciągnął mój bagaż.
- To wszystko, dziękuję.
- Proszę Wasza Wysokość.
- Proszę się tak do mnie nie odnosić, teraz wystarczy Paulina a gdy będę z Damonem Nicole, zrozumiano?
- Tak wa..- i zaraz się poprawił- Paulina.
- Co będziesz teraz robił?
- Będę nie daleko.
- Więc do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się do niego szczerze.
Zawiesiłam torbę na ramię i chwyciłam walizkę i podeszłam do drzwi, w czasie gdy Powell odjeżdżał samochodem. Chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi od domu weszłam do środka gdzie w korytarzu było pełno butów a na podwórku brak samochodów. Głośne rozmowy w środku oznaczały, że w domu są goście. Zdjęłam buty i weszłam po schodach z walizką postawiłam ją w korytarzu gdy z kuchni wychodziła moja ciotka z talerzem. Przyłożyłam palec do ust i uśmiechnęłam się podstępnie, ciotka była zaskoczona, ale tylko się uśmiechnęła i poszła z talerzem po pokoju. Weszłam do kuchni i się przywitałam z mamą- która nią nie jest, choć dla mnie zawsze będzie. Później przyjechał tata z wujkiem, którzy gdzieś pojechali. Później opowiadałam o Stanach, tyle ile zobaczyłam resztę opowiedziałam z tego czego sobie przygotowałam na taką okazje.
Gdy się zaczęło ściemniać poszłam się przejść z Sandrą moją kuzynką.

**************************
Możliwe, że koło piątku kolejny i później jeszcze jeden może w niedzielę, ale nie obiecuję.
Liczę na wasze komentarze
Pozdrawiam Autorka

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 27

Wczoraj była szalona noc. Byłam z Jackiem, Caroline, Damonem i Lissą na imprezie na początku było dziwnie, ale później się atmosfera rozluźniła.
Nie mogłam wstać z łóżka strasznie bolały mnie nogi po wczorajszej imprezie.
Wczoraj po alkoholu, który wypiła Caroline zrozumiałam czemu się tak dziwnie zachowała i wyjaśniłam, że między mną i Jackiem nic nie ma prócz przyjaźni. Jako trzecia dowiedziała się kogo kocham, ale nie sądzę, by dziś pamiętała coś wczoraj.
Wzięłam długą kąpiel i poszłam zjeść śniadanie, bo byłam strasznie głodna- w dobrym tego słowa znaczeniu.
Gdy weszłam w pomieszczeniu była Lucy i gdy siadłam odezwała się do mnie.
- Mocno wczoraj chyba poszaleliście.
- Troszeczkę.- zaśmiałam się.
- Odwołam ci poranne zajęcia.- powiedziała, gdy służba przyniosła mi śniadanie.
- Czemu?- byłam ciekawa.
- Dziś popołudniu wyjeżdżasz więc uznałam, że przyda ci się czas na spakowanie i pożegnanie przyjaciół.
- Dziękuję- wstałam i ją przytuliłam. - Ale zajęć ze strażnikiem Bielikovem nie odwołałaś?- powiedziałam siadając.
Oby nie, bo chcę ostatnie czas przed wyjazdem spędzić z nim nawet jeśli ma być to trening.
- Nie, ich nie odwołałam.- spojrzała na mnie, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech- I dobrze, że tego nie zrobiłam.-Posłałam jej tylko uśmiech i zaczęłam jeść śniadanie.
Wróciłam do pokoju, z szafy wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować, by mieć to z głowy. Spakowałam chyba wszystko, gdy przypomniało mi się pudełko, które dostałam od Eleny. Wzięłam je i schowałam do walizki. Rozejrzałam się po pokoju.
- To chyba wszystko- powiedziałam do siebie.
Postanowiłam się pożegnać z przyjaciółmi, bo niedługo mam trening z Dymitrem, a potem wyjeżdżam.
Najpierw pożegnałam się z Jackiem, a następnie poszłam do Caroline. Zapukałam do drzwi i natychmiast mi je otworzyła. Weszłam do środka i usiadłam na kanapie, a Care obok mnie.
- Chciałam się z tobą pożegnać, bo dziś wyjeżdżam.
- Co tak szybko?
- I tak zostałam dłużej niż miałam. Ale będziemy do siebie pisać, a poza tym nim się obejrzysz znów się zobaczymy.- przytuliłam ją.
- Będę tęsknić za tobą.
- Ja też.- odsunęła się ode mnie.
- Ale jeszcze nie jedziesz?
- Nie, ale za pół godziny ma trening i po nim wyjeżdżam.
- To świetnie więc mamy czas pogadać.
- Dobrze.
- To mów o tobie i o Dymitrze, chcę wiedzieć od jak dawna i tak dalej.- uśmiechnęłam się i zaczęłyśmy rozmawiać.
Biegłam na trening, na który byłam już spóźniona 10 minut. Gdy weszłam na salę zobaczyłam Dymitra, który czekał na wyjaśnienia.
- Przepraszam za spóźnienie, zagadałam się z Caroline.
- Dobrze zaczynajmy.
Zaczęliśmy jak zwykle od rozgrzewki i potem jak zwykle pozycje walki i na koniec walka. Gdy skończyliśmy Dymitr się do mnie odezwał.
- Słyszałem, że dziś wyjeżdżasz.
- Tak dziś wracam, poza tym i tak zostałam dłużej niż miałam.
- Mogłabyś iść do dobrej szkoły dla nowicjuszy.
- Nie wiem, może.- nagle zapanowała cisza, a my patrzeliśmy w siebie.
- To wszystko, dobrej podróży Nicole.
- Dziękuje.
Poszłam w stronę drzwi, chwyciłam klamkę, ale jej nie pociągnęłam.
Tak bardzo go pragnę. " I co z tego i tak nic ci z tego nie wyjdzie"- szeptała mi podświadomość.
Jeśli nie zrobię tego czego pragnę teraz to nigdy tego nie zrobię. Elizabeth mówiła, że on także coś do mnie czuję. Przestałam o tym myśleć, odwróciłam się z powrotem do niego.

****************************
Mam nadzieję, że się podoba niedługo kolejny rozdział
Autorka

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 26

Gdy podziękowałam Jackowi, pobiegłam jak najszybciej by móc pożegnać się z Elizabeth. Na szczęście jeszcze nie wyjechała czekała.
- Myślałam, że nie zdążę.
- Nie wyjechałabym nie żegnając się z tobą.- podniosła mi głowę- Jesteś śliczna i będziesz wspaniałą księżniczką, a potem królową. Kocham cię Nicole.- przytuliła mnie.
W tak krótkim czasie na prawdę zaczęłam żyć moim nowym życiem i zaakceptowałam mój los i rodzinę.
- Będę za tobą tęsknić. -powiedziałam tuląc się do niej.
- Ja też.
- Musisz już iść.- puściła mnie.
I zaczęła iść w stronę samochodu. Nie mogłam tak stać i patrzeć. Podbiegłam do niej i jeszcze raz przytuliłam.
- Odwiedzisz mnie w snach, prawda?
- Oczywiście.- pocałowała mnie w czoło i puściła z objęć.
Widziałam jak samochód odjeżdża z dworu. Stałam tam jeszcze chwilę i poszłam sprawdzić czy z Damonem wszystko dobrze.

Za dwa dni wyjeżdżam. Dziwne jeszcze ponad miesiąc temu byłabym szczęśliwa, a teraz nie wiem co czuję.
Zjadłam śniadanie i poszłam na kolejną lekcje.
Po lekcji poszłam nad jezioro. Dziwne, że tu nikogo nigdy nie ma, a przecież jest tu tak pięknie. Podeszłam nad wodę i zaczęłam do niej wchodzić. Miałam już ją do szyi gdy coś kazało mi się zanurzyć i tak też zrobiłam. Czułam jakby pod wodą coś mnie dotykało, nigdy nie otwierałam oczów pod wodą, ale tym razem to zrobiłam. I znów ją zobaczyłam
- Pomóż mi i im.- odpłynęła.
Ja się wynurzyłam. Ciągle gdy ją widziałam powtarza to samo, a ja nie rozumiem o co chodzi w tych słowach. Gdy spojrzałam na wodę zauważyłam krew na wodzie. Zaczęłam szybko wychodzić gdy wyszłam zaczęłam czuć ból przy brzuchu, podwinęłam bluzkę i zobaczyłam ranę. Trzymałam dłoń w miejscu rany i podeszłam do konia i jak najszybciej jechałam w stronę dworu.
Zostawiłam konia i poszłam do apteczki by choć to czymś oczyścić, ale gdy podwinęłam bluzkę rana zniknęła. Dotykałam w miejscu, którym była, ale nic nie było prócz trochę krwi i moich mokrych ubrań.
Przebrana poszłam na trening z Dymitrem. Gdy weszłam przypomniała mi się rozmowa z Elizabeth pewnego wieczora o nim i o mnie.

- Podoba ci się strażnik Bielokov?- spytała nagle.
- Co to zapytanie?
- Proste, więc?
- Nie wiem, może.- Choć znałam prawdziwą odpowiedzieć.
- Ja uważam, że to coś więcej niż podobanie widziałam twoją aurę.
- I co z niej wyczytałaś?- no to już wie.
- Kochasz go, choć chyba nie jesteś tego pewna.
- Nie chodzi o pewność tylko o to kim jestem ja a kim on.
- Kochanie to nie jest przeszkodą.
- Nie znasz go tak jak ja, może nie znam go długo, ale wiem dość dużo o nim. Poza tym co z tego, że go kocham skoro on mnie nie.- jej mina nagle się zmieniła- Czegoś mi nie mówisz?- chwyciła moje dłonie.
- Wtedy gdy przyszłam po ciebie z Lissą, spojrzałam na twoją i jego aurę.Gdy się z nim żegnałaś i wtedy gdy weszłyśmy. Twoja i jego aura były podobne.
- Podobne?
- Tak, ale...
- Ale co?
- Coś takiego zdarza się rzadko.
- Co zdarza się rzadko?
- Gdy weszłyśmy i zanim Lissa się odezwała wasze aury, były połączone jakby w jedno i przez ten moment świeciły jak słońce.
- Nie rozumiem?- Co to znaczy?
- Ty i on jesteście sobie przeznaczeni. A on z całą pewnością też cię kocha.

Kocham go a on mnie, ale on mi tego nie wyzna. A czy ja mu wyzna?
Po treningu poszłam wziąć kąpiel.

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 25

Za wszystkie błędy w rozdziałach przepraszam i  życzę miłego czytania.
Autorka
*********************************
Ostatnio czuję się gorzej, bardziej spragniona.
Szłam na spotkanie z Michaelem, w którym muszę uczestniczyć. Idąc było mi słabo, potrzymałam się ręką o ścianę wzięłam kilka wdechów i poszłam do Michaela.
Zebrania, na których z nim byłam, nie były ciekawe. Choć wiedziałam, że moim obowiązkiem jest bycie na niektórych z nich, by była pewność, że następca tronu istnieje.
Elizabeth nie była zadowolona gdy się dowiedziała, że muszę być ukazana przynajmniej radzie i najważniejszym osobą w królestwie, ale chyba pogodziła się z tym, że tak ma być.
Po dworze chodziły plotki na temat następcy tronu. Dziwnie czułam się słuchając tego wszystkiego, ale na szczęście miałam przy sobie nową rodzinę i Jacka. Czasami pragnęłam wyznać prawdę Caroline i to z nią się dzielić moimi rozterkami.
Spotkanie skończyło się po około 2 godzinach. Poszłam do pokoju Elizabeth, bo dziś niestety wyjeżdża, a ja tydzień po niej.
Elizabeth pragnęła pomagać mi przy moim balu, który postanowiłam zrobić w moje ferie zimowe. Gdyż dzięki temu będę mogła przyjechać na pełne dwa tygodnie.
Po treningu z Dymitrem szłam do swojego pokoju. Nagle zrobiło mi się niedobrze. Słyszałam jak ktoś do mnie podchodzi.
- Nicole, co ci jest?- usłyszałam głos Jacka.
- Zaprowadź mnie do pokoju.- poprosiłam.
- Dobrze.
Przytrzymał mnie i zaniósł do mojego pokoju. Położył mnie na kanapie.
- Jack sprowadź do mnie Damona.-prosiłam.
Czułam, że nie mogę już dłużej się powstrzymywać od pragnienia.
Jack wyszedł i wrócił po chyba 15 minutach z Damonem i Lissą. Lissa podeszła do mnie, a Damon powiedział coś Jackowi, który wyszedł.
- Co się dzieje Nicole i nie mów, że to nic.- powiedział Damon
- Nie mam zamiaru.- poczułam w oczach jak zbierają mi się łzy- To się znów zaczęło.
Damon podniósł mnie i położył do łóżka. Lissa w tym czasie odsłoniła kołdrę. Damon usiadł na łóżku.
- Twoje pragnienie- potwierdziłam- Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- Chyba wiesz.
Damon zaczął rozpinać pierwsze guziki koszuli i wiedziałam, że znów będę pić jego krew.
- Lissa usiądź za nią z tyłu by się nie położyła.
Lissa siadła za mną tak, że miałam za plecami jej klatkę piersiową.
- Nicole pij- widział moją minę- Musisz, pij-rozkazał.
Wiedziałam, że muszę. Damon przysunął się bliżej a Lissa podtrzymywała mnie od tyłu, bo byłam tak słaba, że czuła jakbym miała zaraz upaść do tyłu.
- Będzie dobrze- szepnął mi.
Przybliżyłam usta do jego szyi i zaczęłam pić. W pewnym momencie oderwałam się od niego. Byłam bardzo zmęczona, oparłam się o będącą za moimi plecami Lissę i zasnęłam natychmiast.
Obudziłam się w pokoju było ciemno, wstałam i poszłam do łazienki. W lustrze zobaczyłam, że buzię mam cała w zaschniętej krwi, wzięłam prysznic i zmyłam z siebie krew Damona.
Ubrana wyszłam z pokoju i poszłam do Jacka by z nim porozmawiać i podziękować za sprowadzenie Damona. Gdy stałam przed jego drzwiami na końcu korytarza zobaczyłam kobietę w białej koszuli nocnej. Czułam, że muszę za nią iść więc poszłam, aż znalazłam się na dachu budynku.
Kobieta odwróciła się w moją stronę spojrzała na mnie. Wygląda jak Alice - pomyślałam. I odezwała się do mnie
- Pomóż mi i im.- powiedziała, odwróciła się i skoczyła z dachu.
Podeszłam na miejsce z którego skoczyła i spojrzałam w dół ale nic tam nie było.
Zeszłam z dachu zastanawiając się o co chodziło. To nie pierwszy raz kiedy widzę Alice mówiącą coś a na końcu znika. Chciałabym wiedzieć czemu ją widzę.

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 24

Rozmawiałam przez chyba 2 godziny z Elizabeth, potem poszłam do siebie.
Po drodze mijało mnie wiele osób, a ja czułam jeszcze bardziej swoje pragnienie.
Rano poszłam coś zjeść. Służąca na dworze przyniosła mi mój talerz, na którym było dużo jedzenia. Od kiedy znów odczuwam pragnienie jestem bardziej głodna.
W południe poszłam na trening z Dymitrem. Znów ćwiczyliśmy, ale czułam, że mi odpuszcza. To pewnie dlatego, że wie iż wylądowałam w krótkim czasie u lekarzy albo może jest inny powód. Sama nie wiem.

Dni mijały, Lucas gdzieś wyjechał i nikt nie wie dokąd lub nie chcą mi powiedzieć. Ostatnio tylko z Jackiem mogę o wszystkim porozmawiać, bo tylko on wie o mnie więcej niż inni. Elizabeth nie długo wyjedzie, trochę mi smutno, bo chciałabym móc więcej z nią spędzić czasu. Ale obiecała mi, że tak będzie. Michael nie wyjaśnił mi słów Luca, mogłam się tego spodziewać. Ostatnio wydaję mi się, że Caroline jest na mnie wkurzona tylko nie wiem czemu.
Czekałam na Care i Jacka, ponieważ dziś postanowiłam z nimi pojechać do miasto i spędzić mile czas, bo sama za kilka dni wyjadę do domu. Nareszcie szli, a z nimi jeszcze 3 strażników- jednym był Dymitr, drugi strażnik był Jacka nie pamiętam jak się nazywa, a trzeci był dla mnie choć tu ma grać rolę dodatkowego, ale ja wiem, że jego zadaniem jest chronienie mnie. Powoli przyzwyczajałam się do roli królewskiej, ale wiem, że nie będzie mi łatwo.
Gdy podeszli uśmiechnęłam się i wsiedliśmy do samochodu. Był wieczór więc odpowiednia pora.
W mieście byliśmy w trójkę na filmie w kinie, a potem poszliśmy coś zjeść. W barze poszłam odebrać nasze zamówienie. Gdy wstałam czułam, że strażnicy mnie obserwują. Czasami czułam jakby Dymitr mi się przygląda. Raz w czasie treningu.

Gdy byłam pierwsza przed Dymitrem zaczęłam się rozciągać. Lubiłam z nim ćwiczyć to mnie pozwalało się odprężyć i usunąć dziwne myśli w mojej głowie, które krążyły w poszukiwaniu informacji o Alice i Danielu.
W czasie rozciągania zauważyłam Dymitra. -Ciekawe kiedy wszedł ? - I przestałam się rozciągać, w lustrze na ścianie widziałam jak wciąż  na mnie patrzy, aż do momentu, w którym nasze oczy się spotkały na dłuższą chwile, ale chwilę później przestał się tak patrzeć i znowu wrócił nauczyciel walk.
Znowu walczyliśmy i znowu przegrałam. Dymitr przytrzymywał moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy. Patrzał na mnie, w moje oczy. A ja po wysiłku miałam przyspieszony oddech tak jak jego, ale mój nie był chyba tylko z tego powodu. Pragnęłam by właśnie teraz mnie pocałował, aż moją piękno chwilę przerwała wchodząca do sali Lissa i moja matka.
- Nicole.- zawołała Lissa.
I wtedy Dymitr puścił moje nadgarstki i pomógł wstać. Lissa i Elizabeth przyglądały się mnie.
Czemu musiały przyjść teraz, gdy coś co zdarza mi się rzadko mogę mieć taką bliskość z nim.
Wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się z nim i poszłam w stronę osób, które popsuły mnie piękną chwilę.
-  Co tu robi cie?- spytałam gdy byłyśmy już za drzwiami.
- Zapomniałaś masz dziś zacząć przygotowywać bal, a my miałyśmy po ciebie przyjść i ci pomagać.- powiedziała Lissa.
- Ach, no tak. Zapomniałam przepraszam.

Ocknęłam się gdy pracownik baru już kilka razy mnie prosi, żebym wzięła tacę.
Wstawiam ją na stoliku.
Gdy wracamy na dwór jestem tak zmęczona całym dniem, że po wejściu do pokoju zasypiam w łóżku.

******************
I kolejny, przez najbliższe dwa tygodnie rozdziały postaram się wstawiać częściej ze względu na to, że mam ferie i będę miała czas na pisanie.
I mam prośbę zostawiajcie komentarze pod rozdziałami, będę za nie wdzięczna.
Autorka

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 23

Obudziłam się znowu w szpitalu- a raczej skrzydle szpitalnym. Przy łóżku na krześle siedział Damon.
- Hej.- odezwał się widząc, że się obudziłam.
- Hej. Czemu znów to jestem?
- Zemdlałaś, znowu. Strażnik Bielikov cię tu przyniósł. Więc to ty mi powiedz co się dzieję?
- Nic, mogę stąd wyjść?
- Jeszcze nie.
Za drzwiami mojego pokoju było dość głośno. Usłyszałam głos Care i kogoś kto jej czegoś zabraniał.
Damon zerknął ze mną na drzwi.
- Jeśli to Caroline wpuść ją.- poprosiłam.
- Dobrze, ale nie na długo.
- Oczywiście.- uśmiechnęłam.
Damon wyszedł za drzwi i po chwili weszła Caroline- nie myliłam się, że to ona.
- Jak się czujesz Nicole?
- Dobrze. Co się działo przed drzwiami?
- Strażnicy i lekarka nie chcieli mnie wpuścić, mówili, że tylko rodzina. Dopiero gdy wyszedł Damon Johnson i coś im powiedział mnie wpuścili. Co on u ciebie robił?
- Później ci powiem. Opowiadaj jak tam sprawa z wujem.
Gadałyśmy tak 20 minut, aż przyszła doktor Green i ją grzecznie wyprosiła, a moich wyników się nie czepiała. Pewnie została powiadomiona o mojej prawdziwej pozycji jak kilka innych osób na dworze.
Po południu mnie wypuszczono.
Wieczorem poszłam do siedziby strażników. Weszłam do gabinetu Hansa, który zarządzał wszystkimi przydziałami na dworze.
- Wasza Wysokość.- ukłonił mi się.
- Proszę się tak się do mnie nie zwracać, wystarczy Nicole.- ile razy będę mu to powtarzać.
- W czym mogę pomóc wa..- zobaczył moją minę i się poprawił- Nicole.
- Chcę byś spytał strażników, którzy wczoraj w nocy mieli wartę czy mnie nie widzieli. Tych strażników, którzy mnie widzieli sprowadź i gdy będą wszyscy wezwij mnie.- mój pierwszy rozkaz. Nie to nie rozkaz lecz prośba. "Wmawiaj sobie." szeptała moja podświadomość.
- Tak Wasza Wysokość, ale będę potrzebował zdjęcia.
I tak nic to nie zmieni ostatnio gdy z nim rozmawiałam zrobił tak samo. Zrobił mi zdjęcie swoim telefonem. A potem wyszłam.
Poszłam do biblioteki poszperać o Alice i Danielu. O mojej rodzinie jest wiele książek, ale muszę wiedzieć gdzie jest Daniel i jak Alice umarła. Po pewnym czasie wszedł jakiś strażnik.
- Wasza Wysokość,- czyli on także wie o mnie- mam cię zaprowadzić do strażnika Hansa.
- Dobrze.
Wyszłam z strażnikiem w stronę siedziby strażników. W gabinecie Hans wstał gdy tylko weszłam. Usiadłam na jednym z krzeseł.
- Czego się dowiedziałeś?
- Waszą Wysokość widziało kilku strażników w nocy.
- Gdzie są ci strażnicy?
Dziwnie czułam się taka...
- W jednym z pomieszczeń.
- Wprowadzaj każdego po kolei, chcę się czegoś dowiedzieć. Strażniku Hans mógłby pan przy tym być.- wolę nie być tu sama.
- Oczywiście, Wasza Wysokość.- uśmiechnęłam się wdzięcznie.
Do gabinetu Hansa weszło 4 strażników, każdy mnie widział, ale nic niezwykłego nie zauważył w moim zachowaniu w nocy. Więc nadal nie wiem jakim cudem się znalazłam nad jeziorem.
Wróciłam do biblioteki po książkę, którą zostawiłam, ale jej nie było. Przeszukałam chyba połowę półek w bibliotece i jej nie znalazłam.
Gdy weszłam do pokoju, na skraju łóżka siedział Lucas.
- Co tu robisz?- byłam zdziwiona.
- Chcę przeprosić za moje zachowanie.
- Nie musisz.
- Słyszałem, że znów wylądowałaś u lekarzy.- ale w tych słowach nie było słychać troski, ale co?
- Tak, ale nic mi nie jest. Lucas możemy zjeść razem dziś kolację?
- Tak.
- To świetnie dasz mi chwilę i możemy iść.
Poszłam do garderoby. Nie mogłam uwierzyć, że jest tak późno.
Poszliśmy do jadalni. Służba podała nam talerze z jedzeniem, a ja postanowiłam zacząć rozmowę.
- Dlaczego tak zareagowałeś gdy wspomniałam o twojej matce?
Spojrzał na mnie, widziałam, że to dla niego będzie trudne, ale wiedział, że nie odpuszczę.
- Nie lubię o tym mówić, więc proszę cię nie pytaj się o nią.- wydawał się lekko wkurzony.
- Dobrze. Ciekawi mnie kiedy poznam Daniela.- jeśli nie o niej to może o nim.
- Spytaj się własnego ojca.- odsunął od siebie talerz i wściekły wyszedł z jadalni.
Ale co miał na myśli mówiąc, że mam spytać mojego ojca? Co on ma z tym wspólnego?
Po posiłku poszłam do Elizabeth.

********************************
Nareszcie 23 wiem, że musieliście długo czekać.
Następny pojawi się w przyszły weekend
Pozdrawiam Autorka