Odzyskać nadzieję

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 15

Nie spałam prawie całą noc. Obudziłam się o 6 i postanowiłam wyjść i pobiegać by pomyśleć o Lucasie, o sobie i o sekrecie, który ukrywam.  Bieganie chyba pomogło na chwilę zapomniałam o tym co mnie trapi, gdy przebiegałam obok innych strażników żaden nie zwrócił na mnie uwagi. To dobrze. Po powrocie do pokoju wzięłam prysznic i poszłam na zajęcia z Lucy, choć wiem, że dziś będę miała naukę grania na fortepianie. Ponieważ muszę na czymś grać wybrałam fortepian. Oraz inne rzeczy, które wybrałam to jazda konna, szermierka, malowanie i kilka języków obcych. Dziwne, że  te zasady są takie beznadziejne, ale na moje szczęście na początek nie muszę znać ich wszystkich. Dzieci rodzin królewskich uczą się ich od małego, a ja dopiero zaczynam.
W sali czekała już Lucy z jakiś facetem.
- Pan Anderson będzie cię uczył gry na fortepianie. - powiedziała, gdy weszłam.
W sali już czekał duży, czarny fortepian.
- Dobrze, witam pana.- podałam mu rękę.
Do 11 uczyłam się podstaw. Jak dla mnie i mojego nauczyciela dość szybko łapałam podstawy. Potem popędziłam na salę treningów. Byłam pierwsza więc postanowiłam się porozciągać. Przy jednej ze ścian było lustro włosy mi trochę przeszkadzały więc je związałam. Wtedy wszedł Dymitr podchodził do mnie, a ja patrzałam w lustro. Był przystojny, a mi po raz pierwszy ktoś się spodobał. Patrzał także w lustro i na chwilę nasze oczy się spotkały a ja pragnęłam by to trwało wiecznie,ale czemu. Bo przecież nigdy tak nie myślałam o nikim, tylko przy nim mam szalone myśli.
- Zaczynajmy.- oznajmił i to mnie przywróciło do rzeczywistości.
Wszystkie pozycje łapałam niezwykle szybko. Skończyliśmy szybciej. Ja zapragnęłam go poznać bliżej.
- Mówiłeś, że jesteś z Rosji, masz tam rodzinę?- zadałam je nie pewnie, bo nie wiem czy powinnam o to pytać.
- Tak, ale nie powinnaś o to pytać.
 - Tak wiem, przepraszam, chyba już pójdę.- jestem nierozsądna po co zadałam to pytanie.
- Nicole- odwróciłam się do niego gdy wypowiedział moje imię-, nie jesteś jak inne nowicjuszki, chciałbym wiedzieć jaka jesteś.- skąd nagle taka zmiana.
- To prawda nie jestem jak inne, choć żadnej nie znam. A moje życie jest skomplikowane choć nie tak dawno nie było.
- Mówiłaś, że się uczyłaś, gdzie?
- W Polsce, moja rodzina...- choć już raczej nie moja-  to skomplikowane.- usiadłam na podłodze i zebrało mi się na wypowiedzenie, czego : prawdy całej czy jej części-  Moja matka jest daleko, oddała komuś mnie na wychowanie, a ojciec cóż  też..... choć nie, on jest w porządku. Nie dawno zaczęłam rozumieć dlaczego tak postąpiła, ale w głębi chyba czuję, że nie łatwo będzie mi tak żyć. Do ojca nie mam żalu, ale chyba..- nagle zabrała mnie jakaś myśl. Uświadomiłam sobie, że gadam komuś kto nie wie nic o mnie.  Spojrzałam na zegar na ścianie.- Przepraszam muszę iść.
W pokoju wzięłam kąpiel i postanowiłam, że zrobię coś nie oczekiwanego, ale dopiero wieczorem. Poszłam coś zjeść i tym razem służba mnie obsłużyła- i to nie jest dla mnie naturalne. Potem poszłam do pokoju w którym była sekretarka- chyba sekretarka- Michaela i poprosiłam ją by mu powiedziała, że chcę z nim zjeść kolację o 21 i że przyjdę tu po niego. Na szczęście nie zadawała pytań i wydaje się mi, że  ona wie o mnie, ale nie jestem pewna.
Po zajęciach z ciotką poszłam się przebrać. Potem poszłam na kolację z Michaelem. Rozmowa, którą odbywałyśmy w jej czasie była przyjacielska, ale czas zadać a raczej poprosić go o coś.
- Michael mogłabym zostać dłużej na dworze?- spojrzał zaskoczony, ale także jakby szczęśliwy.
- Jeśli chcesz oczywiście, możesz tu być jak długo chcesz.
- Mam jeszcze jedną prośbę.
- Jaką?
- Chciałabym wyjechać za dwór i zabrać kogoś ze sobą.
- Tak a kogo, jeśli mogę wiedzieć.
- Caroline Dragomir i jej chłopaka Jacka, bo tylko ich znam poza rodziną i bardzo ich polubiłam mimo, że...- dobrze wiedział o co chodzi.
- Dobrze jedźcie załatwię transport i ochronę.
Zgodził się widząc chyba proszącą by się zgodził twarz. Nie chciałam nic robić bez jego zgody lub wtajemniczeniu. Ale strażnicy, musi się zgodzić na moją wersje.
- Tylko ich strażnicy nikt inny. Wiem, że chcesz, żebym była bezpieczna, ale będę bezpieczna także z ich strażnikami, dobrze.
Na szczęście się zgodził, po kolacji przeszliśmy się i rozmawialiśmy, potem odprowadził mnie do mojego pokoju i pocałował w czoło  i poszedł, a ja poszłam jak najszybciej spać.

1 komentarz:

  1. Swietny :*
    Przepraszam, ze tak krotko, ale nie nam czasu... :(
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń