Zobaczyłam zdziwioną minę Jacka. Wiedziałam, że tylko rodzina zwraca się do króla po imieniu. Nie mogę tego ukryć, bo wiem, że Jack nie jest głupi.
- Możesz na chwilę wyjść Jack, muszę z tą damą porozmawiać, a wtedy wrócimy do rozmowy. - zwrócił się Michael do Jacka.
- Dobrze Wasza Wysokość. - wstał i wyszedł.
Wiedziałam, że nie jest zadowolony.
- Co ty wyprawiasz?!
- A co ty robisz?! Nie byłeś nawet łaskaw uprzedzić mnie o przyjeździe Elizabeth. Takich rzeczy spodziewałam się dowiedzieć od ciebie, a nie od nowej przyjaciółki.
- A więc o to chodzi. Proszę cię zrozum..
- Zrozum co? Lucy zaprowadza mnie do niej, krótko po tym jak się dowiedziałam.
- Nie wiedziałem, że ona to zrobiła.
- To teraz nie ważne, teraz chodzi o Jacka. Nie wcisnę mu kitu nie uwierzy w bajkę, którą wymyślę.
- Więc co chcesz zrobić?- chyba się domyślał co chcę zrobić, ale bał się chyba przyjąć to do wiadomości.
- Wyznam mu prawdę, każdy wie, że tylko rodzina zwraca się do ciebie po imieniu. A on nikomu nic nie powie.
- Skąd ta pewność.
- Przyjaźnimy się, nie zdradzi mojego sekretu.. i nie kłóć się ze mną o to, bo już postanowiłam.
Poddał się i nie kłócił. W końcu chodź jedna osoba będzie znała prawdę. Do pomieszczenia wszedł Jack.
- Mógłbyś nas zostawić samych, proszę.- zwróciłam się do ojca.
Przytaknął i wyszedł. A na twarzy Jacka widziałam zdezorientowanie.
- Nicole co się tu dzieje? - był ciekaw.
- Usiądź, wszystko ci wyjaśnię. - usiadł na krześle a ja obok niego.- Obiecaj, że to co ci wyznam nikomu nie powiesz.
-Dobrze.- nic nie rozumiał, ale się zgodził.
Zaczęłam powoli opowiadając swoje życie i zapewniając go, że bardzo lubię go i Care. Gdy z kończyłam, patrzałam na jego twarz i na jego reakcje.
- Powiedz coś.- cisza z jego strony, mnie martwiła.
- Obiecałem, że nikomu nie powiem i dotrzymam słowa, ale..... - wstał i szedł w stronę drzwi.- Wybacz.
- Rozumiem.- gdy wyszedł wiem, że nie łatwo jest coś takiego przetrawić. Oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać. Gdy wszedł Michael i zobaczył mnie, przy kucnął.
- Co się stało?
- On chyba mi nigdy nie zaufa, a nie chcę stracić jego przyjaźni.- mówiłam wciąż płacząc.
- Nie stracisz, jeśli miałaś jego przyjaźń to na pewno jej nie stracisz. Daj mu czas, tak jak ty musiałaś dać go sobie.- pocieszał mnie.
- Masz rację. Pójdę, pewnie masz dużo pracy.- lekko, ale smutno się uśmiechnęłam.
- Zjemy razem śniadanie.
- Chętnie.
W pokoju wzięłam kąpiel i poszłam spać.
*********************
Niestety jestem chora i siedzę w domu, ale mam nadzieję, że nic nie pomieszałam przy pisaniu rozdziału ( z gorączką). Trzymajcie się zdrowo.
Pozdrawiam Pauli :)
Zostałaś nominowana do LBA. Więcej info tutaj : selfishones.blogspot.co.uk
OdpowiedzUsuń