- Uspokój się, usiądź. I mów spokojnie.
- Mój wuj chcę bym walczyła o tron.
- Co?!
- Nicole ja tego nie chcę.- przytuliłam ją.
- Na pewno nie będziesz musiała tego robić.- wyszeptałam.
- Nie rozumiesz on z tym poszedł do rady przedstawić propozycję.
- Co?- coś w głębi mnie kazało wyjść i to naprawić- Muszę wyjść Care,ale niedługo wrócę i obiecuję wszystko będzie dobrze.- puściłam ją i wybiegłam z pokoju.
Weszłam jak najszybciej potrafiłam do Michaela.
- Ogłośmy moje istnienie.
- Co?- był zdziwiony moją decyzją, ja także.
- Ogłoś, że masz następce tronu. Że masz mnie.
- Nicole, przecież wiesz
- Wuj Caroline poszedł podobno do rady, by ona walczyła o tron. I nie ważne, co będzie zrobię to i niech wszyscy o mnie wiedzą.
- Jeśli to prawda to nie znaczy. - spojrzał na mnie i sama nie wiem co zobaczył- Tego chcesz ?
I tak by mnie to czekało.
- Tak - choć w tym słowie nie było pewności.
- Najpierw wolę to omówić jeszcze z twoją matką.
- Dobrze.- i wyszłam.
Wróciłam do pokoju w którym nadal była Care, spojrzała na mnie zaskoczona. Pewnie moim gwałtownym wyjściu.
- Dlaczego tak nagle wyszłaś?- była ciekawa.
- Coś z czym nie mogłam już czekać. A o przejęcie władzy się nie martw.
- Nicole...
- Mówię poważnie, nie martw się. Pamiętasz jak mówiłam, że mam sekret.
- Tak. Czy to ma z nim związek?
- Tak, ale jaki?
- Kiedyś ci go wyjawię, ale jeszcze nie teraz.
- Dobrze, trzymam cię za słowo. Przepraszam cię, ale muszę już iść Jack mnie gdzieś dziś zabiera.
- To miło spędź czas.Pa.- przytuliłam ją i wyszła.
Ja znów zostałam sama, ale nie długo. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Przed drzwiami był Damon.
- Nicole wszystko dobrze słyszałem, że byłaś w części medycznej?
- Tak, zasłabłam, Lucas mi pomógł.- gdy powiedziałam jego imię wydawał się zdziwiony.
- Lucas?
- Tak, Lucas i przestań z tym w końcu, bo on nie jest zły.
- Niki nie znasz go, on na pewno coś knuje. No ale co ci się stało?
- Nic takiego nie przejmuj się.
Choć ponowne czucie pragnienia to nie jest coś czym nie powinnam się przejmować. Był ze mną jeszcze kilka minut. Potem poszłam na kolację.
W pomieszczeniu była Elizabeth i Michael wyglądało jakby coś omawiali, chyba moją decyzję.
- Jak się czujesz?- spytała.
- Dobrze, dziękuję.- po chwili podeszła służba.
- Co jej wysokość chcę?- służba, która wie o mnie ciągle mnie tytułowała choć mówiłam, że mają mi mówić po imieniu.
- Obojętne i 2 szklanki czegoś do picia.- może to zmniejszy moje pragnienie w co wątpię, ale warto spróbować.
- O czym tak rozmawialiście przed moim wejściem?- spytałam ich.
- O twojej decyzji.- odezwał się Michael.
- I ?- wymienili spojrzenia.
- Nicole to nie jest dobre wyjście na razie.- powiedziała Elizabeth.
- Tak, ale postanowiłam i tak kiedyś muszą się o mnie dowiedzieć.
- Ona ma racje Elizabeth, nie możesz jej wciąż chronić- powiedział ojciec do mojej matki- Poza tym jest już dorosła. Choć dla nas może być naszą małą córeczką.- na ostatnie zdanie Michaela dziwnie się poczułam.
- Masz rację Michael.- powiedziała patrząc na mnie.
W tym czasie przynieśli mnie i im kolację. Zjedliśmy ją w trójkę w spokojnej atmosferze.
Późnym wieczorem poszłam spać.
Nagle czułam jak słońce świeci mi na oczy, co było dziwne, bo dotąd tak nie było. Otworzyłam oczy, leżałam na trawie. Podniosłam się i rozejrzałam. Kilka metrów ode mnie z prawej strony był mój koń, a na wprost mnie zauważyłam jezioro z pomostem. Słońce wstawało. Co ja tu robię ? Jak się tu znalazłam ?
********************
Znalazłam czas na napisanie kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam Autorka
Super. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. W poniedziałek zapraszam na nowe rozdziały ;)