Nicole:
Czas na weekend, za parę minut przyjedzie kolejny strażnik by zamienić się z Jackiem. Nie jest łatwo ich przekonać by mówili mi po imieniu, ale coś mi się udało. Nie używają słów "Wasza Wysokość" itp. dzięki czemu czuję się bardziej normalna. Stałam w kuchni, gdy na podwórko wjechał samochód.
- Jack, samochód i proszę powiedz mojemu kuzynowi, by następny strażnik przywiózł krew.- zawołałam.
Nie, żebym zaraz miała wariować, ale i tak za jakiś czas będę musiała się napić. A wolę to robić przed dniem, w którym wszystko jest na granicy.Po czym wzięłam śniadanie i zaniosłam je do salonu. I poszłam pożegnać Jacka.
- Do zobaczenia.- powiedziałam gdy schodził..
- Do widzenia i nie zapomnę.
I tyle, zawsze zgodni z zasadami. Wróciłam do pokoju i usiadłam do śniadania.
W domu wiele się zmieniło. Musiałam to zrobić by zapomnieć, by zmniejszyć ból. Poza tym dziś czeka mnie wiele pracy. Jutro przyjeżdża moja rodzina by sprawdzić czy żyję. Więc muszę ogarnąć wiele rzeczy.
Na szczęście dziś miał przyjechać Phil ze swoim talentem kulinarnym o którym nikt nie wie. Oczywiście prócz mnie. Usłyszałam jak wchodzi do pokoju. Odwróciłam się w jego stronę z uśmiechem.
- Phil- i w tej chwili mój uśmiech zgasł.
Gdyż przede mną nie stał Phil, tylko Dymitr.
- Co tu robisz?- wstałam z krzesła i podeszłam.
- Będę w ten weekend cię chronił.
- To nie jest odpowiedz, powinien być tu Phil nie ty. A poza tym jak ...?
- Caroline przyleciała a ja razem z nią jako jej strażnik.
- Więc jest tu teraz z tobą i Philem.- Nie mógł tu być tylko on. Nie mógł.
- Nie, jestem tylko ja.
Chyba sobie ze mnie żartuje, nie zostanie tu.
- Nie zostaniesz tu.
- Musimy porozmawiać.
- Porozmawiać, chyba żartujesz.- wszystkie uczucia względem niego się we mnie mieszały.- Potrzebny mi Phil nie ty.
Może jeśli będę się upierać przy jednym. Przestanę choć trochę myśleć o tym jak blisko mnie jest.
- Co ty się go tak uparłaś- jest zdenerwowany wiedziałam to.
- Bo to on mi jest potrzebny, nie ty. A my nie mamy o czym rozmawiać.
- Właśnie, że mamy- podniósł głos.
- Tak niby o czym, jeśli mogę wiedzieć?!
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
- O tym- powiedział.
Po czym przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale odwzajemniłam pocałunek, ale gdy się opamiętałam. Odepchnęłam się od niego, po czym uderzyłam go w twarz.
- Nie rób tego.- warknęłam.
Dymitr:
Gdy wszedłem do środka i ją zobaczyłem. Po takim czasie, chciałem mieć ją w ramionach i pocałować ją. W jej piękne, miękkie usta. Odwzajemniła pocałunek to mi dało nadzieje- nie wiem. Ale gdy potem mnie uderzyła. Wiedziałem, że się pośpieszyłem.
- Nie rób tego- warknęła.
- Dobrze, ale musimy porozmawiać.
Cofnęła się do stołu i wzięła talerz, po czym wyszła z pokoju.
- O czym? O tym, że boli mnie jak na ciebie patrzę. O tym, że wiem co robiłeś z Emmą. A może o czymś co było?
Była zła i cierpiała, słyszałem to w jej głosie. Ale wiem, że ta rozmowa musi się odbyć. Miałem czas na przemyślenia i wiem, że nie chcę jej stracić. A ona kocha mnie a ja ją- bardzo.
piątek, 31 lipca 2015
środa, 29 lipca 2015
Rozdział 76
Nicole:
Ten miesiąc minął szybciej niż inne. Dziś zakończenie roku szkolnego, z jednej strony to najszczęśliwszy dzień. Gdyż to koniec nauki. Lecz z drugiej smutny, gdyż powinni tu być moi rodzice.
Po rozdaniu świadectw i całej uroczystości poszliśmy z całą klasą do puby coś zjeść i pogadać.
Gdy wróciłam do domu, znów zaczęłam płakać. Cały czas byłam silna i się nie wzruszałam, lecz w domu już nie mogłam.
Przebrana w normalne ciuchy wzięłam znicze i poszłam na cmentarz.
Stałam nad grobem rodziców, postawiłam znicze i zapaliłam zapałkami.
- Tak bardzo chciałabym byście byli tu ze mną. Tak bardzo was kocham. -mówiłam ze łzami w oczach.
Caroline:
Chcą zrobić Nicole niespodziankę byłam wczoraj u króla i poprosiłam o to bym do niej wyjechała. Z jednej strony chciałam ją zobaczyć, a z drugiej by w końcu porozmawiała z Dymitrem.
Spakowana- nareszcie, usiadłam na kanapie.
Lot był spokojny z lotniska odebrał na jeden ze strażników i zawiózł pod dom. Lecz gdy na niego spojrzałam to nie był ten sam dom.
- To nie jest jej dom.- powiedziałam do strażnika z przodu.
- Ma panienka na myśli ten drugi zapewne.
- Tak.
Dymitr spojrzał na mnie z przedniego siedzenia, ale nic nie powiedział.
- Przebywają tam tylko strażnicy, którzy mają aktualnie tam być nikt prócz nas się z nią nie kontaktuje.- wyjaśnił kierowca
Wyszłam z samochodu i weszłam do środka, gdy strażnicy zajęli się bagażem. Gdy weszłam przywitała się ze mną jeśli się nie mylę. Narzeczona jednego z kuzynów Nicole, chyba Damona. Po czym zaprowadziła mnie do pokoju, w którym będę spała.
Dymitr:
Gdy zaprowadzono mnie do miejsce gdzie miałem spać poszedłem do głównego strażnika, który miał mnie wpisać w grafik tutaj. Gdyż podobno mam tu spędzić trochę czasu.
Gdy wszedłem do środka zastałem Jasona.
- Dymitr, co ty tu robisz?
- Jestem tu z moją podopieczną, na raczej dość długo więc watro by było mnie wpisać.
Lecz gdy spojrzałem na ścianę z grafikiem była tam dwa.
- No dobrze.
- Po co aż dwa?- spytałem pokazując na grafiki.
Gdy spojrzał na to co pokazałem zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Chyba lepiej będzie jak będziesz tu.
- Tu? To co jest tam? No mów, w końcu jesteśmy przyjaciółmi.
- Siadaj.
Usiadłem po drugiej stronie biurka mojego kumpla.
- Wiesz czyim jestem strażnikiem, w tym domu znajduję się kuzyn księżniczki i jego narzeczona jeszcze na jakieś może dwa miesiące. Lecz drugi grafik należy do drugiego domu i tam jest ona.
- Córka króla.
- Tak, ale teraz przebywają tam tylko strażnicy nikt inny z nią się nie kontaktuje prócz nas. A ciebie stary chyba lepiej tylko tu wpisać.
- Chodzi ci o to co jest między nami. O to nie musisz się martwić, wpisz mnie w oba.
Czy Jason nie musiał się martwić, sam nie wiem. Okaże się gdy ją zobaczę.
- Jesteś tego pewien, bo czy ja wiem.
- Tak jestem pewien.
Zobaczę ją, gdy o tym pomyślę od razu szybciej biję mi serce. Tylko jak ona zareaguje.
- Dobrze wpiszę cie na następny weekend do niej. Każdy spędza tam dwa dni, ktoś cię zawiezie. A w poniedziałek rano po nią przyjadę oraz ktoś z kim ty się zamienisz.
- Dobrze, może później pogadamy.
- Jasne.
Ten miesiąc minął szybciej niż inne. Dziś zakończenie roku szkolnego, z jednej strony to najszczęśliwszy dzień. Gdyż to koniec nauki. Lecz z drugiej smutny, gdyż powinni tu być moi rodzice.
Po rozdaniu świadectw i całej uroczystości poszliśmy z całą klasą do puby coś zjeść i pogadać.
Gdy wróciłam do domu, znów zaczęłam płakać. Cały czas byłam silna i się nie wzruszałam, lecz w domu już nie mogłam.
Przebrana w normalne ciuchy wzięłam znicze i poszłam na cmentarz.
Stałam nad grobem rodziców, postawiłam znicze i zapaliłam zapałkami.
- Tak bardzo chciałabym byście byli tu ze mną. Tak bardzo was kocham. -mówiłam ze łzami w oczach.
Caroline:
Chcą zrobić Nicole niespodziankę byłam wczoraj u króla i poprosiłam o to bym do niej wyjechała. Z jednej strony chciałam ją zobaczyć, a z drugiej by w końcu porozmawiała z Dymitrem.
Spakowana- nareszcie, usiadłam na kanapie.
Lot był spokojny z lotniska odebrał na jeden ze strażników i zawiózł pod dom. Lecz gdy na niego spojrzałam to nie był ten sam dom.
- To nie jest jej dom.- powiedziałam do strażnika z przodu.
- Ma panienka na myśli ten drugi zapewne.
- Tak.
Dymitr spojrzał na mnie z przedniego siedzenia, ale nic nie powiedział.
- Przebywają tam tylko strażnicy, którzy mają aktualnie tam być nikt prócz nas się z nią nie kontaktuje.- wyjaśnił kierowca
Wyszłam z samochodu i weszłam do środka, gdy strażnicy zajęli się bagażem. Gdy weszłam przywitała się ze mną jeśli się nie mylę. Narzeczona jednego z kuzynów Nicole, chyba Damona. Po czym zaprowadziła mnie do pokoju, w którym będę spała.
Dymitr:
Gdy zaprowadzono mnie do miejsce gdzie miałem spać poszedłem do głównego strażnika, który miał mnie wpisać w grafik tutaj. Gdyż podobno mam tu spędzić trochę czasu.
Gdy wszedłem do środka zastałem Jasona.
- Dymitr, co ty tu robisz?
- Jestem tu z moją podopieczną, na raczej dość długo więc watro by było mnie wpisać.
Lecz gdy spojrzałem na ścianę z grafikiem była tam dwa.
- No dobrze.
- Po co aż dwa?- spytałem pokazując na grafiki.
Gdy spojrzał na to co pokazałem zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Chyba lepiej będzie jak będziesz tu.
- Tu? To co jest tam? No mów, w końcu jesteśmy przyjaciółmi.
- Siadaj.
Usiadłem po drugiej stronie biurka mojego kumpla.
- Wiesz czyim jestem strażnikiem, w tym domu znajduję się kuzyn księżniczki i jego narzeczona jeszcze na jakieś może dwa miesiące. Lecz drugi grafik należy do drugiego domu i tam jest ona.
- Córka króla.
- Tak, ale teraz przebywają tam tylko strażnicy nikt inny z nią się nie kontaktuje prócz nas. A ciebie stary chyba lepiej tylko tu wpisać.
- Chodzi ci o to co jest między nami. O to nie musisz się martwić, wpisz mnie w oba.
Czy Jason nie musiał się martwić, sam nie wiem. Okaże się gdy ją zobaczę.
- Jesteś tego pewien, bo czy ja wiem.
- Tak jestem pewien.
Zobaczę ją, gdy o tym pomyślę od razu szybciej biję mi serce. Tylko jak ona zareaguje.
- Dobrze wpiszę cie na następny weekend do niej. Każdy spędza tam dwa dni, ktoś cię zawiezie. A w poniedziałek rano po nią przyjadę oraz ktoś z kim ty się zamienisz.
- Dobrze, może później pogadamy.
- Jasne.
poniedziałek, 27 lipca 2015
Rozdział 75
Nicole:
Znów w domu- pustym. Czas nadrobić zaległości. Wczoraj Liss przywiozła mi notatki z lekcji więc mam co robić. Poza tym przydałyby się jakieś zakupy i coś ciepłego do jedzenia.
Po tym wszystkim Caroline wciąż piszę, że Dymitr chcę porozmawiać, ale nie ja. Zaczął się niedawno kwiecień, co oznacza zakończenie roku szkolnego dla mnie i egzaminy zawodowe i matura. Dziś postanowiłam coś zrobić dla siebie.
Gdy weszłam do domu, w którym aktualnie mieszka Damon i Lissa, poczułam się lepiej. Gdyż w środku nie jest pusto. Weszłam do salonu gdzie oboje już czekali. Z Powellem wszystko wyjaśniłam i zgodził się, ale obawiam się że gorzej pójdzie z kuzynem.
- Hej.
Przywitałam się z obojgiem.
- Powiesz o czym chciałaś tak porozmawiać?- spytał kuzyn.
- O zakończeniu roku szkolnego i czasu po nim.
- To znaczy?- dopytała Lissa.
- Chcę byście od zakończenia nie dzwonili, nie przyjeżdżali czy cokolwiek innego z moją osobą. Chcę przeżyć ten czas tak jakbym go przeżyła bez wiedzy o tym co się wydarzyło.
- Co takiego?!- Damon wstał z kanapy.
- Chciałabym przeżyć coś tak jak kiedyś. Tak jakbym to przeżyła przed tym.- pokazując na siebie.
- Zależy ci na tym, by poczuć się tak jak kiedyś. Bez nas.- powiedziała spokojnie narzeczona kuzyna.
- Tak. W końcu wy i tak wyjedziecie po egzaminach,a ja zostanę. Proszę .
- Dobrze, to twoje życie. Skoro tak chcesz to musisz mieć powód.
- Dziękuję- przytuliłam ją.
- Damon.- pośpieszyła Lissa
- No dobrze, ale nie jestem za tym pomysłem. Ale wiesz, że jesteś dla mnie ważna jak nikt inny z rodziny.
- Jesteś pewien?- spytałam z uśmiechem.
- Tak.
- Och, Liss wybacz ale chyba twój narzeczony bardziej kocha mnie niż ciebie.
- O ty-spojrzała na mnie złowrogo, lecz z uśmiechem.
- To nie ja to on to powiedział. A w końcu należysz do rodziny.
- Jeszcze nie należy- odezwał się Damon.
- Gadanie. Jest z tobą tak długo, każdy u nas ją uwielbia więc należy do rodziny. Chyba bardziej niż ty.- po czym wzięłam poduszkę i w niego rzuciłam.
- To tak się bawisz.- uśmiechnął się chytrze.
Oj znam ten uśmiech spędzam tyle z nimi czasu, że dość dobrze wiem, kiedy się w coś wpakuję.
Kuzyn podszedł do mnie szybko pochylił plecami o kanapę i zaczął łaskotać.
- Damon, przestań.- zaczęłam się wiercić.- Liss na pomoc.
Ale ta tylko patrzała i się śmiała.
- Nie pomoże ci jest po mojej stronie.
Te kilka godzin spędzona w wesoły sposób z nimi pozwolił mi zapomnieć o wszystkim co mnie trapi i boli- w moim sercu.
Znów w domu- pustym. Czas nadrobić zaległości. Wczoraj Liss przywiozła mi notatki z lekcji więc mam co robić. Poza tym przydałyby się jakieś zakupy i coś ciepłego do jedzenia.
Po tym wszystkim Caroline wciąż piszę, że Dymitr chcę porozmawiać, ale nie ja. Zaczął się niedawno kwiecień, co oznacza zakończenie roku szkolnego dla mnie i egzaminy zawodowe i matura. Dziś postanowiłam coś zrobić dla siebie.
Gdy weszłam do domu, w którym aktualnie mieszka Damon i Lissa, poczułam się lepiej. Gdyż w środku nie jest pusto. Weszłam do salonu gdzie oboje już czekali. Z Powellem wszystko wyjaśniłam i zgodził się, ale obawiam się że gorzej pójdzie z kuzynem.
- Hej.
Przywitałam się z obojgiem.
- Powiesz o czym chciałaś tak porozmawiać?- spytał kuzyn.
- O zakończeniu roku szkolnego i czasu po nim.
- To znaczy?- dopytała Lissa.
- Chcę byście od zakończenia nie dzwonili, nie przyjeżdżali czy cokolwiek innego z moją osobą. Chcę przeżyć ten czas tak jakbym go przeżyła bez wiedzy o tym co się wydarzyło.
- Co takiego?!- Damon wstał z kanapy.
- Chciałabym przeżyć coś tak jak kiedyś. Tak jakbym to przeżyła przed tym.- pokazując na siebie.
- Zależy ci na tym, by poczuć się tak jak kiedyś. Bez nas.- powiedziała spokojnie narzeczona kuzyna.
- Tak. W końcu wy i tak wyjedziecie po egzaminach,a ja zostanę. Proszę .
- Dobrze, to twoje życie. Skoro tak chcesz to musisz mieć powód.
- Dziękuję- przytuliłam ją.
- Damon.- pośpieszyła Lissa
- No dobrze, ale nie jestem za tym pomysłem. Ale wiesz, że jesteś dla mnie ważna jak nikt inny z rodziny.
- Jesteś pewien?- spytałam z uśmiechem.
- Tak.
- Och, Liss wybacz ale chyba twój narzeczony bardziej kocha mnie niż ciebie.
- O ty-spojrzała na mnie złowrogo, lecz z uśmiechem.
- To nie ja to on to powiedział. A w końcu należysz do rodziny.
- Jeszcze nie należy- odezwał się Damon.
- Gadanie. Jest z tobą tak długo, każdy u nas ją uwielbia więc należy do rodziny. Chyba bardziej niż ty.- po czym wzięłam poduszkę i w niego rzuciłam.
- To tak się bawisz.- uśmiechnął się chytrze.
Oj znam ten uśmiech spędzam tyle z nimi czasu, że dość dobrze wiem, kiedy się w coś wpakuję.
Kuzyn podszedł do mnie szybko pochylił plecami o kanapę i zaczął łaskotać.
- Damon, przestań.- zaczęłam się wiercić.- Liss na pomoc.
Ale ta tylko patrzała i się śmiała.
- Nie pomoże ci jest po mojej stronie.
Te kilka godzin spędzona w wesoły sposób z nimi pozwolił mi zapomnieć o wszystkim co mnie trapi i boli- w moim sercu.
piątek, 24 lipca 2015
Rozdział 74
Nicole:
Był tu, znalazł i uratował. Udało się. Wciąż byłam w jego objęciach, gdy ocknęłam się z tego i go puściłam.
- Dziękuję- powiedziałam cicho.
- Gdzie jest strażnik Waszej Wysokości.
Proszę tylko nie ty. Nie ty. Łzy znów piekły.
- Powell był na zewnątrz, kazał mi pójść do przejścia, ale na tym piętrze byli oni- spojrzałam na ciała leżące blisko mnie.
- Muszę stąd zabrać Waszą Wysokość .
- Przestań, przestań tak mówić. Przecież dobrze wiesz jak mam na imię, więc go użyj.
- Jesteś księżniczką i będę się odpowiednio odzywać.
- Skoro tak...
Chciałam coś dodać, ale owinął mnie dziwny zapach- słodki.
- Co tak pachnie?- spytałam.
- Wszystko dobrze?- spojrzał na mnie i spytał.
Spojrzałam na ciała i ukucnęłam przy jednym. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam miejsca gdzie prze siąknęła krew.
- Nie wiem.
Obróciłam dłoń w moją twarz i wciągnęłam jej zapach.
- To krew, nie czujesz?- spojrzałam na niego.
Nigdy czegoś takiego nie czułam. Chcę jej posmakować musi być pyszna.
Pokręciłam głową. Co się ze mną dzieje? Wstałam na nogi i poszłam po schodach wyżej.
- Co się dzieje?!- był zdenerwowany i nie wiedział o co chodzi. lecz ja także.
- Nie mogę tu być- weszłam na kolejny stopień, gdy kostka dała o sobie znać.- Aaa
- Boli cię coś, powiedz.- zwrócił się na ty, poczułam się z tym lepiej.
- Kostka- upadłam.
- Zaprowadzę cię w bezpieczne miejsce i tam cię opatrzą.
- Dobrze.
Podszedł do mnie, po czym objął mnie ręką w talli. Gdy weszliśmy do pokoju, który wcześniej wskazał mi mój strażnik, usiadłam na krześle, lecz Dymitr wszedł głębiej w pokój.
- Czy nie powinieneś teraz walczyć?- spytałam gdy wrócił z apteczką.
- Tak, ale następca tronu jest równie ważny.
Gdy Dymitr zajmował się moją kostką, nie powiem, że jego dotyk mi się nie podobał mimo tego co wiem. Bo uwielbiam jak mnie dotyka, czuję się wtedy inaczej. W tym czasie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była tu biblioteczka tak jak mówił Jason- to dobrze.
- Dziękuję, teraz sobie poradzę.
- Zadaniem strażnika...
- Ale nie twoim- urwałam mu.- To zadanie Jasona, on jest moim strażnikiem, a ty Caroline. Choć zapewne nie na długo.
- Słucham?
- Nieważne, teraz sobie dam radę.
Wstałam i podeszłam do biblioteczki i pociągnęłam za książkę. Gdy weszłam do ukrytego korytarza i chciałam już zamknąć przejście, Dymitr mnie powstrzymał i również wszedł do środka i zamknął. Tego jeszcze brakowało.
- Co ty robisz?!
W środku było ciemno, ale widziałam pochodnie więc powinnam zrobić by było jaśniej.
- Chcę wiedzieć co miały znaczyć twoje słowa.
- Trochę tu ciemno nie uważasz.
Nie czekałam na jego odpowiedź, podniosłam rękę wgłąb korytarza i jak ja to mówię wyczarowałam ogień. Dźwięk zdumienia z ust Dymitra był lekko zabawny.
- Jak?
- Ja to zrobiłam i nie mam czasu wyjaśniać ani tego ani tego co powiedziałam.
Gdy zaczęłam iść brunet pchnął mnie na ścianę i przycisnął nadgarstki koło mojej głowy.
- Nie, powiesz o co ci chodziło.- zaczęłam się śmiać na te słowa.
- Żartujesz sobie, nie będę robiła i mówiła kiedy ty tego chcesz. Robię co chcę i nikt mną nie będzie dyrygował. A teraz mnie puść.
- Nie.
Nie chciałam go słuchać, więc chciałam go odrzucić na drugą ścianę korytarza. Ale nie mogę.
- Co jest?
- Czekam na odpowiedź.
Świetnie niech mu będzie.
- Dobrze tylko mnie puść i tak nie mam gdzie uciec.
Gdy puścił zaczęłam.
- Wiesz, że byłam u ciebie, ale nie weszłam. Chciałam, ale poczekałam aż wyjdziesz. Poszłam za wami gdy się rozdzieliliście poszłam za nią. Strzelam, że pytałeś ją czy ze mną rozmawiała.
- Tak.
- Powiedziała, że nie. Można powiedzieć, że kłamała. Gdyż rozmawiała ze mną, ale tego nie pamięta i nie będzie pamiętać. Wiem co się wydarzyło i wiadomo co się wydarzy. A teraz wybacz muszę iść Michael zapewne się martwi.
Stał osłupiały i miałam dość. Teraz chce stąd wyjść, a następnie stąd wyjechać do domu.
Dymitr:
Jej słowa mnie zdumiały. W głosie miała zdenerwowanie, gniew i może coś jeszcze. Szła dalej korytarzem, a ja stałem. Jej słowa mną uderzyły. Wiedziała i była nie tylko zła- raczej. Choć to wszystko jest takie bezsensu. Gdyż jak to możliwe, żeby kochała mnie skoro może mieć każdego. Może lepiej by było gdybym dał szansę jej wyjaśnić.
I bym ja wyjaśnił jej sytuację z Emmą.
Wszystko jest takie dziwne.
Był tu, znalazł i uratował. Udało się. Wciąż byłam w jego objęciach, gdy ocknęłam się z tego i go puściłam.
- Dziękuję- powiedziałam cicho.
- Gdzie jest strażnik Waszej Wysokości.
Proszę tylko nie ty. Nie ty. Łzy znów piekły.
- Powell był na zewnątrz, kazał mi pójść do przejścia, ale na tym piętrze byli oni- spojrzałam na ciała leżące blisko mnie.
- Muszę stąd zabrać Waszą Wysokość .
- Przestań, przestań tak mówić. Przecież dobrze wiesz jak mam na imię, więc go użyj.
- Jesteś księżniczką i będę się odpowiednio odzywać.
- Skoro tak...
Chciałam coś dodać, ale owinął mnie dziwny zapach- słodki.
- Co tak pachnie?- spytałam.
- Wszystko dobrze?- spojrzał na mnie i spytał.
Spojrzałam na ciała i ukucnęłam przy jednym. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam miejsca gdzie prze siąknęła krew.
- Nie wiem.
Obróciłam dłoń w moją twarz i wciągnęłam jej zapach.
- To krew, nie czujesz?- spojrzałam na niego.
Nigdy czegoś takiego nie czułam. Chcę jej posmakować musi być pyszna.
Pokręciłam głową. Co się ze mną dzieje? Wstałam na nogi i poszłam po schodach wyżej.
- Co się dzieje?!- był zdenerwowany i nie wiedział o co chodzi. lecz ja także.
- Nie mogę tu być- weszłam na kolejny stopień, gdy kostka dała o sobie znać.- Aaa
- Boli cię coś, powiedz.- zwrócił się na ty, poczułam się z tym lepiej.
- Kostka- upadłam.
- Zaprowadzę cię w bezpieczne miejsce i tam cię opatrzą.
- Dobrze.
Podszedł do mnie, po czym objął mnie ręką w talli. Gdy weszliśmy do pokoju, który wcześniej wskazał mi mój strażnik, usiadłam na krześle, lecz Dymitr wszedł głębiej w pokój.
- Czy nie powinieneś teraz walczyć?- spytałam gdy wrócił z apteczką.
- Tak, ale następca tronu jest równie ważny.
Gdy Dymitr zajmował się moją kostką, nie powiem, że jego dotyk mi się nie podobał mimo tego co wiem. Bo uwielbiam jak mnie dotyka, czuję się wtedy inaczej. W tym czasie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była tu biblioteczka tak jak mówił Jason- to dobrze.
- Dziękuję, teraz sobie poradzę.
- Zadaniem strażnika...
- Ale nie twoim- urwałam mu.- To zadanie Jasona, on jest moim strażnikiem, a ty Caroline. Choć zapewne nie na długo.
- Słucham?
- Nieważne, teraz sobie dam radę.
Wstałam i podeszłam do biblioteczki i pociągnęłam za książkę. Gdy weszłam do ukrytego korytarza i chciałam już zamknąć przejście, Dymitr mnie powstrzymał i również wszedł do środka i zamknął. Tego jeszcze brakowało.
- Co ty robisz?!
W środku było ciemno, ale widziałam pochodnie więc powinnam zrobić by było jaśniej.
- Chcę wiedzieć co miały znaczyć twoje słowa.
- Trochę tu ciemno nie uważasz.
Nie czekałam na jego odpowiedź, podniosłam rękę wgłąb korytarza i jak ja to mówię wyczarowałam ogień. Dźwięk zdumienia z ust Dymitra był lekko zabawny.
- Jak?
- Ja to zrobiłam i nie mam czasu wyjaśniać ani tego ani tego co powiedziałam.
Gdy zaczęłam iść brunet pchnął mnie na ścianę i przycisnął nadgarstki koło mojej głowy.
- Nie, powiesz o co ci chodziło.- zaczęłam się śmiać na te słowa.
- Żartujesz sobie, nie będę robiła i mówiła kiedy ty tego chcesz. Robię co chcę i nikt mną nie będzie dyrygował. A teraz mnie puść.
- Nie.
Nie chciałam go słuchać, więc chciałam go odrzucić na drugą ścianę korytarza. Ale nie mogę.
- Co jest?
- Czekam na odpowiedź.
Świetnie niech mu będzie.
- Dobrze tylko mnie puść i tak nie mam gdzie uciec.
Gdy puścił zaczęłam.
- Wiesz, że byłam u ciebie, ale nie weszłam. Chciałam, ale poczekałam aż wyjdziesz. Poszłam za wami gdy się rozdzieliliście poszłam za nią. Strzelam, że pytałeś ją czy ze mną rozmawiała.
- Tak.
- Powiedziała, że nie. Można powiedzieć, że kłamała. Gdyż rozmawiała ze mną, ale tego nie pamięta i nie będzie pamiętać. Wiem co się wydarzyło i wiadomo co się wydarzy. A teraz wybacz muszę iść Michael zapewne się martwi.
Stał osłupiały i miałam dość. Teraz chce stąd wyjść, a następnie stąd wyjechać do domu.
Dymitr:
Jej słowa mnie zdumiały. W głosie miała zdenerwowanie, gniew i może coś jeszcze. Szła dalej korytarzem, a ja stałem. Jej słowa mną uderzyły. Wiedziała i była nie tylko zła- raczej. Choć to wszystko jest takie bezsensu. Gdyż jak to możliwe, żeby kochała mnie skoro może mieć każdego. Może lepiej by było gdybym dał szansę jej wyjaśnić.
I bym ja wyjaśnił jej sytuację z Emmą.
Wszystko jest takie dziwne.
czwartek, 23 lipca 2015
Rozdział 73
Ze względu na to, że wyjazd, który ostatnio nie wyszedł. Mam jutro i nie będę mogła wstawić rozdziału. Dlatego jest dziś, kolejny pojawi się już w sobotę. Mam nadzieję, że się cieszycie i będzie czekać na kolejny :)
Michael:
Duża część dworu była już w kryjówce, duża część strażników wyszła walczyć. Ale wśród ludzi nie było moje córki. Gdzie ona jest w takim razie? Przywołałem strażnika do mnie i kazałem znaleźć tu moją córkę. Lecz gdy wrócił powiedział, że nie ma jej tu.
- Proszę przekazać strażnikom na zewnątrz, że mają ją znaleźć i tu sprowadzić.
Nicole:
Bałam się, bałam się ludzi, którzy zjawili się tak blisko nas. Strażnik zaprowadził mnie pod budynek i kazał mnie na siebie spojrzeć.
- Na trzecim piętrze, drugie drzwi po prawej jest tam tajne przejście w biblioteczce. Pociągniesz za czerwoną książkę i będziesz szła korytarze.
- Ja, nie idziesz ze mną?
- Nie, mam nadzieje, że jeszcze nie weszli. Proszę uciekaj, będę ich zatrzymywał na zewnątrz.
- Jason..
Otworzył drzwi i wepchnął do środka.
- Biegnij!- krzyknął.
Nie chciałam być sama, ale muszę uciekać. Zaczęłam biec korytarzem i schodami w górę. Nie wyglądało na to by ktoś tu był. Nie chciałam się odwracać i wiedziałam, że nie mogę. Nie miałam żadnej broni. Gdy byłam już na trzecim piętrze usłyszałam jakieś głosy i stanęłam. Choć czułam, że powinnam zwiewać gdzie pieprz rośnie. Gdy wyszli na korytarz spojrzeli na mnie.
- To ona?
- Tak.
Nie byli z dworu i nie byli kimś normalnym. Zaczęłam w końcu się cofać do tyłu, gdy zaczęli się zbliżać. Czułam się jak mysz ścigana przez koty. Gdy zaczęli szybciej się zbliżać, odwróciłam się i jak najszybciej biegłam w stronę schodów. Zaczęłam biec w dół. Gdy usłyszałam ich głos tuż za mną.
- Nie uciekniesz nam, a potem pójdziesz z nami.
Gdy byłam już prawie na zejściu musiałam się przewrócić, wstałam mimo bólu, który czułam w kostce. Weszłam w korytarz i do pierwszego lepszego pokoju. Po czym je zamknęłam. Ale czy to coś da?
- Wiemy, że tu jesteś.Właśnie w tym pokoju.
Pociągnął za klamkę, a ja pisnęłam . Usłyszałam ich śmiech, rozejrzałam się po pomieszczeniu, w której na szczęście na kominku powieszone były szpady. W chwili, w której wyciągnęłam jedną oni weszli do środka. Po czym uniosłam do obrony.
- Chcesz z nami walczyć? Nas jest dwóch ty jedna.
Zbliżali się do mnie znów powoli. Lecz gdy stanęli wyglądali jakby coś wąchali.
- Jesteś smaczna.
- Słucham?
- Szkoda, że nie możemy, a może..
- Zabiję was ostrzegam.- groziłam, choć w tym nie było ani trochę pewności.
- Za słodka jesteś by to zrobić, zbyt łagodna- zaśmiali się.
Gdy byli dość blisko mnie odrzuciłam ich na drugi koniec pokoju, po czym wybiegłam na korytarz.
Ledwo wyszłam, a oni już stali w drzwiach.
- Pożałujesz tego suko!- warknęli obaj i ruszyli na mnie.
Gdy znów ich odepchnęłam w dal, uciekłam na schody. Kostka boli, ale staram się o tym nie myśleć. Weszłam na kilka stopni i znów byli za mną. Kurwa czym oni są. Przecież odrzuciłam ich daleko, nikt tak szybko nie... Moment ktoś mi mówił o wampirach, które są inne, ale uniosłam broń w ich stronę znowu.
- Chyba wy, jeśli krzyknę ktoś się zjawi i was zabiję. Jestem tu ważna.- mówiłam głośno, ale nie wiem czy ktokolwiek mnie usłyszy.
- Wszyscy walczą na zewnątrz, księżniczko- ostatnie słowo powiedział z obrzydzeniem.- A my chcemy ciebie i znikamy stąd.
Podeszli bliżej a ja krzyknęłam i machnęłam bronią. W głowie wciąż wołałam o pomoc, ale przecież nikt mnie nie usłyszy w ten sposób z jednym wyjątkiem.
DYMITR POMÓŻ MI - krzyczałam w myślach cały czas walcząc z wrogiem.
Dymitr:
Wysłano mnie i kilkunastu innych strażników na zewnątrz do walki. Walczyłem zaciekle jak każdy niszcząc wroga. Po pewnym czasie usłyszałam w głosie głos Nicole.
DYMITR POMÓŻ MI.
Krzyk powtarzał się w kółko, nie wiedziałem co robić po prostu szedłem za krzykiem o pomoc. Wszedłem do budynku i usłyszałem odgłosy walki z góry i krzyk księżniczki o pomoc. Nie myśląc pobiegłem na górę i wbiłem broń w pierwszego wroga zabijając go. Gdy drugi się odwrócił uderzyłem go i wbiłem w niego broń po czym także upad. Gdy spojrzałem na dziewczynę była tak przerażona, że gdy skupiła się na mnie objęła mnie, zaczęła płakać i wyszeptywać moje imię jakby było ratunkiem dla niej.
Michael:
Duża część dworu była już w kryjówce, duża część strażników wyszła walczyć. Ale wśród ludzi nie było moje córki. Gdzie ona jest w takim razie? Przywołałem strażnika do mnie i kazałem znaleźć tu moją córkę. Lecz gdy wrócił powiedział, że nie ma jej tu.
- Proszę przekazać strażnikom na zewnątrz, że mają ją znaleźć i tu sprowadzić.
Nicole:
Bałam się, bałam się ludzi, którzy zjawili się tak blisko nas. Strażnik zaprowadził mnie pod budynek i kazał mnie na siebie spojrzeć.
- Na trzecim piętrze, drugie drzwi po prawej jest tam tajne przejście w biblioteczce. Pociągniesz za czerwoną książkę i będziesz szła korytarze.
- Ja, nie idziesz ze mną?
- Nie, mam nadzieje, że jeszcze nie weszli. Proszę uciekaj, będę ich zatrzymywał na zewnątrz.
- Jason..
Otworzył drzwi i wepchnął do środka.
- Biegnij!- krzyknął.
Nie chciałam być sama, ale muszę uciekać. Zaczęłam biec korytarzem i schodami w górę. Nie wyglądało na to by ktoś tu był. Nie chciałam się odwracać i wiedziałam, że nie mogę. Nie miałam żadnej broni. Gdy byłam już na trzecim piętrze usłyszałam jakieś głosy i stanęłam. Choć czułam, że powinnam zwiewać gdzie pieprz rośnie. Gdy wyszli na korytarz spojrzeli na mnie.
- To ona?
- Tak.
Nie byli z dworu i nie byli kimś normalnym. Zaczęłam w końcu się cofać do tyłu, gdy zaczęli się zbliżać. Czułam się jak mysz ścigana przez koty. Gdy zaczęli szybciej się zbliżać, odwróciłam się i jak najszybciej biegłam w stronę schodów. Zaczęłam biec w dół. Gdy usłyszałam ich głos tuż za mną.
- Nie uciekniesz nam, a potem pójdziesz z nami.
Gdy byłam już prawie na zejściu musiałam się przewrócić, wstałam mimo bólu, który czułam w kostce. Weszłam w korytarz i do pierwszego lepszego pokoju. Po czym je zamknęłam. Ale czy to coś da?
- Wiemy, że tu jesteś.Właśnie w tym pokoju.
Pociągnął za klamkę, a ja pisnęłam . Usłyszałam ich śmiech, rozejrzałam się po pomieszczeniu, w której na szczęście na kominku powieszone były szpady. W chwili, w której wyciągnęłam jedną oni weszli do środka. Po czym uniosłam do obrony.
- Chcesz z nami walczyć? Nas jest dwóch ty jedna.
Zbliżali się do mnie znów powoli. Lecz gdy stanęli wyglądali jakby coś wąchali.
- Jesteś smaczna.
- Słucham?
- Szkoda, że nie możemy, a może..
- Zabiję was ostrzegam.- groziłam, choć w tym nie było ani trochę pewności.
- Za słodka jesteś by to zrobić, zbyt łagodna- zaśmiali się.
Gdy byli dość blisko mnie odrzuciłam ich na drugi koniec pokoju, po czym wybiegłam na korytarz.
Ledwo wyszłam, a oni już stali w drzwiach.
- Pożałujesz tego suko!- warknęli obaj i ruszyli na mnie.
Gdy znów ich odepchnęłam w dal, uciekłam na schody. Kostka boli, ale staram się o tym nie myśleć. Weszłam na kilka stopni i znów byli za mną. Kurwa czym oni są. Przecież odrzuciłam ich daleko, nikt tak szybko nie... Moment ktoś mi mówił o wampirach, które są inne, ale uniosłam broń w ich stronę znowu.
- Chyba wy, jeśli krzyknę ktoś się zjawi i was zabiję. Jestem tu ważna.- mówiłam głośno, ale nie wiem czy ktokolwiek mnie usłyszy.
- Wszyscy walczą na zewnątrz, księżniczko- ostatnie słowo powiedział z obrzydzeniem.- A my chcemy ciebie i znikamy stąd.
Podeszli bliżej a ja krzyknęłam i machnęłam bronią. W głowie wciąż wołałam o pomoc, ale przecież nikt mnie nie usłyszy w ten sposób z jednym wyjątkiem.
DYMITR POMÓŻ MI - krzyczałam w myślach cały czas walcząc z wrogiem.
Dymitr:
Wysłano mnie i kilkunastu innych strażników na zewnątrz do walki. Walczyłem zaciekle jak każdy niszcząc wroga. Po pewnym czasie usłyszałam w głosie głos Nicole.
DYMITR POMÓŻ MI.
Krzyk powtarzał się w kółko, nie wiedziałem co robić po prostu szedłem za krzykiem o pomoc. Wszedłem do budynku i usłyszałem odgłosy walki z góry i krzyk księżniczki o pomoc. Nie myśląc pobiegłem na górę i wbiłem broń w pierwszego wroga zabijając go. Gdy drugi się odwrócił uderzyłem go i wbiłem w niego broń po czym także upad. Gdy spojrzałem na dziewczynę była tak przerażona, że gdy skupiła się na mnie objęła mnie, zaczęła płakać i wyszeptywać moje imię jakby było ratunkiem dla niej.
środa, 22 lipca 2015
Rozdział 72
Caroline:
Nie mogę uwierzyć w to co powiedziała mi przyjaciółka. Było mi jej tak żal. Może jednak mój pomysł był zły lub wymyślić coś innego, by ona mogła choć jemu wyznać prawdę po swojemu.
Jakiś czas po jej wyjściu przyszedł do mnie Dymitr, chciałam mu wygarnąć. Lecz jego wyraz twarzy mi nie pozwolił .
- Czy coś się stało?- spytałam.
- Musimy stąd wyjść natychmiast.
- Czemu?
- Dwór wkrótce zostanie zaatakowany, a teraz proszę chodźmy.
Ruszyłam za nim, gdy wreszcie przypomniało mi się.
- A co z Jakiem i Nicole?
- Pewnie nic mu nie jest, a teraz muszę cię zabrać w bezpieczne miejsce.
Zeszliśmy pod dwór i do tajnego pomieszczenia.
Nicole:
Wracaliśmy gdy usłyszałam dźwięk jakby syreny pożarowej, więc stanęłam na chwilę i odwróciłam się do Powella.
- Co to za dźwięk?
- Musimy stąd iść, natychmiast.
Pociągnął mnie za sobą i zaczęliśmy biec, nie wiedzą co się dzieje.
- Co się dzieje?- spytałam biegnąc.
- Dwór został zaatakowany, muszę Jej Wysokość zaprowadzić w bezpieczne miejsce.
Zaatakowany tylko ten wyraz miałam w głowie. Ale czemu nikt nie został powiadomiony. Nic już nie rozumiem. Nagle usłyszałam wybuch, a pod nogami jakby mi się ziemia zatrzęsła. Usłyszałam różne dźwięki, gdy mój strażnik się zatrzymał omal na niego nie wpadłam.
Strażnik Powell:
Jak to możliwe, że nikt mnie prędzej nie uprzedził, a ostatnim sygnałem była syrena. Mogłem się domyślić, że coś nie gra z powodu tak małej liczby ludzi na zewnątrz. Teraz muszę ją ochronić, ale wybuch i dźwięki, które było już słychać nic dobrego nie wróżą. Nie ma szans dobiec do wejścia do lochów. Rozejrzałem się w oddali zobaczyłem już zbliżających się wrogów, lecz gdy nas zauważyli zbliżyli się ze swoją szybkością. Za sobą usłyszałem spanikowany krzyk księżniczki, gdy zjawili się przy nas. Wyciągnąłem broń, którą miałem przy sobie i jak najszybciej zlikwidowałem zagrożenie. Obróciłem się do podopiecznej była cała, lecz przerażona. Spojrzałem na najbliższy budynek, znałem go i wiedziałem o przejściu, które prowadzi do kryjówki.
Zaciągnąłem tam podopieczną, ale zbliżali się kolejni. Muszę podjąć decyzje.
Nie mogę uwierzyć w to co powiedziała mi przyjaciółka. Było mi jej tak żal. Może jednak mój pomysł był zły lub wymyślić coś innego, by ona mogła choć jemu wyznać prawdę po swojemu.
Jakiś czas po jej wyjściu przyszedł do mnie Dymitr, chciałam mu wygarnąć. Lecz jego wyraz twarzy mi nie pozwolił .
- Czy coś się stało?- spytałam.
- Musimy stąd wyjść natychmiast.
- Czemu?
- Dwór wkrótce zostanie zaatakowany, a teraz proszę chodźmy.
Ruszyłam za nim, gdy wreszcie przypomniało mi się.
- A co z Jakiem i Nicole?
- Pewnie nic mu nie jest, a teraz muszę cię zabrać w bezpieczne miejsce.
Zeszliśmy pod dwór i do tajnego pomieszczenia.
Nicole:
Wracaliśmy gdy usłyszałam dźwięk jakby syreny pożarowej, więc stanęłam na chwilę i odwróciłam się do Powella.
- Co to za dźwięk?
- Musimy stąd iść, natychmiast.
Pociągnął mnie za sobą i zaczęliśmy biec, nie wiedzą co się dzieje.
- Co się dzieje?- spytałam biegnąc.
- Dwór został zaatakowany, muszę Jej Wysokość zaprowadzić w bezpieczne miejsce.
Zaatakowany tylko ten wyraz miałam w głowie. Ale czemu nikt nie został powiadomiony. Nic już nie rozumiem. Nagle usłyszałam wybuch, a pod nogami jakby mi się ziemia zatrzęsła. Usłyszałam różne dźwięki, gdy mój strażnik się zatrzymał omal na niego nie wpadłam.
Strażnik Powell:
Jak to możliwe, że nikt mnie prędzej nie uprzedził, a ostatnim sygnałem była syrena. Mogłem się domyślić, że coś nie gra z powodu tak małej liczby ludzi na zewnątrz. Teraz muszę ją ochronić, ale wybuch i dźwięki, które było już słychać nic dobrego nie wróżą. Nie ma szans dobiec do wejścia do lochów. Rozejrzałem się w oddali zobaczyłem już zbliżających się wrogów, lecz gdy nas zauważyli zbliżyli się ze swoją szybkością. Za sobą usłyszałem spanikowany krzyk księżniczki, gdy zjawili się przy nas. Wyciągnąłem broń, którą miałem przy sobie i jak najszybciej zlikwidowałem zagrożenie. Obróciłem się do podopiecznej była cała, lecz przerażona. Spojrzałem na najbliższy budynek, znałem go i wiedziałem o przejściu, które prowadzi do kryjówki.
Zaciągnąłem tam podopieczną, ale zbliżali się kolejni. Muszę podjąć decyzje.
poniedziałek, 20 lipca 2015
Rozdział 71
Nicole:
Noc się kończy, a ja nie mogę być tu dłużej muszę wracać. Z Dymitrem nie mam już o czym rozmawiać. Mimo wszystkich gadek jego miłość do mnie to fikcja, a moja to ból, który będę czułą do końca życia. Ale jak to się mówi, że nie on pierwszy nie ostatni. Choć biorąc pod uwagę moją inność to raczej on jest tym pierwszym i ostatnim. By nie oszaleć musiałam z kimś pogadać, a teraz na szczęście mam Caroline- a ona zna już prawdę.
Stałam przed jej drzwiami, od razu mi otworzyła. Usiadłyśmy, a ona od razu zaczęła mnie wypytywać.
- Rozmawiałam z Dymitrem mówił, że nie byłaś u niego.
- Byłam, ale nie weszłam.
- Jak to?
- Jakby to ująć, gdyby nie jakieś zebranie. Pewnie by mi nie otworzył bo był kimś zajęty.
- Zajęty? Mów po ludzku co się stało.
- Chcesz wiedzieć. - przytaknęła- Dobrze. Poszłam tam, ale strażniczka poszła go powiadomić, otworzył drzwi. Ale z pokoju wyszły dwie osoby.
- Był z innym strażnikiem?
Roześmiałam się.
- Nie. Był z Emmą.
- To co pewnie rozmawiali, mogłaś z nim porozmawiać.
Znów się zaśmiałam, gdyż wolałam to niż kolejne łzy.
- Rozmawiali, tak.
- No widzisz, więc.
- Mogę o coś spytać.- nie czekałam aż przytaknie.- Czy jak ja rozmawiam z Jackiem to zdejmuję ubrania.
- Co ?!
- Oni prawie to zrobili, a ja głupia myślałam, że wszystko może się ułoży. I będę miała choć coś normalnego.
- Nicole, może źle zrozumiałaś. Może..
- Nie, gdy używam hipnozy nie jest to możliwe. Przecież sama wiesz, słyszałaś co mówiły.
- Tak i mówiły, że masz się wstrzymać po ostatnim.
- To nie jest ważne, jutro wieczorem wyjeżdżam do domu.
- A Dymitr?
- To już chyba nie istotne. Mam ważniejsze rzeczy niż miłość do faceta, który nawet... Nawet nie wiem czy on naprawdę mnie kocha.
- Jesteś głupia wiesz! Jasne, że cię kocha.
- Skoro tak to po co szedł do łóżka z Emmą.
Właśnie tego nie wytłumaczy nie może. Wiem chcę mi pomóc, ale to już nie ma sensu.
- Pójdę już Care, muszę jeszcze pogadać z ojcem o powrocie.
- Może zostaniesz, jeszcze na dzień lub dwa?
- To nie ma sensu, za jakiś czas przyjadę z powrotem.
Przytuliłam ją na pożegnanie i wyszłam.
Michael obiecał, że jutro wszystko będzie gotowe i będę mogła wylecieć. Podziękowałam i wyszłam. Strażnik szedł za mną. Teraz już nie czułam się tak dziwnie jak kiedyś, choć może nie czułam się dziwnie. Bo do Powella byłam już przyzwaczajona.
Noc się kończy, a ja nie mogę być tu dłużej muszę wracać. Z Dymitrem nie mam już o czym rozmawiać. Mimo wszystkich gadek jego miłość do mnie to fikcja, a moja to ból, który będę czułą do końca życia. Ale jak to się mówi, że nie on pierwszy nie ostatni. Choć biorąc pod uwagę moją inność to raczej on jest tym pierwszym i ostatnim. By nie oszaleć musiałam z kimś pogadać, a teraz na szczęście mam Caroline- a ona zna już prawdę.
Stałam przed jej drzwiami, od razu mi otworzyła. Usiadłyśmy, a ona od razu zaczęła mnie wypytywać.
- Rozmawiałam z Dymitrem mówił, że nie byłaś u niego.
- Byłam, ale nie weszłam.
- Jak to?
- Jakby to ująć, gdyby nie jakieś zebranie. Pewnie by mi nie otworzył bo był kimś zajęty.
- Zajęty? Mów po ludzku co się stało.
- Chcesz wiedzieć. - przytaknęła- Dobrze. Poszłam tam, ale strażniczka poszła go powiadomić, otworzył drzwi. Ale z pokoju wyszły dwie osoby.
- Był z innym strażnikiem?
Roześmiałam się.
- Nie. Był z Emmą.
- To co pewnie rozmawiali, mogłaś z nim porozmawiać.
Znów się zaśmiałam, gdyż wolałam to niż kolejne łzy.
- Rozmawiali, tak.
- No widzisz, więc.
- Mogę o coś spytać.- nie czekałam aż przytaknie.- Czy jak ja rozmawiam z Jackiem to zdejmuję ubrania.
- Co ?!
- Oni prawie to zrobili, a ja głupia myślałam, że wszystko może się ułoży. I będę miała choć coś normalnego.
- Nicole, może źle zrozumiałaś. Może..
- Nie, gdy używam hipnozy nie jest to możliwe. Przecież sama wiesz, słyszałaś co mówiły.
- Tak i mówiły, że masz się wstrzymać po ostatnim.
- To nie jest ważne, jutro wieczorem wyjeżdżam do domu.
- A Dymitr?
- To już chyba nie istotne. Mam ważniejsze rzeczy niż miłość do faceta, który nawet... Nawet nie wiem czy on naprawdę mnie kocha.
- Jesteś głupia wiesz! Jasne, że cię kocha.
- Skoro tak to po co szedł do łóżka z Emmą.
Właśnie tego nie wytłumaczy nie może. Wiem chcę mi pomóc, ale to już nie ma sensu.
- Pójdę już Care, muszę jeszcze pogadać z ojcem o powrocie.
- Może zostaniesz, jeszcze na dzień lub dwa?
- To nie ma sensu, za jakiś czas przyjadę z powrotem.
Przytuliłam ją na pożegnanie i wyszłam.
Michael obiecał, że jutro wszystko będzie gotowe i będę mogła wylecieć. Podziękowałam i wyszłam. Strażnik szedł za mną. Teraz już nie czułam się tak dziwnie jak kiedyś, choć może nie czułam się dziwnie. Bo do Powella byłam już przyzwaczajona.
niedziela, 19 lipca 2015
Rozdział 70
Caroline:
Brakowało mi takiego poranku. Leżałam tak blisko mojego chłopaka, którego kocham. Wstałam tak by go nie obudzić i wzięłam prysznic oraz się ubrałam. Gdy wróciłam z łazienki, Jack już czekał podparty o łóżku i patrzył na mnie.
- Dzień dobry- podeszłam i pocałowałam w policzek.
- Dzień dobry. Co powiesz na śniadanie?
- To świetny pomysł.
Gdy był już ubrany, poszliśmy zjeść najpierw coś normalnego, po czym oboje poszliśmy się nakarmić do kliniki.
Poszłam do wuja porozmawiać o tym czemu znów wzniósł oskarżenie na trzeciego już mojego strażnika. Fakt Dymitr był najdłużej niż pozostali. A wymówki wuja już mnie nie przekonywały, bo zawsze są te same chęć ochrony mnie i moje bezpieczeństwo. Lecz po co mi to skoro cały czas jestem bezpieczna.
Następnie poszłam do Dymitra sprawdzić jak poszła wczorajsza rozmowa z Nicole. Chciałam z nią o tym pogadać, ale podobno jest zajęta i nie może teraz ze mną porozmawiać. No tak można było się spodziewać w końcu jest córką króla.
Zapukałam do jego drzwi, które po chwili otworzył drzwi i wpuścił do środka. Zapytał mnie czy wszystko w porządku i w ogóle. Ale gdy zadałam swoje pytanie wydawał się zdziwiony.
- Jak wczorajsza rozmowa z Nicole?
Wiem, że była jakieś spotkanie strażników czy coś, ale według zegarka Nicole zdążyła, więc skąd to zdziwienie.
- Nie było żadnej rozmowy.
- Jak to, przyszła do ciebie przed zebraniem, chciała rozmawiać.
- Wygląda na to, że nie zdążyła. Mogę cię o coś spytać?
Dymitr zawsze był spokojny, ale jak może być taki względem niej.
- Oczywiście.
- Jak długo znasz o niej prawdę?
- Niedługo gdy mnie uwolniła, jej strażnik zawiózł mnie do jej domu. Gdy odpoczęłam, wyznała mi prawdę, ale się bała mojej reakcji. Potem dowiedziałam się o oskarżeniu i wróciłam z nią. Na początku nie była przekonana, bo nie chciała byś tak się dowiedział prawdy.
Wciąż był spokojny, jakby bez uczuć na moje słowa. Nagle przypomniały mi się słowa Nicole.
- Dymitr, Nicole na moją reakcje powiedziała dziwne słowa. Może wiesz co znaczą "Może w słowach Dymitra była prawda"?
Dopiero po chwili na jego twarzy zobaczyłam szok, zdziwienie a może coś całkiem innego. On musi wiedzieć o co chodzi.
- Niestety nic mi nie przychodzi do głowy. A teraz muszę cię przeprosić, ale mam wartę niedługo.
- Oczywiście. Ale Dymitr daj jej szansę do wyjaśnień. Ona naprawdę cię kocha.
Gdy wyszłam z budynku zobaczyłam w oddali Nicole jak szła gdzieś z kimś. Nie chcą być wścibską poszłam do Jacka, by spędzić z nim czas.
Dymitr:
Wyprosiłam moją podopieczną pod pretekstem, by móc zostać sam i pomyśleć. Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że ona jest księżniczką. A każdy pocałunek, który z nią przeżyłem. Czuję jakbym robił coś zakazanego tylko teraz z większym wyrzutem. Choć w głębi wiem, że może i tak bym ją całował. Wiem, że nie mogę jej mieć i nie mogę kochać, ale oszukuję sam siebie. Gdyż wiem, że chcę ją mieć i kocham ją, ale tyle kłamstw z jej strony i tyle nie wiadomych.
Poza tym niby przyszła wczoraj do mnie, lecz jej nie było. A może była, a gdy zobaczyła...
Zszedłem na dół, by sprawdzić kamery i zobaczyć czy była. Nie wiem czemu, ale chciałem wiedzieć czy była mimo, że nie powinienem chcieć.
Gdy sprawdziłem godzinę o której mniej więcej powinna być. Była i z całą pewnością wszystko słyszała a co najważniejsze - najgorsze może sam nie wiem- widziała mnie z Emmą.
Muszę wszystko przemyśleć, moje słowa, myśli i uczucia względem niej. Gdyż teraz do niej czułam tyle uczuciem i nie wiedziałem, które przeważają.
Miłość, którą czułem wtedy byłą teraz inna. Zakazana, a zarazem coś mnie ciągnęło.
Z Emmą to nie to co z nią. Chciałem spróbować, ale mimo wszystko czułem się źle. Pocałunki z Emmą nie były takie jak z Nicole- jak z księżniczką.
Poza tym niby przyszła wczoraj do mnie, lecz jej nie było. A może była, a gdy zobaczyła...
Zszedłem na dół, by sprawdzić kamery i zobaczyć czy była. Nie wiem czemu, ale chciałem wiedzieć czy była mimo, że nie powinienem chcieć.
Gdy sprawdziłem godzinę o której mniej więcej powinna być. Była i z całą pewnością wszystko słyszała a co najważniejsze - najgorsze może sam nie wiem- widziała mnie z Emmą.
Muszę wszystko przemyśleć, moje słowa, myśli i uczucia względem niej. Gdyż teraz do niej czułam tyle uczuciem i nie wiedziałem, które przeważają.
Miłość, którą czułem wtedy byłą teraz inna. Zakazana, a zarazem coś mnie ciągnęło.
Z Emmą to nie to co z nią. Chciałem spróbować, ale mimo wszystko czułem się źle. Pocałunki z Emmą nie były takie jak z Nicole- jak z księżniczką.
sobota, 18 lipca 2015
Rozdział 69
Wiem, że pisałam, że rozdziału dziś nie będzie. Ale niestety mam gorączkę i nigdzie nie pojechałam. Więc mam nadzieje, że to tylko jednodniówka ze względu na pogodę. A dla was kolejny rozdział :)
Caroline:
Próbowałam już rozmawiać z Dymitrem o Nicole, ale nie za bardzo się udało. Uparła się i poszła z nim rozmawiać, mam nadzieje, że zdążyła przed zebraniem. Siedziałam właśnie z Jackiem na kanapie i oglądaliśmy film. Brakowało mi go, przy nim czuję taka szczęśliwa.
- Jesteś ze mną?- spytał
- Tak.
- A gdzie byłaś przed chwilą, bo myślałaś o czymś prawda?
- Myślałam o tym jak mi cię brakowało i jak bardzo cię kocham.
Pocałowałam go lekko, po czym wtuliłam się w jego ciało.
- Ja cię też kocham.
Gdy film się skończył, oboje poszliśmy spać. Miło było być znów na dworze. Szkoda, że Nicole znów wyjedzie. oby tylko sobie wyjaśniła teraz wszystko z Dymitrem. Gdy Jack mnie objął w tali zasnęłam błyskawicznie.
Nicole:
Chciałam spać, ale do pokoju zaczęło wkraczać słońce. I słyszałam jak ktoś tu jest. Niechętnie, ale otworzyłam oczy i spojrzałam na kobietę, która już zabierała się za kolejną zasłonę.
- Proszę to zostawić.
Spojrzała zaraz na mnie i lekko się pokłoniła.
- Wasza Wysokość, zaraz ktoś przyniesie śniadanie.
- Śniadanie? Która jest godzina?
- Szesnasta. Pani ciotka kazała nam księżniczkę obudzić.
Ciotka, czy ona oszalała.
- Proszę zasłonić okna i wyjść.
- Ale Wasza Wysokość...
- Nie, proszę zrobić to co kazałam.
Po czym przykryłam się kołdrą i szybko znów zasnęłam.
Gdy znów się obudziłam głowa mi pękała, po co wczoraj piłam ten alkohol. Podniosłam się na łóżku i dotknęłam się za głowę jakby to miało mi pomóc. Wstałam i poszłam wziąć prysznic, po czym się ubrałam. Zeszłam na dół, by coś zjeść i poprosić coś na głowę. Zaraz po wejściu do środka zobaczyłam rodzinę, która już jadła. Zaczęli o czymś, a mi zaczęła jeszcze bardziej głowa pękać. Nie wytrzymam w tym pokoju, więc przeprosiłam wszystkich i wyszłam. A służbę poprosiłam o przyniesienie posiłku do mojego pokoju. Nigdy więcej takiego alkoholu- obiecałam sobie.
Byłam już po rozmowie z strażnikami i ojcem, ale nie z Dymitrem. Ciotka chciała ze mną rozmawiać o tym co wczoraj się wydarzyło, ale nie chcę z nią o tym rozmawiać. Poszłam więc do siebie po świece i prosto do Lucasa. Jeśli mogę sprawić, że znów zobaczy matkę i z nią porozmawia. To czemu mam tego nie zrobić.
- Zobaczysz, ale musisz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz i że mnie nie puścisz.
Niepewny i nie rozumiejąc się o co chodzi zgodził się, a ja tylko uśmiechnęła się.
Gdy zobaczyłam przed sobą matkę Lucasa uśmiechnęłam się i podałam mu swoją dłoń, którą chwycił.
- Nicole co robisz?- spytała ciotka.
- Chcę mu coś pokazać.
- Nie rób tego.
Poczułam, że kuzyn chcę mnie puścić więc złapałam go mocniej i wzmocniłam siłę. Gdy spojrzałam na niego wiedziałam, że widzi to co ja.
- Za późno. Lucas?
- Co to za sztuczka?
- Żadna to mój dar, ale nie możesz mnie puścić. Pewnie chcielibyście porozmawiać, postaram się stworzyć tarczę, ale ostrzegam robię to pierwszy raz.
Kobiety takie jak ja tłumaczyły jak można to zrobić. Zaczęłam okrążać ich tarczą, przez którą ich nie usłyszę i będą mogli porozmawiać.
Lucas:
Nie wierzę co to za trik. Moja matka nie żyję, nie to niemożliwe.
- Jesteś taki dorosły i podobny do ojca.
Uśmiechnęła się i zbliżyła się do mnie.
- Kim...Jak to możliwe?
- Luk spokojnie to naprawdę ja. A ta możliwość jest dzięki twojej niezwykłej kuzynce. Ale musimy porozmawiać.
- Dzięki niej. - westchnąłem.- A o czym chcesz rozmawiać?
- O tym co robisz?- spojrzałem pytająco.- Synku, nie rób tego dla ojca. On nie pogodził się z moją śmiercią i obarcza winą twojego wuja. Lecz to nie jego wina, uwierz mi.
- Umarłaś przez wuja, ojciec by nie skłamał.
- Umarłam przez chorobę, a ciebie bardzo kocham. Powiedz czy kuzynka jest warta zemsty, której ty już nie chcesz?
- Skąd?
- Cały czas jestem przy tobie i ojcu. Wiem, że się zmieniłeś odkąd pojawiła się Nicole, ona ci ufa u niej masz czystą kartę nie zniszcz tego. Wkrótce będą kłopoty i ona będzie potrzebowała bliskich. Poza tym ona już cierpi.
- Cierpi ona to nie ona straciła matkę w wieku 9 lat.
- Wiem.- dotknęła mojego policzka, a ja poczułem lekki wietrzyk na policzku.- Ona straciła oboje rodziców i wini siebie.
- Oboje przecież Michael i jej matka żyją.
- Nie ci, daj jej zaufać tobie a poznasz prawdę.
Reszta rozmowy była o mnie, o tym jak bardzo mnie kocha oraz bym przeszedł na stronę kuzynki.
Prawda zmieniłem się od czasu jej pojawienia, sam już nie chcę tej zemsty ojca. Muszę wszystko przemyśleć. Gdy kuzynka ją odesłała usiadła na moście i zaczęła głęboko oddychać przez chwilę po czym poszliśmy z powrotem w stronę dworu.
Caroline:
Próbowałam już rozmawiać z Dymitrem o Nicole, ale nie za bardzo się udało. Uparła się i poszła z nim rozmawiać, mam nadzieje, że zdążyła przed zebraniem. Siedziałam właśnie z Jackiem na kanapie i oglądaliśmy film. Brakowało mi go, przy nim czuję taka szczęśliwa.
- Jesteś ze mną?- spytał
- Tak.
- A gdzie byłaś przed chwilą, bo myślałaś o czymś prawda?
- Myślałam o tym jak mi cię brakowało i jak bardzo cię kocham.
Pocałowałam go lekko, po czym wtuliłam się w jego ciało.
- Ja cię też kocham.
Gdy film się skończył, oboje poszliśmy spać. Miło było być znów na dworze. Szkoda, że Nicole znów wyjedzie. oby tylko sobie wyjaśniła teraz wszystko z Dymitrem. Gdy Jack mnie objął w tali zasnęłam błyskawicznie.
Nicole:
Chciałam spać, ale do pokoju zaczęło wkraczać słońce. I słyszałam jak ktoś tu jest. Niechętnie, ale otworzyłam oczy i spojrzałam na kobietę, która już zabierała się za kolejną zasłonę.
- Proszę to zostawić.
Spojrzała zaraz na mnie i lekko się pokłoniła.
- Wasza Wysokość, zaraz ktoś przyniesie śniadanie.
- Śniadanie? Która jest godzina?
- Szesnasta. Pani ciotka kazała nam księżniczkę obudzić.
Ciotka, czy ona oszalała.
- Proszę zasłonić okna i wyjść.
- Ale Wasza Wysokość...
- Nie, proszę zrobić to co kazałam.
Po czym przykryłam się kołdrą i szybko znów zasnęłam.
Gdy znów się obudziłam głowa mi pękała, po co wczoraj piłam ten alkohol. Podniosłam się na łóżku i dotknęłam się za głowę jakby to miało mi pomóc. Wstałam i poszłam wziąć prysznic, po czym się ubrałam. Zeszłam na dół, by coś zjeść i poprosić coś na głowę. Zaraz po wejściu do środka zobaczyłam rodzinę, która już jadła. Zaczęli o czymś, a mi zaczęła jeszcze bardziej głowa pękać. Nie wytrzymam w tym pokoju, więc przeprosiłam wszystkich i wyszłam. A służbę poprosiłam o przyniesienie posiłku do mojego pokoju. Nigdy więcej takiego alkoholu- obiecałam sobie.
Byłam już po rozmowie z strażnikami i ojcem, ale nie z Dymitrem. Ciotka chciała ze mną rozmawiać o tym co wczoraj się wydarzyło, ale nie chcę z nią o tym rozmawiać. Poszłam więc do siebie po świece i prosto do Lucasa. Jeśli mogę sprawić, że znów zobaczy matkę i z nią porozmawia. To czemu mam tego nie zrobić.
***
- Co tu robimy?- spytał gdy weszliśmy na pomost.- Zobaczysz, ale musisz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz i że mnie nie puścisz.
Niepewny i nie rozumiejąc się o co chodzi zgodził się, a ja tylko uśmiechnęła się.
Gdy zobaczyłam przed sobą matkę Lucasa uśmiechnęłam się i podałam mu swoją dłoń, którą chwycił.
- Nicole co robisz?- spytała ciotka.
- Chcę mu coś pokazać.
- Nie rób tego.
Poczułam, że kuzyn chcę mnie puścić więc złapałam go mocniej i wzmocniłam siłę. Gdy spojrzałam na niego wiedziałam, że widzi to co ja.
- Za późno. Lucas?
- Co to za sztuczka?
- Żadna to mój dar, ale nie możesz mnie puścić. Pewnie chcielibyście porozmawiać, postaram się stworzyć tarczę, ale ostrzegam robię to pierwszy raz.
Kobiety takie jak ja tłumaczyły jak można to zrobić. Zaczęłam okrążać ich tarczą, przez którą ich nie usłyszę i będą mogli porozmawiać.
Lucas:
Nie wierzę co to za trik. Moja matka nie żyję, nie to niemożliwe.
- Jesteś taki dorosły i podobny do ojca.
Uśmiechnęła się i zbliżyła się do mnie.
- Kim...Jak to możliwe?
- Luk spokojnie to naprawdę ja. A ta możliwość jest dzięki twojej niezwykłej kuzynce. Ale musimy porozmawiać.
- Dzięki niej. - westchnąłem.- A o czym chcesz rozmawiać?
- O tym co robisz?- spojrzałem pytająco.- Synku, nie rób tego dla ojca. On nie pogodził się z moją śmiercią i obarcza winą twojego wuja. Lecz to nie jego wina, uwierz mi.
- Umarłaś przez wuja, ojciec by nie skłamał.
- Umarłam przez chorobę, a ciebie bardzo kocham. Powiedz czy kuzynka jest warta zemsty, której ty już nie chcesz?
- Skąd?
- Cały czas jestem przy tobie i ojcu. Wiem, że się zmieniłeś odkąd pojawiła się Nicole, ona ci ufa u niej masz czystą kartę nie zniszcz tego. Wkrótce będą kłopoty i ona będzie potrzebowała bliskich. Poza tym ona już cierpi.
- Cierpi ona to nie ona straciła matkę w wieku 9 lat.
- Wiem.- dotknęła mojego policzka, a ja poczułem lekki wietrzyk na policzku.- Ona straciła oboje rodziców i wini siebie.
- Oboje przecież Michael i jej matka żyją.
- Nie ci, daj jej zaufać tobie a poznasz prawdę.
Reszta rozmowy była o mnie, o tym jak bardzo mnie kocha oraz bym przeszedł na stronę kuzynki.
Prawda zmieniłem się od czasu jej pojawienia, sam już nie chcę tej zemsty ojca. Muszę wszystko przemyśleć. Gdy kuzynka ją odesłała usiadła na moście i zaczęła głęboko oddychać przez chwilę po czym poszliśmy z powrotem w stronę dworu.
czwartek, 16 lipca 2015
Rozdział 68
Lucas:
Nie dawno się dowiedziałem, że moja kuzynka jest na dworze. Nie wiem skąd, ale ojciec mówił, że się zjawi a wtedy mam mu dać znać. Choć nie mam bladego pojęcia skąd, poza tym nigdy to mnie za bardzo nie ciekawiło. Szedłem przez ogrody gdy ją zobaczyłem.
- Nicole!
Odwróciła się, gdy byłem blisko zobaczyłem coś, co chyba jest u niej rzadkością, ale nie wiem.
- Lucas- przytuliła.
- Co tu robisz?
- Długa historia, mam pytanie. Wiesz gdzie tu można się napić?
- Napić?
- Najlepiej żeby było mocne.
- Tak, chodź.
Sama tego chyba nie zauważyła, ale cały czas ściskała dłoń w pięść, co było niezwykłe.
- Powiesz co się stało?
- Lepiej byś nie wiedział- w jej słowach było tyle jadu, że sam nie wiem czy to ta sama osoba.- Przepraszam, mam kiepski dzień, który chyba nie chcę się skończyć.
- Aż tak źle. Może jak mi powiesz to będzie ci lepiej.
- Nawet nie wiesz, a na pogaduchy ze mną przy najmniej teraz to nie najlepszy pomysł.
- Właśnie widzę.
Stanęła nagle i spojrzała na mnie jakby oczekiwała wyjaśnień. Więc jej wyjaśniłam dlaczego.
Poszliśmy do baru po czym zamówiłem sobie coś i jej mocnego, ale odmówiła i poprosiła barmana o całą butelkę.
Nicole:
Dziś jest mój najgorszy dzień, a na dodatek jak nigdy sama z siebie chcę się upić. Więc gorzej być chyba nie może.
Barman przyniósł mi butelkę, za którą podziękowałam.
- I co chcesz ją wypić?- spytał zszokowany chyba moim wyborem.
- Tak, to będzie najlepsza rzecz dzisiejszego dnia. Lucas możemy pogadać później, bo chyba alkohol sam mi nie pomoże.
- Jasne, a mogę wiedzieć co chcesz robić?
- Najlepiej będzie jak na kimś się wyżyję.
Pocałowałam go w policzek, wzięłam butelkę, po czym wyszłam z baru. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest. Gdy byłam na zewnątrz zadzwoniłam do mojego strażnika, by był na sali do ćwiczeń, nie rozumiał po co.
Po drodze do sali wypiłam już trochę alkoholu. Na początku szło powoli, ale po chwili było lepiej. Gdy weszłam do środka strażnik już czekał. Gdy zobaczył mnie z butelką chciał wiedzieć co się dzieje, ale powiedziałam, że przydadzą się manekiny- dużo. Chciał mi zabrać alkohol i zaprowadzić do mojego pokoju, ale się nie dałam.
- Nie muszę to odreagować, proszę.
Po pewnym czasie ustąpił, ale z niechęcią wyciągnął manekiny i ustawił je w rządku. Postawiłam butelkę alkoholu w połowie już opróżnioną na podłogę. Z miejsca na broń ćwiczebną wzięłam miecz czy coś w tym stylu. Teraz jedyne co czułam to ból w sercu i alkohol w moim ciele. Strażnik siedział w kącie i patrzył na moje poczynania. Podeszłam do pierwszego z manekinów i zaczęłam uderzać, wrzeszcząc;
- Nienawidzę miłości, nienawidzę siebie i jego!
Przy piątym manekinie nie dałam już rady wypuściłam broń z ręki i upadłam na podłogę, Zaczęłam płakać jak głupia dziewczyna. Nie obchodziło mnie, że ktoś mnie widzi. Chciałam uciec od tego co wiem, od tego co czuję. Nie wiem ile tak siedziałam i płakałam, pewnie długo.
- Nicole.- usłyszałam nie pewny głos ciotki, która mnie przytuliła.- Chodź skarbie musisz odpocząć.
Nie wiem skąd się tu wzięła, ale przytuliłam się do niej i wyszłam z nią.
Lucy:
Gdy mój strażnik przekazał mi wiadomość zaraz poszłam do niej. Ale gdy zobaczyłam ją tam jak tam na tej podłodze. Miałam łzy w oczach. A manekiny przy najmniej pierwsze dwa były strasznie zniszczone. Jej strażnik przywitał mnie w skinieniem głowy. Gdy wzięłam ją w objęcia. Czułam, że coś się wydarzyło.
Poszłam z nią do jej pokoju i położyłam do łóżka.
- Nienawidzę swojego życia.
Powiedziała gdy dotknęłam jej włosów.
- Nieprawda kochanie, odpocznij a potem porozmawiamy.
Przewróciła się na drugi bok. Nie wiem co się stało, ale ona potrzebuję kogoś by z kimś porozmawiać. Muszę o tym porozmawiać o tym z jej rodzicami.
Ze względu, że jutro nie będę miała jak wstawić rozdziału wstawiam dziś. Liczę na wasze komentarze :)
Nie dawno się dowiedziałem, że moja kuzynka jest na dworze. Nie wiem skąd, ale ojciec mówił, że się zjawi a wtedy mam mu dać znać. Choć nie mam bladego pojęcia skąd, poza tym nigdy to mnie za bardzo nie ciekawiło. Szedłem przez ogrody gdy ją zobaczyłem.
- Nicole!
Odwróciła się, gdy byłem blisko zobaczyłem coś, co chyba jest u niej rzadkością, ale nie wiem.
- Lucas- przytuliła.
- Co tu robisz?
- Długa historia, mam pytanie. Wiesz gdzie tu można się napić?
- Napić?
- Najlepiej żeby było mocne.
- Tak, chodź.
Sama tego chyba nie zauważyła, ale cały czas ściskała dłoń w pięść, co było niezwykłe.
- Powiesz co się stało?
- Lepiej byś nie wiedział- w jej słowach było tyle jadu, że sam nie wiem czy to ta sama osoba.- Przepraszam, mam kiepski dzień, który chyba nie chcę się skończyć.
- Aż tak źle. Może jak mi powiesz to będzie ci lepiej.
- Nawet nie wiesz, a na pogaduchy ze mną przy najmniej teraz to nie najlepszy pomysł.
- Właśnie widzę.
Stanęła nagle i spojrzała na mnie jakby oczekiwała wyjaśnień. Więc jej wyjaśniłam dlaczego.
Poszliśmy do baru po czym zamówiłem sobie coś i jej mocnego, ale odmówiła i poprosiła barmana o całą butelkę.
Nicole:
Dziś jest mój najgorszy dzień, a na dodatek jak nigdy sama z siebie chcę się upić. Więc gorzej być chyba nie może.
Barman przyniósł mi butelkę, za którą podziękowałam.
- I co chcesz ją wypić?- spytał zszokowany chyba moim wyborem.
- Tak, to będzie najlepsza rzecz dzisiejszego dnia. Lucas możemy pogadać później, bo chyba alkohol sam mi nie pomoże.
- Jasne, a mogę wiedzieć co chcesz robić?
- Najlepiej będzie jak na kimś się wyżyję.
Pocałowałam go w policzek, wzięłam butelkę, po czym wyszłam z baru. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest. Gdy byłam na zewnątrz zadzwoniłam do mojego strażnika, by był na sali do ćwiczeń, nie rozumiał po co.
Po drodze do sali wypiłam już trochę alkoholu. Na początku szło powoli, ale po chwili było lepiej. Gdy weszłam do środka strażnik już czekał. Gdy zobaczył mnie z butelką chciał wiedzieć co się dzieje, ale powiedziałam, że przydadzą się manekiny- dużo. Chciał mi zabrać alkohol i zaprowadzić do mojego pokoju, ale się nie dałam.
- Nie muszę to odreagować, proszę.
Po pewnym czasie ustąpił, ale z niechęcią wyciągnął manekiny i ustawił je w rządku. Postawiłam butelkę alkoholu w połowie już opróżnioną na podłogę. Z miejsca na broń ćwiczebną wzięłam miecz czy coś w tym stylu. Teraz jedyne co czułam to ból w sercu i alkohol w moim ciele. Strażnik siedział w kącie i patrzył na moje poczynania. Podeszłam do pierwszego z manekinów i zaczęłam uderzać, wrzeszcząc;
- Nienawidzę miłości, nienawidzę siebie i jego!
Przy piątym manekinie nie dałam już rady wypuściłam broń z ręki i upadłam na podłogę, Zaczęłam płakać jak głupia dziewczyna. Nie obchodziło mnie, że ktoś mnie widzi. Chciałam uciec od tego co wiem, od tego co czuję. Nie wiem ile tak siedziałam i płakałam, pewnie długo.
- Nicole.- usłyszałam nie pewny głos ciotki, która mnie przytuliła.- Chodź skarbie musisz odpocząć.
Nie wiem skąd się tu wzięła, ale przytuliłam się do niej i wyszłam z nią.
Lucy:
Gdy mój strażnik przekazał mi wiadomość zaraz poszłam do niej. Ale gdy zobaczyłam ją tam jak tam na tej podłodze. Miałam łzy w oczach. A manekiny przy najmniej pierwsze dwa były strasznie zniszczone. Jej strażnik przywitał mnie w skinieniem głowy. Gdy wzięłam ją w objęcia. Czułam, że coś się wydarzyło.
Poszłam z nią do jej pokoju i położyłam do łóżka.
- Nienawidzę swojego życia.
Powiedziała gdy dotknęłam jej włosów.
- Nieprawda kochanie, odpocznij a potem porozmawiamy.
Przewróciła się na drugi bok. Nie wiem co się stało, ale ona potrzebuję kogoś by z kimś porozmawiać. Muszę o tym porozmawiać o tym z jej rodzicami.
Ze względu, że jutro nie będę miała jak wstawić rozdziału wstawiam dziś. Liczę na wasze komentarze :)
Liebster Blog Award
Hej! Zostałam nominowana do LBA, czyli Liebster Blog Award.
Dziękuję Izz S za nominację.
Pytania skierowane do mnie:
1. Co zamierzasz robić na wakacjach?
2. Jaką książkę ostanio przeczytałaś?
3. Masz zamiar iść do kina na "Papierowe miasta"?
4. Dużo czasu poświęcasz na pisanie?
5. Ulubiony smak lodów?
6. Którego akotora/ aktorkę chciałabyś spotkać?
7. Wolisz ciszę i spokój podczas pisania, czy raczej jak coś gra?
8. Kiedy pojawi się następny rozdział w Twoim opowiadaniu?
9. Kto jest Twoim ulubionym bohaterem książkowym?
10. Ulubiony kolor?
11. Co sądzisz o moim opowaidaniu?
Moje odpowiedzi:
1. Siedzieć w domu zapewne i pewnie jakiś wyjazd nad morze.
2. Sparks Kerrelyn - Bardzo wampirze Święta
3. Nie, gdyż nie znam tego.
4. Nie wiem, chyba z godzinę na rozdział czy dwa, ale nie wiem ile.
5. Śmietankowo-czekoladowe.
6. Aktor- chyba Johnny Depp
Aktorka- chyba Kristen Stewart
7. Zazwyczaj jak piszę czy nawet jak odrabiam lekcje musi lecieć jakaś muzyka, bo wtedy dziwnie się czuję.
8. Dziś lub w niedziele, gdyż w sobotę wyjeżdżam i nie będę miała jak wstawić.
9. Szczerze nie wiem, każdy bohater książki jest wspaniały, ale jeśli miałabym wybierać to chyba Gwen Frost z cyklu Akademia Mitu
10. Nie mam.
11. Nie czytałam, ale (może w wolnym czasie) przeczytam.
Tym razem nikogo nie nominuję, przykro mi :( choć wiem, że powinnam.
Dziękuję Izz S za nominację.
Pytania skierowane do mnie:
1. Co zamierzasz robić na wakacjach?
2. Jaką książkę ostanio przeczytałaś?
3. Masz zamiar iść do kina na "Papierowe miasta"?
4. Dużo czasu poświęcasz na pisanie?
5. Ulubiony smak lodów?
6. Którego akotora/ aktorkę chciałabyś spotkać?
7. Wolisz ciszę i spokój podczas pisania, czy raczej jak coś gra?
8. Kiedy pojawi się następny rozdział w Twoim opowiadaniu?
9. Kto jest Twoim ulubionym bohaterem książkowym?
10. Ulubiony kolor?
11. Co sądzisz o moim opowaidaniu?
Moje odpowiedzi:
1. Siedzieć w domu zapewne i pewnie jakiś wyjazd nad morze.
2. Sparks Kerrelyn - Bardzo wampirze Święta
3. Nie, gdyż nie znam tego.
4. Nie wiem, chyba z godzinę na rozdział czy dwa, ale nie wiem ile.
5. Śmietankowo-czekoladowe.
6. Aktor- chyba Johnny Depp
Aktorka- chyba Kristen Stewart
7. Zazwyczaj jak piszę czy nawet jak odrabiam lekcje musi lecieć jakaś muzyka, bo wtedy dziwnie się czuję.
8. Dziś lub w niedziele, gdyż w sobotę wyjeżdżam i nie będę miała jak wstawić.
9. Szczerze nie wiem, każdy bohater książki jest wspaniały, ale jeśli miałabym wybierać to chyba Gwen Frost z cyklu Akademia Mitu
10. Nie mam.
11. Nie czytałam, ale (może w wolnym czasie) przeczytam.
Tym razem nikogo nie nominuję, przykro mi :( choć wiem, że powinnam.
środa, 15 lipca 2015
Rozdział 67
Caroline:
Weszłam do pokoju mojej przyjaciółki z pudłem świec, które załatwiła jej asystentka, jeśli się nie mylę.
- Mam.- mówiąc to postawiłam pudło na podłodze.
- Dzięki.
- Nicole mogę zostać z tobą gdy no wiesz..
- Jeśli chcesz, ale ostrzegam, że ty możesz ich nie zobaczyć. A ja będę mówić do powietrza, pewnie tak to będzie wyglądało.
- Nie szkodzi- uśmiechnęłam się lekko.
- Zaczynamy.
Nicole wyjęła połowę świec z pudła i ustawiła je w półkole.
- Usiądź sobie, bo to trochę potrwa.
Tak zrobiłam, bo to w końcu ona wie jak to robi. Usiadłam na kanapie i patrzałam na to co robi.
Wyciągnęła rękę przed świecę i zaczęła powoli nią przesuwać nad świecami, które zaczęły się zapalać. To było niezwykłe, spojrzałam na nią miała zamknięte oczy i wyglądała na bardzo skupioną. Była w takiej pozycji już kilka minut gdy zauważyłam, że otworzyła oczy i pochyliła głowę. Po czym skupiła wzrok w jeden punkt gdzie ja nic nie widziałam.
- Wiem, ale chcę odpowiedzi.- powiedziała.
Zapewne udało jej się je sprowadzić, trochę dziwnie słucha się tylko rozmowy w połowie.
Parę godzin po wydarzeniu w klinice.
Dymitr:
Od momentu w klinice, nie wiem co myśleć o tym co się wydarzyło. Teraz cały dwór krąży w plotkach o księżniczce. A ja mam tylko to co się wydarzyło (każdy pocałunek, każde jej słowo). Do cholery ona jest następcą tronu. Nie mam prawa do niej.
Może teraz i tak najlepszym wyjściem byłaby Emma- jest piękna, mądra. Ma wszystko to co powinna mieć kobieta, ale....Nie jest nią.
Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi, poszedłem je otworzyć.
W puściłem Emmę do środka.
- Nie mogę w to uwierzyć w to co słyszałam, cały dwór mówi o tym, że jakaś nowicjuszka jest księżniczką. Myślisz, że to prawda?
- Tak, w końcu to ona przyszła na mój proces.
- Tak? Kiedy chyba po tym jak mnie wyproszono.
- Tak nie długo potem, To była Nicole.
- Nicole? A czy to nie jest ta, która przyjaźni się z twoją podopieczną.
- Tak właśnie ta.
Rozmawialiśmy dalej tak przez jakiś czas, gdy znów niespodziewanie mnie pocałowała. Na początku myślałem żeby ją odepchnąć, ale może dzięki niej zapomnę o niej. Odwzajemniłem jej pocałunek. Mimo, że wiedziałem, że postępuję nie sprawiedliwie. Zaczęliśmy się całować coś bardziej, gdy zaczęła zdejmować ze mnie koszulę.
Nicole:
Kobiety z nie chęcią odpowiedziały na moje pytania, Care za pewnie dziwnie było tego słuchać, ale lepiej jej było gdy sama je zobaczyła i słuchała obu stron. Gdy powiedziałam, że chcę iść do Dymitra i mu wyjaśnić. Namawiała mnie bym dała mu trochę czasu, ale się uparłam i pożegnałam się z nią. A teraz wchodzę do budynku, w którym ma pokój. Muszę mu wyjaśnić lub chociaż spróbować. Weszłam na właściwy korytarz, gdy zauważyłam, że ktoś puka do jego pokoju. Wyglądała na strażniczkę, cofnęłam się by mnie nie widziała i starałam się coś usłyszeć. Na szczęście pokój był niedaleko więc było dobrze słychać.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale za chwilę jest zebranie miałam cię powiadomić.
- Dobrze, dziękuję.
- Dymitr choć już- słabiej usłyszałam głos kobiecy i to nie byle jaki.
Dłonie zacisnęłam z pięści.
Słyszałam odgłos zamykanych drzwi i kroki strażniczki w moją stronę. Rozluźniłam ręce w chwili gdy strażniczka mnie zauważyłam.
Przywitałam się z nią, po czym poszła dalej, a ja czmychnęłam na drugi koniec korytarza i czekałam na wyjście strażnika. Po chwili wyszedł lecz nie sam. Wyszedł z Emmą, myślałam, że zaraz komuś przywalę. Albo jej albo jemu choć wolałabym to pierwsze. Wiem, że to głupie, ale muszę wiedzieć co ona tam robiłam. Wyszłam więc za nimi, a gdy się rozdzielili, podeszłam do Emmy.
- Wasza Wysokość- pokłoniła mi się i uśmiechnęła złośliwie.
Sama nie byłam lepsza wydusiłam na siebie uśmiech.
- Możemy porozmawiać.
- Nie sądzę.
Ze mną nie wygrasz skarbie pomyślałam po czym postanowiłam użyć swoich zdolności, mimo, że kobiety mnie ostrzegały bym z tym uważała.
- Przejdźmy się i porozmawiajmy.
- Tak, czemu nie.
Poszłam z nią do ogrodu po czym usiadłyśmy na ławce i spojrzałam na nią.
- Co robiłaś u Dymitra?
Może nie mam prawa, ale czuję się...zazdrosna.? To niezwykłe nie jestem z nim jako para, a czuję się zazdrosna i chyba mi się to podoba- chyba.
- Rozmawiałam.
Rozmawiała jasne, a ja kurna święta jestem. Jestem pewna, że chodzi o coś więcej przecież widziałam jak mu coś szepnęła do ucha po wyjściu z pokoju.
- Tylko to czy coś jeszcze?
- Oczywiście, że nie. Pocałowałam go a on to odwzajemnił. Byłam prawie bez bielizny, gdy zapukała do drzwi strażniczka.
- Że co proszę?! Chcesz powiedzieć, że wy prawie..
Nie mogłam tego wypowiedzieć na głos wstałam i chodziłam w tą i z powrotem przy ławce. Nie wierzę to żarty kłamię, ale nie może kłamać.
- Idź i zapomnij o tej rozmowie.
Nigdy czegoś takiego nie czułam jak teraz. I po raz pierwszy chyba muszę się czegoś napić.
Weszłam do pokoju mojej przyjaciółki z pudłem świec, które załatwiła jej asystentka, jeśli się nie mylę.
- Mam.- mówiąc to postawiłam pudło na podłodze.
- Dzięki.
- Nicole mogę zostać z tobą gdy no wiesz..
- Jeśli chcesz, ale ostrzegam, że ty możesz ich nie zobaczyć. A ja będę mówić do powietrza, pewnie tak to będzie wyglądało.
- Nie szkodzi- uśmiechnęłam się lekko.
- Zaczynamy.
Nicole wyjęła połowę świec z pudła i ustawiła je w półkole.
- Usiądź sobie, bo to trochę potrwa.
Tak zrobiłam, bo to w końcu ona wie jak to robi. Usiadłam na kanapie i patrzałam na to co robi.
Wyciągnęła rękę przed świecę i zaczęła powoli nią przesuwać nad świecami, które zaczęły się zapalać. To było niezwykłe, spojrzałam na nią miała zamknięte oczy i wyglądała na bardzo skupioną. Była w takiej pozycji już kilka minut gdy zauważyłam, że otworzyła oczy i pochyliła głowę. Po czym skupiła wzrok w jeden punkt gdzie ja nic nie widziałam.
- Wiem, ale chcę odpowiedzi.- powiedziała.
Zapewne udało jej się je sprowadzić, trochę dziwnie słucha się tylko rozmowy w połowie.
Parę godzin po wydarzeniu w klinice.
Dymitr:
Od momentu w klinice, nie wiem co myśleć o tym co się wydarzyło. Teraz cały dwór krąży w plotkach o księżniczce. A ja mam tylko to co się wydarzyło (każdy pocałunek, każde jej słowo). Do cholery ona jest następcą tronu. Nie mam prawa do niej.
Może teraz i tak najlepszym wyjściem byłaby Emma- jest piękna, mądra. Ma wszystko to co powinna mieć kobieta, ale....Nie jest nią.
Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi, poszedłem je otworzyć.
W puściłem Emmę do środka.
- Nie mogę w to uwierzyć w to co słyszałam, cały dwór mówi o tym, że jakaś nowicjuszka jest księżniczką. Myślisz, że to prawda?
- Tak, w końcu to ona przyszła na mój proces.
- Tak? Kiedy chyba po tym jak mnie wyproszono.
- Tak nie długo potem, To była Nicole.
- Nicole? A czy to nie jest ta, która przyjaźni się z twoją podopieczną.
- Tak właśnie ta.
Rozmawialiśmy dalej tak przez jakiś czas, gdy znów niespodziewanie mnie pocałowała. Na początku myślałem żeby ją odepchnąć, ale może dzięki niej zapomnę o niej. Odwzajemniłem jej pocałunek. Mimo, że wiedziałem, że postępuję nie sprawiedliwie. Zaczęliśmy się całować coś bardziej, gdy zaczęła zdejmować ze mnie koszulę.
Nicole:
Kobiety z nie chęcią odpowiedziały na moje pytania, Care za pewnie dziwnie było tego słuchać, ale lepiej jej było gdy sama je zobaczyła i słuchała obu stron. Gdy powiedziałam, że chcę iść do Dymitra i mu wyjaśnić. Namawiała mnie bym dała mu trochę czasu, ale się uparłam i pożegnałam się z nią. A teraz wchodzę do budynku, w którym ma pokój. Muszę mu wyjaśnić lub chociaż spróbować. Weszłam na właściwy korytarz, gdy zauważyłam, że ktoś puka do jego pokoju. Wyglądała na strażniczkę, cofnęłam się by mnie nie widziała i starałam się coś usłyszeć. Na szczęście pokój był niedaleko więc było dobrze słychać.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale za chwilę jest zebranie miałam cię powiadomić.
- Dobrze, dziękuję.
- Dymitr choć już- słabiej usłyszałam głos kobiecy i to nie byle jaki.
Dłonie zacisnęłam z pięści.
Słyszałam odgłos zamykanych drzwi i kroki strażniczki w moją stronę. Rozluźniłam ręce w chwili gdy strażniczka mnie zauważyłam.
Przywitałam się z nią, po czym poszła dalej, a ja czmychnęłam na drugi koniec korytarza i czekałam na wyjście strażnika. Po chwili wyszedł lecz nie sam. Wyszedł z Emmą, myślałam, że zaraz komuś przywalę. Albo jej albo jemu choć wolałabym to pierwsze. Wiem, że to głupie, ale muszę wiedzieć co ona tam robiłam. Wyszłam więc za nimi, a gdy się rozdzielili, podeszłam do Emmy.
- Wasza Wysokość- pokłoniła mi się i uśmiechnęła złośliwie.
Sama nie byłam lepsza wydusiłam na siebie uśmiech.
- Możemy porozmawiać.
- Nie sądzę.
Ze mną nie wygrasz skarbie pomyślałam po czym postanowiłam użyć swoich zdolności, mimo, że kobiety mnie ostrzegały bym z tym uważała.
- Przejdźmy się i porozmawiajmy.
- Tak, czemu nie.
Poszłam z nią do ogrodu po czym usiadłyśmy na ławce i spojrzałam na nią.
- Co robiłaś u Dymitra?
Może nie mam prawa, ale czuję się...zazdrosna.? To niezwykłe nie jestem z nim jako para, a czuję się zazdrosna i chyba mi się to podoba- chyba.
- Rozmawiałam.
Rozmawiała jasne, a ja kurna święta jestem. Jestem pewna, że chodzi o coś więcej przecież widziałam jak mu coś szepnęła do ucha po wyjściu z pokoju.
- Tylko to czy coś jeszcze?
- Oczywiście, że nie. Pocałowałam go a on to odwzajemnił. Byłam prawie bez bielizny, gdy zapukała do drzwi strażniczka.
- Że co proszę?! Chcesz powiedzieć, że wy prawie..
Nie mogłam tego wypowiedzieć na głos wstałam i chodziłam w tą i z powrotem przy ławce. Nie wierzę to żarty kłamię, ale nie może kłamać.
- Idź i zapomnij o tej rozmowie.
Nigdy czegoś takiego nie czułam jak teraz. I po raz pierwszy chyba muszę się czegoś napić.
wtorek, 14 lipca 2015
Rozdział 66
Wiem, że miałam dodać wcześniej, ale nie miałam czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, a tu macie kolejny :)
Michael:
Michael:
Co za dzień, ledwo przed chwilą skończyło mi się jedno z najgorszych dzisiejszej nocy spotkań. Gdy do środka weszła sekretarka.
- Przepraszam Wasza Wysokość, że przeszkadzam, ale dzwonili z kliniki.
- Z kliniki?
Po co, by dzwonili. Może komuś z rodziny coś się stało?
- Tak. Księżniczka leży na jednej z sal.
- Co ?
Podniosłem się z krzesła i podszedłem do niej.
- Lekarka dzwoniła i powiedziała, że jeden ze strażników ją przyniósł.
- Proszę przełożyć spotkania, na jutro.
- Tak Wasza Wysokość.
Boże co ona robi na dworze i jak się tu znalazła? Wyszedłem z pokoju i poszedłem prosto do kliniki. Gdy wszedłem do środka od razu zaprowadzili mnie do córki. Przed salą zobaczyłem dziewczynę, która jeśli się nie mylę przyjaźniła się z moją córką. W środku sali byłą już lekarka. gdy spojrzałem na łóżku, na którym naprawdę leżała Nicole. Ciężko było w to uwierzyć, ale naprawdę tu jest.
- Co z moją córką, pani doktor?
- Księżniczka jest tylko osłabiona, gdy ją przyniesiono musieliśmy ją rozgrzać, ale niedługo powinna się obudzić. Jest jedna rzecz, która mnie ciekawi. Księżniczka miała być dopiero później na dworze, a miałam być powiadomiona o Jej obecności za każdym razem.
- Tak, wiem pani doktor, ale sam nie wiem co córka tu robi. Mam nadzieje, że jak się obudzi to wszystko wyjaśni.
- Rozumiem.
Usiadłem przy córce, a po chwili wyszła lekarka z sali i zostawiła mnie z córką.
Nicole:
Zaczęłam się budzić w pokoju, który był cały biały, obróciłam głowę by się rozejrzeć i zobaczyłam Michaela. Siedział przy łóżku z głową w dół, trzymając moją dłoń. Czy aż tak źle jest ze mną, że mnie trzyma za rękę?
- Michael.
- Obudziłaś się, jak się czujesz?
- Dobrze, znów jestem w klinice.
- Tak, jeden ze strażników cię przyniósł. Co ty robisz na dworze?
No świetnie, mogłam się tego spodziewać, ale nie powiem na razie nic.
- Czy to nie jest także mój dom, chyba mam prawo tu przebywać.
- Tak, ale sama mówiłaś, że masz wkrótce koniec roku, egzaminy, a dopiero potem chciałaś tu przyjechać.
- Tak, ale ....- najlepiej zmienić temat.- Chcę mi się pić.
- Naturalnie. Przed salą czeka jakaś dziewczyna, chcesz z nią porozmawiać?
- Tak wpuść ją.
Uśmiechnął się ledwie wyszedł zaraz potem weszła Caroline. Po czym usiadła na skraju łóżka.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Kto mnie tu przyniósł?
- Dymitr, powiesz mi co się tam wydarzyło?
- Zamknij drzwi na klucz.
Spojrzała na mnie pytająco, ale zrobiła to i wróciła na miejsce.
- Więc?
- Raczej się udało, pewnie to już wiesz. Ale to co ze mną się stało nie wiem. Więc muszę cię o coś prosić. Znajdź Shannę i powiedz jej, że znów ma załatwić świece, a potem je do mnie przynieść.
- Czy ty chcesz?
- Tak, tylko one może odpowiedzą co się stało. A czy mój ojciec coś wie?
- Nie nic nie powiedziałam, więc możesz sama coś wymyślić. Jak myślisz kiedy cię wypuszczą?
- Pewnie jeszcze dziś, wiec jak co to przyjdź do mnie.
- Do pokoju- przytaknęłam, - dobra.
Ktoś zaczął walczyć ze drzwiami.
- Powinnam otworzyć.- powiedziała Care.
- Poczekaj.
Wystawiłam ręką w stronę drzwi i obróciłam dłonią tak jakbym właśnie odkluczła drzwi. Przyjaciółka patrzyła co się wydarzy, gdy znowu próbowano je otworzyć. Strażnik wpadł do środka i prawie upadł, a my we dwie zaczęłyśmy się śmiać. Gdy spojrzałam w stronę drzwi zauważyłam Dymitra, gdy zauważył, że na niego patrzę odwrócił ode mnie wzrok. Care mnie przytuliła przed wyjściem i powiedziała, że będzie dobrze. Po czym wyszła.
Po paru godzinach mnie wypuszczono, po czym wróciłam do pokoju. Pierwsze co zrobiłam to zdjęłam te cholerne buty na obcasach i sukienkę. I ubrałam się w coś normalnego.
Następnie wzięłam telefon, by sprawdzić czy nie mam jakiś wiadomości. I tak były dwa razy dzwoniła Liss, trzy Damon i dwa razy chrzęstny. Zaczęłam od chrzęstnego.
Gdy skończyłam rozmawiać z Liss, do pokoju weszła moja przyjaciółka z pudłem, w którym zapewne były świce.
Nicole:
Zaczęłam się budzić w pokoju, który był cały biały, obróciłam głowę by się rozejrzeć i zobaczyłam Michaela. Siedział przy łóżku z głową w dół, trzymając moją dłoń. Czy aż tak źle jest ze mną, że mnie trzyma za rękę?
- Michael.
- Obudziłaś się, jak się czujesz?
- Dobrze, znów jestem w klinice.
- Tak, jeden ze strażników cię przyniósł. Co ty robisz na dworze?
No świetnie, mogłam się tego spodziewać, ale nie powiem na razie nic.
- Czy to nie jest także mój dom, chyba mam prawo tu przebywać.
- Tak, ale sama mówiłaś, że masz wkrótce koniec roku, egzaminy, a dopiero potem chciałaś tu przyjechać.
- Tak, ale ....- najlepiej zmienić temat.- Chcę mi się pić.
- Naturalnie. Przed salą czeka jakaś dziewczyna, chcesz z nią porozmawiać?
- Tak wpuść ją.
Uśmiechnął się ledwie wyszedł zaraz potem weszła Caroline. Po czym usiadła na skraju łóżka.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Kto mnie tu przyniósł?
- Dymitr, powiesz mi co się tam wydarzyło?
- Zamknij drzwi na klucz.
Spojrzała na mnie pytająco, ale zrobiła to i wróciła na miejsce.
- Więc?
- Raczej się udało, pewnie to już wiesz. Ale to co ze mną się stało nie wiem. Więc muszę cię o coś prosić. Znajdź Shannę i powiedz jej, że znów ma załatwić świece, a potem je do mnie przynieść.
- Czy ty chcesz?
- Tak, tylko one może odpowiedzą co się stało. A czy mój ojciec coś wie?
- Nie nic nie powiedziałam, więc możesz sama coś wymyślić. Jak myślisz kiedy cię wypuszczą?
- Pewnie jeszcze dziś, wiec jak co to przyjdź do mnie.
- Do pokoju- przytaknęłam, - dobra.
Ktoś zaczął walczyć ze drzwiami.
- Powinnam otworzyć.- powiedziała Care.
- Poczekaj.
Wystawiłam ręką w stronę drzwi i obróciłam dłonią tak jakbym właśnie odkluczła drzwi. Przyjaciółka patrzyła co się wydarzy, gdy znowu próbowano je otworzyć. Strażnik wpadł do środka i prawie upadł, a my we dwie zaczęłyśmy się śmiać. Gdy spojrzałam w stronę drzwi zauważyłam Dymitra, gdy zauważył, że na niego patrzę odwrócił ode mnie wzrok. Care mnie przytuliła przed wyjściem i powiedziała, że będzie dobrze. Po czym wyszła.
Po paru godzinach mnie wypuszczono, po czym wróciłam do pokoju. Pierwsze co zrobiłam to zdjęłam te cholerne buty na obcasach i sukienkę. I ubrałam się w coś normalnego.
Następnie wzięłam telefon, by sprawdzić czy nie mam jakiś wiadomości. I tak były dwa razy dzwoniła Liss, trzy Damon i dwa razy chrzęstny. Zaczęłam od chrzęstnego.
Gdy skończyłam rozmawiać z Liss, do pokoju weszła moja przyjaciółka z pudłem, w którym zapewne były świce.
sobota, 11 lipca 2015
Rozdział 65
Dymitr:
Co ten facet sobie myśli. Rozumiem, że jest zły, że nie ochroniłem mojej podopiecznej, ale żeby tak się wściekać. Emma chciała pomóc, ale zaczęli się wykłócać i ja wyproszono. przyjmę każdą karę, ale nie wysoką. Nie mają prawa tak wysoko mnie oskarżać. Chyba tylko cud zamknie usta wujowi mojej podopiecznej i postawi sprawę jasno, ale na to nie mam co liczyć. Za drzwiami zrobiło się głośno, więc kazano się dowiedzieć co się dzieje i uspokoić głosy. Strażnik właśnie szedł do drzwi gdy się otworzyły. Za sobą usłyszałam tylko dwa słowa, które znaczyło wszystko kto wszedł do środka.
- Wasza Wysokość.
Stukot obcasów oznaczał, że idzie do przodu. Gdyby nie to, że muszę patrzeć na radę obejrzałbym się za siebie.
- Co ta dziewucha tu robi?!- podniósł głos wuj Caroline.
- Proszę się uspokoić i zwracać się tytułem do Księżniczki.
Księżniczka? Co ona tu robi?
- Księżniczki?- po głosie mężczyzny zrozumiałem, że jest szokowany. Tylko czemu?
Nagle dziewczyna stanęła tyłem do mnie, a przodem do rady strażników.
- Jaki jest zarzut wobec strażnika Bielikova?
Gdy się odezwała jej głos był tak znajomy, ale nie możliwy.
- Ona jest nowicjuszką, a nie Księżniczką!
Ze swojego miejsca się podniósł wuj Caroline.
- Ostrzegaliśmy pana, wyprowadzić go.- zwrócił się Hans.
- Nie, niech zostanie.
Mówiąc to odwróciła się, powoli jakby się czegoś bała. Gdy zobaczyłem jej twarz nie mogłem uwierzyć w to co widzę.
Nicole:
Powoli się odwróciłam za siebie w stronę wuja przyjaciółki i Dymitra, ale jego szok na twarzy mnie przybił. Lecz teraz muszę brzmieć stanowczo.
- Ja stawiam się za strażnika Bielikova i proszę o wycofanie oskarżenia wobec niego.
Zwróciłam się do kilku strażników siedzących obok siebie.
- Jej Wysokość zrozumie, ale każde oskarżenie musi ponieś jakieś konsekwencje.
- Jeśli tak to każdy z Was powinien je ponieś.
- Jak to każdy?- spytał jeden ze strażników.
- Strażnik Bielikov nie zawiódł, lecz Wy. Wiecie, że macie mnie chronić, a i tak mnie znaleźli. Ze względu na mnie porwali pannę Dragomir, a strażnik nic by nie zrobił.
- Wasza Wysokość...- Zaczął Hans, lecz mu przerwałam.
- Dość oskarżenie ma zostać cofnięte, a z Panami muszę porozmawiać o mojej ochronie, by więcej nie pojawiły się takie sytuacje. Zrozumiano?!
Wiem, że nie powinnam, ale użycie hipnozy na strażnikach nie jest proste. Jeszcze nigdy nie robiłam tego na tylu osobach na raz. Nie wiem co ja robię, teraz będę musiała wyznać prawdę i będę obstawiona pewnie jak prezydent w filmach. Co nie bardzo mi się podoba, ale nie mam już nic innego do wyboru. Wuj Care przestał się odzywać, pewnie wkrótce cały dwór będzie szumiał w plotkach. A Dymitr nic nie mówi, ale czuję jego wzrok na sobie, a to mnie jeszcze bardziej dobija. Bo czy on będzie wciąż mnie kochał czy uzna, że kłamałam?
Czułam się jakbym cała się w środku trzęsłam, ale musiałam wytrzymać jeszcze tylko trochę.
Strażnicy zaczęli szeptać między sobą, aż Hans się odezwał.
- Oskarżenie zostało cofnięte. Z Jej Wysokością spotkamy się za pół godziny. Proces skończony.
Strażnicy wyszli, a zaraz potem zły pewnie na wynik wuj Care. Spojrzałam na Dymitra, ale nie wiem co jego twarz wyrażała. Nie pewnie podeszłam do niego.
- Dymitr.- odezwałam się cicho.
- Jej Wysokość pozwoli, że się oddalę.
Zaczął iść w stronę drzwi, chciałam iść już za nim. Gdy zauważyłam, że kręci mi się w głowie. Podparłam się czegoś, by się nie przewrócić. I jedyne co udało mi się powiedzieć przed upadkiem, a jego wyjściem to jego imię.
Dymitr:
Jak to możliwe, ona Księżniczką? Gdy do mnie podeszła i powiedziała moje imię tak cicho. Nie wiedziałem co myśleć musiałem wyjść. Szedłem w stronę drzwi, gdy byłem już blisko. Znów wymówiła moje imię, ale inaczej niż poprzednio, po czym usłyszałem jak upada. Odwróciłem się, leżała na podłodze. Podbiegłem do niej i klęknąłem przed nią i spojrzałem na nią. Z jej nosa leciała krew. Wziąłem ją na ręce i poszedłem w stronę punktu medycznego. Wyszedłem na dwór, gdzie do mnie zaraz podbiegła Caroline.
- Boże Nicole! Co jej jest?
- Upadła, trzeba ją zanieść do kliniki.
- Tak.
Szedłem szybkim krokiem. Gdy wszedłem do środka z Księżniczką do środka, zjawiło się wiele osób. Kazali mi ją położyć. Po czym kazali wyjść z pokoju. Po chwili pojawiła się moja podopieczna.
- Gdzie jest Nicole?- spytała.
- Lekarze ją badają.
Gdy to powiedziałem z pokoju wyszła lekarka.
- Mogę wiedzieć, kto ją przyniósł? I jakim cudem jest na dworze?
- Ja ją tu przyniosłem, upadła.
- Czy nic jej nie jest?- spytała moja podopieczna.
Naprawdę się o nią martwiła. No tak w końcu są przyjaciółkami. Ciekawe czy ona zna prawdę o Nicole?
- Takich informacji udzielamy tylko rodzinie, ale może wiedzą państwo jak znalazła się na dworze?
- Niestety nie wiem.
- A pani?
Po dłuższej przerwie powiedziała, że nie. Lecz znam ją nie od dziś i wiem, że coś kręci.
Dziękuję za komentarze, które mnie motywują do pisania. Mam nadzieje, że mile spędzacie wakacje.
Co ten facet sobie myśli. Rozumiem, że jest zły, że nie ochroniłem mojej podopiecznej, ale żeby tak się wściekać. Emma chciała pomóc, ale zaczęli się wykłócać i ja wyproszono. przyjmę każdą karę, ale nie wysoką. Nie mają prawa tak wysoko mnie oskarżać. Chyba tylko cud zamknie usta wujowi mojej podopiecznej i postawi sprawę jasno, ale na to nie mam co liczyć. Za drzwiami zrobiło się głośno, więc kazano się dowiedzieć co się dzieje i uspokoić głosy. Strażnik właśnie szedł do drzwi gdy się otworzyły. Za sobą usłyszałam tylko dwa słowa, które znaczyło wszystko kto wszedł do środka.
- Wasza Wysokość.
Stukot obcasów oznaczał, że idzie do przodu. Gdyby nie to, że muszę patrzeć na radę obejrzałbym się za siebie.
- Co ta dziewucha tu robi?!- podniósł głos wuj Caroline.
- Proszę się uspokoić i zwracać się tytułem do Księżniczki.
Księżniczka? Co ona tu robi?
- Księżniczki?- po głosie mężczyzny zrozumiałem, że jest szokowany. Tylko czemu?
Nagle dziewczyna stanęła tyłem do mnie, a przodem do rady strażników.
- Jaki jest zarzut wobec strażnika Bielikova?
Gdy się odezwała jej głos był tak znajomy, ale nie możliwy.
- Ona jest nowicjuszką, a nie Księżniczką!
Ze swojego miejsca się podniósł wuj Caroline.
- Ostrzegaliśmy pana, wyprowadzić go.- zwrócił się Hans.
- Nie, niech zostanie.
Mówiąc to odwróciła się, powoli jakby się czegoś bała. Gdy zobaczyłem jej twarz nie mogłem uwierzyć w to co widzę.
Nicole:
Powoli się odwróciłam za siebie w stronę wuja przyjaciółki i Dymitra, ale jego szok na twarzy mnie przybił. Lecz teraz muszę brzmieć stanowczo.
- Ja stawiam się za strażnika Bielikova i proszę o wycofanie oskarżenia wobec niego.
Zwróciłam się do kilku strażników siedzących obok siebie.
- Jej Wysokość zrozumie, ale każde oskarżenie musi ponieś jakieś konsekwencje.
- Jeśli tak to każdy z Was powinien je ponieś.
- Jak to każdy?- spytał jeden ze strażników.
- Strażnik Bielikov nie zawiódł, lecz Wy. Wiecie, że macie mnie chronić, a i tak mnie znaleźli. Ze względu na mnie porwali pannę Dragomir, a strażnik nic by nie zrobił.
- Wasza Wysokość...- Zaczął Hans, lecz mu przerwałam.
- Dość oskarżenie ma zostać cofnięte, a z Panami muszę porozmawiać o mojej ochronie, by więcej nie pojawiły się takie sytuacje. Zrozumiano?!
Wiem, że nie powinnam, ale użycie hipnozy na strażnikach nie jest proste. Jeszcze nigdy nie robiłam tego na tylu osobach na raz. Nie wiem co ja robię, teraz będę musiała wyznać prawdę i będę obstawiona pewnie jak prezydent w filmach. Co nie bardzo mi się podoba, ale nie mam już nic innego do wyboru. Wuj Care przestał się odzywać, pewnie wkrótce cały dwór będzie szumiał w plotkach. A Dymitr nic nie mówi, ale czuję jego wzrok na sobie, a to mnie jeszcze bardziej dobija. Bo czy on będzie wciąż mnie kochał czy uzna, że kłamałam?
Czułam się jakbym cała się w środku trzęsłam, ale musiałam wytrzymać jeszcze tylko trochę.
Strażnicy zaczęli szeptać między sobą, aż Hans się odezwał.
- Oskarżenie zostało cofnięte. Z Jej Wysokością spotkamy się za pół godziny. Proces skończony.
Strażnicy wyszli, a zaraz potem zły pewnie na wynik wuj Care. Spojrzałam na Dymitra, ale nie wiem co jego twarz wyrażała. Nie pewnie podeszłam do niego.
- Dymitr.- odezwałam się cicho.
- Jej Wysokość pozwoli, że się oddalę.
Zaczął iść w stronę drzwi, chciałam iść już za nim. Gdy zauważyłam, że kręci mi się w głowie. Podparłam się czegoś, by się nie przewrócić. I jedyne co udało mi się powiedzieć przed upadkiem, a jego wyjściem to jego imię.
Dymitr:
Jak to możliwe, ona Księżniczką? Gdy do mnie podeszła i powiedziała moje imię tak cicho. Nie wiedziałem co myśleć musiałem wyjść. Szedłem w stronę drzwi, gdy byłem już blisko. Znów wymówiła moje imię, ale inaczej niż poprzednio, po czym usłyszałem jak upada. Odwróciłem się, leżała na podłodze. Podbiegłem do niej i klęknąłem przed nią i spojrzałem na nią. Z jej nosa leciała krew. Wziąłem ją na ręce i poszedłem w stronę punktu medycznego. Wyszedłem na dwór, gdzie do mnie zaraz podbiegła Caroline.
- Boże Nicole! Co jej jest?
- Upadła, trzeba ją zanieść do kliniki.
- Tak.
Szedłem szybkim krokiem. Gdy wszedłem do środka z Księżniczką do środka, zjawiło się wiele osób. Kazali mi ją położyć. Po czym kazali wyjść z pokoju. Po chwili pojawiła się moja podopieczna.
- Gdzie jest Nicole?- spytała.
- Lekarze ją badają.
Gdy to powiedziałem z pokoju wyszła lekarka.
- Mogę wiedzieć, kto ją przyniósł? I jakim cudem jest na dworze?
- Ja ją tu przyniosłem, upadła.
- Czy nic jej nie jest?- spytała moja podopieczna.
Naprawdę się o nią martwiła. No tak w końcu są przyjaciółkami. Ciekawe czy ona zna prawdę o Nicole?
- Takich informacji udzielamy tylko rodzinie, ale może wiedzą państwo jak znalazła się na dworze?
- Niestety nie wiem.
- A pani?
Po dłuższej przerwie powiedziała, że nie. Lecz znam ją nie od dziś i wiem, że coś kręci.
Dziękuję za komentarze, które mnie motywują do pisania. Mam nadzieje, że mile spędzacie wakacje.
A jak wczorajszy wieczór także oglądaliście Mazurską Noc Kabaretową czy coś innego ? :)
czwartek, 9 lipca 2015
Rozdział 64
Nicole:
Zgodziłam się na ten pomysł, gdy skończyliśmy rozmawiać poszłyśmy z Caroline spać. Obudziłam się z budzikiem, który sobie nastawiłam i zaraz po wstaniu wybrałam numer do Lissy.
- Nicole?- po głosie zrozumiałam, że ją obudziłam.
- Tak.
- Ty wiesz, która jest godzina?
- Tak wiem, musisz coś dla mnie zrobić.
- Wszystko dobrze ?
- Jesteś z Damonem.
- Tak?
- Zejdź na dół do Powella i powiedz, że ma po mnie teraz przyjechać.
- Co teraz, przecież do szkoły mamy dziś na ósmą a ty chcesz być tam przed siódmą czy co?
- Nie jadę dziś do szkoły i tu ty musisz mi pomóc.
- Jak to nie jedziesz do szkoły? To dokąd?
- Zaraz wyjaśnię, zeszłaś już do Powella?
No bo jak długo można schodzić.
- Stoję przed drzwiami.
- Wyjaśnię ci tylko wejdź do środka, proszę.
Słyszałam słabo, ale słyszałam, że zrobiła to o co prosiłam.
- Zrobione zaraz do ciebie pojedzie, a teraz mów co się dzieje.
- Jadę na dwór i musisz mi pomóc.
- Co jak to na dwór?
- Muszę coś załatwić nie mów nikomu, ale w szkole musisz zrobić wszystko bym miała obecności. Gdyż już za dużo straciłam tych godzin.
- Mam ich przymusić, by wpisywali ci obecności w czasie gdy ty będziesz na dworze. Dobrze zrozumiałam?
- Tak, ale nie mów, że jadę nikomu. Bo jadę tam tylko coś załatwić i wracam. Zajmie mi to może kilka dni.
- Nicole...
- Proszę, potem zrobię wszystko co będziesz chciała. A i wymyśl coś na Damona, bo znów będzie coś sobie wymyślał.
Kocham mojego kuzyna, ale czasami jest po prostu zbyt opiekuńczy wobec mnie i zbytnio się o mnie martwi. Na szczęście jest Lissa i dzięki niej jakoś się udaje.
- No dobrze.
- Dziękuję, kochana jesteś Liss.
- Wiem, wiem.
Potem obudziłam przyjaciółkę, gdy obie byłyśmy ubrane i najedzone, na podwórko wjechałam mój strażnik. wsiadłyśmy do samochodu, a z tam tond załatwiłam resztę. Samolot i odbiór z lotniska.
Wcześniej daliśmy znać, że Caroline wraca i miałam nadzieje, że ten proces będzie jeszcze dziś, bo nie mogę tyle tracić godzin w szkole.
Wyszłyśmy z lotniska, gdzie czekały na nas już samochody. Z moją asystentką.
- Nikt nic nie wie?- spytałam w samochodzie Shannę.
- Nie.
- Nie, to dobrze, Care zadzwoń do Jacka i spytaj czy się udało.
Dojechałyśmy na dwór. Część ochronny Shanny poszła ze mną. Caroline poszła do Jack. Weszłam do pokoju, w którym byłam ostatnio i wzięłam szybki prysznic i poszłam do garderoby.
- Nicole jesteś tu?- usłyszałam przyjaciółkę gdy wybierałam sukienkę.
- Tak w garderobie.
- Ładna sukienka.
- Dzięki. Mów co się dzieje.
- Proces zacznie się za dziesięć minut. Nicole dziękuję, że to robisz.
- Jeszcze nie dziękuj, nic nie zrobiłam.
Zaczęłam się ubierać. Gdy byłam gotowa wyszłam z garderoby do Caroline.
- Idziemy?- spytałam.
- Wow.
- Co?
- Wyglądasz świetnie.
- Dzięki, idziemy.
- Tak.
Przeszliśmy przez dwór tak by nikt mnie nie zauważył. Gdy weszłyśmy do korytarza Caroline się zatrzymała, więc odwróciłam się do niej.
- Co ci, czemu stoisz?
- Dalej raczej z tobą nie pójdę.
- Czemu?
- Widzisz strażników przy drzwiach na końcu.- odwróciłam się.
- Tak.
- Oni mnie już nie wpuszczą, więc musisz iść sama. Za tymi drzwiami jest proces.
Nagle na końcu drzwi się otworzyły. Obie tam spojrzałyśmy, w naszym kierunku szła Emma. Przywitała się z nami i spojrzała na mnie.
- A ty co tu robisz?- spytała patrząc na nas, lecz bardziej na mnie.
Spojrzałam na przyjaciółkę, by nie mówiła kim jestem i co mogę zrobić.
- Nic takiego, a ty?- spytała Care.
- Jakimś sposobem udało mi się dostać na proces, ale uwierz chciałam pomóc, ale mnie nie słuchali, a twój wuj nieźle potrafi komentować. Zrobiło się zamieszanie i mnie wyprosili. Chciałam mu pomóc Caroline, ale już nic nie zrobię. Twój wuj zrobi chyba wszystko, by dostał wysoki wyrok. Nie rozumiem go.
- Wiem, ja czasami też. Nie wiem czemu tak się przejął skoro nic mi nie jest.
- Też nie wiem, ale z pewnością cię kocha. A ty ?
- Przyszłam z Caroline ją wspierać, ale chyba musi się minąć. Nie prawda Care?
Muszą stad wyjść, bo nigdy tam nie wejdę.
- Tak, nie zniosę tego tu czekać. Emmo może się przejdziemy.
- Czemu nie.
Przytuliłam na pożegnanie Care i szepnęłam na ucho.
- Dziękuje.
- Nie martw się- odszepnęła.
- Do widzenia Emmo.
Podałam jej dłoń. Gdy obie wyszły poszłam w stronę strażników przy drzwiach.
Zgodziłam się na ten pomysł, gdy skończyliśmy rozmawiać poszłyśmy z Caroline spać. Obudziłam się z budzikiem, który sobie nastawiłam i zaraz po wstaniu wybrałam numer do Lissy.
- Nicole?- po głosie zrozumiałam, że ją obudziłam.
- Tak.
- Ty wiesz, która jest godzina?
- Tak wiem, musisz coś dla mnie zrobić.
- Wszystko dobrze ?
- Jesteś z Damonem.
- Tak?
- Zejdź na dół do Powella i powiedz, że ma po mnie teraz przyjechać.
- Co teraz, przecież do szkoły mamy dziś na ósmą a ty chcesz być tam przed siódmą czy co?
- Nie jadę dziś do szkoły i tu ty musisz mi pomóc.
- Jak to nie jedziesz do szkoły? To dokąd?
- Zaraz wyjaśnię, zeszłaś już do Powella?
No bo jak długo można schodzić.
- Stoję przed drzwiami.
- Wyjaśnię ci tylko wejdź do środka, proszę.
Słyszałam słabo, ale słyszałam, że zrobiła to o co prosiłam.
- Zrobione zaraz do ciebie pojedzie, a teraz mów co się dzieje.
- Jadę na dwór i musisz mi pomóc.
- Co jak to na dwór?
- Muszę coś załatwić nie mów nikomu, ale w szkole musisz zrobić wszystko bym miała obecności. Gdyż już za dużo straciłam tych godzin.
- Mam ich przymusić, by wpisywali ci obecności w czasie gdy ty będziesz na dworze. Dobrze zrozumiałam?
- Tak, ale nie mów, że jadę nikomu. Bo jadę tam tylko coś załatwić i wracam. Zajmie mi to może kilka dni.
- Nicole...
- Proszę, potem zrobię wszystko co będziesz chciała. A i wymyśl coś na Damona, bo znów będzie coś sobie wymyślał.
Kocham mojego kuzyna, ale czasami jest po prostu zbyt opiekuńczy wobec mnie i zbytnio się o mnie martwi. Na szczęście jest Lissa i dzięki niej jakoś się udaje.
- No dobrze.
- Dziękuję, kochana jesteś Liss.
- Wiem, wiem.
Potem obudziłam przyjaciółkę, gdy obie byłyśmy ubrane i najedzone, na podwórko wjechałam mój strażnik. wsiadłyśmy do samochodu, a z tam tond załatwiłam resztę. Samolot i odbiór z lotniska.
Wcześniej daliśmy znać, że Caroline wraca i miałam nadzieje, że ten proces będzie jeszcze dziś, bo nie mogę tyle tracić godzin w szkole.
Wyszłyśmy z lotniska, gdzie czekały na nas już samochody. Z moją asystentką.
- Nikt nic nie wie?- spytałam w samochodzie Shannę.
- Nie.
- Nie, to dobrze, Care zadzwoń do Jacka i spytaj czy się udało.
Dojechałyśmy na dwór. Część ochronny Shanny poszła ze mną. Caroline poszła do Jack. Weszłam do pokoju, w którym byłam ostatnio i wzięłam szybki prysznic i poszłam do garderoby.
- Nicole jesteś tu?- usłyszałam przyjaciółkę gdy wybierałam sukienkę.
- Tak w garderobie.
- Ładna sukienka.
- Dzięki. Mów co się dzieje.
- Proces zacznie się za dziesięć minut. Nicole dziękuję, że to robisz.
- Jeszcze nie dziękuj, nic nie zrobiłam.
Zaczęłam się ubierać. Gdy byłam gotowa wyszłam z garderoby do Caroline.
- Idziemy?- spytałam.
- Wow.
- Co?
- Wyglądasz świetnie.
- Dzięki, idziemy.
- Tak.
Przeszliśmy przez dwór tak by nikt mnie nie zauważył. Gdy weszłyśmy do korytarza Caroline się zatrzymała, więc odwróciłam się do niej.
- Co ci, czemu stoisz?
- Dalej raczej z tobą nie pójdę.
- Czemu?
- Widzisz strażników przy drzwiach na końcu.- odwróciłam się.
- Tak.
- Oni mnie już nie wpuszczą, więc musisz iść sama. Za tymi drzwiami jest proces.
Nagle na końcu drzwi się otworzyły. Obie tam spojrzałyśmy, w naszym kierunku szła Emma. Przywitała się z nami i spojrzała na mnie.
- A ty co tu robisz?- spytała patrząc na nas, lecz bardziej na mnie.
Spojrzałam na przyjaciółkę, by nie mówiła kim jestem i co mogę zrobić.
- Nic takiego, a ty?- spytała Care.
- Jakimś sposobem udało mi się dostać na proces, ale uwierz chciałam pomóc, ale mnie nie słuchali, a twój wuj nieźle potrafi komentować. Zrobiło się zamieszanie i mnie wyprosili. Chciałam mu pomóc Caroline, ale już nic nie zrobię. Twój wuj zrobi chyba wszystko, by dostał wysoki wyrok. Nie rozumiem go.
- Wiem, ja czasami też. Nie wiem czemu tak się przejął skoro nic mi nie jest.
- Też nie wiem, ale z pewnością cię kocha. A ty ?
- Przyszłam z Caroline ją wspierać, ale chyba musi się minąć. Nie prawda Care?
Muszą stad wyjść, bo nigdy tam nie wejdę.
- Tak, nie zniosę tego tu czekać. Emmo może się przejdziemy.
- Czemu nie.
Przytuliłam na pożegnanie Care i szepnęłam na ucho.
- Dziękuje.
- Nie martw się- odszepnęła.
- Do widzenia Emmo.
Podałam jej dłoń. Gdy obie wyszły poszłam w stronę strażników przy drzwiach.
środa, 8 lipca 2015
Liebster Blog Award
Hej! Zostałam nominowana do LBA, czyli Liebster Blog Award.
Dziękuję Angelika Angela za nominację.
Pytania skierowane do mnie:
Dziękuję Angelika Angela za nominację.
Pytania skierowane do mnie:
1.Co daje ci natchnienie do pisania?
2.Jakie były twoje początki z pisaniem?
3.Twoje trzy ulubione filmy?
4.Twoje trzy ulubione książki?
5.Trzy ulubione blogi?
6.Za co lubisz swoich idoli jeśli jakichś masz?
7.Na co zwracasz uwagę, gdy czytasz opowiadanie?
8.Gdybyś mogła/mógł wybrać zwierzę, w które byś się zmieniała/zmieniał to jakie to by było?
9.Jaki paranormalny najbardziej cię interesuje, dlaczego?
10.Najbardziej romantyczna randka twoim zdaniem?
11.Masz rodzeństwo? Jeśli tak to jakie, jeśli nie to czy byś chciała/chciał?
2.Jakie były twoje początki z pisaniem?
3.Twoje trzy ulubione filmy?
4.Twoje trzy ulubione książki?
5.Trzy ulubione blogi?
6.Za co lubisz swoich idoli jeśli jakichś masz?
7.Na co zwracasz uwagę, gdy czytasz opowiadanie?
8.Gdybyś mogła/mógł wybrać zwierzę, w które byś się zmieniała/zmieniał to jakie to by było?
9.Jaki paranormalny najbardziej cię interesuje, dlaczego?
10.Najbardziej romantyczna randka twoim zdaniem?
11.Masz rodzeństwo? Jeśli tak to jakie, jeśli nie to czy byś chciała/chciał?
Moje odpowiedzi:
1. Sama nie wiem, chyba wszystko co mnie otacza: piosenki, przyjaciele i moja wyobraźnia.
2. Na początku nie była do tego przekonana. Uważałam, że nie nadaje się do tego, ale z czasem już samo jakoś szło.
3. Piraci z Karaibów,
Pięćdziesiąt twarzy Greya,
Szybcy i wściekli 7
I wiele więcej ...
4. Seria Akademia Wampirów- Richelle Mead
Seria Miłość na kołku- Kerrelyn Sparks
Do szaleństwa- Cherrie Lynn
Chodź jest tego więcej...
5. Co się stanie gdy marzenia się spełnią?
Efekt Ericka
Strażniczka, Ksieżniczka a może zwykła dziewczyna
6. Raczej chyba nikogo nie mam.
7. Co się dzieje, jaki jest to rodzaj i czy sam prolog mi się podoba- ale rzadko.
8. Może wilk...
9. Ostatni była to seria Miłość na kołku, a dlaczego. Podobało mi się jak mężczyźni zalecali się do kobiet i historie ich życia oraz miłość, która jest wielka w tej serii.
10. Najbardziej romantyczna... to chyba kolacja, spacer i pocałunek. Choć może wystarczy być z tym kogo się kocha, a każda będzie romantyczna.
11. Tak mam brata o rok od siebie młodszego.
Pytania zadane przeze mnie:
1. Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu?
2. Czy ktoś wie o tym, że piszesz z twoich bliskich?
3. Co spowodowało, że zaczęłaś/ zacząłeś pisać?
4. Masz rodzeństwo?
5. Ile lat masz?
6. Jakim bohaterem z książki chciałabyś/ chciałbyś być? Dlaczego?
7. Czytasz książki? Jeśli tak co ci się w tym podoba?
8. Jak długo masz bloga?
9. Co spowodowało, że wybrałaś/eś taką historię bloga?
10. Ile masz wyświetleń?
11. Jakie masz hobby?
Nominuję: (niestety nie będzie 11)
http://szczesliwaliczba.blogspot.com/
http://uwazaj-o-czym-marzysz.blogspot.com/
http://obozksiezycowy.blogspot.com/
http://opowiadanie-glosy.blogspot.com/
http://nicnieznaczacywsieci.blogspot.com/
Rozdział 63
Jack:
O matko muszę jej to powiedzieć. Tylko jak my możemy pomóc.
- Problem?- spytała.
- Tak.
- Mów co się wydarzyło.
- Kilka minut temu się dowiedziałem, że twój wuj...
Przecież jak powiem wścieknie się i znów coś wymyśli co pogorszy sprawę.
- Co mój wuj znów zrobił, Jack?!
- On wniósł oskarżenie na strażnika Bielikova.
- Co zrobił? Ale dlaczego?
- Nie wiem, ale nie wygląda to dobrze.
- To znaczy?
- Emma chciała sama wiesz co się robi, ale nie wyszło. Sam chciałem, ale nie chcą nic z tego powodu zrobić, bo uważają, że robimy to ze względów uczuciowych, bo długo się znamy. Choć to raczej słowa twojego wuja. Sama wiesz jakie ma wpływy.
- Ale my mamy większe. Poczekaj chwilę.
Nicole:
Położyłam się spać. Gdy poczułam jak coś mnie zaczyna budzić.
- Nicole, obudź się! Musisz mi pomóc!
- Już tylko pięć minut.
- Nie mamy tyle wstawaj!
Ściągnęła ze mnie kołdrę i zaczęła potrząsać.
- No dobra, skończ to. Już nie śpię.
- Mam problem musisz mi pomóc. Chodź.
Zeszłyśmy na dół. Boże co jej odbiło rozmawiałyśmy tyle czasu, jestem trochę zmęczona i chcę spać. Tylko co ona może mieć za problem o ... Właśnie, która jest godzina. Weszłyśmy do pokoju, Care dorwała się do telefonu, a ja zapaliłam światło i spojrzałam na zegar, było dobrze po drugiej w nocy lub też prawie trzecia. Zależało jakbym na to spojrzała.
- Poczekaj włączę głośnik.
- Powiesz mi co się dzieje.
- Hej Nicole.
Usłyszałam z telefonu głos Jack.
- Hej, Jack. Więc teraz się dowiem o co chodzi.
- Ja też bym chciał wiedzieć co ty wymyśliłaś, Care.
Zaczęli mi tłumaczyć co się wydarzyło i o jaki problem chodzi. Lecz gdy Care wyjechała ze swoim pomysłem to mnie zatkało, bo co innego mogłam zrobić.'
- I co wy na to?- spytała.
- Wcale nie taki zły- przyznał Jack.
Wiem, że to może pomóc, ale do cholery. Ja tu mam coś do stracenia.
- Nicole?- spytała przyjaciółka.
I co ja mam jej powiedzieć, pomysł może nie jest zły. Tylko w tym wszystkim tyle tracę, nie ja stracę wszystko. Wszystko miało wyglądać inaczej, a teraz... Moje życie to bańka kłamstw, które ujawniają się w sposób, który nie chcę.
O matko muszę jej to powiedzieć. Tylko jak my możemy pomóc.
- Problem?- spytała.
- Tak.
- Mów co się wydarzyło.
- Kilka minut temu się dowiedziałem, że twój wuj...
Przecież jak powiem wścieknie się i znów coś wymyśli co pogorszy sprawę.
- Co mój wuj znów zrobił, Jack?!
- On wniósł oskarżenie na strażnika Bielikova.
- Co zrobił? Ale dlaczego?
- Nie wiem, ale nie wygląda to dobrze.
- To znaczy?
- Emma chciała sama wiesz co się robi, ale nie wyszło. Sam chciałem, ale nie chcą nic z tego powodu zrobić, bo uważają, że robimy to ze względów uczuciowych, bo długo się znamy. Choć to raczej słowa twojego wuja. Sama wiesz jakie ma wpływy.
- Ale my mamy większe. Poczekaj chwilę.
Nicole:
Położyłam się spać. Gdy poczułam jak coś mnie zaczyna budzić.
- Nicole, obudź się! Musisz mi pomóc!
- Już tylko pięć minut.
- Nie mamy tyle wstawaj!
Ściągnęła ze mnie kołdrę i zaczęła potrząsać.
- No dobra, skończ to. Już nie śpię.
- Mam problem musisz mi pomóc. Chodź.
Zeszłyśmy na dół. Boże co jej odbiło rozmawiałyśmy tyle czasu, jestem trochę zmęczona i chcę spać. Tylko co ona może mieć za problem o ... Właśnie, która jest godzina. Weszłyśmy do pokoju, Care dorwała się do telefonu, a ja zapaliłam światło i spojrzałam na zegar, było dobrze po drugiej w nocy lub też prawie trzecia. Zależało jakbym na to spojrzała.
- Poczekaj włączę głośnik.
- Powiesz mi co się dzieje.
- Hej Nicole.
Usłyszałam z telefonu głos Jack.
- Hej, Jack. Więc teraz się dowiem o co chodzi.
- Ja też bym chciał wiedzieć co ty wymyśliłaś, Care.
Zaczęli mi tłumaczyć co się wydarzyło i o jaki problem chodzi. Lecz gdy Care wyjechała ze swoim pomysłem to mnie zatkało, bo co innego mogłam zrobić.'
- I co wy na to?- spytała.
- Wcale nie taki zły- przyznał Jack.
Wiem, że to może pomóc, ale do cholery. Ja tu mam coś do stracenia.
- Nicole?- spytała przyjaciółka.
I co ja mam jej powiedzieć, pomysł może nie jest zły. Tylko w tym wszystkim tyle tracę, nie ja stracę wszystko. Wszystko miało wyglądać inaczej, a teraz... Moje życie to bańka kłamstw, które ujawniają się w sposób, który nie chcę.
wtorek, 7 lipca 2015
Info :)
Moi drodzy czytelnicy
Postaram się czy też zrobię wszystko, by rozdziały w czasie wakacji
pojawiały z całą pewnością co dwa dni,
a czasami może codziennie.
Jutro koło południa pojawi się kolejny.
Autorka
poniedziałek, 6 lipca 2015
Rozdział 62
Nicole:
Nie wiem czy się cieszyć czy dalej płakać, ale jednego byłam pewna czas zacząć od początku. Mieć kogoś komu wszystko można powiedzieć. Mieć przyjaciółkę, która wszystko zrozumie.
Mimo to, że nadal jest zła. Nie zareagowała źle, więc przez cały czas za bardzo panikowałam.
Przesiadłyśmy się na kanapę, by było nam wygodniej.
- Więc?
- Boję się Care. Kocham go, tak cholernie mocno go kocham. Ja nigdy nikogo jeszcze nie kochałam. On jest pierwszy i ostatni. Lecz boję się tego jak dowie się prawdy.
- No chyba nie może być tak, źle. Uwierz wiem co mówię, on też cię kocha, ale fakt jego reakcja może być zła.
Wiedziałam, wiedziałam, że tak będzie.
- Ale nie martw się kocha cię i zrozumie. Poza tym jednego jestem pewna.
- Tak, czego?
- Że nie musi się bać konkurencji Lucasa czy kogoś innego.
- To fakt.
Zaczęłyśmy się śmiać. Teraz wiem czego potrzebowałam. Potrzebowałam Caroline, naszych rozmów, śmiechów- po prostu przyjaciółki.
- Więc powiesz mi coś o sobie : poprzedniej i tej aktualnej.
- Tak będzie chyba najlepiej- lekko się uśmiechnęłam. - Nie wiesz jak bardzo się cieszę, że w końcu poznasz prawdę.
- Myślę, że wiem. Więc od czego zaczniesz?
Zaczęłam jej mówić o sobie byśmy miały czysty start. Care słuchała mnie uważnie, czasami a nawet często dopytując o coś. Chyba naprawdę potrzebowałam takiej rozmowy. Czasami przerywałyśmy rozmowę by coś zjeść lub coś innego.
Caroline:
Skończyłyśmy późnym wieczorem rozmawiać. Ona naprawdę miała straszny ostatni rok, ale mimo wszystko nieźle się trzyma. Wiem, że się obawiała wyznać mi prawdę, ale po naszej rozmowie cała złość mi przeszła. A teraz chciałam jej pomóc jak tylko mogę.
Niestety Nicole jutro musi wyjść na parę godzin do szkoły, co jest dość niezwykłe. W końcu może i nie. Ona chcę dokończyć tu sprawy, by móc spokojnie wrócić na dwór.
To takie niezwykłe, że przez cały czas miałam księżniczkę pod nosem. Kto by pomyślał, że będę najlepszą przyjaciółką księżniczki.
Teraz najważniejsze jest przede mną muszę w jakiś sposób pomóc jej wyjaśnić wszystko Dymitrowi. Znam go dość długo i boję się, że może zrobić coś nie rozsądnego gdy Nicole wyzna mu prawdę. A to ją załamie, bo ona będzie go potrzebować tak samo mocno jak mnie i moje przyjaźni do niej.
Postanowiłam, że zadzwonię do Jacka, by trochę go podrażnić i zapytać czy wszystko gra.
- Cześć kochanie.
- Kochanie! Nie waż się tak do mnie mówić, okłamałeś mnie i Nicole też. Jak mogłeś?!
Próbowałam zachować powagę, ale czułam, że jak jeszcze trochę tak poudawam to i tak się wyda, bo za bardzo chciało mi się śmiać.
- Powiedziała ci. Care, wybacz mi proszę chciałem ci powiedzieć, ale lepiej chyba, że usłyszałaś prawdę od niej.
Jego głos był taki pełen troski i miłości, że nie mogłam udawać. Kocham tego wariata.
- Och, Jack kochanie.
- Jesteś zła, jeśli tak to przepraszam.
- Nie przepraszaj, rozmawiałam z Nicole i wszystko wyjaśniłyśmy.
- Więc nie jesteś zła?
- Jasne, że nie.
- Cieszę się. Mogę wiedzieć jak to przyjęłaś?
- Chcesz wiedzieć?
- Oczywiście.
- Z całą pewnością lepiej niż ty.
- Powiedziała ci o tym.
- Teraz nie mamy sekretów z Nicole. Powiesz mi co słychać na dworze?
Przez dłuższą chwilę się nie odzywał.
- Jack? Jesteś tam jeszcze?
- Tak, chyba mamy problem.
- Problem?
Nie wiem czy się cieszyć czy dalej płakać, ale jednego byłam pewna czas zacząć od początku. Mieć kogoś komu wszystko można powiedzieć. Mieć przyjaciółkę, która wszystko zrozumie.
Mimo to, że nadal jest zła. Nie zareagowała źle, więc przez cały czas za bardzo panikowałam.
Przesiadłyśmy się na kanapę, by było nam wygodniej.
- Więc?
- Boję się Care. Kocham go, tak cholernie mocno go kocham. Ja nigdy nikogo jeszcze nie kochałam. On jest pierwszy i ostatni. Lecz boję się tego jak dowie się prawdy.
- No chyba nie może być tak, źle. Uwierz wiem co mówię, on też cię kocha, ale fakt jego reakcja może być zła.
Wiedziałam, wiedziałam, że tak będzie.
- Ale nie martw się kocha cię i zrozumie. Poza tym jednego jestem pewna.
- Tak, czego?
- Że nie musi się bać konkurencji Lucasa czy kogoś innego.
- To fakt.
Zaczęłyśmy się śmiać. Teraz wiem czego potrzebowałam. Potrzebowałam Caroline, naszych rozmów, śmiechów- po prostu przyjaciółki.
- Więc powiesz mi coś o sobie : poprzedniej i tej aktualnej.
- Tak będzie chyba najlepiej- lekko się uśmiechnęłam. - Nie wiesz jak bardzo się cieszę, że w końcu poznasz prawdę.
- Myślę, że wiem. Więc od czego zaczniesz?
Zaczęłam jej mówić o sobie byśmy miały czysty start. Care słuchała mnie uważnie, czasami a nawet często dopytując o coś. Chyba naprawdę potrzebowałam takiej rozmowy. Czasami przerywałyśmy rozmowę by coś zjeść lub coś innego.
Caroline:
Skończyłyśmy późnym wieczorem rozmawiać. Ona naprawdę miała straszny ostatni rok, ale mimo wszystko nieźle się trzyma. Wiem, że się obawiała wyznać mi prawdę, ale po naszej rozmowie cała złość mi przeszła. A teraz chciałam jej pomóc jak tylko mogę.
Niestety Nicole jutro musi wyjść na parę godzin do szkoły, co jest dość niezwykłe. W końcu może i nie. Ona chcę dokończyć tu sprawy, by móc spokojnie wrócić na dwór.
To takie niezwykłe, że przez cały czas miałam księżniczkę pod nosem. Kto by pomyślał, że będę najlepszą przyjaciółką księżniczki.
Teraz najważniejsze jest przede mną muszę w jakiś sposób pomóc jej wyjaśnić wszystko Dymitrowi. Znam go dość długo i boję się, że może zrobić coś nie rozsądnego gdy Nicole wyzna mu prawdę. A to ją załamie, bo ona będzie go potrzebować tak samo mocno jak mnie i moje przyjaźni do niej.
Postanowiłam, że zadzwonię do Jacka, by trochę go podrażnić i zapytać czy wszystko gra.
- Cześć kochanie.
- Kochanie! Nie waż się tak do mnie mówić, okłamałeś mnie i Nicole też. Jak mogłeś?!
Próbowałam zachować powagę, ale czułam, że jak jeszcze trochę tak poudawam to i tak się wyda, bo za bardzo chciało mi się śmiać.
- Powiedziała ci. Care, wybacz mi proszę chciałem ci powiedzieć, ale lepiej chyba, że usłyszałaś prawdę od niej.
Jego głos był taki pełen troski i miłości, że nie mogłam udawać. Kocham tego wariata.
- Och, Jack kochanie.
- Jesteś zła, jeśli tak to przepraszam.
- Nie przepraszaj, rozmawiałam z Nicole i wszystko wyjaśniłyśmy.
- Więc nie jesteś zła?
- Jasne, że nie.
- Cieszę się. Mogę wiedzieć jak to przyjęłaś?
- Chcesz wiedzieć?
- Oczywiście.
- Z całą pewnością lepiej niż ty.
- Powiedziała ci o tym.
- Teraz nie mamy sekretów z Nicole. Powiesz mi co słychać na dworze?
Przez dłuższą chwilę się nie odzywał.
- Jack? Jesteś tam jeszcze?
- Tak, chyba mamy problem.
- Problem?
piątek, 3 lipca 2015
Rozdział 61
Nicole:
Gdy Caroline skończyła rozmawiać, poszła wziąć prysznic. Ja nadal nie wiem jak zacząć. A może wiem. Miałam sobie wszystko zaplanowane, a teraz wszystko wymyka mi się spod kontroli. Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi zobaczyłam w nich moją przyjaciółkę. Choć może już niedługo nie przyjaciółkę.
- Nicole wiesz jak się tu znalazłam?
Powiedziała wchodząc do salonu. Chyba już czas zacząć mówić prawdę.
- Tak wiem. Może lepiej usiądź.
Gdy już usiadła na kanapie, ja usiadłam na fotelu i spojrzałam na nią.
- Chyba najlepiej zacznę od początku.
- Początku?
- Zauważyłaś, ze znasz tylko moje imię.- przytaknęła.- Powinnam ci się przedstawić nazywam się Nicole Katherine Steel-Johnson. Mojego ojca z całą pewnością znasz Michaela.
- Michael Johnson to twój ojciec?
- Tak, przy najmniej dla mnie od nie całego roku. Gdyż przez pozostałe lata to tu żyłam z moimi rodzicami, a raczej z ludźmi którzy mnie wychowali- znów łzy napłynęły do oczu, ale starałam się je odpędzić.
- Więc ty jesteś...
- Księżniczką, następczynią tronu w dwóch królestwach.
- Dwóch?
- Tak, moja matka też jest królowa więc po niej też mam objąć władze.
- Więc cały czas mnie okłamywałaś ?!
- Nie, tylko nie mówiłam wszystkiego. Przecież sama czasami tak myślałaś, a potem usuwałaś to z myśli.
- A po co w zeszłym roku udawałaś nowicjuszkę?
- Nie chciałam nikogo okłamywać, ale nie jestem w pełni taka jak ty czy mój ojciec. Jestem tylko w połowie taka jak wy, więc uznałam, że lepiej będzie jeśli będę udawała damphira. Poza tym i tak mnie za taką uznałaś, prawda?
- Tak, chyba tak. A na tych zdjęciach to jesteś ty?
Pokazała na zdjęcia na szafie, na których byłam ja- sama, z rodzicami lub oni sami w dniu ślubu.
- Tak.
- Powiedziałaś, że to twój dom. Więc gdzie jest ta para?
- Dom należy do mnie odziedziczyłam go.
- To znaczy, że ci ludzie
- nie żyją- wtrąciłam. - Tak, oni umarli niedawno. Nikt o tym nie wie, prócz Powella i teraz tobą z moje nowego życia.
Caroline:
Gdy mi się przedstawiła zaskoczyła mnie, ale czułam coś jeszcze. Czy to wszystko kłamstwa chcę znać prawdę. I co to znaczy "nowego życia" ?
- Co masz na myśli mówiąc "mojego nowego życia"?
- Od czasu gdy wyglądam tak, to jest dla mnie nowe. To życie, które teraz jest inne. Nie wiesz jak to jest poznać nowych ludzi, którzy są twoimi rodzicami. Poznać siebie i swoje zdolności.
Starała się chyba zachować spokój, ale wciąż po tym roku nie była chyba taka przekonana do życia.
- Zdolności, masz jakiejś moce?
- Tak, moja matka jest inna i mam kilka jej zdolności jak i te co wy tylko silniejsze.
- No dobrze, a co z przyjaźnią?
- Ja naprawdę cię lubię Caroline. Przy tobie i Jacku czułam się normalnie.
- Jack on wie, prawda?
- Tak, może wolałabym byście dowiedzieli się razem. Lecz dowiedział się przez przypadek i wiedziałam, że już nic na to nie poradzę. W końcu sama wiesz jaki jest Jack, drążyłby temat aż nie uzyskałby odpowiedzi.
- Tak masz rację.
- Powiedz mi czemu mnie porwali?
- Ci ludzie chcieli mojej krwi. Przyszli raz nie zgodziłam się więc spowodowali wypadek, który chyba miał mnie zachęcić do oddania. Niestety moi rodzice nie przeżyli i to była moja wina jakbym tylko oddała im krew oni wciąż, by żyli a ciebie nie porwali.
Nicole zaczęły lecieć łzy. Obwinia siebie o śmierć rodziców, ale to nie jej wina. Podeszłam do niej i przytuliłam ją. Z całą pewnością miała rodzinę, która ją spiera, ale nikt nie zna prawdy o wypadku prócz dwóch osób.
- Nicole tak mi przykro. Nie powinnaś się obwiniać.
- Ale to wszystko przeze mnie, ich śmierć, twoja porwanie.
Tak może i była, ale ... Fakt to było dziwne chcieli jej krwi. Powinnam być wściekła i może jestem trochę, ale ona potrzebuję przyjaciółki komuś kto wyzna prawdę.
- Nie jesteś wściekłą, zła przecież cię okłamałam?
- Tak trochę jestem, ale ty potrzebujesz teraz kogoś komu możesz wszystko powiedzieć, prawda?
Przytaknęła.
- Więc może powiesz mi wszystko od początku, jaka jesteś, o twojej rodzinie i skończysz na tym momencie gdzie jesteśmy teraz, co? Zaczniemy od początku.
- Może w słowach Dymitra była prawda.- lekko się uśmiechnęła.
- Dymitr, lepiej zacznijmy od tego.
I jak rozdział podoba się? Mam nadzieję, że tak. Następny w niedziele lub poniedziałek. A i jeszcze jedno. Co myślicie o reakcji Caroline?
Gdy Caroline skończyła rozmawiać, poszła wziąć prysznic. Ja nadal nie wiem jak zacząć. A może wiem. Miałam sobie wszystko zaplanowane, a teraz wszystko wymyka mi się spod kontroli. Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi zobaczyłam w nich moją przyjaciółkę. Choć może już niedługo nie przyjaciółkę.
- Nicole wiesz jak się tu znalazłam?
Powiedziała wchodząc do salonu. Chyba już czas zacząć mówić prawdę.
- Tak wiem. Może lepiej usiądź.
Gdy już usiadła na kanapie, ja usiadłam na fotelu i spojrzałam na nią.
- Chyba najlepiej zacznę od początku.
- Początku?
- Zauważyłaś, ze znasz tylko moje imię.- przytaknęła.- Powinnam ci się przedstawić nazywam się Nicole Katherine Steel-Johnson. Mojego ojca z całą pewnością znasz Michaela.
- Michael Johnson to twój ojciec?
- Tak, przy najmniej dla mnie od nie całego roku. Gdyż przez pozostałe lata to tu żyłam z moimi rodzicami, a raczej z ludźmi którzy mnie wychowali- znów łzy napłynęły do oczu, ale starałam się je odpędzić.
- Więc ty jesteś...
- Księżniczką, następczynią tronu w dwóch królestwach.
- Dwóch?
- Tak, moja matka też jest królowa więc po niej też mam objąć władze.
- Więc cały czas mnie okłamywałaś ?!
- Nie, tylko nie mówiłam wszystkiego. Przecież sama czasami tak myślałaś, a potem usuwałaś to z myśli.
- A po co w zeszłym roku udawałaś nowicjuszkę?
- Nie chciałam nikogo okłamywać, ale nie jestem w pełni taka jak ty czy mój ojciec. Jestem tylko w połowie taka jak wy, więc uznałam, że lepiej będzie jeśli będę udawała damphira. Poza tym i tak mnie za taką uznałaś, prawda?
- Tak, chyba tak. A na tych zdjęciach to jesteś ty?
Pokazała na zdjęcia na szafie, na których byłam ja- sama, z rodzicami lub oni sami w dniu ślubu.
- Tak.
- Powiedziałaś, że to twój dom. Więc gdzie jest ta para?
- Dom należy do mnie odziedziczyłam go.
- To znaczy, że ci ludzie
- nie żyją- wtrąciłam. - Tak, oni umarli niedawno. Nikt o tym nie wie, prócz Powella i teraz tobą z moje nowego życia.
Caroline:
Gdy mi się przedstawiła zaskoczyła mnie, ale czułam coś jeszcze. Czy to wszystko kłamstwa chcę znać prawdę. I co to znaczy "nowego życia" ?
- Co masz na myśli mówiąc "mojego nowego życia"?
- Od czasu gdy wyglądam tak, to jest dla mnie nowe. To życie, które teraz jest inne. Nie wiesz jak to jest poznać nowych ludzi, którzy są twoimi rodzicami. Poznać siebie i swoje zdolności.
Starała się chyba zachować spokój, ale wciąż po tym roku nie była chyba taka przekonana do życia.
- Zdolności, masz jakiejś moce?
- Tak, moja matka jest inna i mam kilka jej zdolności jak i te co wy tylko silniejsze.
- No dobrze, a co z przyjaźnią?
- Ja naprawdę cię lubię Caroline. Przy tobie i Jacku czułam się normalnie.
- Jack on wie, prawda?
- Tak, może wolałabym byście dowiedzieli się razem. Lecz dowiedział się przez przypadek i wiedziałam, że już nic na to nie poradzę. W końcu sama wiesz jaki jest Jack, drążyłby temat aż nie uzyskałby odpowiedzi.
- Tak masz rację.
- Powiedz mi czemu mnie porwali?
- Ci ludzie chcieli mojej krwi. Przyszli raz nie zgodziłam się więc spowodowali wypadek, który chyba miał mnie zachęcić do oddania. Niestety moi rodzice nie przeżyli i to była moja wina jakbym tylko oddała im krew oni wciąż, by żyli a ciebie nie porwali.
Nicole zaczęły lecieć łzy. Obwinia siebie o śmierć rodziców, ale to nie jej wina. Podeszłam do niej i przytuliłam ją. Z całą pewnością miała rodzinę, która ją spiera, ale nikt nie zna prawdy o wypadku prócz dwóch osób.
- Nicole tak mi przykro. Nie powinnaś się obwiniać.
- Ale to wszystko przeze mnie, ich śmierć, twoja porwanie.
Tak może i była, ale ... Fakt to było dziwne chcieli jej krwi. Powinnam być wściekła i może jestem trochę, ale ona potrzebuję przyjaciółki komuś kto wyzna prawdę.
- Nie jesteś wściekłą, zła przecież cię okłamałam?
- Tak trochę jestem, ale ty potrzebujesz teraz kogoś komu możesz wszystko powiedzieć, prawda?
Przytaknęła.
- Więc może powiesz mi wszystko od początku, jaka jesteś, o twojej rodzinie i skończysz na tym momencie gdzie jesteśmy teraz, co? Zaczniemy od początku.
- Może w słowach Dymitra była prawda.- lekko się uśmiechnęła.
- Dymitr, lepiej zacznijmy od tego.
I jak rozdział podoba się? Mam nadzieję, że tak. Następny w niedziele lub poniedziałek. A i jeszcze jedno. Co myślicie o reakcji Caroline?
środa, 1 lipca 2015
Rozdział 60
Caroline:
Obudziłam się w całkiem obcym miejscu. Powoli wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pokój pomalowany na pomarańczowy kolor wyglądał ciepło, po meblach zrozumiałam, że jestem w sypialni. Tylko w jakim mieście oraz czyim domu? Za drzwi słyszałam jakieś głosy. Czułam się słabo, gdyż brakowało mi pożywienia, ale gdy otworzyłam drzwi zeszłam na dół. Poszłam w kierunku głosów, które słyszałam. Stanęłam przed otwartymi drzwiami do pokoju. Wiem, że tak nie można, ale zaczęłam podsłuchiwać.
- Wyjaśniłam ci wszystko, a teraz proszę zachowaj to dla siebie.- to głos Nicole.
Jestem w domu Nicole.
- Moi zadaniem jest..
- Wiem, co jest twoim zadaniem i to wczoraj zrobiłeś. Wróć do domu powiadom Hansa pewnie będzie chciał wiedzieć co się wydarzyło. Potem przywieź trochę dodatkowej krwi dla mojego gościa.
- Dobrze, ale nie zważasz na swoje bezpieczeństwo.
- Ale nic mi jest, a teraz proszę idź.I tak Damon będzie się chciał czegoś dowiedzieć czemu cię nie było wczoraj.
Nagle usłyszałam jak ktoś podchodzi. Cofnęłam się o krok, gdy przede mną pojawił się Powell?
Jeśli się nie mylę to przyjaciel Dymitra, co on tu robi? Czy to on mnie znalazł?
- Obudziła się pani to dobrze.
Powiedział po czym poszedł. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Nicole.
- Cześć, obudziłaś się. Jak się czujesz?
Podeszła do mnie i przytuliła.
- Dobrze tylko jestem trochę słaba i głodna.
- No jasne. Usiądź zaraz przy niosę ci krew.
Pokój był dość duży, ale nie chciałam teraz zawracać sobie głowę jego wyglądem. Tylko ciekawiło mnie dlaczego tu jestem i jak mnie znaleziono.
Gdy już mój głód zmalał poczułam się dużo lepiej.
- Nicole, gdzie ja jestem?
- To jest mój dom, gdy tylko uznasz to za stosowne wyjedziesz do domu.
- No dobrze jestem u ciebie w domu. Ale zostałam porwana więc jak się tu znalazłam.
Gdy na nią spojrzałam wyglądała jakby nad czymś myślała intensywnie i nie wiedziała co zrobić. Przejechała dłonią po włosach.
- Powinnaś zadzwonić do Jacka i do reszty, by się nie martwili.
Podała mi telefon i wyszła z pokoju. Poza tym miała racje powinnam zadzwonić do moich bliskich.
Nicole:
Wyszłam z pokoju do kuchni. Muszę jej wyjaśnić, ale od czego mam cholera zacząć. Od początku by było najlepiej, ale co jest tym początkiem.
Słyszałam jak Care rozmawia przez telefon.
Kobiety, które wezwałam okazały się takie jak ja. Wyjaśniły mi coś, ale czułam, że coś pominęły. Jedna wyglądała trochę podobna, ale nie wiem do kogo.
Obudziłam się w całkiem obcym miejscu. Powoli wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pokój pomalowany na pomarańczowy kolor wyglądał ciepło, po meblach zrozumiałam, że jestem w sypialni. Tylko w jakim mieście oraz czyim domu? Za drzwi słyszałam jakieś głosy. Czułam się słabo, gdyż brakowało mi pożywienia, ale gdy otworzyłam drzwi zeszłam na dół. Poszłam w kierunku głosów, które słyszałam. Stanęłam przed otwartymi drzwiami do pokoju. Wiem, że tak nie można, ale zaczęłam podsłuchiwać.
- Wyjaśniłam ci wszystko, a teraz proszę zachowaj to dla siebie.- to głos Nicole.
Jestem w domu Nicole.
- Moi zadaniem jest..
- Wiem, co jest twoim zadaniem i to wczoraj zrobiłeś. Wróć do domu powiadom Hansa pewnie będzie chciał wiedzieć co się wydarzyło. Potem przywieź trochę dodatkowej krwi dla mojego gościa.
- Dobrze, ale nie zważasz na swoje bezpieczeństwo.
- Ale nic mi jest, a teraz proszę idź.I tak Damon będzie się chciał czegoś dowiedzieć czemu cię nie było wczoraj.
Nagle usłyszałam jak ktoś podchodzi. Cofnęłam się o krok, gdy przede mną pojawił się Powell?
Jeśli się nie mylę to przyjaciel Dymitra, co on tu robi? Czy to on mnie znalazł?
- Obudziła się pani to dobrze.
Powiedział po czym poszedł. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Nicole.
- Cześć, obudziłaś się. Jak się czujesz?
Podeszła do mnie i przytuliła.
- Dobrze tylko jestem trochę słaba i głodna.
- No jasne. Usiądź zaraz przy niosę ci krew.
Pokój był dość duży, ale nie chciałam teraz zawracać sobie głowę jego wyglądem. Tylko ciekawiło mnie dlaczego tu jestem i jak mnie znaleziono.
Gdy już mój głód zmalał poczułam się dużo lepiej.
- Nicole, gdzie ja jestem?
- To jest mój dom, gdy tylko uznasz to za stosowne wyjedziesz do domu.
- No dobrze jestem u ciebie w domu. Ale zostałam porwana więc jak się tu znalazłam.
Gdy na nią spojrzałam wyglądała jakby nad czymś myślała intensywnie i nie wiedziała co zrobić. Przejechała dłonią po włosach.
- Powinnaś zadzwonić do Jacka i do reszty, by się nie martwili.
Podała mi telefon i wyszła z pokoju. Poza tym miała racje powinnam zadzwonić do moich bliskich.
Nicole:
Wyszłam z pokoju do kuchni. Muszę jej wyjaśnić, ale od czego mam cholera zacząć. Od początku by było najlepiej, ale co jest tym początkiem.
Słyszałam jak Care rozmawia przez telefon.
Kobiety, które wezwałam okazały się takie jak ja. Wyjaśniły mi coś, ale czułam, że coś pominęły. Jedna wyglądała trochę podobna, ale nie wiem do kogo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)