Odzyskać nadzieję

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 51

Elizabeth:

Jadłam kolację z Michaelem- jeśli można to tak nazwać o tej porze. Rozmawialiśmy o wszystkim: o naszej córce, trochę o nas i o życiu, które teraz się zmieni. Postanowiliśmy się przejść, więc poszliśmy do ogrodu. Michael mnie obejmował wokół talii. Po pewnym czasie usiedliśmy na ławce, lecz on klęknął przede mną.
- Elizabeth kocham cię od zawsze. Wiem, że może nie będzie to łatwe, ale chciałbym cię o coś zapytać.
Sięgnął do kieszeni po coś, po chwili wyciągnął małe czerwone pudełko. Do moich oczu napłynęły, więc zamrugałam by ich się pozbyć
- Elizabeth Carmen Rosalie Steel, czy zostaniesz moją żoną?- otworzył pudełko.
Zobaczyłam piękny pierścionek, już chciałam mu odpowiedzieć, Gdy poczułam w głowie głos mojej córki i jej ból, aż sama zaczęłam krzyczeć z bólu, choć nie czułam go mocno. Michael na mnie patrzał nie rozumiejąc. Gdy przeszło spojrzałam na niego.
- Nicole, gdzie jest?
- Elizabeth co się dzieje?
- Coś jej jest, czułam to.
- Po jechała gdzieś z przyjaciółmi.
- Musimy iść.
Zgodził się i razem ruszyliśmy w stronę dworu. Zauważyłam jak na teren dworu wjeżdża jakiś samochód, zaczęłam biec w tam tym kierunku.
Gdy byłam już blisko mężczyzna brał na ręce moją córkę. Podeszłam szybko.
- Co jej jest?
Mężczyzna odwrócił się i zobaczyłam faceta, którego kocha moja córka.
Strażnik nie chciał nic powiedzieć, ale zauważył Michaela i postanowił zacząć mówić. Powiedział co się zaczęło dziać gdy zaczęli jechać. Kazałam mu ją położyć na ziemi, chyba nie był pewny, ale to zrobił. Spojrzałam na jego aurę na chwilę, bardzo o nią się martwił. Spojrzałam na córkę, jej aura była zaćmiona jakby skrywała co czuję. Uklękłam i położyłam jedną dłoń na jej czole a drugą na klatce piersiowej. Zaczęłam wypowiadać zaklęcie. Gdy otworzyła oczy, odetchnęłam z ulgą. Lecz była roztrzęsiona i wystraszona. Spojrzałam za siebie na jej ojca. Uśmiechnęłam się dając mu znać, że jest teraz dobrze. Potem zwróciłam się do strażnika, który ją przywiózł by zabrał ją do jej pokoju. Podszedł i wziął ją na ręce i odszedł z nią. A ja wstałam i podeszłam do Michaela i przytuliłam się.
- Co jej było?- spytał.
- Nie wiem, ale raczej nic dobrego. Na razie nic jej nie jest. bałam się o nią gdy to poczułam.
- Wiem, ja też. Wracajmy do środka.
- Dobrze.
Michael postanowił mnie odprowadzić do pokoju, lecz za nim odszedł zatrzymałam go.
- Wejdź do środka.- poprosiłam.
- Dobrze.
Zamknęłam drzwi na klucz, po czym podeszłam do niego.
Mimo to co się wydarzyło, nie zapomniałam o jego pytaniu.
- Nie odpowiedziałam ci.
Chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam go podnosząc rękę.
- Też cię kocham Michael. A moja odpowiedź brzmi - tak.
Podszedł i pocałował mnie namiętnie, po czym wyjął pudełko i założył pierścionek. Znów zaczęliśmy się całować. Zaczęłam zdejmować jego marynarkę, która po chwili leżała na ziemi. Potem zajęłam się koszulą, a on moją bluzką. Całowaliśmy się coraz mocniej, nawet nie wiem kiedy byłam już na łóżku i w samej bieliźnie tak jak i on.
- Kocham cię- powiedziałam.
- Kocham cię- odpowiedział całując moją szyję.

Dymitr

Zaniosłem ją do jej pokoju i położyłem na łóżku. spojrzałem na jej twarz,  Była cała wystraszona. Usiadłem obok niej,  kiedy chwyciła moje dłonie w swoje.
- Co się stało Nicole?
Usiadła po czym wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Nie wiedziałem co zrobić więc przytuliłem ją bliżej do siebie i zacząłem ją uspokajać. Kiedy poczułem, że zasnęła ułożyłem i przykryłem kołdrą i przed wyjściem pocałowałem ją w czoło i wyszedłem.

Nicole :

Obudziłam się w południe. Najchętniej chciałabym zapomnieć wczorajszy wieczór, ale nie mogę. Wzięłam prysznic i ubrałam się ciepło. Wiedząc, że za parę godzin wyjadę poszłam nad jezioro, by móc porozmawiać z Alice.
Przez około pół godziny z nią rozmawiam o tym co się wczoraj wydarzyło. Następnie poszłam coś zjeść gdyż byłam strasznie głodna. Służba podała mi coś ciepłego do zjedzenia,  potem w swoim pokoju spakowałam się i poszłam do Hansa. Wchodząc do jego gabinetu zauważyłam Powella. Ucieszyłam się gdyż to mi ułatwiało sprawę.
- Wasza Wysokość- ukłonił mi się Hans.
Jason zrobił podobnie usiadłam na krześle obok Powella.
- Ciesze się że widzę was oboje naraz gdyż muszę z wami porozmawiać.
Dziś muszę zrobić wszystko, by chronić tych których  kocham i siebie.
- Czy coś się stało Wasza Wysokość?- spytał Hans
Nikomu nie powiem powodu mojej decyzji. Nikomu nie pozwolę, by wiedział co mną kieruję.
- Chcę byś zwiększył ochronę mojej rodzinie i mnie- starałam się by zabrzmiało to jak najbardziej pewnie.
- Czy mogę wiedzieć czemu?
- Chcę byś to zrobił i tyle.
- Dobrze Wasza Wysokość zajmę się tym.
- Dziękuję. - Wstałam i podeszłam do drzwi.- Powell możemy porozmawiać.
Strażnik odwrócił się do Hansa, ale ten tylko skinął głową, po czym strażnik podszedł i otworzył mi drzwi.Poszliśmy do jednego z pokoi w budynku. Usiadłam na krześle a mój strażnik naprzeciw mnie.
- Mogę wiedzieć czemu taka decyzja, w końcu nie chciałaś mieć dużej ochrony?
Zwracał się do mnie na ty, to znaczy, że chcę odpowiedzi, której i tak nie zdobędzie.
- Taką podjęłam decyzję i nic tego nie zmieni.Sprawa zamknięta.
- Dobrze- zgodzi się, ale z trudem.
- Chcę wiedzieć co zrobiłeś w sprawie tego co wydarzyło się w klubie?
- Chcę Wasza Wysokość wiedzieć czy ktoś wie co się wydarzyło?- przytaknęłam. - Nie nikt nie wie tego prócz mnie, strażnika Bielikova i Jej Wysokości.
- To dobrze. Wyjeżdżamy o 20 z dworu?
- Tak Wasza Wysokość.
- To dobrze.
 Wstałam i poszłam do drzwi już miałam otworzyć drzwi gdy znów Powell się odezwał.
- Nicole, czy wszystko w porządku?
Nerwy wciąż mną targały, ale odwróciłam się i wymusiłam na twarz uśmiech.
- Tak wszystko jest w porządku. Nie musisz się martwić.
Potem otworzyłam drzwi i poszłam do Jacka, by się pożegnać przed wyjazdem.

Mam nadzieję, że się podoba. Jutro będzie następny, ale ostrzegam będzie krótki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz