Odzyskać nadzieję

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 20

Co ona tu robi? Myślałam, że mam zjeść śniadanie tylko z Michaelem. Nie będę marudzić. Wmusiłam w siebie jak najbardziej naturalny uśmiech, i chyba się udał, bo oboje mi go odwzajemnili. Usiedliśmy przy stole, po chwili podali nam śniadanie.
- Kawa?- zdziwił się Michael.
- Tak, miałam ciężką noc.
- To przeze mnie.- nagle odezwała się Elizabeth.
- Nie- a może, zaczęłam jeść byłam głodna jak nigdy.
Gdy skończyłam jeść musiałam to powiedzieć.
- Co wy sobie myślicie, że teraz będziemy jak normalna rodzina i zapomnimy o tych 18 latach.- wydarłam się.
Chyba nie mam tak silnych nerwów jak myślałam.
- Nie Nicole, ale uznaliśmy, że miło będzie zjeść razem śniadanie i porozmawiać.- odezwał się Michael
- Tak, ale o czym chce cię ze mną rozmawiać?- czekałam na pytania, na jakiś wstęp, a tu nic więc wstała.- Tak myślałam. Jakbyś chciała się ze mną spotkać, Michael ci powie gdzie mnie znaleźć- zwróciłam się do niej- A teraz przepraszam- i wyszłam.
Wychodząc usłyszałam swoje imię, ale nie zawróciłam się.
Dziś zaczynam od szermierki, więc popędziłam na zajęcia. Bo to co teraz przeżywam to same zajęcia. W połowie zajęć zrobiliśmy przerwę, więc postanowiłam się napić. Zazwyczaj wystarczyła butelka 0,5 litrowa, ale dzisiaj wypiłam 3 butelki. Coś jest  nie tak, czułam to tylko co? Reszta zajęć minęła spokojnie, ale ja czułam się nie spokojnie. Chciałabym wiedzieć czemu. Wróciłam do pokoju, na łóżku leżała kartka, wzięłam ją do ręki:
Zjedz ze mną po południu obiad
Proszę Elizabeth
I co ja mam zrobić, to moja matka powinnam to zrobić. Muszę zrozumieć siebie, ją, nas by móc znów normalnie żyć, Wzięłam szybki prysznic przebrałam się i poszłam do Care na pól godziny, by porozmawiać. Już miałam zapukać jak usłyszałam, że z kimś się kłóci, więc poszłam się przejść to dobrze mi zrobi. Chodziłam rozmyślając sama nie wiem o czym, bo chyba o całym moim przeszłym, teraźniejszym i przyszłym życiu. Tak długo chodziłam, że zapomniałam o treningu.  Szybko pobiegłam do sali.
- Przepraszam za spóźnienie, zamyśliłam się i..- i wtedy zauważyłam, że nikogo nie ma.- Szlag.
Postanowiłam nie marnować czasu i zaczęłam ćwiczenia sama, nawet jeśli Dymitr nie przyjdzie.
Przez cały czas treningu nie przyszedł i to nie jego wina, bo to ja się spóźniłam. Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają, odwróciłam się. Do środka wszedł Lucas.
- Hej. -przywitałam się i podeszłam do niego.
- Hej- przytulił mnie.
Wszyscy mnie przed min ostrzegają, ale on wcale nie jest zły, choć ma czasami czarny uśmiech to i tak jest w porządku.
- Z jesz ze mną obiad. - zaproponował
- Chętnie, ale może nie dziś- a mój radosny humor trochę zszedł.
- Co się stało?
- Powiem ci w drodze  do mojego pokoju, dobrze.
- Tak, to chodźmy.
Szliśmy, a na dworze świeciło słońce.
- Więc co jest?
- Przyjechała moja matka.
- Och. I to jest złe, mówiłaś..
- Wiem- wtrąciłam.- Ale nikt mi nie powiedział, a dowiedziałam sie tego on Care. Ale uważałam, że to jednak kto inny, bo inaczej by mi powiedziano, ale jednak nie.
- Gdybym wiedział to bym ci powiedział, wiesz. - skinęłam. - A obiad pewnie z nią jesz.
- Tak.- nagle zrobiło mi się słabo.- Lucas. -odwrócił się w moja stronę
- Co ci jest?
- Słabo- łapałam głębokie wdechy, nagle złapałam się jego ręki i czułam jak opadam.
- Nicole- tylko tyle usłyszałam potem zabrała mnie ciemność.

Powoli się budziłam, pomieszczenie było białe i coś pikało. Przy łóżku widziałam Elizabeth.
- Co się dzieje?- zapytałam jakby szeptem.
- Obudziłaś się, zasłabłaś, Lucas cię tu przyniósł.
- Lucas, gdzie on jest?
- W korytarzu czeka, zawołać go.- skinęłam.
Elizabeth wyszła, a ja usiadłam na łóżku.
- Hej, co z tobą?
- Chyba dobrze. Lucas dziękuje.
- Nie ma za co, ale nie rób tak więcej, twoja matka chyba na zawał zamarła jak się dowiedziała, że tu leżysz. -zaśmialiśmy się. Nagle do pokoju ktoś wszedł.
- Witam jestem doktor Green jak się pani czuje.
- Dobrze.
- Mógłby nas pan zostawić.- zwróciła się do Lucasa. Lucas wyszedł a ja zostałam z panią doktor.- Interesują mnie wyniki badań, które pani zrobiliśmy.
- Jakie wyniki badań?
- Nie uważam, żeby pani zemdlenie było spowodowane przez zbyt wysoką temperaturę, więc zrobiliśmy badania.
- I co z nich wyszło?
- Nie wiem, ale niech pani mi powie kim pani jest, bo nie są zrównoważone?
- Nie rozumiem?
- Pani wyniki nie są podobne ani do damphirów ani do wampirów, więc jak mam je porównać?
Porównywanie wyników, nie podobne, co teraz. Nagle czułam jak coś płynie. NIE, nie znowu, muszę stąd wyjść.
- Chcę się wypisać na własne żądanie.
- Ale,...
- Jestem pełnoletnia i chcę się wypisać.
 -Dobrze. Zaraz wypełnimy formalności.- wyszła.
Po chwili przyszła pielęgniarka i zdjęła mi rurki, którymi byłam przypięta. Po wyjściu matka poszła mnie odprowadzić do pokoju.
- Dobrze się czujesz?
- Tak, przykro mi że z obiadu nic nie wyszło to nic nadrobimy to innym razem. A teraz odpocznij przyjdę później sprawdzić co u ciebie- szła w stronę drzwi.
 -Elizabeth- odwróciła się- dziękuję że przy mnie byłaś
- Ja też.- i wyszła.
Damon próbuje coś wymyślić z moim pragnieniem, ale wie, że nie będę się z kogoś karmić by przeżyć, a z niego nie chce pić, choć on mówi, że to nic takiego. Po paru minutach ktoś pukał, wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi. Stała w nich  rozpłakana Care, wpuściłam ją.
- Co się stało? -spytałam
- On chcę bym, bym ....

*********************
No i mamy 20, mam nadzieję, że czekacie
Pauli 

3 komentarze: