Cassie:
- To kiepski pomysł.
- Żartujesz to wspaniały pomysł, poza tym twój kochaś też leci został wezwany czy coś. Więc jak?- spytała Care.
- Kto leci?
- Wiedziałam, że polecisz z nami. Niech pomyśle ty, ja, wilk, Dymitr, Jack i twój facet.
- On nie jest mój.
- Tak sobie mów, ja i Nikki wiemy swoje.
- Jak chcesz to załatwić?
- A jak myślisz - magią to przecież oczywiste. To będzie wspaniała niespodzianka.
- Obyś się nie pomyliła.
- Żartujesz to wspaniały pomysł, poza tym twój kochaś też leci został wezwany czy coś. Więc jak?- spytała Care.
- Kto leci?
- Wiedziałam, że polecisz z nami. Niech pomyśle ty, ja, wilk, Dymitr, Jack i twój facet.
- On nie jest mój.
- Tak sobie mów, ja i Nikki wiemy swoje.
- Jak chcesz to załatwić?
- A jak myślisz - magią to przecież oczywiste. To będzie wspaniała niespodzianka.
- Obyś się nie pomyliła.
Nicole:
Denerwuje się żadna z dziewczyn nie odbiera ode mnie telefonu, kuzyni nic nie wiedzą. Plastiki przestały się jako tako do mnie odzywać, ale słyszę plotki o tym jakimi wspaniałymi przyjaciółkami jesteśmy. Gdyby nie Gwen zwariowałabym tu. Po zajęciach idę najczęściej do siebie do pokoju i czytam różne legendy, w których może odnajdę coś o sobie.
Kiepsko spałam tej nocy i niezdziwie się jeśli gdy wejdę do łazienki okaże się, że dostałam okresu. I bez ściemy co się okazuje, że mam czerwone plamy. No po prostu cudownie, jeszcze okresu mi dziś brakowało. Ubrałam się w czarne spodnie i bluzkę w biało granatowe paski. Siadając na brzegu łóżka zaczęłam szukać tabletek przeciwbólowych bez których z pewnością nie przeżyję. Ale czy ten dzień może być gorszy niż jest jasne, że tak. Tabletki się skończyły.
- Nie, no po prostu cudownie.
Ten dzień jest po prostu piękny. Gwen nie ma dziś, więc będę dręczona przez plastik, mam okres, zero tabletek przeciwbólowych i na dodatek jestem głodna.
Muszę znaleźć Powella, ale zamykając drzwi od pokoju usłyszałam najgorsze co chodziło po tym świecie. Czułam jak wewnątrz zaczynam buzować, a to nie najlepsze połączenie. Ich krew krążyła, a ja byłam głodna. Opanowałam się jak to tylko możliwe i czekałam na rozwój wypadku. Przecież jeśli ... nawet wole o tym nie myśleć. Cholera ich wie co by mi się stało pijąc z nich, jeszcze bym zachorowała. Zaśmiałam się na tą myśl.
- Słyszała Jej Wysokość, że przyjechali nowi uczniowie podobno ze Stanów.
Wielka nowość, ta plotka chodzi od dwóch dni.
- Tak, to niesamowite. Wybaczcie ale śpieszę się.
- Dokąd?
Wścibska zdzira wszystko musi wiedzieć by potem rozgadać.
- Na spotkanie, a teraz przepraszam.
Bóg dał mi to szczęście, że w szpilkach się nie biega, a w adidasach tak. Weszłam do budynku dla strażników, zapukałam pod odpowiednie drzwi i czekałam aż lokator mi je otworzy.
Kiepsko spałam tej nocy i niezdziwie się jeśli gdy wejdę do łazienki okaże się, że dostałam okresu. I bez ściemy co się okazuje, że mam czerwone plamy. No po prostu cudownie, jeszcze okresu mi dziś brakowało. Ubrałam się w czarne spodnie i bluzkę w biało granatowe paski. Siadając na brzegu łóżka zaczęłam szukać tabletek przeciwbólowych bez których z pewnością nie przeżyję. Ale czy ten dzień może być gorszy niż jest jasne, że tak. Tabletki się skończyły.
- Nie, no po prostu cudownie.
Ten dzień jest po prostu piękny. Gwen nie ma dziś, więc będę dręczona przez plastik, mam okres, zero tabletek przeciwbólowych i na dodatek jestem głodna.
Muszę znaleźć Powella, ale zamykając drzwi od pokoju usłyszałam najgorsze co chodziło po tym świecie. Czułam jak wewnątrz zaczynam buzować, a to nie najlepsze połączenie. Ich krew krążyła, a ja byłam głodna. Opanowałam się jak to tylko możliwe i czekałam na rozwój wypadku. Przecież jeśli ... nawet wole o tym nie myśleć. Cholera ich wie co by mi się stało pijąc z nich, jeszcze bym zachorowała. Zaśmiałam się na tą myśl.
- Słyszała Jej Wysokość, że przyjechali nowi uczniowie podobno ze Stanów.
Wielka nowość, ta plotka chodzi od dwóch dni.
- Tak, to niesamowite. Wybaczcie ale śpieszę się.
- Dokąd?
Wścibska zdzira wszystko musi wiedzieć by potem rozgadać.
- Na spotkanie, a teraz przepraszam.
Bóg dał mi to szczęście, że w szpilkach się nie biega, a w adidasach tak. Weszłam do budynku dla strażników, zapukałam pod odpowiednie drzwi i czekałam aż lokator mi je otworzy.
Powell:
- Nie spodziewałem się, że tu przylecisz.
- Ja również, ale cieszę się, że tu jestem.
- Nie rozumiem czemu z nią nie rozmawialiście. Była tak zmartwiona, że do mnie przychodziła, ale nic nie mówiłem.
- Mnie również było ciężko każdego dnia słyszałem jak chce mnie usłyszeć.
- Dymitr ona przeżywa wszystko co związane z tobą. Ona nawet myślała, że zostałeś ranny. Ale cieszę się, że jesteś, bo jest tu ktoś zaufany i znany.
Wtedy usłyszałem jak ktoś puka w drzwi.
- Ja również, ale cieszę się, że tu jestem.
- Nie rozumiem czemu z nią nie rozmawialiście. Była tak zmartwiona, że do mnie przychodziła, ale nic nie mówiłem.
- Mnie również było ciężko każdego dnia słyszałem jak chce mnie usłyszeć.
- Dymitr ona przeżywa wszystko co związane z tobą. Ona nawet myślała, że zostałeś ranny. Ale cieszę się, że jesteś, bo jest tu ktoś zaufany i znany.
Wtedy usłyszałem jak ktoś puka w drzwi.
Nicole :
Z momentem otwarcia zobaczyłam strażnika trochę zaskoczonego, ale wpuścił mnie do środka.
- Przepraszam, że Cię nie uprzedziłam - wchodząc głębiej, aż zobaczyłam jego. - Dymitr !
Wskoczyłam na niego i całując go mocno upewniałam się, że to nie jest sen. Jego ramiona owinęły się wokół mnie.
- Przepraszam, że Cię nie uprzedziłam - wchodząc głębiej, aż zobaczyłam jego. - Dymitr !
Wskoczyłam na niego i całując go mocno upewniałam się, że to nie jest sen. Jego ramiona owinęły się wokół mnie.
- Jesteś.
Stanęłam na własnych noga i patrzałam na jego twarz, moja dłoń uniosła się i nawet najlepszy strażnik nie mógł się domyślić co się stało. Gdy moja dłoń spotkała się z jego ciałem. Czułam ból w dłoni a także przesuniętą twarz ukochanego po uderzeniu.
- Jak mogłeś mi to zrobić, wiesz jak się martwiłam - mówiłam głośno z bólem w głosie.
- Kochanie- chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył.
- Przestań. Co ty sobie myślałeś nie odpowiadając w żaden sposób na moje wołania. A ty wiedziałeś- spojrzałam na mojego strażnika?- Albo lepiej nic nie mów, dość już mam problemów. Jesteś..
Chciałam dokończyć, ale jego usta były szybsze i znalazły moje wargi.
- Wiedziałem, że to zły pomysł, wybacz mi kochanie.
- Będziesz mnie musiał bardzo długo przepraszać.
Oderwał się ode mnie, po czym obrócił mnie tak by moje plecy wtulone były w jego silną pierś.
- Jak się tu znalazłeś? Możecie mi to wyjaśnić.
- Wasza miłość ja nie miałem z tym nic wspólnego.
- No prawie- dodał Dymitr.- Twoi przyjaciele nie mogli znieść szkoły bez ciebie, więc będą tu z tobą.
- I dyrektor się od tak zgodził?- spytałam zaskoczona.
- Mieli mocne argumenty.
- Argumenty? Powell jak się im udało?
- Magia- powiedział cicho.
- Nie wierze. Gdzie są teraz?
- Śpią
Dymitr mocno mnie obejmował a ja dopiero teraz przypomniałam sobie czemu tu przyszłam. Jego zapach, krew.. Tylko to czułam
- Puść mnie - powiedziałam zaczynając głęboko oddychać.
- Wasza Wysokość co się dzieję?- spytał Jason.
- Jestem strasznie głodna.
- Przyniosę.
- Nie. Czy Cassie?
- Jesteś spragniona?- spytał Dymitr patrząc mi w oczy.
- Odsuń się.
- Jason przytrzymaj ją.- rozkazał ukochany.
- Co ty chcesz zrobić?- spytałam gdy zaczął zdejmować z siebie koszulę.- Nie, nie zrobię tego.
Usiadł na brzegu łóżka, skinięciem głowy dał znak strażnikowi, który mnie obejmował.
- Zrobisz to.
Strażnik przybliżył mnie tak blisko ukochanego, że teraz to on mnie obejmował trzymając dłonie na moich biodrach.
- Zostawię was- powiedział strażnik, a potem usłyszałam tylko dźwięk zamknięcia drzwi.
Przyciągnął mnie w taki sposób, że musiałam usiąść okrakiem, wziął moją dłoń i położył na żyle na szyi. Pod palcami czułam krew która płynie strasznie szybko.
- Kocham cię. To nic, ufasz mi i zrobisz to. Wiesz, że czarownicy by zajęło trochę czasu przygotowanie wywaru tutaj. Będzie dobrze.
Przyciągnął moją twarz do siebie łącząc nasze wargi, trzymając dłoń w tym samym miejscu czułam przyspieszenie przepływu i jej zapach mnie owinął. Zeszłam ustami na skroń i coraz niżej. Pragnęłam jej, Oderwałam się od niego, szepnęłam krótkie przepraszam, po czym wbiłam się w jego szyję.
Chciałam dokończyć, ale jego usta były szybsze i znalazły moje wargi.
- Wiedziałem, że to zły pomysł, wybacz mi kochanie.
- Będziesz mnie musiał bardzo długo przepraszać.
Oderwał się ode mnie, po czym obrócił mnie tak by moje plecy wtulone były w jego silną pierś.
- Jak się tu znalazłeś? Możecie mi to wyjaśnić.
- Wasza miłość ja nie miałem z tym nic wspólnego.
- No prawie- dodał Dymitr.- Twoi przyjaciele nie mogli znieść szkoły bez ciebie, więc będą tu z tobą.
- I dyrektor się od tak zgodził?- spytałam zaskoczona.
- Mieli mocne argumenty.
- Argumenty? Powell jak się im udało?
- Magia- powiedział cicho.
- Nie wierze. Gdzie są teraz?
- Śpią
Dymitr mocno mnie obejmował a ja dopiero teraz przypomniałam sobie czemu tu przyszłam. Jego zapach, krew.. Tylko to czułam
- Puść mnie - powiedziałam zaczynając głęboko oddychać.
- Wasza Wysokość co się dzieję?- spytał Jason.
- Jestem strasznie głodna.
- Przyniosę.
- Nie. Czy Cassie?
- Jesteś spragniona?- spytał Dymitr patrząc mi w oczy.
- Odsuń się.
- Jason przytrzymaj ją.- rozkazał ukochany.
- Co ty chcesz zrobić?- spytałam gdy zaczął zdejmować z siebie koszulę.- Nie, nie zrobię tego.
Usiadł na brzegu łóżka, skinięciem głowy dał znak strażnikowi, który mnie obejmował.
- Zrobisz to.
Strażnik przybliżył mnie tak blisko ukochanego, że teraz to on mnie obejmował trzymając dłonie na moich biodrach.
- Zostawię was- powiedział strażnik, a potem usłyszałam tylko dźwięk zamknięcia drzwi.
Przyciągnął mnie w taki sposób, że musiałam usiąść okrakiem, wziął moją dłoń i położył na żyle na szyi. Pod palcami czułam krew która płynie strasznie szybko.
- Kocham cię. To nic, ufasz mi i zrobisz to. Wiesz, że czarownicy by zajęło trochę czasu przygotowanie wywaru tutaj. Będzie dobrze.
Przyciągnął moją twarz do siebie łącząc nasze wargi, trzymając dłoń w tym samym miejscu czułam przyspieszenie przepływu i jej zapach mnie owinął. Zeszłam ustami na skroń i coraz niżej. Pragnęłam jej, Oderwałam się od niego, szepnęłam krótkie przepraszam, po czym wbiłam się w jego szyję.